Jak to jest, że ciągle, głównie w filmach, ale przecież z nich znaczna część społeczeństwa czerpie wzorce zachowań, ciągle kreuje się nie mówienie do siebie prawdy między partnerami życiowymi, dobrymi znajomymi, przyjacielami/ółkami. Czy to faktycznie w większości domów tak wygląda? A jeżeli tak, to czemu się tak dzieje? W którym momencie to się rozjeżdża? A może tak jesteśmy wychowywani?
Dziecku od 174 nie chce się powiedzieć prawdy nt. zejścia matki, bo jest za małe. To kiedy jest ten odpowiedni moment powiedzenia mu, że się powiesiła. Zakładam, że dowie się tego wcześniej od rówieśników, czy kolegów z placu, jak mu to powie rodzina. Jak ona wtedy będzie wyglądać dla niego? Czy to właśnie takie punkty w życiu powodują, że nabieramy niechęci do dzielenia się z bliskimi informacjami dot. nas. 971 jest w szpitalu. Jest z nim źle. Jak będę następnym razem spytam się go, czy jemu nie powiedzieli, on nie chce mi powiedzieć, czy jeszcze jakaś inna opcja. I znowu jak rozmawiam z innymi o tym to słyszę, że to dla jego dobra. Czy on jest tak ślepy by nie widzieć, że coś się dzieje, oprócz tego, bo nie napisałem tego ostatnio, ale pod koniec wizyty powiedział mi, że widzi wszystko potrójnie, a jak go przenosili z wewnętrznego to widział poczwórnie.
Pamiętam o tym, że gdzieś tu na blogu już o tym pisałem w kontekście 979 i czasem mu o tym przypominam, że chcę by zawsze tak było, że mówimy sobie wszystko, a przynajmniej na pytania odpowiadamy prawdziwie. Muszę mu to przypominać, by nie było takiej sytuacji, iż leżąc w szpitalu on mi nie powie, rzekomo dla mojego dobra.
Teraz zupełnie inaczej. 826 został totalnie wymacany, trochę wytrzaskany. Leży tera na grupie A i co mam z nim zrobić? Dobierać się do niego dalej, czy olać? Jak się dobiorę, to to co użyję, jest moje. Jak się nie dobiorę, to to co nie użyję, już nie będzie. No i co robić?
Zostawię Was w niepewności. To do jutra. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz