Ja nie wiem co z tym społeczeństwem jest nie tak. Nie śledzę wiadomości, ale z tego co mi donoszą drużyny trakcyjne z poc. wchodzących na stację, to obecna partia rządząca, chce zlikwidowania przesuwania czasu z zimowego na letni. Większość ludzi, bo nagle robi się o godz. ciemniej w listopadzie, myśli że czasem sztucznym, przy założeniu, że jest jakiś realny, jest czas zimowy. A dupa, czasem sztucznym jest czas letni i tego nie wiedzą. Teraz, wraz z rządem, który nie wiem po co to w ogóle robi, są zgodni, bo myślą, że czas letni, będzie również w zimie.
Oczywiście ta niewiedza nie doprowadza ich do wniosku, że jedynym korzystającym ekonomicznie z braku tej zmiany czasu będą elektrownie, bo przecież będziemy musieli przez pół roku o godz. wcześniej włączać światło. Zakładam, że średnio na rok, rachunki w domach wzrosną o 200-300zł.
Muszę prześledzić, co w necie piszą o uzasadnieniu wycofania się z tej zmiany, ale coś mi się zdaje, że naciskają, choć, jak przy produkcji jedno i dwugroszówek tego nie widać, elektrownie, a pośrednio i państwo, bo przecież 23% VAT wpadnie do ich kabzy, a licząc od gospodarstwa ok. 200zł rocznie tj. ok. 37,40zł od jednego, liczone w milionach to daje niezłą sumkę do budżetu państwa.
Więc po raz kolejny może wyjść, że rząd wybierany przez społeczeństwo jest przeciw niemu. I jak tu chodzić na wybory?
No i poszukałem i takie coś:
"Rezygnację ze zmiany czasu na letni i zimowy zakłada projekt ustawy autorstwa PSL, jednogłośnie poparty 11 października przez sejmową komisję administracji i spraw wewnętrznych."
No po pierwsze to rezygnację ze zmiany czasu na letni, bo jak zrezygnujemy ze zmiany czasu na letni, to zmiana na zimowy już odpada. Znowu manipulacja społeczeństwem.
"Ustawodawca proponuje w nim, by od 1 października 2018 r. w naszym kraju przez cały rok obowiązywał czas letni."
Czyli co? Rozumiem, że wyszlibyśmy ze strefy czasowej europejskiej i weszli do strefy czasowej rosyjskiej? Jakby kto nie wierzył, to takie coś wypisują tu: http://tvn24bis.pl/z-kraju,74/koszty-likwidacji-zmiany-czasu,785159.html
Pozostawienie czasu letniego jest też średnim rozwiązaniem, bo w zimie będziemy dłużej światło świecić w instytucjach, które oczywiście koszty przeniosą na nas. Przecież własnie to przesuwanie czasu jest po to, by ograniczyć koszty zużycia energii elektrycznej. Wraz z przemieszczaniem się ludzi wprowadzono zmianę czasu. Rano leziemy do pracy, to by tam nie walić światłem mamy czas (powiedzmy) właściwy - zimowy. Wieczorem, kiedy leziemy do domów, mamy czas letni, by tu nie walić światłem już na nasz rachunek.
Nic, czasu mam tyle, że doba musiała by mieć ok. 36h, może bym się wyrobił. Wczoraj cały dzień zajęć. Od rana, do samego wieczora i jeszcze procedury wyłączające, kiedy skończyłem o 00:35 i wyglebiłem o 00:40. Spałem tak mocno, iż rano nie słyszałem odejścia 979 ze stacji, jak również 371. Zmęczenie dało o sobie znać. Dziś nie lepiej, nawet nie wiem jak to wszystko domknę, a jutro dzień w komunikacji miejskiej, bowiem jak co roku od kilku lat jest za darmo, to się będziemy wozić. Głównie tramwajami w zagłębiu, ponieważ tam tory jeszcze bez remontu, to napierdala wozami na lewo i prawo tzw. rzuty pionowe i boczne. Przypominają mi się od razu czasy młodości. By jeszcze jacyś motorowi byli, którzy potrafią tym lecieć w torach, szczególnie taką klasyczną 105Na.
Mieszkanie obok, po 5 latach stania pustego, zostało sprzedane. Nabyła je laska z osiedla, z (niestety) nie mięśniakiem, larwą i wlk, białym psem. Jedynie jej brat, na razie ma ksywę "księżna osiedlowa", który wygląda mi na branżowca, jest w tym wszystkim pozytywem. Reszta i już pomału zaczynający się remont, do dupy. Larmo będzie przez pół roku, jak nie więcej.
Medialnie jesteśmy tu: https://www.facebook.com/sekcja.TEK.Ruda.Slaska/
No i jeszcze jedno zdjęcie z prac niedzielnych w kopalni, reszta zdjęć na fb.
To ten rów odwadniający był czyszczony. Jeszcze kiedyś muszę znaleźć ujście wody, a to nie takie proste, bo gdzieś jest schowane.
Tyle, zabieram się do zajęć, bo zaś dnia nie styknie. Narka.
wtorek, 31 października 2017
sobota, 28 października 2017
Sobota #1264
Już w sumie zapomniałem, ale czerwony to chyba było jak pisałem względnie najebany. Otóż dziś po długiej przerwie udało się trochę nawalić. 979 pojechał na imprezkę do kato, sam go zawiozłem i jutro pewnie będzie nieżywy, ale mniejsza. Jest na stacji macierzystej 230. Coś dziś nie ma dnia, ale jak w kuchni mówiliśmy mu o jego mięśniach, to w pewnym momencie pozbawił się koszulki i stanął obok mnie bez niej, czyli w tzw. "klacie". Oczywiście dał mi się pomacać.
Ach, co to był za rozpierdol dla mózgu. Jak dotknąłem jego ciała, tych pleców, tej klaty, tego brzuchu, który jeszcze perfidnie naprężył, to myślałem, że zemdleje. Nadto, jak powiedziałem mu, że kiedyś na mnie zrobiło wrażenie jak naprężył mięśnie przedramienia, to ponownie to zrobił i naprężył te mięśnie. Myślałem, że zjadę, trzymając w ręce naprężone przedramię. Mało tego naciskając je i czując te "twarde" mięśnie w swojej dłoni. Na koniec coś tam powiedział jeszcze o swoim brzuchu, że taki wyrobiony. Oczywiście naprężył go, a ja położyłem na nim rękę, po czym załadowałem w niego dwie klepy. Taki brzuch, to przedramię i mózg dostawał wariacji.
W ogóle ta figura....
Ostatnio myślałem na fenomenem 979. Co pisalem ostatnio, to zwolniło mu się jego własne mieszkanie. Tzn. powód dla, którego mieszka u mnie, czyli przebywający u niego 174 z larwą odpadł, bowiem wyciepł go z mieszkania. Pozostała w nim matka, której nie lubi, bo coś tam z wychowaniem i chyba bardziej lubi mnie od niej. Ale matka ma teoretycznie i praktycznie swoje mieszkanie w innym bloku w wiosce, ale jej nie wyciepł. Efekt - nadal przebywa na stacji macierzystej i bardzo się z tego cieszę. Tak mi się wydaje, że są to długoletnie działania mające na celu normalne funkcjonowanie, w dzisiejszej rzeczywistości dwu samców obok siebie. To są wypracowane wzorce zachowań, relacje między nami, zachowania, szczególnie moje wobec niego i to powoduje, że po mimo pretekstu jaki miał, do przebywania u mnie i jego utraty, (przed innymi) nadal tu jest i zajmuje tor stacyjny. Cieszę się z tego, bo to oznacza, że działania jakie podjąłem, zachowania jakie stosuję powodują, że on tu czuje się bezpieczny, jest normalnie i ogólnie dobrze, przeto nie odchodzi ze stacji. Jest to sukces dla mnie w kilkuletnich działaniach.
To jest trudne do opisania, ale może to zbliżone jest do stworzenia dziecku takich warunków do przebywania na stacji macierzystej, że nie chce, przynajmniej na razie. do odejścia z niej. Jest też to świadectwem mojego normalnego zachowania względem niego niewykraczającego po za pewne ramy zachowań pozytywnie odbieranych.
Co jest ciekawe u mięśniaków-skurwieli, to wpierw obnażą się przede mną, tzn. tak jak np. 230 rozbierze z koszulki, da się podotykać, a następnie jak leży na łóżku i zasypia, to ma taki odruch, że jak koszulka ściągnie mu się z brzucha i mu pępek wystaje, to odruchowo naciąga koszulkę na pas. ?Wydaje się to trochę dziwne. Wpierw pokazuje swoje wdzięki, a następnie je chowa przede mną. A może to jest taki ogólny odruch, niezależny od mojej osoby? Podobnie robi 979 więc może to taki odruch, a to tylko jak chciałbym oglądać płaskie brzuchy i pępki w nich.
Szczury. Szczury się mają dobrze, żaden jeszcze, choć pojemnik jest już naszykowany, nie odszedł do węża. Wczoraj złapałem w ręce młoda samiczkę. Ile było larma, kwilenia, piszczenia, że jest w rękach, no i oczywiście wyrywania. Nie wiem jak złapie te młode samce, bo one mają wyjść w pierwszej kolejności, bowiem będą zapładniać, to co biega wokół, jeżeli już którejś nie zapłodniły.
Po za tym porządki na stacji macierzystej, po zaległościach dwutygodniowych, kiedy to były załatwiane sprawy układu torowego kop. Pokój. Dziś kontynuacja działań, by jakoś wyglądało, a jutro wyjazd na tory, bowiem ma padać, zresztą już dziś pada, to chcę zobaczyć, gdzie woda schodzi pod mostem na Czarnoleśnej, bo zasadniczo tam jest ciężko z odpływem.
Wyjazd na cmentarz jeszcze, bo już taka pora, by się tam pojawić. Dwoma słowami - pełno roboty.
No i na koniec jeszcze zdjęcie z nastawni wykonawczej, tej kopalnianej, gdzie wajch jest więcej.
Więc jak to wszystko będzie już w naszych rękach, to będzie co robić, by utrzymać cały okręg nastawczy.
Tyle, zabieram się za inne prace, bo te się same nie zrobią. Narka.
Ach, co to był za rozpierdol dla mózgu. Jak dotknąłem jego ciała, tych pleców, tej klaty, tego brzuchu, który jeszcze perfidnie naprężył, to myślałem, że zemdleje. Nadto, jak powiedziałem mu, że kiedyś na mnie zrobiło wrażenie jak naprężył mięśnie przedramienia, to ponownie to zrobił i naprężył te mięśnie. Myślałem, że zjadę, trzymając w ręce naprężone przedramię. Mało tego naciskając je i czując te "twarde" mięśnie w swojej dłoni. Na koniec coś tam powiedział jeszcze o swoim brzuchu, że taki wyrobiony. Oczywiście naprężył go, a ja położyłem na nim rękę, po czym załadowałem w niego dwie klepy. Taki brzuch, to przedramię i mózg dostawał wariacji.
W ogóle ta figura....
Ostatnio myślałem na fenomenem 979. Co pisalem ostatnio, to zwolniło mu się jego własne mieszkanie. Tzn. powód dla, którego mieszka u mnie, czyli przebywający u niego 174 z larwą odpadł, bowiem wyciepł go z mieszkania. Pozostała w nim matka, której nie lubi, bo coś tam z wychowaniem i chyba bardziej lubi mnie od niej. Ale matka ma teoretycznie i praktycznie swoje mieszkanie w innym bloku w wiosce, ale jej nie wyciepł. Efekt - nadal przebywa na stacji macierzystej i bardzo się z tego cieszę. Tak mi się wydaje, że są to długoletnie działania mające na celu normalne funkcjonowanie, w dzisiejszej rzeczywistości dwu samców obok siebie. To są wypracowane wzorce zachowań, relacje między nami, zachowania, szczególnie moje wobec niego i to powoduje, że po mimo pretekstu jaki miał, do przebywania u mnie i jego utraty, (przed innymi) nadal tu jest i zajmuje tor stacyjny. Cieszę się z tego, bo to oznacza, że działania jakie podjąłem, zachowania jakie stosuję powodują, że on tu czuje się bezpieczny, jest normalnie i ogólnie dobrze, przeto nie odchodzi ze stacji. Jest to sukces dla mnie w kilkuletnich działaniach.
To jest trudne do opisania, ale może to zbliżone jest do stworzenia dziecku takich warunków do przebywania na stacji macierzystej, że nie chce, przynajmniej na razie. do odejścia z niej. Jest też to świadectwem mojego normalnego zachowania względem niego niewykraczającego po za pewne ramy zachowań pozytywnie odbieranych.
Co jest ciekawe u mięśniaków-skurwieli, to wpierw obnażą się przede mną, tzn. tak jak np. 230 rozbierze z koszulki, da się podotykać, a następnie jak leży na łóżku i zasypia, to ma taki odruch, że jak koszulka ściągnie mu się z brzucha i mu pępek wystaje, to odruchowo naciąga koszulkę na pas. ?Wydaje się to trochę dziwne. Wpierw pokazuje swoje wdzięki, a następnie je chowa przede mną. A może to jest taki ogólny odruch, niezależny od mojej osoby? Podobnie robi 979 więc może to taki odruch, a to tylko jak chciałbym oglądać płaskie brzuchy i pępki w nich.
Szczury. Szczury się mają dobrze, żaden jeszcze, choć pojemnik jest już naszykowany, nie odszedł do węża. Wczoraj złapałem w ręce młoda samiczkę. Ile było larma, kwilenia, piszczenia, że jest w rękach, no i oczywiście wyrywania. Nie wiem jak złapie te młode samce, bo one mają wyjść w pierwszej kolejności, bowiem będą zapładniać, to co biega wokół, jeżeli już którejś nie zapłodniły.
Po za tym porządki na stacji macierzystej, po zaległościach dwutygodniowych, kiedy to były załatwiane sprawy układu torowego kop. Pokój. Dziś kontynuacja działań, by jakoś wyglądało, a jutro wyjazd na tory, bowiem ma padać, zresztą już dziś pada, to chcę zobaczyć, gdzie woda schodzi pod mostem na Czarnoleśnej, bo zasadniczo tam jest ciężko z odpływem.
Wyjazd na cmentarz jeszcze, bo już taka pora, by się tam pojawić. Dwoma słowami - pełno roboty.
No i na koniec jeszcze zdjęcie z nastawni wykonawczej, tej kopalnianej, gdzie wajch jest więcej.
Więc jak to wszystko będzie już w naszych rękach, to będzie co robić, by utrzymać cały okręg nastawczy.
Tyle, zabieram się za inne prace, bo te się same nie zrobią. Narka.
czwartek, 26 października 2017
Czwartek #1263
Dziś wolne od kopalni, na której jestem codziennie od 1,5 tyg., prawie jakbym tam pracował.
Informacją dnia, z wczoraj, jest bycie na tak v-ce prez. m-ta, więc pozostaje jeszcze prezydentowa, ale na to już nie mamy wpływu. Za to na dzisiejszym spotkaniu władz m-ta z władzami kopalń w Rudzie Śl. nasza sprawa nie będzie poruszana. Sprzyja nam, czy może bardziej miastu, ustawa, która ma wejść w życie 4 grudnia o ułatwieniu zagospodarowywania terenów po przemysłowych dla gmin i tu nasza inicjatywa, jak mówił v-ce prez. m-ta może się załapać.
Na wizji lokalnej byliśmy też w nastawni. Przygotowaliśmy dla niego rozjazd nr 22 do przerzucenia.
Widziałem, że był bardzo zaciekawiony, jak przełożył wajchę i rozjazd w terenie się przełożył. Obrócił nią dwa razy, tzn. do położenia przełożonego i do zasadniczego (to w terminologii kolejowej). Czyli niby taka drobnostka, jak dla mnie, a tyle radości innym może sprawić. Czystość na nastawni też zrobiła na nim i gościach wrażenie, więc praca nie poszła na marne, a właśnie to miał być taki efekt, że oprócz składania pism działamy.
Dwa razy powtórzyłem, że będzie to jedyna w PL taka nastawnia z możliwością zwiedzania i manipulowania urządzeniami srk. Podobnie z układem torowym - też taki jedyny w PL w centrum dużego miasta i w centrum aglomeracji. Na koniec, bo już wcześniej też mówiłem, że pozytywne jest to, że przejmowanie tego terenu odbędzie się na raty. bowiem do końca roku muszą być podjęte decyzje odnośnie urządzeń na nastawni, a także uratowanego toru od rozbiórki, a reszta to już kwestia przyszłego, jak nie 2019 roku.
Niby chciałbym se dychnąć, ale na stacji macierzystej takie zaległości się porobiły, iż nawet 230 zwraca na to uwagę. Dziś miałem se niby flachę zrobić, ale przeniosłem to na jutro, bowiem te zaległości i pilne rzeczy do zrobienia to trudno. Wytrzymam jeden dzień. Zresztą pogoda jutro sprzyjać będzie sączeniu, bowiem deszczowo i zimno.
W nd. wyjazd rekreacyjny na kopalnię dla mnie i 17-ki z miejsca. Może jeszcze ktoś będzie chciał jechać. Na pewno trochę wody z nastawni znowu wyleję, to taka teraz praca obowiązkowa będzie, ale już bez spiny. Może też przy odwodnieniu pod mostem na Czarnoleśnej coś podłubię. Wszak jak się zgodzą, pozostał już tylko jeden szczebel, to tam trza będzie wparować i robić.
Dobra, na razie tyle, bo lezie 834, który znowu jest bez pracy.
Informacją dnia, z wczoraj, jest bycie na tak v-ce prez. m-ta, więc pozostaje jeszcze prezydentowa, ale na to już nie mamy wpływu. Za to na dzisiejszym spotkaniu władz m-ta z władzami kopalń w Rudzie Śl. nasza sprawa nie będzie poruszana. Sprzyja nam, czy może bardziej miastu, ustawa, która ma wejść w życie 4 grudnia o ułatwieniu zagospodarowywania terenów po przemysłowych dla gmin i tu nasza inicjatywa, jak mówił v-ce prez. m-ta może się załapać.
Na wizji lokalnej byliśmy też w nastawni. Przygotowaliśmy dla niego rozjazd nr 22 do przerzucenia.
Widziałem, że był bardzo zaciekawiony, jak przełożył wajchę i rozjazd w terenie się przełożył. Obrócił nią dwa razy, tzn. do położenia przełożonego i do zasadniczego (to w terminologii kolejowej). Czyli niby taka drobnostka, jak dla mnie, a tyle radości innym może sprawić. Czystość na nastawni też zrobiła na nim i gościach wrażenie, więc praca nie poszła na marne, a właśnie to miał być taki efekt, że oprócz składania pism działamy.
Dwa razy powtórzyłem, że będzie to jedyna w PL taka nastawnia z możliwością zwiedzania i manipulowania urządzeniami srk. Podobnie z układem torowym - też taki jedyny w PL w centrum dużego miasta i w centrum aglomeracji. Na koniec, bo już wcześniej też mówiłem, że pozytywne jest to, że przejmowanie tego terenu odbędzie się na raty. bowiem do końca roku muszą być podjęte decyzje odnośnie urządzeń na nastawni, a także uratowanego toru od rozbiórki, a reszta to już kwestia przyszłego, jak nie 2019 roku.
Niby chciałbym se dychnąć, ale na stacji macierzystej takie zaległości się porobiły, iż nawet 230 zwraca na to uwagę. Dziś miałem se niby flachę zrobić, ale przeniosłem to na jutro, bowiem te zaległości i pilne rzeczy do zrobienia to trudno. Wytrzymam jeden dzień. Zresztą pogoda jutro sprzyjać będzie sączeniu, bowiem deszczowo i zimno.
W nd. wyjazd rekreacyjny na kopalnię dla mnie i 17-ki z miejsca. Może jeszcze ktoś będzie chciał jechać. Na pewno trochę wody z nastawni znowu wyleję, to taka teraz praca obowiązkowa będzie, ale już bez spiny. Może też przy odwodnieniu pod mostem na Czarnoleśnej coś podłubię. Wszak jak się zgodzą, pozostał już tylko jeden szczebel, to tam trza będzie wparować i robić.
Dobra, na razie tyle, bo lezie 834, który znowu jest bez pracy.
środa, 25 października 2017
Środa #1262
Dzień sądu ostatecznego. Jeżeli m-to, w postaci v-ce prez. m-ta, nie zostanie dziś przekonane do naszej inicjatywy, to możemy się pożegnać z działaniami na szeroką skalę. W zasadzie będziemy mogli se pojeździć drezyną, jak ją ściągnę lub pojadę do Wodzisławia po nią, ale niewłączenia się m-ta do inicjatywy to jej pogrzebanie. Rozebranie toru na działce 2394/210, która od 01-01-2018 wraca do m-ta, będzie równoznaczne z niechęcią przejęcia jeszcze większego torowiska stacyjnego. Gdzie tam jeden tor 600m, do 12 torów po 550m + do tego głowica rozjazdowa. Podobnie z urządzeniami na nastawni RCL. Jeżeli i tu m-to powie - nie, to jedyna w PL nastawnia mechaniczna, która mogła by być udostępniona dla zwiedzania, a co ważne dla możności ustawiania przebiegów, czyli przestawiania rozjazdów, drążków przebiegowych, w końcu dźwigni semaforowych odpadnie. Tylko tu, na obnażonych urządzeniach, można by pokazywać jak to działa. Same tory pod drezyny w PL są, choć nie w centrach miast więc tu się innowacyjnością nie przebijemy. Dzień pokaże, a w perspektywie 2 tyg. co uradzili.
Wczoraj była obracana latarnia na budynku P2 w stronę rozjazdu, który nam rozkradali (zdjęcie poniżej) i jest teraz super. Oświetlony teren, można bez latarki iść, a co najważniejsze, ochrona będzie z daleka widziała co się tam dzieje. Wracając z tego terenu torem 12, między tokami szyn, w pewnym momencie, idąc w gumofilcach, lewą nogą nadepnąłem na gałąź. Ta podniosła się na podkładzie betonowym w taki sposób, że chcąc ciągnąć prawą nogą do przodu, noga natrafiła na przeszkodę nie do pokonania. W tym momencie ciało rozpędzone nie miało się jak zatrzymać i siła bezwładności pchała je do przodu, a ponieważ prawa noga była zablokowana o gałąź to całość zaczęła się przechylać do przodu na lewą stronę. Nadto w prawej ręce niosłem nową, ledową lampę. Nie chcąc jej potrzaskać, nadal trzymałem ją w ręce. Najprawdopodobniej lewą rękę, bowiem było zimno, trzymałem w kieszeni kufaji (tego nie pamietam), w której lazłem, przeto nie zdążyłem jej użyć w odpowiednim momencie, a pamiętam tylko, że mózg w pewnym momencie analizował czy użycie jej dla ciała przychylonego już o 45 stopni jest zasadne. Nie została więc wysunięta do przodu i zacząłem bezwładnie lądować na torowisku złożonym z podkładów i kamieni (tzw. tłucznia). W końcowej fazie lądowania, gdzieś tam pod ciałem lądującym częściowo na lewy bok, podgięły się palce (3 i 4) lewej dłoni. Po wylądowaniu, kiedy czułem upadając, że kufaja niweluje wszystkie nierówności w postaci kamieni i podkładów, leżałem ok. 10 sek, w czasie których nastąpiła szybka analiza uszkodzeń. Leżąc w torze po tych 10 sek, wniosek był niesamowity, właściwie oprócz b. lekkiego bólu w lewym kolanie, i palców dłoni lewej ręki, nic więcej nie dawało znaku, że jest coś nie tak. Za głową, w odległości ok. 20 cm znajdowała się szyna kolejowa S49. Pomyślałem, tylko tyle brakowało, by następstwa upadku były o wiele groźniejsze.
Postanowiłem wstać przewracając się w części na prawy bok i z niego, podnieść się. Jak już wstałem, to odłożyłem lampę z prawej dłoni i postanowiłem sprawdzić co z palcami lewej ręki. Zginanie odpadło, bowiem przy jakimś złamaniu tylko pogorszyłbym sprawę, zwichnięciu czy czymś takim podobnym. Palcami prawej dłoni lekko uciskałem w różnych miejscach palce lewej dłoni, czy w którymś miejscu nie powstaje znaczny ból, ale nic takiego nie miało miejsca, więc lekko je zgiąłem i też było w porządku, dalej już nie zginałem, dając im czas na dojście do siebie. Stojąc w torze, nadal w szoku, że praktycznie nic się nie stało, choć można upaść na równym, płaskim chodniku i mieć poważne obrażenia przez myśl przewinęło się jeszcze, że to jakieś niesamowite szczęście, bo jak bym się tak uszkodził, to jutrzejsze (dzisiejsze) spotkanie, z mojej strony, mogło by nie dojść do skutku, a rozwalając się na torowisku dałbym znak, że to nie jest bezpiecznie i potencjalnie inni mogą również się uszkadzać.
Już znacznie ostrożniej, nadal nie mogąc stłumić euforii po tym oświetlonym teraz terenie ruszyłem w stronę głowicy rozjazdowej przy nastawni RCL.
A wczoraj ostatnie porządki przy w/w nastawni. Odgrabili liście (230 i ten 17 latek, był też kolega z Belgii, któremu się nudzi, ale tylko, jak to on, marudził), posprzątaliśmy na nastawni, ja przetarłem jeszcze skrzynię zależności i później wynosiłem wodę z piwnicy. O ile w pierwszym wyjeździe, opisanym wczoraj, wyniosłem ok. 200 ltr., to w popołudniowym wylane zostało 600 ltr., dzięki temu poziom wody optycznie zmalał. Mam nadzieję, że v-ce prez do piwnicy nie będzie chciał iść, bo dla każdego zalany budynek to problem.
W zasadzie to tyle, bo przygotowuję się do wyjazdu i wizji lokalnej. Jeszcze zdjęcia z taśmociągu i budynku P2.
I widok w drugą stronę.
Poniżej teren, który został doświetlony, ten tor po prawej, to w nim właśnie się wyjebałem, gdzieś za drugim, tym wysokim, drzewkiem.
Poniżej, panorama w druga stronę, pod tym mułem są jeszcze, ledwo widoczne, 3 tory i dwa rozjazdy. Jak będzie dziś zgoda czy wola na przejmowanie przez m-to, to będziemy je, kiedyś tam, odkopywać. Są pilne rzeczy do wykonania, jak choćby osuszenie nastawni RCL, czy odwodnienie torowiska pod mostem przy torze wyciągowym.
Wczoraj była obracana latarnia na budynku P2 w stronę rozjazdu, który nam rozkradali (zdjęcie poniżej) i jest teraz super. Oświetlony teren, można bez latarki iść, a co najważniejsze, ochrona będzie z daleka widziała co się tam dzieje. Wracając z tego terenu torem 12, między tokami szyn, w pewnym momencie, idąc w gumofilcach, lewą nogą nadepnąłem na gałąź. Ta podniosła się na podkładzie betonowym w taki sposób, że chcąc ciągnąć prawą nogą do przodu, noga natrafiła na przeszkodę nie do pokonania. W tym momencie ciało rozpędzone nie miało się jak zatrzymać i siła bezwładności pchała je do przodu, a ponieważ prawa noga była zablokowana o gałąź to całość zaczęła się przechylać do przodu na lewą stronę. Nadto w prawej ręce niosłem nową, ledową lampę. Nie chcąc jej potrzaskać, nadal trzymałem ją w ręce. Najprawdopodobniej lewą rękę, bowiem było zimno, trzymałem w kieszeni kufaji (tego nie pamietam), w której lazłem, przeto nie zdążyłem jej użyć w odpowiednim momencie, a pamiętam tylko, że mózg w pewnym momencie analizował czy użycie jej dla ciała przychylonego już o 45 stopni jest zasadne. Nie została więc wysunięta do przodu i zacząłem bezwładnie lądować na torowisku złożonym z podkładów i kamieni (tzw. tłucznia). W końcowej fazie lądowania, gdzieś tam pod ciałem lądującym częściowo na lewy bok, podgięły się palce (3 i 4) lewej dłoni. Po wylądowaniu, kiedy czułem upadając, że kufaja niweluje wszystkie nierówności w postaci kamieni i podkładów, leżałem ok. 10 sek, w czasie których nastąpiła szybka analiza uszkodzeń. Leżąc w torze po tych 10 sek, wniosek był niesamowity, właściwie oprócz b. lekkiego bólu w lewym kolanie, i palców dłoni lewej ręki, nic więcej nie dawało znaku, że jest coś nie tak. Za głową, w odległości ok. 20 cm znajdowała się szyna kolejowa S49. Pomyślałem, tylko tyle brakowało, by następstwa upadku były o wiele groźniejsze.
Postanowiłem wstać przewracając się w części na prawy bok i z niego, podnieść się. Jak już wstałem, to odłożyłem lampę z prawej dłoni i postanowiłem sprawdzić co z palcami lewej ręki. Zginanie odpadło, bowiem przy jakimś złamaniu tylko pogorszyłbym sprawę, zwichnięciu czy czymś takim podobnym. Palcami prawej dłoni lekko uciskałem w różnych miejscach palce lewej dłoni, czy w którymś miejscu nie powstaje znaczny ból, ale nic takiego nie miało miejsca, więc lekko je zgiąłem i też było w porządku, dalej już nie zginałem, dając im czas na dojście do siebie. Stojąc w torze, nadal w szoku, że praktycznie nic się nie stało, choć można upaść na równym, płaskim chodniku i mieć poważne obrażenia przez myśl przewinęło się jeszcze, że to jakieś niesamowite szczęście, bo jak bym się tak uszkodził, to jutrzejsze (dzisiejsze) spotkanie, z mojej strony, mogło by nie dojść do skutku, a rozwalając się na torowisku dałbym znak, że to nie jest bezpiecznie i potencjalnie inni mogą również się uszkadzać.
Już znacznie ostrożniej, nadal nie mogąc stłumić euforii po tym oświetlonym teraz terenie ruszyłem w stronę głowicy rozjazdowej przy nastawni RCL.
A wczoraj ostatnie porządki przy w/w nastawni. Odgrabili liście (230 i ten 17 latek, był też kolega z Belgii, któremu się nudzi, ale tylko, jak to on, marudził), posprzątaliśmy na nastawni, ja przetarłem jeszcze skrzynię zależności i później wynosiłem wodę z piwnicy. O ile w pierwszym wyjeździe, opisanym wczoraj, wyniosłem ok. 200 ltr., to w popołudniowym wylane zostało 600 ltr., dzięki temu poziom wody optycznie zmalał. Mam nadzieję, że v-ce prez do piwnicy nie będzie chciał iść, bo dla każdego zalany budynek to problem.
W zasadzie to tyle, bo przygotowuję się do wyjazdu i wizji lokalnej. Jeszcze zdjęcia z taśmociągu i budynku P2.
I widok w drugą stronę.
Poniżej teren, który został doświetlony, ten tor po prawej, to w nim właśnie się wyjebałem, gdzieś za drugim, tym wysokim, drzewkiem.
Poniżej, panorama w druga stronę, pod tym mułem są jeszcze, ledwo widoczne, 3 tory i dwa rozjazdy. Jak będzie dziś zgoda czy wola na przejmowanie przez m-to, to będziemy je, kiedyś tam, odkopywać. Są pilne rzeczy do wykonania, jak choćby osuszenie nastawni RCL, czy odwodnienie torowiska pod mostem przy torze wyciągowym.
wtorek, 24 października 2017
Wtorek #1261
Godz. zero się zbliża, a na dodatek jeszcze komp wysiada. HDD i system jednocześnie lub jedno z dwojga. Dość, że neta mam około minuty, po czym się rozłącza. By nie tylko żyć koleją tą kopalnianą, to, ponieważ na weekend nie udało się "coś" zrobić ze 172, to z kopalni pojechałem dziś do niego na mieszkanie, które remontuje. On w klacie, w pyle po szlifowaniu ścian, ja w ubraniu roboczym z kopalni. Oczywiście rozebrałem się z tego ubrania, tylko piszę to, bo łatwiej jest się poruszać w takim ubraniu po remontowanym mieszkaniu. Na mojej roboczej kufaji położył się na podłodze. Początkowo siadłem na nim, ale położyłem się po chwili. Leżąc pewnie brudziłem się od niego tym pyłem, ale mniejsza. Liczyły się warunki lokalne, jakby teren budowy, jakby budowlaniec pode mną. Takie dziwne uczucie, bo jak go głaskałem, to napylona skóra robiła ciekawe wrażenie. Coś jakby natalkowana, ale takim grubszym talkiem. Ach te jego mięśnie, prosto z pracy, jeszcze nagrzane, zresztą mięśniaki są przeważnie nagrzane, bo, co już pisałem, pozbawione tkanki tłuszczowej emitują ciepło na zewnątrz. Oczywiście zachwycałem się bicepsami, barkami, klatą i brzuchem na którym wylądowała część klapsów.
Ostatnio pisałem, że przy lasce w Gdynii mu nie stanął, a tu po chwili organ już naprężony (jego) i prawie gotowy do działania. Trochę swoją erekcje przedłużałem, wszak ostatnio nie często są warunki na stacji macierzystej. Po powrocie z delegacji na weekendy w stacji stoi 371, co skutecznie blokuje ruchy manewrowe ze 172.
Po za tym na kopalni elektrycy SRK, głównie na mój wniosek, przełożyli jedną latarnię na budynku P2 i teraz będzie już świeciła na tył układu torowego. Być może dziś lub jutro sprawdzę wieczorem jak świeci. Zmiana w samą porę, bowiem wnet przesunięcie czasu i oświetlenie rusza wcześniej, tudzież złomiarze też. Teraz trochę im się pokrzyżuje.
Oprócz tego rozmawiałem z redaktorką Wiadomości Rudzkich i coś mi się tu wydaje, że miast nagłośnić sprawę jest to gazeta miejska, która nieszczególnie chce iść m-tu nie pod rękę, co wywnioskowałem z jej odpowiedzi nt. artykułu, bowiem:
- teraz jestem zajęta czymś innym, po za tym poczekamy na decyzję miasta.
Czyli chuj z tym, że coś chcemy ratować, jak m-to powie nie, to nie będziemy mu drukować niepotrzebne i robić k/dupy. Ot taka rola miejskiej gazety. To w takim razie dziś rusza fb i zajmę się tym, jak mi komp jeszcze pociągnie trochę.
Popołudniu jeszcze jeden wyjazd na stację RCL, by nastawnię doprowadzić do względnego ładu. Dziś ponownie z 17 latkiem MK. Nawet fajnie się z nim pracuje. Jest niesamowicie grzeczny, co aż poraża przy wioskowych skurwielach. Odzwyczaiłem się przy nich, od wyższej kultury.
Tyle, bo zbieram się na ponowny wyjazd na nastawnię. Jeszcze zdjęcia z względnie posprzątanej nastawni.
I jeszcze druga strona.
Ostatnio pisałem, że przy lasce w Gdynii mu nie stanął, a tu po chwili organ już naprężony (jego) i prawie gotowy do działania. Trochę swoją erekcje przedłużałem, wszak ostatnio nie często są warunki na stacji macierzystej. Po powrocie z delegacji na weekendy w stacji stoi 371, co skutecznie blokuje ruchy manewrowe ze 172.
Po za tym na kopalni elektrycy SRK, głównie na mój wniosek, przełożyli jedną latarnię na budynku P2 i teraz będzie już świeciła na tył układu torowego. Być może dziś lub jutro sprawdzę wieczorem jak świeci. Zmiana w samą porę, bowiem wnet przesunięcie czasu i oświetlenie rusza wcześniej, tudzież złomiarze też. Teraz trochę im się pokrzyżuje.
Oprócz tego rozmawiałem z redaktorką Wiadomości Rudzkich i coś mi się tu wydaje, że miast nagłośnić sprawę jest to gazeta miejska, która nieszczególnie chce iść m-tu nie pod rękę, co wywnioskowałem z jej odpowiedzi nt. artykułu, bowiem:
- teraz jestem zajęta czymś innym, po za tym poczekamy na decyzję miasta.
Czyli chuj z tym, że coś chcemy ratować, jak m-to powie nie, to nie będziemy mu drukować niepotrzebne i robić k/dupy. Ot taka rola miejskiej gazety. To w takim razie dziś rusza fb i zajmę się tym, jak mi komp jeszcze pociągnie trochę.
Popołudniu jeszcze jeden wyjazd na stację RCL, by nastawnię doprowadzić do względnego ładu. Dziś ponownie z 17 latkiem MK. Nawet fajnie się z nim pracuje. Jest niesamowicie grzeczny, co aż poraża przy wioskowych skurwielach. Odzwyczaiłem się przy nich, od wyższej kultury.
Tyle, bo zbieram się na ponowny wyjazd na nastawnię. Jeszcze zdjęcia z względnie posprzątanej nastawni.
I jeszcze druga strona.
poniedziałek, 23 października 2017
Poniedziałek #1260
Mam tyle czasu, że go praktycznie nie mam, a pomału padam już na ryj.
No to zaległości c.d. W ub. pon. 979 wyciepł ze swojego mieszkania 174. Wyciepł go samego, ale pozostał mały od 174. Co było do przewidzenia we wtorek 174 wrócił się po małego, zabrał go i tyle go widzieli. Oczywiście 979 ujadał, że on nie da małemu spać pod mostem itp. bzdety. Jak kiedykolwiek chciałem trochę (nie wiem czy to dobre słowo) ustawić 979, to zawsze mi mówił:
- zrób se bajtla, to będziesz se nim rządził.
Teraz przy okazji wtrącania się 979 do wychowania, czy bytowania małego od 174 powiedziałem mu to samo. Oburzył się i zaczął ujadać, że aż się zakrztusił w pewnym momencie. Natomiast po jego wywodzie powiedziałem mu:
- to nadal nie jest Twoje dziecko.
Inna sprawa, to że przewinęło mi się przez myśl - skoro wyciepł 174, mało tego ten zabrał swoje dziecko, to teraz 979 jakby traci uzasadnienie przebywania u mnie, bo przeważnie imputował, że jest tu (na stacji macierzystej), ponieważ dla dobra dziecka pozwala im mieszkać u siebie (jeszcze matce, której nie lubi). Mimo braku podstaw, które rozgłaszał nadal mieszka na stacji macierzystej i jakoś nie widać chęci wyjścia z niej na stałe. No dla mnie dobrze, bo, co już pisałem kilkukrotnie, jego wyjście na stałe ze stacji macierzystej nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem. Ciesząc się, że nadal tu jest przestałem drążyć temat zaginionego 174 i jego dziecka.
Teraz sprawy kolejowe. W środę ma być v-ce prez. m-ta u nas na wizji lokalnej. Nwm. czy to pisałem, ale to dobre rozwiązanie, bowiem wpierw będzie "u nas" później, na zarządzie m-ta będzie rozmawiał z prezydentową o nas. W związku z tym w sob. i nd. byłem z ekipami na nastawni RCL. W pt. ponieważ nie padało wzięliśmy wózki robocze z kopalni i pojechaliśmy nimi do nast. RCL, by uruchomić i przesmarować jedną wajchę, co v-ce prez. m-ta będzie miał czym machnąć.
Poniżej wózki w oczekiwaniu na ochronę, która miała nam bramę otworzyć.
Wajcha rozjazdu nr 22 chodzi już lekko, jeszcze ją dosmaruję. Oprócz tego, posprzątaliśmy trochę na nastawni wraz z 834, bowiem 230 był zajęty robieniem prowizorycznego napędu do wózka roboczego i w zasadzie nie pomagał. Głównie pozamiatałem podłogę na nastawni, wyciepłem stare butelko po wodach mineralnych, opróżniłem lodówkę po jakiś starych art. spożywczych i na koniec wynosiliśmy wodę z piwnicy, która tam zalega. Nie wiem skąd się przesącza, ale nastawnia stoi w dole i to może być problem w dalszej działalności. Wynieśliśmy jakieś 300-400 ltr. i po tych czynnościach wracaliśmy na stację macierzystą, bowiem każdy z nich chciał mieć jeszcze popołudnie, a w ogóle to wyjechaliśmy późno - ok. 13:20.
W nd. powtórka, ale jechał ze mną 979 i MK z miejsca ten 17 letni, nawet ładny, ale nie zajmuje się tym, bo co go zrażać. Z zasobami ludzkimi jest problem - takie czasy.
Ponieważ wczoraj padał deszcz co w/g prognoz miało być, to czynności wewnątrz nastawni. Dalsze sprzątanie, mycie parapetów, innych powierzchni płaskich, by jakoś to wyglądało. Wyciepliśmy też następne śmieci i zaczęło się robić ładnie.
Zdjęcia z w miarę posprzątanej nastawni.
Odsłoniliśmy też część ławy nastawczej z suwakami. To rzadki widok, nawet pracując na kolei u siebie na nastawni tego nie widziałem, bo niezmiernie rzadko są pokrywy ściągane, a tu można by to zrobisz oszklone by ludzie mogli pooglądać jak to pracuje.
Obróciło to zdjęcie, ale już nie będę dociekał czemu.
No i na koniec ponownie wynosiliśmy wodę z piwnicy, tym razem jakieś 700 ltr. wynieśliśmy i było widać, że poziom się trochę obniżył.
Tyle, bo już pod wjazdowym kolega z Belgii, a za jakiś czas wyjazd na kopalnie. Narka.
No to zaległości c.d. W ub. pon. 979 wyciepł ze swojego mieszkania 174. Wyciepł go samego, ale pozostał mały od 174. Co było do przewidzenia we wtorek 174 wrócił się po małego, zabrał go i tyle go widzieli. Oczywiście 979 ujadał, że on nie da małemu spać pod mostem itp. bzdety. Jak kiedykolwiek chciałem trochę (nie wiem czy to dobre słowo) ustawić 979, to zawsze mi mówił:
- zrób se bajtla, to będziesz se nim rządził.
Teraz przy okazji wtrącania się 979 do wychowania, czy bytowania małego od 174 powiedziałem mu to samo. Oburzył się i zaczął ujadać, że aż się zakrztusił w pewnym momencie. Natomiast po jego wywodzie powiedziałem mu:
- to nadal nie jest Twoje dziecko.
Inna sprawa, to że przewinęło mi się przez myśl - skoro wyciepł 174, mało tego ten zabrał swoje dziecko, to teraz 979 jakby traci uzasadnienie przebywania u mnie, bo przeważnie imputował, że jest tu (na stacji macierzystej), ponieważ dla dobra dziecka pozwala im mieszkać u siebie (jeszcze matce, której nie lubi). Mimo braku podstaw, które rozgłaszał nadal mieszka na stacji macierzystej i jakoś nie widać chęci wyjścia z niej na stałe. No dla mnie dobrze, bo, co już pisałem kilkukrotnie, jego wyjście na stałe ze stacji macierzystej nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem. Ciesząc się, że nadal tu jest przestałem drążyć temat zaginionego 174 i jego dziecka.
Teraz sprawy kolejowe. W środę ma być v-ce prez. m-ta u nas na wizji lokalnej. Nwm. czy to pisałem, ale to dobre rozwiązanie, bowiem wpierw będzie "u nas" później, na zarządzie m-ta będzie rozmawiał z prezydentową o nas. W związku z tym w sob. i nd. byłem z ekipami na nastawni RCL. W pt. ponieważ nie padało wzięliśmy wózki robocze z kopalni i pojechaliśmy nimi do nast. RCL, by uruchomić i przesmarować jedną wajchę, co v-ce prez. m-ta będzie miał czym machnąć.
Poniżej wózki w oczekiwaniu na ochronę, która miała nam bramę otworzyć.
Wajcha rozjazdu nr 22 chodzi już lekko, jeszcze ją dosmaruję. Oprócz tego, posprzątaliśmy trochę na nastawni wraz z 834, bowiem 230 był zajęty robieniem prowizorycznego napędu do wózka roboczego i w zasadzie nie pomagał. Głównie pozamiatałem podłogę na nastawni, wyciepłem stare butelko po wodach mineralnych, opróżniłem lodówkę po jakiś starych art. spożywczych i na koniec wynosiliśmy wodę z piwnicy, która tam zalega. Nie wiem skąd się przesącza, ale nastawnia stoi w dole i to może być problem w dalszej działalności. Wynieśliśmy jakieś 300-400 ltr. i po tych czynnościach wracaliśmy na stację macierzystą, bowiem każdy z nich chciał mieć jeszcze popołudnie, a w ogóle to wyjechaliśmy późno - ok. 13:20.
W nd. powtórka, ale jechał ze mną 979 i MK z miejsca ten 17 letni, nawet ładny, ale nie zajmuje się tym, bo co go zrażać. Z zasobami ludzkimi jest problem - takie czasy.
Ponieważ wczoraj padał deszcz co w/g prognoz miało być, to czynności wewnątrz nastawni. Dalsze sprzątanie, mycie parapetów, innych powierzchni płaskich, by jakoś to wyglądało. Wyciepliśmy też następne śmieci i zaczęło się robić ładnie.
Zdjęcia z w miarę posprzątanej nastawni.
Odsłoniliśmy też część ławy nastawczej z suwakami. To rzadki widok, nawet pracując na kolei u siebie na nastawni tego nie widziałem, bo niezmiernie rzadko są pokrywy ściągane, a tu można by to zrobisz oszklone by ludzie mogli pooglądać jak to pracuje.
No i na koniec ponownie wynosiliśmy wodę z piwnicy, tym razem jakieś 700 ltr. wynieśliśmy i było widać, że poziom się trochę obniżył.
Tyle, bo już pod wjazdowym kolega z Belgii, a za jakiś czas wyjazd na kopalnie. Narka.
piątek, 20 października 2017
Piątek #1259
Ja to mam jakieś totalne szczęście. Patrzę przedwczoraj do kalendarza, a tam wpis, że wczoraj termin w biurze pracy. Dobrze, że spojrzałem, bo znowu była by wtopa, a już plany na dzień inne szykowałem, a tu trzeba było je zmienić. Miałem jechać do 824, bo tak zakładałem, że po 2 tyg. przyjadę tam ponownie, ale napisałem mu by przyjechał do mnie, bo się nie wyrobię.
Co do drezyn kolejowych to wieść na kopalni się rozeszła i teraz już nawet szeregowi pracownicy wiedzą o inicjatywie i czasem dopytują co chcemy na terenie robić.
Przedwczoraj byłem w UM Ruda Śl. i teraz wszystko w zasadzie zależy od miasta. Okaże się jakie jest jego stanowisko przy przyjmowaniu działki wraz z torowiskiem. Sekretarka z-cy prez. m-ta przekazała, że dziś (pisane w czwartek) z-ca prez. spotyka się z prezydentową i będą m.in. na zarządzie omawiać tą sprawę. Trochę to na opak, bo wolałbym wpierw z z-cą przez. zrobić wizję lokalną, a następnie by się spotkali, bo tak, to on mało o tym wie. Jutro (dziś, pisane wczoraj) mam się z nim spotkać w sprawie wizji lokalnej i zobaczę, czy jeszcze jest o co walczyć. Może być tak, że miasto się wypnie i inicjatywa polegnie, bowiem wszyscy, którzy mają na stanie środków trwałych sprzęt, jako partnera widzą m-to, a nie nas.
Dziś się okazało, że wizja lokalna będzie w środę o 13:00. Informację przekazałem komu trzeba, zaalarmowana jest kopalnia i załatwione na jutro i niedzielę klucze z nastawni, by móc tam posprzątać.
W każdym razie nadal działam jakby miało dojść do pozytywnego finału. Jutro będę rozmawiał z SRK na kopalni w spr. pomieszczeń socjalnych dla nas, bo są takie przy dawnej lokomotywowni i tam moglibyśmy trzymać narzędzia - kilofy, łopaty, szczotki do rozjazdów, młotki, klucze, jakieś ciuchy, czy nawet drezynę, jak pomierzę drzwi i ona tam wjedzie. Wewnątrz są jeszcze znaki kolejowe i jakieś rupiecie pokolejowe. Niestety część stamtąd już wywieźli na złom, ponieważ teraz jest akcja, że co się da to na złom. W sumie fajnie.
Zaznaczyłem też szyny, by nie pojechały w tym pędzie na złom, tzn. głównie elementy rozjazdów, bowiem to jest rzadkie i trudne do załatwienia, a trochę tam tego było, jednak się spóźniłem i część iglic, opornic pocięli na złom, a były w dobrym stanie. Czy tą resztę zaznaczoną zostawią jak zwykle się okaże.
Teraz na wizję lokalną trzeba będzie wysprzątać nastawnie, uruchomić jedną lub dwie dźwignie zwrotnicowe, by prez. mógł przełożyć i zobaczyć o czym mówimy.
Po za tym dziś rozmowa z dziennikarką z Wiadomości rudzkich. Materiał może się ukaże w gazecie i wydaniu internetowy po wcześniejszej autoryzacji przeze mnie. Mojego zdjęcia nie będzie, choć dziennikarka chciała zrobić. Uznałem, że to jeszcze nie ten etap. Godzinę gadaliśmy chodząc po układzie torowym, na nastawni wykonawczej byliśmy, bo akurat była otwarta. Redaktorka zrobiła ileś tam zdjęć, zobaczymy co ukaże się w wydaniu (dam linka). Muszę też ruszyć kampanię na fb, ze stowarzyszenia.
No i jeszcze wychodzi to co przewidywałem. Mam nadzieję, że chwilowe, ale problemy z zasobami ludzkimi. Jutro np. ostatni dzień pogody, a nie mam tam z kim jechać. Nie mogę ciągnąć tam na siłę, bo nie o to chodzi, ale widzę, że następne dni, czy weekend trzeba będzie z góry planować, kto na kiedy do prac.
Tyle, bo znowu tego nie opublikuje, a wczoraj już miało być pyknięte. No co zrobić, tyle czasu, mam ile mam.
Co do drezyn kolejowych to wieść na kopalni się rozeszła i teraz już nawet szeregowi pracownicy wiedzą o inicjatywie i czasem dopytują co chcemy na terenie robić.
Przedwczoraj byłem w UM Ruda Śl. i teraz wszystko w zasadzie zależy od miasta. Okaże się jakie jest jego stanowisko przy przyjmowaniu działki wraz z torowiskiem. Sekretarka z-cy prez. m-ta przekazała, że dziś (pisane w czwartek) z-ca prez. spotyka się z prezydentową i będą m.in. na zarządzie omawiać tą sprawę. Trochę to na opak, bo wolałbym wpierw z z-cą przez. zrobić wizję lokalną, a następnie by się spotkali, bo tak, to on mało o tym wie. Jutro (dziś, pisane wczoraj) mam się z nim spotkać w sprawie wizji lokalnej i zobaczę, czy jeszcze jest o co walczyć. Może być tak, że miasto się wypnie i inicjatywa polegnie, bowiem wszyscy, którzy mają na stanie środków trwałych sprzęt, jako partnera widzą m-to, a nie nas.
Dziś się okazało, że wizja lokalna będzie w środę o 13:00. Informację przekazałem komu trzeba, zaalarmowana jest kopalnia i załatwione na jutro i niedzielę klucze z nastawni, by móc tam posprzątać.
W każdym razie nadal działam jakby miało dojść do pozytywnego finału. Jutro będę rozmawiał z SRK na kopalni w spr. pomieszczeń socjalnych dla nas, bo są takie przy dawnej lokomotywowni i tam moglibyśmy trzymać narzędzia - kilofy, łopaty, szczotki do rozjazdów, młotki, klucze, jakieś ciuchy, czy nawet drezynę, jak pomierzę drzwi i ona tam wjedzie. Wewnątrz są jeszcze znaki kolejowe i jakieś rupiecie pokolejowe. Niestety część stamtąd już wywieźli na złom, ponieważ teraz jest akcja, że co się da to na złom. W sumie fajnie.
Teraz na wizję lokalną trzeba będzie wysprzątać nastawnie, uruchomić jedną lub dwie dźwignie zwrotnicowe, by prez. mógł przełożyć i zobaczyć o czym mówimy.
Po za tym dziś rozmowa z dziennikarką z Wiadomości rudzkich. Materiał może się ukaże w gazecie i wydaniu internetowy po wcześniejszej autoryzacji przeze mnie. Mojego zdjęcia nie będzie, choć dziennikarka chciała zrobić. Uznałem, że to jeszcze nie ten etap. Godzinę gadaliśmy chodząc po układzie torowym, na nastawni wykonawczej byliśmy, bo akurat była otwarta. Redaktorka zrobiła ileś tam zdjęć, zobaczymy co ukaże się w wydaniu (dam linka). Muszę też ruszyć kampanię na fb, ze stowarzyszenia.
No i jeszcze wychodzi to co przewidywałem. Mam nadzieję, że chwilowe, ale problemy z zasobami ludzkimi. Jutro np. ostatni dzień pogody, a nie mam tam z kim jechać. Nie mogę ciągnąć tam na siłę, bo nie o to chodzi, ale widzę, że następne dni, czy weekend trzeba będzie z góry planować, kto na kiedy do prac.
Tyle, bo znowu tego nie opublikuje, a wczoraj już miało być pyknięte. No co zrobić, tyle czasu, mam ile mam.
środa, 18 października 2017
Środa #1258
W pon. byłem tak potwornie zmęczony, że wieczorem nawet nie budziłem 371, który tradycyjnie zajął część mojego toru postojowego na noc, tylko zająłem inny tor przynosząc z grupy D materac i prześcieradło, z grupy B kołdrę i wyglebiłem. Jakąś minutę góra dwie trwało zaśnięcie, co w ostatnim okresie nawet półrocznym czy rocznym jest rekordem. Zwykle nawet jak padam zmęczony, to w krótkim czasie przychodzi chwila, że już prawie zasypiam, następnie mózgowi się coś przypomni, włączy się, wejdzie na obroty i działa przez następne 20 -40 min., czasem nawet ponad 60 min. Więc pon. najlepiej świadczy o punkcie kulminacyjnym załatwiania spraw, zajęć bieżących i organizacji tego wszystkiego wokół. Było by i może lepiej, gdyby na stacji macierzystej był bezruch popołudniu czy wieczorem, ale gdzie tam... Ruch trwał do samej 22:00 w tym na stację wszedł 972, którego tu nie było z dwa tyg. Na szczęście z rozmowach absorbował 371 i innych, ale mnie trochę też, inni też to też @ z raportem z dnia do stowarzyszenia pisałem ponad 2h, ale i tak na szczęście wyszedł fajny. 972 zaprosił mnie do siebie, bowiem żona w tym tyg. ma na popołudnie to ma chatę wolną. No trza będzie skorzystać, może nawet i dziś.
Tego też nie opisałem, bo ten ciągły brak czasu. 172 jest na delegacji w Gdyni jakiejś tam (dzielnicy) i jak to mięśniakik-skurwiele dupić się chce. To też, już kiedyś do mnie dzwonił w tej sprawie by na necie mu poszukać domówek, umówił się na taką domówkę i na sam koniec kiedy miał wyjść zadzwonił do mnie i przez telefon, przy niej, nawija że jest załamany bo mu nie stanął i nic z tego nie wyszło. Od razu sobie pomyślałem - nie jest źle, przy mnie mu staje, ale wiem jakie to uczucie dla samca, jak organ odmawia posłuszeństwa i robi wrażenie defektu.
Niestety obowiązki wzywają, czyli wyjazd na kopalnię, a na koniec kilka ujęć chwilowo uratowanego toru, bo decyzje wiążące jeszcze nad nim nie zapadły i fadroma z zębiskami tymczasowo się wycofała.
Powyżej miejsce ustawienia rozjazdu, którego wcześniej nie zauważyłem. Tu zbiega się tor łącznikowy nr 20 z torem piaskowym (piaskowy to ten prosty).
Poniżej zarośnięte i zabłocone iglicy rozjazdu nr (no właśnie nie wiem jaki to nr, ale dowiem się). Dalej jest jeszcze ok. 100 m i przed strumykiem tor się kończy.
Poniżej miejsce końca toru, nagle urywający się potoczek wpada własnie do prostopadłego strumyka, a tor się tu kończy.
Poniżej, widok w drugą stronę od strumyka na zwał węgla, w trasie jest rozjazd o nieznanym na razie numerze.
Poniżej, wiadukt, na którym biegł tor nr 16 ze stacji RCL do szybu Lech. Ten tor w części istnieje, kończy się jakieś 100 m od wiaduktu i z czasem będziemy go odkopywać i udrażniać.
Tyle, bo kopalnie u UM czekają, tzn. sprawy tam do załatwienia. W UM to chyba średnio na mnie patrzą, bo zaś idzie ględzić. To narka.
Tego też nie opisałem, bo ten ciągły brak czasu. 172 jest na delegacji w Gdyni jakiejś tam (dzielnicy) i jak to mięśniakik-skurwiele dupić się chce. To też, już kiedyś do mnie dzwonił w tej sprawie by na necie mu poszukać domówek, umówił się na taką domówkę i na sam koniec kiedy miał wyjść zadzwonił do mnie i przez telefon, przy niej, nawija że jest załamany bo mu nie stanął i nic z tego nie wyszło. Od razu sobie pomyślałem - nie jest źle, przy mnie mu staje, ale wiem jakie to uczucie dla samca, jak organ odmawia posłuszeństwa i robi wrażenie defektu.
Niestety obowiązki wzywają, czyli wyjazd na kopalnię, a na koniec kilka ujęć chwilowo uratowanego toru, bo decyzje wiążące jeszcze nad nim nie zapadły i fadroma z zębiskami tymczasowo się wycofała.
Powyżej miejsce ustawienia rozjazdu, którego wcześniej nie zauważyłem. Tu zbiega się tor łącznikowy nr 20 z torem piaskowym (piaskowy to ten prosty).
Poniżej zarośnięte i zabłocone iglicy rozjazdu nr (no właśnie nie wiem jaki to nr, ale dowiem się). Dalej jest jeszcze ok. 100 m i przed strumykiem tor się kończy.
Poniżej miejsce końca toru, nagle urywający się potoczek wpada własnie do prostopadłego strumyka, a tor się tu kończy.
Poniżej, widok w drugą stronę od strumyka na zwał węgla, w trasie jest rozjazd o nieznanym na razie numerze.
Poniżej, wiadukt, na którym biegł tor nr 16 ze stacji RCL do szybu Lech. Ten tor w części istnieje, kończy się jakieś 100 m od wiaduktu i z czasem będziemy go odkopywać i udrażniać.
Tyle, bo kopalnie u UM czekają, tzn. sprawy tam do załatwienia. W UM to chyba średnio na mnie patrzą, bo zaś idzie ględzić. To narka.
poniedziałek, 16 października 2017
Poniedziałek #1257
Budzenie się o 05:30 to jakaś masakra, przynajmniej w dzisiejszym wydaniu. Jak zadzwonił budzik i obudziłem sie, to czułem się przez jakieś 3 sek, jakbym został pierdolnięty w łeb. No ale po pół minuty już funkcjonowałem w miarę normalnie. Procedury poranne i po 50 min byłem gotowy do wyjazdu na kopalnię Bielszowice do dyrektora w sprawie odwołania dzisiejszego wyrywania toru piaskowego, będącego na działce miasta, a działkę tą PGG (Polska Grupa Górnicza) chce do końca roku zdać do miasta, a warunek jest by była czysta i zdatna do przejęcia, a więc bez toru i torowiska.
Dziś do 08:00 miała być decyzja, czy likwidacja będzie powstrzymana czy tor zostanie tymczasowo uratowany. Tymczasowo, bowiem teraz piłeczka po stronie miasta. W środę, bo już dwa razy byłem w biurze nieruchomościami ponownie tam będę i będę im stękał o sytuacji, by ewentualna decyzja była pozytywna. Z tego co dowiedziałem się na kop. Bielszowice, taki majątek (chodzi o tor kolejowy z torowiskiem) kopalnia nie jest w stanie nam przekazać, partnerem musi więc być miasto, bo ono i tak działkę dostanie.
Mając już przepustkę na teren kopalni, bo musiałem wejść do budynku TJP czyli tzw "przeróbki" postanowiłem obejrzeć jak wygląda czynna kopalnia, bo na Pokoju, wydobycia już nie ma, a deszcz trochę kopalnię umył. Na Bielszowicach jednak kopalnia w pełni wydobycie, bowiem na wierzch wydobywa się też urobek z pokładów kop. Pokój. Poszedłem na sortownię, pod którą kilka wagonów kolejowych (aparatu nie miałem, ale też chodząc stwierdziłem, że może dobrze, bo jakby ktoś zobaczył to mogły by być problemy, a tych na obecnym etapie załatwiania spraw nie chcę) przeciąganych linami, ale to przeciąganie nie odbywało się. Przesuwnica z tyłu sortowni mniejsza niż ta na Pokoju, nowsza, to oszczędniejsza w materiałach. Ta na pokoju jeszcze starej produkcji lat 70-ych to duża. Poniżej zdjęcie tej z kop. Pokój.
Niestety nie uratujemy jej, brak mocy przerobowej, zresztą nie przesuwalibyśmy na niej drezyn, a po za tym, za chwile wyjdzie problem ludzi do obsługi tego terenu.
Na terenie kop. Bielszowice na powierzchni jeszcze działa kolejka wąskotorowa, dość intensywnie eksploatowana, co widać po torach. Bardzo lubię chodzić po takich zakładach, nawet jeżeli z tego załatwiania nic nie wyjdzie, tzn. likwidator SKR nie przekaże nam terenów stacji Ruda Czarny Las to pozostaną wrażenia. Do dziś pamiętam chodzenie po dawnej lokomotywowni wachlarzowej Bytom, dziś już nieistniejącej. Ten specyficzny zapach z kanałów w których przeróżne smary były mieszane wraz z wodą, a na powierzchni wdeptane w posadzkę warstwy smarów, olejów, które tam przez lata skapywały ze stojących parowozów. Podobnie na kopalni Bielszowice, choć węgiel nie ma tak intensywnego zapachu, ale mimo tego przeróżne zakamarki, po których chodziłem trochę dziwnie wyglądając z teczką z papierami. Na te papiery to trza będzie uruchomić segregator, bo się mnożą. Mimo tego nikt się nie pytał czemu chodzę po takich dziwnych miejscach np. k/sortowni. Obszedłem kopalnię dookoła i wyszedłem bramą, którą wszedłem wcześniej udając się na towarową, trochę specjalnie, by mnie cofnęli na bramę osobową. Tak też się stało. Na kop. akcja ratownicza, bowiem nadal pali się pokład pod ziemią. Z centrali ratownictwa górniczego z Bytomia przywieziono wolnostojące transformatory przewoźne, stale na dół podawana jest woda przez węże strażackie, które na powierzchni biegną do stałych rur, których drugie końce pewnie wychodzą na dolnych pokładach. Akcja trwa od piątku, to hektolitry wody poszły już na dół.
Dobra, kończę. Nie dlatego, że nie mam czasu, ale 371 ma wolne w pracy i chce do kompa to staram się jak mogę, by nie widział co i gdzie piszę, nadto, bo jest już 14:00 trza zeżreć drugie śniadanie, a po 15:00 będzie 979. To narka.
Dziś do 08:00 miała być decyzja, czy likwidacja będzie powstrzymana czy tor zostanie tymczasowo uratowany. Tymczasowo, bowiem teraz piłeczka po stronie miasta. W środę, bo już dwa razy byłem w biurze nieruchomościami ponownie tam będę i będę im stękał o sytuacji, by ewentualna decyzja była pozytywna. Z tego co dowiedziałem się na kop. Bielszowice, taki majątek (chodzi o tor kolejowy z torowiskiem) kopalnia nie jest w stanie nam przekazać, partnerem musi więc być miasto, bo ono i tak działkę dostanie.
Mając już przepustkę na teren kopalni, bo musiałem wejść do budynku TJP czyli tzw "przeróbki" postanowiłem obejrzeć jak wygląda czynna kopalnia, bo na Pokoju, wydobycia już nie ma, a deszcz trochę kopalnię umył. Na Bielszowicach jednak kopalnia w pełni wydobycie, bowiem na wierzch wydobywa się też urobek z pokładów kop. Pokój. Poszedłem na sortownię, pod którą kilka wagonów kolejowych (aparatu nie miałem, ale też chodząc stwierdziłem, że może dobrze, bo jakby ktoś zobaczył to mogły by być problemy, a tych na obecnym etapie załatwiania spraw nie chcę) przeciąganych linami, ale to przeciąganie nie odbywało się. Przesuwnica z tyłu sortowni mniejsza niż ta na Pokoju, nowsza, to oszczędniejsza w materiałach. Ta na pokoju jeszcze starej produkcji lat 70-ych to duża. Poniżej zdjęcie tej z kop. Pokój.
Niestety nie uratujemy jej, brak mocy przerobowej, zresztą nie przesuwalibyśmy na niej drezyn, a po za tym, za chwile wyjdzie problem ludzi do obsługi tego terenu.
Na terenie kop. Bielszowice na powierzchni jeszcze działa kolejka wąskotorowa, dość intensywnie eksploatowana, co widać po torach. Bardzo lubię chodzić po takich zakładach, nawet jeżeli z tego załatwiania nic nie wyjdzie, tzn. likwidator SKR nie przekaże nam terenów stacji Ruda Czarny Las to pozostaną wrażenia. Do dziś pamiętam chodzenie po dawnej lokomotywowni wachlarzowej Bytom, dziś już nieistniejącej. Ten specyficzny zapach z kanałów w których przeróżne smary były mieszane wraz z wodą, a na powierzchni wdeptane w posadzkę warstwy smarów, olejów, które tam przez lata skapywały ze stojących parowozów. Podobnie na kopalni Bielszowice, choć węgiel nie ma tak intensywnego zapachu, ale mimo tego przeróżne zakamarki, po których chodziłem trochę dziwnie wyglądając z teczką z papierami. Na te papiery to trza będzie uruchomić segregator, bo się mnożą. Mimo tego nikt się nie pytał czemu chodzę po takich dziwnych miejscach np. k/sortowni. Obszedłem kopalnię dookoła i wyszedłem bramą, którą wszedłem wcześniej udając się na towarową, trochę specjalnie, by mnie cofnęli na bramę osobową. Tak też się stało. Na kop. akcja ratownicza, bowiem nadal pali się pokład pod ziemią. Z centrali ratownictwa górniczego z Bytomia przywieziono wolnostojące transformatory przewoźne, stale na dół podawana jest woda przez węże strażackie, które na powierzchni biegną do stałych rur, których drugie końce pewnie wychodzą na dolnych pokładach. Akcja trwa od piątku, to hektolitry wody poszły już na dół.
Dobra, kończę. Nie dlatego, że nie mam czasu, ale 371 ma wolne w pracy i chce do kompa to staram się jak mogę, by nie widział co i gdzie piszę, nadto, bo jest już 14:00 trza zeżreć drugie śniadanie, a po 15:00 będzie 979. To narka.
niedziela, 15 października 2017
NIedziela #1256
Szczury. Szczury nie wiem jak przeżyją, jak faktycznie będzie zgoda na przebywanie na terenie i będę im mniej czasu poświęcał. One, jak mało które stworzenie lgną do mnie i chcą mieć kontakt ze mną. Mimo żarcia w spodeczkach lubią być karmione z ręki. Po przerwie, kiedy jestem na kopalni, czy w UM i załatwiam sprawy, potrzebują kontaktu ze mną, chcą być k/mnie i wiedzieć, że leżę w pobliżu, chodzić po mnie.. Mimo stadności, a teraz jeszcze są wszystkie młode, więc jest ich ok. 9 sztuk, te najstarsze, czyli rodzice, nadal chcą być k/mnie. Młode się dopiero oswajają ze mną, tzn. ponieważ rodzice nie wszczynają alarmu, to są mną zainteresowane, wąchają mnie, czasem, tylko przednimi łapkami, wejdą na moją rękę i tyle. Są nadal jakby dzikie, a tu wnet trza je będzie wyłapywać i do węża. Bardzo niechętnie się do tego zabieram, co zresztą widać. Pierwsze miały węża odwiedzić już 3 tyg. temu, a tu nadal wszystkie na stacji macierzystej. Mało tego, ponieważ będą około 2 m-ce, to widać już wśród nich różnicę między samcami i samicami. Młode samce robią się już większe od samic i chyba one, bo wydaje mi się że są dwa, wyjdą pierwsze ze stacji.
Wczoraj byłem z 979 i 230 na stacji Ruda Czarny Las pchać wózki drezynowe na tor wyciągowy i na stację RCL. Zrobiłem kilka zdjęć, nie dużo, bo ciągle jakby zapominam o uwiecznianiu stanu z przed i po robotach, ale dziś może więcej zrobię. Po za tym jutro ważna rozmowa o być, albo nie być jeszcze trzech torów na hałdzie, czy na zwałowisku węgla. Dobrze jakby tory te się uratowały, bo atrakcyjne są spadki/wzniesienia na tych torach, czego w innych miejscach nie mamy, a to dopełniło by całość stacji wraz z unikalnymi spadkami i ładną serpentyną łączącą te układy torowe. Dziś będę tam robił zdjęcia, bo jakby to miało zniknąć to będzie dla historii, że było i dowodem na moje zaniedbanie w tej sprawie.
Tyle, bo zbliża się godz. wyjazdu, a chcę więcej zrobić, bowiem wczoraj niewiele się udało z braku czasu. To narka.
Wczoraj byłem z 979 i 230 na stacji Ruda Czarny Las pchać wózki drezynowe na tor wyciągowy i na stację RCL. Zrobiłem kilka zdjęć, nie dużo, bo ciągle jakby zapominam o uwiecznianiu stanu z przed i po robotach, ale dziś może więcej zrobię. Po za tym jutro ważna rozmowa o być, albo nie być jeszcze trzech torów na hałdzie, czy na zwałowisku węgla. Dobrze jakby tory te się uratowały, bo atrakcyjne są spadki/wzniesienia na tych torach, czego w innych miejscach nie mamy, a to dopełniło by całość stacji wraz z unikalnymi spadkami i ładną serpentyną łączącą te układy torowe. Dziś będę tam robił zdjęcia, bo jakby to miało zniknąć to będzie dla historii, że było i dowodem na moje zaniedbanie w tej sprawie.
Tyle, bo zbliża się godz. wyjazdu, a chcę więcej zrobić, bowiem wczoraj niewiele się udało z braku czasu. To narka.
piątek, 13 października 2017
Piątek #1255
Znowu niedospana noc, bo przyszedł mi kolejny pomysł związany z układem torowym kop. Polska. Otóż kopalnia chce (chyba do końca roku) zwolnić i oddać miastu część terenu, która jest dzierżawiona od miasta, w pasie, na którym jest mały układ torowy, 3 tory, a tory te wyrwać i zezłomować. Do wczoraj nie wiedziałem, że tory te są jednak połączone z torem nr 20 stacji RCL, bowiem na każdej mapie, którą oglądałem w różnych biurach kopalni, układ torowy jest rozrysowany inaczej. Dopiero wczoraj w dziale elektrycznym kopalni na mapie patrzę i widzę, że tory te są połączone.
Już wcześniej myślałem nad połączeniem tych układów torowych, ale sami przecież nie wmontujemy rozjazdu, nie wypoziomujemy go, to są trudne prace. Po sprawdzeniu na gruncie okazało się, że owe połączenie jest. W związku z tym chcę do miasta napisać pismo, z kopią do kopalni, by miasto przejęło ten teren wraz z torowiskiem. Tor nr 20 do toru piaskowego schodzi serpentyną i na znacznym spadku, co dla jazd drezynami, będzie dużym uatrakcyjnieniem i utrudnieniem, bo zawsze spadki i podjazdy są problemem, a jednocześnie wyzwaniem dla śmiałków.
Szalony pomysł dziś chcę omówić jak pod względem formalnym sprawę załatwić, by miasto miało pismo i jednocześnie kopalnia wiedziała, że takowe w mieście jest złożone.
Po za tym, wczoraj 3 h gadania na kopalni z kierownikami działów odnośnie spraw naszego bytowania tam. Rozmowy owocne, w dziale elektrycznym znalazły się kolejne osoby interesujące się choć trochę koleją, a to cieszy, bo łatwiej pewne sprawy będzie załatwić.
Oprócz tego, rozmowy dot. uratowania przed złomowaniem szyn kolejowych, a przynajmniej części rzadkich do pozyskania jak krzyżownice, opornice, iglice, kierownice (jedną nam ukradli z rozjazdu, a takie same miały by jechać na złom), śruby i inne mocujące elementy torowiska.
Dziś ponownie kopalnia i UM. W kopalni złożenie listy osób, które będą mogły ze mną wchodzić, w UM, sprawy przejęcia dodatkowego torowiska. W przyszłym tyg. za namową koordynatorki ochrony wizyta w Wiadomościach Rudzkich - miejskim portalu i gazecie.
Tyle, bo zbieram się na kopalnie. Narka.
Już wcześniej myślałem nad połączeniem tych układów torowych, ale sami przecież nie wmontujemy rozjazdu, nie wypoziomujemy go, to są trudne prace. Po sprawdzeniu na gruncie okazało się, że owe połączenie jest. W związku z tym chcę do miasta napisać pismo, z kopią do kopalni, by miasto przejęło ten teren wraz z torowiskiem. Tor nr 20 do toru piaskowego schodzi serpentyną i na znacznym spadku, co dla jazd drezynami, będzie dużym uatrakcyjnieniem i utrudnieniem, bo zawsze spadki i podjazdy są problemem, a jednocześnie wyzwaniem dla śmiałków.
Szalony pomysł dziś chcę omówić jak pod względem formalnym sprawę załatwić, by miasto miało pismo i jednocześnie kopalnia wiedziała, że takowe w mieście jest złożone.
Po za tym, wczoraj 3 h gadania na kopalni z kierownikami działów odnośnie spraw naszego bytowania tam. Rozmowy owocne, w dziale elektrycznym znalazły się kolejne osoby interesujące się choć trochę koleją, a to cieszy, bo łatwiej pewne sprawy będzie załatwić.
Oprócz tego, rozmowy dot. uratowania przed złomowaniem szyn kolejowych, a przynajmniej części rzadkich do pozyskania jak krzyżownice, opornice, iglice, kierownice (jedną nam ukradli z rozjazdu, a takie same miały by jechać na złom), śruby i inne mocujące elementy torowiska.
Dziś ponownie kopalnia i UM. W kopalni złożenie listy osób, które będą mogły ze mną wchodzić, w UM, sprawy przejęcia dodatkowego torowiska. W przyszłym tyg. za namową koordynatorki ochrony wizyta w Wiadomościach Rudzkich - miejskim portalu i gazecie.
Tyle, bo zbieram się na kopalnie. Narka.
czwartek, 12 października 2017
Czwartek #1254
No fajnie. Jakiś kretyn zaczął o 06:15 ciąć w wiosce drzewo piłą spalinową. I pospane. Po godzinie wylazłem z łóżka, bo co zrobić...
Jak zwykle zacznę stękać o braku czasu, bo pomału tak się robi. Zgoda na wejście i przebywanie na terenie stacji RCL w ogóle mnie pozbawi resztek wolnego czasu i zastanawiam się co ze szczurami będzie, bo one jednak przyzwyczaiły się do mojej obecności w domu. Po jakiejś dłuższej niebytności, kiedy załatwiam sprawy papierkowe, widzę po nich, że potrzebują kontaktu ze mną. Chcą po prostu być k/mnie więc tradycyjnie muszę siąść na podłogę, czy położyć się, by mogły wokół mnie chodzić, po mnie biegać itp. Na razie żaden mały szczur nie trafił jeszcze do węża, częściowo za sprawą 979, który po nieustającej imprezce na weekend nadal dochodzi do siebie, a następny weekend się zbliża. Za to po 5 dniach przerwy w widzeniu się z niby laską, bo coś tam się pospinało między nimi, jeszcze w pn. ona strzeliła focha, to wczoraj pojechał na stację zwrotną do Ligoty i został tam do rana. Jakoś po 06:00 przyprowadził loka i zostawił na stacji macierzystej. Jednak seks łączy, choć może mi się tylko wydaje, ale spytam się popołudniu.
Załatwianie spraw na kop. w tym tyg. odbywa się w kratkę, jeden dzień na kopalni, jeden na stacji macierzystej, na której chce mi się, jak chce robić. Jakieś drobne prace utrzymaniowe, ale generalnie jestem już trochę zmęczony, bo jednoosobowo załatwianie tego wszystkiego trochę mnie już zaczyna męczyć. A to dopiero może i nie być półmetek. Wszak zgoda na przebywanie na terenie to bardzo duży krok do przodu, ale jednocześnie pojawi się wiele spraw, które będą do załatwienia i do zrobienia na stacji. Jedną z pierwszych rzeczy to będzie odwodnienie miejsc, w których najbardziej zalega woda. Kopalnia jak wiedziała, że schodzi z terenu to prace przy drenażach, rowach odwadniających wstrzymała i dziś przy obfitych opadach, bo jak widać pora monsunowa, to część torów jest w wodzie. Spływy są drożne, bo patrzałem ostatnio po deszczach i woda schodzi, tylko zabrudzone. Druga, czy jednocześnie z tą, to dalsza wycinka samosiejek, głównie przy nastawni, i semaforze wjazdowym, co by nie poszedł na spacer kiedyś, jak również przy torze wyciągowym. Oprócz tego jeszcze kwestia oświetlenia terenu, prądu na nastawni i wielu innych spraw, o których dziś jeszcze nie wiem, a które urodzą się w trakcie.
Muszę poszukać jakiegoś mięśniaka do prac, bo sam to nie wiem co tam zrobię, a z mięśniakami, czy mięśniakiem to zawsze i łatwiej, i lepiej, i widok jest dodatkowy.
Tyle, bo zbieram się na kopalnię uzgadniać dalej sprawy, a pogoda fajna to na rowerze tam jadę, przynajmniej w miejscu się będzie lepiej poruszało. Narka.
Jak zwykle zacznę stękać o braku czasu, bo pomału tak się robi. Zgoda na wejście i przebywanie na terenie stacji RCL w ogóle mnie pozbawi resztek wolnego czasu i zastanawiam się co ze szczurami będzie, bo one jednak przyzwyczaiły się do mojej obecności w domu. Po jakiejś dłuższej niebytności, kiedy załatwiam sprawy papierkowe, widzę po nich, że potrzebują kontaktu ze mną. Chcą po prostu być k/mnie więc tradycyjnie muszę siąść na podłogę, czy położyć się, by mogły wokół mnie chodzić, po mnie biegać itp. Na razie żaden mały szczur nie trafił jeszcze do węża, częściowo za sprawą 979, który po nieustającej imprezce na weekend nadal dochodzi do siebie, a następny weekend się zbliża. Za to po 5 dniach przerwy w widzeniu się z niby laską, bo coś tam się pospinało między nimi, jeszcze w pn. ona strzeliła focha, to wczoraj pojechał na stację zwrotną do Ligoty i został tam do rana. Jakoś po 06:00 przyprowadził loka i zostawił na stacji macierzystej. Jednak seks łączy, choć może mi się tylko wydaje, ale spytam się popołudniu.
Załatwianie spraw na kop. w tym tyg. odbywa się w kratkę, jeden dzień na kopalni, jeden na stacji macierzystej, na której chce mi się, jak chce robić. Jakieś drobne prace utrzymaniowe, ale generalnie jestem już trochę zmęczony, bo jednoosobowo załatwianie tego wszystkiego trochę mnie już zaczyna męczyć. A to dopiero może i nie być półmetek. Wszak zgoda na przebywanie na terenie to bardzo duży krok do przodu, ale jednocześnie pojawi się wiele spraw, które będą do załatwienia i do zrobienia na stacji. Jedną z pierwszych rzeczy to będzie odwodnienie miejsc, w których najbardziej zalega woda. Kopalnia jak wiedziała, że schodzi z terenu to prace przy drenażach, rowach odwadniających wstrzymała i dziś przy obfitych opadach, bo jak widać pora monsunowa, to część torów jest w wodzie. Spływy są drożne, bo patrzałem ostatnio po deszczach i woda schodzi, tylko zabrudzone. Druga, czy jednocześnie z tą, to dalsza wycinka samosiejek, głównie przy nastawni, i semaforze wjazdowym, co by nie poszedł na spacer kiedyś, jak również przy torze wyciągowym. Oprócz tego jeszcze kwestia oświetlenia terenu, prądu na nastawni i wielu innych spraw, o których dziś jeszcze nie wiem, a które urodzą się w trakcie.
Muszę poszukać jakiegoś mięśniaka do prac, bo sam to nie wiem co tam zrobię, a z mięśniakami, czy mięśniakiem to zawsze i łatwiej, i lepiej, i widok jest dodatkowy.
Tyle, bo zbieram się na kopalnię uzgadniać dalej sprawy, a pogoda fajna to na rowerze tam jadę, przynajmniej w miejscu się będzie lepiej poruszało. Narka.
poniedziałek, 9 października 2017
Poniedziałek #1253
Za nim zacznę opisywać zaległe sprawy, to wpierw informacja dnia. SKR oddział przy kop. Pokój (ruch) 1 wyraża zgodę na nasze przebywanie na terenach nieogrodzonych kop. Pokój w tym na stacji Ruda Czarny Las. Czyli jeszcze w tym tyg. bez kombinowania będę tam mógł być codziennie i grzebać w celu utrzymania i ochrony infrastruktury kolejowej. Trza będzie tam jakiegoś szampana pyknąć, ale to bym musiał tam rowerem jechać.
Teraz spr. seksualne. Otóż, jak pisałem wcześniej, wszystkich mięśniaków-skuwieli wciągnęło do pracy w tym 172 to też, trudno jest się z nim spotkać. Ale jako, że potrzebują teraz takich do pracy, to po tygodniu pracy robi jeszcze fuchy w tym remont jakiegoś mieszkania w mieście. Posiadając klucze do tego mieszkania zaproponował spotkanie w nim i zrobienie tego i owego. Oczywiście przystałem, ale miałem wcześniej umówione jazdy wózków roboczych kopalnianych po torach kopalnianych, dokładnie za bramą kopalni i na torze wyciągowym. To te poniżej.
I ujęcie z drugiej strony.
Niestety pogoda z dupy, padał drobny deszcz, a przez wyciągnięciem wózków, jak już byliśmy na bramie to lunęło dość sporo. Na szczęście w ubiorze roboczym każdy, ja w gumofilcach, 371 pożyczyłem zwykłe gumowce i jakoś w trawie dało się je przepychać wraz z 834. Dość sporo pojeździłem po torze wyciągowym, by widzieli, że "wiedz..., że coś się dzieje" (jak powiedział o. Natanek). Jeździłem, a właściwie to cisłem jeden wózek sam (ten pierwszy na górnym zdjęciu), a 371 z 834 pchali drugi, przestawiając go czasem na inny tor, bo nie mieliśmy człowieka do obsługi wajch. Trawa jutro powinna być już zżółkła więc jak ktoś tam przylezie to będzie widział ślady jazd po torach.
Ponieważ wczoraj jeszcze jakiś mecz reprezentacji, to zwinęliśmy się ok. 17:30 z terenu kopalni no i długo tam nie byliśmy, bowiem miałem pierwotnie jechać z 230, ale ten wysłał sms-a o 14:50, że nie jedzie, bo jeszcze je u babci. Dlatego wziąłem z sobą 371 i 834, bo Ci byli na chodzie, a 979 w tym czasie leżał nieżywy po nieustającej imprezce od piątku. Pierwotnie miałem tam jechać już o 14:00.
Po jazdach wózkami zawiozłem do wioski 371 i 834, a sam pojechałem do miasta do 172 w umówione miejsce. Stamtąd pojechaliśmy do małego bloku, w którym remontuje, z kimś tam, mieszkanie. Na razie tylko prowizoryczny prąd, brak wody i innych mediów. Lampa, silna, 400W, to z niej zrobiłem grzejnik kładąc ją w małym pokoju, w którym mieliśmy to zrobić, na podłodze. Była odtąd dwufunkcyjna, światło i ciepło. Po chwili rozmowy, 172 na podłodze rozłożył jakieś ubrania robocze, na których się później położył, sam też byłem w roboczym ubraniu z kopalni, w tym w gumofilcach, w niedzielę. Lampa była położona za mną, to też, jak 172 się położył, ja siadłem na nim, to był jednostajnie oświetlony, bez cieni. Widziałem po nim, że po tak długiej przerwie było mu to potrzebne, mnie zresztą też. Leżał totalnie luźny, można z nim było robić prawie wszystko. Poddawał się moim działaniom. Do tego otoczka remontowanego mieszkania, my na brudnej podłodze, to robiło na mnie dodatkowe wrażenie. Musiałem się powstrzymywać, by nie zrobić falstartu, bowiem jemu się śpieszyło, ale dla siebie też chciałem mieć jakieś wrażenia i doznania na później. Na klepy, które poleciały na klatę też nic nie mówił, mimo ze na korytarzu mogło to być słyszalne. Spodziewałem się raczej, że po kilku klapsach powie, że właśnie z powodu odgłosów, bym przestał, ale nic nie powiedział, to też trochę się z tym klepaniem rozpędziłem. Klata zaczęła mu się robić czerwona, boki też. Miętoliłem trochę jego skórę na klacie, też nic. Trochę reagował jak klepy poleciały na brzuch, ale ten jak napięty, to bardziej wrażliwy. Niestety długo z nim nie wytrzymałem, bo mózg pod wrażeniem jego wyglądu dostawał wariacji, to też jak wytrysło z organu, to poleciało gdzieś na podłogę dalej. Po wszystkim widziałem, że i jemu to było potrzebne - no i fajnie.
Natomiast w sobotę, był 826. Ponieważ był również 371, a, co pisałem już wcześniej, on ma do niego jakieś ciągoty, to powiesił worek do napierdalania i po jakiś 2 min napierdalania w niego, rozebrał się do klaty. No dla mnie super zajebisty widok, dla 371, chyba aż tak nie. Choć on nie rozebrał się dla mnie, to korzystałem z widoku, bo napinające się mięśnie, praca mięśni pleców, rąk te napięty bicepsy z żyłą na wierzchu, to mnie na siedzeniu rozwalało do tego stopnia, że po chyba 15min patrzenia polazłem do łazienki robić pranie, ale w trakcie tego robienia zrobiłem w.k., bo nie mogłem wytrzymać. Taki widok, ach rozpierdol mózgu. Oczywiście po jakimś tam czasie napierdalania były rozmowy z 371 nt. ustawiania reki w tym ciosie na worek i przy okazji tego 826, zupełnie jak ja kiedyś, chwytał za rękę 371 i niby tam ustawiał jak to powinno być, jak nie i jak jest dobrze. No pewnie trzymając za rękę 371, 826 było dobrze. W trakcie maltretowania worka wszedł na stację kolega z Belgii, który tu zjechał, bo tam kończy mu się zasiłek dla bezrobotnych (taki kombinator) i też włączył się żywo w mówienie i napieprzanie (to już mniej) o worku.
979 od piątku, kiedy to zjechał na weekend z Anglii brat od 897 był w nieustającej imprezce. Miał niby w sob. jechać z niby laską w góry, ale coś nie wyszło, chyba w ogóle jakaś spina, bo widziałem po nim, że jest nie tak, mówił też taki trochę naładowany więc nie drążyłem tematu. Smutki utopił w alko w dużych ilościach, to też jak wczoraj padł to prawie jak nieżywy. W tej nieżywości przetrwał do wieczora i jakoś wcześnie się wyłączył, bo już po 22:00. Moje procedury wyłączające trochę dłużej, to wyglebiłem ok. 23:00, ale co widziałem już z łóżka, on zaczął urzędować. Wylazł i zeżarł trochę ciastek, pić mu się chciało to dość opróżnił herbatę zrobioną na noc (głównie ją robię dla niego) i później zrobił jeszcze jakieś kanapki zapijając herbatą. Nie mówiłem do niego, bo nie chciałem zaburzać jego samotnego funkcjonowania. Tego też czasem się potrzebuje, mimo wiecznego towarzystwa dookoła.
Tyle, bo jeszcze telefony organizacyjne i porządki jakieś na stacji macierzystej, bo jutro znowu kopalnia i UM Ruda Śl., i dalsze załatwianie spraw. Narka.
Teraz spr. seksualne. Otóż, jak pisałem wcześniej, wszystkich mięśniaków-skuwieli wciągnęło do pracy w tym 172 to też, trudno jest się z nim spotkać. Ale jako, że potrzebują teraz takich do pracy, to po tygodniu pracy robi jeszcze fuchy w tym remont jakiegoś mieszkania w mieście. Posiadając klucze do tego mieszkania zaproponował spotkanie w nim i zrobienie tego i owego. Oczywiście przystałem, ale miałem wcześniej umówione jazdy wózków roboczych kopalnianych po torach kopalnianych, dokładnie za bramą kopalni i na torze wyciągowym. To te poniżej.
I ujęcie z drugiej strony.
Niestety pogoda z dupy, padał drobny deszcz, a przez wyciągnięciem wózków, jak już byliśmy na bramie to lunęło dość sporo. Na szczęście w ubiorze roboczym każdy, ja w gumofilcach, 371 pożyczyłem zwykłe gumowce i jakoś w trawie dało się je przepychać wraz z 834. Dość sporo pojeździłem po torze wyciągowym, by widzieli, że "wiedz..., że coś się dzieje" (jak powiedział o. Natanek). Jeździłem, a właściwie to cisłem jeden wózek sam (ten pierwszy na górnym zdjęciu), a 371 z 834 pchali drugi, przestawiając go czasem na inny tor, bo nie mieliśmy człowieka do obsługi wajch. Trawa jutro powinna być już zżółkła więc jak ktoś tam przylezie to będzie widział ślady jazd po torach.
Ponieważ wczoraj jeszcze jakiś mecz reprezentacji, to zwinęliśmy się ok. 17:30 z terenu kopalni no i długo tam nie byliśmy, bowiem miałem pierwotnie jechać z 230, ale ten wysłał sms-a o 14:50, że nie jedzie, bo jeszcze je u babci. Dlatego wziąłem z sobą 371 i 834, bo Ci byli na chodzie, a 979 w tym czasie leżał nieżywy po nieustającej imprezce od piątku. Pierwotnie miałem tam jechać już o 14:00.
Po jazdach wózkami zawiozłem do wioski 371 i 834, a sam pojechałem do miasta do 172 w umówione miejsce. Stamtąd pojechaliśmy do małego bloku, w którym remontuje, z kimś tam, mieszkanie. Na razie tylko prowizoryczny prąd, brak wody i innych mediów. Lampa, silna, 400W, to z niej zrobiłem grzejnik kładąc ją w małym pokoju, w którym mieliśmy to zrobić, na podłodze. Była odtąd dwufunkcyjna, światło i ciepło. Po chwili rozmowy, 172 na podłodze rozłożył jakieś ubrania robocze, na których się później położył, sam też byłem w roboczym ubraniu z kopalni, w tym w gumofilcach, w niedzielę. Lampa była położona za mną, to też, jak 172 się położył, ja siadłem na nim, to był jednostajnie oświetlony, bez cieni. Widziałem po nim, że po tak długiej przerwie było mu to potrzebne, mnie zresztą też. Leżał totalnie luźny, można z nim było robić prawie wszystko. Poddawał się moim działaniom. Do tego otoczka remontowanego mieszkania, my na brudnej podłodze, to robiło na mnie dodatkowe wrażenie. Musiałem się powstrzymywać, by nie zrobić falstartu, bowiem jemu się śpieszyło, ale dla siebie też chciałem mieć jakieś wrażenia i doznania na później. Na klepy, które poleciały na klatę też nic nie mówił, mimo ze na korytarzu mogło to być słyszalne. Spodziewałem się raczej, że po kilku klapsach powie, że właśnie z powodu odgłosów, bym przestał, ale nic nie powiedział, to też trochę się z tym klepaniem rozpędziłem. Klata zaczęła mu się robić czerwona, boki też. Miętoliłem trochę jego skórę na klacie, też nic. Trochę reagował jak klepy poleciały na brzuch, ale ten jak napięty, to bardziej wrażliwy. Niestety długo z nim nie wytrzymałem, bo mózg pod wrażeniem jego wyglądu dostawał wariacji, to też jak wytrysło z organu, to poleciało gdzieś na podłogę dalej. Po wszystkim widziałem, że i jemu to było potrzebne - no i fajnie.
Natomiast w sobotę, był 826. Ponieważ był również 371, a, co pisałem już wcześniej, on ma do niego jakieś ciągoty, to powiesił worek do napierdalania i po jakiś 2 min napierdalania w niego, rozebrał się do klaty. No dla mnie super zajebisty widok, dla 371, chyba aż tak nie. Choć on nie rozebrał się dla mnie, to korzystałem z widoku, bo napinające się mięśnie, praca mięśni pleców, rąk te napięty bicepsy z żyłą na wierzchu, to mnie na siedzeniu rozwalało do tego stopnia, że po chyba 15min patrzenia polazłem do łazienki robić pranie, ale w trakcie tego robienia zrobiłem w.k., bo nie mogłem wytrzymać. Taki widok, ach rozpierdol mózgu. Oczywiście po jakimś tam czasie napierdalania były rozmowy z 371 nt. ustawiania reki w tym ciosie na worek i przy okazji tego 826, zupełnie jak ja kiedyś, chwytał za rękę 371 i niby tam ustawiał jak to powinno być, jak nie i jak jest dobrze. No pewnie trzymając za rękę 371, 826 było dobrze. W trakcie maltretowania worka wszedł na stację kolega z Belgii, który tu zjechał, bo tam kończy mu się zasiłek dla bezrobotnych (taki kombinator) i też włączył się żywo w mówienie i napieprzanie (to już mniej) o worku.
979 od piątku, kiedy to zjechał na weekend z Anglii brat od 897 był w nieustającej imprezce. Miał niby w sob. jechać z niby laską w góry, ale coś nie wyszło, chyba w ogóle jakaś spina, bo widziałem po nim, że jest nie tak, mówił też taki trochę naładowany więc nie drążyłem tematu. Smutki utopił w alko w dużych ilościach, to też jak wczoraj padł to prawie jak nieżywy. W tej nieżywości przetrwał do wieczora i jakoś wcześnie się wyłączył, bo już po 22:00. Moje procedury wyłączające trochę dłużej, to wyglebiłem ok. 23:00, ale co widziałem już z łóżka, on zaczął urzędować. Wylazł i zeżarł trochę ciastek, pić mu się chciało to dość opróżnił herbatę zrobioną na noc (głównie ją robię dla niego) i później zrobił jeszcze jakieś kanapki zapijając herbatą. Nie mówiłem do niego, bo nie chciałem zaburzać jego samotnego funkcjonowania. Tego też czasem się potrzebuje, mimo wiecznego towarzystwa dookoła.
Tyle, bo jeszcze telefony organizacyjne i porządki jakieś na stacji macierzystej, bo jutro znowu kopalnia i UM Ruda Śl., i dalsze załatwianie spraw. Narka.
czwartek, 5 października 2017
Czwartek #1252
W zasadzie nie wiem czy powinienem o tym pisać, ale jakoś tak oględnie będzie. Otóż m-to Bytom ma problemy finansowe. Nie domyka się im budżet do tego stopnia, że po umowie z ZUS-em, nie płacą za pracowników UM Bytom składki ZUS-owskiej. Od marca z UM By-m wychodziły pisma do KZK GOP o zmniejszenie ilości kilometrów wykonywanych przez tramwaje, w związku z trudną sytuacją finansową. Po kilku miesiącach stękania przez UM od lipca zmniejszono ilość tych kilometrów likwidując m.in. linię tram 30, a na innych ograniczając kursy. Wykonano mniej więcej 70% tego co chciało miasto.
Poniżej screen bez linii tramwajowej 30.
W mieście tzn. w UM toczy się wojna między prezydentem, a częścią radnych i Ci z opozycji prezydenckiej zaczęli pisać pisma do KZK GOP, że jak to, ograniczacie ilość wykonywanych kilometrów, przecież ludzie tego potrzebują itp. uzasadnienia, mając totalnie w dupie budżet m-ta i to co będzie się działo w przyszłym roku w mieście. Może by te pisma były zasadne, gdyby faktycznie było napełnienie w tramwajach, ale one w większości jeżdżą puste. Byle tylko zdyskredytować obecnego prezydenta, za wszelką cenę (to jak widać dosłownie). Na te utyskiwania KZK, bo przecież dla niego to lepiej, przywrócił m.in. linię 30 do życia i to co obciął od 1-go lipca.
I teraz pozostaje sprawa lojalności radnych, czy nie wiem jak to inaczej nazwać, którzy powinni działać dla dobra swojego miasta i mieszkańców, którzy ich wybrali. Jak to jest, że wystarczy mała wojenka, bo przecież większości mieszkańców to wali, by z miasta zrobić totalne dno. Zasadniczo statystyczny obywatel ma w dupie wojnę która się toczy w UM, ale nie ma już, czy nie powinien mieć budżetu miasta, bo przecież to jest jego funkcjonowanie. No i rola części radnych, którzy miast dbać o finanse miasta używają budżetu jako oręża w walce. Czy tam nie składa się jakiejś przysięgi, w myśl której radny ma dbać o dobro miasta? Kto, oprócz tych nieszczęsnych wyborów, może jeszcze rozliczyć radnych doprowadzających do jeszcze trudniejszej sytuacji budżetowej miasto? Współczuję mieszkańcom Bytomia takich radnych i życia w tym, co już ukazało się parę razy w mediach, upadającym mieście.
Był dziś 972. Po dość długiej przerwie, bowiem nowa praca w carrefour i te chujowe dojazdy, bo totalny brak czasu, ale zapaść finansowa spowodowała, że przyjechał pożyczyć kasę. Przy okazji pociągnąłem go za język odnośnie małych skurwieli i wychodzi na to, że pingwiny pozbyły się wszystkich oprócz tego 3 latka, który na razie nie sprawia problemów, bo ma ten wiek. Czyli najstarszy jest w Gliwicach, drugi jest w Ostrowcu Świętokrzyskim, a trzeci w Zbrosławicach. Przy takim rozrzucie to zapomniałem się spytać których odwiedzają. Podejrzewam, że odpada Ostrowiec Św. i Zbrosławice. Pozostają Gliwice i Mysłowice. Jeszcze się nie spytałem o sprawę sądową, ale to we wtorek jak przylezie oddać kasę.
Po za tym oczywiście rozebrałem go z bluzy i koszulki, no i tradycyjnie ta gładka skóra, która prawie powala na kolana, bez zarostu, czy z minimalnym, bez tkanki tłuszczowej... Jak wypalił fajkę to przeniosłem go na łóżko. Położyłem na brzuchu, a on ręce podwinął pod korpus. Napięły się trochę mięśnie pleców, a siedząc na jego lędźwiach i częściowo dupie myślałem, że ocipieję. No nie chodzi do nas 172, którego wciągnął rynek pracy i gdzieś jeździ na delegacje, dlatego taka wizyta 972 po przerwie to totalny odlot. Ja to jednak mam gust do mięśniaków, do tego jeszcze ta wioska, w której oni te geny przekazują z pokolenia na pokolenie. Przecież małe skurwiele od 972 oprócz tego jednego (drugiego), który wdał się w matkę, też będą przejebanymi mięśniakami. I też laski będą za nimi latały i sikały z wrażenia.
No dobra, bo wyszedł mi jeden dzień wolny od spraw kopalnianych, więc pcham tą notkę, a może jutro następna. Narka.
Poniżej screen bez linii tramwajowej 30.
W mieście tzn. w UM toczy się wojna między prezydentem, a częścią radnych i Ci z opozycji prezydenckiej zaczęli pisać pisma do KZK GOP, że jak to, ograniczacie ilość wykonywanych kilometrów, przecież ludzie tego potrzebują itp. uzasadnienia, mając totalnie w dupie budżet m-ta i to co będzie się działo w przyszłym roku w mieście. Może by te pisma były zasadne, gdyby faktycznie było napełnienie w tramwajach, ale one w większości jeżdżą puste. Byle tylko zdyskredytować obecnego prezydenta, za wszelką cenę (to jak widać dosłownie). Na te utyskiwania KZK, bo przecież dla niego to lepiej, przywrócił m.in. linię 30 do życia i to co obciął od 1-go lipca.
I teraz pozostaje sprawa lojalności radnych, czy nie wiem jak to inaczej nazwać, którzy powinni działać dla dobra swojego miasta i mieszkańców, którzy ich wybrali. Jak to jest, że wystarczy mała wojenka, bo przecież większości mieszkańców to wali, by z miasta zrobić totalne dno. Zasadniczo statystyczny obywatel ma w dupie wojnę która się toczy w UM, ale nie ma już, czy nie powinien mieć budżetu miasta, bo przecież to jest jego funkcjonowanie. No i rola części radnych, którzy miast dbać o finanse miasta używają budżetu jako oręża w walce. Czy tam nie składa się jakiejś przysięgi, w myśl której radny ma dbać o dobro miasta? Kto, oprócz tych nieszczęsnych wyborów, może jeszcze rozliczyć radnych doprowadzających do jeszcze trudniejszej sytuacji budżetowej miasto? Współczuję mieszkańcom Bytomia takich radnych i życia w tym, co już ukazało się parę razy w mediach, upadającym mieście.
Był dziś 972. Po dość długiej przerwie, bowiem nowa praca w carrefour i te chujowe dojazdy, bo totalny brak czasu, ale zapaść finansowa spowodowała, że przyjechał pożyczyć kasę. Przy okazji pociągnąłem go za język odnośnie małych skurwieli i wychodzi na to, że pingwiny pozbyły się wszystkich oprócz tego 3 latka, który na razie nie sprawia problemów, bo ma ten wiek. Czyli najstarszy jest w Gliwicach, drugi jest w Ostrowcu Świętokrzyskim, a trzeci w Zbrosławicach. Przy takim rozrzucie to zapomniałem się spytać których odwiedzają. Podejrzewam, że odpada Ostrowiec Św. i Zbrosławice. Pozostają Gliwice i Mysłowice. Jeszcze się nie spytałem o sprawę sądową, ale to we wtorek jak przylezie oddać kasę.
Po za tym oczywiście rozebrałem go z bluzy i koszulki, no i tradycyjnie ta gładka skóra, która prawie powala na kolana, bez zarostu, czy z minimalnym, bez tkanki tłuszczowej... Jak wypalił fajkę to przeniosłem go na łóżko. Położyłem na brzuchu, a on ręce podwinął pod korpus. Napięły się trochę mięśnie pleców, a siedząc na jego lędźwiach i częściowo dupie myślałem, że ocipieję. No nie chodzi do nas 172, którego wciągnął rynek pracy i gdzieś jeździ na delegacje, dlatego taka wizyta 972 po przerwie to totalny odlot. Ja to jednak mam gust do mięśniaków, do tego jeszcze ta wioska, w której oni te geny przekazują z pokolenia na pokolenie. Przecież małe skurwiele od 972 oprócz tego jednego (drugiego), który wdał się w matkę, też będą przejebanymi mięśniakami. I też laski będą za nimi latały i sikały z wrażenia.
No dobra, bo wyszedł mi jeden dzień wolny od spraw kopalnianych, więc pcham tą notkę, a może jutro następna. Narka.
środa, 4 października 2017
Środa #1251
Fajną dziurę we wpisach zrobiłem, ale jak się ma tyle czasu ile się ma, do tego prowadzi ruch na stacji to tak jest. Powrócił na stację (teraz tą macierzystą) 371. Na wiosce już go nie chcieli. Jednym z powodów było to, że za dużo pił, bo na wiosce to prawie wszyscy piją.
Jak już wszedł na stacje macierzystą, to zajął mi sobą część poniedziałku i wtorku, ale nie można było przez to popełnić notki. Ta też będzie niepełna, bowiem przed chwilą zgłosił zajęcie szlaku 230. Na to nakładają się sprawy załatwiania układów torowych z kop. Pokój i Rudy Czarny Las i jest totalna kapa.
Dziś byłem na kop. Bielszowice zawieźć pismo w sprawie ułaskawienia od zniszczenia rozjazdów kolejowych (dwóch lewych, myślałem, że lewy i prawy) i może do tego kawałków torów. Następnie byłem u koordynatorki ochrony, bardzo nam przyjaznej osoby, dzięki której możemy tam trochę działać na rzecz uchowania części infrastruktury kolejowej. Po rozmowie z nią nt. obrócenia jednej latarni w stronę rozjazdu, wokół którego karczowaliśmy, udałem się na hałdę zobaczyć owe rozjazdy. Nie zabrałem aparatu foto, to też zdjęć żadnych nie zrobiłem. Na razie wyrywanie torowiska się zatrzymało i dobrze, bo z torowiska też byśmy coś odzyskali.
Wbiłem też do UM Ruda Śl., gdzie spotkałem z-cę prez. m-ta, który poinformował, że nasze pismo wpłynęło wczoraj, zadekretował je i puścił dalej do zarządu dróg i mostów.
Zacząłem też uzgadniać sobotnie jazdy wózka ręcznego po torach kopalnianych by przetrzeć tory i by złomiarze widzieli, że coś po nich jeździ. Będą to pierwsze przejazdy po torach od momentu załatwiania sprawy. No i to tyle z dzisiejszego załatwiania.
Wracając do 371, nie chcieli go na wiosce to przerzucili go do nas, a my też tak średnio jesteśmy by stał na naszych torach stacyjnych. Jest ogólnie męczący i bardziej absorbujący jak szczury i inni ludzie. Ciągle i nieustająco potrzebuje z kimś gadać, jak nie ma innego w pobliżu to jestem adresatem jego stękania i opowieści, które średnio mnie biorą.
Oprócz tego często wchodzi na stację (dla niego zwrotną) 230. No ale ten ze swoimi mięśniami zaraz po racy i wystającymi na wierzch żyłami jest mile widziany. Się chłopak wyrobił w robocie, a mięśnie mu urosły. Muszę go nakłaniać na jakąś sesję foto porównawczą do tej poprzedniej.
Ogólnie ostatnio jestem trochę zmęczony. Załatwianie spraw na kopalni i około drezynowych, latanie za tym, do tego bieżące sprawy stacji macierzystej to trochę za dużo. Wczoraj, ponieważ nie mam czasu na dłuższy wyjazd, to na parę godzin pojechałem do 824. W zasadzie bez zmian, oprócz tego, że na sam koniec, może celowo by nie wchodzić w dłuższa rozmowę, mówił o domu starców, do którego chce się przenieść. Nie wiem kto go do tego nakłania, ale następnym razem będę musiał szerzej z nim o tym pomówić. Dopóki jest sprawny, nie jest obłożnie chory, to nie wiem czemu chce się tam przenieść. Nadto musiałbym przeczytać umowę notarialną, którą spisał z fundacją, której za wypłaty comiesięczne oddał/sprzedał mieszkanie. Nie uzyska całości za nie, bo musiałby jeszcze żyć 15 lat, a nie wiem czy tyle pociągnie, a w razie czego czy fundacja nie zechce się go pozbyć w jakiś cudowny sposób. Niektóre instytucje dla kasy to wiele zrobią i nie mam do nich zaufania.
Wracając od 824 autobusem jak zwykle przemyślenia dot. funkcjonowania instytucji państwowych, tych mega pieniędzy wpompowywanych w nie i zastanawiam się czy słusznie. Oczywiście na myśli miałem komunikację miejską, którą akurat podróżowałem.
Dobra, tyle, bo pod wjazdowym 230. To narka.
Jak już wszedł na stacje macierzystą, to zajął mi sobą część poniedziałku i wtorku, ale nie można było przez to popełnić notki. Ta też będzie niepełna, bowiem przed chwilą zgłosił zajęcie szlaku 230. Na to nakładają się sprawy załatwiania układów torowych z kop. Pokój i Rudy Czarny Las i jest totalna kapa.
Dziś byłem na kop. Bielszowice zawieźć pismo w sprawie ułaskawienia od zniszczenia rozjazdów kolejowych (dwóch lewych, myślałem, że lewy i prawy) i może do tego kawałków torów. Następnie byłem u koordynatorki ochrony, bardzo nam przyjaznej osoby, dzięki której możemy tam trochę działać na rzecz uchowania części infrastruktury kolejowej. Po rozmowie z nią nt. obrócenia jednej latarni w stronę rozjazdu, wokół którego karczowaliśmy, udałem się na hałdę zobaczyć owe rozjazdy. Nie zabrałem aparatu foto, to też zdjęć żadnych nie zrobiłem. Na razie wyrywanie torowiska się zatrzymało i dobrze, bo z torowiska też byśmy coś odzyskali.
Wbiłem też do UM Ruda Śl., gdzie spotkałem z-cę prez. m-ta, który poinformował, że nasze pismo wpłynęło wczoraj, zadekretował je i puścił dalej do zarządu dróg i mostów.
Zacząłem też uzgadniać sobotnie jazdy wózka ręcznego po torach kopalnianych by przetrzeć tory i by złomiarze widzieli, że coś po nich jeździ. Będą to pierwsze przejazdy po torach od momentu załatwiania sprawy. No i to tyle z dzisiejszego załatwiania.
Wracając do 371, nie chcieli go na wiosce to przerzucili go do nas, a my też tak średnio jesteśmy by stał na naszych torach stacyjnych. Jest ogólnie męczący i bardziej absorbujący jak szczury i inni ludzie. Ciągle i nieustająco potrzebuje z kimś gadać, jak nie ma innego w pobliżu to jestem adresatem jego stękania i opowieści, które średnio mnie biorą.
Oprócz tego często wchodzi na stację (dla niego zwrotną) 230. No ale ten ze swoimi mięśniami zaraz po racy i wystającymi na wierzch żyłami jest mile widziany. Się chłopak wyrobił w robocie, a mięśnie mu urosły. Muszę go nakłaniać na jakąś sesję foto porównawczą do tej poprzedniej.
Ogólnie ostatnio jestem trochę zmęczony. Załatwianie spraw na kopalni i około drezynowych, latanie za tym, do tego bieżące sprawy stacji macierzystej to trochę za dużo. Wczoraj, ponieważ nie mam czasu na dłuższy wyjazd, to na parę godzin pojechałem do 824. W zasadzie bez zmian, oprócz tego, że na sam koniec, może celowo by nie wchodzić w dłuższa rozmowę, mówił o domu starców, do którego chce się przenieść. Nie wiem kto go do tego nakłania, ale następnym razem będę musiał szerzej z nim o tym pomówić. Dopóki jest sprawny, nie jest obłożnie chory, to nie wiem czemu chce się tam przenieść. Nadto musiałbym przeczytać umowę notarialną, którą spisał z fundacją, której za wypłaty comiesięczne oddał/sprzedał mieszkanie. Nie uzyska całości za nie, bo musiałby jeszcze żyć 15 lat, a nie wiem czy tyle pociągnie, a w razie czego czy fundacja nie zechce się go pozbyć w jakiś cudowny sposób. Niektóre instytucje dla kasy to wiele zrobią i nie mam do nich zaufania.
Wracając od 824 autobusem jak zwykle przemyślenia dot. funkcjonowania instytucji państwowych, tych mega pieniędzy wpompowywanych w nie i zastanawiam się czy słusznie. Oczywiście na myśli miałem komunikację miejską, którą akurat podróżowałem.
Dobra, tyle, bo pod wjazdowym 230. To narka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)