Zaginął szczur. Ten samczyk oswojony, którego tak głaskałem. Ostatni raz widziałem go na śniadaniu przedwczoraj. Wczoraj nie przyszedł na śniadanie, co mnie zdziwiło. Do łóżka też nie przyszedł, a jak dłużej spałem to zawsze przyłaził. W ciągu dnia też w ogóle go nie widziałem. Popołudniu chciałem wdrożyć poszukiwanie, ale stacja zapełniła się składami, to zaniechałem.
Zostawiłem go z 371, bo przedwczoraj jechałem na flachę do 971 i wróciłem k/północy, ale nie pamiętam, bym go wtedy widział, zresztą to pora, o której on śpi. Nie dopytywałem jeszcze 371, czy go widział, czy dokarmiał. Coś się jednak musiało stać, bo szczurki mają 4 punkty dokarmiania i z dwu przestały jeść, jak zawsze wszystko znikało z prawie wszystkich.
Przez tą sytuację wczoraj miałem problemy z zaśnięciem. Przebudziłem się ok. 05:00 i podobnie do ok. 06:30 nie mogłem zasnąć myśląc co mogło się stać. Jak już zasnąłem to (chyba, bo nie patrzałem na zegar) po 08:00 tradycyjnie obok robotnicy odbili kartę wiercąc w ścianie. Trochę jeszcze przysypiałem, ale definitywnie wylazłem z łóżka ok. 10:00. Przewinął się rano przez stację 979. Widziałem na kompie odpalił konto bankowe, może jakiś pilny przelew i odszedł do pracy.
Żre śniadanie, a po nim wdrażam poszukiwania szczura.
Szczur się znalazł pod łóżkiem, na którym śpię. Nawet bym go nie zauważył, gdyby nie jego ciekawość co się dzieje. Wystawił pyszczka na tyle, by zobaczyć co dzieje. Jest cały wystraszony, nie chciał do mnie podejść. Podczołgał się, by powąchać rękę, ale nawet po stwierdzeniu, że to ja, wycofał się.
Co tu się u licha musiało stać, że on, i nie tylko on, jest taki wystraszony. Czy do cyca, nie da się już opuścić stacji na jeden dzień, by czegoś tu nie odwalili? Wiem, że mięśniaki-skurwiele mają b. konserwatywne zapatrywania na zwierzęta w domu i wszystkim im to mówię:
- żadnych zwierząt w domu, bo się będą tylko przy Was męczyć,
to nawet tu coś się stało. No mógł coś jeszcze zeżreć nie tak, ale przecież żarcia mają dostatnio. Dostają regularnie, zresztą jakby był głodny, to wczoraj przylazłby na śniadanie, dziś też, a tu ewidentnie objawy zastraszenia, czy wystraszenia. Jest jeszcze taka opcja, że wróciłem od 971. Miałem na sobie, na ubraniach intensywny zapach kotów. Rozebrałem się i ubrania leżały w pokoju. Szczury chodząc w nocy, mogły podnieść alarm, że kot na mieszkaniu i pochowały się, ale by tak długo?
Najgorsze, że dziś plan jazdy na kopalnię, a z niej prosto do 824. Nwm. jak to jeszcze zrobię.
Plan pierwotny pozostał j/w. Zbieram się za chwilę jeszcze do stony, później na kopalnię, a z niej prosto do 824. Szczurom popo żreć da 979, a zasadniczo do jutra powinny przeżyć.
Tyle, bo czas goni jak zwykle, a i tak już opóźnienie znaczne. To narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz