Znowu się tyle dzieje, a nie ma kiedy wpisać.
Wszedł wczoraj na stację 371, jakoś z samego rana, bo ani mnie, ani 979 nie obudził. Dopiero jak się przebudziłem to słyszałem niewielki hałas na grupie C, ale patrzę 979 na grupie A, to pomyślałem własnie o 371. Zasnąłem dalej i nawet nie bardzo słyszałem jak 979 odchodził z grupy A do pracy, a obudziłem się jakoś po 09:10. Oczywiście 371 sobą i swoimi opowieściami, prawie jak 834 zanudzał mnie przez 4h. Nwm czy oni nie mają innych odbiorców swoich treści, czy inni po prostu oficjalnie nie chcą tego słuchać? Nawet robiąc wrażenie niezbyt chętnego słuchania, nie zrażają się tym i napierdalają na okrągło jak katarynki. Ale to działa w jedną stronę. Jak im się daje jakieś, wydawać by się mogło, życiowe rady, to te są już nie do przetrawienia i przeważnie leżą odłogiem bez realizacji, do czasu, aż coś się stanie, ale nawet wtedy i tak nie zawsze są wdrażane do realizacji.
371 pracuje tam na wiosce w lecie, miał już kilka drobnych wypadków, którymi się chwalił, więc po raz już chyba 12 powiedziałem mu, by zarejestrował się do biura pracy, do profilu 3-go, by miał ubezpieczenie zdrowotne. Oczywiście nie, bo po co, bo oni nic nie dają do ręki, to szkoda czasu itp. argumenty.
No nic, jak odwiozłem go na busa do wioski, bo odczułem ulgę od ciągle słyszanych historii do niczego nie przydatnych. W drodze powrotnej wstąpiłem do kaufla, a tam spotkałem 972. Pogadaliśmy chwilę, po czym wyciągnąłem go do siebie na stację. Otrzymał ofertę z biura pracy. Wcześniej, jeszcze jak wiedział, że ma tą ofertę rozmawiałem z nim, by mu powiedzieć co ma mówić na spotkaniu, aby tej oferty nie przyjać, wszak ma zasiłek, to do niego by dorobił i miałby choć raz w życiu kasę jakąś większą. Oczywiście powiedział, że zadzwoni, ale nie zadzwonił i pojechał. Ponieważ u niego z rozwojem umysłowym jak u reszty, to ofertę przyjął. Jutro idzie pierwszy dzień. Wczoraj jak był sprawdziłem dojazdy do pracy i by tam dojechać na 06:00 to np. w sob. i nd., bo też pracują, musi wsiąść do środka masowej komunikacji o 04:06, czyli prawie 2h dojazdu, a powrót to też ok. 1,5h. Do dziś obowiązuje przepis, że jeżeli łączny czas dojazdu i powrotu przekracza 3h takiej pracy można odmówić. Powiedziałem mu to, pokazałem przepis na necie i nadto powiedziałem, ze jak będzie chciał, to mu u kogoś wydrukuje połączenia, by załączył to do papierów do biura pracy. Oczywiście żadnego tel., żadnej reakcji pewnie jak ameba polezie do tej pracy i będzie wstawał w domu o 03:00, by dojść na przystanek, przepracować 8h i wrócić do dom na 15:30. Czyli 12,5h, by przepracować 8h. No zajebiście w *uj.
W sumie nie mój czas, nie moje zmartwienie jak w zimie będzie dojazd. Po za tym dobrałem się do niego, ale albo się starzeje, albo musiałbym mu coś zrobić, by dojść, bo samo jakby wlezienie na niego i włożenie mu do otworu, co jemu zawsze się podobało, mnie już nie robi aż takiej przyjemności. Mimo pięknych pleców, nawet w tym wieku, i widocznych na nich mięśni, czegoś jednak brakowało, czegoś niewielkiego, ale jednak. W sumie nie doszedłem, a ponieważ on wsparty był na rekach, to w pewnym momencie zakończyliśmy, bowiem jego już bolały ręce. Pogadaliśmy jeszcze trochę o tym dojeździe do nowej pracy, ale widziałem, jak odchodził na szlak, że to wiele nie przyniesie. Chyba te informacje nie były strawne dla niego.
No dobra, teraz tyle, bo dalej muszę dzwonić w spr. drezynowania, a postaram się później coś napisać do następnej notki. Stale jakoś popołudniu chcę pisać, ale zawsze coś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz