Szczury. Szczury tradycyjnie mają się dobrze, jeżeli nie za dobrze. To jest niesamowite, że one (te najbardziej oswojone) same przychodzą nad ranem do mnie pod kołdrę i przez jakiś czas śpią ze mną. Przeważnie pierwsza przychodzi "żyrafka" (taką ma ksywę) i położy się na ileś tam i śpi ze mną. To jeszcze wczesne pory k/06:00 więc jeszcze dosypiam. Następnie po niej, przy kolejnym moim przebudzeniu to wychodzi, a włazi samiec. Ten to już leży przeważnie do mojego wyjścia z łóżka, jak dziś. O ile ona nie jest skora do głaskania, nie zauważyłem u niej by czerpała z tego przyjemność, to on lubi to jak 222, 974 i 977. Po kilku minutach głaskania leży prawie bezwładny, ogon jak mu podniosę i opuszczę to bezwładnie opada na łóżko, pełen luz. Zresztą co się dziwić skoro mamy takie doświadczenia choćby na 222, 974 czy 977. Oczywiście szczur podobnie jak mięśniaki, które to lubią mógłby tak leżeć godzinami, by go głaskać i głaskać, i głaskać, ale mnie niestety wzywają obowiązki dnia codziennego. Uruchomienie stacji, prace zaplanowane, bieżące stałe zajęcia.
Ciekawe, że druga oswojona samiczka, żyjąca w kuchni, też średnio przepada za głaskaniem. Owszem, podobnie jak żyrafka, da się pogłaskać, ale jakoś nie widać by czerpała z tego aż taką przyjemność jak samiec. Czy w naszym życiu jest podobnie, że samice ludzkie też nie lubią głaskania? No przecież już po, to 974 leżał czasami 1,5h i chciał by go głaskać, podobnie 977, albo 222. Ten ostatni zwykle krócej, ale to z powodu częstego braku czasu, czy wytłumaczenia lasce, gdzie był i co robił.
Właściwie to szczura głaszcząc go uspałem, bo nawet jak wychodziłem z łóżka, to on spał i pozostawiłem go pod kołdrą. Pisałem to już, że one i tak po moim wyjściu z łóżka wchodzą do niego, bo nagrzane, to mają już gotowe warunki do spanie i często po minucie jak wyjdę, włażą do niego i przesypiają ileś godzin. Widać też są w pewnym stopniu ciepłolubne. Nie lubią temp. powyżej 30C, bo kiedyś zauważyłem. W tym roku nie, bo takich wysokich np. 36C nie było, ale w ub. tak, i wtedy wyciągały się jak słonie morskie i chłodziły. Leżały jakby je walec przejechał z rozciągniętymi kończynami, czasem nawet na plecach, co już jest aktem desperacji, bo mało które zwierze odkrywa wrażliwą część ciała, czyli brzuch.
No i na koniec jeszcze uchwycona okoliczność kiedy szczurzyca mieszkająca w szufladzie odkrywa wejście, jak ogrzyca w Shreku kiedy zastawiła wejście płatem kory z drzewa. Tu podobnie, ale odwrotnie. Wpierw zastawione wejście
To ten bandaż po lewej. Poniżej lekko naruszony.
Tutaj już zaczęła odkrywać wejście i sama się w nim pojawiła, dla odciągnięcia kolejnej warstwy bandażu.
No i na koniec już otwarte wejście do szuflady.
W zasadzie to ona dziennie wykonuje te czynności. Zagradza się, by inne nie wlazły, po czym rano się odgradza i może wychodzić. W sumie nie wiem czemu rano się odgradza skoro dalej lezie spać. Tego jeszcze nie wyjaśniłem. Nie uchwyciłem, jak wylazła w wejściu u ziewnęła. Szkoda, bo było widać zęby, którymi szczury wiele potrafią zrobić.
Tyle, bo muszę się brać do zajęć, a już na stacji był 826, który nieco opóźnił czynności. To narka.
Ty i te Twoje mięśniaki :D
OdpowiedzUsuńJakoś się trza ustawić, jak się nie ma stałego partnera...
UsuńZgadzam się :)
Usuń