Czasem myślę, że z tym 172 to przeginam. Pozycje jakie z nim robię, to się dziwię, że wytrzymuje. Wczoraj zaczęliśmy na leżąco. Trochę poleżałem na nim, trochę się poczochrałem o niego, co spowodowało u niego wzbudzenie się organu. Następnie tradycyjnie siadłem na nim, ale w planach miałem, jak kiedyś, spuszczenie go z łóżka, tak by barki były po za łóżkiem, a dupa na nim. W tej pozycji klata jest napięta, klapsy zupełnie inaczej lądują, nadto on wspiera się rękami o podłogę co powoduje napięcie się mięśni i ich piękny wygląd.
Z łóżka zszedłem i powiedzmy, że siadłem mu na klacie. Pośladki były tuż nad jego twarzą, właściwie to na nich czułem jego twarz. Udami ścisłem jego klatę, lewą ręką z tyłu pociągnąłem go do siebie. Napięty brzuch z żyłami na wierzchu, jego organ naprężony, uda też, trochę podtrzymujące resztę. Do tego nogami przyciskałem do podłogi jego bicepsy. No totalny odlot. W pewnym momencie nie wiedziałem czy kontynuować, czy przestać, ale nic nie stękał to kontynuowałem. Ponieważ nie chciałem zupełnie siąść mu na twarz to utrzymywałem się nad nim. Już po wszystkim, czułem się jakbym sprintem przeleciał 100-kę. Dawno nie byłem taki zmachany, sam nie wiem czemu, może to podtrzymywanie na nogach i nad nim równocześnie z resztą dopełniło zmęczenia.
Po za tym czuję się już przemęczony. Stacja mac. stacja zwrotna RCL i sprawy kopalniane to po kilku miesiącach widzę, że za dużo. Nie wyrabiam się i organizm domaga się dnia wolnego na poleżenie i nic nie robienie, a przynajmniej taki luźny, bardzo luźny dzień. Niestety - dziś kopalnia, jutro też i to na ok. 10:00, bowiem mam iść z elektrykiem w teren by podłączyć nastawnię RCL do prądu. Jest on tam potrzebny, bo zima nadchodzi i przy mrozach budynek, choć trochę, powinien być ogrzewany, a dla innych trochę oświetlony. Jak się wyrobię to do UM w spr. pisma na kolej, bo jak to m-to, ciągle coś na przeszkodzie, a i cieki wodne chce zobaczyć, bo woda w rejonie RCL nie daje mi spokoju. Straszą mnie tam wiosną, że po zimie to dopiero się tam zalewa wszystko, stąd prace przy odwodnieniu.
Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa szczurów. W czwartek robię wolne i nie jadę na kopalnię, tym bardziej, że ma być atak białego gówna, to lepiej siedzieć na stacji macierzystej. Mam nadzieję, że nie wymyślą nic pilnego i plan powyższy się spełni.
Tyle, bo i tak późno notka, a jutro kopalnia to nie wiem czy zdążę coś napisać. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz