Ponieważ od dziś mrozy, to wczoraj zabrałem się za zaległe, jeszcze z jesieni, czynności w spr. ocieplenia grupy B i innych. Ok. 13:00 właśnie zajmowałem się na grupie C wyklejaniem papieru na klej z mąki ziemniaczanej, a tu słyszę coś weszło na stację. Nasłuchuję, wlazło na grupę A i nic. 371 jak wchodzi to zawsze krzyczy, ale tu cicho. Pomyślałem 979, ale czyżby się zwolnił z pracy, wszak tam remanent, to nawet nadgodziny robią. Po 4 min dalszego wyklejanie nie wytrzymałem i wszedłem na grupę A, a tam 979 na łóżku, już przebrany w strój wyjściowy i siedzi taki ledwo żywy. Okazało się, że zatruł się czymś w pracy. Zamówili żarcie przyjezdne i załapał się na pieczarki, kurczaka, ziemniaki i coś tam jeszcze. Już w pracy wymiotował, a na grupie A jak siedział taki ledwo żywy, to spytałem się czy podać wiaderko. Odp. - tak. Nalałem na dno ok. 1,5 ltr. wody i przyniosłem mu. W krótkim czasie zaczął je napełniać. Odgłosy z wnętrza żołądka były jakby odbijało się hipopotamowi. Męczył się 5h. Nie umiał znaleźć sobie msc. w pewnym momencie chyba jakoś ok. 16:30 wyszedł z łóżka i położył się skulony na dywanie na podłodze. Pomyślałem, musi być źle, ale przecież nie pytałem się go przez te parę godzin co i jak, bo przecież skurwieli się nie pyta. Będzie chciał to powie. Trochę to może z zewnątrz by i dziwnie wyglądało, bo on się tu zwija, a ja chodzę k/niego i nic nie robię, ale takie są skurwiele. Będzie chciał pomocy to się odezwie, no chyba że mu mowę odejmie, to może napisze sms-a. Po jakimś krótkim czasie wlazł z powrotem do łóżka, a po pewnym czasie przeniósł się do mojego i tam leżał jakieś 2h. O 20:30 się uspokoiło. Przestał wymiotować ok. 18:00 i przez następne 2h, jakoś doszedł do siebie. Wyszedł z łózka, ubrał się i zaczął mówić. To o co bym się go pytał i naruszył jakby jego przestrzeń to sam powiedział, tyle że po kilku godzinach w tym to co zeżarł, co podałem na początku. Zrobiłem herbatę 0,6 ltr. po niej następną i na noc jeszcze 0,9 ltr. herbaty, bo jednak się odwodnił trochę. Wieczorem przed spaniem wciepnął do żołądka bułkę z pracy ze śniadania i położył się spać, ja też.
Dobrze, że się wczoraj zmobilizowałem i uszczelniłem grupę B, bo dziś już nie odczuwa się tam takiego nawiewu powietrza z zewnątrz, przeto jest cieplej. Podobnie przy wejściu, gdzie jeszcze jakieś przewiewy były. Biagłego gówna tyle wczoraj napadało, że dawno tyle nie było. Jak jechałem w obiegu z cysternami, to do stacji zwrotnej dojechałem prawie biały, tak tym dziadostwem napierdalało, nadto wiał silny wiatr. Czapkę miałem nisko nasuniętą na oczy, aby nie leciało to do oczu. Na szczęście było 0C więc znośnie. Dziś jest -5C i ma sie obniżać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz