Wczoraj na nastawni miało być relaksacyjnie, wyszło inaczej. Zaczęła się jakaś mała (na razie) wojenka z miejscowymi mięśniakami-skurwielami. W ub. roku przekopałem mini kanał, by woda z pobliskiej hałdy nie płynęła do sztucznego jeziorka na przeciw nastawni RKP (RCL). Wcześniej woda przepustem (rurą) płynęła w poprzek drogi do tego właśnie jeziorka, (na zdj. poniżej rura wychodząca z pod drogi i rynny, po których spływała woda)
co powodowało podnoszenie się wód gruntowych i szybsze zapełnianie studni (szamba) przy nastawni. Przepust był zrobiony, jak trochę niżej jadąc drogą dalej, był zaludniony jeszcze budynek kolejowy. Obecnie jest już pusty i w zasadzie do wyburzenia. Jeden z tych, którzy zasypywali ten kanał, powiedział że jak woda tam leci to zalewa tych co tam mieszkają. Spytałem, kto tam mieszka? Nie odpowiedział.
(poniżej robiony rów, dla przekierowania wody w dół, a nie do, ledwo widocznej, niebieskiej rury)
W sumie 3x zasypali mi ten mini kanał, ale wczoraj, by nie powodować eskalacji wydobyłem (jakby to powiedział 371 - wypierdoliłem) rurę wkopaną w ulicę i zasypałem miejsce po niej ziemią. Mam nadzieję (wiem, nadzieja matką głupich), że dalej już nie będą ruszali tematu płynięcia wody z hałdy. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że będzie rozkopywał drogę, tym bardziej, że jak to zrobi, to utrudni jazdę innym złomiarzom i tym co po węgiel jadą. By rury ponownie nie wkopali zatargałem ją na teren kopalni i tam pozostawiłem. Trochę obawiam się o nastawnię, co tam szyb nie wybiją, a w kwietniu chcę alarm założyć. Dopóki tam nie ruszymy, to oni myślą, że to wszystko, jak po poprzednich kopalniach, idzie do huty.
Szczury.
Nadal mają się dobrze, choć w środowej łapance 23 odeszły do hurtowni. 20 z kuchni, 3 z grupy A. W kuchni na chwile się przerzedziło, ale następne mioty wylazły już na powierzchnie płaskie. Dziś ma być łapanie głównie na grupie A, bowiem tym razem tu sytuacja wymyka się z pod kontroli. Może uda się przy okazji namierzyć jakiegoś samca, bo z nimi to jest przewalone. Teraz mają raj, bo zostały dwa i stado samic do zapładniania.
Święta.
Tradycyjnie przygotowań nie ma żadnych. Tym bardziej, że ogólnie jestem padnięty na ryj. Trochę zamknięcie stacji na 2h popo postawiło na nagi mózg, Wczorajsza praca fizyczna też była relaksem dla mózgu, choć ciekło ze mnie w czasie wypierdalania tej rury. Jest plan, by w jakiś dzień świąteczny przejechać się drezyną. Wszak jest na msc., ale nie ma czasu nią jeździć, choć jazdy służbowe czekają.
Pozostanie jedynie zatowarowanie się do wtorku, by przeżyć wraz ze szczurami. Lista, głównie dla nich, jest zrobiona.
W ogóle nie wiem, jak przy tym umysłowym przemęczeniu mózg w nocy wygenerował jeszcze sen erotyczny, oczywiście z przepięknym no-name mięśniakiem.
Tyle, bo szczury czekają, a i roboty pełno. Narka.
Twoje starania w łapaniu szczurów przypominają nieco próby łatania Ostfrontu przez Wehrmacht w '44. ;-)
OdpowiedzUsuńCały czas myślę, że to jest już ten pkt., w którym jest już z góry.
Usuń