Wczoraj już zapytałem retorycznie, czy mogę abdykować? Oczywiście mięśniaki w ogóle nie zrozumiały terminu, ale mniejsza. Z wczorajszych prac została wykonana 1/4 lub 1/5 tego co założyłem. Niestety, ale idzie to w stronę totalnej katastrofy i to firmowanej przeze mnie. Nie wiem jak z tego wybrnę, ale będzie ciężko.
Zabrakło wczoraj właściwie 4 ludzi, którzy deklarowali się, iż będą. Nadto 979 popłynął wczoraj z 897 i po krótkim czasie był mało sprawny do pracy, a przynajmniej obawiałem się dawać mu cięższych prac, by se czegoś nie zrobił.
Trochę teraz to już jest na zasadzie, czego zaniechać, by nie zaważyło to na imprezce, a co koniecznie musi być zrobione do jej odbycia się w stanie, w jakim będzie.
Do tego zaczynam się nie regenerować. Spałem 6h, od 02:05 do 07:50, bo po jakiś tam pracach imprezka i po niej byłem na st. mac. o 01:00. Procedury wyłączające, głównie szczury, do tego siedzieli jeszcze 895, 897, 230 i tak zleciało. Mimo przebudzenia się o 07:50 później już nie zasnąłem. Jak wylazłem z łóżka, to szedłem jak 85 latek. Mięśnie, ścięgna po wczorajszym, zregenerowały się w małym stopniu, o mózgu już nawet nie wspominam.
Czas. Tego nie ma prawie w ogóle, notka miała być dłuższa, głównie polegająca na moim stękaniu i ogólnym zmęczeniu i przemęczeniu, ale szczury, wiem znowu one, zawaliły, czy zajęły sobą, tą część która była poświęcona na napisanie notki. Złamanie zasady, że wpierw żrą one, później ja, kończy się tak, iż nie da się zeżreć spokojnie, bo one ciągle wpadają na degustacje, a co im zasmakuje to porywają i uciekają.
Wobec powyższego tyle, bo czas mnie jak zwykle goni. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz