Ostatnie podrygi lata, też mam ostatnie podrygi robienia czegoś na stacji i dobrze, bo przynajmniej na końcówce jest coś robione. Np. wycięliśmy w pn. blat do kuchni, w miejsce lodówki, która poszła do kontenera. Wreszcie skończył się deficyt powierzchni płaskich. Tak cięgle brakowało, a nowy blat jest do ściany, trochę głębszy więc jestem bardzo zadowolony.
172 został wciągnięty w budowlankę, gdzieś tam jeździ na delegacje, tam takich łosi potrzebują, podobnie jak na msc. 972, który poszedł robić do auchan na piekarnie, gdzie w sob. i nd. by dojechać do pracy na 06:00, musi wsiąść w komunikacji o 04:06. Pieszo by się tam szybciej dostał, mapa pokazuje 1,5h marszu. Ale trudno, wszak to nie mój czas, a wszystkich mięśniaków-głuptaków się nie uratuje. Mało tego dostał tam 2100 brutto, czyli najniższą krajową. Tak miał z urzędu 860, na lewca na budowlancy by pyknął jakieś 1800 i w życiu takiej kasy nie miał na rękę.
Szczury opanowują już prawie całą stację. Tzn. głównie on, ponieważ ona z młodymi jest odcięta w kuchni dla własnego dobra. Ciąża w trakcie karmienia to mogło się źle skończyć. Tymczasem on, oprócz notorycznego wąchania mnie jak wrócę z kuchni, penetruje grupy stacyjne i idzie mu to co raz lepiej. Za niedługo cała stacja będzie w jego rażeniu. Teraz oprócz czasu poświęcanego zbiorczo na oba, musze go dzielić lub wydłużać na dwa. Trza się zająć nim, trza się zająć nią. Oba tego chcą i dają to znać. To też więcej czasu w ciągu dnia, którego i tak mam mało poświęcam im. Jakaś ogólna masakra. Jeszcze nie wiem, i pewnie się szybko nie dowiem, ile w ogóle jest tych małych żywych, bo ile się urodziło to już w ogóle się nie dowiem.
Niestety ona ma nadal ruję, przez co musza być oddzielone, ale jakieś tam krótkie widzenia im robię. Ona ciągnie do niego, on do niej. Przyroda to jakoś tak ustawiły, że tylko my w to ingerujemy. Nie wiem, czy normalnie one zachodzą w trakcie karmienia znowu w ciążę i jeszcze tych nie odkarmią, a już rodzą następne? To by były bardzo niesprawiedliwe.
No i zawaliłem termin w biurze pracy, ale z pomocą przyszła służba zdrowia i na razie sprawa załatwiona, nadal jesteśmy zarejestrowani i korzystamy z przywilejów osób ubezpieczonych.
Tyle, bo ostatnie ciepłe dni, nadto przychodzi zaraz z pracy 979, to trza z nim coś zrobić. Narka.
środa, 30 sierpnia 2017
niedziela, 27 sierpnia 2017
NIedziela #1231
Dopiero co wczoraj pisałem, że ona jest chyba w ciąży, a dziś rano wchodzę do kuchni, on śpi na grupie A, a tam słyszę młode szczurki. Oczywiście nie mam do nich dostępu, bowiem wczoraj słyszałem jak targała gazety i robiła (dziś już to wiem, a wczoraj przypuszczałem) gniazdo, ale pod szafką pod zlewem, więc nie jestem w stanie się tam dostać bez demolowania szafki i przeszkadzania jej. Trzeba pozostawić to naturze.
Niestety jemu musiałem odciąć dostęp do kuchni, no bo po porodzie lepiej jakby jej nie przeszkadzał, ale on na grupie A dostaje wiariacji. Biega wszędzie i jej szuka, ale domyśla się, iż jest w kuchni, zresztą pewnie słyszy piskanie maluchów. Jak leze do kuchni to on za mną, zamykając drzwi muszę patrzeć, czy czasem nie lezie gdzieś k/nich, by go nie wpuścić, problem byłby ze złapaniem, by go nie zgnieść. Z tej całej sytuacji to nawet na śniadanie przyszedł tylko dwa razy spojrzeć co ciepli i zaraz poleciał dalej penetrować mieszkanie. No pewnie je słyszy, skoro nawet ja je słyszę, a szczury mają b. dobry słuch.
W ogóle to chyba jakiś rekord. Czytam na forum o dojrzałości hormonalnej w okolicach 5-8 m-ca, a one mają może 3m-ce i już są małe. Ale też przeczytałem, że w 5 tyg. małe samczyki już mogą zapłodnić mamusię, przeto powinno się je odłączyć. Jego też miałem na kilka dni przed porodem już odstawić na boczny tor, a tu do wczoraj jej przeszkadzał w budowaniu gniazda. Noc miała chyba spokojną, bo słyszałem, jak (właśnie nie wiem, o której) wszedł na grupę A, przeszedł przez łóżko i poszedł do biurka.
No, a rano, jak tylko usłyszałem dźwięki małych szczurków, to jeszcze bez czytania na necie podjąłem decyzję o odcięciu kuchni. Teraz trza będzie składy wchodzące na stację zapoznać z nowym, tymczasowym regulaminem jazd stacyjnych, by szczur się nie przedostał tam. No i czeka go niestety kastracja w przyszłym tyg. Ona będzie się zajmowała młodymi, on dochodził do siebie po zabiegu.
No tyle, bo na stację już wszedł 826 to jakby wiele nie napiszę, po za tym jakby dziś jadę do Ogrodzieńca po 979 zholować go w aucie, bo wczoraj zabalował na koncercie, zresztą nawet dzwonił w nocy, czy może więcej łyknąć i czy po niego przyjadę autem wraz z 230.
Niestety jemu musiałem odciąć dostęp do kuchni, no bo po porodzie lepiej jakby jej nie przeszkadzał, ale on na grupie A dostaje wiariacji. Biega wszędzie i jej szuka, ale domyśla się, iż jest w kuchni, zresztą pewnie słyszy piskanie maluchów. Jak leze do kuchni to on za mną, zamykając drzwi muszę patrzeć, czy czasem nie lezie gdzieś k/nich, by go nie wpuścić, problem byłby ze złapaniem, by go nie zgnieść. Z tej całej sytuacji to nawet na śniadanie przyszedł tylko dwa razy spojrzeć co ciepli i zaraz poleciał dalej penetrować mieszkanie. No pewnie je słyszy, skoro nawet ja je słyszę, a szczury mają b. dobry słuch.
W ogóle to chyba jakiś rekord. Czytam na forum o dojrzałości hormonalnej w okolicach 5-8 m-ca, a one mają może 3m-ce i już są małe. Ale też przeczytałem, że w 5 tyg. małe samczyki już mogą zapłodnić mamusię, przeto powinno się je odłączyć. Jego też miałem na kilka dni przed porodem już odstawić na boczny tor, a tu do wczoraj jej przeszkadzał w budowaniu gniazda. Noc miała chyba spokojną, bo słyszałem, jak (właśnie nie wiem, o której) wszedł na grupę A, przeszedł przez łóżko i poszedł do biurka.
No, a rano, jak tylko usłyszałem dźwięki małych szczurków, to jeszcze bez czytania na necie podjąłem decyzję o odcięciu kuchni. Teraz trza będzie składy wchodzące na stację zapoznać z nowym, tymczasowym regulaminem jazd stacyjnych, by szczur się nie przedostał tam. No i czeka go niestety kastracja w przyszłym tyg. Ona będzie się zajmowała młodymi, on dochodził do siebie po zabiegu.
No tyle, bo na stację już wszedł 826 to jakby wiele nie napiszę, po za tym jakby dziś jadę do Ogrodzieńca po 979 zholować go w aucie, bo wczoraj zabalował na koncercie, zresztą nawet dzwonił w nocy, czy może więcej łyknąć i czy po niego przyjadę autem wraz z 230.
sobota, 26 sierpnia 2017
Sobota #1230
Wesele u biedaków w wiosce to i o 09:10 taniego chleba w sklepie już nie było. W ogóle jak byłem w sklepie po chleb, to zastanawia mnie jak prosto można manipulować społeczeństwem, a przynajmniej jego większością. Otóż, jak wymyślono reklamówki jednorazowe, później już wielorazowe i do tego płatne, to nadal ludzie nie mogą, z jakiś tam względów, iść do sklepu z własną siatką. Zdecydowana większość, jakieś 8/10 kupuje nieustająco w sklepach reklamówki, miast iść z siatką po zakupy. A może chodzenie z siatką jest niemodne dziś, za to obrywająca się pod ciężarem zakupów reklamówka, a czasem nawet lądujące na glebie zakupy z niej, są bardziej cool, niż siatka, w której można bezpiecznie przenosić nawet ciężkie zakupy. Mało tego, jak na sklepach są, takie bardziej delikatne, ale zawsze można wziąć dwie lub trzy, darmowe reklamówki to przy drobnych zakupach i tak kupują przy kasie. Co z tymi ludźmi jest nie tak? A może to ze mną jest nie tak, bo oszczędzając żyję jakoś normalnie, a reszta nadupia do roboty, by później przez m-c rozdupić to co zarobiła, do tego na ciulstwa jak reklamówki. To taki przykład, ale je można mnożyć, zresztą na podstawie wioskowych mięśniaków opisywałem to wielokrotnie. Oni by zarabiali 10 tysi na m-c, to rozdupili by te 10 tysi, a jeszcze czasem by im brakło do ostatniego.
Szczury podzieliły się. Tzn. w ogóle to ona jest, mimo tego co twierdził weterynarz, chyba w ciąży. On śpi na grupie A w biurku. Ono ma nie do końca sklejkę jako podłogę w jednym pionie szuflad zrobioną, biurko w ogóle jest mega stare, i tamtędy wchodzą szczury do szuflad, a ona w kuchni, w szafce pod zlewem przy wyziewach z kanalizacji. Takie swojskie klimaty.
To jego spanie w biurku nie jest głupie, bowiem śniadanie jem właśnie na biurku, bo tu komputer i poranne informacje, to też jak zaczynam żreć, to słyszę jak on gramoli się z szuflady na parter biurka i następnie po mojej nodze wspina się na biurko. Jakby nie po nodze, to wlazłby po pobliskiej zasłonie, bo oba tak wchodzą czasem dla sprawdzenia co dzieje na biurku.
Po za tym znalazł się 174. Był niekontaktujący, jak stwierdził 979, ale na razie jeszcze nie wiadomo, czemu na tak długo znikł z domu (tydzień). I raczej trudno się spodziewać, żeby po rozmowie 979 z 174 czegoś się więcej dowiedzieć, to może kiedyś się go spytam w cztery oczy, co się stało. Przy okazji, nie wiem czy pamiętacie o ratowaniu przez straż kobiety w domku i z tym węzłem przy drabinie, który nie chciał się rozwiązać? (opisywałem to jakieś 3 tyg. temu) Otóż, bo chyba tego nie podawałem, kobiecie pękł żylak w nodze i nie mogła zejść z drugiego piętra otworzyć drzwi pogotowiu, to też ono wezwało straż pożarną. Kobieta, żyje, bo miałem to napisać, i jakoś czuje się chyba w normie. Tzn. na trzeci dzień widziałem przyjeżdżającą autem z córką, może jakieś badania, czy coś takiego.
Lato się kończy, to dostaję jakiegoś poweru i coś zaczyna się dziać, ale opóźnień i tak nie nadrobię, a jak jeszcze, na co niestety daję niewielkie szanse, uda się wejść legalnie na układ torowy kop. Pokój1, to już w tym roku niewiele na stacji macierzystej zrobię. Tam w pierwszej kolejności przez lokalnych mięśniaków, trza będzie zagadać z tamtejszymi mięśniakami-skurwielami, by nie kradli nam infrastruktury, bo w innej formie tego nie widzę, jak załatwić.
Zabieram się, po rozruchu porannym, do zajęć spisanych na kartce, by coś z listy zrealizować. Tymczas.
Szczury podzieliły się. Tzn. w ogóle to ona jest, mimo tego co twierdził weterynarz, chyba w ciąży. On śpi na grupie A w biurku. Ono ma nie do końca sklejkę jako podłogę w jednym pionie szuflad zrobioną, biurko w ogóle jest mega stare, i tamtędy wchodzą szczury do szuflad, a ona w kuchni, w szafce pod zlewem przy wyziewach z kanalizacji. Takie swojskie klimaty.
To jego spanie w biurku nie jest głupie, bowiem śniadanie jem właśnie na biurku, bo tu komputer i poranne informacje, to też jak zaczynam żreć, to słyszę jak on gramoli się z szuflady na parter biurka i następnie po mojej nodze wspina się na biurko. Jakby nie po nodze, to wlazłby po pobliskiej zasłonie, bo oba tak wchodzą czasem dla sprawdzenia co dzieje na biurku.
Po za tym znalazł się 174. Był niekontaktujący, jak stwierdził 979, ale na razie jeszcze nie wiadomo, czemu na tak długo znikł z domu (tydzień). I raczej trudno się spodziewać, żeby po rozmowie 979 z 174 czegoś się więcej dowiedzieć, to może kiedyś się go spytam w cztery oczy, co się stało. Przy okazji, nie wiem czy pamiętacie o ratowaniu przez straż kobiety w domku i z tym węzłem przy drabinie, który nie chciał się rozwiązać? (opisywałem to jakieś 3 tyg. temu) Otóż, bo chyba tego nie podawałem, kobiecie pękł żylak w nodze i nie mogła zejść z drugiego piętra otworzyć drzwi pogotowiu, to też ono wezwało straż pożarną. Kobieta, żyje, bo miałem to napisać, i jakoś czuje się chyba w normie. Tzn. na trzeci dzień widziałem przyjeżdżającą autem z córką, może jakieś badania, czy coś takiego.
Lato się kończy, to dostaję jakiegoś poweru i coś zaczyna się dziać, ale opóźnień i tak nie nadrobię, a jak jeszcze, na co niestety daję niewielkie szanse, uda się wejść legalnie na układ torowy kop. Pokój1, to już w tym roku niewiele na stacji macierzystej zrobię. Tam w pierwszej kolejności przez lokalnych mięśniaków, trza będzie zagadać z tamtejszymi mięśniakami-skurwielami, by nie kradli nam infrastruktury, bo w innej formie tego nie widzę, jak załatwić.
Zabieram się, po rozruchu porannym, do zajęć spisanych na kartce, by coś z listy zrealizować. Tymczas.
czwartek, 24 sierpnia 2017
Czwartek #1229
Nie wiem co się na rynku masła dzieje, że podrożało praktycznie o 100% w krótkim okresie czasu. Co ciekawe, kiedy ono poszło do góry, to ceny mleka nadal stały w miejscu. To ile jest mleka w mleku? Już w ogóle trzeba pominąć mixy substancji smarujących niby z masłem, które, mimo takiego wzrostu cen masła, same nie podrożały, a ono tam w/g producenta ma być.
Jak zwykle nie wyspałem się u 824, bowiem penetrujące pokój słońce nie pozwala dłużej pospać. Przebudziłem się ok. 07:10 do ubikacji i już pozamiatane. Wyśpimy się na stacji macierzystej, gdzie grube zasłony skutecznie powodują zaciemnienie na grupie A. U 824 nic się nie zmienia. Marnotrawstwo żarcia nadal na poziomie 50%. Zakupoholizmu widać nie da się pozbyć, zresztą uwolnienie się od każdego holizmu jest trudne.
Jechałem wczoraj do 824 jednym z pierwszych solarisów zakupionych przez miejskiego przewoźnika. Oczywiście zastanawiałem się, jak to się dzieje, że my Polacy nie gęsi i swój rozum niby mamy..., ale czy faktycznie. Otóż, to podobnie jak kiedyś opisywałem sprawę pantografów tramwajowych, sprawa dot. okien w autobusach. Kiedy autobusy lat 80-ych i początku lat 90-ych produkowane w PL miały okna odsuwane, bo ktoś kiedyś obliczył i sprawdził, że takie pozwalają na najlepszą wymianę powietrza wewnątrz, to producent solarisa stwierdził - nie, dawne nauki idą w las, my się będziemy wzorować na nieomylnym zachodzie i jak oni zrobimy okna uchylne. Choć tam już rezygnowano z nich, to uparcie solaris twierdził o słusznym i jedynie dobrym kierunku wstawienia okien uchylnych. Jak chciał tak zrobił i je wprowadził. Bez sprawdzenia, bez analizy po prostu głupie rozwiązanie zmałpowali. Kiedy już rynek wreszcie zweryfikował, że jednak - nie, że jednak nauka lat 80-ych nie była taka do dupy, to powrócono w nowych modelach ponownie do odsuwanych okien.
To także podobnie, jak (nawet nie wiem czy to opisywałem) w najnowszej wersji solarisa, światła ledowe, mające oświetlać stopień autobusu, są zabudowane za drzwiami otwieranymi, przeto połówki drzwi automatycznie po otwarciu robią cień na światło, które miało oświetlać stopień.
Można do tego jeszcze dociepnąć siedzenia, które w latach 80-ych były produkowane jako miękkie, to solaris stwierdził, że absolutnie qrwa - nie, my będziemy na plastik naklejać płótno i takie twarde siedzenie, to ostatni krzyk mody naszych młodych inżynierów i tak ma być. Cóż z tego, jak znowu rynek musiał zweryfikować te krzyki inżynierów i w najnowszej wersji solarisa, niestety tej z tymi zdupionymi światłami, siedzenia już są miękkie.
Zastanawiam się ile jeszcze ten kołowrotek głupoty będzie się kręcił. Czy tam nie ma osoby, która na etapie konstrukcyjnym jest w stanie zweryfikować te beznadziejne rozwiązania i zwrócić na to uwagę? A może to jest sens kapitalizmu. Niekończące się wypluwanie głupich rozwiązań, które później w blasku fleszy naprawiamy, na takie jakie powinny być od początku. Oczywiście nie należy zapominać o ciągle przewijających się przy okazji naprawiania tego co zostało zwalone kopert, nieodzownych przy każdym przetargu.
Na kanwie tego zastanawiam się jak wypadnie rozmowa z dyr. oddziału SRK w kop. Pokój1. Przecież nie leziemy tam z kopertą, to każdy jeden przychodzący tam z kopertą, choćby w przetargu na złomowanie tego co chcemy uratować, będzie lepszy od nas. To kij, że dla potomnych coś chcemy, by pozostało, jak Edek z kopertą jest ważniejszy, jak nasza inicjatywa, która nie generuje dla dyr. w kopalni koperty, a przecież po nich (tych biorących te koperty) choćby potop. I tak, być może, kolejny układ stacyjny, z rzadką już nastawnią mechaniczną pójdzie ponownie do huty na przetopienie. Obawiam się tego, bo nawet były zawiadowca, z którym tam mam iść pytał się, a co jak on się zapyta, co z tego będzie miał? No qrwa tylko świadomość, że nie posłał tego właśnie do huty i za parę lat może to być jedyna w rejonie nastawnia z takimi urządzeniami ogólnodostępna. W zasadzie to ona już teraz by była jedyną ogólnodostępną, bo kolej przecież postronnych osób nie wprowadza na nastawnie, a co dopiero wycieczek.
Dobra, tyle ponieważ 824 tu łazi, to muszę opublikować to co jest. Reszta, jak się uda, to jutro. Narka.
Jak zwykle nie wyspałem się u 824, bowiem penetrujące pokój słońce nie pozwala dłużej pospać. Przebudziłem się ok. 07:10 do ubikacji i już pozamiatane. Wyśpimy się na stacji macierzystej, gdzie grube zasłony skutecznie powodują zaciemnienie na grupie A. U 824 nic się nie zmienia. Marnotrawstwo żarcia nadal na poziomie 50%. Zakupoholizmu widać nie da się pozbyć, zresztą uwolnienie się od każdego holizmu jest trudne.
Jechałem wczoraj do 824 jednym z pierwszych solarisów zakupionych przez miejskiego przewoźnika. Oczywiście zastanawiałem się, jak to się dzieje, że my Polacy nie gęsi i swój rozum niby mamy..., ale czy faktycznie. Otóż, to podobnie jak kiedyś opisywałem sprawę pantografów tramwajowych, sprawa dot. okien w autobusach. Kiedy autobusy lat 80-ych i początku lat 90-ych produkowane w PL miały okna odsuwane, bo ktoś kiedyś obliczył i sprawdził, że takie pozwalają na najlepszą wymianę powietrza wewnątrz, to producent solarisa stwierdził - nie, dawne nauki idą w las, my się będziemy wzorować na nieomylnym zachodzie i jak oni zrobimy okna uchylne. Choć tam już rezygnowano z nich, to uparcie solaris twierdził o słusznym i jedynie dobrym kierunku wstawienia okien uchylnych. Jak chciał tak zrobił i je wprowadził. Bez sprawdzenia, bez analizy po prostu głupie rozwiązanie zmałpowali. Kiedy już rynek wreszcie zweryfikował, że jednak - nie, że jednak nauka lat 80-ych nie była taka do dupy, to powrócono w nowych modelach ponownie do odsuwanych okien.
To także podobnie, jak (nawet nie wiem czy to opisywałem) w najnowszej wersji solarisa, światła ledowe, mające oświetlać stopień autobusu, są zabudowane za drzwiami otwieranymi, przeto połówki drzwi automatycznie po otwarciu robią cień na światło, które miało oświetlać stopień.
Można do tego jeszcze dociepnąć siedzenia, które w latach 80-ych były produkowane jako miękkie, to solaris stwierdził, że absolutnie qrwa - nie, my będziemy na plastik naklejać płótno i takie twarde siedzenie, to ostatni krzyk mody naszych młodych inżynierów i tak ma być. Cóż z tego, jak znowu rynek musiał zweryfikować te krzyki inżynierów i w najnowszej wersji solarisa, niestety tej z tymi zdupionymi światłami, siedzenia już są miękkie.
Zastanawiam się ile jeszcze ten kołowrotek głupoty będzie się kręcił. Czy tam nie ma osoby, która na etapie konstrukcyjnym jest w stanie zweryfikować te beznadziejne rozwiązania i zwrócić na to uwagę? A może to jest sens kapitalizmu. Niekończące się wypluwanie głupich rozwiązań, które później w blasku fleszy naprawiamy, na takie jakie powinny być od początku. Oczywiście nie należy zapominać o ciągle przewijających się przy okazji naprawiania tego co zostało zwalone kopert, nieodzownych przy każdym przetargu.
Na kanwie tego zastanawiam się jak wypadnie rozmowa z dyr. oddziału SRK w kop. Pokój1. Przecież nie leziemy tam z kopertą, to każdy jeden przychodzący tam z kopertą, choćby w przetargu na złomowanie tego co chcemy uratować, będzie lepszy od nas. To kij, że dla potomnych coś chcemy, by pozostało, jak Edek z kopertą jest ważniejszy, jak nasza inicjatywa, która nie generuje dla dyr. w kopalni koperty, a przecież po nich (tych biorących te koperty) choćby potop. I tak, być może, kolejny układ stacyjny, z rzadką już nastawnią mechaniczną pójdzie ponownie do huty na przetopienie. Obawiam się tego, bo nawet były zawiadowca, z którym tam mam iść pytał się, a co jak on się zapyta, co z tego będzie miał? No qrwa tylko świadomość, że nie posłał tego właśnie do huty i za parę lat może to być jedyna w rejonie nastawnia z takimi urządzeniami ogólnodostępna. W zasadzie to ona już teraz by była jedyną ogólnodostępną, bo kolej przecież postronnych osób nie wprowadza na nastawnie, a co dopiero wycieczek.
Dobra, tyle ponieważ 824 tu łazi, to muszę opublikować to co jest. Reszta, jak się uda, to jutro. Narka.
środa, 23 sierpnia 2017
Środa #1228
A o nich to we wpisach prawie zupełnie zapomniałem, w życiu bieżącym też są ostatnio poszkodowane. Szczury, bo o ich mowa, potrzebują mojego jestestwa w ciągu dnia przez jakieś 2h dawkowane na pół. Tzn. jakoś k/południa dobrze jak godzinę z nimi przebywam. Tzn. wystarczy się położę się na podłodze i one chodzą po mnie, wokół mnie i w krótkich odstępach czasu sprawdzają czy tam dalej leżę. Znowu przejdą po mnie i lezą dalej i tak przez własnie jakąś godzinę. Jak jeszcze przez moją kończynę, czy to górną czy dolną mogę gdzieś wejść, choć normalnie i bez niej tam wchodzą, to są wniebowzięte. Popołudniu też aktywizują się i najlepiej jak stacja jest pusta i mogą bez uciekania przed innymi biegać wokół mnie i nie tylko. Po za tym zawsze rano są obecne na śniadaniu. Niejako kontrolują co żrę, próbując tego co na tacy leży na biurku. Wejście na biurko nie stanowi dla nich problemu, a w zasadzie jak jestem na rozruchu porannym to one już czatują wokół biurka, kiedy zasiądę na śniadanie.
Niestety w ostatnich dniach trochę je zaniedbuję, bowiem, głównie rozmowy tel. w sprawie drezynowania, zajmują po 2, 3h dziennie. Wczoraj np. rozmawiałem z byłym zawiadowcą stacji, z którym mam jechać na rozmowę do dyr. oddziału SRK w Rudzie Śl. i po 30 min powiedział mi, że lepiej byśmy skończyli, bo jeszcze trochę i sami dojdziemy do wniosku, że nie ma tam po co jechać, bowiem na dzień dobry, od nikogo kasy na rozruch nie potrzebujemy, ale też w zamian, a dziś większość nastawiona na zysk, nie jesteśmy w stanie wiele zaoferować. Dyr. tego oddziału jest na urlopie, więc do przyszłego tyg. w tej sprawie mam wolne, może jakieś drobne uzgodnienia z TEK-iem.
Po za tym, zgubił się ostatnio 174. Coś w stylu - wyszedł z domu i nie wrócił. Tym razem, ostatnio nie było go 2 dni, nie ma go już 5 dni, choć wiadomo, że był w Wiśle z jakimś swoim kolegą, który opłacił mu tam jakiś hotel, ale w samym hotelu nie wiedzą czy tam przebywa, bo w trakcie nie sprawdzają. Oczywiście impulsywny 979 nie umie z nim rozmawiać, tylko ostatnio go zjebał, w drugim dniu jego nieobecności i 174 wyłączył telefon ponownie. To podobnie jak dzieci od 972 w domu dziecka, też już teraz są powaśnione ze sobą i nic nie wskazuje na to, by kiedyś ich relacje się unormowały na tyle, aby się zwierzały donośnie swoich problemów życiowych i innych osobistych spraw między sobą. A gdzie, jak nie w rodzinie powinny takie sprawy pozostać. Później łażą do psychologów itp., tych których oczywiście na to stać, a reszta boryka się z tym sama, jak np. 979, z którym też nie umiem porozmawiać, bo nie można się przebić przez nieustające imprezki i wyjazdy do nibylaski. Z planów pomocy mi w remoncie, tego to jakby nie brałem pod uwagę, nic nie wyszło, mało tego nawet z drobnych pomocy nic nie wyszło. Ciągle gdzieś się umawia. A najlepsze, jest stękanie jak mu jest wewnętrznie źle, że życie ma zdupione i czasami ma ochotę się odstrzelić.
Znowu tyle, ponieważ dziś wyjazd do 824. Skoro w spr. drezynowania przestój, to wreszcie będę u 824, bo też stęka kiedy przyjadę. Następna notka chyba już od niego. Narka.
Niestety w ostatnich dniach trochę je zaniedbuję, bowiem, głównie rozmowy tel. w sprawie drezynowania, zajmują po 2, 3h dziennie. Wczoraj np. rozmawiałem z byłym zawiadowcą stacji, z którym mam jechać na rozmowę do dyr. oddziału SRK w Rudzie Śl. i po 30 min powiedział mi, że lepiej byśmy skończyli, bo jeszcze trochę i sami dojdziemy do wniosku, że nie ma tam po co jechać, bowiem na dzień dobry, od nikogo kasy na rozruch nie potrzebujemy, ale też w zamian, a dziś większość nastawiona na zysk, nie jesteśmy w stanie wiele zaoferować. Dyr. tego oddziału jest na urlopie, więc do przyszłego tyg. w tej sprawie mam wolne, może jakieś drobne uzgodnienia z TEK-iem.
Po za tym, zgubił się ostatnio 174. Coś w stylu - wyszedł z domu i nie wrócił. Tym razem, ostatnio nie było go 2 dni, nie ma go już 5 dni, choć wiadomo, że był w Wiśle z jakimś swoim kolegą, który opłacił mu tam jakiś hotel, ale w samym hotelu nie wiedzą czy tam przebywa, bo w trakcie nie sprawdzają. Oczywiście impulsywny 979 nie umie z nim rozmawiać, tylko ostatnio go zjebał, w drugim dniu jego nieobecności i 174 wyłączył telefon ponownie. To podobnie jak dzieci od 972 w domu dziecka, też już teraz są powaśnione ze sobą i nic nie wskazuje na to, by kiedyś ich relacje się unormowały na tyle, aby się zwierzały donośnie swoich problemów życiowych i innych osobistych spraw między sobą. A gdzie, jak nie w rodzinie powinny takie sprawy pozostać. Później łażą do psychologów itp., tych których oczywiście na to stać, a reszta boryka się z tym sama, jak np. 979, z którym też nie umiem porozmawiać, bo nie można się przebić przez nieustające imprezki i wyjazdy do nibylaski. Z planów pomocy mi w remoncie, tego to jakby nie brałem pod uwagę, nic nie wyszło, mało tego nawet z drobnych pomocy nic nie wyszło. Ciągle gdzieś się umawia. A najlepsze, jest stękanie jak mu jest wewnętrznie źle, że życie ma zdupione i czasami ma ochotę się odstrzelić.
Znowu tyle, ponieważ dziś wyjazd do 824. Skoro w spr. drezynowania przestój, to wreszcie będę u 824, bo też stęka kiedy przyjadę. Następna notka chyba już od niego. Narka.
wtorek, 22 sierpnia 2017
Wtorek #1227
Znowu się tyle dzieje, a nie ma kiedy wpisać.
Wszedł wczoraj na stację 371, jakoś z samego rana, bo ani mnie, ani 979 nie obudził. Dopiero jak się przebudziłem to słyszałem niewielki hałas na grupie C, ale patrzę 979 na grupie A, to pomyślałem własnie o 371. Zasnąłem dalej i nawet nie bardzo słyszałem jak 979 odchodził z grupy A do pracy, a obudziłem się jakoś po 09:10. Oczywiście 371 sobą i swoimi opowieściami, prawie jak 834 zanudzał mnie przez 4h. Nwm czy oni nie mają innych odbiorców swoich treści, czy inni po prostu oficjalnie nie chcą tego słuchać? Nawet robiąc wrażenie niezbyt chętnego słuchania, nie zrażają się tym i napierdalają na okrągło jak katarynki. Ale to działa w jedną stronę. Jak im się daje jakieś, wydawać by się mogło, życiowe rady, to te są już nie do przetrawienia i przeważnie leżą odłogiem bez realizacji, do czasu, aż coś się stanie, ale nawet wtedy i tak nie zawsze są wdrażane do realizacji.
371 pracuje tam na wiosce w lecie, miał już kilka drobnych wypadków, którymi się chwalił, więc po raz już chyba 12 powiedziałem mu, by zarejestrował się do biura pracy, do profilu 3-go, by miał ubezpieczenie zdrowotne. Oczywiście nie, bo po co, bo oni nic nie dają do ręki, to szkoda czasu itp. argumenty.
No nic, jak odwiozłem go na busa do wioski, bo odczułem ulgę od ciągle słyszanych historii do niczego nie przydatnych. W drodze powrotnej wstąpiłem do kaufla, a tam spotkałem 972. Pogadaliśmy chwilę, po czym wyciągnąłem go do siebie na stację. Otrzymał ofertę z biura pracy. Wcześniej, jeszcze jak wiedział, że ma tą ofertę rozmawiałem z nim, by mu powiedzieć co ma mówić na spotkaniu, aby tej oferty nie przyjać, wszak ma zasiłek, to do niego by dorobił i miałby choć raz w życiu kasę jakąś większą. Oczywiście powiedział, że zadzwoni, ale nie zadzwonił i pojechał. Ponieważ u niego z rozwojem umysłowym jak u reszty, to ofertę przyjął. Jutro idzie pierwszy dzień. Wczoraj jak był sprawdziłem dojazdy do pracy i by tam dojechać na 06:00 to np. w sob. i nd., bo też pracują, musi wsiąść do środka masowej komunikacji o 04:06, czyli prawie 2h dojazdu, a powrót to też ok. 1,5h. Do dziś obowiązuje przepis, że jeżeli łączny czas dojazdu i powrotu przekracza 3h takiej pracy można odmówić. Powiedziałem mu to, pokazałem przepis na necie i nadto powiedziałem, ze jak będzie chciał, to mu u kogoś wydrukuje połączenia, by załączył to do papierów do biura pracy. Oczywiście żadnego tel., żadnej reakcji pewnie jak ameba polezie do tej pracy i będzie wstawał w domu o 03:00, by dojść na przystanek, przepracować 8h i wrócić do dom na 15:30. Czyli 12,5h, by przepracować 8h. No zajebiście w *uj.
W sumie nie mój czas, nie moje zmartwienie jak w zimie będzie dojazd. Po za tym dobrałem się do niego, ale albo się starzeje, albo musiałbym mu coś zrobić, by dojść, bo samo jakby wlezienie na niego i włożenie mu do otworu, co jemu zawsze się podobało, mnie już nie robi aż takiej przyjemności. Mimo pięknych pleców, nawet w tym wieku, i widocznych na nich mięśni, czegoś jednak brakowało, czegoś niewielkiego, ale jednak. W sumie nie doszedłem, a ponieważ on wsparty był na rekach, to w pewnym momencie zakończyliśmy, bowiem jego już bolały ręce. Pogadaliśmy jeszcze trochę o tym dojeździe do nowej pracy, ale widziałem, jak odchodził na szlak, że to wiele nie przyniesie. Chyba te informacje nie były strawne dla niego.
No dobra, teraz tyle, bo dalej muszę dzwonić w spr. drezynowania, a postaram się później coś napisać do następnej notki. Stale jakoś popołudniu chcę pisać, ale zawsze coś.
Wszedł wczoraj na stację 371, jakoś z samego rana, bo ani mnie, ani 979 nie obudził. Dopiero jak się przebudziłem to słyszałem niewielki hałas na grupie C, ale patrzę 979 na grupie A, to pomyślałem własnie o 371. Zasnąłem dalej i nawet nie bardzo słyszałem jak 979 odchodził z grupy A do pracy, a obudziłem się jakoś po 09:10. Oczywiście 371 sobą i swoimi opowieściami, prawie jak 834 zanudzał mnie przez 4h. Nwm czy oni nie mają innych odbiorców swoich treści, czy inni po prostu oficjalnie nie chcą tego słuchać? Nawet robiąc wrażenie niezbyt chętnego słuchania, nie zrażają się tym i napierdalają na okrągło jak katarynki. Ale to działa w jedną stronę. Jak im się daje jakieś, wydawać by się mogło, życiowe rady, to te są już nie do przetrawienia i przeważnie leżą odłogiem bez realizacji, do czasu, aż coś się stanie, ale nawet wtedy i tak nie zawsze są wdrażane do realizacji.
371 pracuje tam na wiosce w lecie, miał już kilka drobnych wypadków, którymi się chwalił, więc po raz już chyba 12 powiedziałem mu, by zarejestrował się do biura pracy, do profilu 3-go, by miał ubezpieczenie zdrowotne. Oczywiście nie, bo po co, bo oni nic nie dają do ręki, to szkoda czasu itp. argumenty.
No nic, jak odwiozłem go na busa do wioski, bo odczułem ulgę od ciągle słyszanych historii do niczego nie przydatnych. W drodze powrotnej wstąpiłem do kaufla, a tam spotkałem 972. Pogadaliśmy chwilę, po czym wyciągnąłem go do siebie na stację. Otrzymał ofertę z biura pracy. Wcześniej, jeszcze jak wiedział, że ma tą ofertę rozmawiałem z nim, by mu powiedzieć co ma mówić na spotkaniu, aby tej oferty nie przyjać, wszak ma zasiłek, to do niego by dorobił i miałby choć raz w życiu kasę jakąś większą. Oczywiście powiedział, że zadzwoni, ale nie zadzwonił i pojechał. Ponieważ u niego z rozwojem umysłowym jak u reszty, to ofertę przyjął. Jutro idzie pierwszy dzień. Wczoraj jak był sprawdziłem dojazdy do pracy i by tam dojechać na 06:00 to np. w sob. i nd., bo też pracują, musi wsiąść do środka masowej komunikacji o 04:06, czyli prawie 2h dojazdu, a powrót to też ok. 1,5h. Do dziś obowiązuje przepis, że jeżeli łączny czas dojazdu i powrotu przekracza 3h takiej pracy można odmówić. Powiedziałem mu to, pokazałem przepis na necie i nadto powiedziałem, ze jak będzie chciał, to mu u kogoś wydrukuje połączenia, by załączył to do papierów do biura pracy. Oczywiście żadnego tel., żadnej reakcji pewnie jak ameba polezie do tej pracy i będzie wstawał w domu o 03:00, by dojść na przystanek, przepracować 8h i wrócić do dom na 15:30. Czyli 12,5h, by przepracować 8h. No zajebiście w *uj.
W sumie nie mój czas, nie moje zmartwienie jak w zimie będzie dojazd. Po za tym dobrałem się do niego, ale albo się starzeje, albo musiałbym mu coś zrobić, by dojść, bo samo jakby wlezienie na niego i włożenie mu do otworu, co jemu zawsze się podobało, mnie już nie robi aż takiej przyjemności. Mimo pięknych pleców, nawet w tym wieku, i widocznych na nich mięśni, czegoś jednak brakowało, czegoś niewielkiego, ale jednak. W sumie nie doszedłem, a ponieważ on wsparty był na rekach, to w pewnym momencie zakończyliśmy, bowiem jego już bolały ręce. Pogadaliśmy jeszcze trochę o tym dojeździe do nowej pracy, ale widziałem, jak odchodził na szlak, że to wiele nie przyniesie. Chyba te informacje nie były strawne dla niego.
No dobra, teraz tyle, bo dalej muszę dzwonić w spr. drezynowania, a postaram się później coś napisać do następnej notki. Stale jakoś popołudniu chcę pisać, ale zawsze coś.
sobota, 19 sierpnia 2017
Sobota #1226
Na szybko napiszemy, bo z tym czasem to jak zwykle jakiś dramat. Mamy już namiary na ludzie z SRK, w pn. będziemy do pierwszego osobnika dzwonić i uzgadniać dalsze działania i przedstawiania opcji działania. Gorzej, bo w przyszłym tyg. mam jechać do 824 i już wiem, że będzie to bardzo kolidowało z załatwianiem spraw dot. uzyskania zgody na przebywanie, zabezpieczanie i zajmowanie się terenem po dawnej stacji RCL.
Byłem w czwartek z 230 na terenie kop. Polska, gdzie jest dawna nastawnia RCL stacji Ruda Czarny Las i robiliśmy zdjęcia teraz już moim aparatem. Gdyby nie to, że weszliśmy na budynek sortowni (to ten na pierwszym zdj. w czwartek) i wcale cicho nie zachowywaliśmy się, to robilibyśmy dalej zdjęcia, bowiem ochrona najwyraźniej spała lub była zajęta zupełnie czymś innym. Tak zwróciliśmy na siebie uwagę i wyproszono nas z terenu. Wcześniej schodził z terenu jakiś kaptur nie niepokojony przez ochroniarzy. Bym wiedział, że jednak tam jest jakby ochrona, to tak normalnie nie rozmawialibyśmy i po schodach, metalowych, wchodzilibyśmy cicho. Jedno zdjęcie jeszcze z przed wejścia na kładkę.
I zdjęcie z kładki do budynku sortowni, na głowicę (dawną wyjazdową) ze stacji RCL do Chebzia.
W drugą stronę zdjęcia się już nie udało zrobić bowiem ocknęli się ochroniarze. W sumie na satelicie widać dokładnie teren z góry, dziś takie czasy, że za pomocą internetu, nie przemieszczając się z domu, można w miarę dokładnie obejrzeć daną lokalizację.
Muszę spisać argumenty, które trzeba będzie przedstawić ludziom, z którymi będziemy się kontaktowali, bo wiem, że pierwsze wrażenie jest b. istotne i może zaważyć na późniejszych decyzjach. Jeszcze przed rozmową odbędzie się konsultacja z 811 i znajomą z UM Bytom.
Po za tym, wczoraj, ponieważ nibylaska od 979 pojechała na jakiś koncert, to miał wolne i jak to przy wolnym, a niby przed detoksem postanowił jeszcze niby ostatni raz, zalać pałę. W części imprezki brałem udział, więc trochę też wypiłem. Na początku, nim dotarł 897 to łykaliśmy we dwoje, ale do rozwinięcia jakiejś dyskusji brakło trochę, bo jednak zbyt mało i jeszcze nie zaczęło działać. Choć 979 ssanie miał spore. Po za tym w trakcie na stację wszedł 834 i 230, który po rozstaniu się z laską nie ma co z sobą zrobić. Oprócz tych dwu składów, później jeszcze dołączył 895 i 826, którego matka nadal jest w szpitalu. Sytuacja 230 doskonale pokazuje, że mięśniaki z wioski bez zainteresowań zaszczepionych w trakcie dorastania nie mają co z sobą zrobić w dorosłym życiu. Praca jest jedną z rozrywek, które ktoś im organizuje, a inne muszą już sobie zorganizować sami. Niestety często jest to alko, bo po to najłatwiej sięgnąć.
979 tak się rozpędził, że poszedł jeszcze na wioskę. Na szczęście udało mi się go nakłonić do pozostawienia kluczy i portmonetki, bo jak już wychodził to był w stanie średnio na jeża, a jak wrócił o 03:30 to już był w ledwo co stanie. Poujadał do 04:10. Coś tam zeżarł, choć wiele nie było, bo jakby słuchał, jak mu przypominałem, by pamiętał o nocnym gastro i by se coś kupił - to nie, bo se da rade. O 11:00 obudził się jeszcze pod wpływem, ale już bardziej sprawny. 230 po wejściu na stację macierzystą 979 przeniósł się z grupy A, na grupę B i tam do 11:00 stacjonował.
O 13:10 979 odszedł ze stacji, połączyć się z 230 i razem postanowili wcześniej jechać do Krakowa, bo, by się nie nudzić, coś trza robić, a nieustająca rozrywka jest wskazana.
Tyle, bo zrobiło się późno, a pracy w cholerę jak zwykle. To narka.
Byłem w czwartek z 230 na terenie kop. Polska, gdzie jest dawna nastawnia RCL stacji Ruda Czarny Las i robiliśmy zdjęcia teraz już moim aparatem. Gdyby nie to, że weszliśmy na budynek sortowni (to ten na pierwszym zdj. w czwartek) i wcale cicho nie zachowywaliśmy się, to robilibyśmy dalej zdjęcia, bowiem ochrona najwyraźniej spała lub była zajęta zupełnie czymś innym. Tak zwróciliśmy na siebie uwagę i wyproszono nas z terenu. Wcześniej schodził z terenu jakiś kaptur nie niepokojony przez ochroniarzy. Bym wiedział, że jednak tam jest jakby ochrona, to tak normalnie nie rozmawialibyśmy i po schodach, metalowych, wchodzilibyśmy cicho. Jedno zdjęcie jeszcze z przed wejścia na kładkę.
I zdjęcie z kładki do budynku sortowni, na głowicę (dawną wyjazdową) ze stacji RCL do Chebzia.
W drugą stronę zdjęcia się już nie udało zrobić bowiem ocknęli się ochroniarze. W sumie na satelicie widać dokładnie teren z góry, dziś takie czasy, że za pomocą internetu, nie przemieszczając się z domu, można w miarę dokładnie obejrzeć daną lokalizację.
Muszę spisać argumenty, które trzeba będzie przedstawić ludziom, z którymi będziemy się kontaktowali, bo wiem, że pierwsze wrażenie jest b. istotne i może zaważyć na późniejszych decyzjach. Jeszcze przed rozmową odbędzie się konsultacja z 811 i znajomą z UM Bytom.
Po za tym, wczoraj, ponieważ nibylaska od 979 pojechała na jakiś koncert, to miał wolne i jak to przy wolnym, a niby przed detoksem postanowił jeszcze niby ostatni raz, zalać pałę. W części imprezki brałem udział, więc trochę też wypiłem. Na początku, nim dotarł 897 to łykaliśmy we dwoje, ale do rozwinięcia jakiejś dyskusji brakło trochę, bo jednak zbyt mało i jeszcze nie zaczęło działać. Choć 979 ssanie miał spore. Po za tym w trakcie na stację wszedł 834 i 230, który po rozstaniu się z laską nie ma co z sobą zrobić. Oprócz tych dwu składów, później jeszcze dołączył 895 i 826, którego matka nadal jest w szpitalu. Sytuacja 230 doskonale pokazuje, że mięśniaki z wioski bez zainteresowań zaszczepionych w trakcie dorastania nie mają co z sobą zrobić w dorosłym życiu. Praca jest jedną z rozrywek, które ktoś im organizuje, a inne muszą już sobie zorganizować sami. Niestety często jest to alko, bo po to najłatwiej sięgnąć.
979 tak się rozpędził, że poszedł jeszcze na wioskę. Na szczęście udało mi się go nakłonić do pozostawienia kluczy i portmonetki, bo jak już wychodził to był w stanie średnio na jeża, a jak wrócił o 03:30 to już był w ledwo co stanie. Poujadał do 04:10. Coś tam zeżarł, choć wiele nie było, bo jakby słuchał, jak mu przypominałem, by pamiętał o nocnym gastro i by se coś kupił - to nie, bo se da rade. O 11:00 obudził się jeszcze pod wpływem, ale już bardziej sprawny. 230 po wejściu na stację macierzystą 979 przeniósł się z grupy A, na grupę B i tam do 11:00 stacjonował.
O 13:10 979 odszedł ze stacji, połączyć się z 230 i razem postanowili wcześniej jechać do Krakowa, bo, by się nie nudzić, coś trza robić, a nieustająca rozrywka jest wskazana.
Tyle, bo zrobiło się późno, a pracy w cholerę jak zwykle. To narka.
czwartek, 17 sierpnia 2017
Czwartek #1225
Wczoraj przebudziłem się k/04:00, ale na tyle rozbudziłem się, że wylazłem z łóżka, posiedziałem trochę przy kompie, zeżarłem bułkę z miodem i położyłem się ponownie ok. 05:30. Myśl o kop. Polska nie dawała mi spokoju, ale zaczęła się przewijać ta negatywna, że po co mi to całe zamieszanie, stracę tylko czas, remont, który miał już ruszyć na stacji, nie ruszy w tym roku w ogóle, bo może tak być, i nie mam zbytnio punktów zaczepienia. Na koniec przyszło mi jeszcze, iż mam słomiany zapał i tak zasnąłem.
W tym nastroju negatywnym obudziłem się i gdyby nie to, że zadzwoniłem do tego od drezyn kolejowych i telefon był aktywny, bo poprzednio przez dwa dni nie był, to sprawa pewnie by legła u podstaw. Tak, zaczęła się kręcić. Efektem było 4h dzwonienie i załatwianie spraw związanych z przejęciem linii i układu torowego kop. Polska. Głównie to pozyskiwanie informacji i dowiadywanie się kto może w niej pomóc. Sprawa ruszyła, a teraz ambicjonalnie nie mogę jej tak pogrzebać, bez jakiegoś ewidentnego sprzeciwu ze strony instytucji państwowej, bo taka może nastąpić, oby nie, bo jest o co walczyć.
Dziś kolejne załatwianie i docieranie do ludzi mogących pomóc w sprawie, jutro, choć nie wiem czy jeszcze nie dziś, ponowny wyjazd na kop. Polska (to była dawna stacja Ruda Czarny Las, z której mam stare plany) by zrobić dokładne zdjęcia swoim aparatem.
Poniżej nastawnia dysponująca, dawnej stacji RCL, i widoczny układ torowy stacji.
Na szczęście na obecnym etapie nie potrzebujemy żadnego wkładu finansowego od instytucji czy m-ta Ruda Śląska, bowiem wszystko co potrzebujemy, czyli tory i infrastruktura jest.
Ze spraw stacyjnych to 979 dziś w Olsztynie, ale ma już zjeżdżać na stację macierzystą. Wcześniej był nad morzem, a później przewinęli się przez Łódź. Dziś w ogóle zadzwonił i powiedział, że mimo 3 krotnego powadzenia się z nibylaską, wyjazd mu się b. podobał. Zresztą czemu nie, jak poprzednio z wioski się prawie w ogóle nie ruszał i wreszcie po latach na jednym wyjeździe w tylu miejscach był.
I na koniec jeszcze o szczurach, bo jakoś o nich zapominam. Są rewelacyjne. Włażą prawie wszędzie. Dotarły już do kuchni, zresztą jakieś 3 dni temu i jest już pod ich władaniem włącznie ze spiżarką, która mnogością rzeczy ich urzekła. Właziły tam na półki na wysokość 2m i dziwiłem się jak to robią, ale patrzałem kiedyś jak on schodzi z tej półki w dół. To niesamowite, przy czym bez ogona by się tam nie dostał, bo jako przeciwwaga i czasem podpórka jest nieoceniony. Przychodzą regularnie na śniadanie i na inne posiłki które jem. Włażą mi po nogach, a następnie z nich już na biurko na którym jest jedzenie.
Tyle, bo muszę się zająć załatwianiem dalszych spraw, samo się nie zrobi. Narka.
W tym nastroju negatywnym obudziłem się i gdyby nie to, że zadzwoniłem do tego od drezyn kolejowych i telefon był aktywny, bo poprzednio przez dwa dni nie był, to sprawa pewnie by legła u podstaw. Tak, zaczęła się kręcić. Efektem było 4h dzwonienie i załatwianie spraw związanych z przejęciem linii i układu torowego kop. Polska. Głównie to pozyskiwanie informacji i dowiadywanie się kto może w niej pomóc. Sprawa ruszyła, a teraz ambicjonalnie nie mogę jej tak pogrzebać, bez jakiegoś ewidentnego sprzeciwu ze strony instytucji państwowej, bo taka może nastąpić, oby nie, bo jest o co walczyć.
Dziś kolejne załatwianie i docieranie do ludzi mogących pomóc w sprawie, jutro, choć nie wiem czy jeszcze nie dziś, ponowny wyjazd na kop. Polska (to była dawna stacja Ruda Czarny Las, z której mam stare plany) by zrobić dokładne zdjęcia swoim aparatem.
Poniżej nastawnia dysponująca, dawnej stacji RCL, i widoczny układ torowy stacji.
Na szczęście na obecnym etapie nie potrzebujemy żadnego wkładu finansowego od instytucji czy m-ta Ruda Śląska, bowiem wszystko co potrzebujemy, czyli tory i infrastruktura jest.
Ze spraw stacyjnych to 979 dziś w Olsztynie, ale ma już zjeżdżać na stację macierzystą. Wcześniej był nad morzem, a później przewinęli się przez Łódź. Dziś w ogóle zadzwonił i powiedział, że mimo 3 krotnego powadzenia się z nibylaską, wyjazd mu się b. podobał. Zresztą czemu nie, jak poprzednio z wioski się prawie w ogóle nie ruszał i wreszcie po latach na jednym wyjeździe w tylu miejscach był.
I na koniec jeszcze o szczurach, bo jakoś o nich zapominam. Są rewelacyjne. Włażą prawie wszędzie. Dotarły już do kuchni, zresztą jakieś 3 dni temu i jest już pod ich władaniem włącznie ze spiżarką, która mnogością rzeczy ich urzekła. Właziły tam na półki na wysokość 2m i dziwiłem się jak to robią, ale patrzałem kiedyś jak on schodzi z tej półki w dół. To niesamowite, przy czym bez ogona by się tam nie dostał, bo jako przeciwwaga i czasem podpórka jest nieoceniony. Przychodzą regularnie na śniadanie i na inne posiłki które jem. Włażą mi po nogach, a następnie z nich już na biurko na którym jest jedzenie.
Tyle, bo muszę się zająć załatwianiem dalszych spraw, samo się nie zrobi. Narka.
wtorek, 15 sierpnia 2017
Wtorek #1224
Wczoraj wyciągnąłem ponownie na penetrację nieczynnej kopalni 230 i będąc na terenie:
(zdjęcie wykonane z komórki, nie wziąłem aparatu, mimo ze plan był. Został w ładowarce) wpadłem na absurdalny pomysł stworzenia tam drezyn kolejowych.
W zasadzie plan nie głupi, bowiem w kraju na nieczynnych liniach kolejowych powstają towarzystwa drezyn kolejowych, ale przeważnie jest to na zadupiach jak w Jugowicach. Nie ubliżając tym działającym tam, to wokół nic nie ma. To wioska gdzie psy du**i szczekają. Natomiast tu w aglo, możliwości utrzymania takiego przedsięwzięcia są już większe. Choćby b. szybkie włączenie tego pomysłu, do corocznie odbywającej się co raz bardziej hucznie "Industriady". Atutem była by praktycznie cała, jeszcze nie naruszona, stacja kop. Pokój, jeszcze nawet z semaforami i kompletną nastawną.
Szlak do Rudy Chebzie to 4100m, z mijanką w drodze czyli stacją Ruda Wschodnia, gdzie można by się na drezynach wyminąć. Teren praktycznie niedaleko centrum Rudy 1, a praktycznie w centrum aglomeracji, doskonały dojazd do Chebzia średnicówką (drogą 902), ta linia 187 przechodzi nad nią, czyli drezyną jechało by się nad drogą. czy pociągami kolei śmiesznych.
Pochodzę za tym trochę, tylko oprócz problemów z przejęciem gruntów, choć m-to i tak dostanie działkę po kopalni, jak po pozostałych, pozostaje problem ludzi. Okazuje się, że to co dobre dla szaraków, czyli nienarodzenia i ubywająca liczba ludności, a za tym wzrost stawek i wypłat, może być problemem dla takich inicjatyw, bowiem "wolnych elektronów" w sensie wolontariuszy, jest co raz mniej. Rynek pracy na Górnym Śląsku jest tak chłonny, że ssą prawie każdego. Wczoraj znajomy zaproponował mi pracę dyspozytora autobusów w prywatnym, dość sporym przedsiębiorstwie. Ale na razie nie narzekamy, bo jakby tak było, to bym to łyknął od razu. Fajna praca, kiedyś nawet chciałem być dyspozytorem w zajezdni autobusowej.
No nic, mamy znajome w urzędach m-t, ale akurat nie Rudy Śląskiej, jednak dowiemy się od nich jak to ugryźć, ewentualnie jak to było, jest rozwiązane np. w takim Bytomiu z wąskotorówką i działającym tam Stowarzyszeniem Górnośląskich Kolei Wąskotorowych. Pozostanie także, co dziś później zrobię, przejrzenie budżetu Rudy Śl. czy jest zadłużona i ile, bo to też istotne, czy mają nadwyżkę kasy (choć chyba niewiele miast ma), czy deficyt i jaki duży.
Pewnie się to gdzieś zatrzyma, bo to często tak jest, że stanę przed murem nie do przeskoczenia. Się okaże, to napiszę na jakim etapie stanęło.
(zdjęcie wykonane z komórki, nie wziąłem aparatu, mimo ze plan był. Został w ładowarce) wpadłem na absurdalny pomysł stworzenia tam drezyn kolejowych.
W zasadzie plan nie głupi, bowiem w kraju na nieczynnych liniach kolejowych powstają towarzystwa drezyn kolejowych, ale przeważnie jest to na zadupiach jak w Jugowicach. Nie ubliżając tym działającym tam, to wokół nic nie ma. To wioska gdzie psy du**i szczekają. Natomiast tu w aglo, możliwości utrzymania takiego przedsięwzięcia są już większe. Choćby b. szybkie włączenie tego pomysłu, do corocznie odbywającej się co raz bardziej hucznie "Industriady". Atutem była by praktycznie cała, jeszcze nie naruszona, stacja kop. Pokój, jeszcze nawet z semaforami i kompletną nastawną.
Szlak do Rudy Chebzie to 4100m, z mijanką w drodze czyli stacją Ruda Wschodnia, gdzie można by się na drezynach wyminąć. Teren praktycznie niedaleko centrum Rudy 1, a praktycznie w centrum aglomeracji, doskonały dojazd do Chebzia średnicówką (drogą 902), ta linia 187 przechodzi nad nią, czyli drezyną jechało by się nad drogą. czy pociągami kolei śmiesznych.
Pochodzę za tym trochę, tylko oprócz problemów z przejęciem gruntów, choć m-to i tak dostanie działkę po kopalni, jak po pozostałych, pozostaje problem ludzi. Okazuje się, że to co dobre dla szaraków, czyli nienarodzenia i ubywająca liczba ludności, a za tym wzrost stawek i wypłat, może być problemem dla takich inicjatyw, bowiem "wolnych elektronów" w sensie wolontariuszy, jest co raz mniej. Rynek pracy na Górnym Śląsku jest tak chłonny, że ssą prawie każdego. Wczoraj znajomy zaproponował mi pracę dyspozytora autobusów w prywatnym, dość sporym przedsiębiorstwie. Ale na razie nie narzekamy, bo jakby tak było, to bym to łyknął od razu. Fajna praca, kiedyś nawet chciałem być dyspozytorem w zajezdni autobusowej.
No nic, mamy znajome w urzędach m-t, ale akurat nie Rudy Śląskiej, jednak dowiemy się od nich jak to ugryźć, ewentualnie jak to było, jest rozwiązane np. w takim Bytomiu z wąskotorówką i działającym tam Stowarzyszeniem Górnośląskich Kolei Wąskotorowych. Pozostanie także, co dziś później zrobię, przejrzenie budżetu Rudy Śl. czy jest zadłużona i ile, bo to też istotne, czy mają nadwyżkę kasy (choć chyba niewiele miast ma), czy deficyt i jaki duży.
Pewnie się to gdzieś zatrzyma, bo to często tak jest, że stanę przed murem nie do przeskoczenia. Się okaże, to napiszę na jakim etapie stanęło.
poniedziałek, 14 sierpnia 2017
Poniedziałek #1223
Pojechałem wczoraj na rowerze pojeździć. Już przez wyjazdem odczuwałem znowu lędźwie, ale nie było tak zimno, bo od 21C do 23C w terenie w zależności od miejsca. Większość trasy to było, albo wolne jeżdżenie, albo chodzenie, bowiem wybrałem się na zamykaną własnie linię 187 od Rudy Chebzia do Rudy Wschodniej. Kolejna kopalnia na Górnym Śląsku zamknięta, kolejna linia kolejowa do zaorania. Jakoś nie zabrałem aparatu ze sobą. Przed wyjazdem nie umiałem go znaleźć i ruszyłem bez niego. Rewelacyjnie czuję się na liniach kolejowych, szczególnie takich mało używanych, ze starym torowiskiem, starymi nastawniami. Zrelaksowałem się i na wioskę wracałem już nie po torowisku, ale drogą kołową, to też trochę szybciej jechałem. To chyba, znowu uaktywniło "korzonki", dlatego rano miałem aż problemy ze wstaniem z łóżka. Ach z wiekiem to jest co raz gorzej.
Ostatnio budzę się na stacji sam, co nadal jest ewenementem. 979 pojechał nad morze autostopem, 371 faktycznie pozostał na wiosce, co wczoraj potwierdził 373 dzwoniący, akurat jak byłem na stacji Ruda Wschodnia przed nastawnią RWS. Miał w sob. przyjechać po rzeczy, ale nie dotarł, jest plan, że kiedyś tam ma się zjawić. Na razie lato to i wiele ubrań nie potrzeba, a miast jechać 80km po nie czasem lepiej wbić do ciucholandu.
Wczoraj przez większość dnia na stacji przebywał 230. Ach jak miło się na niego patrzy, po rozroście mięśni wskutek pracy fizycznej. Przy nim, czy przy 979 to ciągle przewija się myśl, jakby to było, jakby byli branżowcami, ale pewnie by mnie wtedy olali i wybrali nowy lepszy (młodszy) towar. Więc cieszę się, że mogę podziwiać takie widoki. Takie jak np. 979 po treningu stojący na deszczu kiedy na chwilę, jak przy fleszu, rozświetlały go błyskawice ukazując namoczone, umięśnione plecy świeżo po treningu.
Wracając jeszcze do opóźnienia poc. 61100. Sieć kolejowa jest teraz przystosowywana do taniości. Tylko, że taniość niesie za sobą też niewydolność, co najlepiej widać na przykładzie burz, które wystąpiły na Dolnym Śląsku. Obecnie poc. sieciowy, ten od trakcji kolejowej, jest jeden na ileś tam km. Na Górnym Śląsku są dwa. Jeden z Łabęd, mający rejon od Taciszowa i Toszka do Siemianowic Śl., Ch-wa M-to, Rudy Chebzie. Drugi Sosnowiecki opierdala część Zagłębia dąbrowskiego, Katowice. Gdyby tu się coś stało, to podobnie, jeden czy nawet dwa poc. sieciowe na tak rozległą sieć kolejową nie dały by rady i z awariami trzeba by czekać po kilka godzin. A kiedyś poc. sieciowe stacjonowały jeszcze w Bytomiu, Katowicach Ligocie i uzupełniały obecne dwa. Takie działania powodują niby taniość sieci kolejowej, ale za to w szczególnych przypadkach jest ona w ogól niewydolna, co pokazały ostatnie burze.
Takie incydenty odstraszają od korzystania z kolei, bowiem znaczna część tych, którzy ugrzęźli w poc. na 8h, więcej w poc. nie wsiądzie, bo to nie był tylko wcześniej umieszczony tu 61100, ale także 38106.
Zresztą to już nawet burze nie muszą wyrządzać takich szkód, bo to jakby nieprzewidziane zdarzenia, choć wiemy, że one są, ale także urządzenia automatyki mogą spowodować dwugodzinne opóźnienia o czym może jutro.
Generalnie znowu jakiś fatalny okres. Wczoraj miałem lenia, a dziś może bym i co zrobił, jakby nie plecy, które już są zawinięte prześcieradłem. Tak przypomniało mi się, że w dawnych czasach samurajowie, a także nasza szlachta chodziła przewiązana na wysokości lędźwi pasami. Czyżby już wtedy zapobiegali, czy leczyli się z przewiania?
Mimo wszystko zabieram się za cokolwiek do zrobienia, bo samo się nie zrobi. Najwyżej będzie mnie wyginało, ale trudno.
Ostatnio budzę się na stacji sam, co nadal jest ewenementem. 979 pojechał nad morze autostopem, 371 faktycznie pozostał na wiosce, co wczoraj potwierdził 373 dzwoniący, akurat jak byłem na stacji Ruda Wschodnia przed nastawnią RWS. Miał w sob. przyjechać po rzeczy, ale nie dotarł, jest plan, że kiedyś tam ma się zjawić. Na razie lato to i wiele ubrań nie potrzeba, a miast jechać 80km po nie czasem lepiej wbić do ciucholandu.
Wczoraj przez większość dnia na stacji przebywał 230. Ach jak miło się na niego patrzy, po rozroście mięśni wskutek pracy fizycznej. Przy nim, czy przy 979 to ciągle przewija się myśl, jakby to było, jakby byli branżowcami, ale pewnie by mnie wtedy olali i wybrali nowy lepszy (młodszy) towar. Więc cieszę się, że mogę podziwiać takie widoki. Takie jak np. 979 po treningu stojący na deszczu kiedy na chwilę, jak przy fleszu, rozświetlały go błyskawice ukazując namoczone, umięśnione plecy świeżo po treningu.
Wracając jeszcze do opóźnienia poc. 61100. Sieć kolejowa jest teraz przystosowywana do taniości. Tylko, że taniość niesie za sobą też niewydolność, co najlepiej widać na przykładzie burz, które wystąpiły na Dolnym Śląsku. Obecnie poc. sieciowy, ten od trakcji kolejowej, jest jeden na ileś tam km. Na Górnym Śląsku są dwa. Jeden z Łabęd, mający rejon od Taciszowa i Toszka do Siemianowic Śl., Ch-wa M-to, Rudy Chebzie. Drugi Sosnowiecki opierdala część Zagłębia dąbrowskiego, Katowice. Gdyby tu się coś stało, to podobnie, jeden czy nawet dwa poc. sieciowe na tak rozległą sieć kolejową nie dały by rady i z awariami trzeba by czekać po kilka godzin. A kiedyś poc. sieciowe stacjonowały jeszcze w Bytomiu, Katowicach Ligocie i uzupełniały obecne dwa. Takie działania powodują niby taniość sieci kolejowej, ale za to w szczególnych przypadkach jest ona w ogól niewydolna, co pokazały ostatnie burze.
Takie incydenty odstraszają od korzystania z kolei, bowiem znaczna część tych, którzy ugrzęźli w poc. na 8h, więcej w poc. nie wsiądzie, bo to nie był tylko wcześniej umieszczony tu 61100, ale także 38106.
Zresztą to już nawet burze nie muszą wyrządzać takich szkód, bo to jakby nieprzewidziane zdarzenia, choć wiemy, że one są, ale także urządzenia automatyki mogą spowodować dwugodzinne opóźnienia o czym może jutro.
Generalnie znowu jakiś fatalny okres. Wczoraj miałem lenia, a dziś może bym i co zrobił, jakby nie plecy, które już są zawinięte prześcieradłem. Tak przypomniało mi się, że w dawnych czasach samurajowie, a także nasza szlachta chodziła przewiązana na wysokości lędźwi pasami. Czyżby już wtedy zapobiegali, czy leczyli się z przewiania?
Mimo wszystko zabieram się za cokolwiek do zrobienia, bo samo się nie zrobi. Najwyżej będzie mnie wyginało, ale trudno.
niedziela, 13 sierpnia 2017
Niedziela #1222
Ten czas tak szybko leci, że aż nie nadążam z opisywaniem.
Ze 172 na razie nic nie zrobiłem, choć prawie już doszło to jednak wracał z kato 979, a przy info, że ktoś jedzie czy zdąża już na stację jakoś presja czasu uniemożliwia "rozwinięcie skrzydeł". Choć oczywiście nadejście 979 się przeciągnęło, to zrezygnowałem z robienia czegoś ze 172.
Sam 979 wszedł na stację z 230 ok. 02:10. Zdenerwowany, bowiem coś poszło nie tak z niby laską. Jego srajfon się rozładował to zadzwonił z mojego telefonu. Sprawa się nie poprawiła, ciśnienie mu jeszcze bardziej wzrosło. Nie mówiłem do niego, bowiem w takich sytuacjach lepiej go jeszcze b. nie drażnić. Po rozmowie, którą zakończyła ona dzwonił do niej jeszcze z 5 razy, ale odrzucała połączenia. To jeszcze b. mu podniosło ciśnienie i po 2 min chwycił leżący na ziemi worek treningowy i powiedział:
- pomóż mi go zawiesić.
Od razu pomyślałem - no wreszcie przyda się do tego, do czego został zamontowany. W/g wcześniejszej umowy wyszedłem z grupy A i poszedłem do kuchni. On napierdalał po worku dobre 10 min więc postanowiłem wrócić na grupę A by sprawdzić na necie opóźnienia poc. bowiem w tym dniu były znaczne, w zasadzie to chyba pobito rekord. Otóż poc. 61100 złapał 459 min opóźnienia.
Kiedyś na starych pragotronach największą liczbą było 450 min, dalej to było "Opóźniony na czas nieogranoczony" to zakwalifikował się do tego napisu. Dla miłośników kolei to dodatkowe 8h specjalnie od kolei, bo to zarówno przewoźnik jak i zarządca dróg kolejowych.
979 walił w worek w klacie, bowiem na dworze w pt. było 31C to budynek stacyjny nagrzałem. Spocił się, zaczęło z niego kapać i mówi:
- trening jest zaliczony kiedy z nosa skapnie 12 kropel.
Jeszcze tak napierdalał z przerwami może 15 min, a następnie, kiedy na dworze się zrobiła burza, wyszedł w klacie na deszcz. Stał tam może 10 min, już miał wracać, ale zaczęło jeszcze b. napieprzać deszczem do stanął ponownie. Patrzałem na niego i co jakiś czas jego mokre plecy po treningu rozświetlały błyskawice. Ach, chciałem mu zrobić zdjęcie jak stoi mokry w deszczu, opalony, z mięśniami dopiero po treningu, ale bałem się jego reakcji to zrezygnowałem. Później mu zrobiłem zdjęcie już w łóżku, jak spał, bowiem w budynku stacyjnym ciepło to leżał niczym się nie przykrywając. Szkoda tych niezrobionych zdjęć jak był mokry, bo takie się mogą nie powtórzyć, ale co zrobić...
Dobra, bo piszę i piszę ten tekst, a jakoś tak bez przekonania, co chyba w tekście widać. Trochę odrywają mnie szczury, trochę myśl o kolejnych zajęciach, wreszcie muszę zatrybić i zrobić dziś jakiś dobry uczynek.
Przez stację przewinął się 230, który po rozstaniu z laską nie ma co z sobą zrobić. Ciekawe co 979 by zrobił po rozstaniu się, o którym czasem mówi, z niby laską.
Tyle na teraz, to narka.
Ze 172 na razie nic nie zrobiłem, choć prawie już doszło to jednak wracał z kato 979, a przy info, że ktoś jedzie czy zdąża już na stację jakoś presja czasu uniemożliwia "rozwinięcie skrzydeł". Choć oczywiście nadejście 979 się przeciągnęło, to zrezygnowałem z robienia czegoś ze 172.
Sam 979 wszedł na stację z 230 ok. 02:10. Zdenerwowany, bowiem coś poszło nie tak z niby laską. Jego srajfon się rozładował to zadzwonił z mojego telefonu. Sprawa się nie poprawiła, ciśnienie mu jeszcze bardziej wzrosło. Nie mówiłem do niego, bowiem w takich sytuacjach lepiej go jeszcze b. nie drażnić. Po rozmowie, którą zakończyła ona dzwonił do niej jeszcze z 5 razy, ale odrzucała połączenia. To jeszcze b. mu podniosło ciśnienie i po 2 min chwycił leżący na ziemi worek treningowy i powiedział:
- pomóż mi go zawiesić.
Od razu pomyślałem - no wreszcie przyda się do tego, do czego został zamontowany. W/g wcześniejszej umowy wyszedłem z grupy A i poszedłem do kuchni. On napierdalał po worku dobre 10 min więc postanowiłem wrócić na grupę A by sprawdzić na necie opóźnienia poc. bowiem w tym dniu były znaczne, w zasadzie to chyba pobito rekord. Otóż poc. 61100 złapał 459 min opóźnienia.
Kiedyś na starych pragotronach największą liczbą było 450 min, dalej to było "Opóźniony na czas nieogranoczony" to zakwalifikował się do tego napisu. Dla miłośników kolei to dodatkowe 8h specjalnie od kolei, bo to zarówno przewoźnik jak i zarządca dróg kolejowych.
979 walił w worek w klacie, bowiem na dworze w pt. było 31C to budynek stacyjny nagrzałem. Spocił się, zaczęło z niego kapać i mówi:
- trening jest zaliczony kiedy z nosa skapnie 12 kropel.
Jeszcze tak napierdalał z przerwami może 15 min, a następnie, kiedy na dworze się zrobiła burza, wyszedł w klacie na deszcz. Stał tam może 10 min, już miał wracać, ale zaczęło jeszcze b. napieprzać deszczem do stanął ponownie. Patrzałem na niego i co jakiś czas jego mokre plecy po treningu rozświetlały błyskawice. Ach, chciałem mu zrobić zdjęcie jak stoi mokry w deszczu, opalony, z mięśniami dopiero po treningu, ale bałem się jego reakcji to zrezygnowałem. Później mu zrobiłem zdjęcie już w łóżku, jak spał, bowiem w budynku stacyjnym ciepło to leżał niczym się nie przykrywając. Szkoda tych niezrobionych zdjęć jak był mokry, bo takie się mogą nie powtórzyć, ale co zrobić...
Dobra, bo piszę i piszę ten tekst, a jakoś tak bez przekonania, co chyba w tekście widać. Trochę odrywają mnie szczury, trochę myśl o kolejnych zajęciach, wreszcie muszę zatrybić i zrobić dziś jakiś dobry uczynek.
Przez stację przewinął się 230, który po rozstaniu z laską nie ma co z sobą zrobić. Ciekawe co 979 by zrobił po rozstaniu się, o którym czasem mówi, z niby laską.
Tyle na teraz, to narka.
czwartek, 10 sierpnia 2017
Czwartek #1221
Z tymi wpisami to się nigdy nie wyrobię. Najważniejsze, na sieć kolejową wszedł 172 w tym na stację. Prawie nic się nie zmienił. Trochę się zaokrąglił, ale to normalne, wszak tam żrą i leżą, to co się dziwić. Od razu wszedł w łączność telefoniczną, internetową. Na wieczór umówił się już z 899 na piwo, więc tradycyjnie plany się zapełniają. Chce jeszcze flachę dziś ze mną robić, ale nie wiem czy nie przeniosę tego właśnie na wieczór lub popo, bowiem umówiłem się z 979 na sprzątanie garażu na jego auto na zimę, a biorąc pod uwagę czas i wolne terminy u 979 to jeżeli zabierzemy się do tego, to będzie mega osiągnięcie.
230 rozchodzi się ze swoją laską, wczoraj spał już na stacji, ale na swojej poskładał już łóżko, przewiózł rzeczy więc teoretycznie jest już wyzwolony.
Po za tym 979 ma dalej urlop, to śpi obecnie na Ligocie u niby laski, która jest chora, zapalenie oskrzeli, by tylko tego tu nie przywlókł (nawet nie wiem czy to zaraźliwe, ale już i tak tego lata dość miałem przestojów zdrowotnych).
A rekordzista z wczoraj opóźnienia:
musi być w częściach
i ostatnie
Coś w tym ostatnim screenie mi się powaliło, ale trudno, w zasadzie jest widoczne. 262 min, które zostały zmniejszone na 216 jak dobrze pamiętam. To te RJ, o których pisałem, które ciągle robi się nadmiarowo, bo jakby co, to przyjedzie planowo i w statystykach będzie ładnie wyglądać. Czyli upycha się dwie godziny na takiej trasie, bo jak się coś stanie w tym zakresie, to będzie planowo na przyjściu, ale jak ma 262 w plecy w połowie trasy to już kapa.
Dobra, kończę bo zajął szlak już 172, to nie wiem co będziemy robić, najwyżej coś spłodzę na jutrzejszą notkę.
230 rozchodzi się ze swoją laską, wczoraj spał już na stacji, ale na swojej poskładał już łóżko, przewiózł rzeczy więc teoretycznie jest już wyzwolony.
Po za tym 979 ma dalej urlop, to śpi obecnie na Ligocie u niby laski, która jest chora, zapalenie oskrzeli, by tylko tego tu nie przywlókł (nawet nie wiem czy to zaraźliwe, ale już i tak tego lata dość miałem przestojów zdrowotnych).
A rekordzista z wczoraj opóźnienia:
musi być w częściach
i ostatnie
Coś w tym ostatnim screenie mi się powaliło, ale trudno, w zasadzie jest widoczne. 262 min, które zostały zmniejszone na 216 jak dobrze pamiętam. To te RJ, o których pisałem, które ciągle robi się nadmiarowo, bo jakby co, to przyjedzie planowo i w statystykach będzie ładnie wyglądać. Czyli upycha się dwie godziny na takiej trasie, bo jak się coś stanie w tym zakresie, to będzie planowo na przyjściu, ale jak ma 262 w plecy w połowie trasy to już kapa.
Dobra, kończę bo zajął szlak już 172, to nie wiem co będziemy robić, najwyżej coś spłodzę na jutrzejszą notkę.
wtorek, 8 sierpnia 2017
Wtorek #1220
Znowu tyle zaległości po weekendzie, ale może jakoś uda się nadrobić.
W nd. odbieranie na raty woodstokowiczów. Wpierw poc. 83116 jechał 897, bowiem 979 nie był w stanie zdążyć na ten poc, a konkretnie jego niby laska, która gdzieś zaginęła w nocy w akcji (znalazła się rano). Odebrałem ich ok. 18:00, bowiem poc. miał 30 min. w plecy, co nie jest dużym opóźnieniem, jak na poc. woodstokowe.
979 jechał jakimś poc. dodatkowym, który jechał w planie poc. 83122, a sam 83122 miał na starcie
tyle opóźnienia, które w trakcie rosło osiągając w Opolu
Ale na stacji macierzystej patrzałem na ten poc., a, czego nie wiedziałem, 979 poruszał się innym, nie ujętym w RJ na stronach internetowych (dodatkowym), to też jak sprawdzałem bieżąco RJ i z wolna się zbierałem na wyjście, to dzwoni 979, że oni (i niby laska) już są w kato i mam się ruszać, bo czekają. Hmm, zdziwiłem się, bo na necie śledziłem inny poc., ale wyruszyłem.
979 i niby laska, po trzech 4 dniach nieustających imprezek wyglądali jakby ich przejechał poc. towarowy, następnie kolejny poc. towarowy i na koniec drezyna kolejowa (cyt. z pingwinów z Madagaskaru). 979 opalony równomiernie na (bez krótkich spodenek) całym ciele, ale jak się później okazało przez cały czas nawet w nocy chodził w klacie (w końcu on z klubu morsów). A opalony jest ładnie, równomiernie na większości ciała, zresztą ma taką karnacje, że szybko go łapie, a opalony mięśniak zawsze ładniej wygląda.
Jak wracaliśmy, to jeszcze go trochę trzymało po imprezkach i, prawie już tradycyjnie, powiedział iż ma już dość niby laski i na wakacje z nią nie jedzie. Se pomyślałem:
- ile razy to już słyszałem i nie zadziałało,
ale też mu to powiedziałem głośno, na co on:
- no przecież wiesz, że jak jestem pod wpływem to gadam takie rzeczy.
W ogóle jeszcze powiedział, że ma ponownie myśli samobójcze, bo tam było z nią "dziwnie".
Tzn. u niego dziwnie, ale 897 rzekł, że ona go często zostawiała i gdzieś tam biegała, w tym nie wracała na noc i zostawiała go samego, to też mu się trochę pogorszyło, przeto wciągał co się dało. Oczywiście Owsiak namawiał wszystkich by nie brali, ale towaru tam, jak stwierdził 979 było pod dostatkiem, nawet zastanawiał się czy nie władował w kable, ale ostatecznie kable zostały nienaruszone. No i dobrze.
Zaliczał tam jakieś zgony. Jak się pytałem kto po tych zgonach się nim zajmował to:
- nikt.
Nie mogę być wszędzie "tatusiem", to mogę tylko tych relacji wysłuchać i tyle. Zresztą to jest jeszcze ten wiek, kiedy nieustające imprezki są znaczną częścią życia u niektórych i tak wypada właśnie u 979, choć, jak on sam mówi, jest to forma zagłuszenia tego co dzieje się u niego w mózgu w środku. Niestety jakoś nie mogę dotrzeć do tego co tam się wyprawia, bo jakoś nigdy nie ma czasu by porozmawiać w dłuższej jednostce czasu, bez innych drużyn trakcyjnych. W nieustających imprezkach osiągnąć taki stan jest b. ciężko, a flachę, którą kiedyś tam mieliśmy razem zrobić, nadal czeka jakby w kolejce.
No i jeszcze istotne dwie sprawy. Rozwodzić się teraz nad nimi nie będę, ale 371 nie wszedł ponownie na stację, najprawdopodobniej został na swojej wiosce, a w czw. 10-go na sięć kolejową wchodzi 172. Już się przez tel. pytał czy zrobimy flachę. No jasne, że zrobimy, tylko jemu współczuję, a może, co pisałem kilkukrotnie, on tego potrzebuje.
Tyle, zabieram się za jakieś zajęcia, bo strasznie późno.
W nd. odbieranie na raty woodstokowiczów. Wpierw poc. 83116 jechał 897, bowiem 979 nie był w stanie zdążyć na ten poc, a konkretnie jego niby laska, która gdzieś zaginęła w nocy w akcji (znalazła się rano). Odebrałem ich ok. 18:00, bowiem poc. miał 30 min. w plecy, co nie jest dużym opóźnieniem, jak na poc. woodstokowe.
979 jechał jakimś poc. dodatkowym, który jechał w planie poc. 83122, a sam 83122 miał na starcie
Ale na stacji macierzystej patrzałem na ten poc., a, czego nie wiedziałem, 979 poruszał się innym, nie ujętym w RJ na stronach internetowych (dodatkowym), to też jak sprawdzałem bieżąco RJ i z wolna się zbierałem na wyjście, to dzwoni 979, że oni (i niby laska) już są w kato i mam się ruszać, bo czekają. Hmm, zdziwiłem się, bo na necie śledziłem inny poc., ale wyruszyłem.
979 i niby laska, po trzech 4 dniach nieustających imprezek wyglądali jakby ich przejechał poc. towarowy, następnie kolejny poc. towarowy i na koniec drezyna kolejowa (cyt. z pingwinów z Madagaskaru). 979 opalony równomiernie na (bez krótkich spodenek) całym ciele, ale jak się później okazało przez cały czas nawet w nocy chodził w klacie (w końcu on z klubu morsów). A opalony jest ładnie, równomiernie na większości ciała, zresztą ma taką karnacje, że szybko go łapie, a opalony mięśniak zawsze ładniej wygląda.
Jak wracaliśmy, to jeszcze go trochę trzymało po imprezkach i, prawie już tradycyjnie, powiedział iż ma już dość niby laski i na wakacje z nią nie jedzie. Se pomyślałem:
- ile razy to już słyszałem i nie zadziałało,
ale też mu to powiedziałem głośno, na co on:
- no przecież wiesz, że jak jestem pod wpływem to gadam takie rzeczy.
W ogóle jeszcze powiedział, że ma ponownie myśli samobójcze, bo tam było z nią "dziwnie".
Tzn. u niego dziwnie, ale 897 rzekł, że ona go często zostawiała i gdzieś tam biegała, w tym nie wracała na noc i zostawiała go samego, to też mu się trochę pogorszyło, przeto wciągał co się dało. Oczywiście Owsiak namawiał wszystkich by nie brali, ale towaru tam, jak stwierdził 979 było pod dostatkiem, nawet zastanawiał się czy nie władował w kable, ale ostatecznie kable zostały nienaruszone. No i dobrze.
Zaliczał tam jakieś zgony. Jak się pytałem kto po tych zgonach się nim zajmował to:
- nikt.
Nie mogę być wszędzie "tatusiem", to mogę tylko tych relacji wysłuchać i tyle. Zresztą to jest jeszcze ten wiek, kiedy nieustające imprezki są znaczną częścią życia u niektórych i tak wypada właśnie u 979, choć, jak on sam mówi, jest to forma zagłuszenia tego co dzieje się u niego w mózgu w środku. Niestety jakoś nie mogę dotrzeć do tego co tam się wyprawia, bo jakoś nigdy nie ma czasu by porozmawiać w dłuższej jednostce czasu, bez innych drużyn trakcyjnych. W nieustających imprezkach osiągnąć taki stan jest b. ciężko, a flachę, którą kiedyś tam mieliśmy razem zrobić, nadal czeka jakby w kolejce.
No i jeszcze istotne dwie sprawy. Rozwodzić się teraz nad nimi nie będę, ale 371 nie wszedł ponownie na stację, najprawdopodobniej został na swojej wiosce, a w czw. 10-go na sięć kolejową wchodzi 172. Już się przez tel. pytał czy zrobimy flachę. No jasne, że zrobimy, tylko jemu współczuję, a może, co pisałem kilkukrotnie, on tego potrzebuje.
Tyle, zabieram się za jakieś zajęcia, bo strasznie późno.
piątek, 4 sierpnia 2017
Piątek #1219
No i był wczoraj 899, trochę spóźniony, bo legnął se popo przespać się trochę. Długo go tu nie było, to nie chciałem go nagle zaskakiwać z aparatem, a trzeba było, bowiem jak już wziąłem aparat do ręki, to on zakładał koszulkę do spawania, bo przygotowaliśmy materiał i msc. pracy.
Fuck, zabrakło jakiś 30 sek i były by zdjęcia, a było co fotografować. Taki wygląd jak on, to chciało by mieć 50% 18-latków. Poważnie. jak patrzę na młode roczniki, to może 10, no góra 20% jakoś wygląda, reszta to bezkształtne masy, wraz z malejącym procentem co raz bardziej bezkształtne. A tu patrząc na 899 rozpierdol mózgu i gałek ocznych. Wiem, nie da się tego opisać, bo najlepszy opis nie da takiego efektu jak zdjęcie, ale te ręce, szczególnie przedramię, na którym nawet małe żyły widać (po pracy widać to u 979, gdy na maga nosi przez parę godzin ciężkie paczki), to już powala na zol, a klata i proporcje do płaskiego brzucha z pępkiem nie obrośniętym tłuszczem..., ach no nawet jak piszę to mi się prawie słabo robi. Taki wygląd to skarb, ale też z drugiej strony, życie z takim mięśniakiem to trochę jak życie z Rico z pingwinów z Madagaskaru.
Fuck, zabrakło jakiś 30 sek i były by zdjęcia, a było co fotografować. Taki wygląd jak on, to chciało by mieć 50% 18-latków. Poważnie. jak patrzę na młode roczniki, to może 10, no góra 20% jakoś wygląda, reszta to bezkształtne masy, wraz z malejącym procentem co raz bardziej bezkształtne. A tu patrząc na 899 rozpierdol mózgu i gałek ocznych. Wiem, nie da się tego opisać, bo najlepszy opis nie da takiego efektu jak zdjęcie, ale te ręce, szczególnie przedramię, na którym nawet małe żyły widać (po pracy widać to u 979, gdy na maga nosi przez parę godzin ciężkie paczki), to już powala na zol, a klata i proporcje do płaskiego brzucha z pępkiem nie obrośniętym tłuszczem..., ach no nawet jak piszę to mi się prawie słabo robi. Taki wygląd to skarb, ale też z drugiej strony, życie z takim mięśniakiem to trochę jak życie z Rico z pingwinów z Madagaskaru.
Jak naciągał się, bo ściągaliśmy deski (takie ozdobne) nad wejściem do bloku, to jak popatrzałem z boku na profil i ten płaski brzuch, a w górę klata z plecami, barkami i tymi ręcami, to myślałem, że tą deską co trzymam nad gową, to se przywale w mózg.
Ale to podobnie jakbym miał żyć ze 172, 972 czy 977, co powiedzmy że już próbowałem kilka razy i za każdym razem wychodzi ze mnie awersja do głupoty. Trawię ich na stacji ciągiem 3, 4 dni, w piątym dostaję już przeważnie do gowy. No ale jak się patrzy na takiego 899, to myśli się:
- dla takiego to można by wiele poświęcić.
Ogólnie, to wlk. szkoda, że się spóźniłem te 30 sek, a w ogóle, że nie przygotowałem się wcześniej z aparatem... Człowiek stary i głupi do cyca, nadal - to jakiś koszmar. Nic, pozostanie jeszcze go ściągnąć w lecie raz na stację macierzystą oczywiście by był ponownie w klacie.
A tymczasem mamy zdjęcia 222 i to jedno z nich:
EDYTOWANO
To ten, którego tak namiętnie głaskałem (zresztą opisy we wcześniejszych wpisach) i, w którym zacząłem się trochę podkochiwać. Mimo włączonych hamulców, bo jednak zdawałem sobie sprawę, że to prowadzi to do nikąd, to jednak pod wpływem tych masaży, tego kontaktu cielesnego, mózg żył własnym życiem i zaczęło mu się przełączać. Jakby nie incydent spowodowany przez 224, to nie wiadomo jakby się potoczyło dalej. Pamiętam dokładnie, bo tego się nie zapomina, że po przyjeździe z drezyn kolejowych miałem spróbować ściągnąć mu te spodnie robocze nisko, powiedzmy b. nisko. Zawsze kiedy go głaskałem nie przekraczałem pewnej granicy, tzn. zsuwałem mu spodnie dość nisko, ale to do poziomu górnej części organu. I nigdy nie protestował, nigdy nie chwytał mi rąk, bo coś nie tak. Plan był by po powrocie spróbować niżej. Tak dla zobaczenia reakcji i wypróbowania go. No fuck, potoczyło się inaczej. I to tak w życiu jest. Nigdy nie wiemy kiedy, kto przełoży tą wajchę i skieruje nas na inny tor, z którego nie ma powrotu na ten, na którym biegliśmy do przodu. To już nie jest ten sam, to już nie ta jazda.
Ach jak patrzę na niego, to przypominają mi się sceny, kiedy zaraz po pracy przychodził w stroju roboczym, zresztą tu na sesji zdjęciowej w spodniach roboczych, czyli był prosto z pracy na stacji macierzystej i zrobiliśmy sesje zdjęciową. Pachniał wtedy pracą. Rozbierałem go z koszulki i kojarzyłem zapach z jego pracy z nim. Jakby mi podstawiono rząd mięśniaków i z zawiązanymi oczami miałbym znaleźć go, to jego na pewno bym poznał po gładkości skóry. Opisywałem to wielokrotnie, taką gładką jak on to nikt nie miał. No nie kojarzę, który jeszcze miał taką jak on, ale nikt. Choć zbliżali się 972, 975, trochę 979, to jednak jego skóra nie do pobicia.
Przy okazji wizyty 899 dowiedziałem się, że 172 zostanie wypuszczony na sieć kolejową 10 sierpnia. No to już można odliczać kiedy będzie na stacji macierzystej, pewnie jakaś flacha poleci, jak nie dwie. Znowu się wyżyję, bo już mi go trochę brakuje. Takie temperatury, to przypominają mi się ostatnie lata, jak on taki lekko spocony, a ja się ślizgam na nim w wysokiej temperaturze. Przy okazji, po dzisiejszym dalszym nagrzewaniu budynku stacyjnego wieczorem jest już 28C (podniosło się o 1C).
No i żeby nie było, to o rozmowie z 979 pamiętam, ale jak patrzę na możliwości czasowe to opiszę to dopiero w przyszłym tyg., wszak pozostała sob., w nd. jadę odebrać woodstokowiczów z dworca katowickiego.
Jak patrzałem na filmiki na yt. to może pojadę tam w przebraniu wojaka z lat 80-ych. Mam na stanie taki mundur polowy. Kiedyś w takim byłem na imprezce w kato (przebierańców) nikt takiego nie miał. Dziś poszukam kompletu i na jutro może się wybiorę w nim na dworzec. Buty wojskowe, moro spodnie, góra, rogatywka, pagony pułkownika, pas parciany, mapnik.
Dobra, tyle wpisu, bo znowu zajęcia czekają, a lato wiecznie trwać nie będzie. To do zaś.
No i żeby nie było, to o rozmowie z 979 pamiętam, ale jak patrzę na możliwości czasowe to opiszę to dopiero w przyszłym tyg., wszak pozostała sob., w nd. jadę odebrać woodstokowiczów z dworca katowickiego.
Jak patrzałem na filmiki na yt. to może pojadę tam w przebraniu wojaka z lat 80-ych. Mam na stanie taki mundur polowy. Kiedyś w takim byłem na imprezce w kato (przebierańców) nikt takiego nie miał. Dziś poszukam kompletu i na jutro może się wybiorę w nim na dworzec. Buty wojskowe, moro spodnie, góra, rogatywka, pagony pułkownika, pas parciany, mapnik.
Dobra, tyle wpisu, bo znowu zajęcia czekają, a lato wiecznie trwać nie będzie. To do zaś.
czwartek, 3 sierpnia 2017
Czwartek #1218
Niby stacja pusta, ale, no własnie, 230 wczoraj powadził się ze swoją już chyba byłą laską i nawet obiadu u niej, choć jeszcze z nią mieszka, nie zeżarł i ok. 15:10 już zakomunikował zajęcie szlaku. Na stacji skład przebywał do 22:55, o której to odszedł na stacje macierzystą.
Oprócz tego składu dość sporo też zajmował tor 834, który w gotowaniu miał wczoraj na rano, dziś też, Jeszcze przez stację przeszły w krótszych wymiarach czasowych 826 i 895.
Od 826 matka trafiła przedwczoraj do szpitala, bowiem coś tam w żołądku jej pękło i treść żołądka rozlała się wokół. Mało tego w trakcie pobytu w szpitalu nastąpiło zatrzymanie akcji serca i czy z tego wyjdzie, jest w śpiączce, i w jakim stanie, tego nie wiadomo. Nie wiem jak da sobie radę nieporadny 826, ale jakoś na pewno.
Na dziś na 15:00 zamówiłem 899 na spawanie. Pospawałbym sobie sam, ale kiedyś pożyczyłem mu ze stacji spawarkę to w ramach rewanżu powiedział, że jak coś to mi pospawa. Oczywiście z powodu temperatur liczę na to, że przylezie w klacie i to główny powód dla którego go tu ściągam. Mięśniak w klacie to zawsze miły widok, a może i uwiecznię na zdjęciu, a i jakieś głaskanko może wskoczy, wszak zawsze go tam trochę pogłaskałem.
A lato się u nas zrobiło na całego. Wreszcie! O 10:00 28C i tak powinno już być do września. Dziennie budynek stacyjny nagrzewany, co się da jest otwierane wewnątrz już temp 27C. Mimo tego śpi mi się b. dobrze, 8, 9h prawie ciągiem śpię.
Śniadanie jak zwykle z myszakami. Już opanowałem sytuację. Oprócz śniadania dla mnie, przygotowuje dla nich i to jest na początku tacy. Jak wychodzą z szuflady na biurku, to natykają się na to co im przygotowałem, a następnie przenoszą to do swojego gniazda. Biegają po grupie A tam i z powrotem przenosząc przygotowane dla nich jedzenie. Oczywiście moje też czasem porywają, jest wtedy dużo śmiechu, bowiem mały szczur biegnący np. z dużą bułką lub całą marchewką.
Ona od trzech nocy nie śpi z nim. Przenosi się spać do biurka. Albo ma dość jego podchodów do seksu, albo już jest w ciąży i dalej nie chce. Jeżeli to drugie, to niestety boa będzie miała co jeść, a jemu damy w takim razie jeszcze 2 tyg. Mimo tego jutro podejdę do weterynarza spr. czy to już, jeszcze dziś go zważę ile już ma.
Tyle, bo i tak przeciągam, a zajęcia czekają i trzeba coś konstruktywnego robić. Samo się nie zrobi, a o 15:00 mięśniak do spawania.
Wiem, wiem, ta rozmowa z 979 pod szpitalem do opisania jeszcze, ale takich sytuacji się nie zapomina, to wszystko pamiętam.
To narka.
Oprócz tego składu dość sporo też zajmował tor 834, który w gotowaniu miał wczoraj na rano, dziś też, Jeszcze przez stację przeszły w krótszych wymiarach czasowych 826 i 895.
Od 826 matka trafiła przedwczoraj do szpitala, bowiem coś tam w żołądku jej pękło i treść żołądka rozlała się wokół. Mało tego w trakcie pobytu w szpitalu nastąpiło zatrzymanie akcji serca i czy z tego wyjdzie, jest w śpiączce, i w jakim stanie, tego nie wiadomo. Nie wiem jak da sobie radę nieporadny 826, ale jakoś na pewno.
Na dziś na 15:00 zamówiłem 899 na spawanie. Pospawałbym sobie sam, ale kiedyś pożyczyłem mu ze stacji spawarkę to w ramach rewanżu powiedział, że jak coś to mi pospawa. Oczywiście z powodu temperatur liczę na to, że przylezie w klacie i to główny powód dla którego go tu ściągam. Mięśniak w klacie to zawsze miły widok, a może i uwiecznię na zdjęciu, a i jakieś głaskanko może wskoczy, wszak zawsze go tam trochę pogłaskałem.
A lato się u nas zrobiło na całego. Wreszcie! O 10:00 28C i tak powinno już być do września. Dziennie budynek stacyjny nagrzewany, co się da jest otwierane wewnątrz już temp 27C. Mimo tego śpi mi się b. dobrze, 8, 9h prawie ciągiem śpię.
Śniadanie jak zwykle z myszakami. Już opanowałem sytuację. Oprócz śniadania dla mnie, przygotowuje dla nich i to jest na początku tacy. Jak wychodzą z szuflady na biurku, to natykają się na to co im przygotowałem, a następnie przenoszą to do swojego gniazda. Biegają po grupie A tam i z powrotem przenosząc przygotowane dla nich jedzenie. Oczywiście moje też czasem porywają, jest wtedy dużo śmiechu, bowiem mały szczur biegnący np. z dużą bułką lub całą marchewką.
Ona od trzech nocy nie śpi z nim. Przenosi się spać do biurka. Albo ma dość jego podchodów do seksu, albo już jest w ciąży i dalej nie chce. Jeżeli to drugie, to niestety boa będzie miała co jeść, a jemu damy w takim razie jeszcze 2 tyg. Mimo tego jutro podejdę do weterynarza spr. czy to już, jeszcze dziś go zważę ile już ma.
Tyle, bo i tak przeciągam, a zajęcia czekają i trzeba coś konstruktywnego robić. Samo się nie zrobi, a o 15:00 mięśniak do spawania.
Wiem, wiem, ta rozmowa z 979 pod szpitalem do opisania jeszcze, ale takich sytuacji się nie zapomina, to wszystko pamiętam.
To narka.
środa, 2 sierpnia 2017
Środa #1217
Stacja nam opustoszała do nd. 979 wczoraj odszedł do Kostrzyna na woodstock. Zawiozłem jego, jego niby laskę, 897 i też jego laskę. Jeżdziliśmy od 18:00, bo przygotowania, jeszcze to, jeszcze to, jeszcze tamto i czułem się jak kierowca autobusu dawniej. Gdy wracałem na stację macierzystą już dziś, to w 2 km. pomyślałem - faktycznie jakbym po krótkiej służbie wracał luzem na stację odstawić autobus. Cały dzień z ludźmi, a teraz zjazd na pusto. W każdym razie w ostatnim okresie 979 miał ciągle stany, jadę, nie jadę, jadę, nie jadę. Jeszcze w pracy wczoraj o 13:00 też nie był pewny wyjazdu, ale jak usłyszał w radiu o woodstocku to zmotywowało go to i nabrał poweru do przygotowań.
Udało mi się wdrożyć u niego listę rzeczy do zabrania, zrobił swoją, ale coś tam z mojej uniwersalnej wyciągnął, bo widziałem dopisywał. Na początku stękał, że ma swoją, nie potrzebuje mojej, bo to inny rodzaj wyjazdu itp. Dałem mu więc swoją listę na porównanie i zostawiłem go z nią, co by nie wisieć nad nim. Ukradkiem jednak podpatrywałem, bo przychodziłem i coś tam innego robiłem i skorzystał. W ogóle to, iż ją zrobił jest postępem, bo przecież poprzednimi latami często wyjeżdżał i czegoś tam zapominał. U mnie też, najpierw się tak działo, ale później owa lista zaczęła powstawać, dziś ma dość pokaźny rozmiar, bowiem jest na każdą porę roku, praktycznie na każdy wyjazd i można ją wariantować.
Przez wyjazd 979 właściwie od 15:00 do końca dnia już nic dla siebie nie zrobiłem, wszystko pod znakiem odejścia poc. o 22:57 z katowickiego dworca. Jakoś to fajnie ułożyli, w sensie RJ, bo poc. z Krakowa do Kostrzyna 38117 odchodził o 22:57 (p. 22:47), a poc. z Bielska B. 48101 p. 23:00, odejście 23:10. To spowodowało, że ludzie z Katowic rozłożyli się na dwa poc. W takim odstępie czasu jechały do Gliwic, gdzie rozjeżdżały się, 38117 na Kędzierzyn i dalej Opole Gł., 48101 na Strzelce Op. i dalej na Opole Gł.
Zdjęcia z peronu 2. Poniżej poc. 38117.
Jakieś laski, które chciały mieć zdjęcie (poniżej).
Oba składy 38117 i 48101 to potrójne EN57, jak widać skład krakowski, to wypożyczony z Kolei Dolnośląskich, a 48101 to był zestawiony z jednostek opolskich.
Jak zwykle oba łapały opóźnienia:
I tego, 48101 jak widzę nie zescreenowałem. Ale opóźnienia tych poc. to już norma, z reguły są one narastające, np. 18116 z Białegostoku:
Dziś sprawdzę jak inne będą jechać.
Na szczęście udało mi się przeprowadzić ekipę, bowiem pierwotnie wsiedli do 3-j jednostki w kierunku jazdy, gdzie musieli by stać cały czas. Pobiegłem do przodu i okazało się, że w pierwszej są jeszcze wolne msc. siedzące. Zarządziłem tłumem i ekipa wraz ze mną pobiegła do pierwszej jednostki, gdzie rozlokowali się w wagonie "rs" (silnikowym), w którym odległości miedzy siedzeniami są większe (kiedyś to mierzyłem o ile) niż w członach "ra' i "rb". Tak to konstruktorzy zrobili ze względu na wózki i silniki trakcyjne i jak gdzieś dalej jechałem to zawsze wybierałem człon "rs", przynajmniej nogi mogłem wyciągnąć. Nawet nie sądziłem, że taki cichy plan usadowienia ich w tym członie wypali, ale okazało się, że jakimś cudem się udało.
Wczoraj do 15:00 udało mi się półkę na regał zrobić do garażu na drobiazgi z auta od 979, bo jednak gdzieś trzeba je umieszczać, a po za tym, ogólny porządek w garażu trza zrobić, by na zimę auto od 979 mogło już garażować. Dziś może zrobię drugą część, tzn. następne piętro do niej.
A ogólnie to wysokie temp. powodują u mnie zawrót głowy. Ilość mięśniaków, jaką można oglądać w klatach jest duża, a ich widok działa na mój mózg i pozytywnie i negatywnie. No cóż, jeszcze kilka dni przyjemności będzie.
371 też nie wrócił z wiochy, urlop przedłużony, jeżeli tam czegoś innego nie wykombinował.
Tyle, zabieram się za zajęcia, bo szkoda dnia.
Udało mi się wdrożyć u niego listę rzeczy do zabrania, zrobił swoją, ale coś tam z mojej uniwersalnej wyciągnął, bo widziałem dopisywał. Na początku stękał, że ma swoją, nie potrzebuje mojej, bo to inny rodzaj wyjazdu itp. Dałem mu więc swoją listę na porównanie i zostawiłem go z nią, co by nie wisieć nad nim. Ukradkiem jednak podpatrywałem, bo przychodziłem i coś tam innego robiłem i skorzystał. W ogóle to, iż ją zrobił jest postępem, bo przecież poprzednimi latami często wyjeżdżał i czegoś tam zapominał. U mnie też, najpierw się tak działo, ale później owa lista zaczęła powstawać, dziś ma dość pokaźny rozmiar, bowiem jest na każdą porę roku, praktycznie na każdy wyjazd i można ją wariantować.
Przez wyjazd 979 właściwie od 15:00 do końca dnia już nic dla siebie nie zrobiłem, wszystko pod znakiem odejścia poc. o 22:57 z katowickiego dworca. Jakoś to fajnie ułożyli, w sensie RJ, bo poc. z Krakowa do Kostrzyna 38117 odchodził o 22:57 (p. 22:47), a poc. z Bielska B. 48101 p. 23:00, odejście 23:10. To spowodowało, że ludzie z Katowic rozłożyli się na dwa poc. W takim odstępie czasu jechały do Gliwic, gdzie rozjeżdżały się, 38117 na Kędzierzyn i dalej Opole Gł., 48101 na Strzelce Op. i dalej na Opole Gł.
Zdjęcia z peronu 2. Poniżej poc. 38117.
Jakieś laski, które chciały mieć zdjęcie (poniżej).
Oba składy 38117 i 48101 to potrójne EN57, jak widać skład krakowski, to wypożyczony z Kolei Dolnośląskich, a 48101 to był zestawiony z jednostek opolskich.
Jak zwykle oba łapały opóźnienia:
I tego, 48101 jak widzę nie zescreenowałem. Ale opóźnienia tych poc. to już norma, z reguły są one narastające, np. 18116 z Białegostoku:
Dziś sprawdzę jak inne będą jechać.
Na szczęście udało mi się przeprowadzić ekipę, bowiem pierwotnie wsiedli do 3-j jednostki w kierunku jazdy, gdzie musieli by stać cały czas. Pobiegłem do przodu i okazało się, że w pierwszej są jeszcze wolne msc. siedzące. Zarządziłem tłumem i ekipa wraz ze mną pobiegła do pierwszej jednostki, gdzie rozlokowali się w wagonie "rs" (silnikowym), w którym odległości miedzy siedzeniami są większe (kiedyś to mierzyłem o ile) niż w członach "ra' i "rb". Tak to konstruktorzy zrobili ze względu na wózki i silniki trakcyjne i jak gdzieś dalej jechałem to zawsze wybierałem człon "rs", przynajmniej nogi mogłem wyciągnąć. Nawet nie sądziłem, że taki cichy plan usadowienia ich w tym członie wypali, ale okazało się, że jakimś cudem się udało.
Wczoraj do 15:00 udało mi się półkę na regał zrobić do garażu na drobiazgi z auta od 979, bo jednak gdzieś trzeba je umieszczać, a po za tym, ogólny porządek w garażu trza zrobić, by na zimę auto od 979 mogło już garażować. Dziś może zrobię drugą część, tzn. następne piętro do niej.
A ogólnie to wysokie temp. powodują u mnie zawrót głowy. Ilość mięśniaków, jaką można oglądać w klatach jest duża, a ich widok działa na mój mózg i pozytywnie i negatywnie. No cóż, jeszcze kilka dni przyjemności będzie.
371 też nie wrócił z wiochy, urlop przedłużony, jeżeli tam czegoś innego nie wykombinował.
Tyle, zabieram się za zajęcia, bo szkoda dnia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)