Czasem oglądam jakiś streemerów. To teraz syndrom tych czasów, że część młodzieży chce zarabiać lekko, łatwo i przyjemnie. Niestety materiały, na które trafiam to żenada. Ci ludzie dupią jak potrzaskani na tych streemach. Często wypowiadają się na tematy, których nie znają, uruchamiają symulatory, o których nie mają pojęcia, a następnie stękania - pomóżcie bo nie umiem czymś tam ruszyć. Nie ma w tym profesjonalizmu. Zastanawiam się czy z drugiej strony jest potrzebny taki materiał, bo często odbiór takich ludzi jest zadziwiająco duży. Tą beznadziejność w tym co się robi zderzam z latami 90-ymi, kiedy jak nasi, po dawnym programie edukacji w szkołach, który jeszcze czegoś wymagał, wyjeżdżali na zachód i tam byli poszukiwanymi pracownikami.
Dziś doszliśmy, w poziomie edukacji, do stanu zachodniego z lat 90-ych, kiedy to oni szukali fachowców u nas. Teraz to my szukamy fachowców za granicą, głównie tą wschodnia, bo z tej drugiej strony to nie mamy czym przyciągnąć. Tylko, że nawet dla tych ze wschodniej jesteśmy ekonomicznie średnio zachęcający. O ile dłuższa podróż ich nie zrazi, to zachód czeka. Co w takim razie będziemy robić swojego za kilka, kilkanaście lat, jeżeli pozostanie wyjałowione społeczeństwo niezdolne nawet do zrobienia własnego elektrotoczydła, czy, jeżeli już umiemy je zrobić, postawienia się finansjerze zachodniej. Będziemy tak jak w Afryce korzystać wyłącznie z wytworów zachodnich, czy obcych państw niezdolni lub pozbawieni tej zdolności, do wytworzenia czegoś na miejscu.
Mało tego, to co piszę od jakiegoś czasu. Kto będzie nas leczył za 5, 10, 15 lat? Przy tym programie nauczania lekarzy będzie jak na lekarstwo. Nadto, wszelkie programy TV eliminujące lekarzy ze stanowisk pogłębiają sytuację. Nie ma problemu wejść z kamerą i obrzucić lekarza, który z różnych powodów, wydał błędną diagnozę. Ale pewnie znaczną ilość ludzi jakoś leczył. Po takim programie nie będzie już w ogóle leczył, a np. 200 pacjentów musi łyknąć ktoś inny. Kto ich będzie leczył? Redaktor z TV? Co chwilę słyszy się o zamykaniu oddziałów szpitalnych z braku lekarzy, czy nawet lekarza prowadzącego. Po prostu się zamyka i już - gotowe.
2018 był pierwszym rokiem, kiedy została odwrócona tendencja wydłużania życia. W ub. roku, średnia trwania życia po raz pierwszy się skróciła. I ten trend może się utrzymać. Pisałem o tym: https://baltazar221.blogspot.com/2015/09/luty-2015.html w 500-ej notce (bo to były przeniesienia z interii). Oczywiście i tak wydłużą czas pracy, niezależnie od tego, że będziemy zdychać wcześniej, bo po prostu kasy nie będzie na wypłaty. Zeżre je w części 500+ i inne rozdawnictwo.
Miałem opisać jeszcze inne sprawy, ale to na tydzień pozostawię. Narka.
Mnie sytuacja lekarzy w kraju bardzo demotywuje, biorąc za przykład swój: kończąc rezydenturę będę specjalistą z dwoma tytułami, lek. med. i lek dent., zsumowując to wszystko państwo Polskie wyda na moje kształcenie około 800 000 złotych, a ponieważ nie chcę zarabiać potem piątaka to usłyszę: wypierdalaj pan za granicę. I pewnie pojadę, inne kraje przyjmą z otwartymi ramionami specjalistów wykształconych za free. A u nas, jak to się mówi, kaplica.
OdpowiedzUsuńTo niestety jest tak, że ludzi nie myślą perspektywicznie, a wybory co 4 leta temu sprzyjają. Mało kto zastanawia się z młodych ludzi, którzy przecież w większości są zdrowi, kto będzie ich leczył za 10 lat. Bardziej zajmują ich hasła 500+ i innego rozdawnictwa, co zresztą czerpią z mediów. Rządzący też mają na to wyjebane, bo oni w swoich prywatnych gabinetach jakoś się wyleczą. Pozostajemy my, szara masa, która jest skazana na to, co nam się serwuje.
UsuńPorównując sytuację z nauczycielami, obecnie starającymi się o podwyżki, jest diametralnie inaczej. Ponieważ roczniki młodzieży są małe, przeto nie ma problemu z nauczycielami, przynajmniej ja takich nie widzę. Tu nie ma niedoborów w zawodzie, bo likwidacja klas w szkołach lub łączenie powodują, że godziny są. Zupełnie inaczej jest z lekarzami, do których właśnie dobił się wyż lat 1955-1960 i napiera na drzwi, a te co raz częściej są zamknięte lub z odległymi terminami.
Współczuję, bo to zawód w którym strajk jest trudny do zorganizowania, a przez to osiągnięcie podwyżek, by część utrzymać w kraju.