Ja pierdolę. Ja PRDL ! co się tu czasem wyprawia, to się nadaje na film lub na książkę.
W zasadzie od 13:00 na stacji był, z krótkimi przerwami 172. Zaproponował nockę na dziś, a ponieważ, rano musiałem wstać o 05:15 (tak miałem nastawiony budzik i tak wstałem), by zawieźć koleżankę od niby laski od 979 na dworzec do kato na poc. do Gdyni o 06:42, a po tej wyprawie położyłem się ponownie spać i obudziłem się o 10:30 w miarę wyspany, to stwierdziłem, że nocka w sumie czemu nie.
Niestety od tej 13:00 do 22:10 ruch na stacji jak w dzień powszedni. Stale jakiś skład wchodził na stację, to wychodził, to ponownie wchodził inny. Jak już odchodził ze stacji 834 ok. 21:10 i stanął pod wyjazdowym, to stwierdziłem - teraz ta flacha. Ale nic z tego, bowiem jak pod wyjazdowym grzebał się 834 to kolejne dzwonki oznajmiły skład pod wjazdowym. To 895. Qrwa jego mać...
Skład został wprowadzony na stację. W trakcie pobytu 895, 172 stwierdził, że w zasadzie to 895 w łykaniu mu nie przeszkadza i możemy przy nim, by szybciej faza doszła. No ok. Musiałem tylko przygotować otoczenie i samą flachę. Do flachy po żubrówce białej nalałem finkę białą, bo jakbym postawił na biurko od razu litra finki białej, to 895 by se pomyślał i układał scenariusze. Dbając o reputację 172, o czym mu później powiedziałem, nastąpił przelew. Ponieważ 895 miał piwa, to nie wtranżalał się do flachy i ona się rozlewała. Ok. 22:10 odszedł 895, a my ze 172 nadal łykaliśmy, flachę. Mnie już trochę szumiało, to też 172, który stwierdził, że jemu mniej, łyknął dwie kolejki luzem. W trakcie tych nadliczbowych dwu kolejek extra, był już rozebrany ze spodni z dresu, z majtek i oprócz skarpet nie miał nic na sobie. Takie było założenie i tak też zrobiłem.
On sam ustawił pufy na środku grupy A, ja ustawiłem odpowiednio oświetlenie i siadłem na niego. Nie śpieszyłem się, bo nie przewidywałem jakiejś pracy manewrowej na stacji oprócz 172. Siedziałem na nim, klapsy leciały po klacie, bokach, bicepsach.
Poszedł się odlać, a jak wrócił, to stwierdził, że na plecach. Spoko. Siadłem mu na plecy i klapsy leciały na plecy, barki, łopatki itp. Nie śpieszyłem się, wszak do rana, a przynajmniej do jakiejś tam godz. jest dużo czasu. Trochę plułem na niego. Kutas cały czas w gotowości, cały czas gotowy do opróżnienia zbiorników. Jak już mi się zaczęło pomału robić dobrze, to dzwonki oświadczyły, że pod wjazdowym jakiś skład stoi. Było ok. 23:30. Poszedłem sprawdzić, to 826. Wqrwiłem się zleksza, bo misterny plan poszedł się jebać, nadto flacha też. Przerobiłem drogę przebiegu i jak wpuszczałem 826 na stację, to stwierdziłem, że drużyna trakcyjna ma uszkodzoną głowę i to mocno. Był zakrwawiony i mało tego krew nadal leciała. Wersja przekazana, że uszkodził się tak o schody, w sensie się przewrócił.
172 w krótkim czasie spierdolił, bo lejąca się krew na podłogę jego zaplamione mocno ubranie robiły wrażenie. Zostałem sam z 826 i problemem co dalej zrobić.
826 stwierdził, że będzie spał na grupie A i by znieść materac. Uczyniłem to, on wyglebił. Rozebrał się wcześniej z koszulki i powiedział:
- możesz mnie wszędzie macać, ale nie po kutasie i nie od tyłu.
Powiedziałem no ok.
Położyłem się na nim, bo on się rozebrał do klaty, a krwawienie ustało. Pomyślałem jest dobrze, skoro nie krwawi to ok. Spytałem się, czy mogę siąść na niego, bo kiedyś mnie ściepnął jak siadłem na nim. Powiedział, że tak i tak zrobiłem. Jak już mu siedziałem na biodrach i trochę brzuchu to głaskałem go po klacie, bokach, bicepsach, ramionach. Nie wiem jak to się stało, ale zahaczył o ranę na gowie. Jak się krew puściła..., to zastanawiałem się co zrobić. On (826) koniecznie chciał zadzwonić do swojego kolegi mięśniaka. Wybrałem nr. i zadzwonił, pogadał chwilę, ale co ma kolega zrobić jak 826 tu, a on tam. Ja też popełniłem podobną sytuację, bowiem już po północy (rano 979 do pracy) zadzwoniłem do niego i powiedziałem co dzieje, nadto że nie mogę zatamować krwawienia (jak to zrobić na gowie) i w mieszkaniu jest już czerwono i że jak to nie uspokoi się za jakieś 20 min, to dzwonię na pogotowie. Zadzwoniłem do 979 w zasadzie dla uspokojenia siebie. 826 ułożyłem na boku rogówki, by siedział i głowę miał wysoko i dałem ok. 20 min na ustanie krwawienia, jak nie to dzwonię. Bokiem był oparty o ścianę, na której oparłem małą poduszkę by głowę miał opata na miękkim. Po ok. 15 min leciało już mniej, ale cały czas do cyca. Przecierałem mu szyję, brodę by wiedzieć, czy nadal leci, bo telefony pod ręką. Ok. 01:05 zaczęło się uspokajać. On tylko w majtkach, bo chcąc zrobić mi dobrze rozebrał się do nich, zasnął na mojej ręce, którą podtrzymywałem mu plecy, by się nie przewrócił, a głowę miał w najwyższym punkcie, by zniwelować ciśnienie krwi, i rana się zasklepiła. W tym czasie wachlowałem k/jego gowy podkładką pod kartki A4, by przewiew powietrza spowodował szybsze zasklepienie się rany, w sensie utworzenia się strupa na niej. Ok. 01:15 nie udawało mi się go już utrzymać i na wcześniej rozłożony materac położyłem go. Przewróciłem na bok, na którym rana była na wierzchu i obserwuję co dzieje. Krwawienie ustało.
Zabrałem się za pisanie notki, by dłużej być tomnym i sprawdzać jak jest. Mało tego, jak już położę się spać to w cyklach po 2h ustawię budzik, by sprawdzać czy wszystko ok.
Do tego jeszcze drugi dzień na placu napierdala wiatr, że zrywa nawet satelity z murów, nie pisząc już o papie z domów, obróbkach blacharskich, rynnach, jak np. w bloku od 979.
Napierdala wiatrem do tego stopnia, że poprzedniej nocy miałem sen z wiatrem w roli głównej. Byłem gdzieś w okolicach plaży, na której normalnie poziom wody jest niski, a z powodu wiatru nastąpił przybór i do szyi byłem zanurzony w wodzie, miast normalnie chodzić po piasku. Następna scena to znalazłem się w wirze wodnym i po przez tylko swoją masę nie napierdalało mną dookoła, a zsuwałem się po wodzie z lewej w dół, jak serferzy, by cały czas być lekko podnoszonym w lewą do góry w tym wirze, prawie jak w beczce wodnej.
Wczoraj jak ten wiatr tak napierdalał to co chwile następowały spadki napięcia, znak gdzieś następowały wyrównania różnicy potencjałów, ale prąd utrzymywał się. Dziś jak piszę notkę i ponownie o 01:40 napierdala wiatr, to ponownie widzę po żarówkach spadki napięcia. Znak, znowu gdzieś następują wyrównania różnicy potencjałów, które nie powinny mieć miejsca.
Do tego wszystkiego na materacu na grupie A leży 826 tylko w majtkach i kusi z tym rozwalonym łbem. Ja prdl. co za zjebane sytuacje.
Już nie wspomnę, że to 5-ta niedospana noc, a przeca, teoretycznie, nie muszę rano wstawać na godzinę.
Jest 01:50. Byłem spr. u 826 i nie zaschła mu rana. Sączy się bardzo powoli, a w każdym razie jest jasno czerwono na gowie. Nie, nie ścieka mu, bo tak już bym wezwał pomoc. Jednak to powoduje, że opóźnia się moje iście spać, bo nadal muszę nadzorować co się z nim dzieje. Na placu nadal napierdala wiatrem, żarówki przygasają, komp na szczęście jeszcze się nie zresetował. Czegoś jeszcze potrzeba do "spokojnej" nocy?
(aktualizacja 11:00)
Postanowiłem sytuację ze wstawaniem co 2h rozwiazać inaczej. Położyłem się za nim na boku, tak że zablokowałem możliwość obrócenia się na uszkodzoną część gowy. Oczywiście też tylko w majtkach przylgnąłem do niego. Po jakimś czasie się przebudził, więc wytłumaczyłem mu, czemu leżę razem z nim, zaakceptował to. Przytulony do niego, prawą rękę przerzuciłem przez niego i miałem pod nią jego płaski brzuch. Pod wpływem wydarzenia adrenalina nie pozwalała tak szybko zasnąć, to też głaskałem go po brzuchu, klacie, udzie. On nie protestował, a mnie stawał. Po jakiś 10 min kutas już był tak naprężony, że jakby mógł to dziura w majtkach gotowa, a 826 na pewno czuł go na sobie. Jak go głaskałem, to po jakimś czasie przewrócił się na plecy. Wtedy prawą nogę położyłem na nim tak, że udo miałem w okolicy jego organu, który też był pobudzony i twardy. No ale scen teraz nie będę robił przy tej rozwalonej gowie. Po kilku minutach powiedział, bym przesunął nogę bo mu gniotę kuśkę. No ok. nogę przesunąłem, ale doskonale czułem naprężenie fallusa. Jak z nim gadałem, to w półśnie powiedział już inną wersję, że jakaś butelka u kogoś się znalazła w ręce i miała kontakt z jego gową. Czyli napierdalał się gdzieś, choć utrzymuje wersję z potknięciem się i kontaktem ze schodami.
Mnie też już senność brała, to też po jakiejś chwili leżąc obok niego, zsuwając się z materaca, mimo trzymania się go zacząłem zasypiać i zasnąłem.
Przebudzenie ok. 07:30, ale wszystko było ok. Bolało mnie biodro, bo zsunąłem się więc postanowiłem przenieść się do łóżka, zakładając, że 826 nic nie zrobi z raną.
Obudziły mnie piły spalinowe ok. 09:30. To cięto drzewa, które zwaliły się na drogę i ją zatarasowały. No i pospane.
Dobra, tyle, bo i tak wrażeń sporo jak na jedną noc, a muszę się brać za sprzątanie mieszkania, bo podłogi czerwone. 826 właśnie wstał, to muszę kończyć. Narka.
Rozważ, czy na takie okazje, nie przydałby Ci się w apteczce opatrunek - wojskowy lub cywilny. Skoro takie mołojce u Ciebie kwaterują, to może się jeszcze przydać. Im, albo Tobie, jak ich zmacasz gdzie nie wolno. ;-))
OdpowiedzUsuńMam zdjęcia, to na prawdę wyglądało tak, ze niewiele można było zrobić. Nawet mając opatrunki nie odważyłbym się u niego nic ruszać. Problem w tym, że on nie ma ubezpieczenia, inaczej dawno zrobiłbym tel.
UsuńOdnośnie wsadzania łap tam, gdzie nie trzeba, to mam już w tym doświadczenie, więc odruchy obronne działają.