piątek, 12 stycznia 2018

Piątek #1303

  Jak zwykle na szybko. Wczoraj tak niezapowiedzianie odbyło się, naprawdę fajne, spotkanie składów na stacji. Wpierw wszedł 374, jak już był na stacji 371. Trochę dyskusji wyszło między 371, a 374, ale to taki niski poziom dyskusji, ale mięśniaki-skurwiele tak mają, że chcą zaistnieć.. Następnie weszła koleżanka i włączyła się trochę do rozmowy, ale już bardziej do 374, bowiem 371 zaczął się już wyłączać, to jego godziny kiedy śpi. Zawsze się jakieś wspólne tematy znajdą, mimo rozchodzenia się ludzi zawodowo i życiowo. W trakcie rozmów wszedł 895, a jak już był na stacji, to zapowiedział się 972. W zasadzie krótko po wejściu na st. mac. 972 wszedł 979 ze swoją "niby laską", a po nich 834 i było już pełno na stacji, aczkolwiek przyjemnie.
  Drużyny trakcyjne mogły się powymieniać informacjami między sobą, bieżącymi planami, trochę wspomnieniami z wolna spożywając piwa.
  Nawet się cieszę, że to tak wypadło. Oczywiście dwie laski na stacji to ewenement, to też na jakiś czas odłączyły się od reszty i bajdurzyły razem.
  A od rana do południa jako kierowca. Wpierw zawożenie 979 z niby laską do Katowic, na autobus do Warszawy. Budzik nastawiłem na 04:15, bo z rana, a właściwie w nocy to jestem z leksza przydupiony, to też dałem sobie ok. 20min na wyjście ze stacji. Tak też się stało. Pojechałem pod mieszkanie matki, gdzie oni spali, ale ciemno. Dzwonię do 979 i po 6 sygnale odebrał, że zaspali, ale na szczęście umówiliśmy się, Głównie za jego namową z rezerwą czasową, więc czas na pozbieranie się mieli. Wyjechaliśmy z niewielką już nadwyżką i do katos, na autobus o 05:20. W czasie jazdy niby laska przeglądała fb, co też tam napisali, śmiechy, chichy i droga jakoś minęła. Przyjechaliśmy ok. 05:10 i jakoś dziwnie pusto było. Jeszcze w aucie, kiedy 979 powiedział, by naszykowała bilety na telefonie (teraz to bilet odczytuje się z telefonu) laska:
- o qrwa (niezbyt głośno, a 979 już wysiadł)
- co się stało, autobus jest z innego miejsca?
- gorzej (i w tym momencie wyszła z auta)
  Po chwili słyszę, że autobus był o 05:00.
  979 w ciągu sekundy się zagotował. To są te momenty kiedy obok potrzebny jest wiszący worek. Pewnie by w niego napierdalał, jak ostatnio, jak ona go zdenerwowała jakieś 10min, jak nie dłużej. Trzasnął klapą z bagażnika, poszedł w niedowierzaniu na dworzec autobusowy, tam wyryczał głośno "qrwa *ać" i przyszedł pod auto mówiąc lasce:
- ja nigdzie nie jadę.
  Laska jednak, może to taki odruch lub ujarzmienie go, śmiała się i w tym śmiechu mówiła, że pojadą pociągiem. 979:
- mnie nie stać na bilety na pociąg
- to ja je zapłacę (mówi laska)
  Dalszej rozmowy nie słyszałem, ale wygasiłem auto i stałem, bowiem znam 979 i wiem, że w takich chwilach ma 1000 pomysłów na minutę. Już odchodzili od auta, ale 979 się wrócił i powiedział (jakby wiedział, że czekam na jego decyzję)
- idziemy na dworzec kolejowy, jedź do domu.
  Pojechałem. Zasnąłem coś przed 07:00, wylazłem z łóżka ok. 10:10, a 10:25 pod wjazdowym stanął 972 wraz z żoną. Okazało się, że 3-ci ma dziś rozprawę w sądzie, z ośrodka w Zbrosławicach mieli go na nią przywieźć, ale ok. 09:00 zadzwonili, że jednak nie. Pozostałem im ja i na szczęście auto od 979. Zrobiłem na szybko żarcie szczurom i pojechaliśmy do ośrodka.
  3-ci wyrósł, choć jak jechaliśmy to dało się zauważyć działanie środków (leków) jakimi jest faszerowany. Naturalna spontaniczność dziecięca z trudem przebijała się przez tłumiące ją leki. Coś mi się wydaje, że po wybiciu szyby, albo zwiększyli mu dawkę, albo zmienili na silniejsze środki (nie piszę leki, bo w ich przypadkach nie chodzi o leczenie, wszak małe skurwiele są w pełni zdrowe, ale o otumanienie ich, by łatwiej się było nimi zajmować w ośrodkach. Jakby jeszcze wylądowali na wózkach, to chyba było by najlepszym rozwiązaniem dla personelu, bo nie sprawiali by w ogóle problemów, nawet tych wychowawczych).
  Dziwne to metody przetrzymywania dzieci w domach dziecka, tych sprawiających problemy. Czy to już jest panaceum na problemy, dać tabletkę i niech jest przydupiony?
  Równocześnie z działaniem tabletek było widać, brak edukacji. Rozmowa jego w aucie była na tak niskim poziomie, że aż mnie to dziwiło. Rozumiem rodzice, którzy kontakt z wiedzą skończyli wraz z szkołą, ale on przecież coś tam powinien pochłaniać w szkole, to fatalnie to wypadło.
  Mają przyjść jeszcze popo, ale to nie jest pewne. Dobra, zabieram się za dalsze sprzątanie i może łapanie jakiegoś szczura, bo już fest późno.
  Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz