Zasadniczym plusem, na teraz, braku kopalni jest opieka jaką mogę obdarzyć Myszaka w jego ostatnich dniach.
Wczoraj w ciągu dnia leżałem łącznie z nim ok. 3h. Przeważnie po karmieniach. Karmię go łyżeczką, w mleku rozdrabniając albo ugotowane kartofle (fajnie to brzmi, bardzo małą część kartofla), albo żółtko z jajka ugotowanego. To, na łyżeczce, drugą łyżeczką rozdrabniam z kilkoma kroplami mleka i podaję mu. Jest na tyle słaby, że muszę operować łyżeczką, by mógł językiem zebrać większość z tego co mu przygotowałem. Przeważnie je 4 łyżeczki, po czym robi wrażenie najedzonego. Karmienia co ok. 3h. Chciałem je robić co 2h, ale czasowo się nie wyrabiam, tym bardziej, że po karmieniach chwilę z nim leżę. Po 3-cim karmieniu położył mi się na ręce na którą się wsunął pełznąc po łóżku. Trochę mu pomagałem jak widziałem, że się gdzieś wybiera. Jak dopełz, to odwłok miał na moim bicepsie, a tułowiem leżał przy moim przedramieniu, które było skierowane w stronę głowy. Przykryłem się tak, że prawie cała ręka była przykryta kołdrą, wraz z nim, a wystawała mu tylko głowa. Często się tak kładł jak przychodził w nocy, czy nad ranem do mnie. Wtedy wybierał miejsce na uboczu kołdry i podobnie się kładł, wystawiając nozdrza na zewnątrz. Grzał się w środku, a oddychał na zewnątrz.
Je mało, to też utrzymanie stałego ciepła ciała, pochłania energię. Leżąc k/mnie, czy na jakiejś części mojego ciała, część energii odbiera ode mnie, coś jak ja od mięśniaków, jak na nich leżę.
Myszak słyszy, bo jak chcę mu podać łyżeczkę i jak go wołam (za dużo powiedziane, jak wymawiam jego imię), to reaguję. Jest bardzo słaby. Chodzenie już nie występuje, co pisałem wcześniej jedynie sunie i trochę mu w tym pomagam, jeżeli widzę, że chce się przemieszczać. Podkładam mu palce pod tylne nogi i wtedy łatwiej mu jest się odepchnąć i w jakąś stronę sunąć. Ma czasem problemy z oddychaniem, tzn. nie umie oczyścić dróg oddechowych, przez przedmuchanie ich strumieniem powietrza z płuc.
Dziś na placu było 28C. Oprócz nagrzewania stacji, tzn. pootwierania okien nie skorzystałem z pogody z powodu Myszaka. 979 już wczoraj zapraszał mnie na grilla, ale przecież muszę być przy nim, nadto pozostaje okresowe karmienie. Nie da się tego zrobić będąc po za stacją. Trudno. Byłem świadomy tego, że kiedyś to nadejdzie, a czeka mnie takich odejść jeszcze kilka.
Notka powyżej została napisana wczoraj. O 08:23 zmarł Myszak. Jeszcze wczoraj mówiłem chyba 979, że 8-go czerwca na industriadę jest komunikacja miejska za darmo, ale nie wiem czy pojadę, bo jak się będzie Myszak czuł źle to zostanę przy nim. Jednak wszystko odbyło się szybciej. Wczoraj ostatnie karmienie zrobiłem mu ok. 21:00. Chciałem mu jeszcze zrobić jedno przed spaniem, bo to nocne zwierzęta, ale jadł dość trudno, to też postanowiłem, że w nocy jak się przebudzę, to go jeszcze nakarmię. Zjadł 4 łyżeczki mleka z kartoflem gotowanym. Przed spaniem, zatowarowałem resztę szczurów, uruchomiłem nocną lampkę z wtyczką zaraz obok łóżka, by w razie czego móc ją sprawnie zapalić, a na samą lampę naciągnąłem koszulkę, by światło Myszaka nie raziło i mnie przy okazji też. Kilka razy w nocy ją włączałem, bo jak chciałem zmienić pozycję, to musiałem to zrobić przy świetle, by przypadkiem go nie uszkodzić.
Przebudziłem się ok. 05:00. Od razu postanowiłem go nakarmić, ale jeszcze zmieniłem mu pozycję, bo zakładałem, że całą noc przeleżał na jednym boku, to też obróciłem go na drugi bok, przykryłem i zostawiłem. Z lodówki wyjąłem mleko i jajko. W pierwszej łyżeczce rozdrobniłem trochę żółtka z mlekiem. Lekko podgrzałem, by nie było takie zimne i podałem mu. Jadł b. ciężko. Wobec tego postanowiłem mu dać same mleko i jeszcze dwie łyżeczki mu dałem lekko podgrzanego mleka. Językiem wypił dość sprawnie. Położyłem się k/niego, tak, by jakaś część mojego ciała dotykała jego, by wiedział, że jestem przy nim. Jeszcze raz zmieniłem bok na którym leżałem, tym razem położyłem się tak, że on leżał przy moim bicepsie, a ogon jego odwłok i ogon, który był wyciągnięty przy moim przedramieniu dotykały go, a ręka była ułożona mniej więcej pod kątem 90 stopni.
Nie mogłem zasnąć ale leżałem i zalewałem się łzami. Ponieważ jedną rękę miałem zablokowana przy nim, drugą co chwilę musiałem wydobywać po chusteczki to wstałem i przykryłem go ligniną, by nie miał stanów ciepło, zimno, ciepło kiedy nakrywałem go kołdrą, zimno kiedy sięgałem po chusteczkę. Głowę miał skierowaną w stronę mojej głowy, tak że leżeliśmy prawie tak samo ułożeni.
Ok. 06:50 dostał jakiś dwu silnych skurczy. Od tego momentu oddech mu się spłycił. Wcześniej chrapał miarowo, bowiem miał problem z przedmuchaniem nosa. Następnie, po chyba 40 min, znowu miał lekki drgawki, po których oddech mu się jeszcze bardziej spłycił. Przed 08:00 miał już stany jak żaba w Shreku. Wstrzymywał mu się oddech, po czym jeszcze się wzbudzał, ale z coraz płytszą wymianą powietrza. Przed 08:23 miał już bardzo płytki oddech, następnie trochę jeszcze poruszał tylnymi łapkami, po czym już mu oddech nie wrócił.
Oczywiście jak to piszę, to zalewam się łzami, momentami przypominając sobie chwile z jego życia. Żałuję teraz, iż nie robiłem mu więcej zdjęć za jego życia, tylko jakoś na koniec się uruchomiłem.
Leżałem jeszcze w tej samej pozycji ponad 20 min. Czułem po jakimś czasie jak wzajemna wymiana ciepła ustąpiła przekazywaniu tylko ciepła przeze mnie jego ciała.
Jeszcze ok. 06:00 myślałem, że trzeba będzie iść do weterynarza i skrócić jego agonię, choć albo one nie okazują bólu, albo udało mu się zejść w miarę bez męczenia się. Jeżeli to drugie to cieszę się, że mogłem wczoraj umilić mu ostatnie chwile, że poleżałem w ciągu dnia z nim te 3h i było mu, przynajmniej w tym czasie, lepiej, że nie musiał zdychać w jakiejś klatce, tylko ostatnie trzy noce spędził śpiąc razem ze mną, że miał takie przyjemne życie, w wolności, że dobrze się odżywiał, że miał możność skosztowania wielu rzeczy, że wytworzyła się taka specyficzna interakcja między nami i jeszcze wiele innych spraw.
Jeszcze wczoraj żyrafka z inną samiczką biegały k/niego jak je dokarmiałem żółtym serem. Jak zwykle trochę się kłóciły pod kołdrą o żarcie. Na pewno go mijały. Dziś jak wyszedłem z łóżka i pozostawiłem go jeszcze przykrytego ligniną i kołdrą, to żyrafka dość szybko była w łóżku pod kołdrą. Czy one mają 6-ty zmysł?. Zaraz za nią przyszła chyba ta co wczoraj z nią biegała pod kołdrą. W zasadzie to zawsze Myszak chwilę po tym jak wychodziłem z łóżka wchodził do niego i kładł się w ciepłym miejscu i pewnie zasypiał, po nocnym urzędowaniu. Niekiedy, co zresztą opisywałem, to wyglądało, jakby czekał, aż wyjdę, by się wkomponować pod kołdrę.
Pewnie będę jeszcze wspomnieniami do niego wracał. Teraz muszę przygotować jego pochówek. Po 2,5h jeszcze jest trochę ciepły. Na razie leży w łóżku, ale przecież nie mogę go tam zostawić. Spocznie na terenie stacyjnym w ogrodzie, gdzie kiedyś już zostały pochowane psy, które miałem.
Teraz tyle. Narka.
Wyrazy współczucia. To bardzo przykre, kiedy umiera zwierzak, do którego się przywiązaliśmy.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń