W filmie tym występuje gość, który jechał w pierwszym wagonie, w którym przy prędkości ok. 200km/h wbija się obręcz koła w podłogę i wychodzi w przedziale z podłogi między fotelami, w którym siedział on (Jorg Ditman). Otóż ten człowiek nie pociągnął za hamulec bezpieczeństwa znajdujący się w przedziale, bowiem uznał, że to nic takiego, jeżeli przy tej prędkości coś wbija się w podłogę i wychodzi w przedziale. Być może coś podobnego, jakby zacięły mu się drzwi do przedziału. Udaje się, wobec tej drobnej usterki, do najbliższego konduktora, 2 wagony dalej by mu zreferować, że coś przy tej prędkości (ok. 200km/h) wylazło z podłogi do przedziału. Konduktor uznał, że przepisy nie pozwalają mu na pociągnięcie hamulca ręcznego i musi to naocznie sprawdzić. O tych przepisach w tym filmie też nie ma nowy. Może by je ktoś w takim razie zmienił, może kogoś również należy oskarżyć o zbytnią zapobiegliwość. Nim konduktor sprawdził co to, pociąg uległ już wykolejeniu w wyniku, którego zginęło łącznie 101 osób.
I teraz konkluzja. Czemu Jorg nie siedzi w więzieniu za nieumyślne spowodowanie śmierci 101 osób? Czy jakby jechał autem osobowym, swoim z rodziną (jak w pociągu) i przy podobnej prędkości coś wyszło by mu w podłodze, to też jakby nigdy nic kontynuował podróż dalej, czy zatrzymałby się natychmiast, by sprawdzić co dzieje? Czy beztrosko kontynuowałby podróż, na zasadzie - jakoś to będzie. Nikt w filmie nie zadał mu tych podstawowych pytań, za to tradycyjnie były relacje osób, którym katastrofa przerwała np. picie kawy i konsumpcję ciasteczka.
Inna sytuacja. Wioska 972. Kamienica, przed nią w odległości ok. 15 m kamera monitoringu wioskowego. Kamienica zaczyna się palić w nocy, od klatki schodowej. Wejście do klatki schodowej jest od strony kamery. Ogień rozpala się do tego stopnia, że w jego wyniku ginie kilka osób ostatecznie skacząc z okien. Nie słyszałem, by ktokolwiek wniósł oskarżenie przeciw operatorowi kamery/monitoringu za nieumyślne spowodowanie śmierci kilku osób. Czemu? Od czego w takim razie są kamery monitoringu, jeżeli w takich sytuacjach okazuje się on nieskuteczny, bowiem straż pożarna przyjechała za późno i bez wzyżki, którą można by było ściągnąć osoby z pięter. Nie udało się straży ugasić pożaru. Budynek został rozebrany, kamera na przeciw jest dalej. Po co w takim razie bulić nie małą kasę za to coś, skoro to nie działa jak trzeba? Nikt tych pytań nie zadał, a czemu?
Jeszcze inna sytuacja. Autostrada, Niemcy, Schoenefeld w Brandenburgii, autobus z 49 osobami rozbija się na podporach mostu w 2010. Kierowca w wyniku wymuszenia pierwszeństwa przez mercedesa osobowego, włączającego się do ruchu na autostradzie, robi unik w lewo i w jego wyniku wprowadza autokar na podpory mostu. Ginie 13 osób. Nikt nie zadał pytania, czemu kierowca robił unik, w wyniku którego pozbawił życia 13 osób?
To niestety jest częste, co widzi się na filmikach na yt. że kierowcy ciężkich pojazdów, robią uniki przed np. lekkimi pojazdami wymuszającymi pierwszeństwo, kładąc swoje pojazdy do rowu. Czy ta szybka analiza sytuacji nie powinna być inna?
Takim działaniom j/w sprzyja tzw. system chroniąc osoby, które pozornie zachowały się właściwie. To nic, że w wyniku ich błędnych decyzji zginęły inne osoby. System je chroni od odpowiedzialności, nawet nie wymaga od nich tej odpowiedzialności.
No i na koniec awaryjne lądowanie Boeninga w Warszawie i posadzenie go na "brzuchu" przez kpt. Wronę, ponieważ załoga nie sprawdziła bezpiecznika od elektrycznego systemu (sic!) awaryjnego wysuwania podwozia, bowiem nie było tego w liście kontrolnej. „Lista kontrolna dotycząca braku ciśnienia w centralnym systemie hydraulicznym nie uwzględniała braku możliwości wypuszczenia podwozia przy wykorzystaniu alternatywnego systemu (…) – podkreśliła Komisja. W związku z tym załoga nie miała wskazówek, jak postępować w tej sytuacji – producent tego nie przewidział.
No i już. Ktoś za biurkiem zawinił i spr. załatwiona. Jakby zginęła załoga z pasażerami, też było by ok. - "system" nie przewidział, a przecież "systemu" nie wsadzimy do paki.
Dziś byłem zupełnie niezapowiedzianie w Zbrosławicach w stadninie qni. W boksach qnie, do jednego poszedłem. Laska, do której przywiozłem na przejażdżkę qniem kolegę (nie ma numerka) powiedziała mi, że to Stefan (ten qń), ale jest fałszywy i trza na niego uważać. Po 5 min ów Stefan lizał mnie już po twarzy, szyi rękach, opierał głowę (ciężką, w końcu głowa qnia) na moim ramieniu i pewnie jakbym z nim wyszedł na zewnątrz, to doskonale byśmy się rozumieli po następnych 15 min. Laska nie przewidziała, że zwierzęta do mnie lgną, jak widzę, nawet te duże.
Tyle, bo przed chwilą dzwonił 979 iż wjechał już na szlak i będzie pod wjazdowym za niedługo z ekipą na grilla, to właściwa pora, by pchąć notkę. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz