wtorek, 15 stycznia 2019

Wtorek #1478

    Wczoraj był 826. Nic nowego, bo na stacji był również 840, 895, 834, 973. Ale stacja po 22:00 opustoszała. Wcześniej łykałem flachę, sam. Trochę już na końcówce miałem, to też jak jeszcze byli ludzie przestałem pić. Gdy został tylko 826, a on też był po jakimś alko. Znowu, jak dawniej, dobrałem się do niego. W krótkim czasie rozebrałem go z koszulki jak siedział w fotelu i zacząłem go intensywnie "masować". Ofiarą moich rąk padły bicepsy, barki, klata, brzuch, plecy. Dość mocno ściskałem w rękach bicepsy, barki, mięśnie piersi. On nie protestował, a jak się go po jakimś czasie spytałem czy nie za mocno, to odpowiedział, że nie. Przy tym o czymś tam gadaliśmy, ale nie pamiętam o czym. Coś tam pewnie bredziłem do niego, by podtrzymać jego ciało w moich rękach. Po jakiejś godzinie włączyłem procedury wyłączeniowe. On wyglebił wcześniej, a jak szedłem do łóżka, to zastanawiałem się wsunąć, czy nie wsunąć mu się pod kołdrę. Wybrałem to pierwsze. Leżał na prawym boku, wsunąłem się z tyłu. Odwrócił się na plecy, a ja od razu położyłem rękę na jego brzuchu, podciągając mu koszulkę na klatę. Leżąc na prawym boku, lewą ręką głaskałem go od szyi po nasadę organu, ale jak tam na dole przesuwałem ręką, to w pewnym momencie powiedział, żebym się nie zapomniał, bo może mieć odruch niekontrolowany i mi przydupić. Ponieważ zębiska chcemy mieć całe, to nie schodziliśmy tak nisko ręką przy następnych ruchach. Po chyba 20 min wylazłem od niego i poszedłem wyglebić, bo była już północ, a ostatnio z wysypianiem ciężko.
   Rano przebudził mnie przed 07:00 jakiś wioskowy szczekający pies. Miałem problemy z zaśnięciem, bo mózg pamiętał wczorajszy dotyk ciała 826 i chciał z tym coś zrobić, a organ się budził do życia. Nie mogłem nic zrobić, bo na tej samej grupie A leżał nadal 826. No przecież nie będę przy nim walił konia. Po jakimś czasie udało się - zasnąłem.
   Trochę jeszcze napisze,  ale chyba niedużo, bowiem miałem wywrotkę w czasie obiegu z cysternami z rowerem. Co ciekawe nie siedziałem na nim, tylko sprowadzałem go z 4 schodków na których były podjazdy dla wózków. Widocznie na tych podjazdach się ślizgali, bowiem rower ujechał i mnie pociągnął za sobą. Wywróciłem się nań niestety prawą stroną żeber. Po wstanięciu miałem poważnie problemy z oddychaniem. Na rower już nie wsiadłem, bo na stację było niedaleko. W pobliskim lasku głośno powiedziałem:
- qrwa, tak blisko stacji i takie coś.
  Jedna cysterna się rozszczelniła, pękła i część wyciekła. Pójdzie do kasacji. Na miejscu po obsłużeniu jednego składu postanowiłem zamknąć stację dla ruchu. Ciężko mi się oddycha, nie mogę robić pełnych wdechów i włączyło mi się ziewanie, jako odruch przy niepełnych oddechach. Jutro jeżeli bóle nadal będą się utrzymywały to wizyta u lekarza.
   Tyle, bo te oddechy niepełne i ziewam często, a poruszanie rękami też tak średnio, bo ciągnę mięśniami na klacie. Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz