Pojebało mnie dokumentnie. Wczorajszy dzień spędziłem, oprócz czynności stałych, bytowych, na oglądaniu pornioli i symku kolejowym. Jako usprawiedliwienie wmawiałem sobie, że przecież to tylko jeden dzień z życia i właściwie to nic wielkiego się nie stanie. No niby nie, ale miał być pisany dalej b.p., a tak spadło to na dziś, a dziś chcę go wysłać do inkubatora, bo się miesiąc kończy i za chwile sprawa kopalni też się skończy. Nadal mam niepewność, brać, czy nie brać - o to jest pytanie.
Wracając do wczoraj, kiedy to też chciałem pchnąć notkę, oczywiście się nie dało, do oprócz prowadzenia ruchu wirtualnego w symku, prowadziłem ruch na stacji, a składy tu tradycyjnie wchodziły i wychodziły. W symku tez kilka wpadek, ale też i zadziwienie dla innych, bo na podg. upychałem składy jak można było w jednej chwili było już max wpisane w wartościach scenerii. Oprócz tego manewry, choć w realu one są niespotykane na podg. ale tu z racji symka wykonywałem trzykrotnie i też chyba jako nieliczny, bo nie spotkałem się by ktoś inny tak robił. Poleciało kilka rozkazów pisemnych bo scs siadł (program nadzorczy do scenerii, dzięki któremu steruje się zwrotnicami i semaforami) i nim go zrestartowałem, to musiałem opróżnić scenerię, a na niej było pełno. Za to wyszło, że brakuje, i muszę to uzupełnić, rozkazu pisemnego wjazdu na to częściowo zajęty.
Dziś nałożyłem sobie szlaban na uruchamianie symka i jak znam siebie to nie zostanie włączony, zresztą jest pewien przesyt po wczoraj i lista rzeczy do zrobienia, która wczoraj nie zmniejszyła się nawet o jedną pozycję.
Co do pornioli, to też do końca nie było to takie stracone, bowiem natrafiłem na film, który przez najbliższe tygodnie będzie mnie zaspokajał. Wreszcie odpowiedni aktorzy, w odpowiednich rolach. W miarę naturalnie nagrane, pozycje takie jakich bym się spodziewał, choć początkowe kamerowanie, choć nowatorskie to jednak w tym przypadku niezbyt właściwie. Gość miał na głowie założone gopro kamerę i z niej pół filmu jest nagranego. Do tego efekt rybiego oka zaburzał proporcje, ale i tak materiał dobry. Jeszcze pozostanie mi ściągnięcie go z neta na kompa, a następnie wyeksportowanie go na pocztę, co by nie zginął. Wymyślili już ten wyłącznik popędu seksualnego?
Po za tym dziś był 826. Dostał ostatnią zupę z obiegu z cysternami, na szczęście rosół ryżowy wytrzymał do dziś, bo sam żarłem na śniadanie, jeszcze na obiad został. Oczywiście do zupy 826 był w klacie. Znowu mogliśmy się nacieszyć jego mięśniami, mimo wcześniejszego nacieszenia się filmem odkrytym wczoraj. Mało tego zaproponowaliśmy zrobienia zdjęć jego brzucha. Niestety zrobiliśmy tylko dwa, bowiem drugie było robione już po zgłoszeniu się pod wjazdowym 834, no i do cyca, po zdjęciach. No cóż, ruch na st. mac. nieustający. Notkę popełniamy w czasie pobytu na st. 834, a zgłoszenie o zajęciu szlaku nadeszło od 230. Jeszcze gadająca laska też zgłosiła wejście na stację za ok. 20 min, ale to dobrze, bo będą odbiorcy jej treści. Ja wymiękam przy jej ciągłym napierdalaniu, jak na dniu świra na plaży scena z napierdalającą laską do mięśniaka (tibidibitibidibi....).
Zdjęcia brzucha od 826 w jakiejś następnej notce, bo teraz już ich nie obrobię, ani nie wciepnę na kompa.
Nie wiem, jak przy tym ruchu na st. mac. zdążę z planami na dziś. Na szczęście mecz dopiero o 20:00, to do tego czasu może uda się coś zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz