sobota, 22 czerwca 2019

Sobota #1554

  Śpieszmy się kochać szczury, tak szybko odchodzą. Może nie wypada, ale trudno. 
   Dziś czułem w kuchni jakby się jakieś żarcie psuło. Postanowiłem, przy małym ruchu na stacji sprawdzić co też szczurzyce znorowały i gdzie, że się psuje. W porządkach poleciały ich miejsca gdzie się załatwiają, skoro już się za sprzątanie zabrałem, a następnie cały czas czułem zapach rozkładającego się pokarmu. W końcu zajrzałem pod byfyj i odkryłem Myszyna. No myślałem, że wyglebie obok niej. W pierwszej chwili zastanawiałem się, jak to się stało, że w ogóle zeszła tak nagle, bez żadnych objawów choroby, czy innych dysfunkcji? Następnie przypomniało mi się, że jakieś 3-4 dni temu w kuchni nagle zobaczyłem kota od sąsiadów. Nagle, bowiem przeszedłęmod pkt. żywieniowego z salaterką do zlewu umyć ją i po napełnieniu herbatą, odwróciłem się, ruszyłem, a tu kot. Łysy, bo to jakaś taka dziwna rasa, i włos mi się zjeżył na całym ciele, mało zawału nie dostałem, bo kot, w środowisku szczurów. I teraz jak to piszę, to tak sobie myślę, że może Myszyn też dostała zawału, bo akurat przechodziła, jak pojawił się kot. A była to chwila kiedy wymieniałem im w pojemnikach (salaterkach ceramicznych) herbatę, to one/ona się aktywizowały, bo wymiana niby żarcia. Być może, jak wszedł kot, Myszyn przechodziła i podobnie jak ja (tzn. prawie jak ja) dostała zawału serca, bo po dwu latach życia zobaczyła kota w kuchni. Mnie się włosy na skórze zjeżyły, na całym ciele i dostałem gęsiej skórki, co dopiero taki mały szczur....
   Znalazłem ją w miejscu między dwoma miejscami noclegowymi, więc tam raczej szczury nie urzędują, co najwyżej przechodzą z jednego miejsca noclegowego i żywieniowego, do drugiego, ale to było miejsce blisko, w którym zobaczyłem kota.  Pod tym byfyjem nic nie ma, nigdy tam nie gniazdowały, to jest tylko miejsce przemieszczania się ich, wędrówki. Nie mam innego wytłumaczenia, bo ona była zasadniczo zdrowa. Dzień przed kotem ją karmiłem. Jej zniknięcie jest mniej więcej w czasie kiedy na stacji pojawił się on. Pamiętam wtedy, jak z szafki, gdzie śpią, jakaś szczurzyca nadawała sygnały alarmowe, jak do dziś uważam, a może to były sygnały, że właśnie schodzi, bo zobaczyła nagle po dwu latach kota na stacji. Fakt, trochę mnie jej brak zdziwił wczoraj, bo jej nie widziałem, ale z powodu dużego ruchu na stacji nie byłem w stanie prawidłowo przetworzyć tych informacji i dopiero dziś zapach w kuchni czegoś psującego się skłonił mnie do działań. Nie wiedziałem, jaki będzie ich efekt. Nawet nie zdążyłem jej zrobić zdjęć, jak przychodziła do mnie ostatnimi czasy.
  W ogóle ostatnio za dużo odejść wokół mnie. Myszak, 971, Myszyn. Średnio to wytrzymuję, jestem podłamany. Mam nadzieję, że już w najbliższych tygodniach nikt nie zejdzie, bo nie wiem jak to wszystko wytrzymam. 
  Szkoda, bardzo szkoda, Myszyna. Mogła jeszcze spokojnie żyć dalej, bo kondycyjnie była dobra. Tzn. przed wizytą kota, i była na karmieniu, i była u mnie, to co pisałem po zejściu Myszaka, że zacieśnię kontakty ze szczurzycami, to następowało. Poświęcałem im więcej czasu, jak wychodziły to podchodziłem do nich, by były przy mnie, by wiedziały, że jestem w pobliżu, i że wszystko jest ok. A tu taka historia. Nie wiem jak wytłumaczyć inaczej jej nagłe zejście. Nie było żadnych objawów choroby. Wszystko, optycznie z zewnątrz, było ok. Jej zachowanie, kiedy ostatni raz ją widziałem, głaskałem również. Biegała po blatach w kuchni tradycyjnie jak robiłem żarcie. Podejrzewam tego kota. Skoro ja na niego tak zareagowałem, to ona również mogła tak zareagować i dostać zawału dlatego znalazła się w takim miejscu i tam już pozostała. 
  Dziś jadły ją już robaki, więc było inaczej jak przy Myszaku. Od razu w rękawicach zapakowałem ją do woreczków i..., niestety, została wyniesiona do śmietnika. Pewnie będę miał wyrzuty przez najbliższe lata, ale co zrobić....
  A jeszcze nim zacząłem poszukiwania tego zapachu, to przy pisaniu poprzedniej notki przeczytałem dwie nt. odejścia Myszaka. Oczywiście się wzruszyłem, pociekły łezki, a tu po kilku godzinach takie odkrycie. 
  Jest fatalnie. Pozostała z oswojonych szczurzyc jedynie Żyrafka. Muszę jej zrobić zdjęcia, bo Myszyna nawet nie zdążyłem sfocić. Nic nie wskazywało na jej tak szybkie odejście, dlatego zdjęcia odkładałem.
  Jestem podłamany. Bardzo jestem podłamany mimo tego, iż nie zajmowałem się nią w ostatnich chwilach jak Myszakiem, to jednak, kolejna cząstka moich relacji nagle odeszła. 
   O ile Myszak działał na grupie A, to Myszyn miała kuchnię pod sobą. To ona latała po blatach, po szufladach, była na powierzchni. Jak wchodziłem do kuchni, to często wychodziła na zewnątrz norek i patrzała co robię, co mogę jej dać do skosztowania. Biegała po parapecie okna, nocowała w szufladzie, w zasadzie miała osobny pkt. żywieniowy. 
  I to już? I to już jej nie ma? Nie mogę dojść do siebie.I w ogóle nie wiem, czemu inni z otoczenia nie umieją zrozumieć, że ja to przeżywam. To nie jest tak, że jakiś głupi szczur zszedł. To były szczególne szczury. Szczury, z którymi relacje budowałem latami. Szczury, które miały względną wolność, a mimo tego przychodziły do mnie do łóżka, odwiedzały mnie. Reagowały na mnie. Niektórzy nawet z psami nie mają takich relacji jak ja ze szczurami. Co przy okazji zejścia Myszaka pisałem, że 80% ludzi nie powinno mieć zwierząt, to podtrzymuję do teraz. Nawet wczoraj, nim znalazłem Myszyna, była rozmowa z 979 i mówiłem mu, że ludzie zachowują się względem zwierząt jak idioci. Podałem mu przykład, jak szliśmy wczoraj. Gość ciągnie starego psa na smyczy, z chodnika, by nam zrobić przejście na tym chodniku. Jak już minęliśmy go to mówię do 979 - co za idiota. Puścił by tego psa ze smyczy, do Bydgoszczy mu nie poleci, bo widać, że stary, a nie będzie musiał go jednocześnie prawie wieszać na obróżce na szyi, bo akurat smycz blokuje część chodnika. Najwyżej byśmy go ominęli, nic by się  nam nie stało. Ale co ja tam wiem. Oni wiedzą lepiej, wszak to prawie jak pluszaki, tylko jakby żywe. To jest żenujące. 
   Straszne, teraz na grupie A nie ma Myszaka, w kuchni ubyło o Myszyna i, z oswojonych, pozostała jeszcze jedynie Żyrafka urzędująca na grupie A. Reszta nie jest już tak oswojona, nie budowałem z nimi takich relacji, bo jak tu budować relacje ze szczurami kiedy ich było np. 40-ci, a w szczytowym momencie ok. 150? Nie da się, bo nie wiadomo, które zostaną. To jest/była loteria. Te, które akurat zostały mogą się b. cieszyć z tego, że zostały ułaskawione i przyjdzie im żyć w, jak to się mówi, godnych warunkach. Nawet w takich żyją. 
  Nie zdążyłem sfocić Myszyna, w najbliższych dniach sfocę żyrafkę, bo to jakoś za szybko idzie. 
  No dobra, bo znowu Was zamęczam szczurami, to kończę tą epopeję odnośnie Myszyna.
  
   Średnio to wytrzymuję. Wchodzę do kuchni i większość rzeczy ustawione pod Myszyna. Te przejścia między szafkami a parapetem, między blatami, a szafkami, to w większości wszystko było ustawione dla Myszyna. Teraz wchodzę do kuchni i zastanawiam się, kto (w sensie szczurów) będzie po tych ścieżkach biegał? Świadomość tego, że to mój błąd spowodował przedwczesne zejście Myszyna jest straszna. To w końcu, ja nieświadomie spowodowałem obecność kota na stacji.
   Jestem padnięty na ryj, a do tego te zejścia. Na prawdę jestem bardzo słaby, bardzo.... Fatalny okres w życiu. Chyba jestem na to za stary, jest ciężko.

  Miałem dziś robić oględziny względem remontu, ale nie wiem czy będę w stanie. Późno wstałem, trochę mi się śniły szczury, mózg jednak się tym przejmuje. Nic nie przygotowałem, a musiałbym na grupie B zrobić przemeblowanie. Miało być robione wczoraj wieczorem, ale wydarzenia zmieniły wieczór. Nadto 2h wczorajsza rozmowa z 811 też zajęła czas. 
  Żyrafka i jakaś inna szczurzyca śpią w łóżku prawie razem ze mną, tzn. w drugiej części rogówki. Słyszę je jak się kładę, że urzędują tam, biegają pod łóżkiem, jak również w części wysuwanej. Teraz jak piszę to Żyrafka położyła się w szufladzie na której jest klawiatura.
  (Żyrafka wystająca z szuflady, na której jest klawiatura. Zdj. z przed ok. roku)
 Nie wiem w jakim stopniu one rejestrują zejścia innych szczurów, ale od 2 dni widzę, że inne szczurzyce bardziej wychodzą na powierzchnie. Nawet mnie to trochę zdziwiło, ale w tym całym zagonieniu nie wychwyciłem braku Myszyna, mimo tego, że prawie codziennie rano jak wchodziłem do kuchni, to ona wychodziła spod szafki i żebrała o coś dobrego do jedzenia ze śniadania, choć na noc zawsze są zatowarowywane. 
  Kończę, bo i tak przeciągnąłem, a zajęcia dnia i tak czekają. Narka.

2 komentarze:

  1. Tak się zastanawiam, czy tylko ja jestem zaskoczony ukazaniem Twego nieco innego oblicza, niż to, do którego przyzwyczaiłeś swoimi przedszczurzymi postami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, jestem jakiś dwuobliczowy, nawet nie zauważyłem.

      Usuń