Jakby ktoś myślał, że łapanie szczurów jest takie proste - to nie jest. Wczoraj zdemolowałem pół kuchni i żadnego nie złapałem. Chyba jestem za miętki do tego, bo sytuacji by jakiegokolwiek złapać było 3, a żaden nie został. Pozytywem jest posprzątanie części kuchni, w której one się załatwiają, bo z tym mam zaległości.
Dokarmialiście kiedyś gołębie na jakimś placu? W pewnym momencie, wystarczy że jednemu się coś nie spodoba i nadaje sygnał "alaaarmaaa..." i wszystkie prawie w jednym czasie wznoszą się w powietrze. Tu jest podobnie. Wystarczy, że jeden szczur nada ten sygnał i reszta w promieniu paru metrów chowa się momentalnie do jakiś zakamarków.
Nie mam jakiegoś skutecznego sposobu ich wyłapania. Chciałbym z najstarszego miotu wyłapać wpierw samce, bo one niestety mogą się przyczynić do następnego rozrodu, ale gdzie tam wybór, jak żadnego nie złapałem. Mimo młodego wieku rozróżniam je, wiem który to samiec, która to samica, bo na, względnej, wolności rozwijają się prawidłowo.
Dziś łapanie z pomocą 979, mam nadzieję (to źle dla szczurów), że pójdzie dobrze. Ale nie ma wyjścia. Przy karmieniu, bo są pory, w których je karmię, naliczyłem ostatnio ponad 20, chyba że doszedł kolejny miot. Jutro ma też być wyprawiony miot jeszcze nie chodzący, ale już rosnący. Są trzy takie mioty i wszystkich muszę się pozbyć. Tu wychodzi to co czasem się mówi, że brak decyzji jest też decyzją. I tak było. Brak decyzji o zmniejszeniu ich liczebności (to tak łagodnie napisane) jest przyzwoleniem na rozmnażanie, czego w planach nie było. Teraz, niestety, trza będzie to nadrobić (wiem, to bardzo złe określenie) ale co zrobić... Jeszcze trochę i będzie jak w Ratatuj, kiedy babcia odstrzeliła sufit i spadł jej z gromadą szczurów.
Na razie kolejne rozmnażanie zatrzymane, bo najstarsze samce poszły do węża, ale kolejne rosną.
Miałem jechać dziś na kopalnię, ale z powodu łapania szczurów, a także niechciejstwa wyjazd odwołałem. Nadto późno się obudziłem (09:20) to po rozruchu była już prawie 11:00, a na 17:00 musiałbym być z powrotem, by łapać z 979 szczury, to też użyteczny czas pracy na kopalni wyniósł by około 2,5h więc bardzo mało. Jutro mam być na st. mac. na 18:00, to przeniosłem wyjazd.
No i na koniec foty kolejnej znalezionej budki telefonicznej na kopalni.
Niestety one są spawane, bo jakby były skręcane to jeszcze można by je było rozebrać i targać, ale teraz to chyba pozostanie cięcie ich kątówką.
Jakby się ktoś miał pytać, to telefon w środku jest jeszcze sprawny. Po podniesieniu jest sygnał w słuchawce. *I jeszcze jedno ujęcie.
Tyle, bo muszę wywieźć cysternę do mamy 979 i zabrać się za ogarnianie st. mac., co nie stracę dnia. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz