Wczoraj miała być notka, ale wszedł na stację 826 i siedział 2h i zawracał mi głowę, a nadto późno wstałem, ok. 10:00 to jakoś poszło z czasem szybko. Do tego do symka uruchomiłem przebudowę stacji, zabrałem się za robienie nasypu i czas zleciał do 14:00 błyskawicznie.
01 listopada wybrałem się tradycyjnie, choć to drugi rok dopiero na objazd komunikacją miejską po Górnym Śląsku, bo ona za darmo. Ułożyłem wstępnie RJ, na wyjazd i rano po imprezce jakoś udało mi się obudzić krótko po 07:00. Jak zwykle, choć to tylko wyjazd na jeden nie cały dzień, panika wyjazdowa. W tej panice, tradycyjnie wyszedłem na ostatnią chwilę, tylko było już w zasadzie po tej ostatniej chwili bo do tramwaju brakła mi minuta. Dosłownie tyle i część planu była by zrealizowana. No nic, na szczęście jechał tram w druga stronę to pojechałem i improwizowałem. Z Katowic Zawodzia wsiadłem do A 931, bo akurat jechał. Nim dojechałem do Lędzin. W autobusie jechał taki młody koleś, też chyba na objazd darmowy, bo nie wierzę że w takiej relacji, to długa linia, gdzieś konkretnie jechał. Oboje wysiedlismy w Lędzinach. Z RJ na słupie odczytałem, że 931 wraca dopiero za 45 min. No fajnie do cyca. Poszedłem się odlać, trochę połaziłem i stw. nic to przejdę się do następnego przystanku. Idąc do niego minął mnie ten sam 931, którym jechałem i z tym samym kolesiem w środku, który tak się na mnie patrzał, przy czym jak jechaliśmy do Lędzin, to często się na niego patrzałem, bo też autobus był pustawy, czasem jechaliśmy tylko we dwoje, on po drugiej stronie autobusu, w tej samej linii siedzeń, również na tylnym nadkolu. Nawet miałem plan zagadać go w autobusie, czy też na objazd komunikacją, ale decydowałem się, decydowałem i nie zdecydowałem się. No nic, autobus może bym i dogonił, tylko nie wiedziałem, ze za zakrętem w który wszedł, był jeszcze przystanek. Poszedłem pieszo trochę wqrwiony na następny, dość daleko przystanek. Tam podjechał autobus z PKM Tychy, a kierowca, tu nie ma za darmo i aby się z wiochy wydostać kupiłem bilet za 3zł. No wydatek na cały dzień może być. Dojechałem do Brzęczkowic, a tam najbliższy, za 5min A 35 jechał, aż do Czeladzi. No super pomyślałem, po niedogodnościach ucieczki 931, czy mojego złego odczytania RJ, to taka rekompensata. Przejechałem 35 przez My-ce, So-iec, do Czeladzi. Minąłem pętle tram, a tam stoi T22. Na nast. przystanku wysiadłem i cofnąłem się na przyst. T, aby przejechać się tram. Stara 105-ka po drobnym liftungu, trasa cała do Huty Katowice, to jadę. Od Czeladzi na Będzin tram jechał po starych, którkich szynach, chyba 15 lub 20 metrowych. Na każdym styku waliło tramwajem. Lubię jeździć po stykach, ale tu jak przypadku Morta w Pingwinach z Madagaskaru, kiedy powalał wszystkich słodyczą, tak tu za dużo styków, za dużo styków. Mózg prawie wariował od podskakiwania i nasłuchiwania jazdy po krótkich szynach. Inna sprawa to od lat nie naprawianie torowisk przez służby za to odpowiedzialne. To chyba jest tak jak z pająkami siedzącymi na sieci i czekającymi na owada. Tu komunikacje, czekają na remonty torowisk jako na grubą kopertę, bo przecież jakby same naprawiały i bieżąco utrzymywały torowiska, to nie trzeba by było tak szybko remontu i może jego żywotność przedłużyła by się o np. 10 lat, a wtedy nie dostaniemy koperty za naszej kadencji, bo może nas ktoś zastąpić przeto nic nie robimy, tory się rozpadają, a następnie zgłaszamy:
- po tym się już nie da jeździć, trzeba to wymienić, bo nie będziemy jeździć.
Miasta wtedy szukają kasy na remont torowiska, które mogło by jeszcze funkcjonować, a tak znowu niepotrzebny wydatek i to nie mały. Kilometr toru tram kosztuje ok. 4 mln zł. Kolejowego, ze względu na cięższy tabor ok. 6 mln. zł. No przecież to nie są małe kwoty, a tak się ta kasę wypierdala. Niedaleko wioski jak budowano średnicówkę (drogę 6 pasmową) to przenoszono torowisko tramwajowe. Oddano je do użytku chyba w 1998 r ze źle wyprofilowanym stykiem w łuku, był wypchnięty na zewnątrz. Minęło prawie 20 lat, a ten styk nadal tam jest uszkodzony i nadal tram jak tam jadą doznają bocznego rzutu. Czy przez 18 lat nikt nie jest w stanie tego naprawić, czy o co w tych chodzi?
Jak pracowałem na kolei na pewnej dniówce przyszedł toromistrz z 4 chłopkami podbić styk przed iglicowy w rozjeździe nr 5. Pracowali kilka godz. i efektem ich prac było podbicie toru w tym msc. ale tor i styk w rozjeździe podniósł się do góry co tworzyło górkę widoczną gołym okiem. Na następny dzień jak przylazłem na nockę, ów styk był jeszcze w górze, ale jakby mniej. Po nocce przejście 48h i na następnej dniówce styk osiadł i był idealnie prosty. Do końca pracy na tej stacji nic więcej się już z tym stykiem nie działo, pomimo dużego ruchu na nim poc. Czy w takim razie nie da się podobnych operacji przeprowadzić na torowisku tramwajowym? Chyba się da, ale właśnie te koperty, bo gdyby te styki na linii 22 podbili to tram mógłby tam jechać nie dość, że szybciej, to samo torowisko bez negatywnych oddziaływań taboru po wybitych stykach wytrzymało by dłużej. Ale komu na tym, do cyca, z tych rządzących zależy?
W zasadzie zdecydowana większość torowisk w Zagłębiu tak wygląda. Mnie się oczywiście podobało, bo rzuty boczne i pionowe 105-ką to marzenie dla mózgu. Tam wytrzepało mnie solidnie. Przejechałem całą trasę 22 do Huty Katowice, a w Będzinie k/ zamku przesiadłem się na 27 na klasycznej, bez liftingu 105-ce, na składzie. To dopiero była jazda. Do tego jeszcze praca przekaźników rozruchowych, ach, jeszcze tylko brakowało charakterystycznego mlaskania stycznika jazdy. W Sosnowcu przesiadłem się na 808 do Ka-ic. Mało mięśniaków w czasie objazdu komunikacją miejską, ale w osiemsetce, było na co popatrzeć, niestety chłopak stał za mną to tak niezręcznie było się ciągle ogladać, choć i tak przeginałem pałę. Z Katowic 830 do By-mia, a na dworcu w \By-miu ucieł mi autob. 17-ka. Szkoda, za to za 3 min podstawił się do wioski. Szybka analiza - robi się ciemno, na nastepny do wioski moge czekać np. 30 min jak wrócę skądś tam, a marznąć też mi się nie chciało, nadto przejazd tram w zagłębiu na prawdę bardzo udany i wrażenia dla mózgu pozostawione, to stwierdziłem - zwijam się na wiochę.
Na stacji 979 zdychający po przedwczorajszej imprece, ale o tym może jutro napiszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz