Stolica zdobyta. Wczoraj jak jechałem na stację to zadzwonił 172, że chce przyjść, no teraz do cyca (pomyślałem). Może uda mu się przez 1,5 tyg. przeżyć i znowu nie pobić z kimś, po czym będzie się musiał ponownie składać, choć szybko mu to idzie. A smaka mi narobił. Jeszcze na dworcu myślałem o nim. No nic, za 1,5 tyg. może będzie cały to się z nim umówię, a może i flachę zrobimy.
W poc. chciałem kupić bilet do Wa-wy Śródm., ale pani stwierdziła, że w poc. nie, mogę tylko kupić do Cz-wy dokąd najdalej w str. wawki dojeżdżają koleje śmieszne. Dalej muszę zrobić dopłatę. W kasie częstochowskiej pani wpierw, że nie można zrobić dopłaty, po czym dopiero po przyjściu kierowniczki okazało się, że jednak można. Niestety rower musiałem zapłacić dwa razy, Tak więc mój przejazd kosztował 30,40zł, a rower 12zł, Przy jednym bilecie rower byłby za 7zł. Z powrotem będzie już jeden bilet. Oczywiście konduktorzy w składach, jak widzieli inny niż standardowy bilet (składał się z trzech osobnych biletów) to czytanie trwało znacznie dłużej, bo musieli połączyć. Z dworca na msc. pieszo było by jakieś 5 min, rowerem jechałem dwie. Mieszkanie z widokiem na dworzec Wa-wa Centralna, Śródmieście, Pałac Kultury i Nauki. Kolację jadłem na parapecie przy oknie z widokiem. Nie mogłem sobie darować. Jako, że kolega czasami pije, a w tym jest dobry, to kupiłem do kolacji flachę 0,7 żołądka gorzkiego klasycznego, a po kolacji i po niej poszliśmy do pobliskich lokali. Plan opiewał kilka, a z powodu mojej niskiej odporności na alko skończyło się na dwu. W jednym łykłem jeszcze szota i to był o jeden most za daleko. Musieliśmy zjechać na stację zwrotną, a po wejściu do mieszkania i usiłowaniu zaśnięcia następną godzinę spędziłem z muszlą.
Znowu się nie wyspałem, to już drugi dzień, bo obudziłem się o 08:00 i czuję się lekko przydupiony, tymbardziej po wczorajszym bliskim spotkaniu z muszlą.
Tyle teraz, bo stolica czeka, to zara ruszam w trasę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz