Wracając do filmu, to świetny film, w którym zostały doskonale pokazane osobowości postaci, relacje między nimi itp. To o czym akurat we wczorajszej notce pisałem, czyli ta przemoc w rodzinie, czy może lepiej szczególne relacje między partnerami, w filmie zostały też przedstawione. Mimo małych ram czasowych udało się to b. dobrze. Reżyser ukazał, że jedna osoba się na to zgadza, druga od razu nie i walczy o to. Dokładnie tak jak wczoraj napisałem, że jakbym dostał po ryju, to partner wylatuje od razu.
Obraz tym bardziej zasługuje na uwagę, że zarówno reżyser i zarazem scenarzysta obsadził się w głównej rol, i mimo tego wyszedł taki dobry film. To rzadkość, a w tak młodym wieku szczególnie. Talent pozazdroszczenia i by się nie zmarnował, bo różnie to w życiu bywa. Niektórym to się przytrafia u schyłku kariery jak np. Clint Eastwood, który ostatnie filmy ma rewelacyjne, w niektórych sam się też obsadził w głównej roli, jak np. w Gran Torino. Jak ktoś ma funkcję nagrywania filmów to warto nagrać i obejrzeć w ciągu dnia.
Z bieżących spraw. Flachy na dzisiejszą nockę kupione. Czy ona się odbędzie - nie wiem, daję 50% bo jak wiadomo z wioskowymi mięśniakami-skurwielami różnie to bywa. Na placu nadal zimno o 11:00 jest (-7C) to jeszcze zimniej jak wczoraj i przedwczoraj.
Wczoraj jeszcze przed filmem przylazł kolega z ławki szkolnej od 834. Nigdy na stacji nie przesiadywał, ale przedwczoraj jakoś się zasiedział, mimo odejścia ze stacji 834, a byłem po spożyciu, to do niego gadałem dość sporo i chyba mu się to spodobało, bowiem wczoraj przylazł jakby na kolejny wykład przynajmniej takie robił wrażenie. Czy do tych ludzi nikt już normalnie nie gada? No w sumie to tak, bo jak teraz pomyślałem o 972 i jego rodzinie, to tam normalnie się nie gadało, nie gada i gadać nie będzie, i tak tych rodzin można by tu wymienić sporo.
Wczoraj kolejny skład cystern zjechał z obiegu. Z odchudzaniem to będzie dramat. Czego bym się nie tknął to jest zajebiście smaczne. No kubki smakowe wariują i tak prawie ze wszystkim. Zbliżają się ferie i może to będzie dobry moment na start.
Tyle, bo muzyczka już leci, zabieram się za sprzątanie. Miało być chytanie szczurów, ale te mrozy, to wymiękam. Wiem, one nie próżnują, samce rosną do cyca i za chwile zaś będą w akcji, ale ta skurwiała zima, odpalanie maszyny, jazda ze szczurami itd. to mnie to dobija. No ma być ocieplenie niby w pn. to będzie ostateczny termin.
Narka.
1:05
dziś, 25 sty
- TVP Kultura
Czytaj więcej na https://programtv.interia.pl/audycja-tom,aid,103301753#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na https://programtv.interia.pl/audycja-tom,aid,103301753#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
W nawiązaniu do Twoich wpisów o przemocy w związkach, przypomniała mi się zasłyszana w rodzinie opowieść o policjantce, której dużą część pracy zajmowały kontakty z kobietami - ofiarami przemocy ze strony mężów. Ponoć poszła do tej pracy z tzw. powołania, bo chciała im pomagać, ale zwątpiła i odeszła, mówiąc, że "one lubią dostawać w ryj". Okazało się, że wiele z nich i tak wracało do tych mężów i broniło ich na rozprawach.
OdpowiedzUsuńPomijając nieliczne przypadki, kiedy komuś po latach odpierdoli, to zazwyczaj tendencje przemocowe widać w pierwszych miesiącach związku. Albo przynajmniej tendencje do nadmiernej kontroli, "rządzenia", agresji słownej. Już na tym etapie powinna zapalać się w głowie lampka ostrzegawcza, a przy użyciu przemocy fizycznej choć jeden raz powinien być wylot. A że niektórym się nie zapala, no cóż... Szkoda tylko dzieciaków, które wychowują się w takim wariatkowie i często też sam obrywają.
To też doskonale to w wiosce widzę. Partnerzy trwają w takim, jakby się wydawało z zewnątrz - toksycznym związku, i nie chcą się nawet rozejść, albo jest to takie rozejście pod publiczkę. Ostatnio był u mnie kolega, który pokazał mi prawie całą siną łydkę, bo ona mu przydupiła. Ale to wzajemne przydupianie u nich trwa 2 lata i końca nie widać. I to tak będzie trwało, aż się faktycznie coś stanie lub przetrwają do emerytury.
Usuń