Poluzowała mi się lub taśma do niej, płytka anteny zewnętrznej w TV. Z tego powodu 1/3 kanałów zniknęła. Pozostały te 2/3 w tym TV trwam. Ponieważ reklamy na innych kanałach to włączyłem ten kanał, by zobaczyć co też tam się wyprawia. A tu film św. Paweł w Galicji. Lektor, przewijający się przez film, to gość w wieku ok. 40-50 lat, który z uśmiechem nr 5 referuje o tym świętym. To referowanie z uśmiechem nr 5 jest tak sztuczne, że aż śmieszne.
Ciekawe czy mohery w ogóle to rozróżniają?
Już kiedyś o tym pisałem, że jakbym tak na stacji mac. do maszynistów składów wchodzących na stację zwracał się z takim uśmiechem nr 5, to by mnie wzięli za pierdolniętego. Jak to się dzieje, że w różnych TV występują z takimi uśmiechami nr 5 i odbiera się ich normalnie, a nie jako pierdolniętych? Czy ta sztuczność jest dozwolona tylko w TV, a w życiu codziennym już nie? A jeżeli tak, to czemu na takie coś pozwalamy? Wiem, że człowiek uśmiechnięty dobrze się nam kojarzy, ale bez przesady, żeby był aż z wykrętem ust w sztucznym uśmiechu, bo mnie się dziwnie kojarzy.
Dziś w nocy byłem kierowcą 979, niby laski i jeszcze koleżanki od niej. Odwóz po koncercie zaprzyjaźnionych zespołów w Zabrzu o 01:30. 979 totalnie zapruty, ledwo na nogach stał i tylko on jeden tak wyglądał, ale reszta to członkowie zespołów, to przecież nie mogli się przewracać.
Nie wiem jak to jest, ale jak 979 jest po spożyciu, to nie chce być, czy nawet jechać do nibylaski. Zawsze mi to mówi. Zastanawiam się czy coś jest na rzeczy, że w chwilach kiedy mamy (przez %) mowę rozluźnioną, mi to mówi. Ile faktycznie jest w tym związku tego uczucia do bycia ze sobą razem. A jeżeli dużo, to czemu, prawie zawsze jak łyknie więcej, odzywa się ten głos, że jednak - nie.
Jechaliśmy do niby laski, a skurwomobil ma trochę ajchnięte zawieszenie tylne. 979 siedział z przodu na fotelu, z głową opartą o szybę. Z powodu tego zawieszenia, niekiedy, bo starałem się jak mogłem omijać dziury, auto podskakiwało. W tym czasie 979 bezwładnie walił głową o szybę, względnie plastikowe podszybie. Miałem ochotę mu naciągnąć kaptur na głowę, lub coś podłożyć, bowiem go lubię, to czemu mam biernie się na to patrzeć. Jednak prowadziłem auto, to nie mogłem, bo ręce zajęte, a po za tym nibylaska z tyłu. Znowu się zastanawiałem, czy ona go właściwie kocha? Mnie nie dawało by spokoju, to jego walenie głową o szybę, a ona z oczami w komórce, coś tam przeglądająca miała na to dziwnie wyjebane.
Czy dziś tak właśnie wyglądają związki? Na czym właściwie są oparte, jeżeli nie na dbałości o partera/kę, które powinno wynikać z głębszego uczucia Naprawdę nic z wewnątrz, z mózgu nie podpowiadało jej by swojemu partnerowi ulżyć w podróży przez tak prostą metodę jak np. założenie kaptura lub zmienienie pozycji fotela, by nie opierał się o szybę, a bardziej położył?
Dziwne to, ale może to ja nie pasuję do reszty społeczeństwa, a po prostu - "miej wyjebane, a będzie Ci dane".
Podobnie z ogrzewaniem. Paliły papierosy i otwarły okna po obu stronach. Wiadomo, że będzie zimno, ale nie zamknęły obu po wypaleniu, by po jakimś czasie - włącz ogrzewanie, bo zimno. Już nie chciałem być niegrzeczny i powiedzieć:
- to przecież trzeba by, qrwa, zamknąć okna, by to ogrzewanie coś dało,
ale darowałem sobie. Podobnie jest w tram w zimie. Okna pootwierane, zima i nikomu, albo bardzo małemu % społeczeństwa przyjdzie do głowy, czy mają taki odruch włączony, by je zamknąć. Zaliczam się do tych nielicznych, a reszta ma totalnie na to wyjebane.
Jak jeździłem w komunikacji miejskiej i były okna otwarte, to wyłączałem ogrzewanie, bo dochodziłem do wniosku, że skoro są otwarte, to im jest ciepło i niepotrzebnie zużywam nagrzewnicę. Czasami się taki motorowy znajdzie i nie mam wtedy pretensji, że w środku jest zimno, skoro te pierdolone gady nie potrafią przesunąć szyby.
Tyle, bo dzwonił 979, by po niego przyjechać, a jeszcze wyjazd na kopalnię, to narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz