Wreszcie po pięciu dniach deszczowych wczoraj nastał dzień ze słońcem. Wisła nawet przybrała co widzę przejeżdżając przez nią.
A wczoraj się najeździłem. Wpierw pojechałem na Olszynkę Grochowską sfocić stary peron, ale w mieszkaniu nie sprawdziłem aparatu i był rozładowany Nic, pojechałem dalej wzdłuż torów, k/garaży i tam, gdzie w nd. smarowałem rower jeszcze raz nasmarowałem zabieraki i trochę łańcucha. Jednak po wawce robię dość sporo km. Z Olszynki pojechałem na Wschodnią, tam wlałem na peron. Maszyniści przy loku od poc. rozmawiali o wydarzeniach z pracy maszynistów. Trochę się przysłuchiwałem, a że byłem w kurtce kolejarskiej to kontynuowali rozmowę i się mną nie przejmowali. Mówili o jakimś wypadku, gdzie poc. najechał na tył autobusu i ktoś tam jest ranny. Nie podano z jakiej firmy był poc., a mało tego na zdjęciach niby było IC, i maszyniści się oburzali, że to ich obarcza. Postałem chwilę na peronie, obejrzałem poc., tory wokół i pojechałem na Wileńską od strony torów wjazdowych, wczoraj jechałem odwrotnie, od strony dworca w kier. Zielonki. Na Wileńskiej trochę młodzieży po szkole, było na co popatrzeć, bo 14:20 to pojechał jeden poc., a szli na następny. Z Wileńskiej postanowiłem na Wa-wę Pragę pojechać. Dojechałem bez przeszkód, w miarę na skróty o ile się dało. Nad Wa-wą Pragą kładka nad torami na wysokości ok. 10m., z której było widać głowicę rozjazdową od strony Wa-wy Gdańskiej i część torów grupy towarowej. Widok ładny, choć widać stacja niedawno przebudowana to też stary klimat brudnych, zaoliwionych torów zniknął. Samych torów też jest chyba mniej, bo tak jakoś łyso jest na tej głowicy, kiedyś się tak nie budowało, zresztą widać na międzytorzu beton po starej bramce sieciowej. Z jeszcze zajechałem w drodze na peron stacji Wa-wa ZOO, a z niego mostem gdańskim do centrum i przez starówkę do się, bo już była 4-ta godzina jazdy, to wypadało by coś zjeść. Na szczęście dziś słonecznie i ok. 10C więc strawnie w porównaniu z poprzednimi dniami.
Szkoda z aparatem foto, bo jeszcze raz będę musiał się pojawić na Olszynce i Pradze. No ale i tak wyjazdy na rowerze będą to jakby przy okazji wjadę, a teraz wiem co focić.
Wczoraj wieczorem postanowiłem sprawdzić lokar Toro. Ubrałem się w odpowiednią kreację i ruszyłem. Ponieważ mam nowe zawieszenie, to szedłem prawie jakbym frunął nad chodnikiem. Ach jak przyjemnie na nowym zawieszeniu (butach) się szło, to też w lokalu byłem dość szybko o 20:40. Przy wejściu minąłem niby ochroniarza, ale to nie Polak, jakiś cygan lub coś pochodnego, nawet ładny. Powiedział łamaną polszczyzną dzień dobry. Krętymi schodami w dół, zara za nimi minąłem młoda szatniarkę z równie młodym, może naście lat syneczkiem stojącym po drugiej stronie lady, w koszulce na ramiączkach i rozmawiający z nią. Dalej wąskim korytarzem, co chwilę mijając w wykuszu sofę, raz w lewo, raz w prawo, korytarz wymalowany na czarno, prawie jak w labiryncie, brakowało tylko bocznych korytarzy. Wreszcie udało mi się dotrzeć do baru. Stanąłem w wejściu na szczęście między obsługą, a mną stał filar podtrzymujący konstrukcję, dzięki czemu obsługa mnie nie widziała, a byłem z gości sam. Nikogo innego. Postałem jakieś pół minuty, rozejrzałem się. Tu przynajmniej schludnie w stosunku do Blok baru, ale za to pusto. Sam tam siedzieć nie będę, to też odwróciłem się i ponownie krętym korytarzem wracałem. Przy szatni do laski powiedziałem:
- dziś imprezka dla obsługi, bo czuję się intruzem
ona zrobiła trochę kwadratowe oczy, bo wyrwałem ją z dyskusji z tym w koszulce na ramiączkach i odpowiedziała:
- tak.
Nie wiedziałem czy w ogóle zrozumiała pytanie, czy to tak było jakby kontynuacją żartobliwego pytania. Ponownie minąłem mięśniaka na bramce, chciałem i do niego zagadać, ale jakoś nie wystartowałem i minąłem go, mówić dowidzenia.
Na ulicy śmiałem się z odpowiedzi laski - imprezka dla obsługi. Postanowiłem odwiedzić ponownie blok. Na nowym zawieszeniu znowu jakbym frunął nad chodnikami. Idąć myśłałem o syndromie pustego lokalu. Dla pierwszego gościa piwo powinno być gratis, bowiem pusty lokal straszy. Ile takich osób była jak ja, stwierdzając sam nie będę siedział. Pamiętam, jak grałem w lokalu było czasami podobnie. Wchodzili, stwierdzali pusto i wychodzili, i tak kolejni, kolejni, kolejni. Czasami nie mogło załapać, ale jak już załapało, to wszyscy łażący w końcu zostawali. Dość sprawnie przemieściłem się i wszedłem na 5-t piętro. Wczoraj grał dj, ale w lokalu było jakieś 10 osób. Perspektywa płacenia 10 zyla za piwo i marnowania czasu spowodowała, że wyszedłem i poszedłem na dw. PKP Wa-wa Centr. Jakieś 30 min byłem na nim, po czym przeszedłem na śródmiejski. A tu, korek z poc. Okazało się, że jakiś wypadek był ok. 15:30 na wschodnim, czyli godz. po tym jak tam byłem i jeżdżą jednotorowo między wsch, a powiślem. Poc. stały w peronie 1 po 12 min za nim wyjechały. Normalnie tam stoją ok. 1 min, a jak za tym w peronie stał następny na odstępie 12 min, w peronie drugie tyle, na Powiślu następne 12, to na wschodniej miał już 36 w plecy. Opóźnienia standardowo ok. 50min., a jedno z większych, bo spr. portal internetowy to 482 min dla poc. podmiejskiego.
miało się zapisać inne, bez tej numerycznej, bo na lapie nie działa mi print scr.
Też wczoraj jechał poc. do Moskwy opóźniony 806 min. (dzień opóźnień).
Tyle opóźnienia, to prawie jak niektóre towarowe, choć tym się zdarza i 1000 min, ale wynika to często z przyczyn biurowych niż komplikacji na szlaku.
Pora odpowiednia, to zbieram się na dzisiejszy objazd i tym razem robienie już zdjęć. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz