Dzień sądu ostatecznego. Jeżeli m-to, w postaci v-ce prez. m-ta, nie zostanie dziś przekonane do naszej inicjatywy, to możemy się pożegnać z działaniami na szeroką skalę. W zasadzie będziemy mogli se pojeździć drezyną, jak ją ściągnę lub pojadę do Wodzisławia po nią, ale niewłączenia się m-ta do inicjatywy to jej pogrzebanie. Rozebranie toru na działce 2394/210, która od 01-01-2018 wraca do m-ta, będzie równoznaczne z niechęcią przejęcia jeszcze większego torowiska stacyjnego. Gdzie tam jeden tor 600m, do 12 torów po 550m + do tego głowica rozjazdowa. Podobnie z urządzeniami na nastawni RCL. Jeżeli i tu m-to powie - nie, to jedyna w PL nastawnia mechaniczna, która mogła by być udostępniona dla zwiedzania, a co ważne dla możności ustawiania przebiegów, czyli przestawiania rozjazdów, drążków przebiegowych, w końcu dźwigni semaforowych odpadnie. Tylko tu, na obnażonych urządzeniach, można by pokazywać jak to działa. Same tory pod drezyny w PL są, choć nie w centrach miast więc tu się innowacyjnością nie przebijemy. Dzień pokaże, a w perspektywie 2 tyg. co uradzili.
Wczoraj była obracana latarnia na budynku P2 w stronę rozjazdu, który nam rozkradali (zdjęcie poniżej) i jest teraz super. Oświetlony teren, można bez latarki iść, a co najważniejsze, ochrona będzie z daleka widziała co się tam dzieje. Wracając z tego terenu torem 12, między tokami szyn, w pewnym momencie, idąc w gumofilcach, lewą nogą nadepnąłem na gałąź. Ta podniosła się na podkładzie betonowym w taki sposób, że chcąc ciągnąć prawą nogą do przodu, noga natrafiła na przeszkodę nie do pokonania. W tym momencie ciało rozpędzone nie miało się jak zatrzymać i siła bezwładności pchała je do przodu, a ponieważ prawa noga była zablokowana o gałąź to całość zaczęła się przechylać do przodu na lewą stronę. Nadto w prawej ręce niosłem nową, ledową lampę. Nie chcąc jej potrzaskać, nadal trzymałem ją w ręce. Najprawdopodobniej lewą rękę, bowiem było zimno, trzymałem w kieszeni kufaji (tego nie pamietam), w której lazłem, przeto nie zdążyłem jej użyć w odpowiednim momencie, a pamiętam tylko, że mózg w pewnym momencie analizował czy użycie jej dla ciała przychylonego już o 45 stopni jest zasadne. Nie została więc wysunięta do przodu i zacząłem bezwładnie lądować na torowisku złożonym z podkładów i kamieni (tzw. tłucznia). W końcowej fazie lądowania, gdzieś tam pod ciałem lądującym częściowo na lewy bok, podgięły się palce (3 i 4) lewej dłoni. Po wylądowaniu, kiedy czułem upadając, że kufaja niweluje wszystkie nierówności w postaci kamieni i podkładów, leżałem ok. 10 sek, w czasie których nastąpiła szybka analiza uszkodzeń. Leżąc w torze po tych 10 sek, wniosek był niesamowity, właściwie oprócz b. lekkiego bólu w lewym kolanie, i palców dłoni lewej ręki, nic więcej nie dawało znaku, że jest coś nie tak. Za głową, w odległości ok. 20 cm znajdowała się szyna kolejowa S49. Pomyślałem, tylko tyle brakowało, by następstwa upadku były o wiele groźniejsze.
Postanowiłem wstać przewracając się w części na prawy bok i z niego, podnieść się. Jak już wstałem, to odłożyłem lampę z prawej dłoni i postanowiłem sprawdzić co z palcami lewej ręki. Zginanie odpadło, bowiem przy jakimś złamaniu tylko pogorszyłbym sprawę, zwichnięciu czy czymś takim podobnym. Palcami prawej dłoni lekko uciskałem w różnych miejscach palce lewej dłoni, czy w którymś miejscu nie powstaje znaczny ból, ale nic takiego nie miało miejsca, więc lekko je zgiąłem i też było w porządku, dalej już nie zginałem, dając im czas na dojście do siebie. Stojąc w torze, nadal w szoku, że praktycznie nic się nie stało, choć można upaść na równym, płaskim chodniku i mieć poważne obrażenia przez myśl przewinęło się jeszcze, że to jakieś niesamowite szczęście, bo jak bym się tak uszkodził, to jutrzejsze (dzisiejsze) spotkanie, z mojej strony, mogło by nie dojść do skutku, a rozwalając się na torowisku dałbym znak, że to nie jest bezpiecznie i potencjalnie inni mogą również się uszkadzać.
Już znacznie ostrożniej, nadal nie mogąc stłumić euforii po tym oświetlonym teraz terenie ruszyłem w stronę głowicy rozjazdowej przy nastawni RCL.
A wczoraj ostatnie porządki przy w/w nastawni. Odgrabili liście (230 i ten 17 latek, był też kolega z Belgii, któremu się nudzi, ale tylko, jak to on, marudził), posprzątaliśmy na nastawni, ja przetarłem jeszcze skrzynię zależności i później wynosiłem wodę z piwnicy. O ile w pierwszym wyjeździe, opisanym wczoraj, wyniosłem ok. 200 ltr., to w popołudniowym wylane zostało 600 ltr., dzięki temu poziom wody optycznie zmalał. Mam nadzieję, że v-ce prez do piwnicy nie będzie chciał iść, bo dla każdego zalany budynek to problem.
W zasadzie to tyle, bo przygotowuję się do wyjazdu i wizji lokalnej. Jeszcze zdjęcia z taśmociągu i budynku P2.
I widok w drugą stronę.
Poniżej teren, który został doświetlony, ten tor po prawej, to w nim właśnie się wyjebałem, gdzieś za drugim, tym wysokim, drzewkiem.
Poniżej, panorama w druga stronę, pod tym mułem są jeszcze, ledwo widoczne, 3 tory i dwa rozjazdy. Jak będzie dziś zgoda czy wola na przejmowanie przez m-to, to będziemy je, kiedyś tam, odkopywać. Są pilne rzeczy do wykonania, jak choćby osuszenie nastawni RCL, czy odwodnienie torowiska pod mostem przy torze wyciągowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz