piątek, 30 września 2016

Piątek #1076

  To na szybko, bo za chwilę zawożę na drugi egzam, żonę od 975, może dziś uda jej się zdać. Wczoraj obiegu z cysternami nie było i dobrze, mniej bedę żarł, ale po poprzednim i tak zostały 4 paczki bucht, więc je wchłonąć trzeba. Weekend zleci szybko, dziś egzam, pewnie popo jakieś prace na stacji, później symek, może do tago jakieś alko. Jutro wyjazd do małych skurwieli, w nd. wyjazd ponowny do 824, bowiem przez następne 4 tyg. mnie u niego nie będzie, z powodu wyjazdu do warszawki. Ten też musi wejść w fazę energicznych przygotowań, bo czas zadupia jak popierdolony.
  Dziś drugie obmurowywanie H na dachu jako zakrycia ślepo zakończonego ujścia wyciągu z pomieszczeń. Waliło przez to zimne powietrze do wewnątrz, teraz powinno się uspokoić, i jednocześnie być trochę cieplej, bo tak zimne nie będzie się wdzierało bezpośrednio do środka wraz z deszczem. W oknie kuchennym ostatnia uszczelka wczoraj przykręcona, jeszcze w drzwiach balkonowych i z wolna do zimy się przygotowujemy, co byśmy mieli tu choć trochę cieplej przy tym samym stopniu ogrzewania. Jeszcze trochę do zrobienia pozostało, na szczęście sprzyja pogoda. Dziś o 12:00 21C na placu, więc jade na egzam w krótkich spodenkach i koszulce.
   979 w pracy jest jakiś znerwicowany. Jak dzwoni do mnie, nie wiem czy o tym pisałem, to na 10 połączeń w 9 jest zdenerwowany. Po pracy też przychodzi naładowany, później mu trochę przechodzi i wieczorem jest już jakby normalnie. Mają tam pracy sporo, na maga poprzestawiali asortyment, bo początkowo się gubią. Jak widzę, nawet praca na maga potrafi podnieść ciśnienie, nadto może się nkladać życie rodzinne. Też na niego spada część organizacji życia innym członkom rodziny, choć z braci jest najmłodszy to teoretycznie powinno być odwrotnie, ale widać praca u mnie w byłej firmie, kontakt z innymi ludźmi, niż tylko skurwiele, oglądanie życia innych rodzin trochę na niego wpłynęło.
   Dobra to tyle, przepraszam za błędy, bo na szybko pisane, bez korekty, ale co zrobić, popo bym już raczej nie napisał. Narka.

czwartek, 29 września 2016

Czwartek #1075

   Wczoraj był 172. Ja pierdolę, jak on teraz wygląda... No po prostu rozpierdol. Wracałem wczoraj z obiegu z cysternami i tak myślałem - do pełni szczęścia brakuje szyi dłuższej o jakieś 2 cm. Reszta to rewelacja, tylko brak tej szyi. Trochę dziwne, ale jakoś tak może przez kontakt z 979 i patrzenie się na jego szyję, zacząłem zwracać uwagę na inne. Zresztą szyje od jakiegoś czasu pojawiają się w "menu". Znowu poleciał falstart, ale co zrobić. Tym razem było na klacie, ale ta klata, te ręce, bary... Zapowiedziałem mu, że dziś jak przyjdzie (jak przylezie, bo mięśniaki-skurwiel żyją własnym życiem) to sesja zdjęciowa, bo to trzeba utrwalić.
   Po za tym pewne spr. mi uciekają, bo czasami nie ma warunków na opisanie, brak czasu i inne pochodne powodu.
   W pn. odbyła się rozprawa 972 i jego żony o odebranie praw rodzicielskich, ze względu na długotrwały pobyt najmłodszego po za domem. Z relacji 972 kuratorka powiedziała na sali, że dzieci są od najmłodszych lat demoralizowane (972 nie był w stanie na początku tego wyrazu wypowiedzieć). Oburzył się i wdał w dyskusję z kuratorką. Nie wiem jak to wyglądało, jak u niego co drugi wyraz to łącznik lub przerywnik "qrwa". Zeszło też na ośrodek, w którym są, że niby je tam pingwiny biją i mówi w aucie do mnie, no jak można małe dziecko bić po głowie. Od razu pomyślałem i prawie powiedziałem - i kto to mówi?
   To przecież od pobicia, w zasadzie zmasakrowania, najstarszego zaczęła się sprawa wkroczenia instytucji państwowej do rodziny, a ostatnią ofiarą był 3-ci w ub. roku o czym wie wąskie grono. Słuchałem wywodu z jego ust i zastanawiałem się na logiką. Ja mogę napierdalać swoje dziecko, ale inni, już nie. Nie będę tego teraz rozwijał, bo nie chodzi mi o to to, że inni mają bić nie swoje dzieci, po za tym słowo bić jest zarówno dla dwu klapsów, jak i dla masakracji dziecka, a to dla mnie jest różnica, a niewidoczna w tym wyrazie.
   Efektem posiedzenia sądu, będzie skierowanie rodziny ponownie na badania psychologiczne i po nich nastąpi werdykt. Już po poprzednich wyszło, że narząd odpowiedzialny za myślenie jest wyłączony (nie wiem jak to inaczej łagodnie napisać, ale chodzi o to, że są debilami).
   Rozmowa z 972 odbyła się w aucie w czasie przewozu najstarszego do pingwinów, aby wysłać go na badania psychologiczne dot. jego działania w ciągu dnia, bowiem ośrodek nie potrafi sobie z nim dać rady, to środki uspokajające (dla ośrodka) mile widziane. 3-ci już jest czymś faszerowany, aby ich tam nie rozpierdolił w mak. Ostatnio nawet pingwin naczelny mówił, co już jakoś sobie z nim dają radę, ma wybuchy, ale po chwili wybuchu się uspokaja i one się już do tego przyzwyczaiły. Teraz przyjdzie kolej, na najstarszego. Spytam się przy następnym widzeniu jakie efekty po badaniu.
   Tyle teraz, bowiem ładny dzień, to jeszcze wypada coś na stacji zrobić, wszak zima nadciąga.

środa, 28 września 2016

Środa #1074

  Od 824 jechałem poc. KŚ tradycyjnie z oświetlonym składem. Ponieważ nadszedł konduktor rewizyjny to spytałem się na co świeci się oświetlenie? On popatrzał po składzie, po wpadających do niego promieniach słonecznych i:
- to mało prądu bierze
- to jest 6 wagonów oświetlonych
- nie wiem
- może warto zgłosić maszyniście, aby wyłączył
- tam z przodu jest kierownik, on rządzi (typowa spychologia).
  Więcej nie drążyłem tematu, bo i po co? Z własnej kieszeni nie płaci, a jak się nie zbilansuje to się cenę biletu podniesie ewentualnie zwiększy dotację. Podobnie jak ze zwiększeniem o 1000% opłaty w wiosce za dzierżawę wieczystą. Co oni się będą przejmować. Ostatecznie ich stać.
   Wczoraj miałem sen erotyczny rano. Taki mięśniak jak 19-ka z Ka-ic. Akcja dzieje się w czasie drugiej wojny św. Jestem (nie wiem czemu, chyba tylko dlatego aby była podległość osobnika) niemcem, a on nie znanej narodowości. W jakimś a'la pokoju on stoi tyłem do mnie i każe mu rozebrać białą koszulę zapinaną na guziki. Rozpina i rozbiera się z niej. Plecy ma lekko spocone na całej powierzchni. Zaczynam go masować po nich z poślizgiem spowodowanym tym spoceniem się. Lekko uginam go do przodu, odsłaniają się napięte mięśnie. Masuję go po nich, zaczynając się przymierzać do nabicia go na pal. Wtem, nie wiem skąd, pojawia się jakaś baba w stroju z epoki i pyta się go are you Czech? I pyta się dwa razy, bo nie odpowiedział. (z tym Czechem, to chyba z powodu pornioli, bo produkują dość sporo, mimo małego kraju, fajnych) Oczywiście mnie przeszło w tym momencie kopulowanie i przebudziłem się. Se pomyślałem - co za babsko, zepsuło mi taką zabawę.
  Po przebudzeniu musiałem wzbudzić ręczne opróżnianie zbiorników, bo co innego pozostało. Swoją drogą, z jednej strony mózg za dnia można oszukać np. symkiem i zająć go nim, w nocy to on i tak się rządzi swoimi prawami i zbiorniki okresowo opróżniane być muszą, bo towar w nich się zestarzeje.
   Wczoraj przez tel. 824 opowiadał mi o jakimś fikcyjnym spotkaniu emerytów w Cz-wie, które trwało cały dzień. Obudził się, aby pojechać na nie o 02:15. Poc. do Cz-wy miał o 04:06, a w Cz-wie był o 06:13. Które zebranie emerytów zaczyna się o 07:00? Na 06:45 do Cz-wy był następny poc. o 04:36, ten jednak niby za późno. Z owego fikcyjnego zebrania wrócił wieczorem, czyli tak jak po obiegu do Pabianic i z powrotem, to których jeździ okresowo. W czasie wywodu nie wtrącałem się, myślałem - niech nawija i rzekomo utwierdza mnie w przekonaniu o tym zebraniu. Może mu ulży.
  Wysprzątałem mu ubikacje, zaległe rzeczy w kuchni i pojechałem ok. 13:30 na stację macierzystą.

poniedziałek, 26 września 2016

Poniedziałek #1073

   Wczoraj pojechałem do 824. Tradycyjnie jednostka, przy słonecznym dniu, oświetlona jakby jechała w nocy, całym możliwym światłem wewnątrz. Częściowo to olewam, bowiem przeważnie do 824 (w 90% przypadków) jadę za darmo.
   Jeszcze przed wyjazdem stwierdziłem, iż tematu przeniesienia się do domu starców nie będę w ogóle poruszał, podobnie wymienionych, przed wyjazdem tam drzwi wejściowych do mieszkania na nowe. Po prostu wszedłem przez nie i nie komentowałem niczego związanego z ich pojawieniem się. Tak jakby się nic nie stało. Podobnie sprawa przeniesienia się do domu starców. Dziś pojechał zobaczyć miejscówkę w nim czyli do Pabianic, a mnie dla zmyłki przez tel. powiedział w tyg. że załatwia jakąś urzędową sprawę, a wczoraj, że jedzie do Częstochowy. Po co się z tym tak czaić skoro i tak mi powiedział co kiedy będzie robił?
   Nie wiem jak sobie to wyobraża, pewnie jak 972, który ostatnio stwierdził, że skoro potrzaskał TV i nie płaci rachunków to oni (w sensie NC+) sami rozwiążą umowę. Odpowiedziałem mu:
- co Ty bredzisz
 zrobił tylko kwadratowe oczy, zastanawiając się, nad czym ja się zastanawiam.
   Za to u 824 ruszyło rozwiązywanie umów, przynajmniej na razie jednej z telekomunikacji. Moje starania już ok. 2 lata temu o rezygnację z tel. stacjonarnego, skoro ma komórkę nie przyniosły żadnego rezultatu, ale wystarczyła wizyta specjalistów z banku od wyrzucania z mieszkania, aby jednak zrezygnować. Argument, że płaci za sam kabel 30 zyla, a w kom. ma w tym koszcie rozmowy, nie przyniósł efektu, bo on chce mieć telefon, może go mieć i taką podjął decyzję. Teraz, spytałem się dlaczego rezygnuje:
- bo mam komórki, to po co mi jeszcze tel. stacjonarny?
  Nie drążyłem dalej tematu, bo to bez sensu, znowu i mnie, i jemu niepotrzebnie wzrosło by ciśnienie. Za to korzystając z jego nieobecności pomyłem mu zaległe rzeczy, muszle w ubikacji, deskę, która tradycyjnie wciepłem do wanny z wodą po kąpieli. To chyba najlepsze sposób, zostawić ją tam na 20 min, aby odmokła, a następnie umyć. Czajnik w kuchni, który zawsze wygląda jakby ciągle się gotowało jak w stołówce dla 20 osób, a on stał k/tych garów, i inne jeszcze drobiazgi. Wolę to robić jak go nie ma, bo jak jest to może być sytuacja jak z lodówką, która myłem po 1,5 roku nie mycia (przynajmniej), a chaja, jakbym go wyprowadzał z domu. Przecież mało wtedy nie spakowałem się i nie pojechałem do domu, a to zwykłe mycie lodówki, która już miał gluty w niektórych miejscach.
    Z zaległych spraw, to jak byłem z żoną od 972 w pt. u najstarszego skurwiela, to żona, matka tego skurwiela chciała się popisać chyba przed tym najstarszym skurwielem, bo nie przede mną, wyjazdem z parkingu. Auto było ostatnim w rzędzie, a następny rząd był ustawiony prostopadle. Wobec tego należało wyjechać w miarę na wprost do tyłu, a następnie do wyjazdu skręcić w lewo. Ona w aucie skręciła w prawo i  kontynuowała tak jazdę. Wpierw myślałem, że wyprostuje, a tylko na początku przestawiła przód, aby do następnego manewru mieć więcej miejsca, jednak - nie. Gdy zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do toyoty terenowej zaparkowanej, krzyknąłem "stój" w tym momencie ona spanikowała, puściła sprzęgło i auto oparło się prawym błotnikiem na zderzaku tylnym toyoty. Na szczęście zostały tam dwie niewielki rysy. Przesiedliśmy się i odjechaliśmy. Nawet, na szczęście, alarm się w toyocie nie włączył. I w drodze jakby nigdy nic śmiała się z tego. Co Ci ludzie mają w głowach?
  Z innych informacji, to będziemy zdobywali warszawkę. Wyjazd do stolicy planowany 7 paźdz. na ok. 1,5 tyg. Lato było do dupy, ale nadrabia jesień. Normalnie na pogodę zwracam mniej uwagę, jest jak jest, ale jak będę w warszawce to jednak by się przydała przynajmniej bez opadowa i z temp. powyżej 10C za dnia.
  No i zapomniałbym o wizycie 172. Znalazł się po 1,5 tyg. Nie wnikałem co robił, a jak powiedział, że miał sprawy do załatwienia, to mogłem się tylko domyślać, że może był wyłączony przez 48h.
  Zawsze to pisałem, że praca fizyczna u mięśniaków, niedostatki jedzenia, imprezki to wszystko łącznie przyczynia się do ich wyglądu. Jak się rozebrał, jak siadłem na niego, robiliśmy to na plecach, on na czworaka, jak z góry zobaczyłem jego bary, bicepsy przedramię, no i same plecy, to zaś falstart. Następnym razem postaram się zrobić jakieś foty do kolekcji. Trzeba będzie też pomyśleć o flaszce z nim i dłuższym spotkaniu, które znowu zapadnie w pamięci. Już kiedyś myślałem o nagraniu tego, ale nie mam kamery, którą mógłbym to zrobić. Ciekawi mnie jak to wygląda z "boku". Może od 374 pod jakimś pretekstem pożyczyć kamerę, zastanowię się.
   Teraz tyle, bo muszę tu pokończyć czynności i wracać na stację macierzystą.

sobota, 24 września 2016

Sobota #1072

   Byłem wczoraj w mieszkaniu u 974. To taki widzę standard wioskowy. Mieszkanie to pokój i kuchnia, czyli kawalerka, ale burdel w środku taki naturalny jak w wiosce. Widać, że sprzątnie jest okresowe i niezbyt dokładne. Do tego modne niskie mebelki, w których mało co się mieści, ale elektronika góruje. TV 42 cale, komp. podłączony do TV i muza z neta. Sam 974 jakoś obrażony nadal na mnie, ale nie wiem o co, bo nigdy nie było czasu, czy sposobności tej dziwnej sytuacji wyjaśnić. Wczoraj też, po jakiejś chwili powiedziałem mu cześć, nawet nie pamiętam czy odpowiedział. To jedyny taki przypadek, że znajomość się tak dziwnie zwróciła. Niby nic się nie stało, przynajmniej z mojej strony, ale u niego coś się wydarzyło, czego do dziś nie wiem. Od tego czasu zrobił focha i tak pozostało. Z racji wspólnych znajomych, jego młodszego, starszego brata, 972 czasami się widujemy, mijamy.
  Kiedyś opisywałem, jak przy okazji kolejomanii, w SCC w Ka-ach widziałem go z laską w niej, Laska wtedy zrobiła na mnie większe wrażenie jak on - była ładniejsza, atrakcyjniejsza. Dziś nie jest już z nią, ale widząc mieszkanie w takim bloku, typowym dla wioski 972 to nie dziwię się, że odeszła od niego. Wchodząc na klatkę schodową ma się już dość, a mieszkanie jakby nie odstaje od klatki schodowej. Trwa w nim remont, prawie jak u mnie na stacji, choć chyba tu wygląda lepiej.
   Czy z 974 coś bym dziś zrobił - nie wiem. Trochę przybrał, ale na stole widziałem tabletki octo... coś tam. Tak myślę, że to jakieś sterydy na rozrost, tylko czy mu to jest potrzebne? Chyba nie. Jakby poćwiczył to utrzymałby dotychczasową, ładną, figurę. Nie wiem, czy chce iść w ślady starszego brata, który zepsuł się żrąc coś na przyrost i tak mu się przyrosło, że aż go miałem trudność poznać, a kiedyś wyglądał zajebiście, a kiedyś może zamieszczę tu jego zdjęcie.
   Wczoraj byłem też na wywiadówce u najstarszego młodego skurwiela od 972. Początek wywiadówki i dyrektorka mówi o książkach, których nie dostaną uczniowie klas 6 podst. i 3 gimnazjum. Pytam się żony 972:
- a w której klasie jest (tu padło imię) drugiej czy trzeciej?
- nie wiem.
  W tym momencie myślałem, że spadnę z krzesła. Jak to do cyca, matka nie wie, w której klasie jest jej dziecko? Następnie było coś o grupach, w których są w ośrodku i zapytałem się, choć przypuszczałem odpowiedzi j/w:
- w której grupie jest (tu padło imię)?
- nie wiem.
  W ogóle przed zebraniem rodzice dzieci osadzonych w ośrodku stali na korytarzu. Krótki przegląd wizualny twarzy i zarysował się kwiat krajowej inteligencji. Nie wiem dlaczego, czasami po twrzy widać, że z umysłem człowieka, na którego się patrzy coś jest nie tak. Tam było to u 3/4 stojących i czekających na wejście do sali.
  Na początku jeszcze przed dyrektorka wystąpiła psycholog, omawiając trochę trudne relacje z dziećmi w wieku osadzonych oraz pierwsze inicjacje z w tym z używkami. Rozdała broszurki dot. środków działających na mózgi latorośli. Popatrzałem na siedzących na sali. Część od razu schowała broszurki, część obejrzała zdjęcia w nich  i to było na tyle w kontakcie z nią i jak podobnie zrobiła żona od 972 i wziąłem ową od niej, to bylem jedyną czytającą ją osobą. No cóż, po wcześniejszej małej analizie twarzy reakcja taka była do przewidzenia. Po ogólnym zebraniu i przedstawieniu takich oczywistych wydawało by się spr., jak ochłodzenie, przeto zaopatrzenie dzieci w coś cieplejszego, bo niektóre nadal na stanie miały krótki letnie spodenki i koszulki z krótkim rękawkiem i nic więcej, a w środę wycieczka w góry to tak ubrane nie mogą jechać, odbyły się wywiadówki w klasach. W kl. 2-ej, do której uczęszcza w ilości 8 uczniów, mniej więcej tyle było rodziców. Wychowawczymi przedstawiła sytuację:
- robimy co możemy, aby zapanować nad nimi i na tyle ile możemy staramy się im przekazać wiedzę, zainteresować materiałem bieżącym, zainteresować lekcją. Pewne spr. są nie do przeskoczenia np. zmuszenie do nauki.
   No cóż, takie przedszkole dla dzieci bardziej groźnych, z rodzin mniej zaradnych, Rodzice nie męczą się z nimi w domu, bo i tak nie dali by sobie rady, a nawet wyszło by im to w wielu przypadkach gorzej jak instytucji państwowej.
   Na sam koniec dnia obieg z cysternami - kapuśniak, bardzo gęsty, z mięsem, do tego chleb i bułki zjechały. Od razu po wejściu na stację macierzystą cysterna została rozplombowana i konsumpcja małej ilości, bo była już 21:30.
  Udało się jakoś notkę umieścić, bo wczoraj jakoś czasu na nią brakło. Narka.


czwartek, 22 września 2016

Czwartek #1071

   Przedwczoraj, ten czas leci, a nie zawsze mam kiedy napisać, pojechałem z autem od 972 do wulkanizatora, bowiem schodziło powietrze z przedniego koła. Gwóźdź od wewn. strony. K/wulkanizatora spotkałem 222, którego przywieźli z pracy. Chwilę z nim porozmawiałem przy wulkanizatorze, ale ponieważ mieszka niedaleko, to powiedziałem, że wlezę do niego do dom. No nic się nie zmienił. Jest szczupły jak był i gdyby nie laska w mieszkaniu to zrobiłbym mu masaż, a na pewno trochę pogłaskał. Tak nie dało się nic zrobić, bo pokój z kuchnią uniemożliwia jakieś czynności, bo laska z pokoju patrzała do kuchni. Ta to ma szczęście. Wzięła go kilka lat temu i przez te kilka lat nie ma większych zmian. Podobnie 979, wygląda jak wyglądał kilka lat temu. Może 222 trochę zeszczuplał na twarzy. Po pracy jakaś radość życia z niego nie biła, był zmęczony, co mówił, ale też chyba inne problemy, o których przy lasce nie było jak powiedzieć. Można pogratulować wyglądu, co mu powiedziałem. Kiedy inni się zmieniają, puchną on utrzymuje figurę.
   W mieszkaniu pusto, to taki nowy trend. Prawie nic nie ma, trochę mebelków, niskich, mało pojemnych. jedynie szafa standardowych rozmiarów. Po za tym ta pustka trochę mnie nawet zdziwiła, ale to chyba obecna moda. Nie gromadzić w domu, jak potrzebne to do sklepu, a to że szybkie zakupy przeważnie są przepłacone, to już mniejsza, w końcu laska nie pracuje, taki wioskowy standard, tylko stęka: więcej kasy, więcej kasy, więcej kasy...., a mięśniak lub mięśniaki wioskowe napierdalają.
   Po za tym wczoraj spontanicznie, bo zdzwoniliśmy się ok. 15:20 przyjechał 825. Trochę poopowiadał o problemach komunikacji, trochę o sobie i co zrobić. Wyjechać do ciepłych krajów, po głowie najbardziej chodzi mu Tajlandia, czy pozostać w kraju. Trochę, jak to on, podpytywał, trochę chciał się wygadać, bo bieżąco nie ma do kogo. Przekazałem, że w tym wieku, to bez startu pomocy innej osoby będącej na msc. bym się nie ruszał. No jak bez dobrej znajomości języka, otoczenia w tym wieku to wszystko sprawnie przyswajać? Do tego zaczynają mu ciążyć relacje rodzinne, ona się starzeje, wymaga opieki, zaangażowania. Za chwilę będzie jeszcze gorzej i w zasadzie na taką decyzję sto ostatni, przysłowiowy, gwizdek.
  Obiegi z cysternami ruszyły na dobre, żarcie mamy więc zapewnione. Pod rząd załadowali cysterny dwoma dobrymi zupami. We wtorek zjechała pomidorowa, wczoraj barszcz ukraiński. Do tego było drugie danie we wtorek, i wczoraj też. Znowu można odetchnąć z wydawaniem kasy.
   Tyle, bo kolejka kolejnych zajęć znowu czeka.

środa, 21 września 2016

Środa #1070

 Banki to instytucje, z którymi najlepiej mieć jak najmniej do czynienia, to minimum dziś, to chyba konto u nich i tyle. Branie już jakiś kredytów czy innych, jak oni to nazywają - produktów, może zakończyć się źle dla własnych finansów.
  Kiedyś to pisałem, że 824 "sprzedał" mieszkanie bankowi, na wsteczne raty. To się nazywa chyba, dodatkowa emerytura czy jakoś tak, teraz nie chce mi się szukać tej nazwy. Już po tym działaniu, w rozmowie z 811 mówiłem, że przyjdzie taki dzień, kiedy bank wyśle swoich ludzi, którzy w jakikolwiek sposób będą chcieli się 824 pozbyć z mieszkania , bo jednak kasa jest zamrożona w nim, a przecież obecnie rynek nieruchomości idzie w dół, bo buduje się nowe, ludzi ubywa, to i ceny z wolna spadają, a za kilka lat mogą być niższe, co w wiosce już widać.
   I w ostatnich dniach pojawił się człowiek, czy ludzie z ramienia banku i przedstawili 824 "okazję" przeniesienia się do domu starców. Przedstawili to w taki sposób, a wiemy, że są oni specjalnie szkoleni do takich rozmów i z takimi osobami, że 824 nie konsultując się z nikim podjął już decyzjję o przeniesieniu się do domu starców, nadto z nikim tak, wydawało by się, ważnej decyzji nie konsultował. W rozmowie tel. bronił się jak dziecko, że jest dorosły może robić co chce i podejmować decyzje jakie chce. W sumie tak, tylko jakby to wypłynęło z jakiejś wewnętrznej potrzeby, byłby chory, potrzebował opieki itp., to ok, ale nie po wizycie wysysaczy kasy, czy wciskaczy kitu podejmuje taką decyzję. 824 jest w pełni sprawny, na nic się nie leczy przewlekle, ma lekką cukrzycę, którą zbija tabletkami. Jest sprawny fizycznie, wszystko wokół siebie ogarnia sam, jeździ na rowerze z dystansami ok. 30 km. Jeszcze dwa tyg. temu chciał zrealizować pomysł sąsiadki - wymiany drzwi wejściowych, a teraz już się przenosi. Jak od dwu lat proponuję mu, aby w organizacji emeryckiej, w której "pracuje" za darmo wycofał się, to nie - bo to nie jest takie proste, i w lecie (to już drugie lato) wycofa się. Proponuje mu to, bo wcześniej wstawał (uwaga) o 04:05 aby dojechać do siedziby na 07:00. Później mi stękał jaki to zmęczony jest na emeryturze. Argumenty, aby korzystał z niej, a nie pracował za darmo nie przemawiały, ale wystarczyła jedna wizyta wciskaczy kitu i już się da zrezygnować i przeprowadzić 200 km dalej do domu starców.
   Obserwując takich ludzi nie mogę się oprzeć świadomości, że oni dążą do samozagłady. Podobnie jak 972, który wziął tel. za złotówkę, bo przyszła taka oferta, a następnie w ok. m-c potrzaskał go, bo się akurat zdenerwował. I takich osób w wiosce jest więcej, dążących stale do samozagłady, czy to finansowej, czy zdrowotnej (pseudo poprawianie wyglądu). I nic nie jest ich w stanie przestawić z toru na który weszli i biegną do ułudnego celu.
   Jak będzie dalej z 824 pewnie napiszę, teraz tyle, bo przelewanie wina czeka już od wczoraj, ale zbiorniki na przelanie już umyte.

wtorek, 20 września 2016

Wtorek #1069

   To nagle skończyło nam się lato i już nie pooglądam, krótkich spodenek, ładnych niekiedy, nóg i ładnych rąk. Szkoda, bo zawsze to miły widok na ulicy, spotkań osobnika z ładną sylwetką.  Wczoraj taki był w stonce, w dresie. Ok. 19 lat, szczupły w biodrach, szeroki w klacie, ale nie przesadnie, aż przez chwile specjalnie powodowałem mijanie się częstsze z nim. Niestety z powodu już zimna, oprócz twarzy i szyi nic nic więcej nie było widać.
   W ub. tyg. opisywałem mięśniaka, który przed blokiem zajmował się z innymi skwerkiem. Jednak zrobiłem mu zdjęcia co opisywałem. Najbardziej zabawne było robienie mu zdjęć z ukrycia kiedy on na komórce miał włączone nagranie Elektrycznych Gitar - Ona jest pedałem. Tak pomyślałem, jak się odwróci i zobaczy mnie z aparatem jak nic pomyśli - pedał.
   Poniżej co udało się uchwycić.
  Nieprawdaż, że piękny bark i biceps. Łydka też fajna, nic przerośnięte, natural 100%.
  Na zdjęciu powyżej ładnie widoczne przedramię, zarysowane mięśnie na nim, podobnie zarys łydki.
    Powyżej, napięte mięśnie barku, pleców, tricepsa, częściowo widać przedramię, no czegoż mu brak z wyglądu, bo brak to pewnie rozwiniętych szarych komórek, ale co zrobić. Mały mięśniak skurwiel od 972 ćwiczy mięśnie, zresztą i dobrze. Powiedziałem mu, jeżeli nie ćwiczysz mózgu, to przynajmniej ćwicz mięśnie.
  I na koniec, ładnie widoczny biceps z żyłami na wierzchu, podobnie żyły na przedramieniu, zero brzucha, klata też niczego sobie. 100% mięśniak, do tego pewnie rasowy skurwiel, robol fizyczny. Z takim to można urzędować w łóżku. Coś jak 172.
   Wczoraj miałem lenia. Nie wiem czy to po weekendzie, czy pogoda też miała na to wpływ, w każdym razie wydajność była niewielka, zrobiłem podstawowe rzeczy na stacji, a tradycyjnie trochę właczyłem symka. Wieczorem obieg z cysternami, przynajmniej to mnie wyciąga ze stacji. Na trasie mięśniaków bardzo niewiele, a jak już to z powodu temp. odziani więc widoki odpadły. Zresztą tez pusto. To nie to co w lecie, mijało się dość sporą liczbę ludzi na rowerach w tym młodzież, teraz po nagłym załamaniu pogody ich także nagle wywiało.
   Teraz tyle, bo wczoraj leń, to dziś nadrabiam, m.in. zlewanie wina, bo jeden baniak przestał gerować, czyli należy zlać i przenieść do piwnicy, do tego jeszcze kompot, bo mnie zarzucili darmowymi owocami i lodówka do rozmrożenia, bo czaka i czeka, i czeka...
   Tyle, mam nadzieję do jutra.

poniedziałek, 19 września 2016

Poniedziałek #1068

Wreszcie, wreszcie nastąpi jakiś przełom w związku u 972. Żona od 972 w tym tyg. ma się wyprowadzić od 972 i wynająć mieszkanie za 500 zl wynajmu + media. To będzie, po tylu latach, rzecz niesamowita. Dziś jechałem z żoną od 972 i wydaje mi się, że ukrywa to przed nim i chce się znienacka wyprowadzić od niego nie mówiąc mu o tym. Nie wiem jak da sobie radę 972, bo dla niego będzie to gorsze, natomiast żona od niego, płynąca na złudnej fali oddania jej małych skurwieli, będzie sobie lepiej dawała radę. To już kiedyś opisywałem. Skurwiele w zamian za możność kopulacji z kimś tam w domu, oddają część swojej wolności w tym finanse dziurawcom i na nie są zdane przez następne lata, w sumie tylko za kopulacje i żarcie. Gdy im się to nagle straci, jak np. w przypadku 899, zaczyna się mały dramat.
   Się okaże jak będzie w przypadku 972, ale ciemno to widzę, bo przy problemach alko, do których jednak żona się przyczyniła, bo w porę nie interweniowała, nie przeciwdziałała, teraz będzie mu ciężko. Mnie za jakiś czas, bowiem robi prawko jazdy, odpadną wyjazdy do małych skurwieli, tym bardziej że 972 z powodu zadłużenia chce pylnąć auto.
    Po za tym był w sob. 972. Mimo ruchu na stacji zrobiliśmy flachę, a jak już się stacja opróżniła to zacząłem się dobierać do niego, jednak zaangażowanie w symka, bo jeszcze miałem ruch, a także ruch na stacji spowodował może jego odejście ze stacji, a może do tego przyczyniło się tez potrzeba większego znietrzeźwienia się, co mogę rozumieć. Tu więcej by nie łyknął, a imprezki na wiosce trwają to trzeba się na nie jeszcze złapać, za nim wygasną. To chyba objaw starości u obu. U niego wygrała potrzeba znietrzeźwienia się, u mnie symek i w mniejszym stopniu ruch na stacji.
   Tekst powyższy był pisany w nd.
   Faktycznie 972 nie poszedł dalej na wioskę się znietrzeźwić, tylko grzecznie poszedł odebrać żonę, która była na kawie u koleżanki, co jak wczoraj wysłuchałem jadąc do małych skurwieli mnie zdziwiło. Może on też raz na jakiś czas nie chce przekraczać granicy, zresztą po akcji trzaskania w domu sprzętu elektronicznego mogło przyjść otrzeźwienie. Już nie ma jak patrzeć na TV.
   A na widzeniu u małych skurwieli standard. Wczoraj nie mając załadowanych darmorozmów nie poszedłem na salę gimnastyczną rozmawiać z którymś znajomym tylko siedziałem cały czas na sali widzeń. Na naście dzieci, wszystkie, wszystkie siedziały w komórkach. Ponieważ za złe zachowanie, a trudno się w grupie formalnej zachowywać normalnie przy ogólnym pędzie, kto będzie większym skurwielem, kto zrobi większy dowcip innemu, kiedy ten inny akurat się z tego nie cieszy, pingwiny często w formie kary odbierają komórki do depozytu na jakiś czas. Zresztą też nie wszystkie dzieci stać na nowe komórki, a co innego rodzice na zewnątrz, oszczędzający kasę na pobycie latorośli u pingwinów, mogą sobie pozwolić na nowe komórki. To tez jak przychodzą dają do rąk dzieciom telefony i tyle jest z rozmów z dziećmi. Jak w przychodni lekarskiej, dzieci siedzą w telefonach, a rodzice bezwiednie wzrokiem błądzą po ścianach lub chcą podejrzeć co też one działają na komórkach. Trwa to jakieś 2h. i są to odwiedziny (tak zwane), dlatego roboczo nazywam to wiedzenia to chyba trafniejsze określenie. U skurwieli 972 jest podobnie. Średni ma tableta, to w niego wchodzi, młodszy komórkę od mamy i też w niej siedzi. Co jakiś czas, jak któryś coś zrobi lub wynajdzie na necie to:
- pa to, pa to, jakie fajne.
   Też się już znudziłem po jakimś czasie patrzeniem na relacje nie tylko przy naszym stole, ale przy innych także. Po za tym ta złudna forma okazywania macierzyństwa przez kupowanie dzieciom chemii, w postaci chipsów (to na każdym stole) i innych tanich słodyczy. Owoce są rzadkością nie wiedzieć czemu. Czyżby jednak lepsze dla rodziców było żarcie chemii przez dzieci, jak dowitaminizowanie się. Widać - tak.
    Wczoraj u najstarszego skurwiela w ośrodku opiekun przyszedł na rozmowę ogłaszając rodzicom, że ich syn nie zachowuje się poprawnie ani w szkole, ani w ośrodku. Efektem może być przeniesienie do zamkniętego ośrodka, np. jakiegoś poprawczaka. Pomyślałem - brawo, rosną, co pisałem wielokrotnie, rasowe skurwiele, a ich ścieżki można sobie wyobrazić. Wczoraj w rozmowie z 672 powiedziałem, że o 100 zł mogę się założyć, że najmniejszy skurwiel w lutym, najpóźniej w czerwcu na koniec roku od pingwinów wyleci do ośrodka zamkniętego, a o 50 zł, że najstarszy, bo tu nie jest przesądzone, ale wektor działań u niego jest obrany. Wszak w prawie każdej grupie musi być przywódca, a to przecież nie może być cipa. To własnie musi być rasowy skurwiel, a on genetycznie jest uformowany na takiego. Nie mając ukończonych 15 lat, wygląda na 16, nawet 17 latka. Do tego wyrósł na napierdalaniu się w domu między braćmi, to podstawy walk ma prawie wrodzone.
    Wczoraj na widzeniu mama powiedziała małym skurwielom, że się wyprowadza, ale odnosiłem wrażenie, że 972 jeszcze o tym nie wie. W czasie jazdy w ogóle nic na temat nie gadał. Dopiero ok. 20:00 zadzwonił z pyt. czy żona ma na kaucję na mieszkanie. Ktoś się wygadał.
    Może bodźcem do rozejścia było w rodzinie żony od 972 rozejście się niedawne syna od ciotki, też skurwiela, który siedział, mięśniaka z dwójką dzieci (zresztą ładnego).
     I na koniec zdjęcie, trochę ich mało, bo nie oddają tego co faktycznie jest. Otóż twórczość drogowców jest rewelacyjna. 70-ka, za nią w odległości paru metrów kolejna 70-ka, dalej 40-ka, a jeszcze przed mostem, trzeba by zdjęcie powiększyć, 50-ka. Może zrobię trochę lepsze zdjęcia jak pojadę jeszcze raz.
 
   Tu jeszcze jedno. 


piątek, 16 września 2016

Piątek #1067

   Z finansami w dziele publicznym nie jest najlepiej i to chyba w skali całego kraju. Wystarczy porozmawiać z kimś mającym dostęp, choć niewielki, do wydatkowania owych środków to krew mrozi się w żyłach.
  W naszej wiosce też nie jest najlepiej, można by rzecz standard. Otóż wioska jakieś 3 lata temu wpadła na pomysł oczyszczenia pewnego jeziorka zanieczyszczonego z dawnych czasów po fabryce, której juz nie ma. Zrobiono projekt, oczywiście sięgnięto lekką ręka po kasę z UE, bo dają to trzeba brać, a przy okazji do własnych kieszeni coś tam wciepnąć. Projekt, bo byłem akurat na zebraniu dot. jeziorka, był od początku wadliwy, bo na zebraniu to podnoszono, ale władza jak to ona ma zawsze rację, zresztą tą rację można zweryfikować raz na 4 lata i tyle. Mało co z projektu wyszło, efektem było wejście komornika na konta wioskowe i ściągnięcie miliona złotych jako zwrotu zadłużenia. Wiedziałem, że to nie pozostanie bez reakcji. No i co robi wioska? Szuka kasy, ale nie u siebie w kieszeniach, by tam zrobić jakieś oszczędności, bo tam zabawa musi trwać tylko u mieszańców, bo to oni są gwarantem zabawy tam na górze. No bez nich zabawy by nie było. Otóż wymyślono podwyżkę opłat za dzierżawę wieczystą gruntów (UWAGA) o prawie 1000%. Z opłaty 13, 36zł/m2 zrobiono 119,14zł/m2. No qrwa pięknie. Oczywiście za tym pójdą w górę czynsze, bo budynki stoją na gruncie m-ta. Wioska i tak się już wyludnia, a to może być bodziec do jeszcze szybszego jej opuszczania. Np. żona od 972, akurat to nie ma związku z podwyżką, ale złożyła już wniosek w sąsiednim m-ce o przydział mieszkania, bo m-ta okoliczne też się wyludniają i najprawdopodobniej będzie rozpatrzony pozytywnie.
   Byłem wczoraj poczytać w urzędzie operat szacunkowy dot. takiego wzrostu opłat, ale jak to u statystyków bywa, powiedz jaki chcesz mieć wynik, to zrobię Ci taką statystykę, że wyjdzie co trzeba. Podobnie tu. Powołano się na sprzedaż działek, w okresie kiedy były najdroższe do tego na atrakcyjnych terenach i do średniej wzięto tylko (tu też uwaga) sprzedaż przy dwu ulicach. Resztę transakcji w wiosce na terenach mniej atrakcyjnych, w tym ta opisywana ostatnio z przekrętem, po znacznie zaniżonej cenie, nie była brana pod uwagę. Nie muszę oglądać wiadomości w TV, aby mi ciśnienie podnieśli. Nawet tu na wiosce potrafią to zrobić.
   A na stacji, ruch wczoraj dość spory. Robi się stacja miejscem spotkań drużyn trakcyjnych, którym się nudzi, a na stacji w torach zawsze coś jest, choć by 979, to np. można go odwiedzić, posiedzieć, popatrzeć się w TV, potrzepać warami bez większego przekazu. Tradycyjnie był 826, 834, dotarł też 372, któremu też się nudzi po pracy.
   Obiegu z cysternami wczoraj nie było i dobrze, bo zeżremy nadwyżkę, a dzięki temu o 19:30 zapiąłem się do symka i do wyjścia ludzi z niego byłem obecny, czyli do 22:30. Wcześnie wczoraj skończyli. Dzięki temu, po szybkich procedurach wyłączeniowych wyglebiłem już o 22:55, a 979 leżał już od 22:20, a jak szedłem spać, on już zasnął tradycyjnie przy telewizorze. Na grupie A spał tez 372, który przebudził się ok. 23:30 to poszedłem ustawić drogę, podać semafor, wypuścić ze stacji i zamknąć już definitywnie posterunek dla czynności techniczno-ruchowych.

czwartek, 15 września 2016

Czwartek #1066

   Ruszyły obiegi z cysternami. We wtorek prawie wybuchła afera, bowiem stacja zwrotna utraciła łączność ze stacją macierzystą składu cystern i nie mogła się skontaktować. Jak to na kolei kiedyś było - nastąpiła całkowita przerwa w łączności mimo XXI w. W każdym razie, jak już łaczność została nawiązana to musiałem przywieźć, cały skład pustych cystern, do napełnienia i odebrania. W drodze powrotnej znowu nie było wymaganej masy hamującej, ze względu na przekroczoną dopuszczalną masę całkowitą. Na miejscu musiałem uruchomić odbiory, co bym nie musiał wyciepować, jak zrobili to na stacji zwrotnej z częścią, podczas całkowitej przerwy w łączności. Szczególnie na odbiory ucieszył się 374, który już stękał od tygodnia kiedy będą odbiory cystern.
   Pisałem kiedyś o 372, który trafił na oddział psychiatryczny pół otwarty. Ostatnie info od 826 - został przeniesiony na oddział zamknięty. Nigdy bym nie obstawił, że tak potoczy się jego życie. Nawet 2 lata temu, jak pomieszkiwał tu i jakieś tam zbliżenia były, co tu opisywałem, nawet w najgorszych scenariuszach nie przewidywałbym takiego przebiegu zdarzeń. Dziś rano jak miałem przebudzenia to gdzieś tam jego obrazy pojawiły się w mózgu. Oczywiście te pozytywne, czyli jego dość ładne ręce i górna część pleców.
   Oprócz problemów 372, wczoraj dowiedziałem się, że moja chrzestna też wylądowała na oddziale psychiatrycznym, tylko u niej kolejność była odwrotna. Wpierw na zamkniętym, następnie na półotwarty, gdzie można ją odwiedzać i jej wujek zaproponował mi wczoraj wyjazd do niej na odwiedziny.
   Jak to czasem bywa, kontakt z chrzestną urwał się jak była w wieku chyba 10 lat. Praca na dwa etaty skutecznie wycięła wszystkie znajomości dalsze, które w grafiku się nie mieściły. To dziś trochę może nadrabiam, choć czy do końca mi o to chodzi. To nie uliczka jednokierunkowa, że na mnie będzie spoczywać utrzymywanie kontaktu z innymi i trzymając się tego, nie wychylam się, a jak ktoś chce kontakt utrzymać to stacja macierzysta ciągle jest w tym samym miejscu to też łatwo mnie znaleźć.
   Po za tym w przyszłym tyg. czekają mnie dwie wywiadówki w szkole od małych skurwieli, to znowu zobaczę działanie szkolnictwa od innej strony. Teraz tyle, bo obieg załatwiania spraw więc ruszam póki pogoda ładna. Narka.

wtorek, 13 września 2016

Wtorek #1065

  Był wczoraj 172. Wpierw wszedł na stacje, ale w niem 826, 374, bo akurat przejazdem i powiedział, abym zadzwonił jak się tory zwolnią. Chwilę po odejściu 826 na pomidorową do domu zadzwoniłem do 172 z info, że stacja bierze. Przyjechał na rowerze po jakiś 10min. Postanowiłem to zrobić w pozycji, którą kiedyś sfotografowałem i na podstawie, której jak to nie było, to opróżniałem zbiorniki. Ułożyłem go wpierw na czworakach, jak się przesunąłem na jego plecach za głowę i popatrzałem na bary, bicepsy, mięśnie przedramion to już mi się robiło. To jest to co mówię najstarszemu skurwielowi od 972. Mózgu nie ćwiczysz to zajmij się ćwiczeniem mięśni. Coś trzeba robić, jak nie jedno to drugie. W pozycji w jakiej go ułożyłem długo na nim nie siedziałem bo mógłbym zrobić falstart patrząc się na jego bary więc położyłem go na pufie, tak że głowa i bary zwisały z niej w dół, a ręce związałem mu z tyłu. Oczywiście długo nie trwało, bo widząc jego napięte mięśnie na plecach, parę klapsów w nie i w zasadzie zbiorniki zaczęły się opróżniać.
   Już po wszystkim, jak jeszcze chwilę pogadaliśmy, puścił jakieś nagrania z neta ulubione i wyszedł zastanawiałem się robiąc herbatę, jak to się stało, że po jego stwierdzeniu kiedyś jak był pijany:
- nie dobieraj się do mnie jak wypiję, bo włącza mi się agresor i mogę Ci wyjebać,
  doszło to spotkań jakie są dziś? Podchody kilkukrotne do 899 zakończyły się fiaskiem, choć rokowało na początku bardziej jak u 172. W jednym momencie popełniłem błąd, za bardzo się rozpędziłem i on tego nie strawił, a może było by inne rozwiązanie. Zresztą chyba za bardzo sobie wyobrażam, że prawie wszyscy co mi się podobają ulegną moim potrzebom. Fakt, wielu uległo i to z wyglądem z górnej półki.
  Przedwczoraj siedzieli m.in. 826 i 834. Już to pisałem kiedyś, osobnicy na w miarę jednakowym poziomie umysłowym. 826 pyta się 834:
- jak tam poranek (było południe)?
- a dobrze,
- to zajebiście w chuj.
  Albo inny dialog niweczący ciszę:
- co tam
- a dobrze,
- to fajnie
- no, wyjebka.
  I w zasadzie tak cały czas, nic nie wnoszące dialogi tylko, aby nie było ciszy. W ub. tyg. jak wracałem z 972 i jego żoną od najstarszego skurwiela, i 972 wyczerpały się "tematy" (bo to raczej dialogi j/w) to do mnie:
- no mów coś
- ale co mam mówić
- no cokolwiek.
  Puściłem głośniej radio. Jakoś nie jestem nauczony, czy przyzwyczajony do bezsensownego trzepania warami. Przecież z 979, który mieszka u mnie nie gadamy ciągle w stylu j/w, tylko jak jest coś do omówienia to się rozmawia, nie ma to nie gadamy do siebie. On jest, ja jestem i tyle. Np. wczoraj idziemy do stonki, mija nas taki fajny szczupły mięśniak. Jak zwykle obczajam, z tego wyszło że fajny i się nadaje, a po chwili 979 opowiada mi krótką historię tego mięśniaka w szkole i w okresie dojrzewania. Krótką, bo chwilę później nasze drogi rozchodziły się i może bym go pociągnął za język, bo mięśniak fajny, no ale właśnie.
   Więc nie ma w relacjach między mną, a 979 jakiegoś zbędnego gadania. To co trzeba przekazać jest i tyle. Nawet czasami rozmowy z 979 jako skurwielem są nadzwyczaj krótkie, jak rozkazy w wojsku, lub krótkie przekazanie info.

poniedziałek, 12 września 2016

Poniedziałek #1064

  No to się porobiło, nie było notki od trzech dni. Od początku bloga nie było takiej sytuacji, przynajmniej nie pamiętam, aby taka długa przerwa się zdarzyła.
   Częściowo za to odpowiedzialne są składy przebywające na stacji, niemożność pisania przy nich, a także symek, choć na szczęście dziś już mam jakiegoś kaca po nim.
   W sob. 979 miał iść na fuchę rozbierania dachu, w przybudówce w firmie, w której pracuje z innymi mięśniakami z firmy, ale szefostwo nadal myśli, że jeszcze panuje niewolnictwo (jest w niej mała rotacja, to i nie wiedza jak wygląda rynek pracy) i dało im stawkę 6zł za metr kwadratowy dachu. Firmy niby biorą 40zł za metr rozbieranego dachu. Dlatego też nie doszło to fuchy, a rano w sob. i do południa w stacji 979 to notki nie było jak spłodzić. Jak jeszcze był 979 to napatoczył się 826, po nim 834, a ok. 13:00 wyjazd do małych skurwieli. Za jakiś czas muszę to "małych" pominąć, bowiem najstarszy będzie miał wnet 15 lat, a wygląda na 17 i jeszcze te idiotyczne pomysły na żarcie kreatyny, czy białka, aby być jeszcze większym. No debile. Jak byłem na widzeniu, wielokrotnie pisałem, że to najlepsze określenie tego co się na sali widzeń dzieje (powinno być sali odwiedzin, ale ... ), to średni, ten z nadwagą, stwierdził, że on też chce żreć. Na sali był w odwiedzających przy innej rodzinie syneczek ok. 17 lat, z już większą nadwagą, i powiedziałem średniemu skurwielowi, aby jak będzie żarł wieczorem kreatynę, czy białko to wyobraził sobie tego w białej koszulce (ten odwiedzający w takiej był), bo tak będzie wyglądał za jakiś czas. Skąd u nich takie potrzeby się zrodziły? Pewnie jakieś starsze skurwiele będące wzorcami dla młodszych żerą to gówno i Ci zapatrzeni w nich też chcą to żreć. Innego wytłumaczenia tych działań nie widzę. Ciekawą sprawą jest następstwo tego żarcia bliżej nieokreślone. Jak się ich spytać jak chcą wygladać, to oprócz stwierdzenia - chcę być duży i mieć duże mięśnie, nic konkretnego nie ma. Np. pokaż mi zdjęcia innej osoby, wyglądającej tak jak chcesz wyglądać, to nie ma, nie wiem, nie widziałem, w skrajnym przypadku, to już z wioskowych mięśniaków, nie oglądam innych facetów. Więc potrzeba zmiany, bardziej wynika z działań innych w tym kierunku jak z własnej. Uzasadnienia do tego jak widać większego nie ma.
   Na wiosce w sob. właśnie jednemu co zaczął żreć powiedziałem:
- mięśni to Ci teraz co raz mniej widać. To już nie to co kiedyś.
   Zrobił minę i tyle, bo co mogą więcej zrobić. Proces narastania jest jednostronny. Po namnożeniu komórek nie ma odwrotu i jak ktoś się zaokrągla to już chudzinką nie będzie, a pod wartwą tego co rośnie nad mięśniami ich samych widać co raz mniej. I kolejne roczniki ni w ząb nie umieją tego ogarnąć. Pozostaje robić im zdjęcia póki wyglądają ładnie, jak jest okazja, a z archiwum im je pokazać po kilku latach, jak np. 374, który po podesłaniu mu jego zdjęć na pocztę zaraz zadzwonił aby je skasować, chyba by nikt nie widział, jak wyglądał kiedyś, a co zrobił z sobą i jak wygląda teraz. Dobrze, że udało się te beznadziejne pomysły wybić z głowy 979, bo na ogólnej fali żarcia, aby rosnąć i jemu przyszło to do głowy i już miała być realizacja, ale mieszkanie u mnie i tłuczenie mu go głowy wadliwości tego rozwiązania, a także dawania przykładów z wioski zniszczenia się innych poskutkowały i proces żarcia czegoś tam, aby być większym nie ruszył.
   Przypomniało mi się. Ten średni ze skurwieli od 972 ma geny po matce, wielokrotnie pisałem, nie wiem jak mięśniaki z wioski to robią, że wybierają grube baby, w każdym razie on z tymi genami ma nadwagę i wielką, jak na swój wiek dupę. I on ostatnio na widzeniu nawija mi, że chce żreć te gówna, aby mieć masę. No qrwa, to się do kabaretu nadaje. Czy on się nie ogląda w lustrze. Nie widzi porównania jak wyglądają inni, jak wygląda on. Już ma masę i mało tego, już ma jej za dużo. Debile...
  No i został jeszcze najmniejszy, z tych trzech robionych co roku. W styczniu kończy 13 lat i pingwiny zaraz się go pozbywają. Temu to zwisa, jak rozmawiałem z nim ostatnio i widać etap, w którym nie da się już przestawić go na inny tor. On już wjechał na boczny i mu nie zależy (dosłownie powiedział, że mu nie zależy). Czyli długofalowe działania rodziców, otoczenia zrobiły z niego małego skurwiela w wieku 13 lat, który, jak to żartobliwie czasem mówię, powinien być w klatce dla bezpieczeństwa okolicznych. Ma napady agresji, jak jego stary, choć ten drugi po alko. Przedwczoraj (ten drugi) rozwalił w domu TV 32 cale, dekoder i komórkę za 1zł, bo była taka oferta. Teraz będzie płacił za coś czego nie ma. Czyli spłacał ratalnie zniszczone przez siebie przedmioty. Zaczyna się zaciskać pętla finansowa przy nim. Ostatnia wypłata 1423zł, w ratach lub abonamentach jakieś zbdety, nadto dochodzą płatności extra, jak 5000zł za jazdę po alko, no i sam problem z alko. Żona od niego chce się wyprowadzić, ale dla niego samego to za późno. Ratuje siebie, ale mogła to zrobić znacznie wcześniej. Sama też marnie zarabia, a mówienie jej o zmianie pracy, jakoś dociera o tyle, że jest jakby świadoma jej zmienienia, ale nie robi nic więcej w temacie. Obecna praca w chłodni, ją wykańcza, na L4 nie może iść, bo pracuje pod agencja, ale wykupiła, czy będą jej teraz odciągać z wypłaty składkę na L4 z tym, że składkę będą odciągać już, a na płatne L4 będzie mogła iść dopiero w grudniu. To jej powiedziałem, po co płacisz tam składkę, jak do grudnia się postarasz, to prace inną znajdziesz? Po za tym pojawia się tu kapitalistyczny fenomen niskich zarobków, które uniemożliwiają nawet na przerwę tyg. od pracy, bowiem może się to okazać katastrofą finansowa. Więc mimo bólu kręgosłupa, barku i ręki, chodzi do pracy, bo straci za tydz. pracy kasę. Na tej samej zasadzie pewnie powstrzymuje ją zmienienie pracy, bo jakaś przerwa kilkudniowo również może się skończyć fatalnie. Co zrobić aby ludzie nie strajkowali? Dać im tak małe wypłaty, aby nawet 3 dni postoju były niemożliwe, i oświadczyć im, że za czas strajku nie jest płacone. I tak skutecznie wykoszono u nas strajki.
   Jeszcze jedno, zdjęcia tego mięśniaka, który kosił tu trawniki, zrobiłem jednak z ukrycia, mimo pobytu na stacji 826, ale nie mam kabla, bo 979 pożyczył 897 to jak kabel wróci, to je tu z komentarzem zamieszczę. Teraz tyle, bo praca czeka. Narka.

czwartek, 8 września 2016

Czwartek #1063

  Przyszli pod blok kosiarze, jakąś chyba fuchę mają zrobić, bo już godzinę siedzą i czekają. Jeden z nich ok. 22 lata, no przejebany mięśniak. Jak go zobaczyłem to od razu włączył się ponownie na pełnych obrotach popęd seksualny. To bo było widać z pod koszulki, czyli ręce, ach w takich można się zakochać. Piękne przedramię, na którym wszystkie mięśnie widać, do tego te żyły na wierzchu świadczące o reszcie sylwetki, łydki podobnie, bo był w takich krótkich jeansowych spodniach obciętych w kolanie, no a z tyły kart, z widocznym kręgosłupem. Słowem mięśniak 100%. Twarz trochę nie wyjściowa, ale jak to mówią skurwiele z wioski, można gazetę położyć.
    Po jakiejś pół godzinie dołączył do nich, inny prac. ok. 26 lat, tym - morświn i jak to bywa morświn rozebrał się do klaty, a mięśniak - nie, nadal był w koszulce. Wraz z mięśniakiem laska, taka średniego wyglądu, typowego dla tut. lub sąsiednich wiosek. Nauczona siedzenia w domu i hodowania larw, a on będzie na nią napierdalał całe życie. Jego popęd seksualny też aktywny, bo przez część czasu jak ich obserwowałem to chętnie by ją przeleciał, ręce mu ciągnęło w intymne  msc., lasce też się chyba robiło, bo w pewnym momencie wstała i poszła się przejść, chyba dla uspokojenia popędu. Podobnie robiłem na basenach, na których kiedyś często bylem. Jak organ się wzbudził, to musiałem ileś przepłynąć aby powrócił do akceptowalnego rozmiaru.
   Ach takich sztuk, jakby co raz mniej. Jeszcze się gdzieś uchowają, ale np. część z nich ginie w swoim wyglądzie przed komputerami, w innych pracach, w których tych mięśni nie muszą używać, a sylwetka się zaokrągla.
   Wczoraj znowu dałem czadu w symka, ugrzęzłem w nim prawie całe popołudnie i do wieczora, ale za to level mam najwyższy, przynajmniej nie widziałem tam nikogo z większym, następni są dość daleko za peletonem, nie muszę się obawiać. Tak to piszę o tym levelu i czy do końca o to chodzi. No mnie tak średnio, choć miło jest spojrzeć i móc się pochwalić, że w niełatwym symulatorze jest się dobrym. 374 jak był bodajże wczoraj, to powiedział, że gram w tą (jak to nazwał) grę i jeszcze grzechotkę mi trzeba. Powiedziałem mu:
- ściągnij, uruchom i zobaczymy. Wtedy się okaże czy grzechotka jest potrzebna.
   Wycofał się z rakiem z tematu. Coś tam jeszcze stękał, ale po chwili przestał.
   Położyłem się trochę zmęczony po symku ok. 23:10, nadzwyczaj wcześnie, ale 979 też wyglebił ok. 22:30. O ile on wstał o 06:00, to po przebudzeniu i zbudzeniu o 06:04 172 bo też tu spał, a szedł gdzieś do pracy, położyłem się ponownie spać. 30 min wiercenia i obudziłem się ponownie o 10:50. No trzasłem, nie wliczając przerw 10,5h spania. Odespałem trochę zaległości ostatnich dni, bowiem spałem po 6, 7h, budziłem się, jak np. wczoraj i już funkcjonowałem do końca dnia.

środa, 7 września 2016

Środa #1062

  Przyszedł dziś 172. Był wcześniej wtedy co go pobili, ale akurat byłem u 824. Minęło więc  ok. m-c od ostatniej jego wizyty. Wyszalał się na imprezkach, tradycyjnie wszedł w to samo towarzystwo, bo też niby w jakie inne miał by się wkomponować? Przed wczoraj był u 899. Ten nie jest już ze swoją laską, drugi raz się z nią rozszedł, teraz już niby definitywnie. W mieszkaniu u 899 ponoć nie wygląda najlepiej, a jak mówi to 172, u którego też wyglądało średnio, to aż nie umiem sobie wyobrazić jak tam może być. Szkoda, bo kolejny mięśniak schodzi w dół. Jednak z czasem wychodzi, iż co z tego że się jest przejebanym mięśniakiem-skurwielem, jak życie to weryfikuje w ciągu kilku lat dorosłego życia, aby nie wnikać czy to długo czy krótko z perspektywy naszego życia, w sposób negatywny. Jednak ta mięśniakowość-skurwielowatość nie ułatwia życia, a z czasem gdy należało by ruszyć mózgiem okazuje się, że takowego nie ma. Zresztą czy ten bez tego mózgu zdaje sobie sprawę z jego braku?
   Dziś wyjątkowo, jak prawie nigdy, odbyła się gra wstępna. Będąc w trakcie myślałem o 972, 971 oraz 371. Jednak potrzebujemy kontaktu cielesnego, przyjemnie jest jak ktoś głaszcze, dotyka w miejscach, gdzie normalnie to nie następuje, jest kontakt fizyczny. Zauważam, że w okolicach 30-ki jest to już potrzebne. Wcześniej ze względu na wiek, można to przytłumić innymi doznaniami, np. imprezkami, jak u 979, ale z czasem, kiedy formy zastępcze się kończą, powracamy do potrzeby kontaktu. I chyba to spowodowało dziś tą nieoczekiwaną grę wstępną, co nawet mnie zaskoczyło. Może po okresie grania w symka było to potrzebne. Obu się podobało, on zauważyłem chłonął mój dotyk, ja sprawdzałem po okresie przerwy stan umięśnienia i wiele się nie zmieniło, co jest na plus. Zresztą to do można dodatkowo z nim zrobić jest bardzo na plus. Pisałem o tym chyba wczoraj. Tu przy 172 nie muszę się aż tak hamować, zresztą on na to pozwala, a nawet ma z tego przyjemność, bo czy gdyby nie, to by to tolerował? Gra wstępna wypadła dziś fajnie. On dość podniecony, jego organ to chyba najbardziej, aż wbijał mi się w brzuch, a mój ugniatał jego brzuch. Leżąc na nim, tęce dałem mu za głowę i tam trzymałem. Trochę wargami całowałem go po twarzy szyi, poddawał się i prężył pode mną. To fajne uczucie jak drugi osobnik współdziała. Tego współdziałania nie było za wiele, bowiem mnie podniecenie rosło, a zatem związałem mu ręce za głową no i zacząłem trochę męczyć. Jak zwykle żadnego stękania, wszystko wytrzymywał. To jest rasowy skurwiel i to jest to co podnieca. Niedługo po mnie doszedł i on.
    Po za tym był wczoraj 371 po pierwszym dniu pracy. Co było do przewidzenia podobało mu się tam. Tak jest przeważnie, że nowe msc. pracy to się podniecamy tym, że wszystko nowe, inne, inni ludzie, otoczenie, itp. Gorzej, bo skończyła mu się kasa, a chce wypaść dobrze przed new pracodawcą i nie brać zaliczek w trakcie m-ca. Może być trudne, bowiem przeżyć cały m-c bez gotówki to średnio. Dobra tyle, bo oprócz symka, dziś na razie na loku, muszę kończyć drzwi balkonowe silikonować, tym bardziej, że ciepło to wywieje zapachy silikonu.

wtorek, 6 września 2016

Wtorek #1061

   Wraca do normalności, a notka jest jakby tego dowodem, a przynajmniej na ten czas. Dzieci poszły do szkoły to do południa symek, jak się tam nie włączę i nie podtrzymuję ruchu, jest martwy. Tzn. ktoś się zaloguje, patrzy nikogo nie ma - wychodzi. Dziś nie zrobiłem sobie dyżuru jak wczoraj, ale podglądam co tam dzieje. Muszę zająć się pracami na stacji, które w ostatnim czasie zostały zaniedbane. Wczoraj jeszcze dość sporo siedziałem w symku, praktycznie wyszło by tego 8h. Dziś jakby na kacu, ciągnie mnie, ale świadomość zalegających rzeczy do zrobienia wygrywa, a to znaczy, że mechanizmy obronne działają.
   Z innych spraw po rozmowie z 825 dowiedziałem się, że kolejna linia tramwajowa wisi na włosku do zamknięcia. Nie zdziwiłbym się jej zamknięcia tylko ostatnio jakieś 2 lata temu część torowiska dużym nakładem pracy została zrobiona na nowo, a to nie są małe koszty. No cóż, nie od dziś wiadomo, że za naszą kasę tam na górze bawią się dobrze.
   371 poszedł wczoraj do nowej pracy, dziś pierwsza dniówka. Wreszcie został wyrwany ze stanu nudy i trochę nie będzie mnie drażnił na stacji. 371 chyba z 971 mają najdłuższy staż znajomości. Poznałem go jak miał może 16 czy 17 lat. Wtedy też znacznie młodszy jak go zobaczyłem to mało mi szczęka nie opadła. Ta symetryczna sylwetka, umięśnienie, aż szkoda, że nie mam zdjęć z tamtego okresu, w ogóle nie wiem jak to się stało. Mam zdjęcia 374 jak był jeszcze szczuplutki, w wieku też jakoś 17 lat. Nawet, co tu pisałem, chyba w tym roku, wysłałem mu te zdjęcia, to od razu zadzwonił abym je skasował. No różnica jest spora. Wtedy szczuplutki lekko umięśniony, dziś niestety z brzuchem, z nadwagą, ale na szczęście zaczyna się brać za siebie. Za to 371 trzyma się dobrze. Praca fizyczna robi swoje, widzę to i opisuję tu czasami, choćby ostatnia wizyta 230, który wygląda chyba lepiej jak rok czy dwa lata temu. Podobnie 895, który biega po boisku, nadto ćwiczy w domu na siłowni i tez mimo podchodzenia już pod 30-kę zaczyna ładnieć.
   Za to w nd. jak wracałem od 972 spotkałem 622. Ten to nie musi ćwiczyć, ma taką budowę ciała, że powala od razu. Laski wymienia średnio co 2 m-ce i mimo tych wymian, ciągle ma jakąś nową. Nawet kiedyś rozmawialiśmy z 672, czy czasem coś przy seksie z nim nie jest tak, bo przecież przy takim wyglądzie, aby nie utrzymać się dłużej z jakąś laską to aż dziś, tym bardziej, że ze względu na swój wygląd na prawdę wyrywał ładne sztuki. Spotkałem go, bowiem właśnie szedł do new laski. Nie mieszka już u 672, ponieważ prace znalazł w Piekarach, to przeprowadził się do babci. 672 mieszka w osiedlu na pustkowiu i pewnie za niedługo się stamtąd wyprowadzi. Plan już jest, teraz tylko znalezienia atrakcyjnej oferty w bardziej atrakcyjnym miejscu. To osiedle, a właściwie dzielnica m-ta, odległa od niego, oddzielona polami, skąd do centrum jest daleko, komunikacja miejska jeździ jakby już miała przestać (częstotliwość co godzinę), prawie jak dawniej PKS-y. I cóż z tego, że opłaty niewielkie jak czas traci się, aby przetransportować się do pracy. Czy to komunikacją, czy własnym autem, bo koszt dojazdu zawsze pozostaje. To nie tylko ta jedna dzielnica jest na wymarciu, jak w ub. r. jechałem darmokomunikacją miejską 01-11 to chyba opisywałem inną już wymarłą dzielnicę i drugą przez którą przejeżdżałem. Zresztą co dużo szukać, obok wioski tez jest takie małe osiedle w pustkowiu. Przejeżdżam tamtędy czasem jak jadę do 373 i tylko patrzę jak kolejne budynki robią się puste. Nowi nie przychodzą, a jak babcia jakaś zejdzie to już na to mieszkanie nikt nie wchodzi. Na dziś jest tam ok. połowa budynków pusta. Jeszcze 5 lat, i pozostaną niedobitki, po czym odetną im media, bo też trzeba utrzymywać kanalizę, wodę, prąd, a dla paru ludzi utrzymywanie kilometrów rur, kabli jest średnio opłacalne. Autobus tam to jeździ jeszcze rzadziej. W dni wolne chyba co dwie godziny, w robocze co godzinę. Takie miejsca są żywym dowodem na wyludnianie się aglomeracji, w której ubytki są co raz bardziej widoczne. A największe jeszcze przed nami. Bardzo mały jest przedział 10-14 lat. Najniższy na wykresie populacji. to dopiero będzie jak dojdą te roczniki do wieku rozrodczego i jeżeli zostanie utrzymany obecny trend dzietności 1,3.
   Tyle dywagacji, biorę się dalej do pracy, bo zaś ugrzęzłem przy kompie. Narka.

poniedziałek, 5 września 2016

Poniedziałek #1060

No to się porobiło. Minął weekend i nic nie napisałem w trakcie niego. M.in. bowiem dałem się wrobić w dwa wyjazdy do małych skurwieli od 972, czyli w sob. i nd. W sob. nawet sprawnie poszło mimo ich rozczłonkowania, tzn. najstarszy poszedł do ośrodka gdzie był dotychczas, a trójka pozostała u pingwinów. Oczywiście żona od 972 chciała mnie już w pt. wyciągnąć do najstarszego, aby mu (uwaga) jasiek (taka mała poduszka) zawieźć. Kiedyś chciała mu zawieźć, klapki, innym razem ręcznik. Ekonomii u niej nie ma w ogóle. Za każdym razem mówie, że taniej, jak polezie do sklepu i kupi to tam, niż będzie uruchamiane auto, aby przejechać 40km i zawieźć klapki warte 8zł, albo ręcznik warty 3zł. Może jest w tym działaniu ukryta chęć widzenia go, choć chyba bardziej wydaje mi się, że jest to zapełnienie dnia, bo - nudzi mi się, a ostatnio z braku zapłaty wyłączyli im n-kę. Oczywiście 972 myśli, że jak nie zapłacił, to oni teraz z nim zerwą umowę. Nie wiem czy go wyprowadziłem z błędu, ale myślenie to mają przednie. Skończy się na zamknięciu go za długi, bo przy wypłacie, ostatnio dostał za m-c z urlopem 1424zł na rękę. Do tego n-ka, komórka za złotówkę w abo za 80 zyla i pierwszym rachunkiem 237,77zł, auto na utrzymaniu i problem z alko. Żyć, nie umierać. Mało tego, jak rozmawia z innymi, to ciągle się cieszy. Pewnie jakby przeprowadzić wywiad środowiskowy, to wynik będzie - człowiek radosny, uśmiechnięty, wesoły...
  To co kiedyś pisałem przy okazji 172. Maskowanie dupiatego życia, ciągłym śmianiem się, życiem ponad stan, ale czasami przychodzi ten moment, kiedy przy stole (jak przy grze w pokera), ktoś mówi sprawdzam.
   Już jak jechałem w sob. to jego żona, też mało zarabia, nawijała i "zrzeknięciu się" długów męża, bo ktoś jej powiedział, że niby za życia też można coś takiego zrobić. Może tak, ale wpierw trza by chyba wycofać wspólnotę małżeńską, bo ona nadal obowiązuje.
   W piątek zadzwonił 972, aby do niego przyjść w sensie przelecieć go. Mankamentem było, że akurat w stacji 979 grzał w piecu pizze ze stonki, która należało zjeść. Wiedziałem, że z pełnym brzuchem to 972 nie przelecę, ale dla podtrzymania znajomości pojechałem. Głaszcząc go po plecach i klasie, kiedy siedziałem obok niego na łóżku, myślałem czemu w jego przypadku, podobnie jak 971 seks zanikł. Zbieżnym czynnikiem, był brak regularności spoktań, a także niechęć robienia przez nich niektórych pozycji na jakie miałem ochotę. Wiem do cyca, nie muszą przecież robić tego co chcę, ale to spowodowało powolne, acz u mnie jednostajne wycofywanie się ze spotkań. Po za tym, kiedy oni stękali, że nie to był 172, 975, 977, 973 oraz 222, z którym mało co robiłem, ale kontakt z nim, co tu opisywałem, działał na mózg w swerze seksualnej, jak symek dziś w swerze rozrywkowej. Więć u mnie nie było problemu z seksem i możnością zastąpienia 971 i 972. Teraz, po czasie, kiedy u nich małżeństwa zeszły to stanu agonii, oni chcą, a u mnie procesy zaszły już dość daleko i utwierdziło się, że nie, bo oni nie chcą, nadto zaszły zmiany, bo jednak starzejemy się i choć nie wyglądają beznadziejnie to inne blokady w połączeniu z tym działają u mnie.
   Oprócz wygłaskania i wymasowania 972 nic więcej z nim nie zrobiłem. Myślałem także o różnej postawie 972 i np. 172. Ten drugi jak przylezie to rozbierze się i jest gotowy, temu pierwszemu trzeba zaaplikować grę wstępną, na którą nie zawsze mam ochotę.
   Po za tym najmłodszy z trybiących skurwieli najprawdopodobniej będzie delegowany do poprawczaka. Pingwin odpowiedzialny czeka tylko jak skończy 13 lat i się go pozbędą z ośrodka. Znowu wczoraj wdał się w bójkę, krotko przed naszym przyjazdem, właściwie przyjechaliśmy, jak jeszcze spr. była gorąca, a w trakcie naszego pobytu zwyzywał wychowawczynię mówiąc jej:
- ty ( i tu ciąg sygnałów ciągłych).
   On jeszcze byłby do uratowania, ale przy indywidualnym podejściu. W zbiorówce ma zakorzenione bycie skurwielem i działa, aby się piąć po szczeblach drabinki i się pnie. W jego wieku, a nawet trochę starsi, to nikt mu nie podskoczy, tylko czy to jest długofalowe rozwiązanie? My wiemy, że nie, bo doświadczenie życiowe czegoś nas nauczyło, on z dołu tego nie wie i nie wiadomo czy kiedykolwiek się dowie, bo jak zostanie na poziomie myślenia jak jego ojciec, to nie będzie w stanie przeanalizować swoich działań. Szkoda, bo jest potencjał, mógłby być np. dobrym sportowcem, tylko trza by było jego sprawność fizyczną ukierunkować trochę inaczej. Podobnie jak u 979, miał predyspozycje do bycia dobrym pływakiem, ze względu na budowę ciała, ale zmarnował się potencjał w pewnym okresie życia.
   Po za tym wczoraj wieczorem miałem wolne od symka, ponieważ 979 włączyło się zamyaknie komputera, przeto połączenie z serwerem symka została utracone, a wieczorem darmowe sloty zajęte. Zawsze są plusy minusów, mimo pobytu 371 i jego chęci zrobienia mu masażu pleców, też bym chciał, aby mnie ktoś masował, poszedłem wcześniej spać, ok. 22:30. Po godzinie mnie obudził, bowiem skończył się film wojenny "Szeregowiec Ryan", a 371 uwielbia filmy, gdzie (jak on to mówi) trup ściele się gęsto.
   Rano przebudziłem się ok. 07:00. Wstałem pochodziłem dwie min. i jak kiedyś, choć mózg był już skłonny do działania to reszta organizmu jeszcze nie, wobec czego postanowiłem dalej położyć się spać. Zaciągnąłem zasłony, na grupie A zrobiło się znów ciemno i położyłem się. Obudziłem się ponownie o 09:55. Odespałem późne położenie się spać z sob/nd, bowiem 979 pojechał na koncert do parku chorzowskiego, a powiedziałem, że go odbiorę, aby czegoś w drodze nie narobił. Pojechał tam wraz z 230, który nawiedził stację. Praca, przycinka drzew, a wiec włażenie na nie i sama przycinka utrzymuje go w dobrej formie fizycznej, nawet nie wiem czy obecnie nie wygląda lepiej niż np. przed rokiem lub dwu.
   Podobnie jak tydz. temu, zgłoszenie o ich odebranie nadeszło ok. 00:30 i pojechałem kończąc symka. W parku odebrałem oprócz nich jeszcze znajomą koleżankę od 979, z nią tradycyjnie na Ligotę, a następnie na stację macierzystą, gdzie został 371 oglądający TV. Po przyjeździe jeszcze borwar grupowy i pierwszy wyglebił 230, następnie ruchem manewrowym przeniosłem się na grupę C, pozostawiając na A 979 i 371, a było już po 03:00.

piątek, 2 września 2016

Piatek #1059

  Na nic zdają się próby cząstkowego zreformowania niektórych osób. To w pewnym wieku jest prawie niemożliwe, jeszcze bez chęci tych osób w ogóle. 371 należy do takich osób. Jak zarabiał dużo, to kasa leciała szerokim strumieniem do niego, i takim samym od niego. Z czasem strumień wypływu stał się wręcz absurdalny i zaczęło brakować. Coś tam zostało obcięte z kosztów, ale i tak dawne przyzwyczajenia z wioski (tłumaczone już kiedyś na blogu), jak się ma kasę to trza ją szybko wydać pozostały. Chyba z m-c temu tak było i na nic gadanie:
- zostaw na później bo może się przydać,
 nie podziałały na osobnika. Teraz zeszło już na pożyczki od innych. Po iluś latach, powiedzmy zmagań z mięśniakami, zaczyna mi już przechodzić. Staram się mniej przejmować nimi, trochę pomaga mi w tym symek, choć oni uczestnictwa w nim w ogóle nie rozumieją, bo im się ciągle nudzi, a praca jest tym wybawieniem od nudy. Jak jej nie ma to początki katastrofy finansowej i nudowej. Dziś ma wejść na stację, bo ... nudzi mi się.
   Oprócz mnie wciągniętego w symek, 979 wciągnął się w japońskie anime i dziennie ogląda po ileś tam odcinków. U mnie trochę wychodzę z częstego uczestnictwa w symku, u niego na razie czas poświęcany na oglądanie jest na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet go przewyższa.
   U 824 też bez zmian, przestałem już wnikać co robi dobrze, co źle, a może to tylko dla mnie wydaje się źle, a tak być powinno. W każdym razie symek został u niego również uruchomiony i jakąś tam część czasu spędziłem przy nim, miast zajmować się poprawianiem 824.
   Po dotarciu wczoraj od 824 na stację macierzystą uruchomiłem symka, ale w obsłudze nastawni, bo u 824 to jeździłem składem po sceneriach. Jakoś przyzwyczajenie do obsługi symków na dwu monitorach robi swoje. Na jednym było by znacznie trudniej, a tak dwa monitory to jednak w tym symulatorze wyjebka.
   Szkolnictwo też unormuje teraz korzystanie z niego. Już wczoraj rano było prawie pusto, dziś podobnie. Popołudniami się zapełnia i wieczorem szczyt, co jest przewidywalne.
   Lezę korzystać z dobrej pogody i zrobić jeszcze coś na stacji tej realnej, bo ta wirtualna też odpalona. Narka.

czwartek, 1 września 2016

Czwartek #1058

   Wybrałem się wczoraj do 824. Nie wiem czy to przez ten symek, ale wyjechałem jak przydupiony. Mimo zrobienia listy rzeczy do zabrania, część została w domu. Siedząc na peronie zastanawiałem się na zachowaniem. Niby taka prosta rzecz, sprawdzenie listy przed wyjazdem, a nie udało się tego zrobić. Na stacji macierzystej argumentowałem to brakiem czasu i przeświadczeniem o zabraniu już wszystkiego. Siedząc na peronie i mająć 10min do odejścia planowego po myślałem:
- no przecież do cyca, był ten czas, to co nie zadziałało?
    Pisałem kilka razy o oświetleniu w pociągach, którymi dane jest mi jeździć. Nie wiem czy panuje ogólna znieczulica, czy o co chodzi, ale nie umiem tego zrozumieć czemu te składy ciągle, nawet w dni słoneczne jak dziś czy wczoraj, jeżdżą z pełnym oświetleniem wewnątrz? Czy z okresu komuny, która była jednak względnie oszczędna, przeszliśmy do systemu kapitalistycznego, który marnotrawi na potęgę nasze pieniądze? Co się z nami dzieje, że nie jesteśmy w stanie przeciwstawić się temu marnotrawieniu? Przyglądamy się temu w zasadzie biernie, nie interweniujemy. Sam wczoraj, choć miałem już ochotę spytać się konduktora, bo nadszedł, czemu to się świeci, zrezygnowałem, przeczuwając nieskuteczność interwencji. Czy zatem nie uda się z tym nic już zrobić i tak w większości będziemy się temu biernie przyglądać? Jak widzę dawna walka klas, została zręcznie przez obecny system sprowadzona do walki w klasie. Nie wojujemy z kierownikiem w markecie, tylko wydzieramy się na kasjerkę, jakby ona tam rządziła. Do kierownika mało kto się odważy iść, a to on powinien być odbiorcą stękań. Podobnie w pociągach. Psy są wieszane na drużynie konduktorskiej choć ona nie odpowiada za ruch poc. po szlaku, za trudności jakie trafiają się na trasie, ale są dostępni na wyciągnięcie ręki, podobnie jak kasjerka w markecie. Wojujemy ze sobą na dole, kiedy na Ci górze dymają nas bez mydła. Chyba pozostało po to czasach lat 90-ych kiedy na Twoje msc. było 10-ciu innych i znowu trzeba będzie dekady, abyśmy ochłonęli po dawnym okresie i wstawili się na nowe tory.
   Po za tym jak byłem u 824 to jakiś nr dzwonił na mój koszt. Pomyślałem 172, ale do cyca, co będę oddzwaniał nie mam pewności, że to on. Za jakieś 2h dzwoni 979, że 172 się dobijał do drzwi (979 miał przeprawę z braćmi, bowiem oni są równie ekonomicznie rozgarnięci jak 972 z ostatnią zdobyczą - telefonem za 1zł, z pierwszym rachunkiem na 237,77zł i dlatego wyłączył dzwonek pod wjazdowym, aby odciąć się od ruchu stacyjnego), a po otwarciu okazało się, że jest pobity, robiło wrażenie, jak stwierdził 979, dość mocno. Ponieważ skurwiele nigdy nie ściągają organów państwowych na siebie, przeto poszedł go zaprowadzić na pobliski przystanek autobusowy, stamtąd zadzwonił na pogotowie i poczekał na ich przyjazd. Szybciej byli niebiescy, jak biali. Czy 172 trafił do szpitala - nie wiem, bo 979 wrócił na stację i tylko tyle, że po wszystkim poinformował mnie o zajściu.
   Teraz czy powinienem się czuć winny? W pewnym stopniu niby tak, bo może telefon i rozmowa zakończyły by dzień dla 172 inaczej. Z drugiej strony, to zawsze jest ta druga strona, ile mogę ich do cyca ratować i zajmować się skoro w większości oni nie chcą i wracają do swych korzeni. Po za tym nie wiem jakie będą następstwa podejmowanych, zdawało by się, błahych decyzji.
   Obserwuję to u małych skurwieli od 972, które już weszły w inny świat, ten świat życia skurwieli, z ich wartościami. Inne wartości, dla mnie może bardziej istotne w życiu jak te ich, wstawione zostały na tor boczny i nie wiadomo czy kiedykolwiek zostaną wyciągnięte z tego toru. Dokładnie tak samo działa to od lat u 172, 174, 979 choć ten w dużym stopniu (tak mi się wydaje) dzięki moim działaniom zmienił się, ale korzenie u niego zostały i czasami wychodzą na powierzchnię. Wracając do 172, to mimo tej drugiej strony, myślę o tym, że ten telefon, to mogło być to przełożenie wajchy, które uratowało by 172 od kolejnego uszczerbku na zdrowiu. Jednak ile razy już usiłowałem mu pomóc to zawsze i tak wchodził w swoje środowisko ponownie, zresztą może wystarczy że w stacji jest już 979, a tłok przeważnie źle wychodził w dłuższym okresie czasu.
    Tyle, bo ludzie do symka się zalogowali, to trza się tam objawić. Narka.