sobota, 25 listopada 2017

Sobota #1275

   Ostatnie dni, kiedy jeszcze nie ma mrozów, to wczoraj byłem na RCL. Nadal sprawy odwodnieniowe. Tym razem dalsze kopanie kanału z ewentualnego spływu ze sztucznego jeziorka (ono jest jakieś 15m, dalej).

   W sumie nie skończyłem przekopu, ale za to przerwałem prace przy tym kanale odwadniającym i przeniosłem się wyżej. Kanał się trochę przedłużył, ale nieznacznie bowiem przyjechał, akurat jak podjechałem wózkiem roboczym pod nastawnie RCL stękacz osiedlowy. Oczywiście nieustająco stękał. Po jakimś czasie miałem już dość, bo nie lubię jak napierdalam, a ktoś wisi nade mną i wszystko komentuje. To człowieka może trafić. W tych wywodach, nawet wniósł, że ludzie robią sami koparki i to chyba miała być sugestia, bym nie napierdalał kilofem i łopatą, tylko zrobił sobie taką koparkę sam. W każdym razie po jakimś tam czasie pracy kanał przedłużył się (na zdjęciu poniżej).
  Może to nie robi takiego wrażenia, ale tam pełno korzeni, przez które muszę się przedzierać, zresztą je widać.
Następnie przeniosłem się wyżej (na górnym zdjęciu to ta droga po prawej w łuku) gdzie z pobliskiej hałdy woda przez ulicę rurą wali i zasila właśnie to jeziorko.
  Ta rura niebieska jest w poprzek drogi i nią woda płynie wprost do sztucznego jeziorka. Postanowiłem zrobić jej obejście, by wzdłuż drogi płynęła w inną stronę.
  I właśnie z prawej strony (zdj. powyżej), zrobiłem kanał spływowy, by mogła płynąć nie do tego jeziorka. To może spowodować obniżenie się wody w piwnicy nastawni. A poniżej na zdjęciu rura przeprowadzona przez drogę, ale już bez płynącej wody. Jakieś kilka metrów sześciennych dziennie nie płynie do jeziorka.
  Dziś ponownie wyjazd, bo jutro już nie ma być tak fajnie z pogodą. Chłodniej o 5C, dziś ma być jeszcze w okolicach 12C, wczoraj było popo 14C, więc bardzo przyjemnie.
  Tyle, bo się muszę zwijać, a czas leci nieubłaganie. Resztę opiszę może jutro. Się okaże, narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz