środa, 7 marca 2018

Środa #1329

  Żygli na pewnym blogu tytułem filmu "Tamte dni, tamte noce". Ponieważ mam zaległości w oglądaniu branżowych filmów to przyciąłem.
  Film osadzony w ładnych plenerach, choć, co już czytałem gdzieś tam, trochę nużący. Od 40 min zacząłem trochę przewijać, bowiem oprócz głównych aktorów, reszta to faktyczne tło dla filmu, to tak jakby to były trzecioplanowe role, a nie było w ogóle drugoplanowych. Nawet rodzice takie w większości mają, dopiero na koniec ojciec wygłasza ciekawa mowę, bardzo stonowaną i z życiowym przekazem. Film wyciągnięty do 172 min i czy faktycznie, aż tyle musiał trwać? To nie ta klasa co francuski film "Miłość", o którym kiedyś pisałem, gdzie długość filmu podobna, ale tam nie było co wyciąć z niego. Tu skrócenie o 20 min nie spowodowało by ograniczenia przekazu treści. Za to podobnie jak we francuskim filmie zachowuje się kamera. Tak jakby nie na obecne czasy.
  Sama historia trochę typowa dla nas i pewnie część z nas taką przeżyła, zresztą film zapewne na takiej się opiera. Też taką miałem, tylko trwała trochę dłużej, a partner był nieznacznie młodszy. Nawet nie wiem czy tego tu nie opisywałem kiedyś, ale chyba nie, bo to dłuuuugaaaa historia. On mi też mówił, że z tego nic nie będzie. Wiedziałem o tym, a jednak brnąłem w to dalej. Eliot w filmie miał rozstanie po kilku tygodniach, ja po 3 latach i oczywiście wyglądało znacznie gorzej.
  Jakoś w filmie nie uniknięto stereotypów, jak para (starsza) gejowska przyjeżdża w odwiedziny i jednego ubrano na różowo. Po co? Tak dla wyśmiania? Na szczęście z żadnego z bohaterów nie zrobiono pośmiewiska.
  Muzyka dobrze dobrana, no jedynie brakowało tego czegoś w tym filmie. Nie udało się pokazać tych "motylków", tego uczucia w sposób porywający. To co już pisałem tu: http://baltazar221.blogspot.com/2015/12/poniedziaek_28.html
  Jest to jak widać trudne do osiągnięcia i chyba właśnie tego brakuje w tym filmie, dlatego tak miałko się na niego patrzy. Będę musiał przyciąć jeszcze raz Letnią burzę i Wolną chatę.
  Trudno jest coś zarzucić aktorom, grali dobrze. Młodemu udało się naturalnie zagrać osobę w jego wieku i w scenariuszu jest dobrze odwzorowana pod kątem zachowań, ale reżyser nie potrafił ukazać tego uczucia między nimi, wzruszyć oglądającego po przez zmianę scen.

  Szczur wczoraj, jak się położyłem, wlazł do łóżka w niecałe 2 min od mojego legnięcia. Jeszcze nie zdążyłem dobrze przyjąć pozycji, a on już był pod kołdrą. Zastanawiałem się co się między nimi wyprawia, że tak szybko włazi do mnie. W nocy nie wiem czy leżał k/mnie, ale rano wyczułem go przy nogach. Wylazł z łózka na 2 min przed moim wyjściem, tzn. też się chciałem już zbierać, jak on stwierdził to samo.
  No i wreszcie na dworze się ociepliło. Jest już 7C, więc zara kończę, bo wypad na wioskę po żarcie dla szczurów i obieg po sklepach. Narka.

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie boisz sie ze te szczurki zaczna ci sie rozmnazac poza twoja kontrola?
    pozdro z makaronow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One już się rozmnażają po za moją kontrolą. Wdrożyłem teraz ich łapanie i wywóz.

      Usuń
  3. a co twoi sasiedzi na to twoje hobby? pewnie sie ciesza i kibicuja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni nic nie wiedzą, chyba że widzieli je w oknie, bo czasem biegają na parapecie. Po za tym z jednej strony mieszkanie się sprzedało i trwa remont, z drugiej jest wystawione na sprzedaż.
      Abstrahując od tego, one na razie zagospodarowują przestrzeń w mieszkaniu i nie mają potrzeby wychodzenia na zewnątrz, czy przebijania się do innych mieszkań.

      Usuń
  4. zdecydwoanie ze zwierzatek wole pieski moze byc nawet amstaf lub pitbull ... ale o gustach sie nie dyskutuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, czyli ludożercy. Miałem takiego kiedyś na przetrzymanie na 2 tyg. Właściciele nie chodzili z nim nigdy (wiek 2 lata) spuszczając go ze smyczy. Oczywiście ja - miłośnik zwierząt - stwierdziłem, ludożerca na smyczy - to bez sensu. W drugim dniu spuściłem go ze smyczy na hałdzie pokopolnianej. Szał trwał może 5 min, po czym pies się wybiegał i przyszedł do mnie. W pierwszej chwili myślałem - po psie. Widziałem go tylko przemykającego z lewej na prawą, z prawej na lewą. Teraz będę musiał puścić bajeczkę, że się wyrwał i poleciał w pizdu.
      W drugim tygodniu chodziłem już z nim prawie bez smyczy. Nie z moim psem, do tego z dwulatkiem, czyli ustabilizowanym psem. Na smyczy był tylko na zurbanizowanych terenach, reszta to był bez smyczy. Nie wiem, czemu ludzie nie potrafią nawiązać kontaktu ze zwierzęciem (takiego sensownego). Jak widać, ja nawet ze szczurami się dogaduję.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń