Czasami myślę, że się rzucam na głęboką wodę i nie wiem czy się nie utopię. Już teraz jestem zajebany robotą, chce mi się jak się chce, mam lepsze i gorsze dni pod kątem wydajności. Dziś jest ten trochę lepszy. Siedzę od kilku dni, a dziś już w większym wymiarze czasowym nad biznes planem terenów KWK Pokój. Dobrze, że kiedyś tam, nim jeszcze dotarł komputer, zrobiłem sobie we własnym zakresie na st. mac. kurs maszynopisania ze starej książki, dzięki temu dziś nie ma większego problemu w napierdalaniu paluchami po klawiaturze. Bez tej umiejętności było by bardzo ciężko, a w ogóle nie wiem jakby to było.
Wczoraj na wieczór na tyle byłem zmęczony, że jak wszedł na stację172 i chciał coś zrobić, to jak się położyłem na nim to prawie zasnąłem. Po minucie leżenia stwierdziłem:
- nic z tego nie będzie
- no właśnie widzę, że zasypiasz na mnie.
Choć dla mnie zmęczonego nie byłaby to zła opcja. Wieczorem, po odejściu 834 ok. 21:40 stwierdziłem, że zamykam stację dla czynności techniczno-ruchowych i wyglebiam. Jednak po włączeniu procedur wyłączających, które starałem się sprawnie realizować, okazało się, że już 22:40 więc wcale wcześniej nie było, no jakieś 30 min. Po 2 min od wyblebienia dzwonek. Qrwa, tyle starania i nic z tego. Okazało się pod wjazdowym 172. Wpuściłem na stację. Chciał coś zrobić, ale powiedziałem, że nie wiem czy coś z tego wyjdzie, aczkolwiek, mózg mówił jedno, a druga głowa na dole, jak widziała 172 w klacie, już się obudziła i była gotowa do działania. 172 był po flaszce z kimś tam i jeszcze jakimiś piwami. Nawet dobrze, że nic nie robiłem, bo po jakiś 10 min miał bliskie spotkanie z muszlą, to jakbym siadł na nim, to jeszcze bym miał nadplanowe sprzątanie na grupie A. Tak mogłem zasnąć. 172 wszedł na stację mac., bowiem, jak stwierdził, w razie W go obudzę, a w domu mógłby na budzik nie reagować i zaspać do roboty.
Rano o 05:00 budzik. Jak zwykle o takiej porze byłem totalnie przydupiony. Wyprawiając ze stacji 172 pomyślałem, że jakbym tak miał wstawać o takiej godz. to by mnie podupiło. Wiem, kiedyś dawno temu wstawałem do pracy o 02:15, później 03:10, a na PKP o 04:10 i jakoś dawałem rady, ale człowiek łatwo przyzwyczaja się do wygód, w tym np. do wysypiania się, to na odstępstwa od tego organizm trudno reaguje.
Notka miała być pchnięta ok. południa, ale właśnie wtedy na stację wszedł 979, który ma L4. Zabrał się za naprawę jakiś kompów z zewnątrz, a ja zająłem się jakimiś bieżącymi rzeczami, ale też w końcu z nim porozmawiałem, jak już dawno nie mieliśmy takiej okazji. Tematy dnia codziennego, ale wreszcie zrobiło się przyjemnie. Ostatnimi czasy to zawsze jakoś drętwo było.
Jak zwykle nie wszystko się zmieściło, bowiem już późno, a jeszcze muszę siąść do biznes planu, a wnet też kolejny obieg z cysternami. Ostatnimi czasy w obiegu ze st. zwrotnej wracają pełne składy z przekroczoną masą brutto, przeto z ograniczeniem prędkości, ze względu na brak wymaganej masy hamującej. Na razie mrozimy, ale nasze możliwości już się wyczerpały. Część ulokowaliśmy w terenie, ale tam też już koniec. Ciepło się zrobiło, to żrą mniej. Ja zresztą też muszę mniej, bo lato, a tu miast mieć mniej, to mam chyba więcej.
Jeszcze na koniec, co chyba piszę od kilku lat w lecie. Tradycja wioskowa na chodzenie w klatach mięśniaków jest rewelacyjna. W tym roku obserwuję nowy narybek, który wzorem starszych skurwieli też chodzi w klatach. No jest co wybierać, choć jak patrzę na niektórych, to jeszcze kilka lat i obecną figurę będą mogli wspominać na zdjęciach, jak takowe se zrobią. A nawet jeżeli, to jak je zachowają, bo z tym to już w ogóle jest lipa. No ale to też tradycja wioskowa, że zdjęć się nie archiwizuje, sobie się w zasadzie nie robi i następnie po iluś tam latach nie ma się co oglądać. Nie udało nam się zrobić zdjęcia 899 i w zasadzie nie znamy żadnego innego, gdzie można by go było zobaczyć w klacie, a widok..., ach.... szkoda pisać.
Zaś się rozpisuje na koniec. To narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz