piątek, 13 grudnia 2019

Piątek #1625

  Nasz wspaniały rząd (ci co tam na górze podejmują decyzje) w ramach 500+ robi co może by znaleźć kasę na to cudo, które, co pisałem przy okazji ekologii, powinno być natychmiastowo cofnięte.
  Niestety na razie to działa i szuka się finansów by to jeszcze przez jakiś czas się kręciło. I tak, co już pisałem kiedyś, zlikwidowano w biurach pracy profile, w tym profil trzeci dla życiowo nieudolnych i społecznie nieprzydatnych, w którym to udawało nam się przez ostatnie lata funkcjonować.
  Również w ramach szukania kasy na 500+ zrobiono pewien myk w domach dziecka. Otóż, bo tego nie pisałem, najmłodszego skurwiela od 972 odnośnie którego nie tak dawno, bo w tym roku, toczyło się postępowanie o pozbawienie praw rodzicielskich dla 972 i jego żony, teraz w ramach wytycznych państwa, oddano im go do domu. Kalkulacja jest prosta. Otóż w ub. r. 972, ponieważ sprawa o pozbawienie ich praw rodzicielskich była już założona, by móc go oddać do adopcji, wyszło że utrzymanie małego skurwiela w domu dziecka kosztuje 3100 zł/m-c. Teraz w myśl wytycznych państwa, jak odda się np. 100 małych skurwieli do dom, to państwo miesięcznie zyskuje 260 tysi. Fajna kwota. To oczywiście po odliczeniu zwrotnego 500+, bowiem teraz 972 będzie na niego pobierał 500+, bo jest w doma.
  Oczywiście u 972 się nic nie zmieniło w domu, jakby kto myślał, bowiem nadal jest jak było. Ani on, ani ona nagle nie skończyli wyższych studiów, nie byli na jakiś kursach doszkalających, jak wychowywać małe skurwiele (no nie takie małe, bo najstarszy właśnie wrócił do dom na stałe, bowiem skończył 18 lat), a opinia, którą tu kiedyś przytaczałem z RODK-a jest jakby nadal aktualna.
  Napisałem o setce, ale czy tylko tyle posłali do toksycznych domów, tego nie wiem. Wiem natomiast, że proces się odbywa, w ramach szukania kasy w budżecie.
  Przy okazji małych skurwieli od 972, to drugiego, którego miałem zawieźć do Legnicy (kiedy zwichnąłem nogę w kostce), a on tam oczywiście nie pojechał, zwinęli niebiescy z domu 972 i tym razem wywieźli, za jeszcze lepsze zachowanie, do Włocławka. Ok. 400 km stąd. Na święta i tak ma zjechać do dom.
  Po tym wszystkim, bo 972 był na st. mac. dwa dni temu, stwierdziłem że pojadę kiedyś do jego wioski zobaczyć co tam się wyprawia na miejscu, a przy okazji tego, najstarszego, którego wypuścili już na stałe, bo ładne ciacho. Oczywiście miał tu chodzić (kontynuować naukę) do jakiejś miejscowej szkoły, ale co tam szkoła... WOLNOŚĆ nadeszła i teraz to jest najważniejsze. To, że nawet nie umie liczyć, co pisałem kiedyś, bo matka chciała go wziąć do pracy gdzie robi, to już mniejsza.
   To jest fascynujące. XXI w. a tu się szerzy wtórny analfabetyzm. W 2019 r. na rynek pracy wchodzą ludzie, którzy nie potrafią liczyć w wersji podstawowej. Nie jakieś tam pierwiastki, macierze (no wyżej już iść nie będę).
   Natomiast my, w ramach tego wykształcenia, które nam dało państwo (niby za darmo), poruszamy się w nowej rzeczywistości dość sprawnie. Umiemy trochę oczarować, trochę kokietować panie w biurze pracy i mimo likwidacji profilu trzeciego dla społecznie nieprzydatnych i życiowo nieudolnych, udało nam się wynegocjować następny termin na 12 lutego. No niestety na mnie państwo nie zarobi. Trudno, ale jakiś niewielki % jest na nie, tego co się dzieje.
   Powyżej jeden z mięśniaków z wioski. Czasem udaje mi się wynegocjować jakąś fotę by pokazali swoje umięśnienie. A jakbyście zobaczyli brzuch..., ach to dopiero omdlenie. Nie chciał focić brzucha, za to udało się wynegocjować pociągnięcie podkoszulka na bicepsie. No piękna ręka. Ten biceps, to przedramię (a ja to miałem we własnych rękach).
   Teraz trochę wspomnień, bo jakby trochę przeżyliśmy, to tak z dupy wspomnienie z pracy kiedyś tam. Otóż pracowaliśmy jako kierowca autobusu m.in. autosan H9-21. Ponieważ jesteśmy ciepło-lubni, to zawsze, w każdym pojeździe, dbaliśmy o ciepło wewnątrz pojazdu jakim poruszaliśmy się. I kiedyś wieźliśmy stąd do Bielska Białej zawodników z klubu piłkarskiego. J/w lubimy ciepło, to w autosanie mieliśmy przeczyszczone wszystkie nagrzewnice wewnątrz pojazdu (8 fabrycznych), to też w czasie jazdy było ciepło i zawodnicy (niektórzy) rozbierali się do klaty. Mnie to oczywiście jak najbardziej w pytę i temperaturę wewnątrz pojazdu (tego autobusu) utrzymywaliśmy na wysokim poziomie, bo tak z 50% obserwacji drogi było skierowane na lusterko wewnętrzne i ogląd młodych mięśniaków, którzy już byli w klatach. Jako jeżdżący pojazdem, oprócz, tradycyjnego wtedy lusterka wewnętrznego okrągłego (oddalającego), mieliśmy obok lusterko wewnętrzne wklęsłe, a wiec przybliżające. Mogliśmy więc w czasie jazdy rozkoszować widokiem młodych mięśniaków, sportowców i miast obserwować bacznie przedpole drogi, obserwowaliśmy je wybiórczo, a resztę czasu poświęcaliśmy na obserwację młodych mięśniaków w klatach.
  Gdzieś tak za Goczałkowicami Zdrój, wstała i podeszła do mnie nauczycielka grupy i powiedziała, że chyba za ciepło jest w autobusie, bo oni się porozbierali i na zawodach mogą być niezbyt sprawni z tego powodu i bym zmniejszył ogrzewanie. No spoko. Klient nasz pan, jak chcecie mieć zimno, to trudno wyłączę ogrzewanie. Mimo tego trochę podgrzewałem, by mięśniaki mi się tak szybko nie ubrały, ale do Bielska Białej, już temp. spadła i siłą rzeczy poubierały się. Natomiast co pozostało zarejestrowane w obrazach w mózgu, to pozostało i tego, przynajmniej w krótkim czasie się nie wymaże. Jak wracałem, to takiej sauny już nie zrobiłem, bowiem utkwiły mi w pamięci słowa opiekunki grupy. Swoje obejrzałem, a jak chcą marznąć to ich wola.
  I teraz wracamy do rzeczywistości. Ostatnio jechałem do 824 autobusami komunikacji miejskiej. Znowu pojawia się to, co kiedyś tu opisywałem - konserwacja. Tego dziś nie ma. Nikt, bo nie ma dziś ludzi odpowiedzialnych za to, nie przegląda ogrzewania. Nagrzewnice są, w solarisach, zapierdolone marasem. Mało z nich ciepła wydobywa się, więcej to jest po prostu mielenie w ogóle powietrzem w pojeździe, i tyle. Grzeją jedynie kaloryfery zrobione przy ściankach, z obiegu płynu z silnika. O ogrzewaniu nagrzewnicami trudno jest mówić.
  Kiedyś pisałem o tym, że by zlikwidować dawne Ikarusy, bo np. na lokalnej telewizji, ukazywały się materiały, że jest w nich zimno bo są stare i trza je natychmiastowo zlikwidować. Czyli - kupić nowe, to ten argument, i zimnie w środku był nadrzędny. Teraz, kiedy w solarisach jest zimno, to tego argumentu już nie podnosi się. Dlaczego? Koperty już się rozeszły, wszyscy są zadowoleni. A zimno w pojazdach, to już mniejsza..., a chodzi tylko o głupie nagrzewnice, ale manipulacja medialna nie zna granic. I tak to głupią tłuszczę robi się w wlk. wała, czy nabija na wlk. kutasa, choć oni tego niby nie chcą. Nie chcą, ale się nadstawiają.
   Dobra, tyle bo łykam i za chwilę musiałbym przejść na czerwone.
   To narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz