piątek, 6 kwietnia 2018

Piątek #1344

 Niby nic nowego - łapanka szczurów w tym, w planie były samice w zaawansowanej ciąży. Jedna w kuchni dała się złapać, natomiast na grupie A wyszła do karmienia i uciekła ponownie i już nie wyszła. Postanowiłem ją złapać i rozebrać rogówkę w tym celu, w której przebywała. Osiągnąłem co zamierzyłem i dałem ją do klatki jak inne szczury w tym ciężarną samice z kuchni. Kiedy one były w klatce, tej z hurtowni zwierząt, to sprzątałem na grupie A, skoro już rogówkę rozebrałem Jak już zakończyłem działania i trza było z nimi jechać, to poszedłem po klatkę. Po podejściu do niej zauważyłem czerwone trociny, na nich młode, a z lewej strony (od strony jak patrzałem) stała matka z wzrokiem pytającym:
- no i co qrwa zrobiłeś?
 W tym momencie nie wiedziałem co zrobić? Nogi się pode mną ugięły. Czy wydobyć ją z klatki z małymi, przełożyć w bezpieczne miejsce, ale jednocześnie myślałem - jak dotknę młode, to czy ona je przygarnie?, jak je wydobędę, to sam sobie zrobię gorzej, bo i tak będę je musiał wyłapać. Cała ta sytuacja mnie przerosła. Wiedziałem, że samice są w zaawansowanej ciąży, ale że aż tak zdenerwuję samicę, że urodzi przed czasem młode, to nie sądziłem. 
  Pojechały, ale klatkę zakryłem kartkami, by nie patrzeć na nie i by obrazy nie zostały mi w pamięci. Oczywiście te, które już widziałem to pozostaną. To tak jak pingwinach z Madagaskaru - szeregowemu zakrywali oczy mówić, nie patrz na to, bo to są obrazy, które zapamiętasz do końca życia (czy coś w tym stylu). 
  Popołudnie i wieczór miał być z soczkiem i czymś słodkim. Po tym co zrobiłem, co zobaczyłem, w kauflu, wracając z hurtowni zwierząt kupiłem żołądek gorzki miętowy i od razu po przyjeździe poszedł na stół. W trakcie spożywania na stację wszedł 979, ale nic nie mówił o flaszce popo na stole. Powiedziałem mu czemu piję.
   Nawet pisząc notkę po 8h mam kaca moralnego po tym co się wydarzyło. Ten wzrok samicy, te młode obok niej, nawet nie przygarnięte, to jest porażka. Jedynym plusem jest chyba, to że jest już z góry. Tzn., że ilość się zmniejsza. Następne łapanie w środę. W kuchni pozostała jeszcze jedna samica w ciąży, która dziś uciekła. Nie wiem czy do środy już się nie wypróżni i w związku z tym będzie ułaskawiona czasowo. Jest jeszcze jedna albinoska, inwalidka. Ma uszkodzoną prawą łapkę przednią i, choć jest w ciąży, nie jest przewidziana do odłowu. 
  Po za tym zapętla się sprawa organizacji imprezy na kopalni. Nie wiem jaki będzie finał, czyli jak wyjdzie ona 21-go. Dziś przeleciało, choć miałem zrobić listę pilnych spraw do załatwienia/zrobienia na imprę. Wstępnie się do niej zabrałem, ale nie jest do końca zrobiona. Nie wiem czy to pisałem, ale na imprze ma być v-ce prez. m-ta. To dopiero będzie wpadka. Byłem u niego wczoraj na rozmowie i tak w trakcie niej o sprawach kopalnianych wyszło, że, jak mu nic nie przeszkodzi, to nawiedzi nas/mnie 21-go na imprezce. To fatalna informacja. Wiem, większość by się z tego cieszyła, ale nie ja, bowiem podchodzę do sprawy poważnie i poważnie nie przygotuję wszystkiego tak jakbym chciał, a nie lubię wpadek. Z jednej strony jest to motyw do jeszcze większego sprężenia się, ale ile można się jeszcze więcej sprężać i kiedy wysiądę i się rozprężę? Podbudowująca jest zmniejszająca się ilość szczurów, choć to moje dywagacje nie poparte żadnymi badaniami. One nadal są niepoliczalne. 
   Był dziś 979. Niby nic nowego, ale u niego widzę też napiętą sytuację i nerwowość. Trudno jest mu przekazywać info kiedy jest w pracy. Po ostatnim razie, chyba we wtorek, postanowiłem że jak będzie w pracy to żadnego info przekazywać mu nie będę. Otóż, zabrałem się za wszycie mu wstawki w jego plecaku w "podłodze", bowiem miał tam dziurę, przez którą drobne rzeczy mogły by wypadać. Ktoś to już próbował nieudolnie zszyć,, ale tylko pogorszył sprawę. Wszyłem przez dwa dni wstawkę ze starej podszewki z jakiejś marynarki i teraz powinno wytrzymać jakiś rok czasu. Jak mu powiedziałem, że wszywam wstawkę mało mnie nie zabił przez telefon. Zjebał mnie z góry na dół. No cóż pomyślałem i zakończyłem w tym dniu prace nad plecakiem. Popołudniu tego dnia, po pracy zadzwonił i rozmawialiśmy bardzo przyjemnie, rzekłbym jakby tą rozmową chciał mnie przeprosić za swoje zachowanie, ale nie tak bezpośrednio, bo przecież skurwiel, tylko tak okrężną drogą. 
   I na koniec drobna refleksja. Oglądam na yt Alvaro Soler i zastanawiam się, czy jakiś brzydal śpiewający ostatnio został gdzieś wypromowany? Z tego co widzę, to same ładne ciasteczka śpiewają. Czyżby tu selekcja wyglądowa też działała?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz