czwartek, 18 sierpnia 2016

Czwartek #1049

  Markety w okłamywaniu nas czasami są, aż śmieszne. Otóż jeszcze wczoraj winogrona zielone w stonce były po 4,79zł (zresztą ta cena była w poprzedniej ulotce), a już dziś są w nowej ulotce po 5,49zł przecenione z (uwaga!) 6,89zł. Nic tylko trzeba rozwijać mózg w zapamiętywaniu cen, a najlepiej przeważnie kupować te same produkty wtedy ceny znamy dokładnie.
  Jak na gimnastyce po elektrowstrząsach jest mało ludzi, to Pani nadzorująca ćwiczenia nawet ma czas dla pacjentów. W tym tyg. jest tam luźniej, przeto po 13:10 jestem na sali z jeszcze tylko jedną osobą, to i obsługa ma czas na rozmowę i wytłumaczenie niuansów dochodzenia do zdrowia. Tylko, że to taki zbieg okoliczności, normalnie to sala pełna, jednocześnie ćwiczy ok. 6 osób.
   Z wolna przygotowuję się do zimy. Lata już raczej, w sensie temp. około 30C, nie będzie, a może być jak w ub. roku, że we wrześniu już ruszy centralne, które jeszcze w połowie maja, jak pamiętam, działało. W tym roku takie było zajebiste lato, że grilla nie robiłem ani razu. 979 chodził do brata na ogródek, przy okazji pomocy mu w czymś tam, to tam robili, ale jakoś specjalnie na stacji nie było robiony. To też symptom starzenia się ludzi, dostawania własnych mieszkań, kto by kilka lat temu pomyślał, że tak łatwo będzie z mieszkaniami, i przebywania w nich ciesząc się własnym dopiero co otrzymanym i wyremontowanym.
   Po za tym nie mogę się doczekać jutrzejszego symka. Ciągnie mnie do niego bardzo, się okaże ile czasu przy nim spędzę. Żeby znowu nie było tak, że tydz. z głowy, choć następny tyd. się zapełnia już do czwartku włacznie więc tak źle nie powinno być. Właśnie czy to źle spędzać tyle czasu przy grze? Młodzież to spędza przy niektórych grach prawie całe dnie i jakoś oprócz tego funkcjonują.
   Tyle, bo na elektrowstrząsy lezę.

środa, 17 sierpnia 2016

Środa #1048

Opóźniły się wpisy, ale to za sprawa elektrowstrząsów, a po za tym dziś nie wiem dlaczego skutecznie rozbudziłem sie o 02:30. Organizm przebudził się na siku, ale później w dość szybkim czasie był gotowy do działania nie wiedzieć po co. Nie umiałem dalej zasnąć, przeto ok. 04:00 wylazłem z łóżka. Starałem się być cicho, bowiem na grupie A również 979, a on rano odejście ze stacji 06:15 to nie chciałem go niepotrzebnie budzić, już wystarczy, że sam niepotrzebnie funkcjonowałem. Siadłem do kompa. Zeżarłem standardowe nocne danie, chleb, masło, miód, z jogurtem, poprzeglądałem strony kolejowe, forum kolejowe ISDR-a i po 1,5h wyglebiłem ponownie w łóżku. Nic nie pomogło, Ciepałem się w nim do dzwonka budzika 979. Dopiero jak odszedł ze stacji ostatnia deka ratunku w.k. z przywołanymi obrazami 181. Właśnie, co do jego osoby. Ostatnio od 975 dowiedziałem się, że wylądował we Francji na zbijaniu palet. Co za żenada. Współczuję mu, ale sytuację ma trudną. Nie chcę tu źle wróżyć, ale może być podobnie do 372, tyle że ten wylądował w wariatkowie, ale w PL i ma jakąś łączność z personelem szpitalnym. 181 to se mówić tam równie dobrze do ściany może. W zasadzie jest tam stracony, ponieważ, o ile były zjazdy mięśniaków do PL w sytuacjach dość dramatycznych jak choćby tu opisywana sprawa 230, to jednak oni mieli gdzie wrócić, a 181 nie ma. Rano myślałem, że mogłem mu przekazać, aby w razie czego na jakiś czas mógł zająć tor stacyjny, ale ambicja mięśniaków-skurwieli na pewne zachowania nie pozwala. Lepiej być gnojonym za granicą, jak pokazywać słabość w kraju. 181 spalił wszystkie dostępne mosty za sobą. U ojca nie zagrzeje msc., u matki w Niemczech był, ale ta mu dała 100 eur i powiedziała:
- bajo bongo młody.
  U kolegi mięśniaka-skurwiela, u którego mieszkał, też już nie pomieszka, bo ten dostał z laską mieszkanie i wyprowadzili się na swoje. Ostatnią deską mógł by być pobyt na stacji, ale... no właśnie. Chciałem mu nawet kiedyś powiedzieć, aby w dużych problemach stanął pod wjazdowym, ale co go widziałem z innymi to zgrywanie bohatera, kim on to nie jest. Ciąży na nim wychowanie w domu, w którym wszystko miał, nie musiał się troszczyć o organizowanie kasy, o sprawy bytowe, wszystko podobnie jak u 372 miał zapewnione. Podobnie jak 372 w związku z tym nisko zakończył edukacje. Podobnie jak 372 ambitne plany na przyszłość i miraż przyszłych pieniędzy, za niby szczególne swoje predyspozycje. Życie to zweryfikowało do poziomu zerowego. I z takim nic, pojechał za granicę napierdalać za niewolnika. W 50% obstawiam, że już go nigdy nie zobaczę, właśnie z powodu braku możliwości zakotwiczenia w wiosce. Może napiszę do niego na fb, z konta 979 lub kogoś innego, bo jak ma skończyć tam jak 230, to szkoda, ale przecież świata nie uratuję, a nawet w wiosce wszystkimi się nie zajmę. Ostatnio udało się jednemu koledze 172 wybić z głowy niewolnictwo za granicą. Chciał dokładnie przetrzeć tą samą ścieżkę co 230. To są takie nieogarniaki czasami, że aż strach.

wtorek, 16 sierpnia 2016

Wtorek #1047

W nowym tyg. po elektrowstrząsach na gimnastyce pojawiła się nowa Pani od ćwiczeń. Podobnie jak poprzedniczki zero wywiadu, co jest powodem urazu, jaki jest uraz, jakie ruchy są wykonywane jakie nie. Robimy takie ćwiczenia i tyle w temacie. Widać płacone mają za obecność i nadzór, a kwestie tego jak komuś pomóc, gdzieś tam w tle może majaczą. Trzeba przyzwyczaić się do naszej służby zdrowia.
   Po za tym, bardzo dobrze, że mnie w symku zbanowali, bowiem ruszyły prace domowe, czekające od tyg. w kolejce na realizację i nic. Teraz znaczna część tych pilnych została wykonana, nadto jest czas na następne. Oczywiście mózg myśli o powrocie, ale to dopiero w pt., bo tyle wolnego robimy. Wyłączyli nas na 3 dni, ale robimy 5, bo zima zbliża się nieuchronnie, a remont stoi jakby w miejscu. Ja nie symuluję, ale za to 979 nadal uwięziony jest w serialu japońskiego anime. Nie będę go na razie z tego wyrywał, zresztą jakoś godzi bytowanie z oglądaniem i jeszcze kontaktami ze znajomymi.
  Kilka dni temu był u mnie znajomy, który jest developerem. Opowiadał, jak w wiosce zrobiono lipny przetarg na dość sporą działkę zalesioną starodrzewem. Otóż działka jest w prostokącie. Z dwu boków tego prostokąta sykających się w jednym kącie są drogi asfaltowe. Ponieważ przetarg miał być pod określoną firmę królika od królika, to wpierw wydzielono przy drogach dwa wąskie pasy działki i w przetargu, o którym nie było info w BIP-ie, na stronie gminy wygrała firma królika od królika. Miało to na celu uniemożliwienie dostępu do zasadniczej działki, bo jak przeprowadzić media przez czyjąś działkę? Jak już firma królika od królika wygrała (nie miała z kim konkurować, bo nie było info) te dwa wąskie pasy, to na resztę działki ogłoszono już normalny przetarg. tzn. ukazał się na stronie gminy, w BIP-ie i można było startować. Oczywiście oprócz firmy królika od królika, reszta zrezygnowała, bo jak już pasy sprzedano, to kto się będzie w to bawił. Nadto ziemia poszła za niską kasę, gdzieś połowa normalnej ceny działki budowlanej w wiosce. Zakładam, że faktyczny koszt dla kupującego to było 2/3, a ta nadwyżka nad 1/2 to była koperta za zrobienie takich, a nie innych procedur przy sprzedaży ziemi. Kolega wskazywał jeszcze sytuację prawna wycinki takiego lasu. To był w zasadzie starodrzew, drzewa po ok. 100 lat. i po sprzedaży, znikły w 3 tygodnie. To nie jest tak prosto otrzymać zezwolenia na wycinkę takiego lasu, a tu pyk i gotowe. To są dopiero biznesy...

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Poniedziałek #1046

Nie, nie. Opóźnienie wpisu nie zrobiło się z powodu symka, bo zostałem w nim zbanowany na 3 dni, ale przerwę robimy sobie do pt. Jak to stwierdził 979 - wróciliśmy do świata żywych. I dobrze, bo zaległości zrobiły się spore i czas je nadrobić.
   Opóźnienie we wpisie zrobiło się, bowiem 971 pracuje dodatkowo na fusze w wiosce 972 ze swoimy pomocnikami. Pojechałem tam, bo dawno nie widziałem się z 971, nadto liczyłem na jego ładnego pomocnika na dachu i był. Był, do tego jeszcze w klacie wiec widoki przednie. Mało tego, był z nim jeszcze jako dodatkowy pomocnik młodszy brat. Choć jak powiedziałem 971, jakby oboje postanowili się oddać, to wybrałbym starszego, to młodszy jak najbardziej też by się nadał. Mięsniaki pracujące na dachach są ładnie opalone, nie taka opalenizna z nad wody, ale taka naturalna, równa wszędzie bo jednak na dachu nie leżą tylko napierdalając. Do tego widoki właśnie ich naprężających się mięśni, gdy dźwigają rolkę papy 30 kg. to nie do opisania. Musiałem się dobrze powstrzymywać, aby mi się organ nie powiększył, tym bardziej, że po tygodniu symka, który na tyle zajął mózg, że on jakby wyłączył popęd seksualny, a przynajmniej spłaszczył go znacznie, teraz kiedy wczoraj mnie zbanowali, odzywa się ponownie. Już rano dał o sobie znać, przypominając chwile zapasów ze 181 i gdyby nie spanie razem na grupie A z 979, to opróżniłbym zbiorniki. Tak, z pełnymi patrzałem na młodych mięśniaków, prawie skurwieli, a przynajmniej z dzielnicy skurwieli. Starszy z pomocników, który wcześniej kiedyś pokazywał swoje wdzięki (opisywałem to na blogu) wyżyłowany, szczupły, z niewielkim zarostem, opalony jak to w pracy na dachach, mega podniecający. Wszystko u niego doskonale widać - biceps, triceps, przedramię, mięśnia na barkach, do tego skóra pewnie dość gładka, co widać już z zewnątrz, no i ta opalenizna podkreślająca wygląd. Ach takiego mieć w łóżku.
   Wracając do symka, oczywiście przejąłem się tym banem, bo sprawa dyskusyjna, ale też zaraz się otrząsnąłem, a przynajmniej takie wrażenie chciałem na sobie zrobić, bo pracy na stacji pełno i dobrze, że ten ban, bo mam na dzieję nadrobić. Dziś już przymierzyłem wkłady szybowe zamówione na wprawienie do starych drzwi drewnianych wraz z 979, na szczęście pasują idealnie, bo ostatnio pisałem, że może być gorąco. Drzwi starych, ale drewno jest zdrowe, nadto, jak to drewno, jest znacznie cieplejsze niż okna plastikowe to po eksperymencie przeprowadzony kilka lat temu, kiedy właśnie do starej ramy włożyłem nowy wkład okazało się to dobrym rozwiązaniem, to w tym roku, 3 okna zostaną tak potraktowane włożeniem nowych wkładów.
   Wczoraj bylem z 972 u jego małych skurwieli. Te widzenia na sali to jakaś paranoja. Rodzicie totalnie nierozgarnięci, co widać po nich i ta ilość larwa nawalonych. Średnio ja u 972 to jest w granicach 4-ch. Ich dzieci skażone myśleniem rodziców z domu, bo za nim je odebrali to część nawyków rodziców już przyswoili. Tak też jest u najstarszego od 972. Jak coś nie działa to o ścianę tym. Nie ma dociekania czemu to nie działa, w nerwach rzut o ścianę, co ma niby rozwiązać sprawę. Efekt - oni w zasadzie nic nie mają, bo wszystko rozdupiają w błyskawicznym tempie. Najstarszy miał rower, to poskakał na nim, pokrzywił felgi i tyle z roweru. Pojeździł niecały tydzień i jest ok. Jeszcze się chwali, że felgi zrobił kwadratowe. Chciałem mu powiedzieć - i co z tego, skoro teraz nie masz na czym jeździć, ale u skurwieli jak pisałem wielokrotnie - jest, albo nie ma. Jest białe, albo czarne i tyle. Dziś jak przymierzałem z 979 wkłady szybowe to podobnie. Pytałem się o podkładkę pod ramę drzwi, aby przymierzyć szyby, czy jest jeszcze jedna gazeta potrzebna - nie. Ale nie uzasadnił dlaczego nie, po prostu - nie i chuj. Powiedziałem mu później, mogło by byc nie i chuj, jakbyś się nie mylił czasami, ale to następuje, wtedy jest ten "chuj", a ja się gimnastykuję.
   Zabieram się za zaległe pranie, a wczesniej to chyba zbiorniki opróżnię. Narka.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Niedziela #1045

  Byłem wczoraj z 972 u jego małych skurwieli. Może nie do końca takich małych bo najstarszy ma już prawie 15 lat. Na widzeniu był on i najmłodszy, dwa pozostałe na wyjazdach wakacyjnych. Jadąc do małych skurwieli patrzę, a 972 ma new telefon. Pytam się skąd ma telefon? Dostałem za 1zł. Od razu przypomniała mi się kwestia Kowalskiego w Pingwinach z Madagaskaru, w której mówi (też o coś tam chodziło za złotówkę)
- nie ma (tego) za złotówkę.
   Jak można mieć ponad 30 lat i jeszcze nabierać się oferty za złotówkę? Ale widać można. Takie osoby jak 972 to są dostarczyciele kasy do budżetu. Telefon za złotówkę w abo na 3 lata, miesięcznie 60 zyla czyli 2160. Biorąc pod uwagę, że ich (operatora) może to co mu dali czy, ledwo, 2000 min miesięcznie i ileś tam neta, może kosztować 20 zyla, to telefon wyjdzie za ok. 1400zł. Fajny interes. Na szczęście udało mu się z HBO zrezygnować, które miał dodatkowo w pakiecie TV.
   Niestety teraz tyle, bowiem 979 wieczorem zawiozłem na imprezkę (urodziny) do koleżanki na Ligotę i odbirełem go o 02:45. Następnie jeszcze podjechaliśmy do Pomarańczy do Katowic, gdzie wszedł w poszukiwaniu kolego z pracy, który tam niby miał być i był z 1,5h. W tym czasie chodziłem po torach kolejowych st. Katowice.
  Tyle bo 979 zaczyna łazić jeszcze zobaczy bloga. Narka.

sobota, 13 sierpnia 2016

Sobota #1044

   No cóż, na razie jeszcze nie umiem się oderwać od symka, ale szczyt na wykresie już chyba był, teraz lekko (no bardzo lekko) w dół.
   Nie wiem czy to pisałem, ale 826, który kiedyś pobił 372 w tym tyg. przekazał info, ze 372 wylądował na oddziale psychiatrycznym. Czy jakbym się cofnąć w czasie i powiedzieć mu to 5 lat temu to by uwierzył? Na pewno nie. On pełny pomysłów na życie, bezkrytycznie patrzący w przyszłość, pełen entuzjazmu. Dziś, - czy z tego wyjdzie jeszcze... Trudno wyrokować, środowisko, do którego wróci robi swoje i czasami nie majac nic do stracenia, warto się zastanowić nad zmianą otoczenia.
  Po za tym dziś po długiej przerwie będzie widzenie z małymi skurwielami od 972. Wyjazd zaplanowany, realizacja później.
  172 jak wszedł na stację i przewinął sie przez nią przez dwa dni, tak poszedł w obieg i do dziś nie wrócił. Jednak to jak jesteśmy wychowani, czy wyhodowani ciąży na dalszym życiu i zmienienie tego, co pisałem wyżej, czasami wymaga sporej odwagi. Ostatnio rozmawiałem z 373 nt. rozłączania się związków heteryckich. Aby do tego doszło przynajmniej jedna ze stron musi być zdeterminowana i jednocześnie kreatywna, bowiem musi umieć ułożyć sobie nowe życie. Jeżeli nie są spełnione te warunki, to związki, choć toksyczne, trwają dalej i nie ma wewnętrznych warunków do jego rozłączenia, a zewnętrzne nie działają. Przykłady to 971 i 972, którzy trwają w takich nieszczęśliwych związkach i pomimo, jak się patrzy z zewnątrz, fatalności tych związków one trwają dalej.
   371, który w nowej pracy zachłysnął się pierwszą wypłatą, drugą też, teraz jest już na początku rozłąki z firmą. Z tego co opowiada, to obecny szef, ma cechy wspólne z jego pierwszym szefem, z którym przepracował jakieś 5 lat. Podobnie się zachowuje jak tamten, wobec czego firma jest na równi pochyłej i jej koniec jest już widoczny. Ponieważ następne wypłaty nie były już tak dobre jak pierwsze, nadto były płacone ratalnie, to po ostnich spinach z szefem, dziś 371 jedzie na wiochę i tam będzie siedział do końca m-ca lub dłużej, jeżeli, jak powiedział, wypłata się nie znajdzie.
   To jest to co pisałem kilka razy. Dziś szefowie muszą wiedzieć, ze czasy niewolnictwa się skończyły. Pracownika trzeba odpowiednio wynagrodzić, co obecny szef pamiętał przez 2 m-ce, ale później zapomniał. Może stare nawyki dały znać. To co jest wyżej, trudno się zmienić mając ileś już lat. Nawyki pozostają, metody działania też. Przez to znikają dziś firmy, w których pracodawcy nie są w stanie przestawić się do nowych warunków rynku pracy, a ten, przynajmniej w okolicy, zmienia się dynamicznie. Jak kiedyś, zaczyna się robić, że pracownicy na stanowiskach fizycznych zaczynają, bo ich brakuje co raz więcej, lepiej zarabiać jak Ci po studiach na stanowiskach umysłowych. Już dziś kierowca sam. ciężarowego na starcie ma trójkę, a jeżdżący często mają 4-kę na rękę. 373 na busie wyciąga 2500zł/m-c.
  Kończę, bo za niedługo wyjazd do skurwieli.

piątek, 12 sierpnia 2016

Piątek #1043

 Przeginam, symek i ruch bieżący na stacji to już za dużo, bo nawet z wpisami na blogu robi się ciężko, co widać dziś. 
   Wczoraj na elektrowstrząsach po raz pierwszy pani rehabilitant zapytała się co jest przyczyną uszkodzenia barku Wow, w 4 dniu, delikatny wywiad co się stało. Jednak tylko coś takiego, nadal nie było zapytania jakie ruchu sprawiają trudność, kiedy boli, kiedy nie itp. Masówka jest tam zakorzeniona. Idąc na elektrowstrząsy chodzę traktami, którymi kiedyś częściej się przemieszczałem, ale teraz rzadko i oprócz mnie inni też Wobec tego ścieżki zaczynają zarastać. Szybko znalazłem odpowiedź. Większość przemieszcza się z domów do samochodów i nimi się przemieszcza, a nie kroczy pieszo przeto te najmniej uczęszczane zarastają i czasami trudno doszukać się starych ścieżek. 
  Ścieżki zarastają, natomiast przy blokach rosną parkingi. Trawniki przed nimi sukcesywnie są zastępowane parkingami. Teraz są, nie tak jak dawniej, bloki i trawniki, tylko bloki i parkingi. Też syndrom czasów. 
   172 po wyjściu poszedł w obieg, tradycyjnie w nim zaginął. Objawi się już po 4 nocach zarwanych i szczuplejszy o 2kg. Ten typ tak ma. No, cóż, wiem o tym. 
  Dobra, dziś tyle, bo w stacji już 371 i 826 to średnio mi się pisze. 

czwartek, 11 sierpnia 2016

Czwartek #1042

   Aż tu nagle pojawił się ma stacji 172. Zupełne zaskoczenie, bo miało to nastąpić 25-go, a tu przed czasem. Oczywiście zrobilśsmy flachę, jak było umówione.
   Skurwiele sa fajne. U nich nie ma odcieni szarości. Jest białe, albo czarne. Po flaszcze ze 172 byłem u 979 i tam mała larwa od 174, hodowana na skurwiela. Ja taki jestem przyjazny, ale reszta skurwieli już nie. Nagle przeniosę się do pornioli ruskich, ale w nich wykorzystuje się właśnie skurwieli. Tam nie ma, że boli. Ich można meczyć i rasowego skurwiela nie boli. Po półrocznej przerwie jak dosiadłem 172 to podobnie. Nie ma, że boli. 19-ka z katos, to ciągle stękała, że coś nie tak, za mocno, boli itp. Tu 172 męczyłem, a jednak żadnego stękania, boli, ale trzeba być twardym, bo jesteśmy z rasy skurwieli i jak okażemy słabość, to nie będziemy skurwielami. W porniolach ruskich jest podobnie. Tam napierdala się, jak widać skurwieli, a oni nie stękają. Są twardzi, jak zostali wyhodowani.
  Wieczorem po przechadzkach po wiosce przyszedł jeszcze 172 i mówi, że dziś chce zrobić następną flachę, bo z tego co robiliśmy to było mu za mało i liczył na więcej. Nie, no rozbrajają mnie lokalne skurwiele.
   Na elektrowstrząsach uczę się obsługiwać aparaturę i przypominam sobie jak to było z 3 lata temu. Oczywiście, nadal żadnej instrukcji obsługi nie otrzymałem, tylko, na początku - niech Pan sobie tu jeździ tą słuchawką - i tyle. Za to na gimnastyce, coś drgnęło. Pani w 3 dniu przemówiła do mnie i zainteresowała się jak wykonuję ćwiczenia, choć staram się sam je dokładnie wykonywać, ale fachowa porada jak najbardziej potrzebna. Trochę rehabilitacja dezorganizuje dzień, bowiem jest w środku, ale za to mogę zdążyć. Jakby było na 09:00 to byłby koszmar.
   Remont stoi, bo jakoś nie umiem się oderwać od symka, choć pierwsza fala już przeszła i jestem bardziej z nim obznajomiony, to lepiej sobie radzę.
  Lecę na elektrowstrząsy. Narka.

środa, 10 sierpnia 2016

Środa #1041

    Gram w nowego symka od 3 dni i wczoraj jak kładłem się spać trochę pomyślałem nad fenomenem tego rozwiązania. Popołudniu i wieczorem nie da się już tam wbić, bo - brak wolnych msc. przeto nie wylogowuję się z niego, aby być wieczorem.
   Grafika w symku jest jak z czasów pierwszej maszyny EU07-424, więc z przed jakiś 10 lat, ale to co przyciąga to połączenie dwu symków w jeden, co przy nawet tak niskiej grafie daje bardzo dobry efekt. Odbywa się to w czasie rzeczywistym, nadto za każdym poc. który przemieszcza się po scenerii stoi człowiek z drugiej strony kompa, na każdej nastawni prowadzącej ruch, również jest osoba sterująca ruchem kolejowym. Dzięki temu silnie oddziaływuje to na mózg, pozwalając się wczuć jeszcze bardziej w realność. Wszak jak trzymają mnie pod wjazdowym, dziś się pierwszy raz przejechałem składem po scenerii, aby zobaczyć inne stacje, i mam RJ, to ktoś za to odpowiada, jak ja coś namieszam na nastawni to też reszta to widzi, a jest ranking ogólny, a użytkownicy mogą dawać plusy i minusy, admini ostrzeżenia. Dziennie zdarzają się wykolejenia składów, mnie na szczęście jeszcze ani jedno się nie przytrafiło. Ponieważ początki są trudne to jestem pod kreską, ale nie przejmuje się. Uczę się z każdym dniem i idzie co raz lepiej.
   Wczoraj leząc na elektrowstrząsy rozmawiałem z byłym, obecnie emerytowanym zawiadowcą stacji o tym symku i powiedział, że nie chce się w to wciągać, bo jeszcze go wchłonie. Polemizowaliśmy nt. stanowisk, ale jak będę u niego, to pokaże mu obydwa, bo jeszcze w żaden nie grał.
   Wieczorem standard - ja przy symku, 979 przy anime. Mnie wciągnęło i jego wciągnęło. Stan jest dobry, bo nie kolidujemy zajęciami, on ma TV do dyspozycji, ja kompa, którego, trochę ze względu na czas realny symka, okupuję, a popo jakoś ok. 15:30 wszedł na stację 826 ze stanem nudzenia się. Włączył TV i jak każdy bez jakiś zainteresowań skakał po kanałach, aby na koniec stwierdzić - nic w tej TV nie ma.
   A do statystyki kolejnego dnia lata z dupy - dziś pada, a na termometrze w południe jest 13C. Super jak na tą porę roku. Na szczęście wczoraj przyjechały szyby do wstawienia, to w zimie, jak je wstawię, będzie cieplej. Może być problem, bo w dawnych czasach standaryzacja to było coś nieznanego i zmierzyłem szyby w drzwiach zastępczych, sądząc, że przynajmniej szyby są takie same, a okazało się, że i w szybach są różnice. Dziś postaram się z 979 przymierzyć wkłady do drzwi jak będą pasowały.
   Tyle, bo lecę na elektrowstrząsy.

wtorek, 9 sierpnia 2016

Wtorek #1040

    Przez nowy symek zacznę jeszcze zaniedbywać bloga. No ale tak wciąga, że to masakra, prawie jak bagno jak się w nim ruszać. Włączam już hamulce, aby za bardzo nie przesadzić, choć gdzie tu jest granica?
     Wczoraj pierwszy dzień rehabilitacji na bark. Nic się nie zmieniło od 2 czy 3 lat kiedy tam byłem ostatnio. Nikt nie pytał co dokładnie się stało, jakie ruchy wykonuję, jakich nie wykonuję, zero wywiadu na początku. Po prostu masówka i jak poprzednio - niech się Pan obsłuży sam, jak Pan potrafi, a widać potrafi Pan. Tu ma Pan urządzenie i proszę się nim masować (to z elektrowstrząsami). Żadnej instrukcji, jakie ruchy, w którym miejscu, gdzie boli i gdzie to leczenie jest potrzebne. Co do ćwiczeń dokładnie takie same ćwiczenia robię jak przy prawym barku, ale tamten miałem stłuczony od upadku na rowerze, lewy jest naderwany, czy raczej jakieś ścięgno lub coś takiego od dźwignięcia ciężkiego przedmiotu. Więc zupełnie inne urazy, a metoda leczenia ta sama. Służba zdrowia jest chyba jak komunikacja publiczna, która służy do wyciągania kasy z budżetu, a ludzie jeżdżą przy okazji. Tu podobnie. O efekt nikt się nie martwi, jak nie wyjdzie to nawet lepiej, bo pacjent wróci, a za nim kasa na niby leczenie. Jedyną różnicą z poprzednim okresem jest przypływ młodych samców nastoletnich w ilości ok. 1/4 ćwiczących. Czyżby młodzież była bardziej kontuzyjna? Może być, bo w ruchu są tylko przez część dnia, reszta przy telefonie, kompie, TV.
    Po za tym wieczorem tradycyjnie wszedł na stację 371, powód jak poprzednie i zajmował tor stacyjny do 02:30, o której mnie obudził, bo na jego bazę ma zjechać auto i musi tam być. Fajnie. Zasypiałem przez jakąś godzinę, bo mi się włączyły przemyślenia n.t. symka.
    To jest w ogóle fajne, bo się prawie zawiesiłem na symku, a 979 na japońskich anime. Okupuję kompa, on TV. Jakoś dajemy radę.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Poniedziałek #1039

    No i pojechałem nad wodę z 371. Na szczęście jak podjechaliśmy na warsztat, w którym mieszka 371 to zadzwonił 979, aby odebrać go z katos, co mnie ucieszyło, bowiem stękania 371 w większości przejął 979, który po imprezce akurat wracał i jeszcze trochę był pod wpływem. Pojechaliśmy na rogol, bo tam jezioro gurno przepływowe, czyli wszystkie olejki do opalania w nocy spływają i woda na następny dzień jest czysta. Po za tym lubię tam jeździć, bo lokalne mięśniaki są nader urodziwe i podobnie było wczoraj. Było na co popatrzeć, a to jest taki teren, gdzie od lat są dobre widoki. Jak zwykle nie miałem aparatu, ale mózg przez kilka dni będzie miał co odtwarzać. Najlepsze nadeszło na sam koniec, tuż przed naszymi kocami. Tatuś z rocznym lub półtorarocznym przyszłym małym skurwielem i dość obszerną rodzinką. On jakby z pornioli. Pięknie zbudowany, bez zarostu na klacie, brzuchu, z mięśniami z siłowni, bo takich to w pracy i genetycznie się nie ma. Lekki zarost na nogach. Średniego wzrostu już dobrze opalony. Jak przyszedł to ubrany był w koszulkę i krótkie spodenki jeansowe. Spojrzenie na przedramiona i biceps wskazywało na mięśniaka, zresztą pod koszulką dość obcisłą widać było dobrą figurę. Rozebrał się z koszulki i w tym momencie pomyśłałem - dobrze, że leżę na kocu, bo bym się przewrócił. Rozebranie ze spodenek jeansowych wiele już nie zmieniło, nogi też ładne. Co mnie zdziwiło, to na kąpielówki, ubrał tzw. bermudy. Po chuj to nie wiem. W ogóle nie wiem czemu nie przyszedł w nich od razu nad wodę, ale widać u samców też zaczynają królować kreacje. Patrząc na niego myślałem - nie nasz, ale przecież to, że tatuś w niczym nie przeszkadza, wszak 972, 971, 172, 174 to też są tatusiowie, a wiele robią, więc kolejny taki do kolekcji nie byłby zły, a w zasadzie byłby obecnie na pierwszym miejscu. Patrząc na niego chłonąłem każdy jego ruch. Napinające się mięśnie przy ruszaniu się powodowały blokowanie się wzrokiem na nim i dobrze musiałem się pilnować, aby co jakiś czas pokręcić głową to w lewo, to w prawo dla zmylenia przeciwnika i rodzinki. W czasie jego obserwacji, 979 zasnął na kocu, a 371 był w wodzie. Nie wiem jak wytrzymywał w tej piździawicy, ale tam nie wlazłem ani razu.
   Z nad wody zwinęliśmy się ok. 15:00 dość szybko, bowiem już po paru dalszych piwach 979 stwierdził, że chce mu się dupić i musi znaleźć sobie jakąś picz. Wtórował mu przy tym 371, którego też ogarnęła chcica. Wymyślili wyjazd do katos na Mariacką, gdzie niby rzeczone picz miały się przechadzać. Nie dojechaliśmy tam, bo jak już przejechaliśmy pętlę Słoneczną, to 979 stwierdził, że picz chodzą też w parku chorzowskim i tam pojedziemy. No spox. Skręciłem w prawo i do parku. Udało się znaleźć miejsce parkingowe, ale jak zwykle stękający 371 już mi podniósł ciśnienie, że im zagroziłem zostawieniem w aucie, a wrócę środkami masowego rażenia. Przejechaliśmy za 10zł elką z wesołego miasteczka do st. śląskiego, a wracaliśmy pieszo. Siedząc na jednej z ławeczek przechodziła akurat mama z dzieckiem w wózku, który prowadziła, najprawdopodobniej jej mama. Ona dość ładna, jakieś 25 lat, w czerwonych obcisłych spodniach podkreślających jej wdzięki. 979 normalnym tonem, mówi niby w powietrze:
- ach jak bym Ci te czerwone spodnie zerwał i załadował.
  Wtem, ona oddalona o jakieś 7 m od nas, odwraca się powoli idąc dalej i równie powoli pokazuje 979 fakarę. Ten moment omawiali przez najbliższe 10min, śmiejąc się z tego. 979 będzie miał co opowiadać innym skurwielom. W sumie szukanie lasek się skończyło, bo zadzwoniła laska do 979, że chce się z nim spotkać i pogadać. Dla mnie to wybawienie, bo zjazd na stację macierzystą.
    Na niej przez niedługi czas spokój, bowiem wpierw wszedł 826, któremu się nadal nudzi, a 45min po nim 834 z podobnym stanem.
   Idąc spać, oczywiście "przed oczami" miałem mięśniaka z nad wody, rano po przebudzeniu też, ale nic z tym nie zrobiłem, bowiem na stacji na grupie A w torach 979 i 371, który aż dziś nie wszedł na grupę C i mnie nie budził. Jednak przy jego wyglądzie długo pozostanie w pamięci, podobnie jak mięśniaki z Krakowa Prokocimia, które tu opisywałem. Też ich obrazy mózg nadal przetrzymuje.
   Czasu tradycyjnie mam tyle, że nie udało się dłużej pograć w new symka, bo wpierw nie było miejsc, a następnie jak już były, to reszta wyłączyła się w efekcie jeździł jeden skład tzn. wyjeżdżał ze stacji i AI wstawiało go na tor ponownie wiodący do stacji. W ten sposób osiągnąłem 01:00 i wyglebiłem. Dziś chętnie bym pograł, ale znowu pełno obowiązków, więc nie wiem jak będzie. Jaj przewidywał 979 symek mnie wciągnie, bo interakcja z innymi użytkownikami to zupełnie inny stan jak granie z AI, choć sytuacje też potrafią być bardzo ciekawe.
   Tyle, bo czas niedługo wyjść na rehabilitację. Dwa tyg. chodzenia.

niedziela, 7 sierpnia 2016

NIedziela #1038

   To jest jakiś dramat ze mną. Wczoraj siedziałem łącznie 12 przy symulatorze, tzn. odchodziłem od niego jak nie było ruchu, ale tyle mi to zajęło. Przylazł też wieczorem, bo mu się nudzi, 371, a dziś obudził mnie o 08;00, bo on chce nad wodę. To nic, że rano było 14C na termometrze, w chwili wyjazdu jest 17C, ale on chce nad wodę i jak małe dziecko ujada, stęka i w sumie wyciągnął mnie, bo jestem mało asertywny do cyca no i tacy ludzi jak ja mają przewalone. Notka więc bardzo skrócona, bo on polazł po zapas piw, bo u nich rekreacja, to jest 8-pak i woda i tyle im starczy, a i jeszcze jakaś salmonella miejscowa do żarcia. Dramat, ale co zrobić. Za to na moje wyjazdy kolejowe to nikt nie chce jechać, ale jak oni potrzebują to zaraz mam jechać.
  A symek kolejowy bardzo fajny i, jak widać, wciągający. Jednak granie z prawdziwymi graczami, a nie AI jest w innych relacjach i inaczej oddziaływuje, pozytywnie. Nie żałuję czasu spędzonego przy, a teraz zwijam się, bo za chwilę będzie 371 i zaś będzie ujadać, że jeszcze nie gotowy, choć miałem być.
  Może wieczorem jeszcze coś dopiszę, jak będą warunki techniczno-ruchowe na stacji. Narka.

sobota, 6 sierpnia 2016

Sobota #1037

  Wczoraj przypadkowo natrafiłem na symka kolejowego, tym razem interaktywnego. Tzn. jest to pomiędzy ludźmi, a nie pojedyńczo z AI. Jak zwykle wciąga, jak zwykle pożera czas, jak zwykle miast robić coś innego jestem uwięziony przy kompie i notkę też płodzę tak późno.
   Wczoraj wybitny brak kierowców. Pracowałem z 626 przy drzwiach balkonowych, do których w pn. przyjadą new szyby, a tu tel. do 626, że potrzebny kurs do Monachium, po innych kierowców. Zgodził się. W czasie kiedy on rozmawiał o wyjeździe dzwoni 840, że trzeba przewieźć jego ciężarówkę po naprawie z wioski 972 do Katowic, a w chwilę po tej rozmowie zadzwonił 972, że jego auto po 2 miesięcznej wymianie szyby, można odebrać. Na szczęście wszystkie wyjazdy udało się połączyć prawie w jeden. Czyli autem od 979 pojechałem do mechanika w drodze zabierając 972. 979 wrócił sam. Z 972 i jego żoną do jego wioski, a tam już czekała ciężarówka do przewiezienia do katos. Renówka midlum kupiona niedawno przez 840 nawet nawet, siedzenie mocno bujało góra dół, ale to z powodu różnicy wagowej między mną, a 840. Po za tym jeździło się fajnie. Dawno czegoś dużego nie prowadziłem, choć przejechałbym się jeszcze większym. Elektronika już w aucie, krótki lewarek, jak w osobówce, wspomaganie do kierownicy, która bardzo lekko się obracała. Jedynym mankamentem była konstrukcja dźwigienki kierunkowskazu, na której łącznie jest obrotowy włącznik świateł mijania i postojowych. Chcąc czasami włączyć kierunkowskaz trzy razy podczas jazdy obrócił mi się włącznik świateł zmieniając je na pozycyjne. To jakieś niedopracowanie konstrukcyjne.
   Oprócz tego wieczorem na stację wszedł 371 po kupione na allegro buty i pozostał już do rana. Przed nim na stację wszedł 826, któremu nadal się nudzi, też pozostał na stacji, a ok. 04:20 wszedł po imprezkach 979.

piątek, 5 sierpnia 2016

Piątek #1036

    Przylazł wczoraj 626, ale jak to bywa na stacji nie była ona pusta. Jeszcze przed wejściem 626 pod wjazdowym stanął 826, bo nie pracuje i nudzi mu się, co zresztą nie jest dziwne, bo zainteresowań żadnych. Sam 626 też był 50 min później, choć jak się komunikowałem o 14:20, to przekazał, że będzie o 15:10, z czego zrobiła się 16:00, nadto jakoś po 16:00 weszła na stację dziurawiec, ponoć była wczoraj, ale mnie nie było. Poszła jednak do pracy i jeszcze widziała się przed wyjściem z 979.      Do wstawienia nowych szyb do drzwi balkonowych należało je wyciągnąć z garażu. Z powodu zagracenia go do max. ekwilibrystycznie należało je wyciągnąć. Do pomocy oprócz 626 zawołałem 826, bowiem wyciągnięcie ich we dwoje było nierealne.  Jaki on był koślawy przy tym wyciąganiu to aż strach i cud, że trwale się nie uszkodził, bo niosąc drzwi, poobijał się nimi i tylko słyszałem:
- qrwa, qrwa jebane drzwi...
  Tak się zastanawiałem, jeżeli na budowlance, na której pracował też był taki koślawy, to nie dziw, że już tam nie pracuje. To do jakiej pracy on się w ogóle nadaje? Budowlanka, czyli praca na dolnych stanowiskach dla tych nie ogarniętych też mu odpadła. Nic z 626 nie zrobiłem, bo nie było jak. W trakcie pobytu na stacji 826, wszedł 834, który też stracił pracę i mu się nudzi, a na stacji zawsze coś się dzieje to tu lgną jak muchy na lep.
   626 uwolniłem od prac ok. 19:00, bo jechał jeszcze gdzieś z kolegą odebrać auto, to nie chciałem przeciągać.
    Zadzwonił dziś 673, że nie ma członka do ekipy na wyjazd w góry. Niestety termin 16, 17, 18 sierpnia   mam rehabilitację to odpada, a szkoda, bo 673 zawsze był w czołówce mięśniaków, z którymi bym coś chętnie zrobił, a tam pewnie się będzie lało, to i łatwiej, bo jak pisałem wielokrotnie, alko naszym przyjacielem (branżowców). Mało tego, będzie tam też jego młodszy brat, równie ładny jak on. Taka okazja, ale co zrobić, zdrowie trza postawić wyżej, nad bieżące przyjemności, choć nigdy nie wiadomo, co z takich bieżących przyjemności wyniknie w dalszej perspektywie - przykład 172. Ten, co gdzieś na blogu opisywałem, jak się dobierałem do niego po alko to powiedział (co do dziś pamiętam) wprost:
- nie dobieraj się do mnie jak jestem napierdolony, bo dostaje agresora i Ci kiedyś przyjebie.
  Oczywiście po tym zdaniu odsunęło mnie od niego, na bezpieczną odległość, ale jak wiemy następna sytuacja ruchowa, odpowiednie przełożenie wajch, jego rekcja na akcję i poszło. Dlatego nigdy nie należy z góry przekreślać tego co może być.
  Dziś tyle, bo jakoś późno wstałem, bowiem w nocy oprócz 979 jeszcze nocował 371 i oboje rano k/06:40 wyszli do pracy, a mnie wzięło dalej na spanie.
  Krócej trochę, ale zajęć sporo, a przez długie spanie godziny, w których mogę coś zrobić odpadły.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Czwartek #1035

   Przypomniał mi się tytuł filmu: "Ja Cię kocham, a ty śpisz" i zderzyłem go z tym - ja cię męczę, a ty chcesz jeszcze więcej. Nie wiem jak to jest, ale męczę te mięśniaki, a one jakby nic na to i chcą się spotykać dalej. W sumie dla mnie lepiej, Wymęczyłem wczoraj 972, ale to dlatego, że u niego machnąłem jeszcze dwa piwa i za nim doszło, do krótkotrwałej chwili wlk. przyjemności on musiał się trochę namęczyć, choć nie wiem czy określenie "trochę", jest tu zasadne. Nawet nie myślę, co będzie się działo ze 172 jak wejdzie na stację 25-go.
   Z zaległych spraw do dziurawiec samoczynnie oddalił się w pt. do pracy i już nie powrócił. Odpadła moja rozmowa z nią, że już za długo stoi na torze stacyjnym i wypadało by go zwolnić lub rozmowa 979 z nią na ten sam temat. W ogóle nie wiem czy 979 z nią coś więcej zrobił, ale dwie ostatnie noce to już stękał, że się nie wysypiał. Przecież na grupie A pozostawiłem mu tor wolny, bowiem przetoczyłem się na grupę C, aby mieli grupę A dla siebie, a nie z widzem na torze obok, to mu powiedziałem:
- przecież nie musisz z nią spać, jest tor wolny po mnie.
  Odpowiedział, że zastanowi się.
  Nie musiał, bowiem dziurawiec już nie wróciła na kolejną noc. 18 lat to przygarnął ją ktoś inny, zresztą ślinił się na jej widok 371 i jak przylazł przedwczoraj to się o nią intensywnie wypytywał.
  Wino też się robi, w terminach, jak to u mnie, mniej więcej dodaję kolejne partie cukru i wody, ale na razie fermentacja przebiega,  jak dla mnie, prawidłowo, tzn, dość intensywnie trwa. Dziś ostatni raz będzie dodawany cukier w roztworze wodnym do wiśni, a kolejny do czerwonej porzeczki.
  Dziś ma wejść na stację 626. Dawno o nim nie było, ale doskonale pamiętam, jak w pewną noc sylwestrową (opisywałem to na blogu) dobierałem się do niego i jak mu organ stał, tak, że mało spodenek nie przedziurawił. Na moje głaskania początkowo nie reagował, a jak zacząłem poszerzać teren działania to odsunął się, ale podobną scenę miałem w wojsku jak do mnie się jeden, zresztą ładny i do dziś tego żałuję, dobierał i też wtedy się odsunąłem. Był na weekend coś załatwić z 979 i wtedy jakoś tak dość sporo go podotykałem. Zresztą on robi wrażenie trochę zmanierowanego. Aby sprawdzić jak jest faktycznie, postanowiłem go wciągnąć w niekończący się remont na stacji. Ma być dziś o 15:00, co wczoraj potwierdził, a przed wczoraj ustaliłem z nim. Ponieważ muszę przygotować front robót, aby się nie zanudził, to dziś tyle, bowiem zaległości we wszystkim są ogromne. Z drugiej strony "jedźmy - nikt nie woła".
   I jeszcze jedno. Przed weekendem 825 zaproponował wyjazd do Nowego Sącza na takie mini wczasy. Miałem się zastanowić do pn., ale w pn. objazdy pociągami, to nie dałem znać. Zadzwonił wczoraj i w toku rozmowy zrezygnowaliśmy z wyjazdu. Nie jestem jakoś do niego przekonany, w końcu za remont się muszę zabrać, bo stacja działa jak Płaszów w czasie ŚDM, czyli na tyle na ile ma możliwości, najmniejsza usterka czegoś może spowodować jej paraliż, więc odblokowanie grup przyjazdowo-odjazdowych, uruchomienie infrastruktury towarzyszącej do obsługi składów konieczne.

środa, 3 sierpnia 2016

Środa #1034

  Późno notka, ale była 19-ka z katos. Jest bardzo podobny do 973, choć brakuje mu trochę do rasy skurwielów, to jednak wygląd jest zbliżony, przeto ostatnimi razy za szybko dochodziłem. Postanowiłem więc dziś trochę go pomęczyć i przed jego przyjazdem łyknąłem kilka kieliszków żółądkowej gorzkiej miętowej kupionej wczoraj w stonce, klasycznej pomarańczowej nie było. To łyknięcie kilku kieliszków dało efekt. Męczyłem go prawie godzinę, na końcówce już miał dość. W klasycznych pozycjach kiedy leżał na łóżku w poprzek niego, czyli dupa zwisała mu po za nie z rękami przywiązanymi do bocznej listwy, następnie położyłem go na pufach z rękami do tyłu przywiązanymi do sztangi, po pozycje, kiedy był na czworakach, z nakolannikami, aby go kolana nie bolały. Te ostatnie pozycje to już z wykorzystaniem wody z mydłem. Jemu było lepiej, bo nie ciągnąłem mu tak skóry, a ślizgałem się na nim z brzucha na klatę. Raz nawet pod szyję i nie umiałem wyhamować, bo ślisko i prawie przed samą głową się zatrzymałem, a że było z góry, bo z klaty w kierunku szyi to ledwo się zatrzymałem. Wciągnąć z powrotem na klatę musiałem chwytając się stołu, bo jedyna stabilna rzecz, której jak się chwycić to nie wywróci się. Doszedłem ślizgając się na jego plecach na wodzie i mydle, trzymając się za jego umięśnioną szyję. Na koniec, ponieważ jednak go namoczyłem to wleźliśmy do wanny, w której jeszcze mogłem się nacieszyć przez następną godzinę, w trakcie której robiłem mu masaż. To chyba moja mocna strona, bo zdecydowana większość to lubi.
  No to tyle teraz, bo 972 dzwonił, aby go jednak przelecieć dziś, no to jadę, a dopiero zlazłem z 19-ki. Narka.

wtorek, 2 sierpnia 2016

Wtorek #1033

    Wiem, że jeszcze poprzedniego wyjazdu nie ukończyłem z opisywaniem, a już jestem po kolejnym. Wstawanie o 04:55 jakoś przeszło, ale byłem dość mocno niedospany, bowiem pizza, którą zeżarłem wraz z 979 w nocy się tak dziwnie trawiła, że czułem jak leżałem jakby cofała się do gardła i je obficie drażniła (kupiliśmy meksykańską dość ostrą). Efekt - położyłem się dość wcześnie, ale zasnąłem dopiero ok. 00:30. Rano procedury skrócone, bez jedzenia i bez odchudzania. to drugie zrobiłem na wieczór poprzedniego dnia, to powinienem przeżyć cały dzień. Wyszedłem niby planowo, a do tram musiałem dobiec. Poranny jogging to dopiero był początek, o czym miałem przekonać się za jakieś 3h. Tram do dworca. W kato w kasie pani z KŚ, nie mamy takiej oferty jak pytałem się o bilet jednodniowy za 20zł na ŚDM, musi Pan kupić u konduktora. Na peronie przyjechała z Rzeszowa Głównego potrójna EN57, takie to jeździły w latach 80-ych, później już co raz rzadziej, teraz tylko z powodu okazyjnych imprez. Jeszcze chyba z 7 lat temu jeździła potrójna na 07:40 do Gliwic kiedy wiozła na uczelnię. Przy peronie robi wrażenie.
  

Rozłożyłem się w wagonie silnikowym, na ostatnim siedzeniu w nim, nad wózkami z silnikami trakcyjnymi, aby słyszeć ich pracę. W jednostce prawie pusto, co zresztą przewidywałem. Do kraka mało kto będzie jechał, wszyscy zainteresowani już tam są. Z kato jednostka odjechała planowo. Zmiana czoła trwała jakieś 12 min o odejście o 06:58. EN57-1779 jeździła chyba nawet kiedyś na Górnym Śląsku, po modernizacji wnętrza, siedzenia wyściełane materiałem, a między pierwszymi (od końca) a drugimi drzwiami niegdysiejszy przedział klasy pierwszej, gdzie wstawiono siedzenia "lotnicze" tzn. pojedyńcze dla każdego pasażera. Poniżej jak wyglądał przedział.
 Co ciekawe utrzymały się w nim jeszcze oryginalne półki na bagaże - aluminiowe, bowiem dość szybko złomiarze je odkręcali na torach postojowych i zastąpiono je w wielu metalowymi blachami w otworami.
  Takie półki w EN57 to już rzadkość.
Konduktor delegowany z Olsztyna do pracy w krk jak powiedziałem jaki bilet chcę, powiedział, że pierwszy raz taki sprzedaje, choć to ostatni dzień kursowania specjalnych poc. W końcu ofertę znalazł i za 20zł bilet wydał. W ostatniej jednostce łącznie do Szczakowej jechało ok. 8 osób. W takich warunkach wygodnie się podróżowało. Poniżej poc. 43306 na podejściu do Mysłowic.
A poniżej już na wyjściu ze stacji Mysłowice na szlak do Jęzora, zmodernizowany jakieś 2 lata temu, dzięki czemu szlakowa tam to ok. 100km/h.
  W samym Jęzorze, jeszcze chyba z dwa lata temu były rozjazdy z grupy towarowej, po których jechało się 15km/h, bo tak się rozpadały. Tam dopiero były wrażenia z jazdy po nich, Jednostki skakały tam, jak prawie nigdzie więcej.
  Do Jaworzna Szczakowej tor po remoncie to się dość szybko jechało, nawet nie było po co łba za okno wystawiać. W Szczakowej pierwszy symptom dobrej informacji pasażerskiej. Przy krawędzi peronowej, przy której staliśmy był wyświetlony poc. do Kołobrzegu, a nasz był wyświetlony przy drugiej.
 Ta grupka na peronie nie do nas, nasz skład nadal prawie pusty ruszył dalej. Teraz już wolniej, bo niby tory stare, ale to temat na osobną notkę. Na wyjeździe z Trzebinii jeszcze trochę pokołysało na głowicy rozjazdowej, trochę poskakaliśmy po stykach przedrozjazdowych i krzyżownicach. Do Krakowa Głównego przyjechaliśmy planowo. Dla mnie jeszcze tylko jedna stacja - Płaszów i przejście dość szybkie na Bonarkę, bowiem  z powodu imprezki z papą, rozlała się ona nawet na tory kolejowe i wyłączono prąd w sieci, aby wiernych imprezujących na torach jeszcze prąd nie zabił. Mieliśmy odjechać o 09:15, ale odjechaliśmy o 09:18. Daleko nie ujechaliśmy, bo zatrzymał nas semafor odstępowy "11".
 Po zatrzymaniu składu mechanik ruszył z prędkością do 20km/h (przepisowo), ale przejechaliśmy jakieś 400m, bowiem przed nami stał skład na moście nad Wisłą do Wieliczki Rynek, a pod wjazdem do Płaszowa inny poc. Byliśmy trzeci w kolejce, a mnie się czas kurczył. Na radiu kolejowym słyszałem tylko, jak lok. od Głównego miał jechać na Płaszówa, a dyżurna do niego:
-,ale Płaszów nie bierze, nie wyślę tam Pana, po za tym teraz się zatkało.
    Z kolei z Płaszowa dyżurny do jakiegoś składu:
- ale niech Pan już jedzie, bo blokuje Pan całą średnicę.
  Wiedziałem już, że coś się namieszało i się zatkało. Po kilku minutach za nami podjechał pośpieszny do Przemyśla i też ustawił się w kolejce. Od Płaszowa po torze lewym, przejechały 3 poc. Małe szanse widziałem już na zdążenie do Bonarki na 10:00. W końcu ruszyliśmy, podciągnęła Wieliczka, my za nią. Jeszcze potrzymali nas 3min pod wjazdowym do Płaszowa i wjechaliśmy w perony o 09:46. Wybiegłem z peronu, przed dworzec i Dworcową w stronę dawnego obozu niemieckiego na Bonarce. Przebiegłbym skrzyżo na czerwonym, ale wszystkie obstawione niebieskimi. W połowie dawnego terenu obozu niemieckiego myślałem, że wypluję płuca. Byłem już prawie cały mokry, ale pocieszałem się, że może 33345 też będzie na starcie opóźniony. Z ruchem fizycznym ostatnio kiepsko, ze względu na defekty ruchowe, to się wzbraniam z ćwiczeniami, ale plan na ich ponownie wdrożenie jest. Nawet już za terenem obozu podjechałem jeden przystanek autobusem (mogłem dwa), bo nie znałem terenu. Na dworcu Kr. Bonarka byłem 10:06, poc. już nie było. Prawie cały mokry, przed informatorami z PR usiłowałem ukryć wkurwienie jakie mnie ogarnęło, nawet PKP poczekaj, kurwa, popierdolimy, przyszło mi do głowy. Z powrotem podjechałem już 2 przystanki autobusem i poszedłem z ciśnieniem podniesionym ponownie na dw. Kr. Płaszów. Nie śpiesząc się dotarłem ok. 10:40. Dworzec zawalony młodymi pielgrzymami, a pod tablicą odjazdów siedział zagraniczny mięśniak, taki ładny, że patrzenie na jego twarz, nogi ręce, powodowało u mnie uspokajanie się. Patrzałem na niego i jednocześnie usiłowałem trzeźwo myśleć, bowiem awaryjnie należało ułożyć nowy plan. Wybrałem jeden z najbliższych poc. do Nowego Sącza i też po jakiś 30min postoju tam, poc. ten wracał do kraka, akurat przed odjazdem mojego powrotnego do Katowic. Spr., z którego peronu i polazłem na drugi. Wyszedłem z przejścia podziemnego, a na ławeczce z kolegą i koleżanką, siedział następny mięśniak, w koszulce na ramiączkach, krótkich spodenkach, ponownie myślałem, że zemdleje. Ponieważ obok niego było wolne, to zająłem to miejsce. Tym razem byli to nasi. Przez chwilę obserwowałem go, ale poszedłem na tablicę spisać dokładny bieg poc. aby w razie jakiegoś opóźnienia móc wiedzieć jakie ono jest. Na torze 6 przy peronie drugim skąd miał odjechać poc. 33053 stała inna jednostka, nowa kilku letnia, ale na samym końcu peronu pod semaforem w stronę Prokocimia. Nikt do nie j nie wsiadał, nikt nie wysiadał. Ponieważ na ŚDM przeważnie składy były stare nie brałem jej pod uwagę, z powodu właśnie miejsca stania i nowości. Spisałem dokładny RJ, siadłem koło mięśniaka i przyglądałem mu się. 33053 miał planowo odjechać o 11:02, była już 11:05, a jego nie było, nie było też żadnej zapowiedzi odnośnie tego poc. Po chwili słyszę na radiu kolejowym, dyżurny z Płaszowa:
- 33053 jest Pan gotów
- tak, nawet głosiłem wcześniej, że tak.
- dobrze to świecę.
  Popatrzałem w stronę nowej jednostki stojącej przy krawędzi peronowej, z której miał odjechać 33053, na końcu toru sygnał S1 zmienił się na sygnał S10, drzwi się zamknęły i skład odjechał. No teraz qrwa mi się podniosło ciśnienie. Myślałem jak oni tu qrwa działają. gdzie podstawiają te jednostki, gdzie oznaczenia na nich (Faktycznie poc., szczególnie ŚDM miały często inne oznaczenia na wyświetlaczach, a gdzie indziej jechały i to, z tego co zauważyłem było powszechne. Mogło to wynikać z ich łączenia i sterowników niekompatybilnych do wyświetlaczy. Dlatego stosowano tablice kierunkowe) i czemu ta co stała pod semaforem wyjazdowym była nieoznakowana, i czemu wreszcie stała tak daleko? Kolejny plan chuj strzelił, a czas płynął, ja dalej w Płaszowie zawalonym pielgrzymami, na szczęście młodymi. Podjechała opóźniona jednostka Nowy Sącz - Katowice. Pomyślałem, zjebali mi dzień to jadę do domu, ale podwójna jednostka EN57 miała uchylne okna (kilka jednostek przerobiono na wersje z takimi oknami - beznadzieja) to nici z wychylania się za okno. Zaś qrwa nie tak. Kręciłem się na peronie nie wiedząc co zrobić, mięśniak z ze znajomymi wsiadł do jednostki do Katowic. Skład miał już 10 w plecy, ale nie podawali na wyjazdowym. Jeszcze myślałem nad innymi rozwiązaniami, a tu w 12 minucie na wyjazdowym ukazał się zezwalający, konduktorzy zagwizdali to wskoczyłem do jednostki i jechałem na Główny intensywnie myśląc co robić? Mięśniak zgubił mi się w jednostce, bo tak myślałem - jeżeli nie widoki za oknem, to przynajmniej na siedzeniu przed lub wokół. Druga wersja, przejść się na Rynek do kraka, ale - nie, bo przecież nie to było istotą wyjazdu. Wysiadłem na Głównym bez koncepcji i nadal zastanawiałem się co dalej.
   Opiszę resztę jutro, bo muszę jednak zająć się porządkami i bieżącymi zajęciami na własnej stacji.

niedziela, 31 lipca 2016

Niedziela #1032

   No i decyzja podjęta. Jutro za dwie dyszki jedziemy poc. do Zakopanego i z powrotem. Czyli Zakopane osiągamy za 10zł. Raj na ziemi takie ceny. W związku z tym jutro notki nie będzie, bowiem w kato muszę być o 06:50 to dla mnie jakiś horror z wstawaniem, ale adrenalina napłynie, bo cały dzień znów w pociągu i to do tego stare poczciwe EN57 do tego jeszcze w kierunkach do kraka z kato i do kraka z zakopca powinny być puste. Trochę gorzej będzie logistycznie, bowiem to pn. to rano nie dostanę chleba, gdzieś w drodzę bedę musiał kupić lub spytać się w którym sklepie w wiosce rano mają chleb. Resztę, jakieś serki topione, pomidory, słodycze, picie - herbata w 2 l butelce po coli wezmę ze sobą.
   Tego nie opisałem, ale jak jechałem za darmo poc. 28-go lipca, to w przeddzień zadzwonił 374. Przy okazji rozmowy i jego koncepcji wyjazdu do Świnoujścia, powiedziałem o darmowych kolejach i moim zaplanowanym RJ. Ponieważ prace kończył o 12:30 to przekazałem, że może się dołączyć do obiegu na Żywiec z kato o 13:33. To zaczął wymyślać, że nie, bo:
- mam popo biegać z kolegą
- ale biegać możesz np. pojutrze, a poc. za darmo codziennie nie robią
- nie, bo już się z nim umówiłem
- no tak, za tydz. znowu będą poc. za darmo to wtedy się wybierzesz.
  Skończyłem namawiać, bo po co. Szkoda czasu i gadania. Już to kiedyś pisałem, to jego zainteresowania koleją są wyssane z palca, albo ograniczają się tylko do załadowania się do przedziału z 6 pakiem piwa i łyknięcia ich we w miarę szybkim tempie. Słabią mnie Ci ludzie. Mało tego w czasie rozmowy nawija jeszcze o tyg. urlopie w sierpniu, ale nie bierze go, bo nie ma gdzie jechać i generalnie w domu mu się nudzi, to nie będzie go brał, bo w pracy się nie nudzi. Jakimż wybawieniem są pracodawcy dla ludzi jak 374, 972, 371 itd. Co oni by robili, gdyby ktoś nie zorganizował im czasu wolnego nawet pracą? Zanudzili by się na śmierć, nawet w dzisiejszych czasach kiedy rozrywek wokół jest sporo i można wybierać pomiędzy.
  Wczoraj jechałem przez wioskę i na przystanku stał kolega. Może i bym się nie zatrzymał i nie zagadał, gdyby nie obecność na nim dwu innych mięśniaków, a następnie podjechało jeszcze dwu, z czego jeden był tak przejebany, że nie mogłem oderwać oczu. Oczywiście w koszulce na ramiączkach, ładnie opalony. Kolega widział, że przeciągle się patrzę na tego mięśniaka, ale przecież wie, to co się będę czaił. No nogi mi się uginały. Ale to nie wioskowe mięśniaki, jakieś przyjezdne, ale upiększyli przystanek.
   Po za tym większość dnia okupował stację 826 z nudzącym się, bo właśnie jest na urlopie 834. Trochę się opalałem, a oni w budynku stacyjnym siedzieli, nawet reszta czyli 979, 897 i kolega z Belgii, który stał przed, dziwili się, że siedzą w środku skoro jest taka znośna pogoda. Właśnie, znowu mam pecha. Dziś jeszcze ma być w miarę ciepło, ale od popo ma padać deszcz, a jutro jak jadę zaś ma być ok. 20C. Co za skurwiałe lato tego roku.
   Jeszcze z zaległych rzeczy dokończę poprzedni objazd kolejowy, bo jutrzejszy to nie wiem kiedy skończę.
   Z Ligoty do Żywca w jednostce trochę ludzi, a oprócz mięśniaków-sportowców na siedzeniu na ukos na przeciw matka z może 4 letnim synem. Ona przez większość trasy, czyli jakieś 2h, zapatrzona w komórkę, na której opanowywała jakąś grę. Tak ją pochłaniała, że synem zajmowała się trochę z przymusu i niechętnie odrywała się od komórki. Na drogę jako jedzenie wzięli papierową torbę z mac donaldsa z burgerami. On mimo swoich 4 lat z już widoczną sporą nadwagą. Patrząc na niego zastanawiałem się czy jakby była możliwość to zamieniłbym się życiem. On na starcie, ja już przed metą, ale patrząc na niego, matkę, jego nadwagę, to stwierdziłem - nie, qrwa taki gruby nie chcę być.
  W Żywcu maszynista, który chyba spał w jednostce uruchomił ją na 10 min przed odjazdem, nawet próby hamulca nie zrobiono, nadrobił hamowaniem zaraz po starcie, a następnie po przejechaniu 300 m następnym kontrolnym. Stojąc przed drzwiami, choć nie było dużo pasażerów stała matka z dzieckiem i ryła się tak pod drzwi jakby miało braknąć msc. siedzących, a ludzi było mało. Postanowiłem się też ryć, dla rozrywki. W pewnym momencie niby do syna, a jednak do mnie powiedziała
- nie ma obawy, jest tyle ludzi, że miejsc starczy dla każdego.
 Pomyślałem fajnie, tylko czemu mimo tego stwierdzenia nadal ryje się pod drzwi na zasadzie - ja pierwsza wchodzę. W końcu wlazła pierwsza.
  O klimie już pisałem, marzłem do samych kato, a mało tego w kato miałem się niby przesiąść na inny poc. na Gliwice, a okazało się, że to ta sama jednostka jedzie, bo tak jest wyobiegowana. Zdenerwowałem się, bo kolejne minuty marznięcia do cyca. No nic, po przyjeździe do wioski jeszcze do lekarza, z nim wdałem się w dyskusję, bo wymknęło mi się, że nie chcę być królikiem doświadczalnym, na co lekarz się oburzył. Przyczyną było przepisanie przez niego leku, którego głównym działaniem jest obniżenie ciśnienia, a mam już i tak niskie, więc go nie zeżarłem. Po tym sformułowaniu o króliku, powiedział nawet, że mogą teraz (lekarze) dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Załagodziłem spór, trochę się wycofując, a on też, jak zobaczył, bo podawałem nr telefonu, że piszę piórem podobnie jak on. Mało kto już używa dziś pióra do pisania. Choć to moje to jest za 3zł, właśnie w teren, ale jednak pióro. Mając chwilę wolnego po wizycie, nie miałbym jej jakby nie dyskusja, bo zdążyłbym na środki masowego rażenia i dotarł na stację na wcześniejszy poc., a tak polazłem na stację po bluzę, bo jak znowu będę w jakiejś jednostce gdzie tak zimno to się przyda. Dotarłem na peron 10min przed odjazdem mojego poc. Podjeżdża, patrzę, a to zaś ta jednostka z klima ustawioną na klub morsów na poc. 40636. No szlag mnie trafił, ale co zrobić. Po 3 przystankach bluzę już założyłem.
   Za Myszkowem, na przystanku Myszków Nowa Wieś jednostka się zepsuła, a przynajmniej nastąpiły drugie objawy. Pierwsze to był reset w czasie jazdy już za stacją Myszków. Nie miałem radia kolejowego, to też nie wiedziałem co dzieje, ale z rozmowy maszynisty i konduktorki wywnioskowałem, że sprężarka. Postaliśmy jakieś 10min, kompresor podpompował i ruszyliśmy. Jednak hamowanie jest realizowane przez sterowanie wypuszczaniem powietrza z przewodu głównego, dalej realizowne jest (chyba) hydraulicznie. (piszę chyba, bo do końca tej hydrauliki nie jeestem pewien, musiałbym doczytać) Po wypuszczeniu powietrza, znowu go brakło. W Masłońskie Natalin, staliśmy już jakieś 15min, ale ruszyliśmy. Dojechaliśmy do Poraja i tu koniec jazdy dla 40636, bo wiem dalsza jazda już nie mogła być realizowana. Jednostka zdupiła się na amen. W Poraju byliśmy na 21:53, czyli już 35min w plecy. Z Poraja miała nas zabrać inna jednostka jadąca do Częstochowy - poc. 40638, jednak też opóźniona. W Poraju miała być 21:59 na odejściu, a odeszła o 22:14, ale na szczęście był to klasyczny EN57. Z powrotem z Częstochowy, okazało się po rozmowie z kierowniczką poc. który się zepsuł, miała lecieć ta sama jednostka - klub morsów, z tą samą obsługą konduktorską. Pomyślałem, jak to dobrze, że się zdupiła będzie cieplej. Do Cz-wy 40638 przyszedł o 22:31 czyli 16 min opóźniony. Przy tym samym peronie stała jednostka do Katowic też klasyk EN57, przynajmniej nie zamarznę i jakieś wrażenia z jazdy będą. Do Częstochowy jak jechałem 40638 to siedziałem na wózku i na niektórych odcinkach pojawiły się tradycyjne dla EN57 rzuty pionowe i boczne, wreszcie znowu czułem, że jadę poc. 40638 w Cz-wie zmieniał czoło i jako 44047 zjeżdżał do Łaz z planowym odjazdem o 22:44. Po próbie hamulca zespolonego, wypełnieniu papierów ruszyliśmy o 22:34 z 48 minutowym opóźnieniem, jako ostatni poc. do Katowic. Teraz do pracy przystąpili dyspozytorzy. Zdefektowana jednostka stała na torze nr 2 szlaku Myszków - Poraj, przy czym perony stacji Poraj są jakby jeszcze na szlaku przeto krzyżowanie może nastąpić za peronami w kierunku Częstochowy. Z Myszkowa o 22:47 planowo odjechał 40640 więc zajął nam szlak. W Poraju 40640 planowo 22:59, a my stanęlismy pod wyjazdowym w Poraju o 22:53. Dyspozytorzy zarządzili, że od Myszkowa przepuszczą jeszcze 45250 (Ka-ce - Hel) z odejściem o 23:02 i jak dla mnie to był bład. Poc. w tym dniu był opóźniony ok. 5min i nie wjechał planowo na szlak Myszków -Poraj tylko z takim opóźnieniem, a po zwolnieniu szlaku przez 40640 mogli nas wpuścić tym bardziej, że to ostatni poc, do Katowic, nadto zwiększając opóźnienie do prawie 1,5h wybić można z planu maszynistę lub drużynę konduktorską, bowiem nadgodziny mogą, przy krótkich przejściach, uniemożliwić im podjęcie pracy w/g grafika. Natomiast pośpiechy, co pisałem kiedyś mają postoje dłuższe i w miarę luźny RJ, więc opóźnienie może łatwiej nadrobić jak osobówka. 45250 miał w Radomsku 6min postoju, a Gdyni Głównej 35min (przybycie o 07:10, odejście o 07:45). Puszczenie nas i zjeżdżającego do Łaz 40047 zwiększyło by opóźnienie pośpiecha do 15 min, a jeżeli tylko nas, to do 12min, czyli dołożylibyśmy mu min. 7min, Tak, on zajął szlak, a 44013, czyli my, zwiększyliśmy opóźnienie do 77min. W Dąbrowie Górniczej mieliśmy 84min, a w kato na przybyciu 81min. Na szczęście o 01:44 miałem nockę do wioski, to udało się, bo w najgorszym wypadku czekałby mnie marsz 1,5h na stację macierzystą.

sobota, 30 lipca 2016

Sobota #1031

   Znowu mi się wczoraj włączyło opróżnianie zbiorników i poszło 6x. Faktycznie mam nasrane w głowie, ale teraz przez kilka dni będzie spokój. Ostatni raz opróżniałem je, jak już 979 spał na grupie A, no i ja tez na grupie A przy kompie.
   Dzisiejszy wyjazd do Zakopanego za 20 zł może by i wyszedł, gdyby nie start poc. do Zakopanego z okazji papy ze Swoszowic, więc musiałbym się przemieścić w zasadzie po terenie zamkniętym jakieś 5km w 40 min, aby z Płaszowa przedostać się na Swoszowice, Reszta obiegu domknęła by się. No chyba, że jeszcze w pn. się wybiorę, co nie jest takie do końca niedorzeczne.
   Wracając do objazdu kolejowego, to za Orzeszem przestało padać i tak już było do Bohumina. Tor przez większość trasy zmodernizowany szlakowa na prostych odcinkach w granicach 100km/h, na łukach wiadomo - mniej. W drodze mijałem prawie wymarłą stację Wodzisław Śląski. O jej znaczeniu kiedyś może świadczyć ilość torów głównych dodatkowych.
  Równia stacyjna pusta, ani jednego wagonu, oprócz widocznej w tle ciężkiej drezyny kolejowej WM15. Nawet kiedyś do stacji wbiegały trzy tory od strony Olzy, pewnie jeden to był wyciągowy, po nich zostały tylko słupy tarcz manewrowych i ślady na ziemi.
  Podobnie na małej stacyjce Olza, na które wyremontowano tor przy torze głównym dodatkowym przy peronie pierwszym, przy którym nic się nie zatrzymuje. Czasami zastanawia wywalanie kasy na peron, tor infrastrukturę towarzyszącą i to wszystko od początku jest martwe.
Zdjęcie nie pokazuje w całości peronu przy budynku stacyjnym, ale nie udało mi się zrobić następnego. Sama stacyjka podobnie jak Wodzisław Śląski tory główne dodatkowe nieużywane od dłuższego czasu, nawet semafory wyjazdowe wygaszone.


  Za to w Bohuminie nadal stoją, bo nie wiem czy wszystkie komory są używane, semafory sześciokomorowe, które u nas w kraju są już rzadkością, ale nieliczne jeszcze działają.
  W Bohuminie postój 10min, dla zmiany czoła poc. i wykonania próby namulca zespolonego. Jednostka przyjęta na tor zakończony kozłem oporowym. Nawet były skomunikowania, bo w czasie 10min nadjechały 2 inne poc. pasażerskie.
   Z powrotem, było znacznie puściej w jednostce. Niewiele ludzi się dosiadało, choć w Wodzisławiu wsiadły 4 młode mięśniaki, jeden z piękną twarzą, ale byli w środkom członie. Widziałem ich wychylających się przez okna, bowiem też prawie cały czas miałem głowę za oknem dla podziwiania infrastruktury kolejowej. W Orzeszu postój 6 min dla zwolnienia szlaku przez poc. od Mikołowa to sfociłem tory stacyjne.
  U góry widok w stronę Mikołowa, u dołu widok w stronę Rybnika.

   Do Katowic Ligoty poc. przyjechał planowo, tu 10min na przesiadkę na poc. do Żywca. Tym razem podstawiono EN57, ale po modernizacji, nadto było więcej ludzi w poc., a jak ruszył z Ligoty to przy podg. Mąkołowiec zaczęło już padać, to nie mogłem wystawić głowy za okno, przeto musiałem się skupić na widoku w poc. A w nim na siedzeniu na przeciw, ale po drugiej stronie jednostki, dwa mięśniaki, sportowcy. Jeden w krótkich spodenkach i wygolonych nogach, choć zarost na rękach miał, na twarzy też. Znaczy się sport kontuzyjny dla nóg i faktycznie miał je posiniaczone, może piłkarz, ale aż tak bardzo nóg nie miał rozwiniętych, kolarz też średnio. Nie wiem co tam można by jeszcze zaliczyć. Ten co mi się bardziej podobał wysiadł w Pszczynie, następny w B.B. To już trasa bardziej uczęszczana to też od Pszczyny jednostka zaczęła sie napełniać. W Czechowicach Dz. postój pod wjazdem 5min, widocznie brak krawędzi peronowej lub sprawnego toru, bo po wyjeździe poc. na kato dopiero nas wzięto. Od B.B. już ludzie stali między siedzeniami. Do Żywca trochę się wyluzowało, ale poc. jechał dalej do Zwardonia to reszta mknęła dalej. W Żywcu planowo to udało się jeszcze uchwycić jednostkę na torze głównym zasadniczym.
  To nowe dziadostwo, które stoi po prawej to poc. do kato uruchamiany w Żywcu. Piszę tak, bowiem klimy w tych poc. to..., aż szkoda pisać. Nastawiona chyba na 18C, a ponieważ ta jednostka była wyobiegowania do Glwic i ponownie do Częstochowy przeto spędziłem w tej zmarzlinie 4h i dzięki temu mam kaszel i podwyższony katar. Rozumiem klimę jak jest 33C i więcej, ale jak na placu jest 27C to na chuj klima do 18C? Ludzie wsiadali i:
- jak tu zimno.
 A ci co wysiadali to na placu się rozbierali z bluz lub innych cieplejszych ubrań, które zakładali, aby nie zamarznąć.
  Dokończę później, bo teraz nieoczekiwany wyjazd, a później to znowu jakieś zajęcia.

piątek, 29 lipca 2016

Piątek #1030

   Nie, na wrócił stan, w którym brak czasu to zaczyna być norma, a jeszcze tyle do zrobienia do cyca!
   Dziś termin w biurze pracy - przenosimy się do profilu trzeciego. Właśnie czytam pytania, właściwe odpowiedzi, aby się do niego dostać. Kiedyś obawiałem się, że zechcą ten profil zlikwidować, dlatego celowałem w profil drugi, a ludzi z trzeciego wyciepnąć z urzędów, ale są w nim matki z dziećmi, to jakoś nie wierzę, aby takie posunięcie zrobili. Internet to dziś super narzędzie, tylko trzeba umiejętnie z niego korzystać i mam nadzieję, że dziś po raz kolejny się przyda.
   Objazd kolejowy wczoraj, to jest to czego okresowo mi trzeba. Na początek stare EN57-1537 do Bohumina przez Ka-ce Ligotę, Mikołów, Rybnik, Wodzisław Śl.
  To jest to czego potrzebuję, starej jednostki, krzywych torów, na klasycznym torze stykowym, małej ilości ludzi w poc. i najważniejsze, możliwości wystawienia łba na zewnątrz poc. w okularach przeciwsłonecznych, aby nie zaliczyć czegoś do oka. Wczoraj komunikacja kolejowa za darmo to trochę ludzi się przewijało korzystając z tego w tym ja. Pisałem wczoraj o rozkomunikowaniu poc. z tym z Gliwic, w którym mogli by być na przesiadkę i zgadza się. Do Mikołowa poc. z żadnym na jednotorówce się nie mijał, Dopiero w Mikołowie czekał 6 min na poc. z przeciwnego kierunku. Można by było więc wypuścić go z kato te 6min później, aby na mijankę dojechał i zebrał ludzi z Gliwic, tym bardziej, że o 09:44, czyli 6min przed nim odjeżdża poc. do Zwardonia również przez Ka-ce Ligotę, ale jak pisałem, kolej służy do wyprowadzania kasy, podobnie jak inne działy gospodarki narodowej, a nie do wożenia ludzi, oni tam są niejako przy okazji. Poniżej poc. do Zwardonia z 09:44. 
    Po odjeździe z kato zaczęło padać niewiele, ale na tyle, że już przed Mikołowem Jamną musiałem głowę schować do wagonu, aby nie moknąć. Przestało padać gdzieś k/Orzesza. To mogłem wystawić już głowę i aparat foto. 
   Klasyczna dawna nastawnia, tym razem kopalniania.
    Te kopalniane opierają się remontom i zmianom wyglądu zewnętrznego. Zasadniczo do zdjęć pogoda była dobra, bez słońca, które wymusza ustawianie się z aparatem, a z poc. takiej możliwości nie ma, to też prawie wszystkie wyszły. 
    Znowu notka niedokończona, ale dziurawiec na grupie A się zaktywizował, nadto muszę zamknąć posterunek dla ruchu poc. i odejść z niego do biura pracy, to postaram się dopisać coś jeszcze dziś, a jeżeli nie, to ukaże się w jutrzejszej notce. Jeszcze na zakończenie, nie ma to jak dobre opóźnienie, dwa poc. opóźnione po 300min:
  Z Częstochowy na starcie 300m. Ciekawe czego brakło?
  I z Gdynii łapiący w trasie: 
 musi być w dwu oknach, bo w jednym się nie zmieściło
    Biuro pracy załatwione, ale w drodze spotkałem złomiarza, który mi się podoba, nadto był sam. Oczywiście zjechałem na drugą stronę ulicy i zagadałem kusząc go złomem, po który może przyjść. Już pisałem o tym wielokrotnie, jakby tak ktoś wymyślił wyłącznik popędu seksualnego to ja chętnie skorzystam, a tak to mam nasrane w głowie i nie mogę się doczekać 172 na stacji, a mało tego zawsze jakieś "świeże mięsko" mile widziane. Po za tym co zrobić, jak widuję go na wiosce w klacie, a jak to złomiarz, zero tłuszczu, bo się nie obżera za bardzo, mało tego tego żarcia zawsze brakuje, a praca fizyczna - zbieranie złomu wykonana być musi, przeto mięśnie doskonale widoczne, dziennie ćwiczone, 100% natura, żadna tam siłownia, używki i inne bzdety. 
    Za to jesteśmy szczęśliwym posiadaczem trzeciego profilu w biurze pracy. Pani zadawała pytania, które wcześniej przeczytałem na necie, zresztą powiedziałem jej to, że się przygotowałem na rozmowę i pytania wcześniej przeczytałem. Opowiedziałem jej także o wczorajszych podróżach kolejami regionalnymi i pogadaliśmy o innych sprawach. Zawsze miło się rozmawia, może dlatego ma do mnie taki dobry stosunek. Inna sprawa - po wyluzowaniu rynku pracy, znaczna część ludzi bardziej ogarniętych ją już ma, to pozostali Ci mniej dorozwinięci i Ci co z przyczyn zdrowotnych lub innych nie mogą iść. 
   Się zastanawiam nad jutrzejszym wyjazdem za 20 zł poc., ale na stacji jest tyle pracy, że nie wiem, tym bardziej po wczorajszych jazdach tak średnio mnie ciągnie. Zdaję sobie sprawę, że to też jedyna taka okazja, więcej nie będzie i to jest dylemat.