No to zaległości c.d. W ub. pon. 979 wyciepł ze swojego mieszkania 174. Wyciepł go samego, ale pozostał mały od 174. Co było do przewidzenia we wtorek 174 wrócił się po małego, zabrał go i tyle go widzieli. Oczywiście 979 ujadał, że on nie da małemu spać pod mostem itp. bzdety. Jak kiedykolwiek chciałem trochę (nie wiem czy to dobre słowo) ustawić 979, to zawsze mi mówił:
- zrób se bajtla, to będziesz se nim rządził.
Teraz przy okazji wtrącania się 979 do wychowania, czy bytowania małego od 174 powiedziałem mu to samo. Oburzył się i zaczął ujadać, że aż się zakrztusił w pewnym momencie. Natomiast po jego wywodzie powiedziałem mu:
- to nadal nie jest Twoje dziecko.
Inna sprawa, to że przewinęło mi się przez myśl - skoro wyciepł 174, mało tego ten zabrał swoje dziecko, to teraz 979 jakby traci uzasadnienie przebywania u mnie, bo przeważnie imputował, że jest tu (na stacji macierzystej), ponieważ dla dobra dziecka pozwala im mieszkać u siebie (jeszcze matce, której nie lubi). Mimo braku podstaw, które rozgłaszał nadal mieszka na stacji macierzystej i jakoś nie widać chęci wyjścia z niej na stałe. No dla mnie dobrze, bo, co już pisałem kilkukrotnie, jego wyjście na stałe ze stacji macierzystej nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem. Ciesząc się, że nadal tu jest przestałem drążyć temat zaginionego 174 i jego dziecka.
Teraz sprawy kolejowe. W środę ma być v-ce prez. m-ta u nas na wizji lokalnej. Nwm. czy to pisałem, ale to dobre rozwiązanie, bowiem wpierw będzie "u nas" później, na zarządzie m-ta będzie rozmawiał z prezydentową o nas. W związku z tym w sob. i nd. byłem z ekipami na nastawni RCL. W pt. ponieważ nie padało wzięliśmy wózki robocze z kopalni i pojechaliśmy nimi do nast. RCL, by uruchomić i przesmarować jedną wajchę, co v-ce prez. m-ta będzie miał czym machnąć.
Poniżej wózki w oczekiwaniu na ochronę, która miała nam bramę otworzyć.
Wajcha rozjazdu nr 22 chodzi już lekko, jeszcze ją dosmaruję. Oprócz tego, posprzątaliśmy trochę na nastawni wraz z 834, bowiem 230 był zajęty robieniem prowizorycznego napędu do wózka roboczego i w zasadzie nie pomagał. Głównie pozamiatałem podłogę na nastawni, wyciepłem stare butelko po wodach mineralnych, opróżniłem lodówkę po jakiś starych art. spożywczych i na koniec wynosiliśmy wodę z piwnicy, która tam zalega. Nie wiem skąd się przesącza, ale nastawnia stoi w dole i to może być problem w dalszej działalności. Wynieśliśmy jakieś 300-400 ltr. i po tych czynnościach wracaliśmy na stację macierzystą, bowiem każdy z nich chciał mieć jeszcze popołudnie, a w ogóle to wyjechaliśmy późno - ok. 13:20.
W nd. powtórka, ale jechał ze mną 979 i MK z miejsca ten 17 letni, nawet ładny, ale nie zajmuje się tym, bo co go zrażać. Z zasobami ludzkimi jest problem - takie czasy.
Ponieważ wczoraj padał deszcz co w/g prognoz miało być, to czynności wewnątrz nastawni. Dalsze sprzątanie, mycie parapetów, innych powierzchni płaskich, by jakoś to wyglądało. Wyciepliśmy też następne śmieci i zaczęło się robić ładnie.
Zdjęcia z w miarę posprzątanej nastawni.
Odsłoniliśmy też część ławy nastawczej z suwakami. To rzadki widok, nawet pracując na kolei u siebie na nastawni tego nie widziałem, bo niezmiernie rzadko są pokrywy ściągane, a tu można by to zrobisz oszklone by ludzie mogli pooglądać jak to pracuje.
No i na koniec ponownie wynosiliśmy wodę z piwnicy, tym razem jakieś 700 ltr. wynieśliśmy i było widać, że poziom się trochę obniżył.
Tyle, bo już pod wjazdowym kolega z Belgii, a za jakiś czas wyjazd na kopalnie. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz