Nagrzewamy budynek stacyjny, ostatni dzień ciepło. Ile zakumulujemy tyle nasze na najbliższe dni.
Dziś łapanie szczurów. Na szczęście co raz rzadziej się odbywa, ale też mają jechać dwa małe od tej, którą przyniósł do kolekcji 826. Niestety te ze stacji mac. jej nie lubią i chyba tak zostanie. Dziś zauważyłem, że ma trochę uszkodzoną lewą tylną nogę. Niedobrze, bo u szczurów tylne nogi są bardzo ważne. No cóż. Po częściowym odchowaniu młodych, dwa z nich już dziś wyjadą, będzie musiała wrócić do 826. Tu te moje jej nie strawią, zresztą uszkodzona noga może być z tego powodu. W nocy śpię, choć o 01:40 przebudziła mnie jakaś walka w kuchni. Pobiegłem tam, ale tej od 826 nie widziałem, choć jak położyłem się ponownie do łóżka to wydawało mi się, że jest z młodymi w szufladzie.
I po łapaniu szczurów. Pojechały ostatnie młode, takie już wyrośnięte, ale samczyk gdzieś się dobrze szczaił i jeszcze chyba coś na boku się uchowało. Właściwie to po zapaści jaka nastąpiła na st. mac. od grudnia do stycznia sytuacja została opanowana, co pisałem niedawno, bez drastycznych środków. Teraz pozostały w zasadzie najstarsze samice w tym inwalidka i jej albinosowata siostra, ta co ostatnio została ułaskawiona, co tak głośno ryczała, że nie chce opuszczać st. mac., samiec wykastrowany i coś tam jeszcze gdzieś szczajone + samiczka z młodymi w szufladzie, której dziś dwa młode podebrałem, co nagle jej nie znikną wszystkie. Pozostałym będzie łatwiej dostać się do cycka.
Pamiętacie tego, który mi sie podobał w grupie na kop. Guido? Był na zdjęciu w białej koszuli. Dziś spotkałem go w kauflu. Najpierw mi gdzieś mignął między regałami, a mózg standardowo zrobił obcinkę. Po niej porównał i z tego wyszło, że to może być ten z kopalni. Wysłał info do innych komórek w mózgu, a te zareagowały natychmiast. Koszyk został skierowany w stronę osobnika i przy regale z soczkami, został dopadnięty. Oczywiście zagadałem pytaniem, czy to on był na Guido w czasie industriady? W sklepie wyglądał trochę inaczej, inny ubiór, trochę inna fryzura. Zastanawiał się jakieś 5 sek, aż mnie to zdziwiło, ale odpowiedział, że tak, jak już mnie skojarzył z grupy.
No i co? Ile razy można robić te same błędy. Chwilę zagadałem, po czym, jakby mnie coś goniło gadając jeszcze do niego odchodziłem z wózkiem. Jak już odszedłem, to komórki odpowiedzialne za wyhaczanie mięśniaków zapytały się:
- co jest qrwa grane? to nie ten kierunek.
Zapakowałem ciasteczka i pojechałem szybko w kierunku kas. Nie widziałem go tam, ale też dokładnie, zaś nie wiedzieć czemu, nie sprawdziłem. Wróciłem się na salę sprzedażną, objechałem ją i ponownie do kas. Pomyślałem, zaś zdupiłem. Stojąc przy kasie widziałem jak idzie od innej kasy w kierunku wyjścia. Ponieważ miałem tylko ciasteczka dogadałem się z babką z przodu by mnie przepuściła i po chwili też wychodziłem. Spokojnie szedłem w kierunku przyst. tram. Stał na nim. Tam pogadaliśmy dłużej, ale jak zwykle tak tylko, bo przyjechał autobus za tramwaj, bo coś się musiało stać. No i pojechał, choć oddalając się na autobus dziwił się, czemu nie lezę w tym samym kierunku, bowiem na początku powiedziałem, że też do domu, ale nie że tramwajem. No niestety, albo stety, jakbym to wykorzystał, byłem skurwomobilem pod sklepem. No i tyle z ewentualnej kolejnej znajomości, która nie wiadomo jakby się zakończyła.
Tyle dziś, bo sprzątanie po szczurach mnie czeka, do tego ostatni obieg z cysternami, więc czasu niewiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz