Wczoraj przebudziłem się k/04:00, ale na tyle rozbudziłem się, że wylazłem z łóżka, posiedziałem trochę przy kompie, zeżarłem bułkę z miodem i położyłem się ponownie ok. 05:30. Myśl o kop. Polska nie dawała mi spokoju, ale zaczęła się przewijać ta negatywna, że po co mi to całe zamieszanie, stracę tylko czas, remont, który miał już ruszyć na stacji, nie ruszy w tym roku w ogóle, bo może tak być, i nie mam zbytnio punktów zaczepienia. Na koniec przyszło mi jeszcze, iż mam słomiany zapał i tak zasnąłem.
W tym nastroju negatywnym obudziłem się i gdyby nie to, że zadzwoniłem do tego od drezyn kolejowych i telefon był aktywny, bo poprzednio przez dwa dni nie był, to sprawa pewnie by legła u podstaw. Tak, zaczęła się kręcić. Efektem było 4h dzwonienie i załatwianie spraw związanych z przejęciem linii i układu torowego kop. Polska. Głównie to pozyskiwanie informacji i dowiadywanie się kto może w niej pomóc. Sprawa ruszyła, a teraz ambicjonalnie nie mogę jej tak pogrzebać, bez jakiegoś ewidentnego sprzeciwu ze strony instytucji państwowej, bo taka może nastąpić, oby nie, bo jest o co walczyć.
Dziś kolejne załatwianie i docieranie do ludzi mogących pomóc w sprawie, jutro, choć nie wiem czy jeszcze nie dziś, ponowny wyjazd na kop. Polska (to była dawna stacja Ruda Czarny Las, z której mam stare plany) by zrobić dokładne zdjęcia swoim aparatem.
Poniżej nastawnia dysponująca, dawnej stacji RCL, i widoczny układ torowy stacji.
Na szczęście na obecnym etapie nie potrzebujemy żadnego wkładu finansowego od instytucji czy m-ta Ruda Śląska, bowiem wszystko co potrzebujemy, czyli tory i infrastruktura jest.
Ze spraw stacyjnych to 979 dziś w Olsztynie, ale ma już zjeżdżać na stację macierzystą. Wcześniej był nad morzem, a później przewinęli się przez Łódź. Dziś w ogóle zadzwonił i powiedział, że mimo 3 krotnego powadzenia się z nibylaską, wyjazd mu się b. podobał. Zresztą czemu nie, jak poprzednio z wioski się prawie w ogóle nie ruszał i wreszcie po latach na jednym wyjeździe w tylu miejscach był.
I na koniec jeszcze o szczurach, bo jakoś o nich zapominam. Są rewelacyjne. Włażą prawie wszędzie. Dotarły już do kuchni, zresztą jakieś 3 dni temu i jest już pod ich władaniem włącznie ze spiżarką, która mnogością rzeczy ich urzekła. Właziły tam na półki na wysokość 2m i dziwiłem się jak to robią, ale patrzałem kiedyś jak on schodzi z tej półki w dół. To niesamowite, przy czym bez ogona by się tam nie dostał, bo jako przeciwwaga i czasem podpórka jest nieoceniony. Przychodzą regularnie na śniadanie i na inne posiłki które jem. Włażą mi po nogach, a następnie z nich już na biurko na którym jest jedzenie.
Tyle, bo muszę się zająć załatwianiem dalszych spraw, samo się nie zrobi. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz