wtorek, 19 września 2017

Wtorek #1244

    Wracając do piątku to po występie Alchemii Światła poszliśmy do lokalu branżowego. Znajomy od 825 zaprowadził do lokalu przy Hah-u w katosach. Nie pamiętam jego nazwy, ale przyjmijmy "Geriatrion". Otóż ten Geriatrion jest połączony przejściem z Hah-em, ale w przejściu jest krata, zamknięta. Mało tego by wejść do Geriatriona trzeba bulnąć 10 zyla + 2 zyla za szatnię. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż jakbym chciał iść do Hah-a to musiałbym zapłacić drugie 10 zyla. Czy właściciel tam pogłupiał? Mało tego, stworzenie Geriatriona powoduje, że jest on w zasadzie pusty. Z pt./sob. max., czyli ok. 23:30 było tam 25 osób jednocześnie, a przestrzeń to jakieś 300m2 więc rozłożenie tych osób na takiej przestrzeni to pustka. Po cóż więc jest ta krata, skoro 97% jest w Hah-u, a na górze niewykorzystana powierzchnia do użytku? Nadto rozgraniczenie lokali, gdzie w każdym trza bulić osobne wejście, jakby był przynajmniej bilet, to można by było z nim przejść do drugiego, to poroniony pomysł. Niby ta krata jest tam nad ranem otwierana, ale co z tego, jak góra tego lokalu za pewne ledwo się bilansuje. Na tyle osób, tylko barmana i jeszcze 3 osoby bym przeleciał, reszta się nie nadawała. Może były jakieś głosy bywalców geriatrycznych z Geriatriona, by ich odciąć od reszty, ale nie zawsze słuchanie ludzi jest korzystne, a jeżeli już to powinno to być zweryfikowane. W sumie to nie wiem czy tak jest od początku, czy próby łączenia lokali były i jakie były tego efekty. Jak tam jeszcze kiedyś wyląduje, to zapytam.
   Jakoś przed 01:00 zwinęliśmy się z 825. Odwiozłem go do domu, a sam pojechałem na stację macierzystą. Trochę pod wrażeniem sytuacji posiedziałem jeszcze przy kompie do 02:00 i wyglebiłem spać.
  Niedziela przeleciała smętnie, pogoda też taka była, to nie ma co opisywać, może oprócz tego, że 979 wymyślił nowy kierunek ekspansji - Czechy. W dotychczasowej firmie ma złożyć do końca m-ca wypowiedzenie i wyjechać tam do pracy. Trochę z nim o tym dyskutowałem, nad sensem takiego działania, ale co on tam myśli to nwm. do końca.
  Natomiast wczoraj pojechałem do dyr. z-du PKP PLK w So-cu i tu rozmowa odbyła się fajnie. Gdyby taka odbyła się w T.G. to o urządzenia w nastawni byłbym spokojny, tak nie wiadomo jak się się zakończy.
  Za to w przyszły pn. dwie sprawy jednocześnie. Wizja lokalna w terenie oraz wizyta u z-cy prezydenta m-ta w sprawie idei drezynowania, przejęcia terenu i włączenia w to miasto, a także wywiedzenie się planów odnośnie terenów, które chcemy zająć.
  Trochę przystopowało moje działanie, ale muszę się przygotować odnośnie wizyty w mieście, a także nacisnąć co do naszego przebywania na terenie kopalnianym. Tu cały czas jest spychologia dyr. filii w Rudzie Śl. z centralą w Bytomiu.
  Oczywiście w tym wszystkim jeszcze muszę znaleźć czas dla szczurów. Małe, max widziałem 5 na raz, ale może jest ich 6 lub 7. Pomimo otwarcia drzwi do kuchni, on przebywa na grupie A niechętnie chodząc do kuchni. To już prędzej ona przychodzi do niego, jak dziś, trochę się ze sobą pobawiły, ale niewiele po czym jakby ją olał, czy ona jego. W każdym razie przebywały osobno. Ona zwiedzała grupę A. Odświeżała wiadomości i sprawdzała co się zmieniło. Za to małe zaczynają się już rozłazić po spiżarce i trochę kuchni. No i dylemat co z nimi zrobić? Niby można je wystawić na jednej ze stron, na której daje się ogłoszenia o adopcji szczurów, ale one wychowują się we względnej wolności. Już teraz chodzą po kilku m2 powierzchni i po półkach spiżarki i gratach które tam są. Oddać by je można za najszybciej tydzień, a w zasadzie powinno się za dwa. Wtedy to już swobodnie będą się poruszały po kuchni nie znając w ogóle zasad zamknięcia w klatce. Jak teraz zrobić im coś takiego, że polezą w niewolę, mało tego do jakiegoś np. wariata. Przecież to skazanie ich na długotrwałe męki dla czyjejś przyjemności. Wąż jak je zje to chwila, po za tym tego widzieć nie będę, a po fakcie to nie będzie się nad czym rozmyślać. Natomiast oddanie je w adopcje, to stałe myślenie czy im jest dobrze, jakie mają warunki, jak są traktowane. Kto oprócz mnie ma zwierzęta puszczone na mieszkaniu, po którym mogą swobodnie chodzić? Ma tak jeszcze 821 i nikogo więcej nie znam. A u większości to klatka i złe traktowanie jak się znudzi, a to dziś u wielu następuje szybko. Niestety opcja wąż wydaje się być w tych okolicznościach mniejszym złem. A może czytelnicy mają jakieś zdanie i propozycje?
   Wiem, nie powinno ich być, bo to moja wina. Właśnie ta wolność doprowadziła to podtrzymania gatunku, co w przyrodzie jest naturalne. Niestety szczur nawet mały może podtrzymać gatunek, ale do zabiegu kastrowania jeszcze się nie nadaje. Tak się tu też stało. Już potrzymał gatunek, a na kastracje musiał poczekać.
  Tyle, bo nie dość że dziś notka prawie wieczorem, to na stację wszedł 834 to wiele już nie dopiszę. Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz