środa, 30 listopada 2016

Środa #1111

   Fajny nr dla notki - cztery jedynki.
   Przyszła zima, a właściwie spadło trochę śniegu, w ciągu dnia temp. obniżała się z rana +2C do popołudnia na -2C. Wiadomo o tym było, bo prognozy pogody prawie wszędzie były jednakowe. Teraz mając te dane co się wydarzyło w wiosce. od godz. ok. 16:00 nastąpił paraliż na drogach. O 16:20 pojechałem z 979 zawieźć go wpierw do sklepu, następnie na imprezkę do koleżanki. W tym czasie wszystkie drogi ze wniesieniem stały się prawie nieprzejezdne, zakręty też mało co, zresztą w jednym zakręcie, na niewielkiej prędkości 979 kierujący pojazdem, miast skręcić w prawo pojechał prosto i oparł się o krawężnik. Musiałem po wyjściu 826, bo ten jechał kawałek z nami przystąpić do dawania porad 979 jak jeździć w takich warunkach. Jeszcze czekał nas podjazd niewielki pod jedno skrzyżowanie na drodze z ustąp pierwszeństwa i po dojeździe do sklepu 979 stwierdził, iż dalej nie jedzie przekazując mi kluczyki. Mnie te warunki nie sprawiły większych problemów, lata doświadczenia za kółkiem zrobiły swoje, a sprawna analiza związku przyczynowo-skutkowego potrafiła wyjść z opresji. U innych to działa w niewielkim stopniu lub w ogóle co widziałem na drogach. Na drugi dzień 979 mówi, że "znowu drogowców zima zaskoczyła". Otóż utarty slogan nie jest już prawdziwy.
   Spieszę z wyjaśnieniem. Dziś to nie drogowcy są odpowiedzialni za wyjazdy na drogi, tylko urzędy miast, gmin, wiosek. To one, tak jak w naszej mają tzw. sztab zarządzania antykryzysowego. U nas w wiosce owy sztab zajmuje dwa pomieszczenia biurowe obsadzone oczywiście ludźmi. Procedura jest mniej więcej taka, że drogowcy sami z siebie nie mogą wyjechać na drogi ze sprzętem, bo ktoś z urzędu musi im to zlecić. Musi być tzw. podkładka to wypłacenia kasy za wykonaną usługę, czy to nagrany telefon, czy to @. I własnie na Pani Zosi siedzącej w sztabie zarządzania antykryzysowego należy decyzja do wydania polecenia wyjazdu solniczek na drogi w odpowiednim czasie. 

  Jeżeli mamy taki wykres, tylko odwrócony, bo w pon. temp. rano była na plusie, a wieczorem na minusie, to na ile trzeba być nierozganiętym, aby nie przewidzieć, że to co spadnie zamarznie i będzie lodowisko. Kiedy w końcu, nie w stosunku do tzw. drogowców, a do urzędników zostaną wyciągnięte konsekwencje? Specjalnie obejrzałem aktualności z regionu i tłumaczenia urzędników ich po prostu dyskwalifikują, a materiał zrobiony przez dziennikarzy dyskwalifikuje ich pracę. Ja wiem, że media są na garnuszku rządzących, dlatego nie robią im pod górę, dlatego od trzech lat generalnie nie oglądam wiadomości, a takie materiały jakie obejrzałem przy okazji tego co było na drogach potwierdzają tylko bezsensowność ich oglądania. To są tłumaczenia jak dzieci w podstawówce, a dziennikarze robią materiał jak dla debili. Nie, beze mnie, nie chce brać w tym udziału. 
   To właśnie przez takie materiały w TV ludzie nie potrafią odpowiednio nakierunkować swoich roszczeń i efekt jest taki, że winni są znowu "drogowcy" i jakby wysłać tłuszczę z widłami, to poleci do bazy gdzie stoją solniczki i piaskarki, a nie uderzy do odpowiedniego urzędu. Zresztą dyrektor z katowickiej bazy solniczek i piaskarek, powiązany z urzędnikami w UM, też nie powiedział jasno, że dostali zgłoszenie za późno, tylko że "my byliśmy przygotowani na akcję zima już od początku listopada". No i co z tego, a gdzie odpowiedź, czemu drogi tak wyglądały? No jasne, że nie pogrąży znajomego naczelnika z UM, bo by go wywalili niezależnie od tego jak pracował dotychczas. 
   Tyle na dziś wydawało by się oczywistych spraw, które jak widać w XXI w. takie nie są. 

poniedziałek, 28 listopada 2016

Poniedziałek #1110

   Oczywiście, że oglądam porniole, bo przy nich opróżniam zbiorniki. W wybieraniu kieruję się wyglądem aktora, sytuacją ruchową i zbieżnością z "moimi" mięśniakami. Ostatnio natrafiłem na porniola, w którym aktor jest podobny do 973. Tzn. głównie widać w tym porniolu jego plecy, ale bardzo przypominają te od 973. Zresztą jak przychodził 973 to prawie zawsze zaczynałem właśnie od pleców, bowiem miał wybitnie ładne, coś jak 971, ale ten miał większe. Natrafiłem na tego porniola i jeszcze nie udało mi się go obejrzeć do końca, choć ma 15 min. Zawsze gdzieś w połowie, oglądając te plecy, już dochodzę i nie zdarzyło mi się obejrzeć go do końca.
   Jednak to co kiedyś prawie wymusiłem na niektórych mięśniakach, czyli zdjęcia dziś okazują się być unikatową sprawą. Oczywiście żałuję z powodu małej ich ilości, ale przynajmniej są, bo np. taki 825 to w ogóle nie ma zdjęć z tymi, którzy go podniecają.
  Przy okazji 825 to wczoraj z nim rozmawiałem i nie pamiętam, czy już o tym pisałem, ale w Rudzie Śl. prezydent m-ta (Pani), a właściwie jej doradcy stwierdzili, że nie chcą kolejnej linii tramwajowej, bowiem prawie nikt nią nie jeździ. Jest to faktem, na części trasy przebiegającej własnie przez Rudę tram przeważnie jedzie pusty, a średnie napełnienie to może 3-5 ludzi. Dziwne jest to, że jakieś 2 lata temu oddano na odcinku rudniańskim całkowicie nowe torowisko dla tej linii. Zerwano stare, zupełnie do podłoża i od podsypki do podkładów zrobiono je na nowo. Nie przyśpieszono jednak biegu tram na tym odcinku, bo i po co, nadal sunęły wolno, co na nowym torowisku robi jeszcze gorsze wrażenie. Ludzie więc przenieśli się do kursującej równolegle pośpiesznej linii autobusowej, pozostawiając tram dla tych, którym autobus uciekł lub tych wysiadających miedzy przystankami autobusowymi.
   Kiedy spr. likwidacji linii, która jest głównym wyjazdem dla części wozów z gliwickiej zajezdni na trasę sieci tram. stanęła na ostrzu noża, postanowiono jakoś uratować linię. Tzn. postanowili Ci od tramwai. Wpadli na pomysł zrobienia linii bezpośredniej z Gliwic do Katowic. Dotychczas odcinek ten łączyły dwie linie 1 i 11, teraz będzie jedna, 825 nie zdradził o jakim nr-e. Jest to trochę beznadziejny pomysł, bowiem tworzy się długą linie, czas przejazdu 1,5h, przez dość znaczną część aglomeracji i perturbacje na jednym punkcie przeniosą się na całą linię. Nadto, w trakcie "optymalizacji" sieci tramwajowej zlikwidowano dwa punkty, w którym na trasie tej linii można było w razie czego zawrócić. Pętle przy dw. PKP w Zabrzu, oraz pętle w Ch-wie Rynku. Tej pierwszej brakuje do dziś i w wizjonerskich planach jest, przy okazji przebudowy dworca kolejowego w Zabrzu, jej odbudowanie. Pozostały 4 msc. do zawracania - St. Śl., Ch-ów Flota, Chebzie Pętla i Zaborze Pętla. Do tego w pośpiechu tworzy się linię na zimę, kiedy zaburzenia mogą się jeszcze nasilić ze względu na możliwe opady śniegu i start tej linii może być zapamiętany jak start Kolei Śląskich w 2012 r. Z plusów to jedynie obecne rozkomunikowanie w Chebziu, na jednak przelot nielicznych ludzi z dawnej 11-ki na 1-kę może mieć pozytywny efekt. Dotychczas 11-ka z częstotliwością co 15 min, a 1-ka co 20 min i mimo tego jeździła pusta. Zwiększenie częstotliwości na 15min spowoduje, że będzie jeszcze bardziej pusta na rzeczonym odcinku. Reszta pozostanie bez zmian, bo w Zabrzu i Rudzie nikt nie wybierze tram do Ka-ic wlekącego się po torach, podobnie z drugiej strony Katowic i Ch-wa.
   Kiedy ktoś na górze zauważy, że tram to ma być właśnie szybka komunikacja, uprzywilejowania na skrzyżowaniach i efekt remontów ma być wyzyskany w postaci krótszego przejazdu, a nie tylko nie ciepania się taboru w krzywych torach nie wiadomo. Kiedy ktoś zrozumie, że ma to być klucz sukcesu, jak na kolei, gdzie przyśpieszenie na głównych liniach zatrzymało odpływ ludzi i jednak jest nawet niewielki wzrost podróżnych, nie wiadomo. Na razie brakuje na górze w sferach decyzyjnych wizjonera, który przemodeluje sieć, usprawni jej działanie, a także zajmie się takimi pierdołami wydawać by się mogło (chodzi o nadzór) jak podbijanie styków w torowiskach i bieżące dbanie o jego stan, a nie tylko czekanie aż obecne torowisko się rozpadnie i kiedy będzie przetarg, a w linii prostej koperta od wykonawcy. Dziś sieć trwa, swoim wolnym przemieszczaniem się tramwaje odstraszają, a na górze cieszą się z comiesięcznych, nie małych wypłat i tylko w takich przypadkach jak likwidacja kolejnej linii tram zmusza do symulacji jakiegoś działania, bo to oczywiście nie oni bezpośrednio się tym zajmują, tylko mówią do 825 - no weź zrób, żeby było dobrze, a ten stęka mi do tel. że już ma dość ich głupich pomysłów.
    Po za tym niedziela upłynęła dla mnie pod kątem symka. Przesiedziałem większość dnia przy obsłudze wirtualnego ruchu poc. Kilka sytuacji było ciekawych, nawet bardzo, tylko jakby jeszcze uczestnicy byli bardziej cierpliwi to było by w cipę. Tak, jak mają czekać trochę dłużej jak 5 min to 60% wychodzi, bo nie chce im się czekać.
   979 skolei oglądał japońskie anime, przez lapa podłączonego do TV, do tego na łóżku przez większość dnia przysypiał 371, prawie jakby miał cukrzycę. Ile można spać do cyca? Korzystając z lapa podłączonego do TV, pyknęliśmy dwa filmy pełnometrażowe, ja przy okazji prowadzenia ruchu. I tak zleciało do 23:00, o której po procedurach wyłączeniowych wyglebiłem do wyra, a 979 tez już leżał, oglądając dalej anime.

piątek, 25 listopada 2016

Piątek #1109

   Tak, tak, opuszczam się w pisaniu. No co dużo napisać, to w dużej mierze za sprawą symka. Czy jestem uzależniony? Chyba jeszcze nie. Po za tym nigdy nie miałem zbyt dużo wolnego czasu, a jeszcze teraz symek, to już się zrobił mały dramat. Nadto jeszcze tylko godz. około południowe do zrobienia notki powoduję małą elastyczność. Zresztą dochodzą nieplanowane zajęcia, jak np. rozbieranie starej szafy trzydzwiowej po mieszkaniu, które się niedaleko sprzedało. Nie wiem czemu ludzie dziś tak łatwo niszczą stare rzeczy. Mieszkanie sprzedawali od 4 m-cy. W tym czasie znaczną część rzeczmy można było wystawić na olx, alledrogo itp. aby przynajmniej to oddać jeżeli już nie zarobić, a tak przyjechały dwa kontenery do którego wrzucano meble 60 letnie, część szkieł, porcelany z tego okresu itp. Do tego jeszcze jakby sprzedali to mieszkanie drogo to ok, ale to najtańsza oferta była od lat i w zasadzie powstał wyłom, bo nic tak tanio się nie sprzedało w okolicy. Postanowiłem uratować szafę i po rozebraniu zawieźliśmy ją do mieszkania 230, który i tak w nim nie mieszka, bo laska odziedziczyła mieszkanie w bloku z CO, trzypokojowe, to tam bytują.
   Szafę rozbierałem z 826, a później przyjechał jeszcze do transportu autem 374. Jakbym ich nie upominał i to w zasadzie ciągle, to w pewnym momencie zrobili by demolkę. Młodzi ludzie mają dziś nasrane w głowach, choć czy tacy młodzi... Oczywiście 374 wspaniały pomysł, niech se kupią nową. Nic bardziej wzniosłego nie mógł już wymyślić człowiek, który żyje na skraju rentowności. Sam lata po dotacje do mieszkania i do prądu, a następnie daje wzniosłe rady.
   371 też kiedyś zaczął wypominać, abym wywalił np. stare 32 letnie pralki i kupił se nową. Jak już mi w dalszych wywodach podniósł ciśnienie to mu powiedziałem:
- jak się zbilansujesz to wtedy pogadamy, na razie to masz komornika na głowie, więc swoje rady ekonomicznego życia wsadź se do życi.
  Najwięcej rad to mają ludzie, którzy albo są zadłużeni, albo żyją na krawędzi bilansowania się i jakby chcieć pożyczyć od nich np. 100zł to nie mają.
   Wczoraj przyszedł taki ładny mięśniak z wioski, znam go, bo okresowo przyłazi, z orzeczeniem sądu o nakazie spłaty 40 tys. złotych. W kwietniu jak im spółdzielnia przysłała pismo o zawarciu ugody to olali to sikiem prostym. Teraz jak jest postanowienie sądu, to:
- no co ja mam teraz zrobić?   (teraz to możesz iść dawać dupy, może zarobisz)
  Mniej więcej tacy ludzie chcą dawać rady ekonomiczne jak żyć w/g nich poprawnie.
  Po za tym wczoraj 979, bo był u 897 i trochę łyknął, mówi, że jednak się wyprowadza ode mnie, bowiem....
   No właśnie. Ma swoje mieszkanie, ale w nim nie mieszka, bo mieszka w nim jego starszy brat z małą larwą (tzn. larwa ma już 5 lat), który też miał swje mieszkanie, ale oddał je, bo jego laska się tam niedaleko powiesiła. Matka od 979 też ma swoje mieszkanie, ale w nim nie  mieszka tylko w mieszkaniu 979, bo lepsze warunku, blok CO, ciepła woda ubikacja itp. wygody, przeto mieszkanie od matki stoi puste. I własnie 979 stwierdził, że przejmie mieszkanie od matki, bo ta i tak tam nie mieszka, a brata na razie nie może wywalić, bo ta larwa.
   Hmm, tak się zastanawiam co z tego wyjdzie. Jeszcze chyba do mnie nie dotarła tak na dobre ta informacja, bo jestem jakiś dziwnie spokojny, chyba myślę, że jak poprzednio nic z tego nie wyjdzie, ale jakby się tak faktycznie wyprowadził, to nie wiem. Będzie dramat przez jakiś czas. Tzn. mam w stacji 371, ale to zupełnie inny poziom. Jednak wychowanie częściowe 979 spowodowało, że mamy naprawdę dobre relacje i dobrze nam się współżyje w mieszkaniu. Żadnych jakiś głupich rozmów, niepotrzebnych żartów, z których cieszy się tylko ten co je robi czy dowcipów itp. Się okaże co wyniknie z przeprowadzki. Oczywiście zapewnił, że wpadać będzie i to codziennie, ale wiadomo jak to jest, z czasem to samoistnie wygada to jakiegoś poziomu wynikającego z różnych uwarunkowań.
   No tyle, bo zaś muszę jechać dalej, tym razem z matką od 979 załatwić sprawy biurowe. To narka.

poniedziałek, 21 listopada 2016

Poniedziałek #1108

   W chwilach kiedy trzeba wstać np. o 02:00 (tak, druga w nocy) wygrywają ci z bezsennością. 824 jechał dziś na Pabianice poc. o 04:05, a położył się spać ok. 22:00. Wiem, że to ma być msc. jego nowego pobytu, niby jechał tam oficjalnie posprzątać na grobach, a do końca nie jestem przekonany, czy czasem nie załatwia jakiś formalności związanych z przeniesieniem. Tak sobie myślę, że u 824 jest podobna reakcja, jak u mnie na krótką wymianę zdań z 979 dot. jego włączenia się do ruchu, kiedy uważałem wymuszenie pierwszeństwa, a on - nie, ale tak to powiedział, jak by prawie, jak to skurwiel, chciał mi wpierdolić.
  To są te, co kiedyś opisywałem, błędy szczerości, kiedy mówi się coś szczerze, z tego powodu jest się karconym. Następuje reakcja zamknięcia, natychmiastowa i długotrwała. Tak jak się sparzymy gorącym czajnikiem, to pamiętamy to długo, chwytając za każdym razem, ten czy inny czajnik. Muszę o tym pogadać ponownie z 979, aby mu przypomnieć, co będzie to miał na uwadze i aby nasza łączność się nie zerwała, a w przyszłości może jego z dzieckiem.
   A u 824 standard. W sob. po przyjeździe poszliśmy do lidla po zajebiste lody czeko, przy okazji masło, bo z tymi miksami substancji smarujących to nie jadam, nie smakuje mi. Po przyjściu do lodówki chciałem włożyć masło i ... ledwo się udało. Już to kiedyś pisałem. Lodówka jest mojego wzrostu, on mieszka sam, a tam ledwo udało się kostkę masła upchnąć. Taki 172 to by się tu wyżywił na 3 dni spokojnie.
    Chyba to zniknięcie 172 tak przeżywam, bo ostatni, z którym tyle robiłem, i jak zniknął to był w doskonałej formie. Te dwa czynniki powodują ciągle przewijające się myślenie o nim. Jest ono trochę zagłuszane przez symka kolejowego i z jednej strony dobrze.
    W TV oglądam dokument "Moja Wola" o chłopaku (jakieś 18 lat) z biednej rodziny z ambicją zostania kaskaderem. Od razu rzuciła mi się sztuczność grania aktorów, którzy są świadomi kamery obok. Przez głowę przeleciał mi dokument rosyjski, o którym kiedyś pisałem. Tam redaktorka nagrywała go przez 11 lat na wysypisku śmieci pod Moskwą. Przez jakiś czas mieszkała tam z osobami filmowanymi. To pozwoliło jej na naturalne ujęcia trudne do osiągnięcia w kręceniu np. krótkiego dokumentu nie z aktorami.. Ktoś kto widzi kamerę przez kilka tygodni, miesięcy przyzwyczaja się do niej i zachowuje się naturalnie i to jest najtrudniejsze do osiągnięcia z aktorami grającymi przez chwilę co następnie jest widoczne na ekranie. Wychodzi sztuczność ich grania i też scen odegranych do powstania filmu.
    Tak patrzałem na aktora, o którym był dokument (Bartłomiej Milczarek, który jest faktycznie kaskaderem) i trochę z wyglądu przypomina mi 222, to jeden z powodów, dla których z zainteresowaniem oglądałem film.
    Takie wioski skurwieli, to w ogóle jest kopalnia talentów do zadań fizycznych. Może gdybym bardziej naciskał, dziś 979 byłby dobrym pływakiem, może gdyby ktoś kiedyś wypchnął 172 np. na kaskadera, to dziś byłby dobrym kaskaderem ze względu na szczególne umiejętności regeneracji, wysoką sprawność fizyczną i doświadczenie w walkach ulicznych. Np. 230 trochę późno, ale nadawałbym się do modelingu, zresztą jeszcze by się wybrało kilku, a tak jest to nadal wioska straceńców i dalej tak będzie.
   Dziś wracam od 824, następny wpis już ze stacji macierzystej.

niedziela, 20 listopada 2016

Niedziela #1107

    Wczoraj odkurzałem odkurzaczem od 371, takim już nowszym modelem. Po odkurzeniu małego dywanu zabrałem się za większy i w tym momencie odkurzacz wyłączył się, z powodu przegrzania. Na odkurzaczu napisana moc 1600W, a mój stary 30 letni odkurzacz 600W jeszcze nigdy nie wyłączył się z powodu przegrzania. Oczywiście zastanawiałem się jak to jest, że nowy produkt jest w zasadzie gorszy od starego. Nawet chyba głośniej działa, bo jednak moc, niby, 1600w robi swoje. No ale stary mam worek z materiału to powietrze łatwiej przenika przez materiał jak przez papier, do tego materiał ma także 30 lat, w worki papierowe w zasadzie jednorazowe i trzeba wymienić, jak powiedział 371 koszt - 20zł. Czyli podsumowując - mamy bardziej energożerny sprzęt, który musi mieć zwiększoną moc, aby powietrze przepchnąć przez papier, nadto musimy okresowo wymieniać worki papierowe, bo tak ktoś sobie wymyślił. Z drugiej strony kupujemy np. pralki klasy AAAAAA, przy których wciska nam się zwiększoną oszczędność energetyczną. Spytałem się 979 co najwięcej prądu zżera w pralce i odpowiedział prawidłowo - grzałka. Wszak mieszka u mnie trochę to myślenie ma już prawidłowe. Tą pozorną oszczędność energetyczną uzyskuje się przez obniżenie poboru wody. Efekt... Jak kiedyś byłem u znajomej i akurat pranie się robiło, to patrzę, bo teraz takie wielkie drzwi szklane montują w pralkach, a tam w środku prawie na sucho pranie się robi. Pytam się:
- to ona tak na sucho?
- no tak, bo oszczędna mało wody bierze
- ale to chyba za mało, tam jej prawie w ogóle nie ma
- no taka klasa energetyczna
- ale jak zabrudzone mocniej pranie to wypierze?
- nie to robię drugi raz, bo nie dopierze
- to po co taka klasa energetyczna jak pranie trzeba robić drugi raz?
  Moja stara pralka Polar 663 BIO bierze ok. 22 l. wody na pranie, a łącznie z płukaniami wychodzi jakieś 70 ltr. (kiedyś ją litrażowałem), ale nie zdarzyło się, abym coś musiał drugi raz prać.
    Podsumowując, z jednej strony na czymś tam zaoszczędzimy, z drugiej wydamy, bo np. taki odkurzacz zeżre więcej. Wiem nie każdy ma, a pralkę już ma każdy.
   Ostatnio zebrałem się i chciałem zadzwonić do 172, jednak czego się w sumie spodziewałem tel. już nie odpowiada. Tak urwał się na razie kontakt ze 172 i chyba dopiero jak zjawi się w kraju będę mógł dowiedzieć się co tam właściwie robił, oczywiście jak powie prawdę.
    Jechałem w tygodniu z 979 tzn. pojechałem po niego jego autem, a z powrotem on kierował. Mimo zdania już prawka jakiś czas temu, nadal jeździ drętwo. Czasami zastanawiam się jak patrzę na niego, że są osoby nie predestynowane do prowadzenia samochodów. Chyba jedną z takich osób jest 979. Widzę po jego jeździe, że nie czuje tego, po prostu porusza się do przodu i to jeszcze czasami trochę chaotycznie. Czasami nawet mam obawy z nim jechać. Na jednym skrzyżowaniu (jak dla mnie) wymusił pierwszeństwo. Po tym pytał się jakie jest moje zdanie. Przez chyba minute nic nie mówiłem, po czym zaczął się denerwować moim milczeniem. W końcu powiedziałem, na co on, ze absolutnie nie, nic takiego nie było. Powiedziałem:
- no i po co się odzywałem.
  Później zmieniłem temat i w zasadzie mało się odzywałem, aby się nie dekoncentrował przy prowadzeniu, bo do końca nie jestem pewien jak rozmowa na niego wpływa.
  Dobra, tyle, bo przyszedł 824 to już jakoś nie wypada pisać, jednak muszę utrzymywać bloga w ukryciu. To narka.

piątek, 18 listopada 2016

Piątek #1106

    Organizm to jednak, jak mu się da taką możliwość, potrafi regulować procesy sam. Wczoraj nie dospałem, bowiem przebudziłem się w nocy ok. 03:30 i dość szybko rozbudziłem się i nie mogłem dalej zasnąć. Gdyby nie pobyt 979 na grupie A wylazłbym z łóżka i coś porobił, ale ponieważ on do pracy, to nie chciałem go budzić. Tak leżąc i ciepiąc się w łóżku zasnąłem ponownie chyba po piątej. O 06:00 do pracy wstał 979 i 371. Ten drugi jeszcze pożyczył 10zł na leki przeciwbólowe na zęba, więc musiałem ponownie wyjść z łóżka, co znowu mnie rozbudziło. Później jeszcze coś mnie przebudziło po 08;00 i tyle ze spania.
   Wieczorem na stację jakoś po 21:00 wszedł 979 od kolegi, trochę tam łyknął i chciało mus się spać. Upomniał mnie abym kończył na symku to też dałem na NK, czyli nie brałem już nowych RJ. Dużo tego nie było, ostatni skład ok. 21:45 odszedł. Włączyłem procedury wyłączające, a w trakcie nich ok. 22:00 979 już wyglebił. Ponieważ poprzednią noc nie dospałem, to tą postanowiłem podobnie jak on dospać. Zasnąłem coś przed północą, bo jeszcze film TV, ale za to spałem ciągiem prawie do dziewiątej. Krótki przebudziłem się jak budzik na tel. dał znać 979, że to już, ale jak pamiętam przewróciłem się na drugą stronę i zasnąłem, i nie słyszałem co robi. Podobnie nie słyszałem wyjścia 371. No i jestem wyspany, choć wczoraj jedna noc niedospana nie spowodowała jakiegoś przymulenia w ciągu dnia.
   A wczoraj ostatnie gruntowne poprawki do scenerii stacji. Przesiedziałem przy tym jakieś 3h, po czym sceneria się zablokowała i nie mogłem jej ani uruchomić do gry, ani do edycji. Dziś dostałem odpowiedź, że usunąłem tor na odcinku autogenerowanym i to spowodowało jej zawieszenie sie. Tzn. widziałem to usunięcie na torze doświadczalnym, ale nie sądziłem, że to zablokuje scenerię, bo tym go wstawił ponownie. W związku z zawieszeniem się, zabrałem się za czynności na stacji i dobrze, bo zaległości tu spore. Trochę msc. w kuchni, trochę na grupie C, trochę porządków na A i tak dzień zleciał. Zgłoszenie w spr. przysłania składu pustych cystern nadeszło o 16:15, ale odbór na 17:15 to tak podstawiłem się na stacji zwrotnej.
   Po przyjeździe, ponieważ "moja" stacja była zajęta, to odpaliłem Grab i przez 45 min zrobiłem na szybko, mając już doświadczenie w budowaniu scenerii, wydłużenie torów żeberkowych, usunąłem spawny z pod semaforów i trochę dodałem otoczenia. Tak na Grabie przesiedziałem przy średnim ruchu do 21:45, a reszta opisana jest wcześniej.

czwartek, 17 listopada 2016

Czwartek #1105

    Przebywa na stacji 371 od jakiegoś czasu. Obserwuję go pod kątem ekonomicznym i nie mogę wyjść ze zdziwienia. To co kiedyś opisywałem o ekonomii u mięśniaków, to ona z tzw. placu jest zwichrowana. Jak ma kasę to rozdupi ją całą. Kiedyś to opisywałem, na placu nie należało mieć kasy w ogóle, bo inni sępili, a solidarność skurwieli wymagała podzielenia się.
   Wczoraj chciał pożyczyć setę, ale dałem mu tylko 37zł, by nie rozwalił kasy. Jak to się dzieje, że mimo upływu lat, ekonomia, czy po prostu gospodarowanie odpowiednie kasą, którą się zarabia nie działa lub nie może ruszyć? Prosty przykład żarcie. W ogóle nie panuje nad tym co i w jakich ilościach kupuje. Wiecznie ma tego za dużo, a mało tego przecież zwożę cysterny ze szkolnictwa to nawet on się na to łapie, a mimo tego ciągle jest za dużo żarcia. Mówienie nic nie pomaga, przynosi nowe i mówi:
- no przecież możesz jeść, nawet jedz, by się nie zmarnowało.
  Fajnie, tylko w ub. tyg. siatka żarcia poszła na śmietnik, bo nie jestem w stanie, nawet nie powinienem tyle żreć. Już przestaję nawet za dużo o tym mówić, bo ile można.
   Po za tym mięśniaki się starzeją, a mimo, że są skurwielami, to dentysty wszyscy jak jeden boją się jak nie wiem czego. Prawie w tym samym czasie zaczynają im doskwierać zęby. 826 był pierwszy i już leci na ketanolach, miast iść i z tym coś zrobić. Wyciska ręcznie ropę z krwią i tak czeka nie wiem na co. Własnoręcznie ból to sobie zadają, ale jak ktoś ma im pomoc, a to niestety trochę musi boleć to absolutnie qrwa - nie. Dziś rano 371 to samo, nawet zostawił śniadanie i pożyczył dychę pewnie na tablety przeciwbólowe. Podobnie z 979, tłumaczenie mu, aby wieczorem przed spaniem umył siekacze, bo to najbardziej efektywne, bowiem przez 6, 7h zęby nie są brudzone żarciem nie daje rezultatu, ma szczoteczkę, ale chyba myje je rano u siebie w domu. Też panicznie boi się dentysty. Tak podejrzewam, że to związane jest z nie najlepszymi stomatologami spotkanymi w przeszłości. Na szczęście u mnie to było dość dobrze, bo tylko jedną dentystkę pamiętam, która mi pół ryja zmasakrowała, ale więcej się u nie j nie pojawiłem. Poszedłem z górną prawą 6-ką, która w zasadzie mnie mocno nie bolała. Pewnie to było pierwsze stadium, bo raczej się pilnuję. Jak wierciła, to mnie wciskało w fotel z tego co wyprawiała z zębem, prawie cały zesztywniałem. Po tej masakrze na fotelu, przez 2 dni mnie ząb napierdalał, a w trzecim chciałem iść na reklamację, bo do cyca, nigdy tak nie miałem. Na szczęście przestał mnie napieprzać. Chyba z 2 lata temu owa szóstka przeszła leczenie kanałowe. I może te mięśniaki-skurwiele trafili właśnie na takich średnich stomatologów, przez co do dziś mają uraz, ale przez to też psują im się siekacze i tak parę lat i będą wyglądali jak 972, który "gryzie" w zasadzie dziąsłami. Temu to za chwilę pozostanie przepuszczanie karmy przez maszynkę do mielenia, bo niektórych potraw już nie zeżre.
    Dobra, znowu tyle, bo jakoś tradycyjnie do południa siedziałem przy edytorze z gry. Poprawiałem własną stację, jest co raz ładniejsza, już wpadam w samozachwyt, ale może dla dobrego sampoczucia psychicznego to lepiej, wszak powinniśmy być dowartościowani, bo Ci drudzy to chyba czują się gorzej.

wtorek, 15 listopada 2016

Wtorek #1104

   Cały czas nie wiem, czy dobrze, czy źle, iż tyle czasu spędzam przy symku. Ale jest też tak, że moje potrzeby bycia z koleją on, przez swoją trzydrożność, wypełnia w zupełności. Miałem w tym tyg. poddać komisji scenerię do akceptacji, ale po przeczytaniu warunków odbioru, postanowiłem jeszcze w niej poprawić to co faktycznie zrobiłem źle. Po za tym, jak większość z nas, chcę ją oddać na tzw. wow.
    W nd. z 979 zrobiliśmy pokój gier. Przez większość dnia przesiedziałem przy symku, on przez większość, chyba tyle samo co ja, przesiedział przy Mario. Pożyczył od kogoś i dziś ma niby oddać, przeto wczoraj też siedział nawet więcej ode mnie przy grze. Czasami udało mu się wciągnąć kogoś jeszcze do gry. Tak było w nd. z 373, a wczoraj 834.
    Wczoraj dość późno obieg z cysternami, odejście ze stacji macierzystej ok. 20:20, powrót po godzinie. Zima, jazda przy temp. -2C, to nawet 70 min jechałem.
   Jakoś na weekend, choć długi nie jechałem do małych skurwieli. Coś podejrzewam, że mimo zakazu autem zaczął jeździć 972. Już ostatnio mówił i coraz częściej, o kierowcach, którzy mimo braku prawka jeżdżą, to pewnie przyszło mu do głowy - to czemu nie ja i najprawdopodobniej jeździ. W pewnym sensie dobrze, bo zwolniłem się z weekendów na wyjazdy. Jednak to uciążliwe było, bo czasami to nawet 6h zajmowało z dnia, i to te do jakiś prac, najbardziej pożądane godziny. W tym. tyg. do 824 jest plan wybrać się, jakieś obowiązki trzeba realizować.
   371 jakoś się adoptuje. Uruchomiona została, po chyba dwu latach przerwy, muszla klozetowa przy grupie C i D. Do dziś korzystamy z drugiej, ale aby 371 nie musiał biegać po całej stacji, to plan uruchomienia został zrealizowany, zresztą nabierał mocy urzędowej już długi, długi czas.
   Tyle wiem, że skromnie, ale do południa znowu robiłem poprawki w symku to zamiast tu pisać, przestawiałem tory, słupy trakcyjne i tworzyłem ulice w scenerii, a teraz czeka mnie jeszcze wywóz cystern do stacji 174, aby jak przyjdzie z roboty miał co żreć.
   Narka.

niedziela, 13 listopada 2016

Niedziela #1103

   Ostatnio opisywałem jak jechałem z 972 i matką od 1-go skurwiela do zakładu produkującego skurwieli - jakość gwarantowana i nie opisałem drobnego szczegółu, a jak wiemy,  życie składa się ze szczegółów. Otóż jak już jechaliśmy autem to okazało się, że nie został zabrany laptop dla 1-go skurwiela. Wywiązała się rozmowa, w której 1-szy powiedział:
- przecież mówiłem Ci wcześniej, aby go zabrać to powiedziałaś "nie zesraj sie, jest czas"
- qrwa, sam powinieneś pamiętać co zabrać.
   To nie pierwszy raz kiedy jakaś drobna rzecz nie zostaje zabrana, a następnie są stękania matki, aby ją dowieźć, np. klapki, ręcznik itp. Jak widać pakowanie nie działa, a kilkukrotne podsunięcie pomysłu na listę rzeczy do zabrania nie dało efektu. No cóż, gonienie auta 20km w jedną stronę aby zawieść klapki jest już bardzo ekonomiczne, też jej mówiłem, że taniej wyjdzie jak polezie do sklepu i se kupi nowe klapki, jak transport ich + czas. I takie wzorce są przekazywane młodemu skurwielowi i podobnie jak jego rodzice, te same błędy będzie powielał we własnym domu, następnie się dziwiąc, czemuż to nie mam nie mam kasy.
   Szkoda, że nie ma jakiś dłuższych chwil, aby z nim indywidualnie porozmawiać, może w pewnych działach przyniosło by to jakiś skutek. Kilku mięśniaków-skurwieli z wioski udało się trochę podszkolić, a nielicznych jakby uratować, czy wskazać im inne rozwiązania.
   Po za tym zauważyłem w Zakładzie produkującym skurwieli - jakość gwarantowana, że wychowawcy dbają o brak kontaktu bezpośredniego z wychowankami. Nie pozwalają się dotykać i jeżeli to następuje, jak ostatnio w przypadku 1-go skurwiela, który coś chciał od wychowawcy i go dotknął w ramie chcąc zwrócić uwagę na siebie, co w życiu się zdarza, to wychowawca słownie skarcił go. W sumie dobrze, bo trudno było znaleźć granicę, jeżeli już zezwoliło by się na dotykanie, kiedy jest ono tolerowane i jeszcze dobre, a kiedy już nie (przykład nauczyciela z Torunia, z kubłem plastikowym na głowie). Jednak w toku wychowywania brakuje im chyba kontaktu cielesnego. Jest on później potrzebny do relacji i tworzenia związku, a także do okazywania uczuć. Jak się tego nauczyć skoro nie ma się wzorców, nie odebrało się na sobie miłości matki, ojca. To może dlatego 975 tak chętnie przystawał na moje delikatne masaże, już po jak zrobiliśmy. Potrafił wtedy leżeć obok kiedy go głaskałem nawet i godzinę chłonąc mój dotyk, a jak napawałem się jego młodą, gładką skórą i w ogóle kontaktem z nim. Podobnie było z 222, który nigdy nie dawał znaku, że masaże mu w jakiś stopniu przeszkadzają, czy ich nie chce. Zresztą z 222 o tym rozmawiałem otwarcie i nawet jak później połączył się z dziewczyną to pytałem się czy ona mu robi takie masaże jak ja? No niestety nie i może dlatego dalej pozwalał mi na kontakt cielesny. Ale to były jednostki, które w (nie wiem jak to nazwać) szczególny sposób odbierały kontakt cielesny, tzn. moje masaże, głaskania. Część mięśniaków-skurwieli, może podobnie jak wychowawcy w ośrodku z góry zakładali teoretycznie brak w ogóle dotyku, a jeżeli on następował to na bardzo niskim poziomie, bo mieli by później problem z określeniem granicy, albo np. jak 972, czy 172 nie odbierają delikatnego dotyku jako czegoś przyjemnego. Może to właśnie brak tego kontaktu cielesnego w młodości spowodował pewne braki czy wypaczenia i późniejszy kontakt z partnerką jest czysto seksualny, tzn. akt, opróżnienie zbiorników i tyle.
  Po za tym wczoraj pierwsza posiadówa 979 z 371 do 04:00. Przebudzałem się w nocy 2x, ostatni raz jakoś po trzeciej i zasnąłem już przy ich też kładzeniu się spać. Mózg jednak potrafi w miarę jednostajne hałasy wyłączyć, dzięki temu można przy innych składach na stacji zasnąć.
  Wczoraj w ciągu dnia pierwszy raz widziałem to padające białe gówno. Chyba pisałem to już kiedyś, iż obawiam się tegorocznej zimy. Natura nie lubi stagnacji, a dwu, czy nawet trzech zim praktycznie nie było, dlatego cieszę się z kolejnego etapu ocieplania stacji.
  Wczoraj na zimę tradycyjnie zakleiliśmy z 979 drzwi do piwnicy tekturą i papierem przy pomocy kleju z mąki ziemniaczanej, a także na grupie B, która miała być remontowana dokonaliśmy takiego samego uszczelnienia, bo już w tym roku tam remontu nie będzie. Zresztą sukcesywne ocieplenia dają efekt. Mniej energii idzie na ogrzewanie.  W przyszłym roku kolejne prace.
   Tyle, bowiem 979 funkcjonuje, a za chwilę zacznie również 371. Narka.

piątek, 11 listopada 2016

Piątek #1102

   Pojechałem przedwczoraj do ośrodka, w którym przebywa pierwszy skurwiel od 972. Poprzednio jak bylem to matka dała mu robione fajki, bo jest dobrą matką i choć wie, że on ich tam mieć nie powinien, ale sprzedaje je po 1,50zł za sztukę to jakiś tam ma zarobek. Tak się stało, że sprzedał jedną 12 latkowi, a ten dosypał czegoś jeszcze do fajek i po jakimś czasie 12 latka wyprostowało włącznie ze źrenicami. Karetka przyjechała na sygnale, a lekarz, bo to ośrodek, podejrzenie o dopalacze. Wychowawcy od razu "generalkę" tzn. generalne przeszukanie pokoi od wychowanków. Pech chciał, że u pierwszego znaleziono jeszcze nóż, niby do krojenia cytryny jak powiedział, ale owej cytryny nie kupił. W związku z zaistniałą sytuacją 18 listopada jest o 14:30 specjalne zebranie w spr. co z nim zrobić dalej, najprawdopodobniej zostanie wyciepnięty do MOW-a i tyle będzie jego kariery w tym ośrodku. Na zebranie ma przyjechać pingwin naczelny, bo jest prowadzony u pingwinów i praktycznie płacony podwójnie. To wyszło tak przy okazji. Pingwiny, choć go tam nie ma dostają całą kasę jakby był, a faktycznie transferują tylko kasę za żarcie na drugi ośrodek. Natomiast pobyt w drugim ośrodku opłaca państwo drugi raz. No biznes rewelacyjny.
   Kiedy matka była na rozmowie w spr. niego staliśmy na korytarzu z nim (jeszcze 972) i rozmawiałem. Akurat przez korytarz szedł inny, przyszły skurwiel, krokiem skurwielowatym i jak przeszedł pytam się 1-go:
- też już chodzisz takim krokiem?
- nie potrzebuję (znaczy się ma już pozycję wyrobioną), a ten dopiero co przylazł i kozaczy (znaczy się chce objąć przywództwo)
- to solówka już była?
- nie nie było, ale jest grzeczny
- znaczy się spięcie było?
- no tak było.
 Czyli wszystko w normie, przyszedł nowy i musiał załapać kto rządzi i jaka jest hierarchia. Tylko co z tego jak pierwszy tam rządzi, skoro ten szczyt się odcina, bo kto pozwoli sobie na dezorganizację zajęć szkolnych, pozaszkolnych. Sam jakbym miał prowadzić tam jakiekolwiek zajęcia po dłuższym czasie dezorganizacji chciałbym się go pozbyć. I w zasadzie tyle go było, bo w zamkniętym ośrodku widzeń już nie będzie, a za chwilę rodzice stracą prawa rodzicielskie, bo sprawa toczy się w sądzie o ich odebranie. 972 nawet w drodze powrotnej coś bredził o handlu ludźmi, w sensie jego dziećmi, ale słuchałem tego z przymrużeniem oka, bo co też wzniosłego może z siebie wykrztusić 972?
    Po za tym oddałem stację w symku do użytku. Prawie wpadłem w samozachwyt, że w tak krótkim czasie udało się ją sprawną, działającą włączyć do symulatora. Postarałem się jak mogłem i nie stękają, a niektórzy nawet pozytywnie stwierdzają zmiany. Wiadomo, jak jak źle to wszyscy ujadają, jak dobrze to się siedzi cicho. Jeszcze drobne poprawki i zostanie przedstawiona przed komisję akceptującą scenerię, bo chcę ją włączyć do symka pod inną nazwą, aby jej nie zajmowali [tej podstsawowej, bowiem nazywa się tak samo i jak ktoś "siądzie" na Dąb (taka jest jej nazwa oryginalna) to zajmuje mi stację, mimo jej znacznego przerobienia, ale ma taką samą nazwę to nie mogą być dwie równocześnie]. Dziś siedziałem przy poprawkach do 02:10 i po krótkich procedurach poszedłem spać.
   Zaś nie ma czasu, bowiem 371 montuje muszę w ubikacji przy grupie C, a miast mu pomagać płodzę notkę. To narka.

środa, 9 listopada 2016

Środa #1101

   To się tak przeważnie dzieje, że jak coś zrobimy to wydaje nam się - teraz po tym ogromie pracy trochę odsapniemy, ale gdzież tam, przecież czekają zaległe rzeczy z czasu kiedy właśnie zajmowaliśmy się tym dużym projektem, dużym zadaniem, a reszta w tym czasie leżała odłogiem. No tak jest i u mnie. Po tym jak dziś w zasadzie chcę już po raz pierwszy uruchomić symka ze stacją którą przerabiałem, to wydaje mi się - jutro już będę miał więcej wolnego czasu, bowiem, nie będę się tyle zajmował tworzeniem scenerii. W ogóle jak się uda i będzie działać, bo jakieś testy jednak robię we własnym zakresie, to będzie mega osiągnięcie. Nigdy nie miałem do czynienia z grafiką komputerową, a tu tyle pracy odwalone od prawie podstaw, że ponownie chyba jak po winie, wpadnę w samozachwyt.
   Ze spr. branżowych, czy seksualnych to symek niweluje popęd do minimalnego stanu. Oczywiście organizm dopomina się czasem o opróżnienie zbiorników i jak dziś robię to, w tym przypadku przypominałem sobie jakieś spotkania ze 172. No wlk. szkoda, że go wyciągnęłi do Anglii, oczywiście liczę na jego powrót.
   Po za tym dni przelatują jeden za drugim z małą wydajnością po za scenerią, która na długi weekend powinna być gotowa. Nawet notkę chciałem spłodzić wcześniej, ale zajęty pracą przy scenerii przesunąłem na później. W końcu wszedł na stację 826, ale jest na tyle zajęty sobą, że w zasadzie wbrew wewnętrznemu rozporządzeniu tworzę notkę, kiedy on jest równiez na grupie A, ale jakbym miał czekać, aż odejdzie to dziś by nie powstała.
  Na fali oddania do użytku scenerii, myślę, że jutro wpis będzie większy, może się uda.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Poniedziałek #1100

   Miała powstać wczoraj notka, ale jakoś za nim do tego doszło, bo już były składy na grupie A i się nie dało. Weekend pod kątem imprezek, a przynajmniej łykania. W pt. sam trochę wypiłem, kupiłem w kauflu wino fresco, takie tanie, aby porównać ze swoimi i też co ludzie często piją. Po tym jeszcze 371 troche mi nalał i tak kładłem się spać trochę zawiany. Wczoraj mini imprezka u 971. Ilostan kotów się powiększył, tylko w pokoju w którym siedzieliśmy naliczyłem 30, a jeszcze pozostała kuchnia przez nie obsadzona, więc pod 40-kę dobija. Czyli zmniejszanie się ich ilości zostało zatrzymane. Można i tak żyć wśród takiej ilości kotów, no i jeszcze jest do tego pies. Pogadaliśmy trochę z 971 jak byliśmy po za domem o branżowych lokalach, bo przy jego żonie to już się nie dało. Wracałem ok. północy i musiałem się kontrolować, bowiem czasami mnie gdzieś zarzuciło.
   W nd rano przebudziłem się jakoś przed 07:00. O 07:00 wszedł na stację 979 po imprezce w stanie bardzo słabym. Załączył wi-fi i poszedł do kuchni. W tym samym czasie mózg zapragnął opróżnić zbiorniki. Oczywiście jak 979 załączył wi-fi to pomyślałem idzie zrobić w.k. do kuchni. Ale po chwili pomyślałem, chyba nie, to tylko mnie tak wali na łeb. Zająłem się sobą, z przerwami udało się opróżnić zbiorniki, z przerwami, bo nasłuchiwałem czy on nie słyszy odgłosów z grupy A. Po wszystkim nasłuchiwałem co robi w kuchni. Jakoś się uciszyło i pomyślałem zasną na krześle, jeszcze się przewróci z niego i spanie, to leze spr. i ewentualnie przeprowadzę go na grupę A. Leze do kuchni, a on tez w.k. Specjalnie szedłem wolno, aby w razie czego mógł się pozbierać i tak zrobił, Organ z majtkach naprężony, trudno go był ukryć to też obrócił się tyłem do mnie, ale wiemy, wzrok jest szybki to zauważyłem, a jak się odwrócił tyłem to na kom. zobaczyłem stronę z wyborem filmików. Polazłem więc na grupę A i położyłem się, a po chwili przylazł on. Nie wiem czy skończył czy nie, może tak skoro wrócił, a może z powodu alko nie mógł dojść i zrezygnował.
  Leżąc pomyślałem, przecież nie ma tego w sumie gdzie robić, to dziś o 15:00 mnie nie będzie co zakomunikowałem mu rano i przypomniałem jeszcze niedawno, aby mógł na pustej stacji ewentualnie opróżnić zbiorniki. W końcu mam możliwość, a on taka ma rzadko, to będę w miarę możliwości mu tworzył.
   W pt. uruchomil 979 TV na grupie C dla 371, to teraz może zasypiać tam przy TV, a nie na grupie A, na której ok. 23:00 budzę go, aby się przestawił na grupę C, bo akurat zajmuje mój tor.
   Oczywiście w weekend trochę symek kolejowy, ale trochę, bowiem niedaleko sprzedali domek w wiosce i opróżniali go, to przygarnąłem trochę gratów, a 979 drewno dla matki, która pali w piecu. Mam już tyle rzeczy mieszkaniu, że trudno się łazi, ale np. dotarła sprawna pralka candy to to tych co mam będzie na rezerwę. Ładne stare krzesła do starego drewnianego stołu przygarnąłem, takie jeszcze na sprężynach i do tego odrestaurowane kiedyś, bo mają nowy, czy mało zniszczony materiał, czyli były u tapicera. Trochę narzędzi budowlanych się załapało i listwy na płotek, przydadzą się do ogródka. Zajęło nam to jakieś 4h, najbardziej pożądane w sob., a mieliśmy się zająć uszczelnianiem stacji na zimę i montażem muszli przy grupie C, bo 371 musi łazić daleko do drugiej ubikacji.
   I tak weekend zleciał, a to co miało być do zrobienia nadal pozostało, mało tego doszły nowe zadania rozlokowania rzeczy, które dotarły na stację. Nie wiem kiedy się z tym wyrobię, jakiś dramat czasowy.

piątek, 4 listopada 2016

Piątek #1099

    Nie opisałem tego, ale w pn. 31 paźdz. była imprezka u 230 z powodu wyremontowania mieszkania, tzn. kawalerki w starym budownictwie i przy okazji dnia przebierańców. Mieliśmy tam iść i się przebrać, ale odeszliśmy ze stacji tam w normalnych strojach, 979, 897 i ja, a przed drzwiami mieliśmy ubrać maski, ale jak zwykle zrobiłem wiochę i otwarłem drzwi, i wlazłem bez maski. Robiąc krok do przodu właśnie o tym pomyślałem, ale było o ten krok za późno, zresztą nikt mnie tez nie powstrzymał.
   Tak byliśmy już  w środku. Mieszkanie pomalowane na średnio szary kolor z sufitem białym. U mnie jeszcze standard, całość grupy A na biało, zresztą i tak 4/5 ścian przykrytych jest kolejowymi plakatami, mapami innymi przedmiotami. Imprezka skromna, tzn. oprócz 230, jego laski, byliśmy my, a ok. 21:00 dołączyła ich znajoma para, ale szybko się wykruszyła i po 22:30 odeszli. Trochę się polało, w pewnym momencie miałem "o jeden most za daleko" i wyłączyłem się z picia. W sumie po przerwie mógłbym jeszcze coś łyknąć, ale na drugi dzień objazd komunikacją po Górnym Śląsku, to tak średnio z perspektywą wstawania porannego. Na imprezce żarcia pełno, jakby miało być przynajmniej o 5 ludzi więcej. W sumie to 2/3 z tego co było przygotowane zostało. Nawet niejedzenie na stacji macierzystej nie pomogło, bowiem z łykaniem to za dużo nie zeżarłem. Co ciekawe, mimo takiej ilości dobrego żarcia, wzięcie miały pospolite chipsy, jakby tego było mało, a może to już przyzwyczajenie ludzi do nich. Nawet zwróciłem uwagę, po co żrecie te chipsy, skoro jest tyle dobrego żarcia.
    W mieszkaniu ciepło, bowiem laska od 230 jest jak ja, tzn. ciepłolubna więc dokładała do pieca tzn. kominka i było przyjemnie jej i mnie, reszta padała i stękała:
- za ciepło, za ciepło.
  Nawet zrobili sabotaż i uchylili okno co by nie popadali zupełnie. W sumie jeszcze trochę i była by imprezka w klatach. Obserwowałem 230 na imprezce, bowiem w koszulce z krótkim rękawkiem. Zdjął wcześniej koszulę z powodu temperatury. 230 pracuje na drzewach, tzn. zajmuje się ich przycinką, czasem wycinką. Z tego powodu pracuje głównie rękami, wciąga się po linach na drzewo, jednym słowem prace siłowe. Patrzałem na jego ręce i jednak genetyka + warunki pracy powodują, że mięśniaki ładnieją. W porównaniu do stanu z przed 2 lat, wyładniał. Nabrał masy mięśniowej i to bez chodzenia na siłownie. Zwykła praca, odżywianie pewnie też standardowe, bez używek itp. i efekt jest. Porównywałem jego ręce i 979 to wyprzedził 979. Czasami jak mu się przedramienia oparły o kolana, to mózg zaczął intensywnie reagować.
   W przyszłym tyg. jest plan, bo trochę się powiedzmy po wyjeździe do wawki i 01 listopada odrobiłem, bo myślę będzie luźniej, zabrać ponownie za ćwiczenia. Patrząc na mięśniaków jest to mobilizujące. Szkoda, że ten 172 wyjechał, bo w pewnym stopniu ćwiczenia ruszyły za jego sprawą. Patrząc na niego, a już w ogóle dotykając go, czując te mięśnie to robiło wrażenie posiadania też takich. No tak to działa.
   Tyle, zabieram się za robienie czegoś, bo ostatnio późno się budzę, prawie regularnie od paru dni o 09:45 z przerwą od 05:40, bo tak wstawał 979 dość długo do pracy, ale w tym tyg. ma na 09;00, mimo tego przebudzanie pozostało. Po tej przerwie zasypiam dalej, i jak budzi się już 979 to w zasadzie na tyle mocno śpię, że już nie słyszę go w stacji, tylko takie przebłyski.
   Oczywiście grzebię przy symulatorze, dokładnie budowaniu własnej stacji, postępy są, prace posuwają się do przodu, na tyle na ile mogę wygospodarować czas. I tak chyba za długo przy tym siedzę.

czwartek, 3 listopada 2016

Czwartek #1098

   Wczoraj miała być notka, ale wszedł na stację 826 i siedział 2h i zawracał mi głowę, a nadto późno wstałem, ok. 10:00 to jakoś poszło z czasem szybko. Do tego do symka uruchomiłem przebudowę stacji, zabrałem się za robienie nasypu i czas zleciał do 14:00 błyskawicznie.
   01 listopada wybrałem się tradycyjnie, choć to drugi rok dopiero na objazd komunikacją miejską po Górnym Śląsku, bo ona za darmo. Ułożyłem wstępnie RJ, na wyjazd i rano po imprezce jakoś udało mi się obudzić krótko po 07:00. Jak zwykle, choć to tylko wyjazd na jeden nie cały dzień, panika wyjazdowa. W tej panice, tradycyjnie wyszedłem na ostatnią chwilę, tylko było już w zasadzie po tej ostatniej chwili bo do tramwaju brakła mi minuta. Dosłownie tyle i  część planu była by zrealizowana. No nic, na szczęście jechał tram w druga stronę to pojechałem i improwizowałem. Z Katowic Zawodzia wsiadłem do A 931, bo akurat jechał. Nim dojechałem do Lędzin. W autobusie jechał taki młody koleś, też chyba na objazd darmowy, bo nie wierzę że w takiej relacji, to długa linia, gdzieś konkretnie jechał. Oboje wysiedlismy w Lędzinach. Z RJ na słupie odczytałem, że 931 wraca dopiero za 45 min. No fajnie do cyca. Poszedłem się odlać, trochę połaziłem i stw. nic to przejdę się do następnego przystanku. Idąc do niego minął mnie ten sam 931, którym jechałem i z tym samym kolesiem w środku, który tak się na mnie patrzał, przy czym jak jechaliśmy do Lędzin, to często się na niego patrzałem, bo też autobus był pustawy, czasem jechaliśmy tylko we dwoje, on po drugiej stronie autobusu, w tej samej linii siedzeń, również na tylnym nadkolu. Nawet miałem plan zagadać go w autobusie, czy też na objazd komunikacją, ale decydowałem się, decydowałem i nie zdecydowałem się. No nic, autobus może bym i dogonił, tylko nie wiedziałem, ze za zakrętem w który wszedł, był jeszcze przystanek. Poszedłem pieszo trochę wqrwiony na następny, dość daleko przystanek. Tam podjechał autobus z PKM Tychy, a kierowca, tu nie ma za darmo i aby się z wiochy wydostać kupiłem bilet za 3zł. No wydatek na cały dzień może być. Dojechałem do Brzęczkowic, a tam najbliższy, za 5min A 35 jechał, aż do Czeladzi. No super pomyślałem, po niedogodnościach ucieczki 931, czy mojego złego odczytania RJ, to taka rekompensata. Przejechałem 35 przez My-ce, So-iec, do Czeladzi. Minąłem pętle tram, a tam stoi T22. Na nast. przystanku wysiadłem i cofnąłem się na przyst. T, aby przejechać się tram. Stara 105-ka po drobnym liftungu, trasa cała do Huty Katowice, to jadę. Od Czeladzi na Będzin tram jechał po starych, którkich szynach, chyba 15 lub 20 metrowych. Na każdym styku waliło tramwajem. Lubię jeździć po stykach, ale tu jak przypadku Morta w Pingwinach z Madagaskaru, kiedy powalał wszystkich słodyczą, tak tu za dużo styków, za dużo styków. Mózg prawie wariował od podskakiwania i nasłuchiwania jazdy po krótkich szynach. Inna sprawa to od lat nie naprawianie torowisk przez służby za to odpowiedzialne. To chyba jest tak jak z pająkami siedzącymi na sieci i czekającymi na owada. Tu komunikacje, czekają na remonty torowisk jako na grubą kopertę, bo przecież jakby same naprawiały i bieżąco utrzymywały torowiska, to nie trzeba by było tak szybko remontu i może jego żywotność przedłużyła by się o np. 10 lat, a wtedy nie dostaniemy koperty za naszej kadencji, bo może nas ktoś zastąpić przeto nic nie robimy, tory się rozpadają, a następnie zgłaszamy:
- po tym się już nie da jeździć, trzeba to wymienić, bo nie będziemy jeździć.
  Miasta wtedy szukają kasy na remont torowiska, które mogło by jeszcze funkcjonować, a tak znowu niepotrzebny wydatek i to nie mały. Kilometr toru tram kosztuje ok. 4 mln zł. Kolejowego, ze względu na cięższy tabor ok. 6 mln. zł. No przecież to nie są małe kwoty, a tak się ta kasę wypierdala. Niedaleko wioski jak budowano średnicówkę (drogę 6 pasmową) to przenoszono torowisko tramwajowe. Oddano je do użytku chyba w 1998 r ze źle wyprofilowanym stykiem w łuku, był wypchnięty na zewnątrz. Minęło prawie 20 lat, a ten styk nadal tam jest uszkodzony i nadal tram jak tam jadą doznają bocznego rzutu. Czy przez 18 lat nikt nie jest w stanie tego naprawić, czy o co w tych chodzi?
    Jak pracowałem na kolei na pewnej dniówce przyszedł toromistrz z 4 chłopkami podbić styk przed iglicowy w rozjeździe nr 5. Pracowali kilka godz. i efektem ich prac było podbicie toru w tym msc. ale tor i styk w rozjeździe podniósł się do góry co tworzyło górkę widoczną gołym okiem. Na następny dzień jak przylazłem na nockę, ów styk był jeszcze w górze, ale jakby mniej. Po nocce przejście 48h i na następnej dniówce styk osiadł i był idealnie prosty. Do końca pracy na tej stacji nic więcej się już z tym stykiem nie działo, pomimo dużego ruchu na nim poc. Czy w takim razie nie da się podobnych operacji przeprowadzić na torowisku tramwajowym? Chyba się da, ale właśnie te koperty, bo gdyby te styki na linii 22 podbili to tram mógłby tam jechać nie dość, że szybciej, to samo torowisko bez negatywnych oddziaływań taboru po wybitych stykach wytrzymało by dłużej. Ale komu na tym, do cyca, z tych rządzących zależy?
   W zasadzie zdecydowana większość torowisk w Zagłębiu tak wygląda. Mnie się oczywiście podobało, bo rzuty boczne i pionowe 105-ką to marzenie dla mózgu. Tam wytrzepało mnie solidnie. Przejechałem całą trasę 22 do Huty Katowice, a w Będzinie k/ zamku przesiadłem się na 27 na klasycznej, bez liftingu 105-ce, na składzie. To dopiero była jazda. Do tego jeszcze praca przekaźników rozruchowych, ach, jeszcze tylko brakowało charakterystycznego mlaskania stycznika jazdy. W Sosnowcu przesiadłem się na 808 do Ka-ic. Mało mięśniaków w czasie objazdu komunikacją miejską, ale w osiemsetce, było na co popatrzeć, niestety chłopak stał za mną to tak niezręcznie było się ciągle ogladać, choć i tak przeginałem pałę. Z Katowic 830 do By-mia, a na dworcu w \By-miu ucieł mi autob. 17-ka. Szkoda, za to za 3 min podstawił się do wioski. Szybka analiza - robi się ciemno, na nastepny do wioski moge czekać np. 30 min jak wrócę skądś tam, a marznąć też mi się nie chciało, nadto przejazd tram w zagłębiu na prawdę bardzo udany i wrażenia dla mózgu pozostawione, to stwierdziłem - zwijam się na wiochę.
   Na stacji 979 zdychający po przedwczorajszej imprece, ale o tym może jutro napiszę.