Co to do cyca, jakiś falstart z zimą. Wczoraj jak się wyglebiałem było -3C, a rano jak wstałem wraz z 979, bowiem przygotowania do wyjazdu, to -5C. No przecież kogoś na górze pogięło.
Przygotowania do wyjazdu jak zwykle na ostatnią chwilę w tym przelewanie wina porzeczkowego. Nie robię wina, to od razu napiszę gwoli wyjaśnienia, na moc, jak by to większość robiła, ale na smak, wygląd, alko przy okazji. Dziś jak przelewałem porzeczkę i skosztowałem trochę z dna to wyszedł jakiś mocny masakrator. Aż się zdziwiłem, że takie mocne, ale będzie słabsze, bo teraz odparuje alko w baniaku, za to nabierze smaku przez nastepne 8 m-cy leżakowania. Na razie jeszcze w kuchni, ponieważ piwnica nie uszczelniona, a przez ten falstart z zimą nie będę znosił do piwnicy, po przyjeździe z wawki to zrobię. Wiśniowe też czeka na uszczelnienie piwnicy i zrobienie tam msc. na dwa baniaki.
Być może na razie jest to ostatnia notka pisana w takiej częstotliwości. Nie wiem jak tam u kolegi z netem, jak będzie to powstaną następne. Biorę laptopa, zawsze jak go nie będzie mogę iść gdzieś na strefę darmoneta i tam poczynić notkę. Myślę, że takie strefy mają, skoro w sąsiednich m-tach są to tym bardziej w stolicy powinny być do tego w ścisłym centrum. A tak przy okazji to jest jeszcze bar mleczny na Nowym Świecie?
Jak bym miał taką wydajność stale, jak w dniu wyjazdu, to jak pierdolę, aby by robota szła, ale to tylko niestety czasami tak jest. Kończę, bo jeszcze mi cug spierdoli. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz