niedziela, 1 kwietnia 2018

Niedziala #1341

  Jakoś tak tradycyjnie przedświątecznie na stacji zrobłl się zjazd składów. Wśród nich był m.in. 979 z jego nibylaską. W czasie imprezy dotarła do mnie informacja, że jego nibylaska jest w ciąży i w październiku jest wyklucie. Trochę mnie to ruszyło, bowiem myślałem że jestem na liście tych, którzy powinni być powiadomieni w pierwszej kolejności. W trakcie wyszło, że to jednak żart, choć zdążyłem już od siebie na głos wypowiedzieć przy wszystkich:
- ooo, tzn., że nie jesteś bezpłodny.
  Kiedyś mi się zwierzył, że chyba jest bezpłodny, bo jak był z poprzednią nibylaską, to ciągle się rżnęli, i nic. Nie zaszła w ciąże, a to może znaczyć, iż albo ona nie może zajść, albo że on strzela ślepakami.
  Nie rozumiem drużyn trakcyjnych składów wchodzących na stację. Wczoraj po raz chyba 158 wysłuchałem pytania, czy jak śpię, to szczury, które biegają swobodnie po stacji nie chcą mnie wdupić? Czy czasem nie przychodzą na tor, na którym stacjonuję i mnie nie gryzą, w sensie, że chcą mnie skonsumować. No jednak, qrwa - nie. Co tym ludziom chodzi po głowie? Jakie stereotypy reprezentują, że zadają takie pytania? No co mam sobie pomyśleć o nich, jak zadają takie pytania? Ostatnio nawet wyszli ze stacji, bo przerażała ich swobodność poruszania się szczurów i potencjalna możliwość ataku ich (tych szczurów) na nich. Ja jestem jebnięty, czy oni?
   Dziś za to na torze  od 11:20 do 18:30 230, który od, chyba przedwczoraj, jest bezdomny, w sensie, że laska go wyciepła ze swojego mieszkania, a on robi sobie przerwę, bo jak twierdzi, mógłby już wrócić. Niestety przez 2 lata nie wyremontował swojego mieszkania do stanu, w któym można normalnie bytować stąd i też by nie być w nim samemu, nawiedza naszą stację.
   Przewinął się też 172, ale że w stacji 230 to odszedł dalej.
  Przespałem się popo, a w zasadzie od południa, bowiem rano obudził mnie 979 na proszone śniadanie u niego w domu. Zgodziłem się, choć w zasadzie wcześniej to odmawiałem. Mało mam kontaktu z nim ostatnio, to pomyślałem, że trochę więcej się przyda. Przez to nie dospałem, bo skoro położyłem się ok. 02:40, to do 08:00 się nie wyspałem. Decyzje o położeniu się przyśpieszył 826, który wszedł i jak zwykle zaczął pierdolić bery i nie nie chcąc go słuchać do południa postanowiłem wyglebić.
  Dzień zleciał dość spokojnie. Trochę czasu wyjęły z niego tradycyjnie szczury, ale na środę szykuję się już na odłów. Jakiś czas poświęciłem rysowaniu schematu stacji kopalnianej okręgu nastawni Jan Karol, by osoba tam prowadząca ruch drezyn wiedziała jak jest to ułożone na gruncie.

  To jeszcze jedno mi się przypomniało. 230 wymienił auto. W nowym, podobnie jak w starym, siedzi prawie na podłodze, tak niski jest fotel kierowcy. Nie lubię tak nisko siedzieć, przeto, jak po raz kolejny miałem jechać jego autem to wziąłem koc ze sobą. Od razu lepiej się siedziało i zaproponowałem 230, by też spróbował się tak przejechać. Jemu też spodobała się jazda na podwyższeniu, wszak lepsza widoczność jezdni, nogi są inaczej ułożone i w takiej pozycji można dłużej, przynajmniej ja, jechać. 230 w trakcie rozmowy, powiedział, że jest wiele takich drobiazgów, na które nie zwraca się uwagi na kursach prawa jazdy. Instruktorzy nie przekazują takiej wiedzy, a wymagają, co zresztą jest jakby naturalne, tego co jest potrzebne na egzaminie. Stąd później organizuje się kursy doszkalające, jakby nie można było części tego połączyć i w trakcie kursu przekazać to szkolącym się. Może od nadmiaru wiedzy, by nie zgłupieli?
  Tyle, do zaś.

6 komentarzy:

  1. Dla mnie im niżej tym lepiej. Nogi są wtedy lepiej ułożone, jest znacznie wygodniej. Ale kto co lubi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś zawodowo jeździłem za kółkiem. Obecna forma siedzenia została ustalona na podstawie długoletniej praktyki. Jak tylko mnie coś po dłuższej jeździe zaczęło boleć, to myślałem jak poprawić ustawienie, by wyeliminować złe oddziaływanie. Kiedyś nie jeździło się jak dziś 9h i koniec w tym przerwa, tylko grasowało się po kraju na okrągło, a i siedzenia dawały dużo do życzenia.

      Usuń
    2. A o jakich drobiazgach nie mówi się na kursie? Co mieliście konkretnie na myśli? Powiem Ci z mojej perspektywy - w dzisiejszych czasach ludzie nie chcą wiedzieć nic poza niezbędnym minimum. Jak np tłumaczę jak ustawić oparcie (bo odległość jeszcze ich interesuje), to większość mnie olewa. Ale jak przychodzą po paru dniach i oparcie jest źle ustawione, wtedy nikt nie wie jak się to reguluje.

      Tak więc...ja mogę sobie mówić ile chcę, a oni i tak swoje...

      Usuń
    3. Mam wrażenie, że choćby prawidłowe włączanie kierunkowskazów, jest na kursach zawalane. Zresztą kiedyś jechałem w Ka-ach za L-ką (sam. ciężarowy) i jedno skrzyżowanie - brak kierunkowskaza, choć zmiana kierunku jazdy, drugie skrzyżowanie -brak i już mówiłem do 979 jak dziś uczą jeździć i to ciężarówkami, trzecie - brak. W końcu wyprzedziłem, przed wjazdem na rondo stanąłem, tak że nie mogli mnie ominąć i idę do auta od strony instruktora. On otwiera drzwi i grzecznie się pytam. Czy działają Wam kierunkowskazy? Instruktor trochę się zmieszał, kapnął się o co chodzi, ale odpowiedział:
      - sprawdzimy, dziękuję.
      Takich przykładów z kierunkowskazami można mnożyć, szczególnie to widzę jeżdżąc na rowerze.
      979 po kursie robi kwadratowe zakręty, zresztą przejechał się na tym na początku zimy. Nikt tego nie skorygował, choć miał dwu instruktorów jazdy.
      No i właśnie prawidłowe ustawienie fotela. Z tego co widzę, to ustawiają je byle jak, bo przecież jadę tylko chwilę, a o zagłówku to już w ogóle zapominają.
      Ten minimalizm bierze się już ze szkoły, na nauce jazdy jest, jakby, kontynuacja.

      Usuń
    4. Nie szkolę na ciężarówce, więc się nie wypowiem bo tam specyfika jest nieco inna. Ale na kategorii B - to że mówię komuś aby włączył kierunkowskaz nie znaczy że on to wykona. Czasem się uda, a czasem wręcz pomyli i zamiast prawego włącza lewy. Ja rozumiem zdenerwowanie tych za mną, bo przecież taki błąd może dezorientować - oczywiście. Mało tego, zdarza się że nawet na prostej drodze ktoś niechcący dotyka do kierunkowskazów i już. Instruktor nic prócz tłumaczenia i informowania nie może zrobić. Musiałbyś kiedyś usiąść z tyłu i zobaczyć jak wygląda to wewnątrz, bo sporo ludzi tego nie rozumie.

      Jeśli chodzi o kwadratowe skręty - nawet w mojej szkole nikt nie uczy prawidłowego chwytu kierownicą. Pewnie wynika to z lenistwa, wiesz jak często obserwuję że ktoś zamiast "odkręcać" po prostu puszcza kierownicę? I w takich momentach tłumaczę, ale najczęściej po tych już wyjeżdżonych godzinach nikomu nie chce się nad tym pracować. Bo albo pytają "to za to można nie zdać?" albo mówią "pan X nic nie mówił mi na ten temat, mam to w dupie" (nie dosłownie, ale taki sens).

      Ja nie pozwalam ustawiać fotela byle jak, ale to już zależy kto ile wymaga. Jak pewnie wiesz ostatnio wyrzuciłem gościa z jazdy. Nie dość że nie słuchał mnie, dyskutował, to jeszcze w pewnym momencie podniósł głos. Tylko dzięki mojej niezszarganej (jeszcze) reputacji nie oberwałem od szefostwa, choć młody się na mnie naskarżył dodatkowo wymyślając coś czego nie powiedziałem. Wiem, że będzie siał hejt na mnie w każdym kierunku, ale zwisa mi to. W tym momencie gość zabiera dokumenty i zmienia ośrodek. Firma w której pracuję traci.

      Domyślam się, że wielu instruktorów nie chce sobie na to pozwolić i utrzymuje z kursantami takie relacje, aby ci się dobrze czuli, pozwala im się na wiele (niejednokrotnie wyprzedzała mnie eLka jadąca ponad 50km/h w obszarze) byle tylko przyprowadzili kolegów/koleżanki. To są pieniądze...

      Usuń
    5. Zdaje sobie sprawę, że uwarunkowań takich jazd jest mnóstwo, dlatego można się pokusić na stwierdzenie (bardzo neutralne), że to system jest winny, bez wnikania, co to, czy kto to stoi za tym, owym systemem.
      Niestety, czy stety, te "niedoróbki" kursów weryfikuje droga. To te małe miasteczko, które rocznie znika z powierzchni PL.

      Usuń