Jak się nie ma czasu, to nawet ożreć się nie ma kiedy porządnie. Wczoraj piłem, ale to nie to, jakoś nie udało mi się znietrzeźwić w stopniu zadowalającym. Jakoś na stację przedarł się 230, oczywiście wymacaliśmy go po przedramieniu, bicepsie, szyi i dolnej jej części, ale to tyle. Brakowało % w krwi, by dobrać się do reszty.
Po za tym 979 pojechał do niby laski, w drodze chwycił panę i strasznie ujadał jak dzwonił w spr. poc. do BB. No cóż, niech się uczy życia. Wyszedł z pod opiekuńczych skrzydeł, to niech rozwinie własne, tylko czy mu na to starczy kasy, bo dziś to wiele zależy od zdolności finansowych to rozwijanie skrzydeł, a niby laska trochę z górnej półki jeżeli chodzi o wydawanie kasy. Wszak czasy lepsze, bo pracy od groma, przynajmniej na Górnym Śląsku, stawki też porządne, tylko, jak to on, wydawanie zbytnie do zarobków. Ale kto dziś takich nie ma.
Przy szczurach to nawet najeść sie nie da. Wykarmienie 20-tu szczurów i mnie to trochę żarcia na to potrzeba, a one ciągle nie nażarte i ciągle chcą więcej, choć część z tego norują.
Jakiś przedświąteczny szał zakupów. No mnie zdziwiło, jak przed kioskiem Ruchu była nawet kolejka. Do cyca, już tych ludzi pogięło.... W każdym razie jestem zatowarowany na święta. Zamrażalnik pełny, chleby kupione, chyba, że jeszcze dokupię w nd., ale się zobaczy.
Dziś na mega delikatne głaskanie załapał się szczur. Takiego nie miał 230, ale już 222 kiedyś tak, to też chętnie przyłaził. Pewnie nie tylko z tego powodu, ale mnie było b. miło, jemu chyba też. Zresztą, co już tu pisałem, sam mówił, że nawet jego laska go tak nie głaszcze.
Właściwie to piszę to na czerwono, choć nie czuję tego, by tak być powinno. % alko we krwi nie jest taki duży, przeto tak na granicy piszę.
(aktualizacja sob. wieczór)
Jednak składy z osiedla są niezastąpione. Jak się samemu nie da znietrzeźwić to oni przed, swiątecznie i poświątecznie, zawsze gotowi. Tak i dziś wyszło. Jakoś z niczego przyszedł (nawet nie wiem czy ma nr) i przyniósł ze soba 0,7 ltr. poszło na dwoje, to jak dla mnie i tak wyczyn, że jeszcze się trzymam, a jeszcze połówka dotarła.
979 jest już co raz mniej na stacji. Właściwie tylko na biegu, coś zabrać, coś załatwić, a zasadniczo mieszka u niby laski (ksywa pozostała, choć obecnie to już jego laska oficjalnie). Przeszło to jakoś gładko, bez większych zawirowań u mnie. Może dlatego, że nakłada się na to kopalnia i nastawnia RCL, to tą jego nieobecność, choć powinienem sobie zdawać sprawę, że to już taką stałą, na razie trawię i nic się nie dzieje. Też pewnie z powodu innych składów na stacji tego nie zauważam. No gdyby to był jedyny skład przechodzący przez stację to co innego. Ale jak jest to jeden np. z 10-ciu to jest to mało zauważalne, przynajmniej bieżąco. Może ocknę się za miesiąc i wtedy będzie inaczej. Na razie jak przechodzi przez stację to jest ok. pogadamy, omówimy już tylko najważniejsze sprawy i tyle. Zresztą mało kiedy rozmawialiśmy ze sobą dłużej, bo on zawsze w biegu i tak pozostało. Już to dziś komuś mówiłem, że jeżeli ten związek ich się rozpadnie, to z powodów finansowych. Na razie to on finansuje większość, wszak samiec, to samica korzysta. Na razie to nawet nie upłynął miesiąc od kiedy oficjalnie są razem, wiec koszty wyjdą im za jeszcze miesiąc. I napisze to od razu - nie bym im źle życzył, tego dla 979 bym nigdy nie zrobił, ale patrząc na to z boku nie wiem czy trochę nie przeszacowuje swoich możliwości (tych finansowych), bo kopulacyjne, to chyba wszytko ok. tym bardziej że wiek odpowiedni do nieustającej kopulacji. W jego wieku też tak miałem.
A jeszcze nie tak dawno, właśnie jakieś 1,5 m-ca temu, mówił mi o braku sensu dalszego życia, a chęci jego zakończenia, bo nie widzi przyszłości, o próbach wcześniejszych jego zakończenia (co miałem tu opisać, tak teraz sobie przypomniałem, że miałem to zrobić, jak opowiadał mi, że w moim mieszkaniu miał już pętlę na szyi kiedyś, ale zrezygnował, by nie robić mi problemów, bo co jakbym go znalazł u siebie na sznurze, jakbym się wytłumaczył funkcjonariuszom i innym służbom, otoczeniu, kolegom). A tu wystarczyło powiedzenie przez niby laskę - tak, i całe życie się odmienieło. Nagle znalazl się sens jego dalszego trwania, choć na razie ten sens chyba w kopulacji, ale też i w "wyższym" uczuciu. Co już tu pisałem, że pierwsze dni przeleciał na skrzydłach miłości. Muszę mu to powiedzieć kiedyś między nami, że życzę mu wszystkiego najlepszego, bo jakby można było, prawie, własnemu synowi życzyć inaczej. No może 972 swoim małym skurwielom bezwiednie życzy jakoś inaczej, ale gdzieżbym tam mógł dla 979 jakieś inne życzenia mieć. Jakby nie było 12 lat u mnie przebywać, to spory okres tym bardziej w wieku nastu lat i więcej. Okres kiedy rasowy skurwiel się formuje, wykształca, ustosunkowuje. To co dziś czyni go czymś więcej od wioskowych rasowych skurwieli, to ta namiastka inteligencji. To, to co pozwala mu dziś być z niby laską, to to , dlaczego niby laska zdecydowała się z nim być, czego nie miałby, gdyby się nie przewinął przez stację macierzystą. Co już tu pisałem, z braci (a ich, w sesnsie skurwieli, jest 4-ch) wyszedł najlepiej, choć to nie osiągnięcia w szkole.
Dobra, bo przeciągnąłem strasznie. Początek powinien być "przedwczoraj", bowiem faktycznie to już nd. 24-12 01:18, ale by nie przeciągać i by nie było aż tak czerwono to lecimy z tym. To narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz