To jakaś pora monsunowa. Od pn. w zasadzie dziennie pada. Tzn. nie ma dnia w którym, przez okres kilku godzin by nie padało, tak jest też dziś. W zasadzie od rana czyli od ok. 06:45 jak 979 wstał do pracy, to z przerwami pada do południa. W Krakowie, na rzece Wiśle, do stanu alarmowego brakuje 0,5m.
895 zakłada własną firmę, bowiem idzie na samozatrudnienie, w którym (niby) ma więcej zarabiać i zmienia też firmę. Stosunek obecnych pracowników do pracodawców niech wyrazi to, że o nieprzedłużeniu umowy powiedział swojemu szefowi po przedostatnim wyjeździe, a pracował tam ponad 3 lata. Jako szef bardzo bym się cieszył, gdyby mi pracownik powiedział - jutro idę ostatni dzień do pracy. Z drugiej strony, szef, też oszczędny do granic, dał mu umowę (ostatnią) 3 miesięczną, czyli sam strzelił se w kolano.
Może też po iluś latach gnębienia pracowników przez tych drugich, dziś Ci pierwsi, których zaczyna poważnie brakować, po trochu mają to gdzieś.
Co do otwarcia firmy, to wiedza żadna. Pytam się:
- w urzędzie skarbowym chcesz być ryczałtowcem czy vatowcem?
- nie wiem? Ale chyba vatowcem, bo większość tak ma
- ale co chcesz w koszty wciągnąć, jak nie będziesz miał za bardzo co?
- nie wiem.
Kwestie jaki bank, jego wybór, znajomość przepisów, podstawowego dla niego, prawa - żadna.
Umowa z firmą, którą dostał zawiera niekorzystne wpisy, oczywiście ich nie wyłapał, bo dla niego jest dobra.
Ogólnie beznadzieja, ale on już wie, że będzie miał tam lepiej jak obecnie. Pytałem się o ile, bo przecież nawet nie wiedział jaką stawkę podatkową będzie miał, to że dużo więcej. No i jeszcze raz zrobił kwadratowe oczy jak mu przekazałem, że za wrzesień będzie musiał zapłacić zdrowotne w ZUS, bowiem otwiera firmę w tym m-cu, to on:
- nie będę musiał płacić, bo już obecny zapłacił.
(to się zdziwi)
Oprócz tego dojdą mu koszty dojazdu do new firmy, bowiem teraz auto służbowe ma pod domem, a do new firmy ma ok. 34 km w jedną stronę.
Podobnie 834 zakładał konto bankowe w PKO. Pytam się:
- w którym założyłeś?
- nie wiem
- a wiesz w ogóle ile ich jest?
- nie.
- dwa, to w którym?
- nie wiem.
- Jakie jest oprocentowanie na ROR?
- nie wiem.
- Jaka jest opłata za kartę?
- za darmo.
- ale co trzeba zrobić by była za darmo, czy obligatoryjnie (to chyba za trudny wyraz dla nich) jest darmowa?
- nie wiem.
- A coś w ogóle wiesz?
Już o wyborze, czemu ten bank, a nie inny i czy porównywał oferty to można zapomnieć. Ten, bo większość rodziny ma i nie stękają. Ale za to prawie padł z tego filmiku : https://www.youtube.com/watch?v=yS3gsxAkBDk , tylko po obejrzeniu tego filmu:
- wiesz, ona to wysra tego fileta i będzie tyle, natomiast z kontem w banku będziesz związany na rok, jak nie dłużej i szybko go nie zmienisz. Jak widać dla niego gorsza jest nieznajomość gatunków ryb, niż nieznajomością banków, w tym tego, w którym się zakłada konto. Jak to się mówi - punkt widzenia zależy od pkt. siedzenia.
Tego chyba nie pisałem, ale jakieś 2 tyg. temu zmarła mama od 826. Trochę lubiała wypić, w domu było różnie z jedzeniem, ono na wysokim poziomie nie było. Pewnego dnia pękła jej błona wokół żołądka i coś tam się rozlało po organizmie. Do przychodni szybko nie poszło, bo przejdzie. W końcu trafiła do szpitala. Mało tego jak leżała w pierwszym, czy drugim dniu w szpitalu, to w nocy nastąpiło zatrzymanie akcji serca, po którym stała się warzywem. W takim stanie przeleżała kolejny m-c, po czym odeszła na drugą stronę.
Może bym i tego nie pisał, ale jak to bywa, pewnie była ubezpieczona na jakąś tam sumę i owa suma została wypłacona.
A co zrobił 826, który nie ma pracy, stałego dochodu? Udał się do galerii handlowej i ubrał się od stóp do głowy. No zajebiste w *uj. Nie ma to jak mięśniaki-głuptaki wioskowe. Jak z nim rozmawiałem nt. finansów, to coś tam bredził odnośnie dobrego gospodarowania finansami, ale darowałem sobie wsłuchiwanie się w tą treść.
Natomiast nie umiem się przygotować do rozmowy z UM Ruda Śl. Cały czas nie wiem jak ułożyć plan rozmowy i co najważniejsze, w co ubrać m-to i jak to przedstawić. Już sobota, a nadal jestem w lesie i bardzo wolno krystalizuje się kolejność poruszania tematów. Trzeba będzie się udać po pomoc do znajomych, bo inaczej to ciężko widzę, a nie chciałbym powtórki jak u dyr. PKP PLK w Tarn. Górach.
I na koniec o szczurach. Ach..., one bardzo dużo chcą przebywać ze mną. Nawet ona, która ma przecież małe, też wymaga ode mnie czasu dla siebie, szczególnie położenia się na podłodze i leżenia tak przez jakiś czas, np. 20 min. On też. Lubi zasypiać przy mojej ręce, przy mnie, też mam się kłaść na podłodze, wtedy łazi wokół mnie i na grupie A pewniej, bo wie, że leżę niedaleko. Ta interakcja, to podobna jest do takiej z psem. A, no i wczoraj byłem z nim ściągnąć ostatni szef, bo ten tylko został, resztę ściągnął sobie sam. U weterynarza trudno było go utrzymać, wszak to nie klatkowy szczur to silny, bo cały czas łazi po stacji. Małe też. Opanowały spiżarkę. Tam z półkami to mają raj. Wchodzą już prawie na najwyższą, aż sam jestem w szoku, że tak szybko, bo w sumie to 5 dni od wyjścia z gniazda, a one już na przedostatniej półce na wysokości 2 m. No i jak tu teraz miałbym takiego szczurka, powiedzmy za 2 tyg., bo wtedy były by już na tyle dorosłe, że można by je oddać, dać komuś do klatki. Nigdy w życiu nie zrozumiały by tego aktu, tego zamknięcia, kiedy zasmakowały "wolności". Co innego rodzice, widać różnicę. Jak przyszły to bały się. Nim wyszły z łóżka i zaczęły penetrować z wolna grupę A minęły 4 dni. Czyli miały jakieś 6 tyg., a ich dzieci w wieku 4 tyg. łażą po półkach w spiżarce no i po części kuchni.
Tak mi się wydaje, iż opcja wyjścia z klatki na "wolność" jest lepsza niż wejścia do niej z "wolności". W pierwszym, tylko kilka tyg. jest zdupione, w drugim, cała reszta życia tego szczura.
I tym, nieoptymistycznym akcentem kończę.