172 przewinął się też wczoraj, ale akurat z 979 wychodziłem na kurs do Ligoty do jego niby laski. Stęka 172, że jeszcze nie ma biletu, a lato co raz bliżej i znów na lato go zamkną nad czym ubolewa. No cóż...
979 stęka lasce z Ligoty, aby spięła się i skończyła licencjat, ale laska myśli nad koncertem jakiejś kapeli, na który dziś jedzie do wrocka, a jutro, czyli od razu po nim, ma ostateczne spotkanie w spr. licencjata, jak jej nie będzie - będzie kapa. Już nie chciałem przypominać 979, że on zrobił podobny błąd na studiach, na drugim roku w lecie odpadł - nie poszedł na egzaminy i praktycznie dwa lata chuj strzelił, więc przygadywał kocioł garnkowi. Wiadomo, działa u niego jeszcze popęd seksualny, tłumiony przez inną część mózgu.
Nie wiem jak te mięśniaki działają. Wczoraj 371, który praktycznie przebywa na stacji na grupie C od paźdz. ub. r. pytał się czy mam pożyczyć 20zł. Przypomniałem mu rozmowę i również przypomniałem sobie o zakładzie z 979, że jak przylezie stękać o pożyczkę to mu nie dam. No nie dałem mu, ale nie rozumiem tego. Praktycznie nie opłaca postojowego na torach, a mimo tego nie ma kasy. To co się do cyca u niego dzieje z ekonomią? No nie działa. Przypomnę, ostatnio kupił rolki i kask do tego, a teraz stęka o kasę. Jak się je źle wychowa, czy raczej wyhoduje to już tak pozostaje.
Fala lata nadchodzi, mięśniaki zaczynają się rozbierać do koszule, można zacząć doroczny przegląd wyglądowy i zweryfikować po zimie stan faktyczny.
A tak poza tym, piątek to spożywamy, bo nam nikt nie przeszkadza i patrzy sępim wzrokiem. W ub. tyg. poleciał stary szampan, dziś leci następny. Jak to mówi 979 "norujesz" i później trza wywalać, to właśnie wyciągam z nory i spożywam. Tym razem świeższy szampan, to i smaczniejszy. W tamtym czuć już było kilkuletnie leżakowanie, choć w piwnicy, ale jednak.
W przyszłym tyg. za rozlew wina się będę musiał zabrać, bo czas leci nieubłaganie, a wino czeka i czeka, i czeka...
piątek, 31 marca 2017
czwartek, 30 marca 2017
Czwartek #1166
Miałem to już wczoraj napisać, ale jakoś nie było czasu, bowiem znowu przylazł 172 i ukrócił czas porannego rozruchu. Ale był też przedwczoraj zrobić "coś". Mięśniaki-skurwiele są fajne, bo zasadniczo mają cienką warstwę tłuszczu przeto są w większości ciepłe na powierzchni. I tak też jest ze 172. jak się na nim położyłem to chłonąłem jego ciepło. Po przerwie jego mięśnie, zwłaszcza rąk i barki robiły ponownie wrażenie. Oczywiści przywiązałem go z jednego strony do nogi od stołu, z drugiej do nogi od krzesła, na które położyłem odważniki ze sztangi, którą już długo nie ćwiczę, by tego krzesła nie pociągnął. Tak rozłożony na krzyż robił wrażenie. Napawałem się widokiem rąk - bicepsów, przedramienia trochę mniej, bo to dolna strona, ale barku już tak. Trochę na niego naplułem i ogólnie poszło sprawnie, nawet dość szybko co mnie zdziwiło, ale to może przerwa w robieniu się do tego przyczyniła.
172 przylazł też wczoraj, ale jakoś obudziłem się już bez potrzeby w.k. to też jak siadłem na nim to nie mogłem nawet wzbudzić organu, aby wstał. Ot taki dzień nie do seksu. Zmieniłem mu pozycję na plecy, ale też nie, nawet ręce nie doprowadziły do finału choć już było blisko. No plecy u niego teraz to nie jest mocna strona, już prędzej klata, ale nie miałem natchnienia jakoś. W końcu zmarkowałem, że niby ejakulacja i wypuściłem go. On oczywiście doszedł, ale tu taka wpadka z mojej strony. Oj, niedobrze. Tzn, doszedłbym, ale musiałbym go więcej pomęczyć, a jakoś wczoraj nie robił wrażenia, że może strawić więcej niż potrzeba w standardzie.
W pn. jak przyjechałem od 824 to na stacji imprezka, bowiem brat od 897 wraca do Londynu. Tam powadził się z kierownictwem restauracji, w której pracował 9 lat i zwolnił się. Przyjechał do kraju-raju z myślą o zatrudnieniu lub otwarciu czegoś nowego. Nie wyszło ani jedno, ani drugie, bowiem wysokie wymagania finansowe, to tu nawet właściciele lokali czasem nie zarabiają, a koncepcję na swoje nie bardzo miał. Po za tym, by otworzyć coś swojego nie wystarczy tylko umieć gotować, ale trzeba też zarządzać lokalem w całości z pracownikami włącznie, a nie każdy to umie zrobić, co widać w programach Magdy G. Efekt, 1,5 m-ca tu i powrót tam. Po za tym wygórowane wymagania finansowe zamknęły drogę do lokali, choć jakaś oferta z Gdańska spłynęła. To jest w ogóle temat na osobny wpis, wymagania czy oczekiwania finansowe ludzi, a ich wiedza ekonomiczna i wydawanie przez nich kasy. W ogóle ten system jest jakoś postawiony na głowie, ale jak widać działa od lat.
Do imprezki dołączyłem na jej końcu, bowiem jeszcze obieg z cysternami, a na stację od 824 wszedłem o 21:15 przeto po obiegu z cysternami, załapałem się na dwa kieliszki żołądkowej gorzkiej klasycznej i tyle było z imprezki, bo jednak dzień roboczy i 979 jak i 897 do pracy.
Dobra, tyle, może wpisze coś w ciągu dnia, a opublikuje jutro, Z tymi wpisami ostatnio to jakiś dramat jak widzę. Narka.
172 przylazł też wczoraj, ale jakoś obudziłem się już bez potrzeby w.k. to też jak siadłem na nim to nie mogłem nawet wzbudzić organu, aby wstał. Ot taki dzień nie do seksu. Zmieniłem mu pozycję na plecy, ale też nie, nawet ręce nie doprowadziły do finału choć już było blisko. No plecy u niego teraz to nie jest mocna strona, już prędzej klata, ale nie miałem natchnienia jakoś. W końcu zmarkowałem, że niby ejakulacja i wypuściłem go. On oczywiście doszedł, ale tu taka wpadka z mojej strony. Oj, niedobrze. Tzn, doszedłbym, ale musiałbym go więcej pomęczyć, a jakoś wczoraj nie robił wrażenia, że może strawić więcej niż potrzeba w standardzie.
W pn. jak przyjechałem od 824 to na stacji imprezka, bowiem brat od 897 wraca do Londynu. Tam powadził się z kierownictwem restauracji, w której pracował 9 lat i zwolnił się. Przyjechał do kraju-raju z myślą o zatrudnieniu lub otwarciu czegoś nowego. Nie wyszło ani jedno, ani drugie, bowiem wysokie wymagania finansowe, to tu nawet właściciele lokali czasem nie zarabiają, a koncepcję na swoje nie bardzo miał. Po za tym, by otworzyć coś swojego nie wystarczy tylko umieć gotować, ale trzeba też zarządzać lokalem w całości z pracownikami włącznie, a nie każdy to umie zrobić, co widać w programach Magdy G. Efekt, 1,5 m-ca tu i powrót tam. Po za tym wygórowane wymagania finansowe zamknęły drogę do lokali, choć jakaś oferta z Gdańska spłynęła. To jest w ogóle temat na osobny wpis, wymagania czy oczekiwania finansowe ludzi, a ich wiedza ekonomiczna i wydawanie przez nich kasy. W ogóle ten system jest jakoś postawiony na głowie, ale jak widać działa od lat.
Do imprezki dołączyłem na jej końcu, bowiem jeszcze obieg z cysternami, a na stację od 824 wszedłem o 21:15 przeto po obiegu z cysternami, załapałem się na dwa kieliszki żołądkowej gorzkiej klasycznej i tyle było z imprezki, bo jednak dzień roboczy i 979 jak i 897 do pracy.
Dobra, tyle, może wpisze coś w ciągu dnia, a opublikuje jutro, Z tymi wpisami ostatnio to jakiś dramat jak widzę. Narka.
wtorek, 28 marca 2017
Wtorek #1165
Głupie społeczeństwo jest potrzebne państwu, aby je wydoić z kasy i by przedwcześnie, w sensie przed emeryturą, kopnęli w kalendarz, co by nie szły na nich świadczenia emerytalne.
Byłem u 824. W październiku, nie wiem czy pamiętacie, w ramach niby przenoszenia się do domu starców, bo to była okazja, napisał pismo do telekomunikacji dla domu o rezygnację z telefonu stacjonarnego. Wysłał to pismo i tyle. Też po jakiś trzech spinach z nim przestałem drążyć tematy fiinansowe i inne, bo po co. Z 979 je omawiamy, ale się nie spinamy, a jak tam mam się wadzić to do niczego mi to nie jest potrzebne, świata i tak się nie uratuje. Kiedyś tam podniosłem słuchawkę tel. stacjonarnego i cisza w niej, pomyślałem odłączyli.
W nd. jak byłem mówi mi, że nic nie dostał od nich, mało tego przysyłają mu cały czas rachunki. Powiedziałem mu:
- świetnie i teraz mi to mówisz praktycznie po 4 m-cach.
W pn. zadzwoniłem do nich, by wyjaśnić sprawę i Pan z drugiej strony słuchawki mówi, że umowę z nimi 824 miał do lipca ub. roku, w sierpniu przysłali mu ostatnią fakturę, a teraz nie ma.
Fajnie, tylko z kim teraz ma umowę 824. Po poinformowaniu go o stanie z telek. dla domu, pytam się z kim teraz masz umowę podpisaną?
- z nikim umowy nie podpisywałem.
Poprosiłem o rachunek, a tam, oprócz tego, że wyższa kwota, w poprzedniej telek. dla domu miał 35zł, tu rachunek opiewa na 47zł (rewelacja) i firma się nazywa telekomunikacja stacjonarna. Wpis w google i w 4-ym linku (możecie sami sprawdzić) info o naciąganiu emerytów, załapał się w tej grupie i 824. Pytam się go:
- kiedy podpisałeś z nimi umowę i gdzie ją masz?
- ja żadnej umowy nie podpisywałem i nic nie mam
(po jakimś tam czasie słownych przepychanek kiedy coś podpisał i gdzie to ma powiedziałem)
- skoro tak, to zostaję dzień dłużej, piszemy pozew do sądu cywilnego, jutro idziemy go złożyć, bowiem wyciągają od Cb. kasę bez umowy. Oni dostaną zawiadomienie o sprawie sądowej uruchomią prawnika i jeżeli to co mówisz jest prawdą wgrasz, jeżeli nie to zapłacisz jeszcze koszty sądowe.
- no przypominam sobie to była rozmowa telefoniczna
- i nawet nie musisz sobie przypominać wizyty kuriera, któremu podpisałeś umowę.
Zadzwoniłem do telek. stacjonarnej i, jak żeby inaczej, miła pani poinformowała, że umowy standardowo na 2 lata, a za przedwczesne rozwiązanie kara, w wysokości 25zł z jeden m-c wcześniejszego rozwiązania.
Powiedziałem 824, no cóż, nie pierwszy raz wywalasz kasę za okno, to teraz poleci większym hurtem. Na co on do mnie:
- ja tego w ogóle nie rozumiem, jak oni mogą robić coś takiego?
- to tak samo, jak nie rozumiem Twojej ekonomii, kiedy mając stonkę pod blokiem i mleko 2% w niej za 2 zyla, lecisz do jakiegoś innego, dalej położonego sklepiku i kupujesz też 2% mleko za 3 zyla.
Starałem się opanowywać jak mogłem, ale w środku mnie rozsadzało. Ile jeszcze jakiś mądrych decyzji będzie podejmował, gdzie przeróżne instytucje będą go doiły z kasy? Długo nie musiałem czekać, bowiem jak dziecko pochwalił się, że przy okazji rejestracji telefonów, z orange na kartę (jaki miał dotychczas) z którego prawie w ogóle nie dzwonił, przenieśli go do nju, z abonamentem 9 zyla za m-c. Kolejni wysysacze podłączyli się do niego. Ręce i nogi opadają.
I tak rozmawiałem o nim z 811, a 811 do mnie:
- za niedługo będą z Cb. wysysać
- a to ze mną jest tak źle? Chyba pierwszy będzie 972, który niczego nie ogarnia podobnie jak 824 a jest znacznie młodszy od niego.
No nic. Dziś przylazł rano 228 pożyczyć kule, takie do skakania jak się ma nogę uszkodzoną, bowiem coś mu się w stopę stało i nie umie chodzić, ale poszedł do pracy, bo myślał, że jak (uwaga) rozchodzi to mu przejdzie. Kolejny nawiedzony. Już kiedyś o tym pisałem, że wśród mięśniaków skurwieli jest tekst:
- to trzeba rozchodzić i będzie dobrze,
to te głupie mięśniaki-skurwiele rozchodzą złamania, zwichnięcia, skręcenia, a następnie dożywotnio koślawo łażą po placu, ale jakoś inne tego nie zauważają, analizy w tym nie ma w ogóle. Mało tego, gdzieżby myślały o ubezpieczeniu i rejestracji w biurze pracy, po co? Przeca są niezniszczalne. Nawet nie wiedziałem, że 228 nie ma ubezpieczenia, bo pracuje, ale na lewca, bez umowy to i bez ubezpieczenia. I teraz do lekarza nie, prześwietlenia nie, leczenia - nie.
Już teraz wiecie po co państwu głupie społeczęństwo?
Tyle, bo jeszcze ma przyjść 172, a resztę opiszę jutro, jak się uda. Narka.
Byłem u 824. W październiku, nie wiem czy pamiętacie, w ramach niby przenoszenia się do domu starców, bo to była okazja, napisał pismo do telekomunikacji dla domu o rezygnację z telefonu stacjonarnego. Wysłał to pismo i tyle. Też po jakiś trzech spinach z nim przestałem drążyć tematy fiinansowe i inne, bo po co. Z 979 je omawiamy, ale się nie spinamy, a jak tam mam się wadzić to do niczego mi to nie jest potrzebne, świata i tak się nie uratuje. Kiedyś tam podniosłem słuchawkę tel. stacjonarnego i cisza w niej, pomyślałem odłączyli.
W nd. jak byłem mówi mi, że nic nie dostał od nich, mało tego przysyłają mu cały czas rachunki. Powiedziałem mu:
- świetnie i teraz mi to mówisz praktycznie po 4 m-cach.
W pn. zadzwoniłem do nich, by wyjaśnić sprawę i Pan z drugiej strony słuchawki mówi, że umowę z nimi 824 miał do lipca ub. roku, w sierpniu przysłali mu ostatnią fakturę, a teraz nie ma.
Fajnie, tylko z kim teraz ma umowę 824. Po poinformowaniu go o stanie z telek. dla domu, pytam się z kim teraz masz umowę podpisaną?
- z nikim umowy nie podpisywałem.
Poprosiłem o rachunek, a tam, oprócz tego, że wyższa kwota, w poprzedniej telek. dla domu miał 35zł, tu rachunek opiewa na 47zł (rewelacja) i firma się nazywa telekomunikacja stacjonarna. Wpis w google i w 4-ym linku (możecie sami sprawdzić) info o naciąganiu emerytów, załapał się w tej grupie i 824. Pytam się go:
- kiedy podpisałeś z nimi umowę i gdzie ją masz?
- ja żadnej umowy nie podpisywałem i nic nie mam
(po jakimś tam czasie słownych przepychanek kiedy coś podpisał i gdzie to ma powiedziałem)
- skoro tak, to zostaję dzień dłużej, piszemy pozew do sądu cywilnego, jutro idziemy go złożyć, bowiem wyciągają od Cb. kasę bez umowy. Oni dostaną zawiadomienie o sprawie sądowej uruchomią prawnika i jeżeli to co mówisz jest prawdą wgrasz, jeżeli nie to zapłacisz jeszcze koszty sądowe.
- no przypominam sobie to była rozmowa telefoniczna
- i nawet nie musisz sobie przypominać wizyty kuriera, któremu podpisałeś umowę.
Zadzwoniłem do telek. stacjonarnej i, jak żeby inaczej, miła pani poinformowała, że umowy standardowo na 2 lata, a za przedwczesne rozwiązanie kara, w wysokości 25zł z jeden m-c wcześniejszego rozwiązania.
Powiedziałem 824, no cóż, nie pierwszy raz wywalasz kasę za okno, to teraz poleci większym hurtem. Na co on do mnie:
- ja tego w ogóle nie rozumiem, jak oni mogą robić coś takiego?
- to tak samo, jak nie rozumiem Twojej ekonomii, kiedy mając stonkę pod blokiem i mleko 2% w niej za 2 zyla, lecisz do jakiegoś innego, dalej położonego sklepiku i kupujesz też 2% mleko za 3 zyla.
Starałem się opanowywać jak mogłem, ale w środku mnie rozsadzało. Ile jeszcze jakiś mądrych decyzji będzie podejmował, gdzie przeróżne instytucje będą go doiły z kasy? Długo nie musiałem czekać, bowiem jak dziecko pochwalił się, że przy okazji rejestracji telefonów, z orange na kartę (jaki miał dotychczas) z którego prawie w ogóle nie dzwonił, przenieśli go do nju, z abonamentem 9 zyla za m-c. Kolejni wysysacze podłączyli się do niego. Ręce i nogi opadają.
I tak rozmawiałem o nim z 811, a 811 do mnie:
- za niedługo będą z Cb. wysysać
- a to ze mną jest tak źle? Chyba pierwszy będzie 972, który niczego nie ogarnia podobnie jak 824 a jest znacznie młodszy od niego.
No nic. Dziś przylazł rano 228 pożyczyć kule, takie do skakania jak się ma nogę uszkodzoną, bowiem coś mu się w stopę stało i nie umie chodzić, ale poszedł do pracy, bo myślał, że jak (uwaga) rozchodzi to mu przejdzie. Kolejny nawiedzony. Już kiedyś o tym pisałem, że wśród mięśniaków skurwieli jest tekst:
- to trzeba rozchodzić i będzie dobrze,
to te głupie mięśniaki-skurwiele rozchodzą złamania, zwichnięcia, skręcenia, a następnie dożywotnio koślawo łażą po placu, ale jakoś inne tego nie zauważają, analizy w tym nie ma w ogóle. Mało tego, gdzieżby myślały o ubezpieczeniu i rejestracji w biurze pracy, po co? Przeca są niezniszczalne. Nawet nie wiedziałem, że 228 nie ma ubezpieczenia, bo pracuje, ale na lewca, bez umowy to i bez ubezpieczenia. I teraz do lekarza nie, prześwietlenia nie, leczenia - nie.
Już teraz wiecie po co państwu głupie społeczęństwo?
Tyle, bo jeszcze ma przyjść 172, a resztę opiszę jutro, jak się uda. Narka.
niedziela, 26 marca 2017
Niedziela #1164
Przyjechałem do 824, tym razem olałem koleje śmieszne, bowiem ostatnio nasiliły się kontrole i musiałem częściej jak kiedyś płacić do za bilet. Wybrałem więc autobus, o połowę tańszy, a łączny czas przejazdu prawie takie sam, i tu, i tu godzina. U 824 bez zmian. I dobrze, i nie. Nadal oszczędności brak, a zakupoholizm nie mija. Wszyscy mamy jakieś kanały wyprowadzania kasy, tracenia czasu i innych małych lub większych uzależnień.
W ramach przenoszenia się do domu starców 824 w ub. roku wysłał pismo do Telekomunikacji o rezygnacji z telefonu stacjonarnego. Kiedyś tam podniosłem słuchawkę i nie było sygnału zarejestrowałem, że rozwiązali umowę i wyłączyli sygnał. Dziś okazało się, że to 824 wyłączył kabel z gniazdka telefonu, a oni umowy nie rozwiązali, mało tego nadal płaci im rachunki. Ręce mi opadły. Mniej więcej co 3, 4 tyg. jestem u niego, minęły 3 m-ce i on mi teraz o tym mówi. Do tego jeszcze tekst
- ja nie rozumiem jak oni mogą nie dać odpowiedzi?
Pomyślałem, też nie rozumiem, jak on może kupować w sklepie dalej mleko 2% za 3 zyla, kiedy pod blokiem w stonce ma za 2 zyla, też 2%. Jutro trza będzie zacząć przepychankę z telekomunikacją. Zaś miła p. Zosia odpowie:
- my nic nie dostaliśmy. (choć zostało wysłane listem poleconym)
W czasie pobytu u 824 zadzwonił 972, że chce się (po raz 158, już dokładnie nie wiem, który) wyprowadzić z domu i wejść do mnie na stacje. Hmm, no została jeszcze grupa B do zagospodarowania, w której czasem śpi 172. Sprawa sądowa dot. małych skurwieli trwa, prawniczka coś tam napisała, 972 oczywiście nie rozumie niczego i uważa, że jego żona robi mu pod górę. Sąd wydał bowiem zalecenie, czy polecenie, aby dzieci mogły być wypisane na przepustkę (wyjazdówkę) tylko wtedy kiedy 972 nie będzie w domu. Ciekawe jak małżeństwo mieszkające razem ma wykazać, że jednego z nich akurat nie będzie na weekend w domu? Czyli małe skurwiele zostały w zasadzie udupione w ośrodkach. Oczywiście 972 dzwonił jak był w trakcie, czy po jakiejś imprezce i trochę spożył. Ma być niby w pn. rano. Mnie jeszcze nie będzie, ale jak będzie po pracy, to powinien go wpuścić 979. Znowu zaczną się poszukiwania 972 przez jego żonę, bowiem ubytek 972 to też znaczny ubytek kasy. Wszak zarabia więcej niż żona, a ona sama z niewielkim uposażeniem nie utrzyma się sama w mieszkaniu, co zresztą było w orzeczeniu z ośrodka psychologicznego. Mogła by se zmienić pracę, bo tej jest co raz więcej, ale ona głupia, nieudolna to tkwi w dotychczasowym niewolnictwie.
Tyle, bo 824 się aktywizował.
W ramach przenoszenia się do domu starców 824 w ub. roku wysłał pismo do Telekomunikacji o rezygnacji z telefonu stacjonarnego. Kiedyś tam podniosłem słuchawkę i nie było sygnału zarejestrowałem, że rozwiązali umowę i wyłączyli sygnał. Dziś okazało się, że to 824 wyłączył kabel z gniazdka telefonu, a oni umowy nie rozwiązali, mało tego nadal płaci im rachunki. Ręce mi opadły. Mniej więcej co 3, 4 tyg. jestem u niego, minęły 3 m-ce i on mi teraz o tym mówi. Do tego jeszcze tekst
- ja nie rozumiem jak oni mogą nie dać odpowiedzi?
Pomyślałem, też nie rozumiem, jak on może kupować w sklepie dalej mleko 2% za 3 zyla, kiedy pod blokiem w stonce ma za 2 zyla, też 2%. Jutro trza będzie zacząć przepychankę z telekomunikacją. Zaś miła p. Zosia odpowie:
- my nic nie dostaliśmy. (choć zostało wysłane listem poleconym)
W czasie pobytu u 824 zadzwonił 972, że chce się (po raz 158, już dokładnie nie wiem, który) wyprowadzić z domu i wejść do mnie na stacje. Hmm, no została jeszcze grupa B do zagospodarowania, w której czasem śpi 172. Sprawa sądowa dot. małych skurwieli trwa, prawniczka coś tam napisała, 972 oczywiście nie rozumie niczego i uważa, że jego żona robi mu pod górę. Sąd wydał bowiem zalecenie, czy polecenie, aby dzieci mogły być wypisane na przepustkę (wyjazdówkę) tylko wtedy kiedy 972 nie będzie w domu. Ciekawe jak małżeństwo mieszkające razem ma wykazać, że jednego z nich akurat nie będzie na weekend w domu? Czyli małe skurwiele zostały w zasadzie udupione w ośrodkach. Oczywiście 972 dzwonił jak był w trakcie, czy po jakiejś imprezce i trochę spożył. Ma być niby w pn. rano. Mnie jeszcze nie będzie, ale jak będzie po pracy, to powinien go wpuścić 979. Znowu zaczną się poszukiwania 972 przez jego żonę, bowiem ubytek 972 to też znaczny ubytek kasy. Wszak zarabia więcej niż żona, a ona sama z niewielkim uposażeniem nie utrzyma się sama w mieszkaniu, co zresztą było w orzeczeniu z ośrodka psychologicznego. Mogła by se zmienić pracę, bo tej jest co raz więcej, ale ona głupia, nieudolna to tkwi w dotychczasowym niewolnictwie.
Tyle, bo 824 się aktywizował.
piątek, 24 marca 2017
Piątek #1163
Ludzie to jak już przejdą w wiek 20+ to niewiele się zmieniają jeżeli nie mają silnych bodźców do zmian, presji otoczenia i innych czynników wpływających na zaistnienie takiej potrzeby.
Przychodzą do mnie z wioski przeróżni i zauważam u części, że jak już z pewnymi wartościami weszli w wiek 20+ to zmienić je jest niezmiernie trudno, albo po prostu z drugiej strony tego nie potrafią. Otóż przychodzi taki jeden, nie ma numerka, bo jest brzydki, to kontakty z nim są wymuszone przez innych. Jego ojciec ma warsztat, w którym synowi dał pracę. Od lat się wadzą między sobą, do tego stopnia, że syn, przestaje u niego pracować, ale po tyg. dwu wraca, bowiem oprócz brzydoty jest mało wykształcony i nieudolny, to kto go przygarnie? Po powrocie zawsze słyszę, nawet ostatnio parę dni temu, że:
- wyjaśniliśmy sobie pewne kwestie i teraz powinno być już dobrze.
Mimo tego, że to wyjaśnienie kwestii było już może dwudzieste któreś, jak nie więcej, wczoraj przylazł i mówi, że jednak idzie do innej pracy, bo się znowu (jakby to było coś nowego) powadził ze starym. Na szczęście ssanie na rynku pracy jest co raz większe to i jego zaczyna rynek wchłaniać. Ostatnio też 834 przebąkiwał, że w pn. idzie do firmy bo ta poszukuje pracowników (czytaj - bardziej rozgarniętych głupoli).
To podobnie u 172, który wczoraj dzisiejszej nocy spał niby na ogródku, bowiem po raz 158 powadził się ze starym, z którym cyklicznie się wadzi. Po każdym powrocie do domu jest lepiej, aby znów doszło do awantury.
Jakoś z 979 udało nam się wypracować skuteczne rozwiązanie. Jak któraś strona jest podminowana, to omijamy się wzajemnie, nie gadamy do siebie, trzymamy się na dystans. Może dzięki temu, że oboje stosujemy tą zasadę, wprowadzonę przeze mnie dobrych kilka lat temu, nie wadzimy się i nie pamiętam, kiedy nam się to zdarzyło. No było, na pewno, bo na podstawie tych kłótni zostało wprowadzone to rozwiązanie, ale działa do dziś i to jest ważne. Wiemy, że w czasie kłótni ludzi wygadują różne, nie chciane wyrazy, ale nie da się tego później wymazać. Zostało powiedziane i żadne "przepraszam" nie anuluje tego co się powiedziało. A tak funkcjonujemy dość dobrze ze sobą od kilku lat i jak dla mnie mogło by to trwać jak najdłużej, choć mam świadomość, że przecież nie będzie ciągle ze mną mieszkał.
I tak mi się wydaje, że wychowanie tych lokalnych skurwieli to błędy w dużym stopniu rodziców, którzy jak 972 nie jest w stanie przekazać żadnych wartości, oprócz skurwielostwa i pozostawienia dzieci na wychowanie, czy raczej wyhodowanie przez ulicę. Ta, jak wiemy, hoduje na własny, unikalny sposób.
Jechałem ostatnio z 979 do jego niby laski na Ligotę i w drodze pytałem się go, czy nadawałbym się na instruktora nauki jazdy. Wywód swój uzasadniałem dość szybkim nauczeniem się prawidłowej jazdy przez 979 pod moim okiem, czy z moimi zaleceniami, które zawsze uzasadniam. Sam jak jeżdżę z 979 to jestem z siebie zadowolony, że udało mi się mu tyle przekazać, a nadto, że on to stosuje w czasie jazdy. Niewiele zostało już do poprawienia, ale już mniej intensywnie nad tym pracuje, bowiem postęp w jeździe, mimo tego, że przez zimę bardzo niewiele jeździł, jest duży, do tego stopnia, że znacznej części jak z nim jadę wyłączam funkcję patrzenia na drogę i kontrolowania co robi i jak wkomponowuje się w ruch uliczny, bowiem wychodzi mu to b. dobrze. To, co mu powiedziałem, kolejna rzecz, z której jestem zadowolony, że się udała. Wszak metody jazdy, zostaną mu na lata i tak ma być. Ma jeździć bezpiecznie, oszczędnie i pewnie. Tylko, że reasumując, to ja musiałem poprawiać pracę instruktora nauki jazdy i to w szybkim tempie, aby złe nawyki nie zostały utrwalone. Od razu przypomniał mi się filmik, puszczony w TV kiedyś, jak instruktor wydzierał się na kursanta i rzucał w niego mięsem (słownym). Po takim instruktorze to można wiele wynieść.
Po za tym, jutro wyjazd od 824. Miał być dziś, ale we wczorajszym obiegu z cysternami trochę żarcia najechało, to trza to zeżreć, a po za tym, jutro mam też być u 811, dziś śpi tu 172, bo przylazł rano o 06:45 to już i tak późno by jechać.
Tyle, do następnego. Narka.
Przychodzą do mnie z wioski przeróżni i zauważam u części, że jak już z pewnymi wartościami weszli w wiek 20+ to zmienić je jest niezmiernie trudno, albo po prostu z drugiej strony tego nie potrafią. Otóż przychodzi taki jeden, nie ma numerka, bo jest brzydki, to kontakty z nim są wymuszone przez innych. Jego ojciec ma warsztat, w którym synowi dał pracę. Od lat się wadzą między sobą, do tego stopnia, że syn, przestaje u niego pracować, ale po tyg. dwu wraca, bowiem oprócz brzydoty jest mało wykształcony i nieudolny, to kto go przygarnie? Po powrocie zawsze słyszę, nawet ostatnio parę dni temu, że:
- wyjaśniliśmy sobie pewne kwestie i teraz powinno być już dobrze.
Mimo tego, że to wyjaśnienie kwestii było już może dwudzieste któreś, jak nie więcej, wczoraj przylazł i mówi, że jednak idzie do innej pracy, bo się znowu (jakby to było coś nowego) powadził ze starym. Na szczęście ssanie na rynku pracy jest co raz większe to i jego zaczyna rynek wchłaniać. Ostatnio też 834 przebąkiwał, że w pn. idzie do firmy bo ta poszukuje pracowników (czytaj - bardziej rozgarniętych głupoli).
To podobnie u 172, który wczoraj dzisiejszej nocy spał niby na ogródku, bowiem po raz 158 powadził się ze starym, z którym cyklicznie się wadzi. Po każdym powrocie do domu jest lepiej, aby znów doszło do awantury.
Jakoś z 979 udało nam się wypracować skuteczne rozwiązanie. Jak któraś strona jest podminowana, to omijamy się wzajemnie, nie gadamy do siebie, trzymamy się na dystans. Może dzięki temu, że oboje stosujemy tą zasadę, wprowadzonę przeze mnie dobrych kilka lat temu, nie wadzimy się i nie pamiętam, kiedy nam się to zdarzyło. No było, na pewno, bo na podstawie tych kłótni zostało wprowadzone to rozwiązanie, ale działa do dziś i to jest ważne. Wiemy, że w czasie kłótni ludzi wygadują różne, nie chciane wyrazy, ale nie da się tego później wymazać. Zostało powiedziane i żadne "przepraszam" nie anuluje tego co się powiedziało. A tak funkcjonujemy dość dobrze ze sobą od kilku lat i jak dla mnie mogło by to trwać jak najdłużej, choć mam świadomość, że przecież nie będzie ciągle ze mną mieszkał.
I tak mi się wydaje, że wychowanie tych lokalnych skurwieli to błędy w dużym stopniu rodziców, którzy jak 972 nie jest w stanie przekazać żadnych wartości, oprócz skurwielostwa i pozostawienia dzieci na wychowanie, czy raczej wyhodowanie przez ulicę. Ta, jak wiemy, hoduje na własny, unikalny sposób.
Jechałem ostatnio z 979 do jego niby laski na Ligotę i w drodze pytałem się go, czy nadawałbym się na instruktora nauki jazdy. Wywód swój uzasadniałem dość szybkim nauczeniem się prawidłowej jazdy przez 979 pod moim okiem, czy z moimi zaleceniami, które zawsze uzasadniam. Sam jak jeżdżę z 979 to jestem z siebie zadowolony, że udało mi się mu tyle przekazać, a nadto, że on to stosuje w czasie jazdy. Niewiele zostało już do poprawienia, ale już mniej intensywnie nad tym pracuje, bowiem postęp w jeździe, mimo tego, że przez zimę bardzo niewiele jeździł, jest duży, do tego stopnia, że znacznej części jak z nim jadę wyłączam funkcję patrzenia na drogę i kontrolowania co robi i jak wkomponowuje się w ruch uliczny, bowiem wychodzi mu to b. dobrze. To, co mu powiedziałem, kolejna rzecz, z której jestem zadowolony, że się udała. Wszak metody jazdy, zostaną mu na lata i tak ma być. Ma jeździć bezpiecznie, oszczędnie i pewnie. Tylko, że reasumując, to ja musiałem poprawiać pracę instruktora nauki jazdy i to w szybkim tempie, aby złe nawyki nie zostały utrwalone. Od razu przypomniał mi się filmik, puszczony w TV kiedyś, jak instruktor wydzierał się na kursanta i rzucał w niego mięsem (słownym). Po takim instruktorze to można wiele wynieść.
Po za tym, jutro wyjazd od 824. Miał być dziś, ale we wczorajszym obiegu z cysternami trochę żarcia najechało, to trza to zeżreć, a po za tym, jutro mam też być u 811, dziś śpi tu 172, bo przylazł rano o 06:45 to już i tak późno by jechać.
Tyle, do następnego. Narka.
czwartek, 23 marca 2017
Czwartek #1162
Miała być notka wczoraj, ale w wiosce robili coś z netem i były przerwy, to tez dopiero popo włączyli, jak na stacji były już składy to jakoś nie dało się opublikować.
Większość z nas zna przysłowie "Mądry Polak po szkodzie", a jak owe przysłowie rozumie 826? W tekstach, które pisze do utworów rapowych wychwyciłem jeden z tym przysłowiem.
"'Zamiast uczyć się na błędach
Wolę snuć tu własne plany
Przecież warto je popełniać
Skoro nauki szukamy.
Duchem mocny, z każdym dniem coraz silniejszy
Bo iloraz inteligencji
Płynie z każdej życiowej lekcji
Jestem tylko człowiekiem
Nic co ludzkie nie jest mi obce"
Takie oto teksty przez jakąś część dnia płodzi 826 wierząc, że kiedyś spełni się jako raper, mimo tego, że nie ma głosu, co mu kilka razy powiedziałem, ale nie zraża się tym. No cóż mnie natura nie obdarzyła mięśniami, jego - głosem.
Był u mnie kolega z wawki, u którego przebywałem w paźdz. ub. r. Opowiedział ciekawą historię. W wawce w centrum są działki prywatnych spadkobierców, które były obrośnięte dorodnymi, starymi drzewami. Ponieważ ze względu na wiek, drzewa nie nadawały się na wyręb to spadkobiercy niewiele mogli zdziałać z działkami. Po prostu mieli je, ale zagospodarować się ich nie dało. Od jakiegoś czasu zaczęli do nich przychodzić pośrednicy chcący owe działki nabyć. Argumentowali spadkobiercom, że nic z nimi nie zrobią, ze względu na drzewostan, a zgody na wycięcie i tak nie dostaną to niech je sprzedadzą. Jak już po miesiącach łażenia udało się te działki skupić w wawce i może w innych centrach miast też lub atrakcyjnych miejscach, wszak króliki od królików wiedziały co się święci, to rząd uchwalił ustawę na wyręb drzewa na działkach prywatnych bez zgody władz miasta, gminy, czy innych organów odpowiedzialnych za wycinkę. Po uchwaleniu odpowiedniej ustawy, kupione po zaniżonej cenie działki zostały sprawnie pozbawione drzew i ich wartość wzrosła do oczekiwanej przez ustawodawców. Teraz można je sprzedać z niemałym zyskiem, bo bez drzew nagle nadają się pod zabudowę developerską. W wiosce też na jednej działce nagle poległy drzewa ok. 60 letnie. Znowu z powodu pazerności na kasę w całej PL wycięto tysiące drzew. I na co tu chodzić na wybory, jak nie ma dobrej opcji. Nie głosuję, nie śledzę bieżąco co robią, a czasami wystarczy mi to co usłyszę, aby skutecznie zniechęcić się do kolejnego iścia na wybory.
W planach ograniczenia spędzonego czasu przy symku przedwczoraj był (uwaga) dzień bez symka. Udało się wytrzymać, choć ciągło mocno. Wczoraj już mniej siedziałem, ale nie wytrzymałem. Oczywiście całkowicie się niego nie wydostanę, zresztą nie o to chodzi. Tylko o zmniejszenie ilości czasu spędzonego przy nim. Jakąś rozrywkę potrzebuję, a ta jest idealna, tzn. spełnia warunki i oczekiwania.
No i jeszcze wczoraj był 172. Już myślałem, że się zaciąłem jak przy innych i trza będzie 172 dać na boczny tor, ale przyszedł i jak były warunki rozebrał się i tradycyjnie zrobiliśmy to na pufach. Poszło dość sprawnie. Mnie jednak mięśniaki nie mogą mówić, że są uszkodzone, bo się od razu blokuję. Potrzebuje sprawnego mięśniaka pod sobą i pamiętam podobne sceny były z 975 kiedy też przychodził i oznajmiał, że jednak nie jest w pełni sprawny i nie wie jak to wyjdzie. Wychodziło różnie, trochę gorzej dla niego, bo czasem dłużej męczyłem.
Większość z nas zna przysłowie "Mądry Polak po szkodzie", a jak owe przysłowie rozumie 826? W tekstach, które pisze do utworów rapowych wychwyciłem jeden z tym przysłowiem.
"'Zamiast uczyć się na błędach
Wolę snuć tu własne plany
Przecież warto je popełniać
Skoro nauki szukamy.
Duchem mocny, z każdym dniem coraz silniejszy
Bo iloraz inteligencji
Płynie z każdej życiowej lekcji
Jestem tylko człowiekiem
Nic co ludzkie nie jest mi obce"
Takie oto teksty przez jakąś część dnia płodzi 826 wierząc, że kiedyś spełni się jako raper, mimo tego, że nie ma głosu, co mu kilka razy powiedziałem, ale nie zraża się tym. No cóż mnie natura nie obdarzyła mięśniami, jego - głosem.
Był u mnie kolega z wawki, u którego przebywałem w paźdz. ub. r. Opowiedział ciekawą historię. W wawce w centrum są działki prywatnych spadkobierców, które były obrośnięte dorodnymi, starymi drzewami. Ponieważ ze względu na wiek, drzewa nie nadawały się na wyręb to spadkobiercy niewiele mogli zdziałać z działkami. Po prostu mieli je, ale zagospodarować się ich nie dało. Od jakiegoś czasu zaczęli do nich przychodzić pośrednicy chcący owe działki nabyć. Argumentowali spadkobiercom, że nic z nimi nie zrobią, ze względu na drzewostan, a zgody na wycięcie i tak nie dostaną to niech je sprzedadzą. Jak już po miesiącach łażenia udało się te działki skupić w wawce i może w innych centrach miast też lub atrakcyjnych miejscach, wszak króliki od królików wiedziały co się święci, to rząd uchwalił ustawę na wyręb drzewa na działkach prywatnych bez zgody władz miasta, gminy, czy innych organów odpowiedzialnych za wycinkę. Po uchwaleniu odpowiedniej ustawy, kupione po zaniżonej cenie działki zostały sprawnie pozbawione drzew i ich wartość wzrosła do oczekiwanej przez ustawodawców. Teraz można je sprzedać z niemałym zyskiem, bo bez drzew nagle nadają się pod zabudowę developerską. W wiosce też na jednej działce nagle poległy drzewa ok. 60 letnie. Znowu z powodu pazerności na kasę w całej PL wycięto tysiące drzew. I na co tu chodzić na wybory, jak nie ma dobrej opcji. Nie głosuję, nie śledzę bieżąco co robią, a czasami wystarczy mi to co usłyszę, aby skutecznie zniechęcić się do kolejnego iścia na wybory.
W planach ograniczenia spędzonego czasu przy symku przedwczoraj był (uwaga) dzień bez symka. Udało się wytrzymać, choć ciągło mocno. Wczoraj już mniej siedziałem, ale nie wytrzymałem. Oczywiście całkowicie się niego nie wydostanę, zresztą nie o to chodzi. Tylko o zmniejszenie ilości czasu spędzonego przy nim. Jakąś rozrywkę potrzebuję, a ta jest idealna, tzn. spełnia warunki i oczekiwania.
No i jeszcze wczoraj był 172. Już myślałem, że się zaciąłem jak przy innych i trza będzie 172 dać na boczny tor, ale przyszedł i jak były warunki rozebrał się i tradycyjnie zrobiliśmy to na pufach. Poszło dość sprawnie. Mnie jednak mięśniaki nie mogą mówić, że są uszkodzone, bo się od razu blokuję. Potrzebuje sprawnego mięśniaka pod sobą i pamiętam podobne sceny były z 975 kiedy też przychodził i oznajmiał, że jednak nie jest w pełni sprawny i nie wie jak to wyjdzie. Wychodziło różnie, trochę gorzej dla niego, bo czasem dłużej męczyłem.
niedziela, 19 marca 2017
Niedziela #1161
Wiedziałem, że przez L4 979 wpisy będą rzadziej. Jednak przebywanie z takim 979 pod jednym dachem, nawet jeżeli nie robi się nic co można by było zakwalifikować do seksu jest rewelacyjne. Wczoraj trochę wypiliśmy i to tak na końcówkę dnia. W zasadzie żadnego innego składu w torach stacyjnych nie było oprócz 371, ale ten to już prawie na stałe w ostatnim okresie. W każdym razie po trzech piwach 979 z 371 włączyło mu się poszukiwanie następnego piwa, bo jak to określa "smak go naszedł". Pomagałem mu w tych poszukiwaniach i zostało znalezione piwo EB w puszcze z datą ważności do 2016, po czym jak je wyciągnąłem i dałem do spr. 979 to powiedział:
- Ty to norujesz wszystko.
Zaśmiałem się z tego określenia, bowiem mięśniaki-skurwiele mają swój specyficzny język. W związku z brakiem piwa, po jakimś czasie zapytał się o inne alko, no to już prędzej. Zrobiliśmy dwa driny Jim Bima. Pierwszy z pepsi, drugi z colą, bo takie coś mieliśmy. Porozmawialiśmy to różnych tematach w tym seksualnych, bo to w społeczeństwie mało jest poruszane, m.in. branżowe czy ocierające się o to, bowiem było o trójkątach i dociekał, czy jak dwu facetów z jedną laską, to czy oni są biseksualni? Może chciał wziąć udział w trójkącie, ale nie chciał aby zrobił się jakiś wyłom w jego skurwielostwie. Po za tym opowiadał, jak z pierwszą laską był kiedyś na kąpielisku fala i w czasie fali, kiedy inni pływali na tej fali, oni się z boku w fali kopulowali. Czyli plener, ale ja bym takiego wśród ludzi nie zrobił, wiadomo, co innego synek z laską, co innego dwa synki.
Niestety tyle, bowiem na stacji już się zapełnia i póxniej mogę tego w ogóle nie puścić. Przejechał już przez tor główny dodatkowy 826, teraz wszedł na stację 834, a na grupie A zalega też 371. To narka.
- Ty to norujesz wszystko.
Zaśmiałem się z tego określenia, bowiem mięśniaki-skurwiele mają swój specyficzny język. W związku z brakiem piwa, po jakimś czasie zapytał się o inne alko, no to już prędzej. Zrobiliśmy dwa driny Jim Bima. Pierwszy z pepsi, drugi z colą, bo takie coś mieliśmy. Porozmawialiśmy to różnych tematach w tym seksualnych, bo to w społeczeństwie mało jest poruszane, m.in. branżowe czy ocierające się o to, bowiem było o trójkątach i dociekał, czy jak dwu facetów z jedną laską, to czy oni są biseksualni? Może chciał wziąć udział w trójkącie, ale nie chciał aby zrobił się jakiś wyłom w jego skurwielostwie. Po za tym opowiadał, jak z pierwszą laską był kiedyś na kąpielisku fala i w czasie fali, kiedy inni pływali na tej fali, oni się z boku w fali kopulowali. Czyli plener, ale ja bym takiego wśród ludzi nie zrobił, wiadomo, co innego synek z laską, co innego dwa synki.
Niestety tyle, bowiem na stacji już się zapełnia i póxniej mogę tego w ogóle nie puścić. Przejechał już przez tor główny dodatkowy 826, teraz wszedł na stację 834, a na grupie A zalega też 371. To narka.
czwartek, 16 marca 2017
Czwartek #1160
Teraz z wpisami będzie trudniej, już się przerwa zrobiła, bowiem 979 ma L4 i w związku z tym przebywa więcej na torach stacyjnych. Wczoraj np. cały dzień był na msc. bowiem przeziębiebnie to nie chciał ryzykować i wychodzić na plac, a temperatury wiosenne to nie ma co przeginać. Jakoś na tyle się dobrze złożyło, że nie zaraziłem się do 979 i jestem zdrowy, przynajmniej na dziś.
We wtorek zjawił się 172, po imprezkach kiedy pojechał do kato do kolegi, z którym był na niewolnictwie w Londynie. Oczywiście na imprezce było na tyle grubo, ze interwencja niebieskich i pobyt na izbie. Przy okazji miał jeszcze po starciu z nimi pobitą lewą rękę, która do dziś jest lekko sina, ale on z tym darem samoskładania się, jest nie do pobicia. Po takim uszkodzeniu ręki byłbym wyłączony z nią na m-c, jak nie półtora, a on już dziś się chwali w zasadzie dobrym jej funkcjonowaniem. W każdym razie jak był we wtorek, to mieliśmy "to" zrobić. No niestety, co mu i innym wielokrotnie mówiłem, potrzebuję sprawnych mieśniaków. Jak mi zgłaszają niesprawność, to blokuję się i nie mogę. Tak było i z 172. Mało tego jakoś mu się tak trochę przybrało i siedząc na nim, mało mnie brał. Ani jak siedziałem na brzuchu, ani jak siedziałem na plecach, to w zasadzie nic. Czyżby jak 972 miał iść w odstawkę?
Co do symka, pisałem o jakimś tam stopniu uzależnienia, to przesyciło się i dziś już jest ten dzień, że nie ciągnie mnie. Już wczoraj było w miarę luźno. Był włączony, ale spędziłem przy nim mniej czasu jak ostatnimi dniami (nie będę pisał w godzinach, bo i tak jest fatalnie). Wpływ na to ma też pogoda. Powoli ociepla sie, jest więcej słońca i też mi się lepiej funkcjonuje.
Jutro plan przelewania wina wiśniowego, bowiem 979 ma L4 to chcę wykorzystać, nadto k/południa stacja zasadniczo pusta, to nie będą przeszkadzali, a co najważniejsze - stękali:
- daj skosztować, nie cip się, no dawaj, nalej...
Najlepiej jakby im przekazać całe 20 litrów, to byli by na jakiś czas nasyceni.
We wtorek zjawił się 172, po imprezkach kiedy pojechał do kato do kolegi, z którym był na niewolnictwie w Londynie. Oczywiście na imprezce było na tyle grubo, ze interwencja niebieskich i pobyt na izbie. Przy okazji miał jeszcze po starciu z nimi pobitą lewą rękę, która do dziś jest lekko sina, ale on z tym darem samoskładania się, jest nie do pobicia. Po takim uszkodzeniu ręki byłbym wyłączony z nią na m-c, jak nie półtora, a on już dziś się chwali w zasadzie dobrym jej funkcjonowaniem. W każdym razie jak był we wtorek, to mieliśmy "to" zrobić. No niestety, co mu i innym wielokrotnie mówiłem, potrzebuję sprawnych mieśniaków. Jak mi zgłaszają niesprawność, to blokuję się i nie mogę. Tak było i z 172. Mało tego jakoś mu się tak trochę przybrało i siedząc na nim, mało mnie brał. Ani jak siedziałem na brzuchu, ani jak siedziałem na plecach, to w zasadzie nic. Czyżby jak 972 miał iść w odstawkę?
Co do symka, pisałem o jakimś tam stopniu uzależnienia, to przesyciło się i dziś już jest ten dzień, że nie ciągnie mnie. Już wczoraj było w miarę luźno. Był włączony, ale spędziłem przy nim mniej czasu jak ostatnimi dniami (nie będę pisał w godzinach, bo i tak jest fatalnie). Wpływ na to ma też pogoda. Powoli ociepla sie, jest więcej słońca i też mi się lepiej funkcjonuje.
Jutro plan przelewania wina wiśniowego, bowiem 979 ma L4 to chcę wykorzystać, nadto k/południa stacja zasadniczo pusta, to nie będą przeszkadzali, a co najważniejsze - stękali:
- daj skosztować, nie cip się, no dawaj, nalej...
Najlepiej jakby im przekazać całe 20 litrów, to byli by na jakiś czas nasyceni.
poniedziałek, 13 marca 2017
Poniedziałek #1159
W pt. 979 pojechał na imprezkę do kato, wracał ze zwiedzaniem części Górnego Śląska, a na stację macierzysta dotarł o 06:30, ale teraz nie o tym, a o kolejnej imprezce tym razem w stacji macierzystej w sob. z 971, na której był również po czasie 979, by po raz kolejny nie wracać okrężnymi. Sporo się jakoś nie polało, ale nie wiedzieć czemu tuż przez 02:00 979 wyglebił i był prawie nieżywy. Wyglebił podobnie jak kiedyś tam w opakowaniu na rogówce, tym razem w koszulce. Sytuacja nie była taka dobra, bowiem na grupie A stacjonował jeszcze 971 na dawnym msc. postojowym 979. No nie pozostało nic innego jak położyć się prawie obok, bo byliśmy zwróceni do siebie pod kątem 90 stopni. Jego głowa wchodziła akurat na msc. stacjonowania mojej głowy. Położyłem się przykryłem i z wolna przysunąłem moją głowę do jego głowy. Tak przysuwałem i przysuwałem, aż nos natrafił jego włosy, krótkie, w końcu zatrzymał się prawie na skórze głowy. Oddychałem teraz przez jego włosy, chłonąc zapach 979. Prawą rękę oczywiście wypuściłem do przodu i podobnie jak wtedy chwyciłem jego ciepłą dłoń z gładką skórą. Przez jakiś czas opuszkami palców przesuwałem po jego palcach, po zewnętrznej stronie dłoni, okolice nadgarstka. Czasem pod skórą wyczuwałem tętniące żyły. Palce mu trochę prostowałem głaskając je swoimi. Trochę pogłaskałem go też po umięśnionej szyi, więcej nie robiłem, bowiem na grupie 971, a nie wiedziałem, czy już śpi, czy zasypia. Trochę miałem jakby związane ręce.
Odbierając go zmysłem powonienia, zmysłem dotyku, ta bliskość jego, to tym razem zasnąłem w tej pozycji szybko, bowiem zapach, bezpośredni kontakt ukoił mnie do snu. Prawie jak poprzednio, przebudziłem się jakoś za dwie, może trzy godziny, ale ileś spałem. Trochę się od niego odsunąłem, jego dłoń też uwolniłem, a jak już ponownie chciałem się przysunąć to on przebudził się i ruchem manewrowym przetoczył się na swoje obecne miejsce.
Ach tak zasypiać to bym mógł dziennie. Oczywiście rano, pomimo tego, że nic nie było, ale jak się przebudził przed przeniesieniem to odebrał chyba tą moją bliskość, więc manewry, to powiedział:
- nic nie pamiętam z tego jak spałem.
Już to tyle razy słyszałem od mięśniaków, że jakby standard i nie robi to wrażenia.
Co do powrotu z imprezki z kato, w którym był z bratem od 895 to wyszli z niej niby coś po 01:00. Brat wracał taksą, ale 979 nie chciał, postanowił wracać środkami masowego rażenia. Ponieważ orientacji w terenie to on niema w ogóle, to przez ok. 5h, krązył po aglomeracji. W tym czasie wylądował na Miechowicach, w których jakimś dwu ciulnął w ryj, jak się go spytali czy jest za Polonią Bytom, był w Tarnowskich Górach na dw. autobusowym, a w tramwaju w Bytomiu powalił obsługującego tram., bowiem ten mu powiedział:
-chuju wstawaj,
ale ten widocznie nie wiedział, że do rasowych skurwieli się tak nie gada, bo ich odruchy w pewnych kwestiach są nie do powstrzymania. To podobnie jakbym któremuś z nich powiedzieć "cwelu" - no w ryja pewne. Jeszcze w innym tram kopnął psa, który na niego ujadał, a ponieważ pies był z jakimś dziadkiem to wysiadł, by mu czegoś nie zrobić. W końcu, ktoś go pokierował i stanął pod wjazdowym o 06:33. Nie miał kluczy, bo słusznie zaproponowałem mu je zostawić, kartę z bankomatu i inne zupełnie nieprzydatne rzeczy. Rano wrócił bez telefonu, ale później się okazało, że zabezpieczył go brat od 895. Jak do niego zadzwonił jakoś po 14:00 to widziałem narastający uśmiech na jego twarzy z powodu znalezienia telefonu.
Jak sam 979 powiedział później taki powrót raz na jakiś czas jest mu potrzebny. Powiedział to po tym, jak z mojej strony padło, że jednak trza go odbierać po imprezkach w kato, ale fakt obicia kilku ryjów jest, co już pisałem kilka razy, potrzebny.
niedziela, 12 marca 2017
Niedziela #1158
No napiszę. Jest 01:44. Na flachę przyjechał 971. Jest już po flaszce, a nawet 1,5-rej. Jednocześnie na moim msc, do spania leży 979. Teoretycznie mogę spać z 971, a jednocześnie mogę, jak kiedyś tam leżeć z 979 trzymając go za rękę, i co wybrać? Ja to z tymi mięśniakami mam przejebane w chuj. Wiem, część też by chciała mieć tak przejebane, a jednak nie ma. 971 wyrzeźbiony z powodu pracy, 979 rasowy skurwiel też wyrzeźbiony, może nie z powodu pracy, co ogólnego skurwielostwa. I teraz muszę się położyć obok 979, który rozwalił się na moim msc. Fajnie, ale co na to jego skurwielowskie odruchy?
sobota, 11 marca 2017
Sobota #1157
To najpierw 172, a później 979.
Był wczoraj z niezapowiedzianą wizytą 172. Wszedł na stację ok. 10:00. Ponieważ w pn. ma sprawę w sądzie, z której może mnie wrócić to zaproponował flachę. Polazłem do stony kupić żołądek gorzki klasyk, bo po czystych to mi pół ryja wykręca. Jeszcze przed spożywaniem owej flachy śniadanie ze szkolnictwa, grochówka zwieziona w ostatnim obiegu z cysternami.
Przylazł 172, ale czułem to, że nie mam dnia, ani do picia, ani do robienia z nim czegoś i przypuszczałem, że to wyjdzie średnio. To podbnie jak 979 3 dni temu też nie miał dnia od samego rana. Przyszedł po racy i mówił dokładnie to samo, następnie pojechał to Tych na koncert ze swoją niby laską, a jak wrócił z niego, to oznajmił, że stronił od ludzi w lokalu, niewiele z nimi rozmawiał i generalnie zwinął się stamtąd prawie zaraz po skończeniu grania przez Jacka Stęszewskiego (jak dobrze pamiętam). To u mnie było podobnie. Po wlaniu w siebie grochówki polała się flacha. Nie robiła na mnie dużego wrażenia, ale co zrobić... Takie okoliczności to trzeba było w siebie wlewać w imię wyższej potrzeby. Jak już było po flaszce zrobiliśmy to na dywanie. Może mózg wyobrażał sobie coś więcej w tej pozycji,ale wyszedł klasyk. Przywiązałem mu ręce za głową do sztangi, ją podparłem aby nie ciągnął jej na siebie i siedząc na nim trochę go pomęczyłem. Trochę bowien był dwa dni temu w szpitali na żołądek, zeżarł jakąś kiełbasę i stąd nie chciałem za bardzo go nadwyrężać, choć pamiętam cały czas, że jednak to skurwiel. Po raz kolejny pomyślałem, że rzadki dar jakim go obdarzyła natura w postaci niesamowicie skutecznej i szybkiej regeneracji, zostanie przez jego głupotę zniweczony. Przy jego trybie życia, może się okazać, że nawet z takim darem pożyje może do 60-ki. No cóż, nie wszycy rozumieją ów dar, niektórzy myślą, jak 172, że organizm to taka samonaprawiająca się maszyna, wiecznie sprawna, dla własnych niskich potrzeb życiowych.
Po wszystkim 172 odszedł ze stacji ok. 13:00. Zabrałem się za niedokończony rozruch poranny, ale już ok. 13:20 tel. od 825, że zajmuje szlak i jedzie do mnie.
No pięknie qrwa, zapomniałem, że faktycznie wczoraj przedłożył RJ, z przyjazdem nawet wcześniej, a ja tu po flaszce (połówce z flachy). Mało tego ok. 13:25 wszedł na stację 834, jakbym miał pełno czasu.
Z 825 rozmawialiśmy właściwie standard o życiu innych i po 3h rozmowy odniosłem wrażenie, że jest niespełniony życiowo, co przy starzeniu się przybiera, jak u niego, formę prawie wyrzutów, że tak się życie potoczyło. 825 wykazuje błędy u innych, właściwie u wszystkich dookoła i tworzy od lat złudne życie wokół siebie. Chodzi na siłownię 20 lat, gdzie podgląda innych mięśniaków. Co jakiś czas wyłapuje takich w swoim typie (jest innym niż mój typ) i marzy o sytuacjach z nimi, do których nie dochodzi, bowiem jest empatyczny. Nie umie po prostu zagadać do nich. Ma jakieś swoje lęki przed zagadaniem, przed ewentualnym olaniem go przez nich, choć mówiłem mu, że "moje" mięśniaki to selekcja z bardzo wielu, którzy powiedzieli - nie. On właśnie boi się tego - nie - i przez to nie zagaduje do nich, bo chyba znacznie bardziej przeżywa to - nie - niż ja. Moje próby wytłumaczenia, że w takiej postawie to może zajść do trumny, a będzie co raz gorzej, ze względu na starzenie się, jakoś nie przynoszą efektu. Wewnętrzne blokady są silniejsze niż sugestie z zewnątrz. Zagadaliśmy się długo, przylazł po 17:00 z pracy 979, jak zwykle obcinka wyglądu 825, który zawsze dobrze wygląda i respekt skurwiela przed większym skurwielem, choć 825 wygląda na skurwiela, ale nim nie jest, a jakoś tego nie prostuję przed innymi. Niech myślą, że również zalicza się do ich grona.
979 zwinął się szybko, bowiem jechał po matkę, a i 826 już długo nie posiedział, odprowadziłem na środek masowego transportu o 18:00.
No i miało być o 979, ale muszę go za chwilę po nocnych eskapadach obudzić, bo nawyrabiał trochę i nie wiadomo jaki będzie tego finał. Napiszę więc następnym razem, bo jak wiecie, blog w wiosce musi pozostać tajny i lokalne skurwiel nie mogą o nim wiedzieć. Innym to jest łatwiej pisać mogą się reklamować, zwiększać ilość czytelników, a tu niestety taka pisanina trochę dla samego siebie, trochę przy okazji dla innych ciekawych choć trochę życia branżowca w wiosce innego na pewno niż większości innych branżowców.
Tyle w takim razie, narka, bo już miałem obudzić 979, za chwilę będzie ujadał, czemu go nie obudziłem o umówionej godzinie.
Był wczoraj z niezapowiedzianą wizytą 172. Wszedł na stację ok. 10:00. Ponieważ w pn. ma sprawę w sądzie, z której może mnie wrócić to zaproponował flachę. Polazłem do stony kupić żołądek gorzki klasyk, bo po czystych to mi pół ryja wykręca. Jeszcze przed spożywaniem owej flachy śniadanie ze szkolnictwa, grochówka zwieziona w ostatnim obiegu z cysternami.
Przylazł 172, ale czułem to, że nie mam dnia, ani do picia, ani do robienia z nim czegoś i przypuszczałem, że to wyjdzie średnio. To podbnie jak 979 3 dni temu też nie miał dnia od samego rana. Przyszedł po racy i mówił dokładnie to samo, następnie pojechał to Tych na koncert ze swoją niby laską, a jak wrócił z niego, to oznajmił, że stronił od ludzi w lokalu, niewiele z nimi rozmawiał i generalnie zwinął się stamtąd prawie zaraz po skończeniu grania przez Jacka Stęszewskiego (jak dobrze pamiętam). To u mnie było podobnie. Po wlaniu w siebie grochówki polała się flacha. Nie robiła na mnie dużego wrażenia, ale co zrobić... Takie okoliczności to trzeba było w siebie wlewać w imię wyższej potrzeby. Jak już było po flaszce zrobiliśmy to na dywanie. Może mózg wyobrażał sobie coś więcej w tej pozycji,ale wyszedł klasyk. Przywiązałem mu ręce za głową do sztangi, ją podparłem aby nie ciągnął jej na siebie i siedząc na nim trochę go pomęczyłem. Trochę bowien był dwa dni temu w szpitali na żołądek, zeżarł jakąś kiełbasę i stąd nie chciałem za bardzo go nadwyrężać, choć pamiętam cały czas, że jednak to skurwiel. Po raz kolejny pomyślałem, że rzadki dar jakim go obdarzyła natura w postaci niesamowicie skutecznej i szybkiej regeneracji, zostanie przez jego głupotę zniweczony. Przy jego trybie życia, może się okazać, że nawet z takim darem pożyje może do 60-ki. No cóż, nie wszycy rozumieją ów dar, niektórzy myślą, jak 172, że organizm to taka samonaprawiająca się maszyna, wiecznie sprawna, dla własnych niskich potrzeb życiowych.
Po wszystkim 172 odszedł ze stacji ok. 13:00. Zabrałem się za niedokończony rozruch poranny, ale już ok. 13:20 tel. od 825, że zajmuje szlak i jedzie do mnie.
No pięknie qrwa, zapomniałem, że faktycznie wczoraj przedłożył RJ, z przyjazdem nawet wcześniej, a ja tu po flaszce (połówce z flachy). Mało tego ok. 13:25 wszedł na stację 834, jakbym miał pełno czasu.
Z 825 rozmawialiśmy właściwie standard o życiu innych i po 3h rozmowy odniosłem wrażenie, że jest niespełniony życiowo, co przy starzeniu się przybiera, jak u niego, formę prawie wyrzutów, że tak się życie potoczyło. 825 wykazuje błędy u innych, właściwie u wszystkich dookoła i tworzy od lat złudne życie wokół siebie. Chodzi na siłownię 20 lat, gdzie podgląda innych mięśniaków. Co jakiś czas wyłapuje takich w swoim typie (jest innym niż mój typ) i marzy o sytuacjach z nimi, do których nie dochodzi, bowiem jest empatyczny. Nie umie po prostu zagadać do nich. Ma jakieś swoje lęki przed zagadaniem, przed ewentualnym olaniem go przez nich, choć mówiłem mu, że "moje" mięśniaki to selekcja z bardzo wielu, którzy powiedzieli - nie. On właśnie boi się tego - nie - i przez to nie zagaduje do nich, bo chyba znacznie bardziej przeżywa to - nie - niż ja. Moje próby wytłumaczenia, że w takiej postawie to może zajść do trumny, a będzie co raz gorzej, ze względu na starzenie się, jakoś nie przynoszą efektu. Wewnętrzne blokady są silniejsze niż sugestie z zewnątrz. Zagadaliśmy się długo, przylazł po 17:00 z pracy 979, jak zwykle obcinka wyglądu 825, który zawsze dobrze wygląda i respekt skurwiela przed większym skurwielem, choć 825 wygląda na skurwiela, ale nim nie jest, a jakoś tego nie prostuję przed innymi. Niech myślą, że również zalicza się do ich grona.
979 zwinął się szybko, bowiem jechał po matkę, a i 826 już długo nie posiedział, odprowadziłem na środek masowego transportu o 18:00.
No i miało być o 979, ale muszę go za chwilę po nocnych eskapadach obudzić, bo nawyrabiał trochę i nie wiadomo jaki będzie tego finał. Napiszę więc następnym razem, bo jak wiecie, blog w wiosce musi pozostać tajny i lokalne skurwiel nie mogą o nim wiedzieć. Innym to jest łatwiej pisać mogą się reklamować, zwiększać ilość czytelników, a tu niestety taka pisanina trochę dla samego siebie, trochę przy okazji dla innych ciekawych choć trochę życia branżowca w wiosce innego na pewno niż większości innych branżowców.
Tyle w takim razie, narka, bo już miałem obudzić 979, za chwilę będzie ujadał, czemu go nie obudziłem o umówionej godzinie.
czwartek, 9 marca 2017
Czwartek #1156
Koszulka.
979 powiesił u mnie swoje pranie, aby się wysuszyło, bo u jego matki nie było juz miejsca. Ściągałem to pranie po dwu dniach w tym koszulkę. Szarą z długim rękawkiem z cienkimi czerwonymi paskami, na całej długości, rękawkach też, pod nimi czarnymi paskami, znowu przerwa na szary pas i znowu paski w/w kolorów. Niby nic szczególnego w tej koszulce, ale to właśnie ta koszulka przypomina mi długie zapasy z 979 lat temu ok. 8. Jest ona także dowodem, że przez te 8 lat, kiedy samce wchodzą w wiek 20 lat i bardzo się zmieniają 979, jak nieliczni zachował swoją figurę do dziś czego dowodem jest używanie owej koszulki.
Zapasy te ok. 8 lat temu odbyły się na grupieA. Spałem na grupie C i przebudziły mnie hałasy na grupie A. Słyszałem co chwilę glos 973 aaałaaa, aaałłaa. I tak ciągle przez jakieś 10 min. Oprócz wyobrażenia sobie że 979 męczy 973 w sposób trochę seksualny zapragnąłem być wraz z nimi. Wyszedłem z grupy C i z wolna zbliżałem się do grupy A oświetlonej o 02:00 w nocy. Wypuściłem "żurawia" i patrzałem co się dzieje. Faktycznie 979 męczył 973, ale były to takie skurwielowskie żarty, coś a'la zapasy. Mnie oczywiście na widok ich zaczął się organ budzić, a sytuacja była akurat do dołączeneia się, Patrzałem niewidoczny dla nich jakieś 5 min, po czym wszedłem na grupę A i powiedziałem do 979, jak tak męczysz młodszego 973 to może ze mną się startniesz? No i startnęliśmy. Łatwo nie było, ale poziom był wyrównany, bowiem był to okres, kiedy często z kimś robiłem zapasy na grupie A, przeto zapasy z 979 trwały prawię godzinę. Po jakimś czasie byliśmy już mokrzy od ciorania się po podłodze, jego koszulka była cała mokra, a przez to nie mogłem podciągnąć mu rękawków, bowiem chciałem go w zapasach pomacać po przedramieniach. Przez to, zmoczenie koszulki, nie dało się tych rękawków podciągnąć. Wqrwiałem się niesamowicie, bo taka okazja podotykać bezpośrednio napięte mięśnie przedramieni, a tu nic. Sam byłem w koszulce z krótkim rękawkiem, a 979 właśnie w tej szarej z czerwonymi i czarnymi paskami. Pomyślałem wtedy:
- taki pech, normalnie chodził w koszulkach z krótkim rękawkiem, ta nieliczna z długim i akurat dziś ją ubrał.
Po tej godzinie zapasów padliśmy z wyczerpania, bo obu nam opadły siły. Nie pamiętam aby ktoś zdecydowanie wygrał, chyba po prostu był remis i ze zmęczenia przerwaliśmy, a także na późną godzinę.
Do dziś jak patrzę na tą koszulkę to przypomina mi się noc z zapasami, w której ciepaliśmy się po podłodze. Nie wiem co na to sąsiedzi, bo godzina rzucania się po podłodze, a w bloku po betonie jednak się niesie, ale nie pamiętam, aby jakiś odzew był.
Ta koszulka będąca dowodem jego niezmieniającej się figury, na tle innych podnosi jego rangę. Był ostatnio 373. Niegdyś szczupły, prawie jak 979, teraz spasł się okropnie, sam przyznał, że waży ok. 90 kg. Ale tu znaczenia ma praca. Siedzenie całymi dniami przy komputerze robi swoje. Kiedy 230 nabrał figury i stał się podniecający, bowiem w pracy wspina się po drzewach, to 373 się odwróciło, al praktycznie wyglądali bardzo podobnie. 373 właśnie jak był, mówił o wdrożeniu programu naprawczego, ale nie wiem czy wiele z tego wyjdzie. Jednak praca nadal będzie go utrzymywała w pozycji siedzącej przez większość dnia, do tego dojazd do niej w aucie, powrót też i tak prawie cały dzień na siedząco. A jednak ruch jest nam potrzebny. Mnie siedzenie 2h ciągiem przy kompie sprawia już potrzebę odejścia od niego i tzw. rozprostowania nóg przejścia się, zrobienia innych ruchowych czynności. Dlatego nie wyobrażam siebie w pracy przy komputerze, a już na pewno w jakiś małych pomieszczeniach na siedząco przez większość dnia, jak np. w kauflandzie jest kantor wymiany walut, taki kiosk 1,5x1,5 m., w którym pani siedzi powiedzmy 8h. Współczuję jej przyszłych problemow zdrowotnych.
A z 979 rozmawiamy na przeróżne tematy. Ostatnio jak wiozłem go od niby laski, to rozmawialiśmy o seksie w tym o robieniu gały. Powiedziałem mu o gościu w lokalu branżowym, starszym, który mi wtedy opierdolił pałę, tak jak nikt inny, a jednak jakiś tam przerób mam. Podobnie 979 ma wspomnienia z ubiegłorocznej kochanki z Katowic, która jak powiedział, jak mu robiła loda, to aż go wyginało. Działo się to w kuchni, kiedy poszedł zrobić jej herbatę, a ona, jak powiedział nawet nie zorientował się kiedy zsunęła mu spodnie, a jak dobrała się do jego organu to zaprzestał robienia herbaty, bo czegoś takiego wcześniej nie przeżywał. I to są takie dowody, że seks przedmałżeński powinien być. Partnerzy powinno się również, a może głównie dotrzeć w kwestiach seksualnych, a to niestety często nie następuje, szczególnie w przypadkach kiedy larwy są produktem ubocznym seksu i małżeństwo jest jakby dalszym następstwem tego co się stało.
I tak czasami nachodzą mnie myśli, że "moim" mięśniakom też może za dużo pokazałem. Bo teraz z laskami, tego nie mają i mieć nie będą, bo one nie umieją, nie czują pewnych spraw, nie obserwują reakcji partnera na to co robią. 222 przyznał wielokrotnie, że głaskanie jakie mu robiłem, to ona mu nigdy takiego nie zrobiła. U 975 było podobnie. Czy tak się dzieje, bo nie wiedzieć czemu, seks w społeczeństwie nadal jest tematem tabu?
979 powiesił u mnie swoje pranie, aby się wysuszyło, bo u jego matki nie było juz miejsca. Ściągałem to pranie po dwu dniach w tym koszulkę. Szarą z długim rękawkiem z cienkimi czerwonymi paskami, na całej długości, rękawkach też, pod nimi czarnymi paskami, znowu przerwa na szary pas i znowu paski w/w kolorów. Niby nic szczególnego w tej koszulce, ale to właśnie ta koszulka przypomina mi długie zapasy z 979 lat temu ok. 8. Jest ona także dowodem, że przez te 8 lat, kiedy samce wchodzą w wiek 20 lat i bardzo się zmieniają 979, jak nieliczni zachował swoją figurę do dziś czego dowodem jest używanie owej koszulki.
Zapasy te ok. 8 lat temu odbyły się na grupieA. Spałem na grupie C i przebudziły mnie hałasy na grupie A. Słyszałem co chwilę glos 973 aaałaaa, aaałłaa. I tak ciągle przez jakieś 10 min. Oprócz wyobrażenia sobie że 979 męczy 973 w sposób trochę seksualny zapragnąłem być wraz z nimi. Wyszedłem z grupy C i z wolna zbliżałem się do grupy A oświetlonej o 02:00 w nocy. Wypuściłem "żurawia" i patrzałem co się dzieje. Faktycznie 979 męczył 973, ale były to takie skurwielowskie żarty, coś a'la zapasy. Mnie oczywiście na widok ich zaczął się organ budzić, a sytuacja była akurat do dołączeneia się, Patrzałem niewidoczny dla nich jakieś 5 min, po czym wszedłem na grupę A i powiedziałem do 979, jak tak męczysz młodszego 973 to może ze mną się startniesz? No i startnęliśmy. Łatwo nie było, ale poziom był wyrównany, bowiem był to okres, kiedy często z kimś robiłem zapasy na grupie A, przeto zapasy z 979 trwały prawię godzinę. Po jakimś czasie byliśmy już mokrzy od ciorania się po podłodze, jego koszulka była cała mokra, a przez to nie mogłem podciągnąć mu rękawków, bowiem chciałem go w zapasach pomacać po przedramieniach. Przez to, zmoczenie koszulki, nie dało się tych rękawków podciągnąć. Wqrwiałem się niesamowicie, bo taka okazja podotykać bezpośrednio napięte mięśnie przedramieni, a tu nic. Sam byłem w koszulce z krótkim rękawkiem, a 979 właśnie w tej szarej z czerwonymi i czarnymi paskami. Pomyślałem wtedy:
- taki pech, normalnie chodził w koszulkach z krótkim rękawkiem, ta nieliczna z długim i akurat dziś ją ubrał.
Po tej godzinie zapasów padliśmy z wyczerpania, bo obu nam opadły siły. Nie pamiętam aby ktoś zdecydowanie wygrał, chyba po prostu był remis i ze zmęczenia przerwaliśmy, a także na późną godzinę.
Do dziś jak patrzę na tą koszulkę to przypomina mi się noc z zapasami, w której ciepaliśmy się po podłodze. Nie wiem co na to sąsiedzi, bo godzina rzucania się po podłodze, a w bloku po betonie jednak się niesie, ale nie pamiętam, aby jakiś odzew był.
Ta koszulka będąca dowodem jego niezmieniającej się figury, na tle innych podnosi jego rangę. Był ostatnio 373. Niegdyś szczupły, prawie jak 979, teraz spasł się okropnie, sam przyznał, że waży ok. 90 kg. Ale tu znaczenia ma praca. Siedzenie całymi dniami przy komputerze robi swoje. Kiedy 230 nabrał figury i stał się podniecający, bowiem w pracy wspina się po drzewach, to 373 się odwróciło, al praktycznie wyglądali bardzo podobnie. 373 właśnie jak był, mówił o wdrożeniu programu naprawczego, ale nie wiem czy wiele z tego wyjdzie. Jednak praca nadal będzie go utrzymywała w pozycji siedzącej przez większość dnia, do tego dojazd do niej w aucie, powrót też i tak prawie cały dzień na siedząco. A jednak ruch jest nam potrzebny. Mnie siedzenie 2h ciągiem przy kompie sprawia już potrzebę odejścia od niego i tzw. rozprostowania nóg przejścia się, zrobienia innych ruchowych czynności. Dlatego nie wyobrażam siebie w pracy przy komputerze, a już na pewno w jakiś małych pomieszczeniach na siedząco przez większość dnia, jak np. w kauflandzie jest kantor wymiany walut, taki kiosk 1,5x1,5 m., w którym pani siedzi powiedzmy 8h. Współczuję jej przyszłych problemow zdrowotnych.
A z 979 rozmawiamy na przeróżne tematy. Ostatnio jak wiozłem go od niby laski, to rozmawialiśmy o seksie w tym o robieniu gały. Powiedziałem mu o gościu w lokalu branżowym, starszym, który mi wtedy opierdolił pałę, tak jak nikt inny, a jednak jakiś tam przerób mam. Podobnie 979 ma wspomnienia z ubiegłorocznej kochanki z Katowic, która jak powiedział, jak mu robiła loda, to aż go wyginało. Działo się to w kuchni, kiedy poszedł zrobić jej herbatę, a ona, jak powiedział nawet nie zorientował się kiedy zsunęła mu spodnie, a jak dobrała się do jego organu to zaprzestał robienia herbaty, bo czegoś takiego wcześniej nie przeżywał. I to są takie dowody, że seks przedmałżeński powinien być. Partnerzy powinno się również, a może głównie dotrzeć w kwestiach seksualnych, a to niestety często nie następuje, szczególnie w przypadkach kiedy larwy są produktem ubocznym seksu i małżeństwo jest jakby dalszym następstwem tego co się stało.
I tak czasami nachodzą mnie myśli, że "moim" mięśniakom też może za dużo pokazałem. Bo teraz z laskami, tego nie mają i mieć nie będą, bo one nie umieją, nie czują pewnych spraw, nie obserwują reakcji partnera na to co robią. 222 przyznał wielokrotnie, że głaskanie jakie mu robiłem, to ona mu nigdy takiego nie zrobiła. U 975 było podobnie. Czy tak się dzieje, bo nie wiedzieć czemu, seks w społeczeństwie nadal jest tematem tabu?
środa, 8 marca 2017
Środa #1155
Ten czas zapycha, ciągle go jakby brakuje. Fakt, trochę zżera symek, ale program naprawczy niby działa.
Wracając do 979, to zakochał się w lasce. Niby nic nadzwyczajnego, bo to częste przypadki, wszak podtrzymanie gatunku mamy cały czas włączone, ale on do tego podchodzi jakoś inaczej. Pisałem poprzednio, że widzi ten związek jak przyjaźń między samcem, a samicą, ale nie wiem czy oprócz przyjaźni samca branżowego, z samicą (tu już bez znaczenia) może być w ogóle czysta przyjaźń. No chyba, że ona ma 140kg, a on lubi chude szprychodupy, to wtedy też może by i się coś takiego wygenerowało, ale zawsze zostanie ta nutka popędu seksualnego, wszak na bezrybiu i rak ryba.
Natomiast w przypadku 979 to w ogóle nie zaistnieje, bowiem ona mu się bardzo podoba i czuje do niej popęd seksualny i chyba nawet silny. Najgorsze jest to wstrzymywanie się i niechciejstwo konsumpcji wynikające z obawy ewentualnej utraty laski. Przez wstrzemięźliwość ma nadzieje na przetrwanie znajomości dłużej. Fakt, poznał laskę jak ona chodziła z innym. W trakcie znajomości z 979 rozeszła się z tamtym i teraz jakby zajmuje się 979, choć też nie wiem do końca czego ona chce. Czy będzie chciała to ciągnąć w dotychczasowej formie, bo przecież 979 wymiernie zajmuje jej czas. Jemu w jej towarzystwie jest dobrze. Wszak ona z miasta, on ze wsi, ale dla niej może atutem jest jego skurwielowatość. W mieście takich skurwieli mało, a 979 jest trochę zreformowanym skurwielem co podnosi jego notowania. W tym reformowaniu mam swój wkład.
Co do samego związku, to jak tak pięło się w górę, to w pewnym momencie trochę się przeraziłem, bo przecież następstwem rozwijającego się związku była by naturalna chęć zamieszkania razem. I tu nadeszło widmo opuszczenia stacji przez 979 co powodowało u mnie spore zmieszanie. Wiadomo, jak ktoś przebywa, mieszka 10 lat i jest to mieszkanie dotarte, nie przetarte, funkcjonuje się dobrze, a tu nagle to ma się skończyć. Nie abym w jakikolwiek sposób ingerował w znajomość 979 z laską. Pozostałem do dziś w sprawie neutralny. Nie chcę, aby za jakiś czas miał do mnie pretensje co do rozwiązania jakie może nastąpić. Oczywiście rozmawiamy o tym, bo rozmawiamy i różnych sprawach, a ta jest obecnie w jego życiu ważna, ale raczej staram się mu pewne sprawy wyjaśniać, opisywać, ale w sposób neutralny, nie nakierunkowując go na decyzje. Zdaje sobie sprawę, że przecież nie będzie mieszkał ze mną jeszcze 10 lat, ale jak chyba większość w mojej sytuacji, chcę przeciągnąć ten stan jak najdłużej.
Tyle, bowiem na tory stacyjne weszli 826 i 834, na szczęście na razie zajęci są sobą, to mogłem popełnić notkę. Myślę, że jutro następna. Wczoraj nie bylo, bowiem wstałem o 10:00 to za nim rozruch poranny to było już popołudnie. Do tego jakby stałe zajęcia na stacji i dzień się wypełnił. Dziś jakoś niedospałem. Nie mogłem zasnąć z niewiadomego powodu. Zawieźliśmy laskę do domu, i wróciliśmy z 979 ok. 00:50 na stację. Za nim procedury wyłączeniowe, to było już po 01:20. Mimo późnej godz. nie mogłem zasnąć, jeszcze o 02:00 wyszedłem z łóżka. Zasnąłem coś ok. 03:00, a obudziłem się o 08:40. To dzisiejszej nocy będzie odsypianie. Narka.
Wracając do 979, to zakochał się w lasce. Niby nic nadzwyczajnego, bo to częste przypadki, wszak podtrzymanie gatunku mamy cały czas włączone, ale on do tego podchodzi jakoś inaczej. Pisałem poprzednio, że widzi ten związek jak przyjaźń między samcem, a samicą, ale nie wiem czy oprócz przyjaźni samca branżowego, z samicą (tu już bez znaczenia) może być w ogóle czysta przyjaźń. No chyba, że ona ma 140kg, a on lubi chude szprychodupy, to wtedy też może by i się coś takiego wygenerowało, ale zawsze zostanie ta nutka popędu seksualnego, wszak na bezrybiu i rak ryba.
Natomiast w przypadku 979 to w ogóle nie zaistnieje, bowiem ona mu się bardzo podoba i czuje do niej popęd seksualny i chyba nawet silny. Najgorsze jest to wstrzymywanie się i niechciejstwo konsumpcji wynikające z obawy ewentualnej utraty laski. Przez wstrzemięźliwość ma nadzieje na przetrwanie znajomości dłużej. Fakt, poznał laskę jak ona chodziła z innym. W trakcie znajomości z 979 rozeszła się z tamtym i teraz jakby zajmuje się 979, choć też nie wiem do końca czego ona chce. Czy będzie chciała to ciągnąć w dotychczasowej formie, bo przecież 979 wymiernie zajmuje jej czas. Jemu w jej towarzystwie jest dobrze. Wszak ona z miasta, on ze wsi, ale dla niej może atutem jest jego skurwielowatość. W mieście takich skurwieli mało, a 979 jest trochę zreformowanym skurwielem co podnosi jego notowania. W tym reformowaniu mam swój wkład.
Co do samego związku, to jak tak pięło się w górę, to w pewnym momencie trochę się przeraziłem, bo przecież następstwem rozwijającego się związku była by naturalna chęć zamieszkania razem. I tu nadeszło widmo opuszczenia stacji przez 979 co powodowało u mnie spore zmieszanie. Wiadomo, jak ktoś przebywa, mieszka 10 lat i jest to mieszkanie dotarte, nie przetarte, funkcjonuje się dobrze, a tu nagle to ma się skończyć. Nie abym w jakikolwiek sposób ingerował w znajomość 979 z laską. Pozostałem do dziś w sprawie neutralny. Nie chcę, aby za jakiś czas miał do mnie pretensje co do rozwiązania jakie może nastąpić. Oczywiście rozmawiamy o tym, bo rozmawiamy i różnych sprawach, a ta jest obecnie w jego życiu ważna, ale raczej staram się mu pewne sprawy wyjaśniać, opisywać, ale w sposób neutralny, nie nakierunkowując go na decyzje. Zdaje sobie sprawę, że przecież nie będzie mieszkał ze mną jeszcze 10 lat, ale jak chyba większość w mojej sytuacji, chcę przeciągnąć ten stan jak najdłużej.
Tyle, bowiem na tory stacyjne weszli 826 i 834, na szczęście na razie zajęci są sobą, to mogłem popełnić notkę. Myślę, że jutro następna. Wczoraj nie bylo, bowiem wstałem o 10:00 to za nim rozruch poranny to było już popołudnie. Do tego jakby stałe zajęcia na stacji i dzień się wypełnił. Dziś jakoś niedospałem. Nie mogłem zasnąć z niewiadomego powodu. Zawieźliśmy laskę do domu, i wróciliśmy z 979 ok. 00:50 na stację. Za nim procedury wyłączeniowe, to było już po 01:20. Mimo późnej godz. nie mogłem zasnąć, jeszcze o 02:00 wyszedłem z łóżka. Zasnąłem coś ok. 03:00, a obudziłem się o 08:40. To dzisiejszej nocy będzie odsypianie. Narka.
poniedziałek, 6 marca 2017
Poniedziałek #1154
Jak miałem kiedyś swoją firmę to oglądałem programy kuchenne rewolucje. W zasadzie pierwsze 20 min, bo reszta to już standard. W tych 20 min były pokazywane błędy w zarządzaniu ludźmi i częściowo stosowałem je we własnej firmie, chyba skutecznie, bo się kręciło. W każdym razie rozmawiałem dużo z pracownikami, komunikacja była na wysokim poziomie, więc kwestie sporne były wyjaśniane na bieżąco. Zresztą do dziś z częścią z nich utrzymuję bardzo dobry kontakt, co jest jakby dowodem dobrej współpracy kiedyś.
Oglądając czasami dziś już któryś rok emisji, gdzie ciągle jest to samo zastanawiam się czy właściciele restauracji, czy lokali to tacy debile jak 972 ze swoją żoną. Jak można przez tyle lat emisji programu nie móc przeprowadzić zmian u siebie na własną rękę. Czy to faktycznie jak w dawnej szkole musi być ten nauczyciel z batem, który nim smagnie jak będą błędy. Choć zdaję sobie sprawę, że dla potrzeb emisji, scenariusz musi być zachowany, czyli standardowo brudna kuchnia, bo przecież tu również trzeba być pierdolniętym, aby nie wiedzieć, że to kluczowy punkt programu i należy wysprzątać,. To jak można nie wyczyścić kuchni, wiedząc, że ona się zjawi, ale czasem nawet ten bród robi wrażenie jakby świeżego. Czy dania specjalnie pierdolą, by mogła nimi ciepać, też tego nie wiem.
Mimo tego dalej po tylu latach, oni (właściciele) robią te same błędy, jakby ich mózgi były wyłączone z analizy i nie mogli we własnym zakresie obejrzeć np. 10 odcinków i sami wyciągnąć wniosków, tylko musi przyjechać baba, która sama pozamykała część swoich lokali, ale nadal jest gwiazdą.
Inną sprawą jest ekonomia, która już mniej przewija się w odcinkach, ale czasami komuś się wymkną finanse i można posłuchać ile kasy ludzie ładują do państwa. I tu pojawia się drugie dno, czyli państwo, które celowo ogłupia ludzi, bowiem ciągnie z nich skutecznie kasę wraz z bankami. Ten duet jest nie do zarżnięcia i ciągle nie nasycony.
826 od jakiegoś czasu pisze teksty do nagrań rapowych, w których sam się udziela z innym mięśniakiem. Tamten przynajmniej ma głos, ale natura 826 już nim nie obdarowała. Chciałem kiedyś tu zamieścić próbki twórczości, to dziś dwie.
"Skoro jest Ci wszystko
Jedno na pewno!
No to nie pierdol
Rób jak chcesz
Ja nie jestem z tych
Co chcą swe życie przerżnąć."
Akurat w ostatnim okresie to on na 100% swoje życie rżnie. Przestał już szukać pracy, zmienił się w 100% sępika, co mnie już trochę rozbraja, bo nie wiem w końcu czy się do niego dobierać, czy go olać. Ta nieudolność życiowa jest porażająca, to jest idealny przykład osoby wyhodowanej, a nie wychowanej i to po prostu odtrąca od niego. Jest to wytwór nowoczesnej kultury. Osoba świetnie bawiąca się na imprezkach, jak w programach "Taśmy prawdy", ale życiowo kompletnie nieudolna.
Drugi tekst.
"Zawsze miałem wyjebane
W to co ludzie mówią
Bo nie jestem jak większość
A większość to aż mnie rozbraja
Się wpierdalam jako
Nawał Karmi ich karnawał
Ta tania błazenada
Pomocna dłoń przy wódce
Rozczarowanie przychodzi później."
Jeszcze sprawa 979. Ostatnio, już pisałem, zakochał się w lasce z Ligoty. Jest to jakiś dziwny związek, bowiem on zakochany, a jednocześnie chce aby pozostało to na etapie dobrej znajomości czy przyjaźni. Tylko osobiście nie wiem czy przyjaźń między samcem pożądającym samicy, a ona mu się bardzo podoba jest możliwa w czystej postaci, bowiem zawsze jest popęd seksualny, który on skutecznie tłumi, bojąc się, że seks wiele zmieni. To powoduje szamotanie się, pomiędzy związkiem, a znajomością.
Dokończę jutro jak się uda, bowiem praca czeka, to nie ma tak lekko, po weekendzie jest co sprzątać.
To narka.
Oglądając czasami dziś już któryś rok emisji, gdzie ciągle jest to samo zastanawiam się czy właściciele restauracji, czy lokali to tacy debile jak 972 ze swoją żoną. Jak można przez tyle lat emisji programu nie móc przeprowadzić zmian u siebie na własną rękę. Czy to faktycznie jak w dawnej szkole musi być ten nauczyciel z batem, który nim smagnie jak będą błędy. Choć zdaję sobie sprawę, że dla potrzeb emisji, scenariusz musi być zachowany, czyli standardowo brudna kuchnia, bo przecież tu również trzeba być pierdolniętym, aby nie wiedzieć, że to kluczowy punkt programu i należy wysprzątać,. To jak można nie wyczyścić kuchni, wiedząc, że ona się zjawi, ale czasem nawet ten bród robi wrażenie jakby świeżego. Czy dania specjalnie pierdolą, by mogła nimi ciepać, też tego nie wiem.
Mimo tego dalej po tylu latach, oni (właściciele) robią te same błędy, jakby ich mózgi były wyłączone z analizy i nie mogli we własnym zakresie obejrzeć np. 10 odcinków i sami wyciągnąć wniosków, tylko musi przyjechać baba, która sama pozamykała część swoich lokali, ale nadal jest gwiazdą.
Inną sprawą jest ekonomia, która już mniej przewija się w odcinkach, ale czasami komuś się wymkną finanse i można posłuchać ile kasy ludzie ładują do państwa. I tu pojawia się drugie dno, czyli państwo, które celowo ogłupia ludzi, bowiem ciągnie z nich skutecznie kasę wraz z bankami. Ten duet jest nie do zarżnięcia i ciągle nie nasycony.
826 od jakiegoś czasu pisze teksty do nagrań rapowych, w których sam się udziela z innym mięśniakiem. Tamten przynajmniej ma głos, ale natura 826 już nim nie obdarowała. Chciałem kiedyś tu zamieścić próbki twórczości, to dziś dwie.
"Skoro jest Ci wszystko
Jedno na pewno!
No to nie pierdol
Rób jak chcesz
Ja nie jestem z tych
Co chcą swe życie przerżnąć."
Akurat w ostatnim okresie to on na 100% swoje życie rżnie. Przestał już szukać pracy, zmienił się w 100% sępika, co mnie już trochę rozbraja, bo nie wiem w końcu czy się do niego dobierać, czy go olać. Ta nieudolność życiowa jest porażająca, to jest idealny przykład osoby wyhodowanej, a nie wychowanej i to po prostu odtrąca od niego. Jest to wytwór nowoczesnej kultury. Osoba świetnie bawiąca się na imprezkach, jak w programach "Taśmy prawdy", ale życiowo kompletnie nieudolna.
Drugi tekst.
"Zawsze miałem wyjebane
W to co ludzie mówią
Bo nie jestem jak większość
A większość to aż mnie rozbraja
Się wpierdalam jako
Nawał Karmi ich karnawał
Ta tania błazenada
Pomocna dłoń przy wódce
Rozczarowanie przychodzi później."
Jeszcze sprawa 979. Ostatnio, już pisałem, zakochał się w lasce z Ligoty. Jest to jakiś dziwny związek, bowiem on zakochany, a jednocześnie chce aby pozostało to na etapie dobrej znajomości czy przyjaźni. Tylko osobiście nie wiem czy przyjaźń między samcem pożądającym samicy, a ona mu się bardzo podoba jest możliwa w czystej postaci, bowiem zawsze jest popęd seksualny, który on skutecznie tłumi, bojąc się, że seks wiele zmieni. To powoduje szamotanie się, pomiędzy związkiem, a znajomością.
Dokończę jutro jak się uda, bowiem praca czeka, to nie ma tak lekko, po weekendzie jest co sprzątać.
To narka.
sobota, 4 marca 2017
Sobota #1153
Ale miałem dziś sen... Mój mózg jest czasem niemożliwy.
Akcja działa się w internacie dla szkoły średniej. Nie wiem jak się tam znalazłem, ale chciało mi się sikać. Poszedłem więc szukać ubikacji. Przechodziłem przez przechodnie pokoje, w których urzędowała młodzież zasadniczo rozebrana z koszulek i w majtkach, bowiem była to godz. mycia. W końcu dotarłem z jednego z pokoi do łaźni, ale na złość ubikacji nie było. Przeszedłem środkiem między kabinami po lewej i prawej, w których myli się chłopcy. Nie było tam kotar, czy drzwi więc było ich widać, a woda chlapała na podłogę z jasnobrązowych kafelek, choć każda kabina miał próg wysokości jednej cegły okafelkowany. Chciałem wejść do jednej z kabin i myć się razem z jednym z nich, ale myślałem - nie mogę, bo się wyda. Miraż mycia się razem z mięśniakiem w kabinie był przepiękny. [być może mózg przywołał sceny, które kiedyś miałem z 800 na jakimś wyjeździe (już nie pamiętam dokąd), ale byliśmy grupą tzn. większość kolegów była od niego, gdzie właśnie w hotelu czy domu noclegowym myliśmy się wspólnie pod prysznicem mydląc swoje ciała. Oczywiście pożądanie brało górę i pod prysznicem doszło do seksu. Z umywalni wychodziliśmy osobno, ustaliliśmy, że on pierwszy, bowiem pierwszy do niej wszedł, ja za jakieś 5 min]
W głowie miałem myśl - muszę się pilnować i szedłem dalej, ale za ostatnimi kabinami znowu były pokoje, w których albo już po, albo przed myciem rozmawiali przy łóżkach, czy na łóżkach mieszkający tam, Z drugiego czy trzeciego pokoju wróciłem w stronę łaźni, ale tych ubikacji nie było. No szlag gdzie je schowali - pomyślałem. Trochę więcej czasu spędziłem przy prysznicach, bo był pretekst. Co ciekawe przy tej ilości młodych nie było jakiegoś skonkretyzowanego osobnika. byli jakby bardzo przyjemnym tłem. Wszyscy chudzi, bardziej lub mniej umięśnieni nikt z nich na razie się nie wyróżniał. Wreszcie za wąskim przejściem za ostatnią kabiną znalazłem ubikację. Zrobiłem co trzeba i teraz chciałem skorzystać z umywalki, ale podobnie nigdzie do cyca, nie było umywalki, a kabiny zajęte przez myjących się nastolatków. Figury oczywiście przednie, ani jednego grubasa, a w tych mijanych i myjących się co jakiś czas trafiał się ładniejszy, trochę mulat, symetrycznie umięśniony. Oczywiście w śnie powstrzymywałem się aby mi nie stanął, bo co by sobie pomyśleli? I z takim nastawieniem nadal poszukiwałem umywalki. I teraz wychodząc z pomieszczenia umywalni nagle jeden z nich się skonkretyzował. Niski mięśniak, wychodził w stronę pokoi. Szedłem za nim i trochę przypominał mi 977 choć był białego ciała, a 977 jest mocnym mulatem. Robiło się już późno, to też część zaległa w łóżkach, część jeszcze funkcjonowała i rozmawiała ze sobą ściszonymi glosami. Tak dotarłem do pokoju, w którym już prawie wszyscy spali i znalazłem umywalkę. Była na dziwnym poziomie łóżka śpiącego, zaraz obok niej z lewej strony spał jakiś chłopak, a z prawej strony ściana. Pomyślałem, chyba jakaś sierotka, że go umieścili obok umywalki, albo za karę, przeca go tu muszą budzić korzystając z niej. Aby nie było, że go budzę to pojedynczy kran, tylko zimna woda, trochę go odkręciłem, a pokrętłem był taki stary motylek, jak jeszcze u babci kiedyś był przy umywalce na sieni. Opłukałem ręce starając się nie chlapać na niego i przez przechodnie pokoje musiałem wracać. W drugim pokoju, ponieważ zrobiło się już na tyle późno, drzwi było zastawione zabawkami na podłodze. Ich otwieranie powodowało hałas, który miał zbudzić chłopców w razie jakby z drugiego pokoju czy z dalszych wchodziły do nich jakieś skurwiele. Takie zabezpieczenie przed zaskoczeniem. Uchyliłem na tyle na ile się dało cicho drzwi, których skrzydło prawie ocierało się o szafkę przy ścianie. W niej było miejsce na owe zabawki, a jak te drzwi uchyliłem to okazało się, że z drugiego pokoju jeszcze nie zdążyli schować wszystkich do szafki i jak je otwarłem to ręce przede mną chowały je do szafki na półki. Nie widziałem posiadaczy rąk, a tylko same ręce. Były wśród nich zabawki różowe. Raczej się powstrzymuje przed wyśmiewanie i chwilę nic nie mówiłem, ale w końcu powiedziałem:
- różowe? (wszak internat był dla samych samców)
Wszedłem do innego pokoju i senny nastrój mi się udzielił. Położyłem się na łóżku jednego z nich, było akurat wolne. Po jakiś 5min, w czasie których przysłuchiwałem się i przypatrywałem życiu w takim pokoju, przyszedł jeden i powiedział:
- już późno, musi Pan iść.
Niechętnie wstałem i wyszedłem z pokoju na korytarz.
Tu pierwsza część snu się urywa. Ale druga dzieje się jakby w połączeniu z pierwszą. Otóż jak już wyszedłem z internatu to przechodziłem k/sali gimnastycznej przyinternatowej i wuefista okazało się jest nasz i chce mi obciągnąć. Od razu powiedział, że musimy znaleźć ustronne miejsce, bowiem nie chce aby się wydało. Patrzałem na jego wygląd, też był w klacie i pomyślałem:
- może być, tylko gdzie to miejsce do cyca?
Chodziliśmy i szukaliśmy, trafiliśmy na korytarz znowu pełny chłopców nadal w klatach, ale tym razem ponieważ na wf-ie tak ćwiczyli.
I na tym etapie sen się urwał przebudziłem się i faktycznie poszedłem do ubikacji.
Ciekawy o tyle sen, że żadna z postaci nie była spersonalizowana. Ot tak jakby faktycznie weszło się do internatu, w którym nikogo by się nie znało. Po prostu przechadzałem się między nimi przyglądając się im w godzinie mycia.
Akcja działa się w internacie dla szkoły średniej. Nie wiem jak się tam znalazłem, ale chciało mi się sikać. Poszedłem więc szukać ubikacji. Przechodziłem przez przechodnie pokoje, w których urzędowała młodzież zasadniczo rozebrana z koszulek i w majtkach, bowiem była to godz. mycia. W końcu dotarłem z jednego z pokoi do łaźni, ale na złość ubikacji nie było. Przeszedłem środkiem między kabinami po lewej i prawej, w których myli się chłopcy. Nie było tam kotar, czy drzwi więc było ich widać, a woda chlapała na podłogę z jasnobrązowych kafelek, choć każda kabina miał próg wysokości jednej cegły okafelkowany. Chciałem wejść do jednej z kabin i myć się razem z jednym z nich, ale myślałem - nie mogę, bo się wyda. Miraż mycia się razem z mięśniakiem w kabinie był przepiękny. [być może mózg przywołał sceny, które kiedyś miałem z 800 na jakimś wyjeździe (już nie pamiętam dokąd), ale byliśmy grupą tzn. większość kolegów była od niego, gdzie właśnie w hotelu czy domu noclegowym myliśmy się wspólnie pod prysznicem mydląc swoje ciała. Oczywiście pożądanie brało górę i pod prysznicem doszło do seksu. Z umywalni wychodziliśmy osobno, ustaliliśmy, że on pierwszy, bowiem pierwszy do niej wszedł, ja za jakieś 5 min]
W głowie miałem myśl - muszę się pilnować i szedłem dalej, ale za ostatnimi kabinami znowu były pokoje, w których albo już po, albo przed myciem rozmawiali przy łóżkach, czy na łóżkach mieszkający tam, Z drugiego czy trzeciego pokoju wróciłem w stronę łaźni, ale tych ubikacji nie było. No szlag gdzie je schowali - pomyślałem. Trochę więcej czasu spędziłem przy prysznicach, bo był pretekst. Co ciekawe przy tej ilości młodych nie było jakiegoś skonkretyzowanego osobnika. byli jakby bardzo przyjemnym tłem. Wszyscy chudzi, bardziej lub mniej umięśnieni nikt z nich na razie się nie wyróżniał. Wreszcie za wąskim przejściem za ostatnią kabiną znalazłem ubikację. Zrobiłem co trzeba i teraz chciałem skorzystać z umywalki, ale podobnie nigdzie do cyca, nie było umywalki, a kabiny zajęte przez myjących się nastolatków. Figury oczywiście przednie, ani jednego grubasa, a w tych mijanych i myjących się co jakiś czas trafiał się ładniejszy, trochę mulat, symetrycznie umięśniony. Oczywiście w śnie powstrzymywałem się aby mi nie stanął, bo co by sobie pomyśleli? I z takim nastawieniem nadal poszukiwałem umywalki. I teraz wychodząc z pomieszczenia umywalni nagle jeden z nich się skonkretyzował. Niski mięśniak, wychodził w stronę pokoi. Szedłem za nim i trochę przypominał mi 977 choć był białego ciała, a 977 jest mocnym mulatem. Robiło się już późno, to też część zaległa w łóżkach, część jeszcze funkcjonowała i rozmawiała ze sobą ściszonymi glosami. Tak dotarłem do pokoju, w którym już prawie wszyscy spali i znalazłem umywalkę. Była na dziwnym poziomie łóżka śpiącego, zaraz obok niej z lewej strony spał jakiś chłopak, a z prawej strony ściana. Pomyślałem, chyba jakaś sierotka, że go umieścili obok umywalki, albo za karę, przeca go tu muszą budzić korzystając z niej. Aby nie było, że go budzę to pojedynczy kran, tylko zimna woda, trochę go odkręciłem, a pokrętłem był taki stary motylek, jak jeszcze u babci kiedyś był przy umywalce na sieni. Opłukałem ręce starając się nie chlapać na niego i przez przechodnie pokoje musiałem wracać. W drugim pokoju, ponieważ zrobiło się już na tyle późno, drzwi było zastawione zabawkami na podłodze. Ich otwieranie powodowało hałas, który miał zbudzić chłopców w razie jakby z drugiego pokoju czy z dalszych wchodziły do nich jakieś skurwiele. Takie zabezpieczenie przed zaskoczeniem. Uchyliłem na tyle na ile się dało cicho drzwi, których skrzydło prawie ocierało się o szafkę przy ścianie. W niej było miejsce na owe zabawki, a jak te drzwi uchyliłem to okazało się, że z drugiego pokoju jeszcze nie zdążyli schować wszystkich do szafki i jak je otwarłem to ręce przede mną chowały je do szafki na półki. Nie widziałem posiadaczy rąk, a tylko same ręce. Były wśród nich zabawki różowe. Raczej się powstrzymuje przed wyśmiewanie i chwilę nic nie mówiłem, ale w końcu powiedziałem:
- różowe? (wszak internat był dla samych samców)
Wszedłem do innego pokoju i senny nastrój mi się udzielił. Położyłem się na łóżku jednego z nich, było akurat wolne. Po jakiś 5min, w czasie których przysłuchiwałem się i przypatrywałem życiu w takim pokoju, przyszedł jeden i powiedział:
- już późno, musi Pan iść.
Niechętnie wstałem i wyszedłem z pokoju na korytarz.
Tu pierwsza część snu się urywa. Ale druga dzieje się jakby w połączeniu z pierwszą. Otóż jak już wyszedłem z internatu to przechodziłem k/sali gimnastycznej przyinternatowej i wuefista okazało się jest nasz i chce mi obciągnąć. Od razu powiedział, że musimy znaleźć ustronne miejsce, bowiem nie chce aby się wydało. Patrzałem na jego wygląd, też był w klacie i pomyślałem:
- może być, tylko gdzie to miejsce do cyca?
Chodziliśmy i szukaliśmy, trafiliśmy na korytarz znowu pełny chłopców nadal w klatach, ale tym razem ponieważ na wf-ie tak ćwiczyli.
I na tym etapie sen się urwał przebudziłem się i faktycznie poszedłem do ubikacji.
Ciekawy o tyle sen, że żadna z postaci nie była spersonalizowana. Ot tak jakby faktycznie weszło się do internatu, w którym nikogo by się nie znało. Po prostu przechadzałem się między nimi przyglądając się im w godzinie mycia.
czwartek, 2 marca 2017
Środa #1152
Przedwczoraj otwarłem słoik z dżemem truskawkowym robionym w 06-2014. Nie było obiegu z cysternami, to sięgnęliśmy po buchty czekające właśnie na takie dni. Dżem to rozpierdol smakowy. Tym bardziej miło, że to z drugiej partii, bo nie wiem czy pamiętacie, ale pierwsza w garnku się zwęgliła i się wyciepła na hasiok.. Wobec tego w tym roku plan zrobienia kolejnej partii dżemu, tym razem już bez zwęglenia pierwszej partii.
Żyjemy w takim ciekawym systemie, w którym nie ma odpowiedzialności za podejmowane przez rządzących na przeróżnych szczeblach decyzje. Obojętnie czy ta odpowiedzialność jest za życie czy utratę życia ludzkiego, czy finansowe, czy inne. Rządzący ukryci za "instytucjami" są nieuchwytni. I mało tego, my się jakoś dziwnym trafem na to zgadzamy, dajemy temu przyzwolenie.
Niezależnie od dziedziny, w którą się wejdzie zawsze jest to samo. Otóż, rozmawiałem ze znajomym zajmującym się rozkładami jazdy tramwai. Ilekroć słucham go odnośnie pracy, to włos na głowie mi się jeży. Ale tu też namieszali rządzący kiedyś i odpowiedzialności brak. Zlikwidowano zajezdnie tramwajową w Chorzowie Batorym zlokalizowaną w (można powiedzieć) środku części sieci tramwajowej. Obsługiwała ona linie przejeżdżające k/niej, a także te parę kilometrów dalej. Jakiś mądry rządzący wymyślił kiedyś, że z niej zrobi się wielki warsztat remontowy dla tramwai. Warsztat tam był wcześniej, bo tramwaje były remontowane bieżąco jeszcze przed czasami przetargów i na takim samym poziomie ów warsztat pozostał. Przetargi spowodowały, że większość tram. jest remontowana w innych miastach (ale likwidowano zajezdnię już w czasach przetargów). Teraz pozostały na sieci trzy zajezdnie, które są na końcach sieci tramwajowej. W Bytomiu Stroszku, na końcu jednej linii 19, W Gliwicach, na końcu linii 1 i uzupełniającej ją w połowie trasy - linii 4, w Będzinie przy linii 22. Jedynie zajezdnia w Ka-ach Zawodziu jest przy liniach 7, 14, 15, 20. Reszta linii w sieci musi dojeżdżać, a w przeciwieństwie do linii autobusowych, za kilometry dojazdowe w tramwajach się płaci. Więc jeżeli tramwaj dojeżdża na linię 20km, to te 20 km jest przez m-ta płacone. Zlikwidowanie zajezdni w Chorzowie Batorym, przy której dziś przejeżdżają linie: 7, 20, 43, a ok. 2km jest do linii 9, 17, a 4km do linii 1, 11, 6, 19, 41 było błędem, o którym nie tylko ja mówiłem, dziś wychodzi to bokiem, bowiem kilometry dojazdowe innych linii przewyższają czasami kilometry robocze na niektórych liniach, a za nie trzeba płacić, mało tego nie da się ich uniknąć. Wszak tramwaj się nie teleportuje. Podobnie było z pętlą tramwajową przy dw. PKP w Zabrzu. Dzięki tej pętli tram linii 5 kończył tam jazdę, a inne mogły zjeżdżać stamtąd do zajezdni. Dziś tram linii 5 w każdym kursie wykonuje 4 km więcej aby dojechać do pętli w Zaborzu i drugie tyle aby powrócić do centrum Zabrza. 8 km więcej na każdym kursie, dzięki wspaniałomyślnej decyzji jakiegoś rządzącego, którego dziś już nie ma, a m-to ponosi za to koszty. Nadto ten odcinek 4 km jest po budowie DTŚ bez większego potoku ludzi, bowiem aby wybudować 6 pasmową drogę z pasem zieleni w środku i poboczami, co było po jednej stronie ul. Wolności w Zabrzu zostało wyburzone. Teraz tramwaj jedzie tam w zasadzie oprócz jednego osiedla przez pustynię i jeżdżące co ok.5 min wozy są puste. Teraz oczywiście myśli się nad rozwiązaniami awaryjnymi, typu puszczania dwukierunkowych tramwaji, aby kończyły wcześniej jazdę, oraz nad ewentualną odbudową pętli w centrum Zabrza. Jakie to rodzime. Najpierw likwidujemy, za co bierzemy kasę (koperta nr 1), następnie odbudowujemy to co zlikwidowaliśmy (koperta nr 2). Mało tego w czasie kiedy tej pętli nie ma tram linii 5 generuje nie małe koszty, bowiem kilometr jazdy tram to koszt, ok. 30zł więc w jednej godzinie 4 kursy razy 8km =32x30zł=960zł,x 10h=9600zł dziennie, x 10 dni 96000zł, a w cyłym m-cu =288000zł. Oczywiście, gdyby rządzący czy podejmujący decyzję miał zapłacić z własnej kasy, to w życiu by tego nie zrobił, ale m-to bogate to zapłaci (w sensie mieszkańcy). A tak w miejscu dawnego torowiska stoi kilka klombików i ławeczek, za miesięcznie 288000zł. No pięknie qrwa, pięknie.
Jak się cieszę, że do tego bajzlu się nie dokładam, to nie macie pojęcia. Zasypiam spokojnie, bo generalnie to nie z mojej kasy. A to tylko wycinek jednej dziedziny z życia m-ta, gdyby tak mieć wiedzę nt. innych to wylew lub zawał gotowy. A miastom ciągle brak kasy i ciągle chcą więcej z nas ściągać. Ostatnia podwyżka w wiosce dzierżawy wieczystej o 1000%. Pisałem o tym chyba coś na przełomie roku, kiedy owa przyszła.
Żyjemy w takim ciekawym systemie, w którym nie ma odpowiedzialności za podejmowane przez rządzących na przeróżnych szczeblach decyzje. Obojętnie czy ta odpowiedzialność jest za życie czy utratę życia ludzkiego, czy finansowe, czy inne. Rządzący ukryci za "instytucjami" są nieuchwytni. I mało tego, my się jakoś dziwnym trafem na to zgadzamy, dajemy temu przyzwolenie.
Niezależnie od dziedziny, w którą się wejdzie zawsze jest to samo. Otóż, rozmawiałem ze znajomym zajmującym się rozkładami jazdy tramwai. Ilekroć słucham go odnośnie pracy, to włos na głowie mi się jeży. Ale tu też namieszali rządzący kiedyś i odpowiedzialności brak. Zlikwidowano zajezdnie tramwajową w Chorzowie Batorym zlokalizowaną w (można powiedzieć) środku części sieci tramwajowej. Obsługiwała ona linie przejeżdżające k/niej, a także te parę kilometrów dalej. Jakiś mądry rządzący wymyślił kiedyś, że z niej zrobi się wielki warsztat remontowy dla tramwai. Warsztat tam był wcześniej, bo tramwaje były remontowane bieżąco jeszcze przed czasami przetargów i na takim samym poziomie ów warsztat pozostał. Przetargi spowodowały, że większość tram. jest remontowana w innych miastach (ale likwidowano zajezdnię już w czasach przetargów). Teraz pozostały na sieci trzy zajezdnie, które są na końcach sieci tramwajowej. W Bytomiu Stroszku, na końcu jednej linii 19, W Gliwicach, na końcu linii 1 i uzupełniającej ją w połowie trasy - linii 4, w Będzinie przy linii 22. Jedynie zajezdnia w Ka-ach Zawodziu jest przy liniach 7, 14, 15, 20. Reszta linii w sieci musi dojeżdżać, a w przeciwieństwie do linii autobusowych, za kilometry dojazdowe w tramwajach się płaci. Więc jeżeli tramwaj dojeżdża na linię 20km, to te 20 km jest przez m-ta płacone. Zlikwidowanie zajezdni w Chorzowie Batorym, przy której dziś przejeżdżają linie: 7, 20, 43, a ok. 2km jest do linii 9, 17, a 4km do linii 1, 11, 6, 19, 41 było błędem, o którym nie tylko ja mówiłem, dziś wychodzi to bokiem, bowiem kilometry dojazdowe innych linii przewyższają czasami kilometry robocze na niektórych liniach, a za nie trzeba płacić, mało tego nie da się ich uniknąć. Wszak tramwaj się nie teleportuje. Podobnie było z pętlą tramwajową przy dw. PKP w Zabrzu. Dzięki tej pętli tram linii 5 kończył tam jazdę, a inne mogły zjeżdżać stamtąd do zajezdni. Dziś tram linii 5 w każdym kursie wykonuje 4 km więcej aby dojechać do pętli w Zaborzu i drugie tyle aby powrócić do centrum Zabrza. 8 km więcej na każdym kursie, dzięki wspaniałomyślnej decyzji jakiegoś rządzącego, którego dziś już nie ma, a m-to ponosi za to koszty. Nadto ten odcinek 4 km jest po budowie DTŚ bez większego potoku ludzi, bowiem aby wybudować 6 pasmową drogę z pasem zieleni w środku i poboczami, co było po jednej stronie ul. Wolności w Zabrzu zostało wyburzone. Teraz tramwaj jedzie tam w zasadzie oprócz jednego osiedla przez pustynię i jeżdżące co ok.5 min wozy są puste. Teraz oczywiście myśli się nad rozwiązaniami awaryjnymi, typu puszczania dwukierunkowych tramwaji, aby kończyły wcześniej jazdę, oraz nad ewentualną odbudową pętli w centrum Zabrza. Jakie to rodzime. Najpierw likwidujemy, za co bierzemy kasę (koperta nr 1), następnie odbudowujemy to co zlikwidowaliśmy (koperta nr 2). Mało tego w czasie kiedy tej pętli nie ma tram linii 5 generuje nie małe koszty, bowiem kilometr jazdy tram to koszt, ok. 30zł więc w jednej godzinie 4 kursy razy 8km =32x30zł=960zł,x 10h=9600zł dziennie, x 10 dni 96000zł, a w cyłym m-cu =288000zł. Oczywiście, gdyby rządzący czy podejmujący decyzję miał zapłacić z własnej kasy, to w życiu by tego nie zrobił, ale m-to bogate to zapłaci (w sensie mieszkańcy). A tak w miejscu dawnego torowiska stoi kilka klombików i ławeczek, za miesięcznie 288000zł. No pięknie qrwa, pięknie.
Jak się cieszę, że do tego bajzlu się nie dokładam, to nie macie pojęcia. Zasypiam spokojnie, bo generalnie to nie z mojej kasy. A to tylko wycinek jednej dziedziny z życia m-ta, gdyby tak mieć wiedzę nt. innych to wylew lub zawał gotowy. A miastom ciągle brak kasy i ciągle chcą więcej z nas ściągać. Ostatnia podwyżka w wiosce dzierżawy wieczystej o 1000%. Pisałem o tym chyba coś na przełomie roku, kiedy owa przyszła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)