poniedziałek, 10 października 2016

Poniedziałek #1084

   Rewelacyjnie jest jeździć na rowerze w nowych miejscach. Co pisałem, każdy kier nowy, inny, świetna sprawa. Wczoraj nie mogłem się powstrzymać, aby nie pojechać na tereny kolejowe. Ofiarą najazdu padła Olszynka Grochowska. Kurtka kolejowa wraz z rowerem jest jakby przepustką na tereny kolejowe. Nikt się nie ciepie, nie rzuca co też robię na terenach kolejowych? Strój kolejarza usprawiedliwia pobyt. Pojeździłem i pochodziłem po grupie odstawczej z IC, oraz KM. Mózg zrelaksował się, odbiór terenów kolejowych jest prawie jak terapia. Jak kiedyś zachoruję to w ramach terapii trzeba będzie żądać wywiezienia na tereny kolejowe.
   W czasie pobytu na Olszynce dwonił 979 i pytał co robię, ale jak słyszał dźwięki trąb kolejowych to powiedział:
- no tak, gdzie byś mógł być...
   Bo właściwie na co zwiedzać inne budowle, czy miejsca. Czy jestem historykiem, ornitologiem, biologiem, historykiem architektury, aby orkeślić wartość jakiegoś zabytku - nie. Podobnie jak większość turystów jedzie do Egiptu pod piramidy, stoi pod nimi i - je, jakie fajne piramidy, i tyle. Nic więcej. Może bym jakieś refleksje poczynił na ich temat (piramid) A tu na Olszynce Grochowskiej peron z lat 80-ych zachowany w idealnym jak na obecne czasy stanie i jak pojadę na grupę towarową to zabiorę aparat i zrobię foty. Taki peron, przy ogólnej krajowej standaryzacji to rzadkość. Nie będę się tu rozpisywał o nim, ale dla mnie robi wrażenie. I to jest ta różnica, bo większość wejdzie na taki peron i nic, nie zwróci szczegółowej uwagi, podobnie jak ja przejeżdżając przez Rynek Starego M-ta na budynki. Może jak ktoś się zna to popatrzy inaczej, ale zwykły turysta...
   Z Olszynki Grochowskiej do centrum, bo już późno było i ponownie się chmury gromadziły deszczowe.. Jechałem na czuja, a jednak nieznacznie zbłądziłem. Miałem jechać, Waszyngtona, jak przyjechałem, ale pojechałem Grochowską i dopiero na Targowej wstawiłem się w Sokoła, ktąrą jechałem dzień wcześniej i ponownie przez stare m-to, tym razem Bednarską. Objechałem znowu rynek i na stację zwrotną aby zeżreć, i ponownie wystartować na stolicę. Wieczorna przejażdżka trochę w deszczu to zawróciłem na st. zwrotną, przebrałem się i poszedłem na Złote Tarasy. Już nie wpuszczali bo koniec, ale udało mi się bocznym wejściem wejść. Zdecydowana większość sklepów już nieczynna, ale za to pusto, to mogłem bez tłumów pooglądać co tam w ogóle jest. Ostatni ludzie siedzieli w lokalach i żarli lub pili. Oblężenie, mimo zamykania było jeszcze przy KFC. Na szczęście najedzony i napity to mnie nie kusi, a zawsze w takiej chwili można pomyśleć o babci w studni. Ze złotych coś mnie tknęło i poszedłem do Blok baru. To na 5 piętrze nasz lokal branżowy. Kolejna branżowa speluna. Ani tam czysto, ani schludnie. Po raz kolejny pomyślałem:
- kiedy wyjdziemy z podziemi i będziemy normalnie w kraju funkcjonować.
  Lokal usytuowany w centrum, ale w budynku, w którym nikt nie mieszka, budynek, jak mi powiedziała obsługa, nawet ładny chłopaczek, w trackie sprzedaży. To jak się sprzeda, to lokalu już nie będzie. Przynajmniej ubikacje spełniały już jakiś wyższy standard, ale ta reszta odstraszająca. No tyle, że mają w budynku wolność, bo sąsiedzi, których nie ma, nie stękają, więc muzą można napierdalać. Poraziła mnie za to cena piwa, książece w butelce 10zł. Nie wiem czy to standard stolicy, czy tam taka cena. Ruch w lokalu mały, bo nd. Piwo długo piłem, chyba z godzinę, posiedziałem, porozglądałem się i poszedłem na Chmielną.   
    Jak nie symulator kolejowy, to włączył mi się popęd seksualny i w nocy, na filmikach opróżniłem zbiorniki. Kolega znów spał u laski to chata wolna, to też skorzystałem, a pobyt w lokalu branżowym trochę skłonił do działania. Się nie mogę doczekać spotkania ze 172.
   Tyle bo jadę w nowe tereny, dziś pod Muzeum Kolejnictwa, zobaczyć gdzie to, a w tyg już do środka wejdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz