wtorek, 7 kwietnia 2020

Wtorek #1663

   No to się pomału zaczyna kryzys u ludzi, którzy tracą pracę. Na razie jest to tylko utrata pracy, bo jeszcze jakieś finanse są, ale niewielkie, za to za m-c będzie już mini dramat, jeżeli to jeszcze miesiąc potrwa.
   Staje też budowlanka. 840 dopiero co założył firmę i robi jako podwykonawca na budowie domków, które teraz przestały się sprzedawać, po tym jak banki przestały dawać. 840 z kolegą robią dachy, więc jeszcze mają kilka domków do zrobienia, ale z następnych murarzy, głównie Ukraińców już wysłali do domów, wiec kolejnych dachów nie będzie, a tu dopiero co załatwiła się dotacja z Urzędu pracy w wysokości 21 tysi. W tej sytuacji, w ogóle bym tej dotacji nie brał, bo czy on się rok utrzyma na rynku?
   My na szczęście możemy spać spokojnie, a dzięki moim działaniom i 979, choć u niego trochę krócej, bowiem już się pojawiają problemy przez jakiś czas przeżyjemy. Od pn. on na półetat i tylko podstawa, czyli minimalna krajowa.
   Dziś jedziemy do 824. Pewnie to ostatni wyjazd nim zaraza się rozwlecze również w wiosce. W końcu ktoś ją tu kiedyś przywlecze, wszak ludzie do pracy jeżdżą normalnie, więc spotykają się w miastach z innymi.
   W nd. byłem u 972. Standard w relacjach rodzinnych. Żona chce go pozwać o alimenty, bowiem nic nie płaci na nią, tak twierdzi, a z nim na osobności nie rozmawiałem, bo była ona i najstarszy skurwiel, który teraz ma złoty okres, bowiem nie można wychodzić i cały dzień gra w gry, w tym Call of Duty. 972 już kiedyś mi mówił, że się wqrwia z tego powodu, bo go musi utrzymywać go w domu, a on nic nie robi. Mimowolnie na relacje rodziców młody patrzy i pewnie część z nich przeniesie na swoje poletko domowe. Na szczęście myślę, że 979 przejął ode mnie te dobre nawyki, które w życiu mu się przysłużą.
   Zbieram się do 824, u którego z pamięcią coraz gorzej.
  
  Sem wyjazdowy K10 2/m w stacji Chorzów Stary. Tej roślinności już nie ma. Kolej jak zaczęła siec, to poleciały nawet starodrzewy przy torach, choć mogli je jakoś zostawić.
  Przy okazji, co kiedyś pisałem, uważam, że za suszę odpowiada właśnie masowa wycinka lasów, roślinności. Wczoraj widziałem film z przekopu mierzei wiślanej. Już pomijam fakt, że hydrolodzy stwierdzili, że przekopanie nie będzie miało znaczenia dla ekosystemu, jak dobrze wiemy, z lekcji fizyki w podstawówce, że będzie miało, to znowu pod piły trafiła cała połać lasów. Tylko po to, by do Elbląga wpływały statki.
   Nie ma na świecie spójnych działań dot. przyrody i sami ją niszczymy, oprócz tego że mini zaraza nas teraz niszczy w niewielkiej ilości. Do 500 000 ludzi, które położyła świńska grypa w 2009, jeszcze nam bardzo daleko.
    Tyle, do następnego.

sobota, 4 kwietnia 2020

Sobota #1662

   W dobie zarazy, jeszcze nie takiej jak w 2009 roku, co raz bardziej nas ograniczają. Niby dobrze, dbają o nas, ale z drugiej strony szkoda, że tylko po wzrostach gospodarczych. Jak była recesja 2009 to olali nas całkowicie i pozwolono na świecie kopnąć w kalendarz ponad 500 000 ludzi. Ktoś ich wtedy za te zaniechania rozliczył?
   A teraz? Pęd do koryta jest niezaburzony, byle tylko zostać na tych stołkach. Aż mi się robi, dlatego może się przełamię i polezę na Biedronia głosować. I nie chodzi tu o to co mówi, ale o to, podobnie jak było kiedyś ze Stanem Tymińskim, ktoś jeszcze pamięta?, że jest spoza układu i to jest najważniejsze. Wypierdolić ich stamtąd z hukiem, ale... Mało realne, bo nasze społeczeństwo...
   Przejdźmy do komunikacji miejskiej. Nowe tramwaje solarisy, które jeżdżą po aglo górnośląskiej, były tak skonstruowane, by dużo ludzi się szybko wymieniało, to też mają mało msc. siedzących. Jakiś mądry, oczywiście tam na górze, gdzie teraz stamtąd radośnie kształcą naszą młodzież liczbami parzystymi i średnicą, wymyślił, że w pojazdach może być liczba osób, jak połowa msc. siedzących. Tak najprościej, najłatwiej, bo po co się zagłębiać w to jakie typy, jakie modele jeżdżą i jak to zrobić sprawniej. No tak, należało by znać średnicę lub podstawy matematyki (w tym msc. chciałem owe filmy tu dać, ale TVPiS już je usunęła z yt, w końcu na coś te 2 mld dostali), ale jak się nie zna, to może połowa wyjdzie. (jeszcze wtrącę, bo nie mogę się powstrzymać. W/g pani w TVP jak mnożymy liczbę ujemną przez dodatnią, to wynik ZAWSZE jest dodatni. Czyli w/g niej -5x2=10. Brawo! i tak uczą w TVPiS) No i wyszło, że tramwaj pojemnościowy, 30 metrowy, może zabrać tylko 14 pasażerów, a krótsze 2x105Na biorą ich 20. W tym długim wychodzi, bo to też już obliczono 5,36m2 na osobę. Fajnie, tylko to nie wszystko. Co pisałem już kiedyś (dane z ub. roku) km jazdy tram u nas kosztuje 30zł niezależnie od zarazy. Czyli teraz tram jeżdżą puste, a kasę trza bulić. I jak myślicie kto to zabuli? My, my! A jak nie zabulimy, to po tym wszystkim oni nam zmniejszą ilość kursów, bo kasa musi się zgadzać. Mało tego, na niektórych liniach miast pojedynczych 105Na jeżdżą podwójne, by tram nie wiózł tylko 5 osób, więc to jest 2x30zł za km, co łatwo obliczyć równa się (nie mogę się powstrzymać - szesnaście to w TVPiS było działanie 11+4 i pani obok "szesnaście") 60zł. To jest tylko jeden dział, a teraz należy brać pod uwagę brak wpływów miast z gastronomii i innych działów, które państwo zatrzymało, co w takim np. Krakowie, może położyć budżet miasta.
   Na razie o kasie się głośno nie mówi, ale wyjdzie to nam bokiem, bowiem, o ile nie zatrzymali świata w 2009 w czasie świńskiej grypy, bo zdawali sobie sprawę, że po kryzysie 2008 już byśmy się długo nie podnieśli, to teraz po wzrostach powinniśmy mieć rezerwy finansowe. No właśnie, powinniśmy, ale czy my mamy?
   Rozdawnictwo państwa, rozdawnictwo województw, rozdawnictwo samorządów i kto na jakim poziomie ma nadwyżki, duże rezerwy finansowe?
   Oczywiście przeżyjemy, tzn. tu na stacji na pewno, bo my rezerwę to se uzbieraliśmy, więc mnie to tam, ale ci co tracą pracę i żyli jak nasze wzorowe państwo...
   979 też się martwi, bo u niego w firmie od pn już półetat, na szczęście przy mnie przeżyje to jest spokojniejszy, ale z kasą za 2 m-ce może być krucho u niego. Kolegę, ten który miał wraz z żoną 10 tysi na m-c (kiedyś o nim pisałem) też traci pracę, wypowiedzenie już ma, ale przy jego wydatkach, zejść z poziomu, to będzie trudno.
   A drezyny na kopalni by przeżyły. Najwyżej by jeździli po jednej osobie na drezynie, ale by mogli, a tak te gupie chuje to zaorały i teraz nie mają kasy, którą by mogli mieć.
   Tyle na dziś, a jeszcze zdjęcie.
  Zdjęcie na stacji Ruda Czarny Las, najprawdopodobniej zrobione z Tm (tarczy manewrowej). Widok na nastawnię RCL (po lewej) zburzoną. Tych drzew po lewej też nie ma, bo jak weszła maszyna, to zaorała wszystko. Torów, też nie ma. To jakby się ktoś wybierał na wybory, to warto pamiętać, że oni nas mają w dupie, totalnie w dupie.
   Nie wiem ile trzeba obejrzeć filmów by dojść do takich wniosków, a ostatnia frekwencja w wyborach mnie zszokowała. Ale co zrobić. Naród ma taką władzę na jaką zasługuje.
   Dobra, nie wqrwiam się. Narka.

poniedziałek, 30 marca 2020

Poniedziałek #1661

   Jednak wioskowe mięśniaki przydają się nie tylko mięśniami, ale też znajomościami. Od 230 mamy netflixa, a dwa dni temu, 979, zorganizował od laski z Katowic, HBO GO i teraz mamy full pakiet na stacji, za który oczywiście nie płacimy. Oczywiście mamy tez bieżące HBO 1, 2, 3. Tak przy okazji, to fajny film na netflixie widziałem - "Pralnia" z Meryl Streep w roli głównej.
   Oglądamy więc marwella, mangi, bo to w pierwszej kolejności dla 979. Niby moglibyśmy w ciągu dnia coś przycinać, ale bieżące zajęcia na stacji jakoś z tym kolidują. Nadto problemy z zasypianiem. Dziś zasnąłem dopiero ok. 03:00, choć godz. wcześniej spałem, ale się przebudziłem. 979 oglądał TV i też z tym spaniem nie najlepiej. Tzn. oglądał jeszcze mangę, ale jak sie przebudziłem i skończył się odcinek, to przełączył na błąda 007, bo akurat leciał na 1-ce.
   Po za tym ruch w czasie zarazy na stacji jak dawniej. Okresowo jest wiyncyj składów jak zakłada to min. zdrowia, ale co zrobić...
   Przychodzi też 172 więc w czasie zarazy nie mamy co narzekać. Niby do 11 kwietnia ma być stan zagrożenia, ale coś mi się widzi, że w związku z nagłym przyrostem, to się wydłuży do maja. Na razie znowu zimno, teraz na placu 1C, ale za 4 dni będzie z powrotem ciepło, to ludzi wyjdą, bo generalnie już słyszę od drużyn trakcyjnych, ze mają siedzenia w mieszkaniach dość. My też byliśmy w sobotę, bo ostatni dzień ciepła, na rowerze po okolicach. Świetny wyjazd, trochę pochodziłem po stacjach Ch-ów M-to oraz Ch-ów Stary. Na tej drugiej to w torach byłem jakieś 30 min. Dawno tyle nie chodziłem po torach, a dyżurny chyba oglądał jakiś film, bo kompletnie nie zwracał na mnie uwagi, mimo, że lazłem po torach głównych zasadniczych.
  Skoro o Ch-wie Starym to zdjęcie z paru lat stacji.
   Na pierwszym planie powtarzacz do semafora wyjazdowego J. Po prawej tej zieleni już nie ma, kosiarze wykosili wszystko, a było tak fajnie zielono. Zdjęcie ok. 2010.
   Tyle, to narka.
   

środa, 25 marca 2020

Środa #1660

   Zaraza trochę inaczej. Będzie trochę dziwna notka, ale z pn/wt nie mogłem zasnąć i intensywnie myślałem o zarazie pod kątem finansowym, ale nie nas, tzn. tych na dole, tylko ich, tych ns górze finansjery.
    Trza się cofnąć do historii, ale nie tej z XV, czy XVI w, tylko tej bliższej początku tego stulecia. Pamiętacie WTC (11-09)? No pewnie, że tak. A pamiętacie co się stało na giełdzie nowojorskiej 9 i 10 września? No pewnie, że nie. Jak już ten kurz i pył po wieżach opadł to się okazało, że w tych dniach zostały sprzedane duże wolumeny akcji różnych firm, z tego co pamiętam, to jeden lotniczej też. Do czego zmierzam? Ktoś wiedział i to jest najważniejsza dla obecnej zarazy informacja.
   Przechodzimy prawię dekadę później, jest 2009 rok i co wtedy było w PL? Też zaraza tym razem świńskiej grypy AH1N1. Pewnie myślicie co to ma wspólnego z obecną zarazą? Ano dużo, czy b. dużo. Otóż ile ludzi mogło się u nas w PL zarazić tą świńską grypą. 5 tysi, 10 tysi, 20 tysi. Chwila, dziś mamy 900 zarażonych i zatrzymaliśmy 1/5 kraju, a to wtedy miało by być 20 tysi i ja nie pamiętam, by kraj zatrzymano. Jeździłem do pacy na kolej, pociągiem który był pełny ludzi, zestawiony z 5 bohunów i trudno było do niego wejść z rowerem. No i tak se pewnie myślicie - nie, to niemożliwe by było 20 tysi zarażonych w kraju i wszystko funkcjonowało normalnie, bary, restauracje, komunikacja miejska, turystyka itp. To się teraz zdziwicie. Było w 2009 roku 133 970 zarażonych, a z powodu tej grypy kopnęły w kalendarz 182 osoby. Teraz se myślicie, że ściemniam - nie. Dane są na wikipedii, można se sprawdzić. Jeszcze jedna dana z wikipedii - średnia dziennej zapadalności 43,91/100 000 mieszkańców. (oczywiście to tylko u nas w kraju) Szacuje się, bowiem WHO nie obligowało państwa do rejestracji przypadków, że łącznie na świecie padło 500-600 tysi ludzi.
   Pewnie się zastanawiacie - jak to możliwe, że kraj nie stanął, Europa też i wszystko funkcjonowało normalnie, a nas nie pozamykano w domach skoro kopnęły w kalendarz 182 osoby, a teraz tylko 10. Przecież jakby dziś były takie wyniki, to mamy stan wyjątkowy w kraju i tu bym się mógł założyć o kobel, że taki by zrobili. No i mnie to też nurtowało, czemu w takim razie w 2009 roku nie zrobili kwarantanny, stanu wyjątkowego etc. No i wymyśliłem. Trza się znowu cofnąć ale już nie tak bardzo, a o niecałe 2 lata wstecz. Mamy 2008 rok. I co się wtedy wydarzyło, co się działo? Kryzys finansowy, który zaczął się w listopadzie 2007. Ludzie szturmowali banki by wypłacić kasę. Kraje europejskie ratowały banki niebotycznymi dopłatami państwowymi, by te tylko nie zbankrutowały, co oczywiście ludzie w krajach musieli później odpracować. Nie wiem czy pamiętacie, ale w Hiszpanii, bo to zapamiętałem, zostawiono tylko w jednym roku pokryzysowym, 2 święta państwowe, a resztą na czas odrabiania tej kasy co rządy wpierdoliły do banków, trza było pracować. I znowu tłuszcza musiała robić na to co spierdolili na górze.
   W 2007 roku jak pracowałem na stacji to przychodziły do nas 4, 5 poc. z Niemiec, i tyleż odchodziło próżnych. Głównie wagony do Opla i innych firm. W kryzysie czyli 2008 przychodził już jeden skład, raz dziennie, albo raz na dwa dni. Kraj odbudowywał się i inne też po kryzysie i 2009 też to jeszcze trwało. I teraz sobie wyobrażacie, że wstajemy z kolan powoli, a tu nagle przychodzi zaraza i z nakłady nam na klatę i ponownie leżymy? Nie, to miało by b. długofalowe konsekwencje, więc co zrobiono? Nic. 
   Teraz wróćmy do giełdy papierów wartościowych. Tu uzyskamy odpowiedź czemu w 2009 nic nie zrobiono. Jest coś takiego na necie jak rocznik giełdowy. Za każdy rok, się ukazuje. Obejrzałem za 2008,  czyli rok 2007, a także 2009, 2010 i co tam widać. Od listopada 2007, kiedy krach zaczął wychodzić na jaw, giełda pikowała w dół, w grudniu się na trochę podniosła, pewnie sztuczne działania, by w całym 2008 roku spadać, aż do lutego 2009 roku. Dopiero od marca 2009 zaczęła się podnosić, ale do końca roku nie odrobiła strat z 2007 roku. I teraz wyobraźcie sobie, że 2009 roku rząd ogłasza zarazę i giełda zaś pikuje w dół gospodarka zaś dostaje po łbie. No przecież pogrążyło by to nas na lata, dlatego nic nie zrobiono w 2009 i tam na górze dobrze o tym wiedzieli. 
   Teraz przenosimy się do dziś. 2020 i wystarczy obejrzeć na pierwszej lepszej stronie wykres giełdowy, a w innych krajach pewnie jest podobnie, na to nałożyć wykres walutowy i już mamy odpowiedź co się dzieje. Żałuję teraz, że w lutym nie poleciałem, jak się ta zaraza zaczęła i nie kupiłem np. 1000 eurosów. A teraz wyobraźcie sobie kogoś kto wie podobnie jak przy WTC. W lutym sprzedaje akcje. Za tę kasę lezie kupić walutę dolki lub eurosy i teraz je właśnie sprzedaje, by za chwilę, bowiem giełda jest na samym dole, kupić ponownie akcje tym razem w zdwojonej ilości, bo nie dość że tańsze, to jeszcze zarobił właśnie na walucie. Niemożliwe? Niestety - nie. Wystarczy tylko wiedzieć, a tam na górze są tacy co zawsze wiedzą. 
   Smutne jest to, że w zależności od sytuacji gospodarczej, finansowej państwa mają nas w dupie bardziej lub mniej. Dziś mogą nas pozamykać w domach, bo jesteśmy po wzroście gospodarczym, to niby nas stać, a nawet jak nas nie stać, to jak Hiszpanie kiedyś, będziemy pracowali na okrągło na rozdawnictwo rządu. W 2009 nam i na świecie pozwolono się zarażać i umierać w imię wyższych celów... finansowych.
   Wiem, że to nietypowy głos, ale mam bardzo ostrożny stosunek do rządzących wszędzie i z założenia im nie wierzę.  
   Posterunek dróżnika przejazdowego przed Charsznicą. Pewnie już zlikwidowany. Pierwszy tor przy jego budzie to tor szeroki 1524 mm prowadzący z Rosji do Sławkowa. Zdj. ok. 2010.

poniedziałek, 23 marca 2020

Poniedziałek #1659

Zaraza w kraju i nie tylko panuje, a my tu nic nie piszemy. Przy zarazie to jeszcze gorzej z wolnym czasem na st. mac. bowiem, może nie tłok, ale przeważnie jakieś tory są zajęte, bo już nie mają co z sobą zrobić.
  979 i 230 grają w Mario Bross. Pościągali z neta i przechodzą jakieś misje, ja, skoro TV zajęty, ugrzęzłem w symku, w którym jeszcze się nie kapli, że to ja.
  Zastanawiam się czy jeszcze raz nie pojechać do 824 bo liczba zarażonych zarazą rośnie ostatnio o 100 dziennie, a w ogóle pewnie jest wyższą, tylko mało testów robimy. W takich Czechach jest 1000 zarażonych na 10 mln, a u nas 600 na 30 mln. Nie chciałbym czegoś do niego przywieźć, ale też realnie patrząc za 2 tyg. to mogą nas pozamykać, bo na razie środki ostrożności są takie sobie. Podwyższono higienę, ale ludzie nadal się kontaktują ze sobą w pracach, na dworze, a w kolejkach itp.
  Przyszła ponownie zima, w nocy po -3C, za dnia 2C więc wiosnę odsunęło w czasie. I dobrze, bo jakby taki atak przyszedł pod koniec kwietnia to kapa z owocami.
  W ogóle to jak poszedłem w ub. tyg. do lekarki do przychodni, to wchodzę tam, a pielęgniarka:
- tu nie wolno wchodzić, co Pan tu robi?
- przyszedłem na wizytę
- czy Pan zwariował? Przychodnia zamknięta.
- ale jestem umówiony na wizytę
- jak to?
- tak to, z Panią doktor.
- proszę tu usiąść (wskazała najbardziej odległe krzesło od nich) i poczekać. Sprawdzę.
   Z Panią doktor już się normalnie rozmawiało, ale też jest zdania, że realna liczba zarażonych zarazą jest większa, tylko tych testów mało robimy i dopiero wyjdzie ile ich faktycznie jest za jakiś czas. Powiedziała, że kobel to lekko przekroczy.
   Dziś widać, że jednak idzie w tą stronę i to dość szybko.
   Zastanawiałem się też i rozmawiałem o tym z 979, że jakby tak faktycznie kiedyś nas pozamykali w domach, mieszkaniach, to część w nich zgłupieje. To co pisałem kiedyś, że u 811 jak jestem to po paru godzinach już czuję dyskomfort siedzenia a małym mieszkaniu, u 824, jak jeszcze nie było szczurów i jeździłem na 3 dni, to w trzecim to już był ten czas by wypierdalać stamtąd bo, może nie klaustrofobia, brak przestrzeni. Na stacji na szczęście mamy dobrze, bo przestrzeń jest no i na wiosce tak nie kontrolują jak w miastach.
   Ale Ci ludzie mieszkając w tak małych mieszkaniach sami mają potrzebę wychodzenia z nich codziennie. Tu na stacji, jak były srogie zimy, to jak się zatowarowałem, to nawet 3 dni nie wychodziłem marznąć, bo po co?
   824, 811 i pewnie inni, mają potrzebę dziennie wyjść z mieszkania, a to jak nas pozamykają, to może dla niektórych być kiepsko. Zresztą na filmikach na necie widać czasem, bo mi pokazują, jak w rejonach gdzie jest ścisła kwarantanna, ludzie uciekają i goni ich albo wojsko, albo policja.
   No i po tym wszystkim szykuje nam się kryzys ekonomiczny. Turystyka stanęła, gastronomia, transport publiczny (PKP IC odwołało 174 krajowe pociągi), fryzjerstwo, szkolnictwo. Teraz ile czasu tych ludzi można utrzymywać i płacić im wypłaty za nierobienie? W gastronomii, hotelarstwie już zwalniają, we fryzjerstwie za jakiś czas pewnie też, bo urlop 20 dni, a co dalej? I teraz rzesza ludzi zostanie bez kasy do życia nagle, bo nie byli na to przygotowani, z kredytami, z ratami... Oj wesoło nie będzie.
  Wnętrze nastawni na stacji Gliwice Port i widok na zarośnięte tory prowadzące do kanałów w Gliwickim porcie. Po lewej stronie stoi jeszcze skład kubłów na węgiel. W głębi zabudowania Gliwickiego Portu.
  Tyle na razie, może uda się częściej pisać. Narka. (poszło bez korekty, to sorka za błędy)

środa, 18 marca 2020

Środa #1658

  Wirus w kraju, a tu nic nie piszemy. To nadrabiamy.
   W pn. pojechałem do 824, bowiem tak sobie myślałem, nim nas zamkną to jeszcze do niego pojadę. Z przystanku, na którym wsiadam, jechały oprócz mnie jeszcze dwie osoby, więc autobus prawie pusty. Okna pootwierane, choć nie było zbyt ciepło, to część w tyle zamknąłem. Widocznie kierowca spanikowany lub jakiś pasażer je otwarł. Tylko jak kierowca otwarł to powinien uchylić przednią pierwszą połowkę drzwi, a nie okno k/siebie. Przy takim rozwiązaniu (z tym oknem) to wszystko z autobusu przelatuje przez jego kabinę. I co tego, że we wszystkich autobusach wydzielono przednią część tasiemkami z napisem "Strefa wydzielona", jak oni otwierają okna w kabinie. W stanach kiedy były ataki grypy, zawsze otwierałem, czy uchylałem połówkę drzwi, a nie okno, no ale nie wszyscy myślą. Co zrobić....?  Teraz się mści, podobnie jak w aptekach, zrezygnowanie z pełnego odgrodzenia. Kiedyś kabiny w autobusach były pełne, jak w tramwajach. Później frontem do pasażera i kabiny zaczęli likwidować. Teraz strefy, by tam nie stać, ale co to daje jak powietrza się nie zatrzyma. W tramwajach mają pełne kabiny, to mają wyjebane, a w autobusach to kiepsko.
  824 w ogóle myśli, że to jeszcze dwa tygodnie i się skończy. Z jego pamięcią krótkotrwałą jest co raz gorzej. Teraz to już nie pamieta bieżąco co się dzieje. Domokrążcy wciśli mu ostatnio książkę, w zasadzie album formatu A4 o malarstwie. Oczywiście gdzież by się tam przyznał, że kupił to za absurdalnie wysoką cenę, ale jego wymówka jest, że sąsiadka mu dała. Kiedyś się wqurwie i do niej polezę się spytać przy nim, czy faktycznie mu wszystko daje. Bo czego jest za dużo u niego w domu, to sąsiadka mu daje. Widać odjebało jej na starość, bo jak tam jeżdżę to w poprzedniej dekadzie nie dawała mu. Czasami się lepiej nie denerwować.
   Jak oglądał te programy o zwierzątkach z komentarzem jak dla przedszkolaków, to założyłem słuchawki na uszy by tego nie słyszeć. Niech się tym ogłupia kiedy mnie tam nie ma, a nie na siłę włącza te programy z tym scenariuszem dla dzieci.
   W drodze powrotnej już więcej ludzi, ale część jak zwykle wraca z pracy, to jakoś się muszą dostać. Jednak nie było takiego tłoku jak zwykle, że msc. stojące są zajęte.
    Przychodnie zamknięte, szpitale nie przyjmują, oddziały onkologiczne również, operacje częściowo wstrzymane. Ciekawe ile ludzi zejdzie ze względu na brak bieżącej pomocy. Przecież w leczeniu liczy się szybkie zdiagnozowanie, a teraz jest trudno się gdzieś dostać, a co dopiero mówić o leczeniu. Oj, współczuje ludziom starszym. Ciężkie czasy dla nich przyszły. Na wizyty czeka się czasem pół roku, rok, a tu odwołano i nie wiadomo na kiedy przełożą.
   Ruch na stacji w normie. Wirusa w wiosce nie obawiają się tak jak w dużych miastach, co zresztą zrozumiałe, to też życie towarzyskie w normie.
   Tyle, bo mnie się jednak udało po "wizycie" telefonicznej jednak dostać do lekarza, to zara do niego lezę.

  Rozjazd angielski na st. Gliwice Port. Nastawni parterowej w prawym górnym rogu już nie ma. Numeru rozjazdu też nie wiem, musiałbym sięgnąć do planu stacji, ale teraz nie mam czasu. Po lewej wagony z tzw. kubłami. Przewożono w nich węgiel na barki.
   To narka.

sobota, 14 marca 2020

Sobota #1657

  Wirus w PL. Tyle się dzieje, a tu nic nie piszemy. To zaczniemy od humorystycznego tekstu, którego w necie pełno, ale jeden mi się spodobał:
- te zapasy, które zrobiliśmy, to można już jeść, czy na coś czekamy?
  Znajoma w stonce powiedziała mi i 979, że takiej premii to jeszcze nie mieli, bo mają premie od obrotu, a to co się teraz dzieje to przewyższa święta bożonarodzeniowe. Wczoraj akurat myła lodówki, bo całe mięso wykupili i było wietrzenie lodówek.
  Widać, że jednak są branże, które na wirusie zarobią, jak spożywka no i oczywiście państwo dostanie zastrzyk kasy, ale chwilowy, bo już staje garmażerka, czyli restauracje, lokale, puby itp., więc strumień kasy się zmniejszy. Co zrobią w takim Krakowie, kiedy zamkną cały rynek, bo wszystkie lokale nieczynne i jak m-to domknie budżet?
  My też się zatowarowaliśmy, ale na szczęście wcześniej, bowiem po komunie mamy taki zmysł gromadzenie, bo a nuż za chwile nie będzie. I tak zgromadziliśmy pancerniki, mydło w płynie i inne potrzebne art. do bieżącego życia.
  Na spotkaniach mówi się głównie o wirusie, a zamykanie galerii handlowych spowodowało jeszcze większy impuls do robienia zakupów u tych, którzy jeszcze powstrzymywali zakupowe szaleństwo na wodzy.
   Bredzenie rządu też nie pociesza, skoro słyszę w radiu wypowiedź jakiegoś ministra, który mówi:
- nie planujemy zamykania sklepow spożywczych dużych, po czym w tym samym dniu wieczorem ogłaszają zamkniecie galerii. Przecież następne będą sklepy wielkopowierzchniowe.
   Na prawdę powinna być jakaś forma pozbywania się takich ludzi, ale nie w pseudo wyborach, tylko tak na żywca. Bredzisz - to cię żegnamy, na trwałe. Narka.
  A tak to oni bredzą i tyle. No bo po co on mówi, że nie mają planów. Lepiej jakby powiedział, że nie wie, czy będą zamykać. A co jak liczba chorych wzrośnie do 1,500 tys., to nadal nie będą mieli planów. Sęk w tym, że je mają, tylko o nich nie mówią, a tak jest od dawna. Jakby ktoś myślał, że polityka jest taka transparentna, czysta i w ogóle, to wystarczy się zastanowić po co w takim razie w krajach działają tajne służby, skoro wszystko jest takie czyste, jak nam się wmawia.
  Głupi rząd, głupia znaczna cześć społeczeństwa.
  W pn. chcę jechać do 824. Może jeszcze miast nie zamkną, to pojadę, bo nie wiadomo.
  Zastanawia mnie jednak jedna rzecz. Przemieszczanie się lub przenoszenie wirusa. Otóż w mediach podano, że w wawce jest chory nauczyciel, który był z wycieczką w Hiszpanii. Autokarem jedzie się tam z Wawki ok. 28h. To zamknięte miejsce, a nauczyciel nie wiedział, że jest zarażony to też w czasie wycieczki normalnie kontaktował się z uczniami i innymi nauczycielami, kierowcami. Jak to się stało, skoro wirus się tak (niby) mocno przemieszcza, że na (zakładam) 45 osób, które przed dobę przebywały z nim w autokarze nikt tego jeszcze nie chycił? Tylko mnie to wydaje się dziwne? Z drugiej strony mamy się trzymać od siebie o metr czy więcej, a tu w zamkniętym autobusie nikt się od niego nie zaraził, mimo tak długiej ekspozycji na wirusa. Czyli jest jakaś naturalna odporność na niego, a panika, którą się sieje ma jakiś wyższy cel? W Anglii, chyba, że się na interii pomylili, ale pierwszy przypadek był w styczniu. No i? Co przez 2 m-ce się stało? Nic. Nagle ukazał się on w Chinach. A co z Anglią?
"Pierwsze dwa zakażenia w Wielkiej Brytanii wykryto 31 stycznia, natomiast pierwszy zgon miał miejsce 5 marca"
Mało tego:
-" (13.03.2020, 16:44) Liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa w Wielkiej Brytanii zwiększyła się w ciągu ostatnich 24 godzin z 590 do 798".
  No ok, ale to co, od stycznie się nie infekowali i nagle, w marcu, taki przyrost. Tj. 42 dni na rozwiezienie tego po kraju. To ten jeden jeździł po kraju i infekował? Na prawdę jak się przyjrzeć rozprzestrzenianiu tego wirusa, to jest to jakieś dziwne. Ja rozumiem, że w tym czasie wracali z zagranicy samolotami, autokarami, ale jak widać na przykładzie PL autokaru z Hiszpanii, to tak nie działa.
  Dobra, dość spekulacji, bo takie zawsze będą, mnie jednak najbardziej dziwi przenoszenie się tego i zarażanie. Może kiedyś to ktoś wytłumaczy, że pełen autobus ludzi, zamknięty przez dobę, nie zaraził się, a w sklepie w ciągu kilku sekund mam się już zarazić od kolesia stojącego 0,5m ode mnie.
   Oprócz zajmowania się i słuchania, czasem czytania o wirusie, remont u 979 oraz symek, choć mnie zaczyna już trochę denerwować, bo układnie RJ jest tam ewidentnie spierdolone.
  Tyle, bo zara będzie z powrotem, bo pojechał po materiały budowlane, 979 i 230.
 Dawna grupa odstawcza dla składów PR, w Gliwicach. Tor, na którym jest jednostka prowadzi do Zabrza, tor po lewej do Maciejowa Północnego i dalej na Zabrze Biskupice, a z płytami betonowymi tory odstawcze dla zespołów EN57.
  Narka.

czwartek, 12 marca 2020

Czwartek #1656

   No i się porobiło. W stonce byłem wczoraj wieczorem nie dość, że pełno ludzi, to jeszcze wszyscy z pełnymi koszykami - makaronu taniego, średnio cenowego - brak; masło tanie - wykupione, żółte sery, tańsze i średniocenowe - wykupione; padliny tanie i średniocenowe - wykupione; ryżu - brak. Kiedy oni to wszystko chcą zeżreć i ile z tego wyciepną?
   Wczoraj jak jechałem z 979 do brico ciulstwo (bo 979 ma remont), to na każdym parkingu przy jakimś markecie pełno samochodów, jak przed świętami.
   Co ciekawe to - szkoły pozamykali, uczelnie pozamykali, kluby seniora pozamykali, złote rączki odwołali, kina, opery, imprezy masowe odwołali, a kościoły, gdzie jest największe skupisko geriatrionu, czynne całą dobę. No rewelka.
   A ruch na stacji w normie, na razie wirus niczego nie spowodował w wiosce, oprócz ataku na okoliczne sklepy. W zasadzie jestem zatowarowany, bo mamy puszki, które gromadziliśmy już jakiś czas, a chleb, myślę, będą wypiekali normalnie, to jakoś przeżyjemy. Po za tym w wioskach to mało dochodzi. Głównie w dużych miastach, gdzie mobilność ludzi jest znacznie większa. Do wioski to ktoś musi przywieźć, a rzadko ktoś z wioski jedzie za granicę. Ludzie się też rzadziej spotykają, w dobie internetu za chwilę, kontakt możemy utrzymywąc przez neta, to służby będą prawie wszystko wiedziały. 
  Co do samego wirusa, to widać napylanie nie pomogły, to rozprowadzono, świadomie, czy nieświadomie, droga lądową. Jak nic społeczeństwa się przerzedzą, strumień kasy miast na rozrywkę został już przekierowany na żarcie, ale z podatków strumień bieżący jest nawet większy, bo sklepy oblegane jak w grudniu, to budżet państwa się cieszy, a że część wyląduje na śmietniku, to już mniejsza, budżet będzie i tak syty. Mimo tego pewien kryzys się szykuje, bo np. firma gdzie pracuje 979, jeżeli zamkną miasta, ona też będzie zamknięta, bo działa wysyłkowo. Już teraz, mimo że to sprzęt budowlany, firmy towarują sie jak głupie, jak powiedział 979, przez co roboty f chuj.
   Znowu nie dokończę notki, bo lezie 815, która se wzięła wolne w robocie i zaś tu bydzie siedzieć i gadać o pierdołach. Ach...
   Może jutro coś jeszcze spłodzimy, to narka, a no i bez zdjęcia, bo czas nagli.

poniedziałek, 9 marca 2020

Poniedziałek #1655

   Trochę się uspokoiłem po zejściu szczurów, ale następna szczurzyca w przyszłym tyg. będzie musiała iść do weterynarza, bowiem ma guza, a przynajmniej tak mi się wydaje. To ta półtoraroczna.
   Po za tym 824 ma najprawdopodobniej coś z nerkami. Oczywiście czai się z tym, jakby to było prawidłowe i normalne. Wyniki, które mi ostatnio pokazał są niedobre. Był u lekarki, a ta wysłała go na specjalistyczne badanie i pisze mi o tym, jednocześnie dodając, że nic mu nie ma. To po cholere wysyłała go na specjalistyczne badania, skoro mu nic nie jest?
   Był w piątek 172. Wczoraj, jak powiedział, napierdalał w robocie młotem 10 kilowym (pyrlikiem). Dziś jak go chwyciłem za barki to prawie odpłynąłem. No i z czym do ludu chce startować 372 po zmianie wyglądowej? A tak, w dotyku barki od 172 i bicepsy rozwalały mój mózg. Chciałem dłużej, ale..., no co zrobić. Przy tym jego wyglądzie jest trudno.
   Weekend zleciał jak inne. W zasadzie nic ciekawego się nie wydarzyło, a ruch na stacji jak w weekendy.
   Dziś rano, ten co też chciał mi ostatnio obciągnąć (nie ma numerka) wyciągnął mnie jako kierowcę do swojej firmy. Pisał już o tym wczoraj. Nie ma kierowców, bo - mało płaci. 15zł/h na lewca, przy czym jeździ się 3 lub 4h. To mała stawka, na budowlance tyle dają, albo nawet więcej na lewca, przy zerowych umiejętnościach. 826 kiedyś dostawał 20 zyla/h za ciągnięcie druta.
   Na początku jak dał ogłoszenie, to chwalił się, że ma naście rozmów kwalifikacyjnych. Z tych nastu, ostatni który u niego jeździł, do tego "lekko" było od niego czuć, w sobotę napisał mu sms-a, że rezygnuje z roboty. I on miast pomyśleć, że skoro nikt nie chce jeździć, to coś musi być nie tak, dalej trzyma się tych 15 zyla. Niektórzy są niereformowalni.
   181 napisał ostatnio, że chce oddać psa, owczarzyce niemiecką (uwaga) 7 letnią z powodu dzieci, które ma. Co z tymi ludźmi jest nie tak? Przeca jak ma się 18 lat i bierze psa, to chyba logiczne, że za jego życia będzie się miało, na 90%, larwę. To tak trudno pomyśleć mózgiem (jeżeli się go ma sprawnie działającego), że to może następnie być skonfliktowane. Ach te mięśniaki wioskowe... Nie przestaną mnie zadziwiać.
  Jutro instalacja u 979, to nie wiem czy coś spłodzę.
  Dziś bez zdjęcia, bo nie chce mi się przeszukiwać poczty za archiwalnymi.
  To narka.

czwartek, 5 marca 2020

Czwartek #1654

  Musiałem się trochę otrząsnąć po ostatnich zejściach szczurzyc. Dziś nie będzie ich zdjęć, ale może w następnej notce jeszcze ostatnie zdjęcia za życia ostatniej albinoski, która przeżyła prawie 3 lata. Do dużo jak na szczury.
   Wiadomo, że w społeczeństwie w populacji samców jest ok. 10% naszych, a coś ok, 25% biseksów. Niektórym mięśniakom wioskowym, na starość (ja to tak ująłem, ale oni ok. 30-ki) włącza się popęd do drugiego samca, a wśród takich z którymi mogli by to zrobić i nie być gdzieś rozpoznani, jestem ja. No problem w tym, że np. taki 372 ostatnio przylazł na odwiedziny, ale strasznie zgrubł. Nawet w kurtce nie dało się tego ukryć co potwierdził 230 bo też był na stacji.  No i jak mam np. iść z nim coś zrobić, skoro on przeszedł transformację. Kiedyś, to jasne, nawet wylądowaliśmy w łóżku, co tu opisywałem, ale dziś, jak tak przytył, to nie, niestety nie. A najlepsze jest to, że oni tego w ogóle nie rozumieją, że ja nie potrzebuję wszystkiego co nie ucieka na drzewa, ale konkretną figurę. Nawet sms od 372, którego wczoraj wysłał, bo zdawkowej romowie tel. bowiem na stacji były 230 i 979 - "Obciągnąłbym Ci." niewiele zmieni. Zapraszał mnie nawet do siebie, choć nie wiem gdzie teraz mieszka, ale ok. Jakby wyglądał jak kiedyś, to jasne, ale dziś... A jak kiedyś mieszkał u mnie to nie chciał. Nawet dobieranie się do niego niekiedy odpierał, a teraz..., teraz jest za późno.
  
  Teraz wpis, który miał być w ub. tyg. ale zejścia szczurzyc spowodowały jego stanie na torze bocznym.
  "Był w ub. tyg. 972. Pisałem kiedyś, że w grudniu wyszedł najstarszy młody skurwiel od 972. Nawet sam nie przewidywałem, że to tak szybko się potoczy. Mieszkał z nim dwa m-ce po czym wyprowadził się do swojej laski, bowiem matka zaczęła od niego wymagać zajmowanie się najmniejszym skurwielem, którego państwo oddało do domu, w którym nic się nie zmieniło. To tak by ratować budżet. Taniej wychodzi dać 500+, jak 3100+. Wystarczy zwolnić do domów 100 małych skurwieli i budżet już odżyje. Ile faktycznie zwolniono, oddano do domów, tego nie wiemy.
   Wracając do najstarszego, to odmówił odprowadzania i odbieranie ze szkoły najmniejszego oraz zajmowaniem się nim w czasie niebytu starych w domu. Efekt. Żona od 972 zwolniła się z pracy i teraz znów na karku 972 będzie utrzymanie całej rodziny. Na razie 972 pracuje, daje sobie radę, ale ciągła praca na dwa etaty, może zakończyć się porażką jak u 971. Powiedziałem mu to jak był ostatnio, ale, to podobnie jak u 971 nie dociera. Oni nie wiedzą, nie chcą wiedzieć, że mają jedno życie do tego już zdupione.
  No cóż. Żona mogła to inaczej rozwiązać, ale czego wymagać od niezbyt rozgarniętej kobiety. Przecież najprościej jest zwalić zarabianie kasy na faceta, który i tak już jedzie nz dwa etaty. 500+ nie utrzyma i małego skurwiela i matki, więc 972 będzie musiał wiyncyj napierdalać. Smutny jest los lokalnych mięśniaków-głuptaków."
   Wczoraj wracając od 824 pojechałem do 972, bowiem dzwonił, by do niego przyjechać. On też chce ciągle by go przelecieć i choć może czasem bym chciał, to jakoś ostatnio, jak przy 971, nie mogę się przemóc.  Wczoraj dopomógł czas, bowiem on do drugiej pracy, a ja wcześniej nie mogłem przyjechać.
    972 wygląda na zmarnowanego. Co zrobić jak dwa etaty i ciągle na nie napierdala od iluś już lat. On sam twierdzi, że dobrze wygląda, ale niestety jest inaczej. Powiedziałem mu, bowiem ma urlop, by poszedł do lekarza na podstawowe badania krwi i moczu. Ciekawe czy polezie? Miał też rozwiązać umowę z t-mobilem, bowiem płaci absurdalny abonament 70zł, też ciekawe czy to załatwi, bo w tym m-cu mu się kończy stara umowa, choć przypominałem mu o tym w styczniu i nawet pod koniec jeszcze wysłałem sms-a przypominającego. Auto na parkingu dalej stoi nie opłacone, choć już raz spłacał komornika za nie (OC).
  I teraz najlepsze. Po dwu tygodniach wrócił do domu najstarszy skurwiel. Do pracy nie chodzi, a by do nie j nie iść mami starych teraz, że pójdzie do szkoły (uwaga!) we wrześniu, a oni to łykają jak głodne pelikany. W domu mięśniak śpi, gra na telefonie i w zasadzie tyle. Od laski wyszedł bo niby go wqrwiała. Ale mogło być tak, że laska mieszka z matką sama, a tu nagle zwala się 18 letni żarłacz i trza go utrzymywać, a nie dorzuca się do życia, więc... wypad (tak mogło być), a starym przedstawił inną wersję.
   Tyle, bo wstałem o 10:45. Nie wiem co się ostatnio dzieje, bo mam problemy z zasypianiem. Długo nie mogę zasnąć, a następnie długo rano śpię. Jakiś dramat, bo zawala mi to harmonogram dnia.
  No cóż, jeszcze zdjęcie kolejowe.
Dwie ST44 przy podg. Trzebionka.
  Narka.

poniedziałek, 2 marca 2020

Poniedziałek #1653

   Dopiero co pożegnałem się z albinoską, a tu druga zachorowała. Do dziś nie wiem czy to jej siostra, czy z innego miotu. Jak ich tu było dużo na stacji, w szczytowym okresie coś ok. 150 sztuk, to trudno było je rozróżniać, nawet kiedyś omyłkowo myszyn została by wywieziona, bo już była w klatce, ale jak pamiętam nie uciekała w niej ode mnie, tylko stała i patrzała. Dopiero bliższe oględziny i wzięcie jej na rękę dowiodło, że zrobiłbym niewybaczalny błąd. 
  Po zejściu w czwartek jednej z kiwaczek, druga w piątek wieczorem zaczęła trudno oddychać. W sobotę stan się pogorszył, ale jeszcze nie było to takie uciążliwe dla niej, jak mi sie wydawało. Popołudniu w sobotę się nasiliło, ale weterynarz był już zamknięty. Zaczęła oddychać trudno, prawie jak myszak, jak był w swoich ostatnich dniach. 
   Zaniepokoiłem sie w sobotę, jak wlazła do fotela, z którego już dwie wyciągnąłem, jednak wieczorem przemieściła się do swojej norki, więc sie uspokoiłem. Trudno mi się też było nią zajmować, bowiem na stacji składy, więc wyciąganie jej przy nich też było by głupim pomysłem, bowiem ona nieoswojona ze mną, a co dopiero z innymi drużynami trakcyjnymi. Dopiero by sie denerwowała. 
  W niedzielę znalazłem ją na podłodze w kuchni przy ich przejściu z jedne strony kuchni do drugiej. Postanowiłem iść z nią do weterynarza, bowiem, jak pamiętam, w nd. ma dyżur godzinny w lecznicy. Zadzwoniłem do niego, o której będzie i po procedurach porannych złapałem ja, z tym nie było problemu, bo wystarczyło nasłuchiwać gdzie jest, do pojemnika i do weterynarza.Była 12:05.
   Mimo iż była słaba, to generowała jeszcze dość siły, by z pojemnika się wydostać. Może dlatego, że ciężko oddychała, to nie chciała zamkniętej przestrzeni, może taki odruch, bo przecież one nieklatkowe. 
   Jak wszedłem do weterynarza, to znowu się poryczałem. Coś puściło, no i do tego kolejna szczurzyca chora, a w ub. tyg. już dwie zeszły. 
   Weterynarz ją zbadał, guzów nie miała, choć kiedyś wydawało mi się, że widziałem u niej i nawet mu mówiłem, że kiedyś przylezę z nią na operację. Podał jej dwa zastrzyki, podskórny i domięśniowy. 
   W drodze do domu, ponieważ znowu nie chciała być w pojemniku, to zdjąłem wieko i zostawiłem ją bez niego. Siadła w pojemniku, tak że głowę miała na zewnątrz i zasnęła, albo przysypiała. Nie chciała się wydostać z siatki na zewnątrz. 
   Na stacji wpierw dałem ją przy jej gnieździe. Weszła do niego więc się trochę uspokoiłem, ale po chwili z niego wylazła i ślamazarnie szła w stronę spiżarki. Widziałem, że była słaba, to też zdecydowałem ją dać do swojego łóżka, tym bardziej, że podłoga w kuchni niezbyt ciepła, a ona nie jadła dzień wczesniej, bo nie widziałem tego. Łapki miał zimne, to też przeniesienie do łóżka wydawało się najrozsądniejsze. Położyłem ją na poduszki, a resztę łóżka odgrodziłem, by nie spadła kołdrą. Mogłem się wreszcie rozebrać w ubranie domowe, ale co chwilę patrzałem co robi, czy czasem nie zamierza się gdzieś przenieść. Nadal ciężko oddychała, choć już tak nie charczała jak poprzednio. Oddech ciężki, ale już bardziej płynny. 
   Po przebraniu się w ubranie domowe siadłem na łóżko i wpierw jedną rękę położyłem przy niej, następnie w zasadzie sama weszła mi na ręcę. Nadal ciężko oddychała, ale przynajmniej było jej ciepło od moich rąk. Problem w tym, że nadal trochę płakałem, a ręce miałem zablokowane nią i dostęp do chusteczki niemożliwy. Po kilku minutach wyswobodziłem jedną rękę i mogłem już sięgnąć po chusteczkę. Widziałem, że ma co raz większe problemy z oddychaniem, to też postanowiłem z nią być ileś czasu, tym bardziej, że na stacji 979 to jakby ktoś stanął pod wjazdowym, to wpuściłby na stację. Mijały minuty, a ona co raz ciężej oddychała. Była chyba 13:20 kiedy wiedziałem, że do jutra już nie dociągnie, dlatego siedziałem z nią cały czas. Będąc na moich rękach, czułem że trochę chłodnie, nie ma już takiego ciepła jak wcześniej, oddech zaczął jej się spłycać, choć organizm nie poddawał się, i co jakiś czas jakby się zrywała, by wziąć większy haust powietrza, po czym znowu co raz ciężęj oddychała. Kilka razy miała takie zrywy by zaczerpnąc więcej powietrza, ale po każdym już słabiej oddychała, widocznie to były resztki energii, które miała. 
  O 13:35 przestała oddychać na moich rękach. Nie mogłem w to uwierzyć, a jednocześnie nie chciałem się z nią rozstać. Trzymałem ją dalej na rękach. Dwie minuty później widziałem kilka rozrpężeń klatki piersiowej jakby chciała jeszcze oddychać, ale to trwało może 3 sek, po czym znowu przestała oddychać. Do 13:45 miałem ją jeszcze na rękach. Wyglądała, jakby zasnęła. Tak jak kiedyś inne szczurki zasypiały na moich rękach, tylko żywe. 
   Za dużo tych odejść szczurzyc. Cała niedzielę do wieczora byłym przymulony, choć przy popołudnowym ruchu na stacji nie chciałem dawać po sobie znać. O 16:30 pojechałem z 230 na pizzę, bo musiałem ze stacji się wyrwać. Tak zleciały kolejne godziny, choc wewnętrznie byłem osłabiony tymi odejściami. 
   Wieczorem przed pora karmienia przy gnieździe poprzedniej albinoski przewinęła się inna szzurzyca. Widać one się co noc musiały odwiedzać, że się następnie szukają. Już to kiedyś pisałem, jak żyrafka odeszła, to też do łóżka weszła nieoswojona szczurzyca pod kołdrę, czym mnie zadziwiła, by ją znaleść. Podobnie było jak myszak zszedł, też myszyn i żyrafka szukały go w łóżku. Widać są stadnymi zwierzętami i zapamiętują ilość i gdzie, które urzędują. Jak pisałem, tylko albinoski nie chodziły na grupę A, reszta się wymieniała i wzajemnie odwiedzała. 
   Teraz zostały już tylko trzy szczurzyce. Nie wiem co będzie z nimi, tzn. jak dalej będą żyły. Z mojej strony nic sie nie zmieni, żarcie i picie będą dostawać normalnie.  
   Na koniec kolejnej smutnej wiadomości zdj. poprzedniej albinoski (kiwaczki). W poprzedniej notce były już zdjęcia niestety po, tym razem jeszcze za jej życia.


   Przedostatni jej posiłek.
Widoczny jest guz przy przedniej prawej łapce, ale ze względu na jej ciężki stan na drugą operację już nie zdecydowałem się.
  Zdj. robił 230, oczywiście bez lampy błyskowej, dlatego trochę ciemne.
  Narka. (notka bez korekty więc mogą być błędy)

piątek, 28 lutego 2020

Piątek #1652

Szczury. Szczury są trochę jak my, ale ponieważ krótko żyją to jak w soczewce widać nasze zachowania. Jak były młode to penetrowały całą grupę A, wspinały się wszędzie gdzie się dało, trza było w zamkniętych szafkach trzymać rzeczy by się do nich nie dostały. Podobnie było w kuchni, wszystkie regały do samej góry opanowane, wszędzie wlazły gdzie się dało wleźć oznaczając ścieżki podejścia. Z czasem, z wiekiem ta penetracja się zmniejszała. Już mniej ich było na górnych półkach, na blatach, ale jeszcze sporadycznie się tam pojawiały. Z jeszcze większym czasem nawet jedzenie z salaterek, do których więcej wchodziło jedzenia, picia, a które były bardziej stabilne od spodeczków, było dla nich również trudne, to też, jak na początku zamieniałem salaterki na spodeczki do szklanek. W tym samym czasie na ich trasie przebiegu usuwałem przeszkody, na które, mimo iż wydawało się, że są niewielkie np. 10 cm, miały trudność wejść. 
   Jedna z albinosek (są, były dwie), ta która przeszła jedną operację, ale na drugą była już za słaba, ostatnimi dniami już bardzo słabo chodziła. Na porę karmienia wychodziła, i karmiłem ją z ręki, ewentualnie jak znalazłem ją w kuchni wcześniej, tzn. jak wyszła z pod szafek, to dostawała żarcie wcześniej. 
   Tu wyjaśnienie. One przez cały dzień mają żarcie w swoich punktach. Słonecznik nie łupany, słonecznik łupany, pestki dyni, spady z bułek i chleba z marketów. Tylko wieczorem dostają mokre żarcie, czyli najczęściej pasztet, który uwielbiają i parówki. Co kilka dni dostają gotowane ziemniaki, marchewkę i to właśnie te produkty dostają raz dziennie na noc, bo wtedy przypada ich okres aktywności. Dla nich to śniadanie.
  Dwa dni temu, w ten dzień kiedy znalazłem inną szczurzycę, która też w ostatnich dniach wychodziła na karmienie i brała z ręki, również i albinoska wyszła, a ponieważ wszedłem do kuchni to zobaczyłem ją i postanowiłem dać jej wcześniej żarcie wiedząc, jak ciężko jest jej się poruszać. 
  Działała praktycznie na węch, bo wzrok miała już b. słaby. Nie widziała mnie nadchodzącego, przynajmniej nie uciekała. Może dlatego, że mówiłem do niej, a po kilku latach mój głos rozróżniają. Karmiłem ją z ręki. Jadła b. powoli, delikatnie. Ponieważ na stacji był 230, to jak albinoska jadła kawałek pasztetu, to poszedłem na grupę A do 230 po telefon, by zrobić im zdjęcia. 230 pamiętał i wyłączył lampę błyskową, bo zawsze mówiłem, że szczurom nie wolno robić zdjęć z lampą błyskową. Po zrobieniu zdjęć, jak chciałem wyjść z kuchni, ona niezdarnie szła w moim kierunku, chciałem do niej wrócić, ale akurat jakiś skład stanął pod wjazdowym (jak się później okazało, 372). Trza było wpuścić na stację. Po mnie w kuchni był 230 i jak powiedział później ona też do niego lazła, choć nie wiadomo czy go nie pomyliła ze mną. Jak wróciłem to ona poszła już za szafki.
   Jak się wczoraj okazało, była to ostatnia możliwość spędzenia z nią jakiegoś czasu. Wczoraj szukałem jej, bo po nocy została nienaruszona herbata na spodeczku, z tego miejsca karmienia korzystała już tylko ona. Zanurkowałem z latarką i lusterkiem pod szafkę ze zlewu i szukałem pod szafką, pod którą miała gniazdo. Patrzę, patrzę, nie ma jej. Przeniosłem poszukiwania na szafkę pod zlewem. Jest, żyje, oddycha. Przez większość dnia miałem dylemat co zrobić. 
   Szczury niepokoją się, jak się demoluje im gniazdo, tzn. np. odsuwa szafkę z nad tego gniazda. Dlatego nie chciałem jej niepokoić przy i tak już słabej jej formie. Nadto, ona leżała pod szafką ze zlewem, więc to demontaż zlewu. 
   Przed wyjściem do 979, bo u niego remont, a podłączałem mu ponownie światło, spojrzałem pod szafkę, ale była w tej samej pozycji co mnie zaniepokoiło, ale oddychała, jednak trza było iść podłąaczyć 979 światło. Jak wróciłem z 230 od 979 to po rozłożeniu się ponownie wlazłem do szafki i popatrzałem przez lusterko do niej. Była w tej samej pozycji. Od razu decyzja, trudno, demontuję zlew i odsuwam szafkę. Jeszcze weszła na stację 815 więc zostawiłem ją i 230 na grupie A i zabrałem się do demontażu zlewu, ściąganiu rzeczy ze zlewu, z szafki zlewowej i tej obok pod którą miała gniazdo. Postanowiłem, skoro jeszcze żyła przenieść ją z gumolitu, bo tu nie było dużo gazet więc trochę zimno, do gniazda, które miała pod szafką obok. 
   Choć mówiłem do niej, to może nie skojarzyła że to ja, bo mimo iż była bardzo słaba, to charakterystycznie pocierała zębami, jakby chciała spłoszyć ewentualnego drapieżcę. Mając odsunięte obie szafki, delikatnie podniosłem ją i przeniosłem do gniazda obok. Leżała w swoim moczu, bo było pod nią mokro. Też trudna decyzja, czy ją suszyć, czyli ruszać nią, jak ona jest ledwo żywa i nie wiadomo, czy jej w środku coś nie boli, czy tylko przenieść  do suchego gniazda z gazet, na którym i tak się wysuszy, bo gazeto wpiją ciecz. Przeniosłem ją. 
  Jeszcze 5 min klęczałem nad nią lewą dłoń położyłem delikatnie na jej grzbiecie i ją grzałem. Odnosiłem wrażenie, że tego jej trzeba było. Umierania przy kimś. Jak trzymałem dłoń na niej, to oddech się spłycił, klatka się już tak nie dźwigała jak poprzednio. Czułem ciepło jej na ręce, ona pewnie czuła ciepło mojej ręki. Po jakimś czasie musiałem oderwać rękę od niej, bo zalewałem się łzami i musiałem się wytrzeć. Kilka razy tak zrobiłem, po czym ponownie przykładałem rękę do jej grzbietu. 
  Jedyna pociecha w tym, że u szczurów to trwa jakieś 2 dni, czyli nie męczą się długo, jak czasem my. 
  Kiedy piszę tą notkę rano praktycznie wiem, że ona już nie żyje, choć jeszcze szafki nie odsunąłem. Rano herbata, oczywiście wymieniona wieczorem poprzedniego dnia, była nieruszona. Jedzenie też. 
  Teraz zostaną 4 szczurzyce. Po każdym odejściu jest dylemat na ile się do nich zbliżyć, na ile próbować je oswajać, bo im większe przywiązanie, tym bardziej to przeżywam. Nie wiem. Myślę nad tym już od pół roku i na razie jest jak było. Tzn. zaglądam okresowo do ich norek, sprzątam, czasem je podglądam i obserwuję przy karmieniu. 
   Wieczorem jak szliśmy z 979 do sklepu, bo było mi momentami słabo. Dopiero odeszła jedna szczurzyca, teraz już odejdzie druga. 
   Wiem, że takie zdjęcia po, to już nie te co przed, ale jak 230 podeśle mi zdjecia z jej ostatniego dnia, to też umieszczę. Jeszcze drobne wyjaśnienie czemu umieszczam tu te zdjęcia. Myślę, że blog przeżyje dłużej niż mój komp, a jakby miały się stracić, to tak tu będą. 
 To jest pod szafką, pod którą miała gniazdo. 
  Przed południam, jak odsunąłem szafkę i jej dotknąłem, to przypuszczam, że zmarła niedługo po tym, jak przez te 5 min byłem z nią razem. 
  Na koniec trochę smutne, ale w takich chwilach przychodzi mi do głowy. 
  Marek Gruchuta, Myslovitz - Kraków.
 

środa, 26 lutego 2020

Środa #1651

   Szczurzyc ubywa. Dziś znalazłem w fotelu, w którym już kiedyś znalazłem inną szczurzycę, następną, która dożyła swoich dni. To najprawdopodobniej ta, co przychodziła ostatnimi dniami, jak przychodziła pora karmienia i jadła z ręki. Tak na starość przyszło jej mniej uciekania i czajenia się po kątach. Jej nieobecność przedwczoraj i wczoraj skłoniła mnie do zajrzenia do nich. Także trochę więcej żarcia zostawało, to też przeczuwałem, że coś mogło się którejś stać. Niestety nie mam ich zdjęć, bo te nieoswojone nie pozują do nich, a nawet jak wyjdą, to gdybym poszedł po aparat, to po powrocie już by ich nie było.
    To smutne, mimo iż z tymi szczurzycami nie wiążą mnie bliższe relacje. One po prostu są i się nimi, na tyle na ile mogę, zajmuje. Nie wiem czemu w fotelu chcą odejść z tego świata, ale druga już tam postanowiła pożegnać się z tym światem. Jak ją wyciągałem, to stało się to najprawdopodobniej tej nocy. Jeszcze nie zesztywniała, ale już była zimna. Znowu, jak to było z myszakiem zastanawiałem się czy to na pewno już? Czy nie da się jej jeszcze pomóc? Jednak jej zimne ciało sugerowało, że to niestety już. Położyłem ją jeszcze na górze z kuwety, tej dużej do przenoszenia szczurów, ale... niestety to koniec.,
  Nad każdą szczurzycą trochę płaczę. No niestety były tu prawie 3 lata. Te ostatnie, które uchroniły się z łapanki miały, mają b. dobre warunki bytowe. Na pewno inne szczury mogą im pozazdrościć. Jedyna pociecha w tym, że długo się nie męczą, choć najstarsza albinoska z guzami trochę się już przemieszcza. Wczoraj ją ręcznie dokarmiałem, bo od 824 zjechało trochę kurczaka z zupy, to dostała z ręki, ale widzę po niej, że też jest co raz słabsza, gryzie już delikatnie, czy słabo, ale jeszcze daje radę. Druga albinoska, tęż ma problemy ze wspinaniem się, to też znalazła sobie, jak ta pierwsza miejsce na parterze, tzn. przy podłodze w szafce, w której żyją jeszcze inne, już nieliczne. W zasadzie teraz 3 są na kuchnie, a wypada na to, że dwie na grupę A. One, oprócz albinosek się przemieszczają to trudno mi jednoznacznie określić ile w danym momencie i gdzie są.
   Najmłodsza będzie miała za kilka m-cy 1,5 roku, bo, jak pamiętam, jest z okolic listopada. Niestety, będzie jej dane być przez jakiś czas samotną, bo jeżeli naturalnie się potoczy, to starsze zejdą przed nią, a ona na dziś jest najbardziej bojaźliwa. Jeszcze młoda, czy w kwiecie wieku, więc sprawna to też jak się pojawiam sprawnie ucieka.
   Dziś nie będzie zdjęcia, a notka idzie bez korekty.
   Narka.

wtorek, 25 lutego 2020

Wtorek #1650

   Co się dziwić, że w wyborach wygrywają takie partie, które rządzą skoro zarówno starsi jak i młodsi dają wiarę temu co mówi kwadratowe pudełko. Rozumiem 824, który z racji wieku nie potrafi analizować informacji, które do niego płyną, ale by młodsi ode mnie również nie umieli ich analizować i ślepo zawierzali temu co głosi prorządowa TV?
  824 nawet jak się pomyli w tym co mówi i wyjdzie, że nie jest tak jak mówi, to i tak pod wpływem tego co mówi kwadratowe pudełko obstaje przy swoim. Smutne to, ale widać rządzący wiedza co robią z ogłupianiem społeczeństwa. Zresztą nie wiem jak to jest, że ludzie się jeszcze tym nie zniesmaczyli, bowiem frekwencja w ostatnich wyborach była dla mnie zaskakująca.
   Politykę zostawmy na boku. Przedwczoraj na interii czytałem art. dotyczący Ukrainy i jej wyludniania się. Zdziwiło mnie, że jeżeli chodzi o ten kraj analiza skutków wyludniania się i dużej emigracji były właściwe, a jak u nas taka sytuacja następowała po 2004 roku, to zupełnie co innego pisano. Ciekawe czemu?
  Najlepsze jest jednak straszenie społeczeństwa, podobnie było u nas, że wyludnianie się to samo zło. Ciekawe czy dziś, pracownicy, którzy na tym wyludnianiu się, dostali wyższe, znacznie wyższe wypłaty niż najniższa krajowa, stękają. Czy to, że mogą prawie dowolnie zmieniać pracę, bowiem rynek pracy się rozluźnił, jest też złe? Ale media, propaganda, głoszenie własnych tez robią swoje w społeczeństwie. Oni dalej myślą, że to wyludnianie się jest złe.
   Netflix na 20 osób..., oglądam dalej, a właściwie męczę serial Pose. Oglądam go, bo branżowy, ale jakby nie to, to już dawno, jak Atypowy poprzestałbym na jednym z pierwszych odcinków. Albo nie jestem przyzwyczajony do oglądania seriali, wszak praktycznie ich nie oglądam, albo ta dłużyzna w nich mnie męczy. Scenariusze netflixowe też nie są górnolotne. Czasem myślę, że je pisze jakaś gimbaza.
   Jeszcze chciałem o szczurach, ale to w następnym odcinku.
 
Zdjęcie - stacja Chorzów Miasto, wyjazd, czy głowica rozjazdowa, na Chorzów Stary.

piątek, 21 lutego 2020

Piątek #1649

  Wchodzi na stacje okresowo 172. To, jak pisałem wcześniej, taki wentyl bezpieczeństwa, choć ostatnio porniole zaspokajają potrzeby. W dobie szybkiego internetu, wielości materiałów, trudno nie być zaspokojonym. Odkrywanie stale jakiś nowych treści, czy raczej mięśniaków jest fajne, choć ostatnio znalazłem takiego starego porniola przy którym kiedyś spędzałem (napiszmy) trochę czasu. Od razu przypomniały mi się pozytywne skojarzenia i ów film ściągnąłem do dalszego oglądania.
  Chiny. We wtorek w TVP kultura obejrzałem materiał, jakiegoś zachodniego podróżnika, czy znawcę kultury o podroży do Chin. Opowiadał, jakie to te Chiny są złe i jaki tam jest zły system polityczny, w sensie że ta niedobra komuna nadal tam jest. Ów podróżnik chyba zapomniał, że kraje wysokorozwinięte w tym USA zadłużają się w tych b. niedobrych Chinach. Mało tego, że kraje rozwinięte, to nawet my, w sensie PL jesteśmy w Chinach, tych złych komunistycznych, zadłużeni.
   To jak to jest. Ten system jest taki zły, taki niedobry, czy tylko chodzi o odpowiednie kierowanie i może być dobrze.
   To oczywiście w skrócie, bo temat trzeba by b. zgłębić, a jak zwykle nie ma czasu. Natomiast faktem jest, że to Chiny mają nadwyżkę budżetową, a nie te super zajebiste kraje rozwinięte. O nas to może lepiej nie wspominać, bo jak nam źródełko zakręcą to się dopiero będzie działo.+
   Ostatnio mam problemy ze snem. Pierwszy raz od dłuższego czasu. Proces zasypiania, nie wiedzieć czemu, trwa ponad godzinę, w nocy czy nad ranem przebudzam sie na następną godzinę i efekt, że wstaje po 10:00 ok. 10:10. To źle bo godzina rano urwana z zajęć nie jest dobra, trudno tyle czasu nadgonić, choć wczoraj na st. mac. trochę jednak udało się zrobić. Nawet nie wiem co jest przyczyną. Kładę się, chce mi się spać, prawie już, prawie już następuje ten moment odcięcia, nagle to przechodzi i godzina z gowy. I nie, by się mózg, jak to bywało kiedyś, zawieszał na obróbce jakiego tematu. Po prostu się wybudził i tyle.
   Wróciłem do gry kolejowej, z której mnie kiedyś wywalili. Pod innym nickiem, pod innym nr IP i początkowo pod innym nr MAC karty sieciowej, więc byłem nie do rozpoznania. Teraz już gram bardziej oficjalnie, ale, w porównaniu do kiedyś, czas poświęcany na grę jest limitowany. Mózg wie, że sa inne obowiązki i do tego podchodzi inaczej.
   Remont u 979 trwa (stoi). Ma ruszyć w sob. bo mają robić wodę. To pkt przełomowy, bo od niego ma ruszyć reszta. Wczoraj byliśmy zobaczyć rozwiązania kuchenne w castoramie, black red white i brico ciulstwo. W zasadzie to już w black doszliśmy do rozwiązania najbardziej u niego odpowiedniego, które mu uzasadniłem. To taka przypadłość jeszcze z czasów prowadzenia firmy, gdzie widziałem, że nie wystarczy tylko powiedzieć, ale i uzasadnić czemu. Wtedy mięśniaki szybciej łykają. Oczywiście, ponieważ 979 jest wysoki, no takie są dziesiejsze mięśniaki, napieram by miał wysoką kuchnię w sensie blatu. Standardy z tego co mierzyłem to 87 cm, ale znaleźliśmy 91 i od razu mu ją pokazałem z sugestią by na taką się nastawiał. On już ma chory kręgosłup, więc lepiej jak ma wyżej, niż ma sie wyginać stale.
   Wczoraj tłusty czw. Sami z siebie nie kupujemy wtedy pączków, bowiem są robione masowo i byle jak, byle zarobić, przeto jak ktoś nam da, to zeżremy. Przyniósł wczoraj z firmy 979. Jeszcze przed umieszczeniem go w zębiskach, poczułem chemię. Topiąc swoje zębiska w masie zauważyłem, że jest mega sztucznie spulchniona, do tego jakieś konserwujące domieszki. Ogólnie, jakby się gryzło gąbkę nasączoną smakiem pączków identycznym z naturalnym.
  No i mniej piszę, bo jak gram to jestem na innym IP, a na tym IP gmail jest nie mój.
  Tyle z ostatnich wydarzeń, do zaś.
  Na górze po prawej nieistniejący posterunek GP1 (Gliwice Port, wykonawcza) i nieistniejące już angliki. Narka.

poniedziałek, 17 lutego 2020

Poniedziałek #1648

   Weekend zleciał tym razem na większym bezruchu niż poprzedni. Ruch składów na stacji był mniejszy, bowiem 230 pojechał na kurs z meblami nad morze do Mielna, to mieliśmy go z gowy do nd. do ok. 19:00. 834 jakoś mniej przebywa na stacji, a 826 został ponownie wywalony ze stacji przez 979 po incydencie, który nastąpił jakieś 2 tyg. temu. 826 przylazł chyba w czwartek pod wpływem, on też ma problemy z alko, i pewnie mu było luźniej, bo po alko to nasze hamulce trochę się luzują, więc wszedł na st. mac. Nie oponowałem, a tak myślałem, jak wejdzie 979 to se to wyjaśnią.
   Jak już był 826, to wszedł 834. Ten jakoś naładowany zaczął mu ciś i to nawet mocno, co mnie zdziwiło, ale też pomyślałem, że 834 chce być na fali, by nie kojarzyli go z 826, czy łączyli jego przychylność do tego co się stało. Zresztą 834 jest jak chorągiewka, z której strony zawieje tak się obraca.
   Po jakiś 45 min na stację wszedł 979. Od razu mu powiedział, że jak on tu będzie, to 826 ma nie być. Jeszcze 826 próbował się nieudolnie bronić (słownie), ale mu nie wychodziło, to też po 10 min zebrał mandżur i wyszedł ze stacji. Od tego dnia, do dziś go nie było i pewnie szybko nie będzie. Nie bym tęsknił, bo on nic sobą nie wnosił jak dla mnie, bo ani pogadać, ani coś zrobić więcej, a samo patrzenie tylko powoduje średni nastrój. No podotykać go można było, ale po latach dotykania też mi ostatnio przeszło, bo chciało by się wiyncyj a tu zawsze jest granica, to po co się drażnić.
   Wczoraj poszedłem popo na spacer z 979. Poszliśmy na pobliskie hałdopola i tam łazilismy jakieś 45 min gadając trochę o pierdołach, trochę o naszym życiu.
   Z jednej strony sam chciałem się przejść, bo ciepło na placu 12C i słonecznie, a ile idzie siedzieć przy kompie, czy na st. mac. 979 też ma problemy z sobą, a nie umiem mu pomóc. Ma różne stany emocjonalne od rozstania z niby laską i nie umie się pozbierać. Chodzi na terapie do psychologa, niby coś tam dają, jak mówi, ale jak na niego patrzę i go słucham, to może to działa dzień, dwa po spotkaniu, a następnie on zaś jest pozostawiony sam sobie. Nie ma koncepcji na życie, bo wczoraj mi mówił, że chce stąd wyjechać, np. do Szczecina, bo mu się to m-to podoba. Od razu się właczyłem, by przejrzał m-ta pod kątem wyludniania się i ewentualnego kupna tam mieszkania i pozyskania pracy. Łódź jest takim dobrym m-tem, bo szybko się wyludnia, a to ma swoje konsekwencje i blisko do wawki.
  Podejrzewam, że to jeden z pomysłów na życie, w tym życiu bez pomysłu. Zbiega się to też w czasie z 4-roletnim okresem pracy w jednym miejscu i beznadziejnością tej pracy na dłuższą metę, no bo ile można pracować na magazynie i ciągle robić to samo. Mimo dobrych warunków płacowych, po jakimś czasie, właśnie ok. 5 lat, można dostać do gowy, tym bardziej jeżeli nie jest to praca życia. No i teraz jak to wszystko połaczyć, czyli rozstanie z niby laską, nudność pracy, która nadaje się do zmiany, źłe samopoczucie w otoczeniu wioskowym, to myśli, by się stąd wypierdolić są jak najbardziej na miejscu. Trzyma go tu matka z małą stonką od 174 no i ja.
   No to ugrzązł.
   Luty, brak zimy, dziś w południe je już 13C. To chyba zimy w tym roku już nie bydzie, za to będą odpowiednie ceny do tego obecnego stanu, później.
   W tym tyg. chcę odwiedzić 811, bo dawno z nią nie gadałem, a brakuje mi tego, co ostatnio mówiłem 979 na spacerze.
   No i przypomniało mi się. W czwartek, trochę łykłem i nawet nie wiem czy ten tekst nie powinien być na czerwono. Z powodu alko hamulce i zabezpieczenia tak mi puściły, że pisałem notkę przy 979, nawet spoglądał na ekran czasami, to raz udało mi się przełączyć kartę, raz nie. No chyba jeszcze do tego nie dotarł, choć jakby chciał to zajęło by mu to kilka minut, jeżeli nie minutę.
   Na razie, zakładam, że nikt z wioski nie wie o tym co tu wypisuję.
  Nawet nie wiem co to za stacyjka.
  Narka.

czwartek, 13 lutego 2020

Czwartek #1647

   Wczorajsze sprzątanie u szczurów wykazało, iż jednak jest ich jeszcze 6 sztuk. Nie przeszkadza, ale dość długo byłem prawie pewien, że zostało ich 5.
   Albinoska, która była na naprawie na kolejną już nie pójdzie. Niestety guz przy przedniej prawej nodze jej rośnie, ale byłem wczoraj u weterynarza, porozmawiałem z nim kilka minut przedstawiając jej obecny stan zdrowia i doszliśmy do wniosku, że z tym guzem będzie musiała zyć do końca. Niestety jest za stara by przejść drugą operację. Ma ok. 2,5 roku, chodzi już ociężale, a jej tras przebiegu usunąłem wszelkie przedmioty, które kiedyś musiała przekraczać czy wspinać się by przejść więc do koleżanek może przejść po płaskim, zresztą one do niej też, i czasem do niej zaglądają. Ostatnio ją u nich widziałem w ub. tygodniu. Na wieczorne karmienie patrzę, a ona tam wychodzi. Kuchnia ma 6 m długości i przegrodę w środku to do przejścia mają jakieś 8 m. Tak się rozlokowały na przeciwnych ścianach.
   Ja pierdolę, jak z tymi ludźmi nie idzie dojść do porozumienia. Jak oni są sterowalni przez media i nie mają własnego zdanie, to jest straszne. I tacy ludzie idą głosować w wyborach, we wszelkich wyborach. Nie, qrwa nie, nie chcę się z nimi identyfikować i nie chodzę na te zjebane wybory. Nie, qrwa, to nie jest moim przyczynkiem do tego co się dzieje. Nie, qrwa, nie chcę mieć z nimi cokolwiek wspólnego. Niech wypierdalają na drzewa.
  Fakt, jak łyknę to jestem dla nich przejebany, ale życie takie jest.  Życie się nie pierdoli z nimi. Mają płacić podatki i chuj. I nic ich z nich nie zwolni. Jedyne na co moga mieć wpływ, to na co ta kasa jest wypierdalana przez tych na górze. I co? I qrwa nic. Mają na to tatalnie wypierdolone, co oni robia z tą kasą na co oni ją bulą. Przypomnę, że dzień wolności podatkowej wypada na przełomie czerwca i lipca, czyli pół roku robimy na państwo, a pół roku na siebie, i ich to w ogóle nie interesuje na co ta ich kasa, na którą napierdalają, idzie. No rewelka.
   Ja pierdole, w zasadzie do rozmów na poziomie pozostal mi 8xx i 812 i tyle. To jest dramat, bo z kim tu gadąć....
   Z jednej strony sam sobie taki los zgotowałem, z drugiej strony, czy na prawdę wszyscy muszą być tacy ograniczeni umysłowo?
   No dramat. Szkoda, że to też się objawia jak łyknę, ale wtedy jestem bezwględny i nie pierdolę się z nimi. Jest pytanie i czekam na odpowiedź. Nawet, jak dziś, 20 min, i ciągle przypominam o moim pytaniu i nie chcę innych wywodów. Odpowiedź na pytanie. Oczywiście, jak można domniemać, jej nie ma. No bo jakby inaczej.
   Dobra, bo obok siedzi 979, a ja se tu klepie po klawie jakby nic. Za chwile tu zerknie, jeżeli już nie zerknął i wyciągnął czy nie zapamiętał.
  No dobra, to kończę, elo.

wtorek, 11 lutego 2020

Wtorek #1646

Nie, by się nic nie działo, ale nie ma czasu na wpisy. Jak się jest współorganizatorem imprezki weekendowej to cały weeekend i czwartek z gowy. Imprezka wypadła ogólnie dobrze. Żarcia było aż za dużo, ale to nie była moja brocha, muzycznie wyszło średnio, brak wystarczającego czasu na przygotowanie się, tym bardziej, że ostatni raz grałem z ileś lat temu. Jednak padaki, takiej jak u dj. Padaki nie było. Udało się grać swoje, realizować propozycje innych, które w miarę rozkręcania się imprezki napływały co raz szerszą falą. To tak zawsze jest, że jak już się ich rozkręci na parkiecie, to inni myślą, że akurat moje nagranie, które tak bardzo lubię, jeszcze bardziej zrobi na nich wrażenie. Niestety tak często nie jest, o czym z doświadczenia wiem i co kilka razy stanowiło wpadkę, ale to dlatego, że nie miałem możliwości odsłuchiwać nagrań. Miałem słuchawki, ale laptop odcinał sygnał wyjściowy jak się włączyło słuchawki. Sprawy techniczne - podłączanie sprzętu, oświetlenie, i zostałem piecowym, do obsługi dwa paleniska na sali na ogródkach działkowych. W sali głównej i piec w kuchni, taki kuchenny z piekarnikiem. Gości 25 sztuk, imprezka zakończyła się ok. 06:00, a z zali wyszedłem na autobus z 230 i 834 o 08:00, bo jeszcze częściowe sprzątanie.
Sprzątanie odbyło się wczoraj. 979 wziął jeden dzień urlopu, ale jeszcze starego urlopu. Zajęło nam to 3h.
  Sala w czasie imprezki w sumie się nagrzała, ale jak następnym razem będę tam robił imprezkę czy będę współorganizatorem, to pierwsze to uszczelnianie, drugie to dodatkowe ogrzewanie elektryczne. W sumie takie było, bo obok mnie była spiralka z kopalni. 
   (stała na mniejszych puszkach z coli małej)
Salę zdaliśmy wczoraj. Łącznie za salę wyszło: sama sala 200zł, prąd 42 kWh - 33zł, woda 18zł. Do tego jeszcze 3zł za kieliszki potrzaskane, odkupiliśmy takie same, to koszt odkupienia, tackę na naczynia do obciekania, bo 230 spalił dno z takiej tacki i przy okazji ceratę, bo nie zdjął tego z pieca jak rozpalał, to dodatkowe 12 zł. 
Ogólnie imprezka taka trochę dziwna. 979 jest dość towarzyskim samcem, stąd dużo znajomych - różnych znajomych, którzy na imprezce nie umieli z sobą nawiązać porozumienia. Efekt..., no jak to w dzisiejszych czasach jakaś, niewielka na szczęście, część siedziała w telefonach. Była także była niby laska od 979, ale znowu go zdenerwowała, to też co raz bardziej mu przechodzi ponowne połączenie się z nią, a przynajmniej taka nadzieja. Wreszcie zrozumiał to, co mu mówię od dłuższego czasu, że jest ładnym mieśniakiem i laskę se znajdzie. Fakt, im później tym ta miłość będzie inna, ale jakaś tam będzie.
Dobra tyle, bo zaś tego nie puszczę ze stacji.

środa, 5 lutego 2020

Środa #1645

   Szczurów jest 5. Dla babci szczurzycy i dla innych kolejne ułatwienia tzn. uporządkowanie tras ich przebiegu, a także dla babci dodatkowe przedmioty jako stopnie ułatwiającej jej przemieszczanie się z miejsca noclegowego. Jeżeli skorzysta, to będzie jej łatwiej.
  979 przeżywa rozstanie z niby laską, i to tak poważnie. Nie wiem na ilę mogę mu pomóc. Ostatnio powiedziałem mu wprost, że powinien mieć wsparcie we mnie, a sam mam ostatnio miałkie dni, ale wczoraj i dziś było już znacznie lepiej.
  Czas leczy rany, ale to u niego młoda sprawa. Może najbliższe tygodnie, dłuższe dni trochę mu poprawią nastrój.
  Wczoraj też w końcu spadł deszcz. Jakiejś dłuższej ulewy nie było, a szkoda, bo opadów jak na lekarstwo. W styczniu nie było ani jednego dnia z opadem deszczu. W związku z tym pojechałem zobaczyć wioskowe jezioro. Ubyło w nim, na przestrzeni lat, jakieś 1,7 m wody. To jeziorko ma może 300 m szerokości i jest w zasadzie okrągłe. Myślę, że nie jest już możliwe by powróciło do stanu z przed iluś lat. Trzy betonowe mola, które kiedyś wybudowano są już bez wody, stoją po za nią, tak daleko odeszła. Jakieś 2 lata temu wędkarze zrobili drewniane mini molo, by łowić ryby i wprowadzili je do wody, to w nd. w zasadzie z tego mini mola muszą daleko zarzucić by była głebia, bo woda od tego niedawno zbudowanego, też odeszła. Opisywałem też jeziorko, jak byłem w Olzie, które też się w ciągu kilku lat zmniejszyło, a lustro wody tam obniżyło się o jakieś 2 m.
  I tak sobie myślę, że w najbliższych latach zagrożeniem nie będzie dla nas smog (wawelski), ale brak wody. Na internecie można przeczytać info o wysychających studniach u rolników, bo wody gruntowe się obniżają. Susza, jak widać, jest juz faktem. Zastanawiam się kiedy pójdą ceny wody do góry, bo jakoś dziwnie, mimo suszy, one są jak z przed lat, co sprzyja ogromnemu marnotrawstwu wody.
   Zastanawiałem się też czemu, do cyca, nie ma opadów. Przypomniały mi się grafiki z lekcji geografii, na których był obieg wody nad kontynentem. Było w nich, że jak deszcz pada, to następnie woda, głównie z drzew, bo mają bardzo dużą powierzchnię, odparowuje, tworząc nowe chmury, które idą dalej i z nich gdzies tam znów pada deszcz. Doskonale to było widoczne w górach, jak jeździłem do babci, lata temu, to tam ten efekt potęgowały góry. Czyli powierzchnia x 2. Dlatego, jak tam zaczął padać deszcz, to czasem padał przez 3 dni non stop, bowiem gołym okiem było widać jak z drzew na zboczach gór odparowuje woda, która już pod postacią gęstej pary wodnej się unosi, tworząc chmurę, z której znowu padało.
  A teraz co się dzieje z drzewami, po za górami. Co kiedyś pisałem - drzewo wrogiem człowieka, bo się może przewrócić i go zabić, to też masowo wycina się je w miastach, wycina pod zabudowę. np. jednorodzinną, całe lasy, wycina pod nowe drogi znowu lasy, pod markety, nowe osiedla, nowe tory kolejowe, nowe drogi i tak z każdym rokiem w zastraszającym tempie wokół drzew ubywa, a na ich miejsce tworzone są powierzchnie płaskie z ujściem deszczówki w kanał i do jakiejś tam rzeki. Czyli nawet jak spadnie deszcz, to następnego długo nie ma, bo nie ma się gdzie wytworzyć, bo właśnie przekopaliśmy mierzeję wiślaną, właśnie wybudowaliśmy tunel do Świnoujścia, do którego wjazd i nowa droga prowadza przez las, właśnie zrobiliśmy A1, A2, A3, A4 oczywiście przez lasy, bo tak najłatwiej itd. I teraz my tak robimy, na zachodzie tak robią, bardziej na zachodzie tak robią i jak widzę, ten naturalny proces został zaburzony, czy wręcz wstrzymany.
   Wczoraj padało, bo mieliśmy chmury z północy, czyli z nad Bałtyku i Skandynawii. Gdyby wiało z zachodu, to jak przez cały styczeń, mało co by padało lub w ogóle, bo tam nie ma się jak, bo już wycięli jak my lasy i okoliczne drzewa, wytworzyć deszcz.
  Myślę, że łatwiej jest oczyścić powietrze, bo wystarczy przestać emitować, ale znacznie trudniej będzie zdobyć wodę, bo niby skąd ją będziemy brali, jak cykl przyrodniczy już zaburzyliśmy. A kolejne drzewa, jak obserwuję kładą się jedno za drugim.
  Narka.

niedziela, 2 lutego 2020

Niedziela #1644

Żyję, żyję ale zająłem się, albo zajął mnie ponownie symek kolejowy. To ten, w którym mnie zbanowano. Ale przez naszą mądrość uknuliśmy plan, w myśl którego jesteśmy w nim ponownie, choć zaczynamy od L-ki. Oczywiście, by odsunąć od siebie ewentualne początkowe podejrzenia, to jesteśmy w nim a'la dziecko, bo czasem robimy wpisy, że mama chce coś od nas, że z rodzicami gdzieś leziemy i stosujemy młodzieżowe określniki, o co dziś nie trudno, tym bardziej, że w stacji mamy jakby ciągle jeszcze jakby młodzież. Na razie wciągnęło nas, do poziomu poziomów dotychczasowych, choć trochę niższych.
   W związku z powrotem, nieoficjalnym do symka kolejowego, ETS2 na razie odstawiliśmy na tor boczny. Brak czasu na realizację jednego i drugiego, bowiem prace na st. mac. też czasami wzywają.
   Szczury. Te na razie mają się dobrze, choć babcia, która przeżyła operację, chodzi już bardzo ociężale i nie wiem czy będzie gotowa na drugą operację. Niby za miesiąc od tamtej, ale ona już ledwo sunie, to cały czas myślę, czy nadaje się do drugiej, by nie podzieliła losu żyrafki.
   Wczoraj jak wieczorem je karmiłem, to jedna szczurzyca zainteresowała się, kto też je karmi i podeszła do mojej ręki i wąchała ją. Nie cofałem jej, bowiem lepiej jak się zapozna z zapachem i zarejestruje, że to ta ręka, która je karmi.
   Po za tym remont u 979 z wolna się toczy. Bez żadnego szału, ale powoli coś się tam dzieje. Zabraliśmy się za przestawienie bezpieczników w mieszkaniu i to na razie tyle. W pierwszej kolejności ma być robiona woda, po niej inne rzeczy.
   Widzę, że ma jeszcze mniejsze natchnienie do tego remontu niż ja, ale to chyba za sprawą informacji od jego niby laski, że już się nie zejdą. Do jakiegoś tam momentu on jeszcze myślał, że to nastąpi, po jego zaprzestaniu picia i jakby
"sporządnieniu". Niestety ostatnie info jest, że to definitywny koniec. Trochę szkoda, bo laska taka akurat dla niego, no ale życia nie poprawimy i czasu nie cofniemy.
  Oprócz tego ruch na stacji w normie. Stałe składy, czyli 230, 815, 826, 834 nawiedzają stację prawie codziennie, a w czasie remontu 979 nocuje na stacji. 
  
   Brak zimy, to jeszcze jedno zimowe ujęcie stacji Kaczyce.
   Narka.