Zastanawiam się kiedy uda mi się napisać na jakieś szersze tematy, bowiem, by tylko od wczoraj i przedwczoraj, jest chroniczny brak czasu. Wynika to chyba z jakiejś potrzeby rejestrowania tego co dzieje się bieżąco.
Odnośnie tego co na bieżąco to byłem wczoraj u 971. Wszedłem na 2-gie piętro, lezę w stronę sali na której leżał, nr 7, staję w drzwiach, a tam 3 inne osoby leżą. Po raz kolejny przeszła mi myśl, coś się stało. Pierwszą pielęgniarka, którą spytałem odpowiedziała, że taki tu w ogóle nie leżał.
- jak to nie leżał, jak byłem u niego na odwiedzinach?
Następna pielęgniarka już bardziej w temacie wskazała gdzie został przeniesiony. Okazało się, że na oddział bardziej strzeżony bakteriologicznie, na który wchodzi się przez śluzę, a wewnątrz należy poruszać się w maskach na twarzy. Leży w izolatce, czyli sam na sali, dość sporej sali. Miałem mu przywieźć długi kabel do telefonu od ładowarki, ale jak to u mnie wychodzenie na ostatnią chwilę i już będąc ubranym zastanawiałem się iść po niego czy nie iść, bo następny środek transportu za pół godziny. Zdecydowałem iść na przystanek, tym bardziej, że w drodze nań pomyślałem, że mogłem sprawdzić na GPS, gdzie ów transport jest. Tak pojechałem bez kabla, a 971 się tam nudzi niemiłosiernie.
Posiedziałem u niego jakieś 1,5h. Dużo nie rozmawialiśmy, ale po prostu byłem przy nim. Ten brak rozmowy wynika z takiego naturalnego rozchodzenia się osób znajomych. Z czasem tematy, na które chce się rozmawiać naturalnie odpadają. Nie będziemy przecież rozmawiać o bieżących wydarzeniach dnia, bo kogoś może to nie interesować, a jeżeli nie bierze się udziału w jakiś wydarzeniach, wyjazdach, imprezach, to mało jest o czym mówić. Trudno bym referował ruch na stacji, kto, co, kiedy. On wie, bo przecież też przychodził.
Co do stanu zdrowia, to znowu trochę gorzej. Widać, że ciało ma problemy z regeneracją. Dostaje duże dawki dożylnych leków. Praktycznie ciągle coś mu wstrzykują, czy to przez kroplówki, czy bezpośrednio przez venflon. Cała sytuacja może by była inna, gdyby nie zwłoka w badaniach tego guza, który zrobił mu się pod pachą. Gdyby to było szybciej zdiagnozowane...
Ostatnio jak byłem u niego to mu powiedziałem, że wiem co mu jest. Ponieważ 979 mnie upomniał, że nie jestem osobą, która ma mu to mówić, od tego jest lekarz, to postanowiłem nic w tym temacie nie mówić, a poczekać na jego reakcję. Jak będzie pamiętał, to zapyta, jak nie, to sprawa zamieciona pod dywan. Nie pytał.
Z żebrami wczoraj lepiej, ale tak trochę. Nadal, a szczególnie jak szybko chodzę, uczucie, jakby się tam przy tych żebrach coś zrywało. Może skóra wewnątrz, czy tkanka pod nią, też się jakoś uszkodziła i regeneruje. Musiałem włączać hamulce, by tak nie gnać. No takie przyzwyczajenie do szybkiego chodzenia.
Ruch na stacji wczoraj umiarkowany. Trochę czasu, ze względu na żebra spędziłem przy symulatorze, bo przynajmniej mniej się ruszałem, a to w tym okresie jest ważne. Przez niebranie środków przeciwbólowych, ograniczyłem ruchy, które powodują duży ból. Rozmawiałem o tym z lekarką, ale mieliśmy odmienne zdania. Twierdziłem, że dobrze, iż boli, bo wiem których ruchów nie powinienem wykonywać. Taka naturalna bariera. Ona, że w sumie nic tam już nie popsuję i tylko niepotrzebnie doznaję dyskomfortu. Pozostałem przy swoim zdaniu. Wolę mieć teraz dyskomfort, by później mieć komfort.
Przewinął się przez stację dwa razy 979. Relacje są bardzo dobre, z czego się cieszę. Raz był ze swoją laską.
W sumie tyle, może dziś popo przystąpię do jakiejś szerszej notki, bo kilka czeka w kolejce.
To narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz