Wczoraj stenkacz z Belgii, wyciągnął mnie na basen do Tychów. Już tam kiedyś byłem z 979 jego niby laską i kimś tam jeszcze z wawki, ale ponieważ wrażenia było dobre, to namawiam innych, by tam pojechali. Trochę dalej od Halemby, ale jednak lepiej. Czas zaplanowany na 2h, ale przy wyjściu na klatce schodowej jest stopczas.
Na szczęście w basenach w zasadzie ciepła woda, najcieplejsza w tym wychodzącym na taras po za mury budynku, to też w nim dość sporo czasu spędzałem. Na placu zimno, ok. 8C i padał drobny deszcz co robiło ciekawe wrażenie. Jak leżałem na takich rurkach z bąbelkami, to na twarz leciały drobne krople zimnego deszczu.
Nie dużo ludzi na kompleksie, bo też weszliśmy o 10:55, to ludziska w pracy, w szkołach. Było kilka wycieczek, ale te na szczęście były na basenie olimpijskim, a nie w części rekreacyjnej.
Stękacz przez większość drogi stękał, co u niego normalne. Po jakimś czasie już na to nie reagowałem. Raz musiałem na jego stękania stanowczo odpowiedzieć, bo chciałem zeżreć w aucie bułkę, bowiem na śniadanie w ramach diety, zeżarłem tylko jedną to zaczął stękać, że nie w aucie, nie w czasie jazdy, nie teraz. Powiedziałem stanowczo, to tam będę ją musiał zeżreć przed wejściem, bo na jednej bułce może być ciężko 2h pływać, czy ruszać się, a to opóźni nasze wejście. Odpuścił.
W kompleksie w zasadzie nie było na kim oka zawiesić. Na wszystkie osoby znalazł się jeden wyglądający jakoś normalnie. Reszta to katastrofa. Gimbaza pokolenia srajfonów. Bezkształtne kloce. Współczuję laskom, bo laska bez ruchu jeszcze i tak jakoś wygląda, bo one stworzone do ruchu nie były, ale synki, to dramat. Era mięśniaków już się skończyła. Nawet na wiosce z nowymi mięśniakami jest problem. To co kiedyś pisałem, że ta pogoń za złomem, ten ciągły ruch fizyczny w jego zdobywaniu powodował stałe wyrabianie mięśni. Jednocześnie brak kasy, mniejsze porcje jedzenia.
Dziś za złomem już mało kto goni. Większość pracuje, zarabia i to nieźle więc żre, często za dużo, a i ruchu znacznie mniej, choćby ze względu na srajfony. Efekty widać np. na basenach, w lecie na plażach.
Wracając do basenu, to w zasadzie obszedłem zjeżdżalnie wraz ze stękaczem oprócz czerwonej, solankę, 3x falę no i najwięcej byłem w ciepłej wodzie i basenie na zewnątrz.
Wyjście do szatni na ostatnią chwilę. Po umyciu się sprawdziłem na elektronicznym liczniku i pokazało 7 min. Jak się przebierałem to niedwało mi to spokoju i pobiegłem na bosaka sprawdzić jeszcze raz. Pokazało 00:01 jak na filmach. Zbiegłem po schodach do stopczasu i udało się. Wróciłem do szatni i już na spokojnie dokończyłem ubieranie się, suszenie włosów i wyszedłem. Pani trochę zdziwiona, że inna godzina zatrzymania czasu, a inna oddania jej elektronicznego zegarka, ale powiedziała:
- nie będzie dopłaty.
Stękacz siedział już ubrany od kilku minut i czekał na mnie. Przecież wiedział o tym stopczasie, bo mu pokazałem.
W drodze powrotnej stękaniom nie było końca, ale olewałem to. Natomiast czułem się niezbyt bezpiecznie przy jego jeździe. Jechał chaotycznie. Nie dość, że warunki atmosferyczne niekorzystne, od dwu dni pada drobny deszcz cały czas i drogi mokre, to jego jazda nie była płynna, a styl jazdy trudny do zrozumienia.
Dojechaliśmy, ale więcej jazd z nim, może jednak nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz