piątek, 6 grudnia 2019

Piątek #1623

  I żyrafka po oparacji wycięcia guza i wysterylizowaniu. U weterynarza założono jej opatrunek. W sumie od weterynarza na st. mac. mam 5 min pieszo. Po dotarciu na stację okazało się, że ten opatrunek z bandażem, który go przytrzymywał, był założony jak szczewo na kiełbasę, zsunęła i pozbyła się go w ogóle. Próby założenia na nowo, mimo iż była jeszcze trochę w narkozie, nie przyniosły efektu. Budowa szczura ułatwia by przeciskać się, to też co jest na niej to zaraz może z siebie ściągnąć i to robiła. Pozostawiłem ją w takim razie bez opatrunku w kuwecie na szmatach. Jak uporałem się z czynnościami i miałem chwilę czasu, to poszedłem do kuchni, gdzie była, bowiem na grupie A jak zwykle składy, i wziąłem ją na ręce. Siedziałem na krześle z nią na rękach przed niecałą godzinę. Po tym czułem jak nogi mi zdrętwiały, bo pozycja taka średnia. Był moment, że chyba nawet zasnęła. Dobrze, bo dochodziła do siebie, a nadto rana się w tym czasie goiła. Jej było ciepło, nie musiała sunąć po nieznanym terenie - kuwecie.
   Na noc przeniosłem ją na grupę A, by ją mieć przy sobie. Obudziło mnie, bo chciała wyjść i waliła ryjkiem w kratę przykrywającą kuwetę. Odsunąłem kratę i wziąłem ją pod kołdrę. Chwilę łaziła, chwilę leżała przy moich nogach, w końcu słysząc inne szczurzyce postanowiła do nich dołaczyć. Przesunęła się do jednej poduszki, która ułatwia wejście i zejście z łóżka i polazła pod łóżko. Jak już to zrobiła pomyślałem, ależ jestem gupi. Przecież ona teraz wygryzie sobie te szwy, rana jej się otworzy, narządy wypadnę i po szczurze.
   Na szczęście inne szczurzyce były zdziwione (tak podejrzewam) jej nowym zapachem i jakoś jej nie zaakceptowały, bowiem w okolicach 5 min weszła po poduszce, wlazła pod kołdrę i przeszła za nogi. Chwilę za nią, podejrzewam że dwukropek (taką jej ksywę dałem) weszła również pod kołdrę szukać jej. Typowałem dwukropka, bowiem najbardziej jest oswojona, to wejście dla niej pod kołdrę jest do strzymania. Szukała żyrafki pod kołdrą, ale ta była za nogami. Przesunąłem trochę rękę w stronę dwukropka, z jednej strony obawiając się, że mnie ugryzie, ale na szczęście tylko powąchała i w sumie wycofała się schodząc po poduszce pod łóżko. Zapachy nie dawały jej spokoju i pod kołdrę wlazła jeszcze dwa razy, ale żyrafka cały czas była za nogami. Po jakimś czasie, a było ok. 03:00 szczurzyce gdzieś polazły. Słyszała to żyrafka i ponownie polazła pod łóżko. Tym razem nie niepokojona przez nie przesiedziała tam chwilę, po czym polazła do szafki po drugiej stronie grupy A, bo słyszałem jak się przemieszcza. To dobrze, bo do tej szafki wiele szczurzyc nie łazi. Po jakimś czasie zasnąłem, a zaśnięcie odsuwały myśli dot. czy i ile ze szwów naruszy w nocy.
   Obserwuje inne szczurzyce, jak wyglądają i jakaś następne nadawała by się na zabieg, ale muszę je dokładnie obejrzeć w tym dwie albinoski - kiwaczki. Te w sumie są prawie najstarsze, ale trzymają się dobrze.
   Dziś tyle wpisu, bo muszę z żyrafką iść na kontrolę, następnie do sklepu to czas zleci.
   Jeszcze dwa zdjęcia z przed zabiegu.
  Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz