poniedziałek, 6 listopada 2017

Poniedziałek #1267

    Jak zwykle w weekend nie było kiedy popełnić notki, to dziś, bowiem stacja z rana pusta.
  To trochę chronologicznie. W pt. byłem wpierw w UM R. Śl. u v-ce Prez. m-ta i okazuje się, że nasza sprawa ma być poruszana na wtorkowym zarządzie miasta. Z UM poszedłem na kop., bowiem na 13:00 było umówione spotkanie z medium - rudaslaska.com.pl, które to miało nas opisać. Wreszcie jakieś, które by się do tego zabrało, bo tuba propagandowa m-ta milczy na razie. Pani redaktor zaliczyła spóźnienie akademickie, które wcześniej zaanonsowała. Po raz 150 mówiłem dokładnie to samo, na dokładnie tej samej trasie przejścia. Dokładnie jakbym był przewodnikiem w jakimś miejscu. Pewne kwestie nauczyłem się już na pamięć i, tak jak ostatnio, wypowiadałem je wyuczone wcześniej na przejściach z innymi. Nie ma się co martwić, bowiem na każdym robi to wrażenie jak widzę pozytywne, a czas oprowadzenia wycieczki jedno, czy kilkuosobowej to ok. godzina po terenie. Tzn, trwało by to dłużej, ale oni średnio godzinę, jak zauważyłem, blokują na przejście. By wszystko pokazać, potrzeba by jeszcze jakiś 30 min. i to było by już tyle z podstawowych rzeczy. Zobaczymy co przyniesie kolejne oprowadzanie, może tym razem się uda.
    Tradycyjnie w sob. i nd. byłem na torach kop. Pokój. W sob. krócej, bo jechałem z 979, a ten miał iść do kina z niby laską, ale jak już wróciliśmy na stację macierzystą, to okazało się, że akcja kino, odwołana. No trudno, tak bym był dłużej i coś więcej bym zrobił. Takie 2h tam to prawie nic, bo samo pobieranie kluczy z nastawni, ich zdawanie to już wychodzi jakieś 30min, bo tyle jest na terenie kopalni do przejścia. Do tego jeszcze był, bo podjechał tam, stękacz, czyli kolega z Belgii. W zasadzie to nic nie robi, a ciągle stęka. To robicie nie tak, tamto byście zrobili inaczej, to też robicie do dupy, a tego to w ogóle nie wiem po co robicie. Czasem mam słuszne uwagi, ale w ogólnym stękaniu gubią się. Zasadniczo to szukałem możliwości podłączenia prądu z nastawni wykonawczej kablami, które łączą nastawnię, a które być powinny, bo nikt ich chyba nie wykopywał. Jednak w ich gąszczu trudno było znaleźć odpowiednie, a jak już to nastąpiło, to trza się było zbierać, bo ten wyjazd do kina. Szkoda, bo jak na listopad to była korzystna pogoda. Słonecznie, 12C więc po zimnych dniach faktycznie ciepło się zrobiło.
   Zamiast na nastawni RCL to na stacji macierzystej coś tam jeszcze w ciągu dnia zrobiłem.
   W nd. kolejny wyjazd. Pierwotnie miał mnie tam zawieźć z rzeczami 979, ale nawinął się nudzący się kolega z Belgii, to go wykorzystałem i on mnie tam ciepł, no i przez parę godzin tam stękał na msc. Przyszła jeszcze 17-ka do pomocy więc miałem z kim robić. Na początku pozbieraliśmy z terenu kop. graty, które są już wyciepnięte, a które nam się mogą przydać jak kaski. Wszak nie mamy szkolenia BHP nadal, a nie wiem czy po nim ktoś nie wymyśli, by wszyscy obligatoryjnie chodzili w kaskach. Skąd bym nagle wziął tyle kasków, a tak sukcesywnie zbierając jest ich już ok. 10-ciu, różnych kolorów. Zwinęliśmy też starą drewnianą ławkę, z grubych ok. 6cm desek. Dziś już takiej nikt nie poskłada, jeszcze jedną chce na nastawnię dowieźć wózkiem roboczym. Jakąś długą linę, w zasadzie jeszcze jedna została, taka parciana nie stalowa, jakby ktoś myślał. Następnie przez tor wyciągowy, zjechaliśmy pod lokomotywownię, gdzie wyładowaliśmy te rzeczy do naszego pomieszczenia. W tym czasie kiedy oni przestawiali z toru na tor wózek roboczy, trochę poprawiłem spływ wody przy torze wyciągowym, bo widzę na pewnym odcinku się zamulił. Woda teraz tam spływa, skutecznie obniżając poziom na rozjeździe 201.
    Poniżej zdjęcie z wcześniejszych prac przy rowie odwadniającym.
  Pozostanie jeszcze zrobienie ujścia wody gromadzącej się przy dzikim przejściu udeptanym przez ludzi, które właśnie zatamowało dalszy spływ wody.
  Następnie pojechaliśmy z wózkiem na nastawnię RCL, gdzie dalej poszukiwania kabla, którym można by przenieść napięcie. Niestety po telefonicznym, jak się okazało przy pomiarach nie da się, bowiem gdzie w drodze musi przechodzić przez jakąś przełącznice, mimo opisu, że jest w całości między nastawniami.
  Pozostaje kabel łączący aparaty blokowe, ten niby znaleźliśmy przy pomocy ojca od 17-ki, który jest elektrykiem. Muszę tylko zorganizować klucze z przekaźnikowni, z drugiej nastawni, by pomierzyć ten kabel.
  Wynieśliśmy też trochę wody z nastawni w wiadrach, tej niestety nabrało się sporo, po ostatnich opadach. W ogóle problem jest tam z odwodnieniem, bowiem chodząc po terenie zauważyłem na przeciw nastawni jeziorko z wody powierzchniowej. Teraz mnie nie dziwi, czemu nastawnia ciągnie wodę, skoro na przeciw niej, za torem jest małe jeziorko z wody, która nie ma ujścia. Musiałbym dotrzeć do planów kanalizacyjnych, by znaleźć tam studzienkę. Znalazłem najbliższą przed semaforami wyjazdowymi, ale to jest jakieś 70-100 m dalej i to sporo do udrożnienia spływu.
  Natomiast dopiero dziś rano przyszedł mi do głowy pomysł, że po co nosić wodę wiaderkami, skoro nastawnia jest skanalizowana. Rury idą przy rogu ściany i jakby je tak rozłączyć przy podłodze w piwnicy, to teoretycznie woda powinna sama spłynąć, a kanalizacja odprowadzi ją już po za teren. Następnym razem sprawdzę rury spływowe i ewentualne ich rozłączenie.
   Z kopalni wracałem jak już było ciemno. Choć procedury zwijania się zaczęliśmy jak się ściemniało, to wychodząc ok. 17:30 było już zupełnie ciemno. Znak, że święta nadchodzą niebawem. Musiałbym kiedyś policzyć ile trwa cały proces zjazdu wózka z pod nastawni RCL pod sortownię, ale coś ok. 30min.
   Generalnie muszę więcej zdjęć robić. Jak zabiorę się za jakieś czynności, to następnie nie pamiętam, by robić zdjęcia, a te w dzisiejszych czasach są potrzebne do mediów, choćby prowadzonego fb.
  A w ogóle to dziś jestem jakiś "połamany" po wczorajszych działaniach. Jednak noszenie wiader z wodą potrafi dać znać o sobie po fakcie.
  Dobra, tyle, bo następne zajęcia czekają, a i tak się nie wyrobie ze wszystkim jak widzę. Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz