Trudny dzień dziś. W południe łapanie szczurów. To zawsze ciężka i nieprzyjemna procedura. Niestety dziś już poszło inwazyjnie, a nie tak jak ostatnio. Jednak udało się dalszą część młodych chwycić. Różne "roczniki" pojechały, jakiś krok w stronę ustabilizowania sytuacji został poczyniony, choć samiec, który zaczyna już grasować nadal został na terenie stacji. Już ostatnio odniosłem wrażenie, że samiczki bardzo hołubią ostatnie samce w stadzie i pilnują ich dobrze.
Po wywozie szczurów pojechałem na ślepo do 971 do szpitala. Dzwoniłem do niego, ale nikt nie odebrał. W szpitalu okazało się, iż nie ma go na oddziale wewnętrznym, został przeniesiony na hematologię. W 3 osobowym pokoju przebywa sam, ale jest z nim jeszcze gorzej niż było. Będę musiał jechać w przyszłym tyg. i to jakoś na początku, bo jest fatalnie. Leży w łóżku z podłączonym cewnikiem, ubrany w pampers. Przetaczają mu krew i jakieś inne kroplówki. Piguła (może bym o niej napisał inaczej, ale...) wstrzyknęła mu przed kroplówką z krwi strzykawkę jakiegoś płynu przez wenflon i to w ciągu 3 sek. Aż go podniosło z bólu. Wiem, bo mi, jak leżałem w szpitalu, też tak zrobiła. Ból wewnętrzny nie wiedzieć po co. Przecież mogła by to wstrzyknąć powoli. Znowu wychodzi to co od lat tu wypisuję. Odpowiedni ludzie na odpowiednich stanowiskach. Czemu jest ich tak mało? Później taka piguła wstrzykuje to w krótkiej chwili powodując niepotrzebne boleści u pacjenta. Jak leżałem w szpitalu to tylko jedna, tylko jedna robiła świetnie zastrzyki. Wkłuwała się rewelacyjnie, wstrzykiwała z czuciem powoli. Pisałem o tym na blogu. Ale to jedna, jedna..., a reszta?
971 ma już problemy z poruszaniem się, stąd cewnik. Nogi w łóżku podciąga rękami, jest strasznie wychudzony, osłabiony, skóra i kości. Do pracy najprawdopodobniej już nie wróci, jeżeli wyjdzie w ogóle ze szpitala. On sam nie chce powiedzieć co mu jest, piguły tym bardziej, bo... tajemnica. Info tyko dla osób wypisanych w upoważnionych. Jak rozmawiałem z 979 to powiedział, że trza się szykować na wieniec.
Posiedziałem u 971 3h. Zleciało, choć to niedobre określenie. Trochę rozmawialiśmy, tak przerywanie. 971 mówi niewyraźnie. Usiłowałem go zrozumieć, ale by nie było, że go rozumiem w całości, to dopytywałem co powiedział. Czasem ze 3x nie byłem w stanie zrozumieć co mówi. Prosiłem by mówił wolniej, ale nie potrafił. To co opisałem odnośnie mojego mózgu to pryszcz w stosunku do tego, co dzieje się u 971. Tam na pewno mózg nie działa prawidłowo. Pytam się go o pewne sprawy, on opowiada o innych. Trochę mu przemeblowałem, na jego życzenie, otoczenie. Musiałem się nauczyć obsługi nowych szafek dla chorych, jak się w nich rozkłada dodatkowy stolik, jak się go przekłada na drugą stronę szafki. Takie nowe patenty robią teraz, ale brakowało jednej funkcji, obrotu stolika wokół podstawy. Niedopracowanie projektanta.
Smutno mi było jak wyszedłem ze szpitala. Podwójnie smutno, bo wyjechały szczury, no i stan 971. Czy on w ogóle jest świadomy, tego co mu jest? Nie wiem, ale dopytam o to w przyszłym tygodniu.
Po za tym, dziś nie dużo brakowało, bym przegonił 971 w iściu na drugą stronę. Po raz już 3-cu w życiu zadławiłem się poważnie. Na szczęście, choć praktycznie nic nie zrobił, bo nie było takiej potrzeby, był 230. Od razu mu powiedziałem, że w razie czego ma mnie klepnąć w plecy, ale to i tak by nic nie dało. Zadławiłem się jakąś kosteczką z kapuśniaka ze szkolnictwa. Zadławiłem się, bo jednocześnie mówiłem z 230. Powinienem żreć, a nie jednocześnie gadać. Po ok. 5 min usiłowania przetkania krtani, wreszcie poszło, bowiem zrobiłem 3-cią kromkę, ale tym razem z żółtym serem. Dopiero on spowodował, bo wcześniej sam chleb z masłem, nawet duże kęsy nie spowodowały przetkania. Wcześniej już przekazałem 230, że przebiorę się i pojedziemy do szpitala, być może mnie tam zostawią. Oczywiście obawy co ze szczurami. Przecież nikt nie zajmie się nimi tak jak ja. Na szczęście zostały ułaskawione - zostaję na stacji macierzystej.
Tyle, bo zaczynam trochę bredzić. Późno notka, ale niedawno ze stacji odeszli 826 i 834 to obecnie tory stacyjne wolne, a 979 z niby laską w wawce na 3 dni. 979 kupił se new telefon i ma pecha, bo mus się zjebał i w pn. będzie go musiał odesłać na wymianę do Czę-wy. Jak stwierdził wczoraj, jego życie to pasmo pecha. Powiedziałem mu, że na drugim biegunie jestem ja.
Narka, bo faktycznie już bredzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz