poniedziałek, 30 lipca 2018

Poniedziałek #1401

  Dziś w TV na polsacie, po raz już któryś, będzie emitowany film "Niepowstrzymany" określony jako thriller. No fajne żarty, to powinno być traktowane jako komedia, lub film o idiotach, tylko nie wiem czy jest jakiś oddzielny gatunek określający takie filmy. Jest w nim tyle błędów i niedorzeczności, że wymiana ich wszystkich nie wiem czy zawarła by się w 100 pkt-ach. Oczywiście konsultacji lektora dla wersji PL też nie było, bo czasami bredzi, aż uszy puchną. Zastanawiałem się też czemu na yt nie ma w filmikach o błędach popełnianych w filmach tego. Przecież on zająłby pierwsze msc. ale chyba chodzi o to, że ludzie nie są spostrzegawczy w sprawach technicznych i umieją tylko odróżnić buty u aktora, który gra w filmie akcji osadzonej w XVII w. lub zegarek na jego ręce.
  W każdym razie od około 5 minuty filmu można się śmiać, jak mało kiedy. Szkoda, że nie posiadłem umiejętności montażu, bo zrobiłbym z tego komedię.
  Wczoraj w nocy, była już 23:30, wszedł na stację 826. Po chyba 2 min rozebrałem go z koszulki na ramiączkach. Godzina dotykania jego umięśnionego ciała, kilka zdjęć do archiwum i niesamowite przeżycia mając w rękach takie umięśnione ciało. Szkoda tylko, że wraz ze wzrostem mięśni nie idzie rozwój mózgu, ale jak widzę, w życiu część ludzi może postawić tylko na jedno, na drugie już nie starcza czasu.
  Krótko, bo przeciągnąłem, a stacja się zapełnia. To narka

sobota, 28 lipca 2018

Sobota #1400

(to miało iść wczoraj stąd, jak kiedyś tam, wszelkie stwierdzenia: dziś, jutro, dwa dni temu itp. należy przestawić o jeden dzień)  
   Powinna być jakaś specjalna notka z powodu okrągłego numeru, ale gdzież tam.... Tyle się dzieje, że nie ma na to czasu. Byłem u 972. Nic nowego, znamy się od 18 lat. Chciał postawić mi piwo, ale powiedziałem, że piwa nie, jak będę wracał do domu, to kupię żołądek gorzki klasyk i w domu (na st. mac.) se łyknę. Na to on, że ma takie coś w lodówce i że postawi. No ok. dawno razem nie piliśmy, w każdym razie w tym roku w ogóle. W trakcie flachy przez mieszkanie przewinął się trzy razy pierwszy skurwiel (ten zajebiście piękny). Pierwszy raz ze swoją laską, drugi raz po rower, następnie jak odstawiał rower. Czwarty raz przyszedł już z żoną od 972. Jak to w tej rodzinie i w innych podobnych, od słowa do słowa zaczęła się haja. Wpierw spiralę nakręcała żona od 972 z niwm włącznie następnie został do niej włączony pierwszy.
   Ponieważ w takich rodzinach nie wyjaśnia się spraw słownie, a czynnie, to do tego doszło. We wzajemnym ubliżaniu sobie pierwszego i ojca, które podjudzała żona od niego w końcu doszło do rękoczynu. Pierwszy rzucił się na 972, kiedy ten siedział obok mnie na łóżku. W tym czasie wstałem z łóżka i odszedłem od niego, bowiem na wypadek takiej sytuacji, mimo łykniętego alko, mózg zaplanował wyjście awaryjne. Jak zaplanował tak zrobił. W momencie kiedy pierwszy wskoczył na łóżko na 972, wstałem i odsunąłem się we wcześniej zaplanowane msc. (teraz jak to piszę, to zastanawiam się nad sprawnością mózgu, który to wszystko przewidział i zastosował rozwiązanie awaryjne) Dopiero na wezwanie żony od 972 by ich rozłączyć, tzn. bym przytrzymał 972, kiedy ona będzie odciągała pierwszego zareagowałem i podszedłem do łóżka, chwyciłem 972 za ręce, a żona odciągnęła pierwszego. Po rozłączeniu ich, po ok. 2-3 min żona wyszła z pierwszym z mieszkania i pojechała, jak się później okazało do swojej matki. Słowa jakie padły przy tej okazji może nie trzeba tu umieszczać, można sobie to wyobrazić.
   W rozmowie z 972, już po wyjściu żony z pierwszym, przypomniałem mu swoje zdanie z przed ok. dwu lat, że oni (w sensie małych skurwieli) kiedyś Ci napierdolą. Na jego sugestie, że się wyprowadzi z domu, bo ma już tego dość odpowiedziałem:
- teraz to już jest za późno. Mówiłem Ci to już 10 lat temu, wtedy to by miało jakiś sens, teraz to bez sensu, bo pierwszy za rok będzie dorosły, drugi za dwa lata. Wyprowadzenie się nic już nie zmieni. Również mu przypomniałem co mi wtedy mówił, że zostaje w domu "dla dobra dzieci". No widać teraz jak to dobro wyszło. Zresztą od tym niby dobru dla dzieci nie pierwszy raz mu przypomniałem.
   Szkoda małych skurwieli trochę, bo mają zwichrowane życie. Wzorców z domu żadnych, tzn. jeżeli jakieś są to negatywne. Z domów dziecka, czy teraz bardziej poprawczaków, też żadne, a za rok, dwa, trzy wejdą w dorosłe życie. Jak będą w nim funkcjonowali, mając taką przeszłość?
   972 przypomniałem także moje słowa z przed 3-4 lat, kiedy mu powiedziałem przy, chyba nawet jakiejś flaszce, że kiedyś stracisz nad nimi kontrolę i metoda "wychowawcza" pasa odpadnie, to oni Ci napierdolą. Jaką sobie wypracujesz swoją pozycje, taką będziesz miał. Widać dziś, że to wypracowywanie nadal zostało hodowaniem, ale to nie tylko przez 972, bo żony również. Oczywiście oboje (972 i żona) mają swoich faworytów, których w toku tej hodowli udało się przekabacić na swoją stronę. I tak pierwszy jest za żoną, drugi za 972, a trzeci (niby, bo nie wiem tego na pewno) też za 972.
   Fatalnie się stało, jak się stało, a szkoda że brałem w tym udział. 972 powiedział, że to pierwszy raz kiedy pierwszy się na niego postawił. Najprawdopodobniej będzie to pamiętał do końca życia, podobnie jak ja pamiętam mój pierwszy raz kiedy postawiłem się na ojca. Jak to było w pingwinach z Madagaskaru:
- szeregowy, to są obrazy, których z życia już nigdy nie wykasujesz.
   W planie mam rozmowę z pierwszym, ale czy ona dojdzie do skutku nie wiem. Zawsze może mi, jako koledze od 972 powiedzieć - spierdalaj. Podobnie jak z kopalnią i tu sprawy nie uratujemy. Możemy jedynie zwrócić uwagę, wskazać błędy i może coś z tego będzie. Jak nie, to my i tak żyjemy swoim życiem, na które, na szczęście, nie narzekamy. A jak żyją inne skurwiele? 172 otrzymał list od komornika, że jest winien 32 tysie (32.000, 00zł). Z kolei 826 przewalił 25 tysi, i teraz jest jak bezdomny. Części udało się uratować w części, ale czy mają satysfakcjonujące życie? Nie wiem. Musiałbym się kiedyś spytać na spacerze np. 222, czy innymi, jak mu/im się wiedzie.

czwartek, 26 lipca 2018

Czwartek #1399

   Można by to nazwać reakcją popromienną. Przebudziłem się po 05:00, wylazłem z łóżka ok. 05:40, bo mózg mi się zawiesił na trawieniu sytuacji decyzji m-ta. A fakt, jeszcze tego nie opisałem. To dojdziemy do tego.
   Tradycyjnie, jak się przebudzę w nocy, to kilka kromek chleba z masłem i miodem, do tego dziś zamiast mleka, jogurt, no i porniole. Puściłem se jakiś wrestling, W sumie to niezbyt za tymi filmami przepadam, ale jak oglądałem, to przypominałem sobie swoje starty. Wszak więcej jak połowa mięśniaków została właśnie łyknięta w czasie takich mocowań na podłodze, kiedy można było wyczuć na ile można sobie pozwolić, i który co trawi z tego co robię (tak został przygarnięty m.in. 975, 977, 181, 371, 171, i jeszcze by się ktoś znalazł). W filmiku pewna wpadka, bowiem scenariusz przewidywał rozszarpanie spodenek przez jednego z aktorów, ale drugi nie umiał ich rozerwać i męczył się kilkadziesiąt sekund. W tym momencie pomyślałem:
- nie nacięliście majtek?
  20 sek później, rozłączyli się i ten, któremu te majtki miały być rozszarpane, zszedł z planu, ściągnął je i wrócił na plan. Ktoś oglądając inne filmy pewnie myślał, że te rzeczy na innych się tak po prostu łatwo targają.
  A co do miasta, to powiedziało - nie. W zasadzie to jakby powiedziało wcześniej, więc nie wiem po co v-ce prez. m-ta był ten biznes plan. Może się z nim spóźniłem, może miał być na jakąś wcześniejszą radę m-ta? Na rozmowie byliśmy w kpl. 3 osoby, ale to głównie ja nawijałem.
   Niestety m-to nie ma kasy na przejęcie terenu i utrzymanie go. Wskazywanie, że go utrzymamy w jakimś stopniu i m-tu teren nie będzie kulą u nogi nic nie dało. Skarbniczka m-ta jest nie do przeskoczenia, ale to nastąpiło już wcześniej, a b.p. chyba był tylko na biurku v-ce prez. Nadto są problemy z samym przejęciem, bo owszem m-to mogło by od SRK za darmo, ale wtedy na cele społeczności miejskiej jak np. muzeum (wskazałem, że właśnie chcemy muzeum kolejnictwa), ale m-to ma już jedno muzeum i ma z nim same koszty. Po za tym ma środki na inwestycje, ale problem jest następnie z ich utrzymaniem, bo np. do wyremontowanego stadionu musi rocznie dołożyć 500.000 zł. (we wrocku stadion wybudowany na euro 2012 kosztuje m-to rocznie 4 bańki). Wbiliśmy się nie w tym czasie, bowiem akurat Ruda ma duże inwestycje w tym roku (trasa N-S), a w przyszłym będzie je kontynuować stąd skarbniczka nie ma czym dzielić, co innego takie Katowice z nadwyżką (dorzucił prezydent).
    Zamiast bocznicy kolejowej m-to będzie ratowało wlk. piec w Hucie Pokój za 40 baniek. Od razu dopowiedziałem, że bańka z pieca by nam w zupełności starczyła. Piec będzie jedyny w PL. Oczywiście podobnie jak z torowiskami, nasunęło mi się pytanie, ile ludzi faktycznie jest zainteresowanych wytapianiem stali i oglądaniem (biernym) wlk pieca. Ma być ogłoszony konkurs (uwaga) międzynarodowy na zagospodarowanie terenów wokół wlk. pieca, czyli kolejny park rozrywki, z piecem w środku, bo co innego tam wymyślą? Huty nie odbudują, a sam piec..., no sorry ale mnie nie pociąga. Zresztą byłem w nim w środku w latach 90-ych kiedy jeszcze nie ostygł do końca i żar z grafitowych okładzin bił na mnie, więc drugi raz tam iść nie muszę.Takich wrażeń już nie dostarczą mi ponownie, innym ludziom również, a nadto, wtedy huta była w całości, dziś to w zasadzie tylko piec i wydział profili giętych i tyle.
   Po powrocie na st. mac. okazało się, że blokada, która powodowało niechciejstwo do prac, nagle ustąpiła. Na st. mac. dostałem poweru do pracy. Mózg odblokowany z kopalni, zaczął wymyślać co będzie robione na st. mac., no jakby się w części zresetował. Co najdziwniejsze, jak w ostatnich dniach zastanawiałem się inną częścią mózgu co dzieje, że ten rok jest taki z dupy i nie umiem się zabrać do działania w zasadzie odpowiedzi nie było. Jakoś nie dawałem wiary w blokadę z powodu kopalni. Ta racjonalnie myśląca część mózgu owszem brała to pod uwagę, ale nie sądziła, że stan taki może się tyle utrzymywać. Kiedy popo zabrałem się do pracy, to jedna z części mózgu zaczęła generować jeszcze wyjścia awaryjne z sytuacji z kopalnią, kiedy ta druga od razu zripostowała:
- spierdalaj od tego z daleka.
  W sumie zakończyło się tak, jak chciałem, tzn. przy wersji negatywnej. Ze swojej strony zrobiłem wszystko do końca co się dało, a to m-to powiedziało - nie. Nie chciałem by później ktoś mi mógł zarzucić niedopatrzenie z mojej strony.
  Położyłem się spać po 07:00, trochę leżałem nim zasnąłem. Przebudził mnie dziwny dźwięk. Pamiętacie, jak opisywałem, jak raz tylko w życiu przebudziłem się w dziwny sposób. Mózg uruchamiając się uruchamiał funkcje, ale jakoś wcześnie uruchomił słuch. W efekcie przez jakieś 2 sem słyszałem własne chrapanie. Teraz sytuacja była trochę podobna. Otóż przez 2 sek słyszałem dźwięk, który trudno do czegoś przyrównać. Nim słuch został włączony i stwierdziłem, że to wiertarka w ścianie, w tym mieszkaniu co z drugiej strony kupili, ruszyła na borowanie, przez te 2 sek. był to dźwięk prawie jak wycie. Dobra, tyle, awaryjne wyłączenie, bo pod wjazdowy podciąga 826. Narka.

środa, 25 lipca 2018

Środa #1398

   Od rana jak wstałem, to płynie we mnie adrenalina. Dziś ostateczne spotkanie z v-ce prez. m-ta w sprawie przejęcia kopalni. Biznes plan (b.p.) zakłada absolutne minimum przyjść ludzi czyli 20 sztuk dziennie przez cały rok. Wychodzi rocznie 7.200 ludzi, co przy przerobionych 65.000 w Bieszczadach jest jak widać minimum, choć urzędy nazwały by to zaniżeniem wartości. Tam w sezonie przerabiają do 800 sztuk dziennie. Tu może dojdziemy w dwa lata do takiego efektu, ale to już będzie musiał sztab ludzi pracować na kopalni.
  Wspomagać mnie będzie były zawiadowca stacji Gliwice, pod którym kiedyś pracowałem oraz dyżurny ruchu z KWK Halemba. Choć przez ostatnie dni byłem jakoś bardzo niezdecydowany, z nutką na nie, to dziś jakiś entuzjazm we mnie wszedł, może pozytywnie (tak piszę, bo taki mam nastrój) wpłynie na wynik rozmowy.
  To jeszcze na szybko. 172 dojechał wczoraj do Jeleniej Góry. Wracając wysadzili go w Sędzisławiu, następnie z osobówki w Witkowie Śląskim, po czym trafił na kolejną osobówkę i nią dojechał do wrocka. W drodze do wrocka ustaliliśmy, że kupię mu bilet do kato, bo inaczej to i tak nie dojedzie na msc. w tym dniu, a dotarłby dziś po 4 dniach podróży. Wpadł wieczorem na chwilę, bo oczywiście w biegu, skoro go 3 dni nie było. Trochę popłynąłem siedząc na nim, ale plecy są bardziej odporne. Na klacie nie, bo, jak pisałem wcześniej, znowu mu tam żebra obili. Jak przyjdzie, może dziś później, to dopytam się o szczegóły, bo na razie to ogólniki znam, to nawet nie ma sensu tego tu wpisywać, bo za chwilę trza by korektę robić.
   Szczury żreć dostały dziś przede mną, to mogłem spokojnie, bez ataku zeżreć śniadanie, a teraz zbieram się dalej na wyjazd do UM R. Śl., to narka.

wtorek, 24 lipca 2018

Wtorek #1397

  Co do szczurów to drobna poprawka, bowiem pozostało 8, a to znaczy że łącznie spłodziła 14. To się dopiero nazywa płodność.
   Wracając do 172 to wczoraj jakoś udało mu się dotrzeć do wrocka. Tak przypuszczam, choć wcześniej wywalili go w Mogilnie, następnie w Gnieźnie. W tym drugim fajna stacja na sygnalizacji kształtowej przynajmniej jeszcze parę lat temu tak było.  Ok. 17:00 był w Poznaniu.  Czy dotarł wieczorem do wrocka nie wiem, nie było kontaktu. Dziś zadzwonił ok. 11:10, że jest w Sędzisławiu. Pomyślałem, to nie jest na pewno na trasie Po-ń - Wr-w i skądś to znam. Po chwil się kapłem, ale nie byłem pewien czy on aby dobrze mówi. Dopiero bytność w Trzcińsku potwierdziła, że pojechał w drugą stronę. Ale mnie się też dawno temu zdarzyło zgubić w PL. Mając naście lat (te końcowe) jechałem nad morze. Pociąg, dawniej takie często jeździły, był dzielony w Aleksandrowie Kujawskim i ostatnie wagony szły do Ciechocinka. Nad ranem zbudził mnie konduktor, że koniec jazdy. Obudziłem się, wylazłem z wagonu na dworzec i patrzę Ciechocinek. Pomyślałem:
- gdzie to qrwa jest?
Tablica odjazdów nic nie mówiła, najczęstszym połączeniem było do Aleksadnrowa Kujawskiego, a dalsze trasy, jak Ka-ce, Wr-w i inne nie dawały odniesienia. Choć wtedy główne m-ta w PL znałem z geografii, to tego Ciechocinka, oprócz jakiejś wzmiance na geo., że to sanatorium to nie. Stojąc przed tablicą odjazdów, myślałem nad przydatnością geografii. Z Aleksandrowa K. już na Toruń, a dalej pojechałem nad morze, gdzie dotarłem z pół dniowym poślizgiem.
  Po tym doświadczeniu do dziś pamiętam to zagubienie w terenie, kiedy totalnie nie wiedziałem, w którą stronę się udać, nadto bardziej dokładnie, bo wiedziałem, że w PL północnej, gdzie jestem.
  Nie dziwię się takiemu 172, który na mapie PL nie umieściłby głównych miast w PL, nie mówiąc już o tych mniejszych jak Wałbrzych, Kalisz, Ostrów Wlk., Tarnów, Gorzów Wlk. itd. Dlatego też jazda w zupełnie przeciwnym kierunku jak należało by, nie jest dla niego oddalaniem się, bo nie zna położenia Wałbrzych, przez który przejechał i Jeleniej Góry, do której dojechał. Marne szanse, by dziś dotarł do wioski, bardziej stawiam na jutro, bowiem trasa w wrocka na kato jest okrojona z poc. (konkurencja autobusów) i kursują rzadko, to też jak go wyciepną z jednego, to za nim nadejdzie drugi...
  Będzie miał co opowiadać, dwa dni jazdy z nad morza do wioski przez Jelenią G.
  Byłem wczoraj u 972 i przy okazji widziałem pierwszego skurwiela z laską. Laska z twarzy ładna, ale niższa od niego i szeroka, choć młoda w biodrach z dużą dupą. Jak będzie wyglądała za kilka lat? Może stracić na atrakcyjności, a gorzej jak pierwszy w tym okresie orgii, spłodzi produkt uboczny seksu. Naprawdę gusty tych mięśniaków mnie zadziwiają. On jest przejebanie ładny, a ona..., hmm, tylko twarz, no ale ja z nią żyć nie będę.
  Tyle, bo strasznie późno, a dziś rozruch idzie jak krew z nosa. Narka.

poniedziałek, 23 lipca 2018

Poniedziałek #1396

   To się czasami nadaje na jakiś film. Mięśniaki-głuptaki ciągle zaskakują. Otóż dzwoni w sob. 172, a właściwie jego kolega z telefonu od 172, że jadą w delegacje, choć oboje nigdzie nie pracują, do Mielna i mam im znaleźć poc, rano, bo ich kolega tak jechał. Poszukałem i znalazłem o 06:12 z Zabrza, bo tak chcieli. Pojechali.
   Wczoraj wieczorem dzwoni 172 z Koszalina, gdy tu na stacji byl 979, że go pobili (osobną sprawą jest, że sam 172 lubi się napierdalać) i znowu mu obili żebra, które jeszcze się dobrze nie zrosły po poprzedniej bójce i bym mu pomógł. Rozmowę słyszał 979. Powiedziałem 172, że przecież tam nie pojadę, bo to 500km stąd, a jak jest tak źle to nich idzie na pogotowie. Za jakiś czas dzwoni, bym mu znalazł połączenie na Katowice. Znalazłem, akurat było za 25 min.
   Rano dzwoni, że jest w Bydgoszczy, bo go wyciepli z poc. i znowu bym mu znalazł połączenie. No był poc. do Wrocławia (09:50), a w ślad za nim na kato. (11:36). Powiedziałem mu, by się władował do poc. na wrocek, a jak go wyciepną to wlezie do poc. na kato., w ten sposób będzie bliżej celu. Dzwoni ok. 11:05, że przysnął i o kiery jest ten cug na kato. Powtórzyłem godzinę odjazdu. Ciekawe, czy dziś uda mu się dotrzeć, wszak poc. co godz. nie jeżdżą.
  Musiałem to opisać na gorąco, bo później by mi umknęło, a jak zjawi się 172 to wypytam, co to za interesujaca delegacja w Mielnie miała być. Po za tym 172 już kiedyś był w delegacji w Gdańsku, gdzie gość ich wyciulał i nie dostali żadnej kasy. Za jakieś grosze wrócili na st. mac. Czyżby ich znowu niepamięć dopadła?
  Jak wtedy tam jechali to tłumaczyłem 172, że to nie jest tak, że mają jakieś szczególne umiejętności, unikalne na rynku pracy, by ściągać mięśniaków z drugiego końca kraju do roboty. Przecież tam na msc. też są mięśniaki potrafiące wykonywać takie czynności, to czemu akurat stąd. Jak się później okazało, bo stąd nikt nie pojedzie tam żądać wypłaty czy walczyć o nią. Nie znają terenu, nie są na swoim terenie, okolicznych mięśniaków też nie znają, to kapa jeża. Mogą wrócić tu i poczuć się jak niewolnicy.
   Teraz znowu pomknęli na podobną delegacje. No mistrzostwo świata.

niedziela, 22 lipca 2018

Niedziela #1395

  Zaległości we wpisach - no proste, wino się robiło, do tego dzienna obróbka mięśniaków, wszak mimo innych, dodatkowych zajęć, ruch na stacji jakby w normie. Kiedyś se myślałem, że w lecie to się zluzuje na stacji, bo w pięknych okolicznościach przyrody mięśniaki będą stały na torach szlakowych, niekoniecznie na stacyjnych. Nic błędnego. Nadal okresowe przejścia przez stację są realizowane na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet czasem je przewyższając.
   Tak więc wino z wiśni i porzeczek w baniakach, a raczej nastawy na wina. Porzeczkowe właściwie zajęło dwa dni, dobrze że w drugim dniu wymiernie pomógł 230 i gadająca laska, dzięki temu w dość przyzwoitym czasie 5h udało się je skończyć, tzn. pożądaną ilość 16 kg porzeczek umieścić w baniaku. Teraz dolewki wody z cukrem. Pamiętam, do porzeczkowego częściej, ale jeszcze tam nie ma drożdży, bo kupiłem wczoraj, ale szczury zeżarły, a przynajmniej zajebały. A'propos szczurów, to dziś, zupełnie przypadkowo złapałem ostatniego samca, z tych zapładniających, ale i tak za późno, bo w kuchni są już 3 mioty, a 4-ty od mojej najstarszej szczurzycy wnet będzie. Dwa dni temu od żyrafki, szczurzycy od 826 pojechały 4 szczurki. Zdziwiło mnie jak pozostało jeszcze 7, bo tyle naliczyłem, czyli 6 wywiezionych, 7 na stacji to spłodziła 13 szczurów. To się nazywa wydajność. W każdym razie teraz już niedopuścić do dalszego rozmnażania i powinno być wreszcie z góry. Samiec się doskonale ukrywał i nawet dwa dni temu jak go poszukiwałem, to nie umiałem namierzyć. Ostatni w stadzie to samice o niego dbały. W nagrodę on je przelatywał, przynajmniej te co się dały.
   Po za tym standard z zajęciami stacyjnymi. Za to w środę ostateczne już spotkanie z v-ce prez. m-ta Mejerem. Co raz bardziej intensywnie myślę na ile bronić jeszcze tej inicjatywy, na ile to olać. Po robieniu wina, za każdym razem byłem zmęczony i to dość mocno. W zasadzie od rana do nocy przy winie. Przy porzeczkowym spasowałem ok. 20:00 pozostawiając resztę na następny dzień, a i tak bylem fest zmęczony. W perspektywie kopalni, takie zmęczenie było by powszechne na początku, ale jak mówiła 811, z którą się konsultowałem, to hodowanie zawału w perspektywie starzenia się, nie jest takie złe. Jak powiedziała 811 trochę pokłuje w klacie i już, a tak z przewlekłymi chorobami się trza męczyć miesiącami, często zwijając się z bólu.
   Gdyby byli ludzie do tego, to sytuacja była by zupełnie inna i tyle bym się nie zastanawiał. Brak ludzi do pracy jest dotkliwy i będzie ciążył przez pierwszy rok. Na rozmowę ma iść były zawiadowca stacji i może jeszcze kogoś wyciągnę. No się zobaczy.
   Dobra, tyle, bo jeszcze telefony do wykonania m.in. w sprawie wizyty u v-ce, a także inne połączenia, a w stacji 230 i 834, choć obecnie zajęci czymś innym, to mogłem dokończyć notkę.
   A i jeszcze jedno. 979 był wczoraj na imprezce z niby laską. Sam ich zawiozłem. Ma kołnierz na szyi, ze względu na złamanie 7-go kręgu mimo to poszedł wczoraj w jakiś młyn rozdzielać mięśniaków którzy walczyli. Odwożąc ich o 00:30 z tej imprezy, już chciałem lasce przypomnieć, iż mówiłem jej, że okresowo trza mięśniaka-skurwiela spuścić ze smyczy by się ponapierdalał, choć w tym przypadku to właśnie powinien być na łańcuchu.
   To tyle, narka.

środa, 18 lipca 2018

Środa #1394

   Te mięśniaki, to wiedza jak mnie drażnić. Dopiero co poprzedniej nocy był, nagle objawiony, totalnie cyknięty 174, a teraz śpi w klacie 826. Oczywiście w nocy 174 też spał w klacie. Ale do rzeczy. O czym pisałem tu, 174 się okresowo gubi. Tzn. zostawił swoją larwę, choć jak był cyknięty, to nawet płakał, że chce ją zobaczyć, ale zasadniczo będzie już rok, jak się oficjalnie zgubił.
   To, teraz nie jest najważniejsze. Otóż przyszedł o 03:10. Aż się zdziwiłem, że o tej porze ktoś stanął pod wjazdowym o czym informował dzwonek, poszedłem zobaczyć, bo myślałem, że to 172 (podobnie się zgłaszają z pod wjazdowego), a tu zdziwienie. Wpuściłem skład na stację, a ten pierwsze co zrobił to rozebrał się do klaty. No fajnie. I co z tym dalej zrobić? (zastanawiałem się) Dobrze pamiętam wszystkie incydenty ze 174 i czy teraz miało by dojść do następnego? Coś tam nawijał, później poprosił o nagranie z kompa, ten był jeszcze uruchomiony, bowiem zagadałem się przez mikrofon i TS3 w sprawie symka kolejowego. Też mam godziny urzędowania.
  Ponieważ 174 nie chciał się przenieść na inną grupę, czy to B, czy C, czy D to przyniosłem mu materac na grupę A. W klacie ledwo już stojący, wywalił się i praktycznie po chwili był już nieżywy. Klękłem nad nim i po raz nie wiem już który, zastanawiałem się - brać, czy nie brać, o to jest pytanie? Jak zwykle zderzały się czynniki. Klęcząc nad nim i głaszcząc go po mega zajebiście umięśnionej ręce organ zaczął się pobudzać, a jak wiadomo co dwie głowy to nie jedna. Od tej chwili w dociekaniu nad fundamentalnym pytaniem udział brały już dwie gowy.
Dolna wiadomo czego chciał, górna się wahała.
Dolna w miarę dotykania się pobudzała, kiedy górna debatowała.
Dolna naciskała, górna się nie decydowała.
  Jako głównodowodząca górna przeprowadziła analizę. Godz. 03:30 nie wiadomo ile pośpię. to już druga noc, kiedy lezę spać po 03:00 (nie opisałem czemu w poprzedniej tak późno polazłem spać), zmęczenie dawało się we znaki, a dobieranie się do 174 to jakaś kolejna godzina, no i gdyby tu leżał 826 w takim stanie, a nie 174 to decyzja była by inna. Tak, zostało odpuszczone. Leżąc w łóżku druga głowa nadal nie mogła pojąć jak to się stało, mimo że ciągle była gotowa do działania , takowe nie nastąpiło.
   Zasypiałem z myślą, że szybko taka sytuacja się nie pojawi ponownie, a poprzednie bliskie spotkania ze 174 dowodziły dobrych wrażeń na później. Dolna jeszcze atakawoała, by jeszcze coś zrobić, ale bardzo krótko bowiem górna to storpedowała, bo jednak przyjemne leżenie, opcja szybkiego zaśnięcia, była nadzwyczaj nęcąca.
   Teraz, choć jest po 18:00 na gruncie na grupie A, w klacie leży 826, którego wcześniej dość trochę wymasowaliśmy, a od 3h na grupie B zalega 230, który tu co raz częściej na stacji popo wyglebia, by później działać do późnych godzin i to ja muszę ten skład obrabiać, kiedy cały dzień funkcjonowałem, a on, czy oni są po jakiś drzemkach popołudniowych. Oczywiście widok leżącego 826 w klacie jest zajebisty. Te widoczne mięśnie, przy jakimś tam poprawianiu się, żyła na bicepsie, na rękach. Tak w ogóle jak go dziś masowałem, to pomyślałem, że trza by zrobić zdjęcie np. samego przedramienia, albo np. bicepsa z przedramieniem, w jakimś szczególnym ustawieniu.
   Po za tym kiedy 826 stwierdził, że lezie spać, to mnie też się tak spać chciało, że musiałem zrobić kawę, bo jednak dziś urzędowanie do prawie północy.
   No dobra, jeszcze na koniec brzuch od 826, który miał być już chyba z tydzień jak nie więcej temu. Wreszcie się doczekał wyciągnięcia z krzaków, z toru bocznego.
EDYTOWANO
   No i jak na takie mięśnie nie reagować?
   Narka.

poniedziałek, 16 lipca 2018

Poniedziałek #1393

   Wiśnie wydrylowane, w baniaku zalane na razie roztworem wody i cukru w ilości 5 ltr. tj. 3,8 ltr. wody i 3,2 kg. cukru. Trochę z cukrem przesadziłem więc wczoraj dolałem wody przegotowanej już bez cukru i dodałem drożdży, bo przedwczoraj się nie załapały. Cała operacja wraz z pomocą 979 zajęła czas od 12:00 do 20:20. Później pozostałem już sam na wykończeniówce, 979 odszedł z niby laską. Oczywiście wieczorem, co nie ułatwiało pracy stacja pełna, bo 979 + niby laska, 230, 895, 834, gadająca laska i jeszcze wszedł jako ostatni 172. Wiśnie udało się na giełdzie kupić b. słodkie, 3,33zł/kg aż się zdziwiłem, bo zawsze takie kwaskowate są i nie da się ich za dużo zeżreć, to te, no wyjebka, ale dziś przeczytałem, że do wyrobu wina lepiej jak są te kwaskowate.
   W ogóle przygotowania do robienia wina jak zwykle, jak dawniej w szkole, na ostatnią chwile. Plany oczywiście były, poczytania, przypomnienia sobie, ułożenia proporcji, bo kartki z przed dwu lat zginęły, być może z pomocą szczurów, wymycia naczyń potrzebnych do produkcji itp. były, ale wszystko ruszyło w dniu przerobu. Nieprawdaż, że fajnie? A w tym tyg. jeszcze z porzeczki będę robi, więc znowu wyjazd na giełdę i przerób, ale z porzeczkami jest łatwiej. Tylko muszę poczytać, czy czerwone, czy czarne na wino.
  172 przedwczoraj przyszedł już nieźle cykniety i gdyby nie pełna stacja to oj, działo by się, działo..., a tak zaś przeszła okazja.
  Biznes plan do UM Ruda Śl. oddany i zastanawiam się na ile jeszcze walczyć? W tym tyg. ostatnia rozmowa z v-ce prez. m-ta w sumie decydująca. Albo zarażę go ponownie pomysłem, w sensie przedstawię to bardzo atrakcyjnie, albo będzie jak przy oddaniu b.p., że tylko wysłucham odpowiedzi i nie będę walczył. O skali problemu niech świadczy, że w sierpniu będzie rok, jak zajmuję się sprawą, a nadal nie wiem co z tym zrobić? Brać czy nie brać - o to jest pytanie?
   Wczoraj dalsze sprzątanie po robieniu wina, zamówiony już wyjazd na kato, zawiezienie 979 wraz z niby laską, na mecz, a później nie wiem co będę robił.
   Później to był symek, bo i tak na stacji 230, 826 z jakąś new laską, stękacz z Belgii i 834 więc co miałem robić. Do tego trochę flachy i czas zleciał do (uwaga) 03:00 (zaś!), a to za sprawą jednego użytkownika tedeka, który chciał się o coś tam zapytać, a jest kierowcą tira.Siedzenie do tej godz. byłe efektem zrobienia przegryzionego w dwu miejscach kabla przez młode szczury, bo te po prostu próbują co i jak i tak kąsają różne rzeczy. Nie denerwowałem się, bo jakby naturalne nim dowiedzą się, że kabli nie należy ruszać.
  Śniadanie dziś wreszcie normalne, bowiem myszaki dostały żreć wcześniej i to potrawkę z kurczaka, z rozmrożonej cysterny z obiegów ze szkolnictwa. Pożarły i polazły spać, przeto mogę bez atakujących szczurów żreć spokojnie i wreszcie do śniadania, jak poprzednio, przejrzeć pocztę, popisać obowiązkowe rzeczy, jak bloga, zając się biurokracją, a później czynności stacyjne.
  Brzuch od 826 był, to teraz plecy z jednego boku.
EDYTOWANO
  Chyba porównawczo dam kiedyś 222, bo też sesje zdjęciowe z nim były.
   Tyle, bo dziś i tak później, ze względu na późne obudzenie się, a po dwu dniach przy winie, to zaległości się narobiły, do tego dochodzą bieżące sprawy i już się zatykam jak na stacji przy prowadzeniu ruchu. Narka.

sobota, 14 lipca 2018

Sobota #1392

   Miała być notka wczoraj, bo piątek 13-go, ale nie wyszło. Brakło jakieś 20 min.
   Wszedł na stację 826 ok. 22:20, kiedy jeszcze na stacji były 230 i 834. Był już pod wpływem alko, ale jeszcze z flachą. Po wyjściu 230 i 834 rozebrał się do klaty i parę razy mnie objął i uniósł. Fajnie było być w ramionach, na klacie takiego mięśniaka. Oczywiście podotykałem go więcej niż standardowo. Zaproponował kolejną serię zdjęć, ale niestety padł na wcześniej przyniesiony, na jego życzenie materac. I teraz znowu jesteśmy w dylemacie (qrwa, czy to się kiedyś skończy?) brać (dobierać się) czy nie brać? O to jest pytanie.
   Mało tego, on ma takie zajawki, że niby wyglebił, bo już jest nieczynny, ale po np. 10 min okazuje się, że puszczam coś z kompa i on na to reaguje, znaczy się jeszcze nie śpi, jeszcze jest trochę przytomny. W zasadzie to innych pokładało wcześniej, jak np. 174, ale przy 826 tak se myślę, czy tamci nie udawali? Zresztą opisywałem to tu dokładnie przy niektórych. No jak qrwa taki 174 nie czuł ja na nim siedziałem? Faktycznie można być tak znietrzeźwionym, by nie odczuwać drugiej osoby na sobie?
   Przy 826 jest inaczej. Niby nieżywy, ale jednak kodujący. I to mnie powstrzymuje od działań dogłębnych. Takie delikatne następują, w sensie głaskania, ale nic po za tym.
   No i leży po raz któryś 826, w klacie, jakby czekający, jakby drażniący i co mam zrobić? Ile razy to samo mam zaczynać od początku? Czasami mi się już nie chce. Kolejny mięśniak przychodzący i drażniący mnie, mało tego nie mówiący ocb. tylko czekający na moją reakcję. Rozumiem, że im nie wypada powiedzieć - wiesz jestem bi (w jakimś tam stopniu) i zrób coś, bo sam nie potrafię zacząć, się ujawnić itp. No bo przecież co myśleć o takim 571, który mi obciągał, a teraz ma już laskę brzuchatą. Ukrywanie się do  końca życia jak w Brokeback Mountain.
   Ja to w pewnym sensie mam się dobrze, bo wiedzą o mnie, to już nie muszę się ukrywać, a składy które wchodzą na stacje jakoś się widać bronią. Inny też wiek i ta reputacja wśród innych.
  979 kiedyś opowiadał, że mu też było trudno, bowiem mu jechali, że ze mną chodzi do łóżka i go obrabiam, ale że CS to się obronił i teraz już jest dobrze (tzn. się odczepili od niego, tak myślę). Zresztą co się przejmuje. Ze składów obrabianych na stacji tylko 974 z niewiadomych (domyślnych dla mnie) przyczyn wnosi pretensje. Reszta przeszła nad tym do porządku dziennego. Nwm. jak będzie z 826, który leży w klacie i kusi swoim wyglądem. Teraz tą flachę piję sam, by nabrać odwagi, a on cały czas jakby trybiący.
  I chyba z tego nic nie będzie, bo jak tak patrzę na niego, to co miałbym zrobić? Tak jak po sylwku dobierać się do organu? Chyba się już zestarzałem, bo mam takie dylematy. Kiedyś to nie do pomyślenia. Leżał mięśniak "nieżywy" to od razu do niego. A teraz co? Zastanawiam się czy spać, czy robić coś? No dobra kończę te wywody i lezę do niego. Napisze co wyszło.
   Wyszło średnio. Tzn. to co pisałem. Myślałem, że on śpi, a jak usiłowałem do niego przylgnąć, to się okazało, że wcale nie śpi. No cóż. Trochę podziałałem jak był w takim stanie. On czasami się prężył, szczególnie bicepsy, jak leżałem obok niego i rękę miałem na tym mięśniu. No po prostu mnie drażnił napinając je, a to nie tylko bicepsy. Plecy jak napiął i go chwyciłem za ramiona od tyłu, bo myślałem, że zgłupieje. By nie być gołosłownym, to oczywiście są zdjęcia, którymi będę was trochę katował.
EDYTOWANO
Miał być brzuch, to jest brzuch wraz z klatą. Udało się wynegocjować nisko opuszczone spodnie.
  Siedzieliśmy pijąc flachę do ok. 02:30, następnie pisałem notkę w nadziei, że on zaśnie, a później odwiedziłem go na materacu. Ogólnie nie wyspałem się. Przebudziłem się ok. 09:00 i już nie zasnąłem, mało tego rano musiałem zrobić w.k., bo te wrażenia trza było przerobić.
  Po 10:20 na stację wszedł 979. Mnie nie obudził, ale 826 jeszcze na materacu był. Rano drażnił mnie znowu swoim wyglądem. On się przechadzał po stacji, a ja zastanawiałem się. Być z nim niemógłbym, bo nie ten poziom, nadto on jest jak Jaś Fasola - uwaga nadciąga totalny kataklizm. W związku z tym nie dziwię się, że mimo wyglądu, jest sam. Po zrzuceniu maski powierzchownego działania, wychodzi totalna nieudolność życiowa.
   Tak mi przyszedł do gowy pierwszy skurwiel od 972. Podobnie. Ładny, nawet piękny, ale ta reszta to dramat. Ma na razie laskę, z którą się kopuluje i tyle. Byłem wczoraj u 972 po zaopatrzenie spożywcze, znowu kasa uratowana, a ich uratowałem przed wyciepowaniem żarcia. Oprócz wizyty u 972 był jeszcze wyjazd na giełdę warzywno-owocową po wiśnie na wino. Koszyk 10 zyla, to wyszło jak 2 lata temu - 3,33 zł/kg. Dziś więc robienie wina, to cały dzień z gowy.

czwartek, 12 lipca 2018

Czwartek #1391

   Włażę wczoraj do stony, a tam ludzi jak mruwków. Zastanawiałem się co się wyprawia, że ich tyle nalazło? Po chwili skonstatowałem, że jest po wypłacie. Czy Ci ludzie nie żrą na koniec m-ca? Wygląda to tak, jakby głodowali, a zaraz po wypłacie lecieli i kupowali żarcie i obżerali się. No chyba, że jest tak, że lecą i wydają kasę na ciulstwa, bo mają np. jak 824 zakupoholizm.
   Śniadania ze szczurami nie da się zeżreć. Jeszcze dobrze nie siądę przy kompie by zacząć, one, a właściwie ona, ta ostatnio karmiąca, już jest. Oczywiście kontrola wszystkiego co biorę do ust, czasem nawet kontrola w samych ustach. Co lepsze kawałki porywa i noruje. Na początku to padam ze śmiechu, ale z czasem się denerwuje i myślę o przejściu w inne miejsce i tam dokończenie, choć oczywiście i tam atakuje. Każdy ruch rękami dla niej, to znak, że coś żre i trzeba biec, by sprawdzić, co też czyni. Dokładnie jak Ci ludzie w stonie. Jakby była wygłodniała... Przecież regularnie dostają żreć, a w miarę jedzenia lepszych rzeczy ich menu żywieniowe się zmienia i przenosi na górną półkę. To jej działanie zaburza poranne procedury, bowiem zawsze przy śniadaniu sprawdzałem pocztę, komunikatory, przegląd pogody stron itp., po czym mogłem dalej funkcjonować. Teraz często żre i patrzę się za okno, albo na teren wokół, skąd nastąpi atak szczurów, a do kompa i tak muszę siąść posprawdzać obowiązkowe rzeczy.
  Dziś wyjazd w spr. ostatecznej wersji biznes planu terenów pokopalnianych i wizyta u v-ce prez. m-ta już po dokończeniu b.p. Nadal w to brnę, chyba by później nie było, że to moja wina, że coś takiego mogło być, a nie było. Jak pisałem wcześniej, wcale z tego powodu, że m-to odpowiedziało po raz drugi nie, się nie martwię. Bardziej się martwię tym, że mnie ta robota tam przerośnie, a głównie z kim to będę robił?
   979 wczoraj w Cz-wie, dziś u ortopedy i pewnie będzie miał dalej L4. Jakby ten ortopeda wiedział ile imprezek, ile wyjazdów zostało zaliczonych z padaungiem, to by się zdziwił.
  Krótka notka, ale muszę jechać z b.p. i do v-ce prez. m-ta, to czas mnie goni. Narka.

wtorek, 10 lipca 2018

Wtorek #1390

   Zaległości we wpisach robię, ale o tym później.
   Nie dokończyłem, jak siedziałem u 972 i był tam jego pierwszy skurwiel, ten piękny, to oni, z tym drugim CS-em w ramach dorabiania obierali miedź z urządzeń. Oczywiście oboje na wakacje chcą dorobić, bo hajs najważniejszy, a że pierwszy nawet liczyć nie umie, to recykling złomu jak najbardziej właściwy. Co do wyboru szkoły pierwszego CS-a, to chce być malarzem samochodów, bo oni dużo zarabiają, a on, ponoć, lubi malować. Oczywiście na szkołę liczy już w domu u 972, choć sprawa w sądzie o ułaskawienie trwa. Jeżeli nie rozwiąże się powrotem pierwszego CS-a do domu, to pozostanie mu zawodówka budowlana, bo inny oddział to kucharz. Oczywiście w rozmowie żona od 972 stwierdziła, że on może iść także na kucharza, a mało istotne, że nie umie gotować. Później się dziwić, że w lokalach gotują ludzie nie mający o tym pojęcia, jeżeli przy udziale rodziców poszli na taki kierunek z nieznajomością gotowania, a z przeświadczeniem, ze przecież oni potrafią wszystko, a jak nie wszystko, to wszystkiego się nauczą, bo są przecież CS-ami.
  Nie wiem  na jakiej podstawie sąd miałby ich przywrócić do domu, skoro w nim nic się nie zmieniło. Rodzice są na poziomie umysłowym jakim byli, ich zachowania nadal są, jak były. Wojna między nimi trwa, a ostatnim jej etapem jest np. samożywienie się 972 i żony. Ona nie gotuje dla niego, on żre gdzieś tam sam, czasem coś podkradając z lodówki lub z garów. To wszystko obserwują najstarsze CS-y i na tej postawie będą konstruowali własne rodziny. No zajebiście w *uj.
  Ostatnio w stonce widziałem 571. Pobyt z nim w łóżku jest gdzieś tu opisany. Wiele się nie zmienił, nadal wszedłbym z nim do łóżka i to dziś. Jednak chude mięśniaki długo utrzymują swój dobry wygląd. Te tzw. pełne, to mają gorzej, bo nabierając masy, przestają już dobrze wyglądać, a te chude, jak trochę nabiorą, to nadal dobrze wyglądają.
  U 979 imprezki wciąż trwają, choć jego szyja powinna się leczyć. Dopiero co wrócił z Pragi z koncertu Rolling Stones, a już na drugi dzień poszedł na nocną imprezkę do 897. W zasadzie to on ciągle jest na nieustającej imprezce mimo L4, a może właśnie przez L4, które mu to umożliwia i to w środku lata. To będzie rok, który na pewno utkwi w jego pamięci, bo tyle imprezek, co w czasie L4 to dawno nie miał.
  Teraz co do wpisów. Częściowo za to odpowiedzialny jest symek kolejowy, przy którym prawie dziennie ileś siedzę. To trochę zastępczo za kolej na kopalni, a nowa wersja symka sprzyja temu. Oczywiście twórcy nie unikneli błędów z uruchamiania poprzednich wersji, ale tu była presja czasu, bowiem program, z którego korzystali został im pozostawiony do konkretnego dnia. Po nim, symek by stanął, stąd presja na uruchomienie nowej wersji. Teraz jest okres jej docierania, poprawiania błędów.
  W  niedzielę rano już sie przebudzałem, a tu jakieś szumu związane z przenoszeniem części gazet. Okazało się, że szczurzyca przenosiła swoje obecne gniazdo z szuflady, czy już szuflad pod łóżko, choć nadal inwalidka ją atakuje. W ciągu dalszej 1,5 h przeniosła, już w sumie dość duże młode, pod łóżko, z jednym jej pomogłem. Niestety one tam były atakowane nadal, to na wieczór wczoraj, kiedy ona wróciła do szuflady spać, to one przylazły do niej, do szuflady. Jednak dziś już ich tam nie było, bowiem nowe tereny, które mogą penetrować z pozycji pod łóżkiem są nęcące i korzystają z nich. Niestety, ale stale przesuwany jest termin łapania samca, a młodych przy okazji. Miało to się odbyć w ub. piątek, ale zalegający 826 na łóżku uniemożliwił łapanie szczurów. Teraz najbliższym dniem jest piątek. Jutro robienie wina, czwartek sprawy kopalniane, a dziś wyjazdowo u 824. No i ponieważ w terenie, to notkę pchnę w stanie w jakim jest, bo jeszcze tu trochę muszę porobić, a następnie powrót na st. mac.
  To narka.

sobota, 7 lipca 2018

Sobota #1389

   To będzie notka wyłącznie dot. spr. seksualnych, wszak jest od 18+ to kiedyś trza popłynąć.
   Byłem dziś u 972 i był najstarszy skurwiel (w sensie ten pierwszy) wygląda, że ja pierdolę - zajebiście, od razu bym go brał. Oczywiście on wie o mnie, pewnie od żony od 972 stąd nie pała entuzjazmem na mój widok, co da się wyczuć już od jakiegoś czasu. Pewnie myśli że z tym wyglądem jest przejebanie zajebisty i zwojuje świat. Równie zajebiście mógłby wyglądać trzeci, a nawet lepiej, gdyby nie był faszerowany jakimiś lekami. No trudno. Może uda się go zobaczyć po 20 lipca. Drugi za to, jest niestety odpychający, bo ma geny po matce. No trudno, dla niego gorzej. Ale pierwszy - tu i teraz. Wszystko ok. Nogi, brzuch, klata, ręce, szyja, barki, szkoda tylko że ten mózg - do wymiany. Niestety oboje kurzą fajki. Oczywiście nie będę bulił za nie, ale powiedziałem im, że 3 stówy miesięcznie nie ich i po co? Laska se weźmie takiego pierwszego od 972 kurzącego i generującego 3 stówy miesięcznie z dymem.
   Na stację wszedł 172. Mieliśmy "coś" zrobić, ale jakieś 2 tyg. temu, kibice drugiej drużyny, tej konkurencyjnej wzięli go z zaskoczenia i skopali. Efektem ma uszkodzone żebra i ogólnie był potłuczony i na początku był w szpitalu. Nie pisałem o tym, ale u niego to nie pierwszy raz. Niestety ja, jak mam inwalidę pod sobą, w sensie siedzę na nim, to się blokuję. Nie mogę powiedzieć 172,  że przy innych drużynach trakcyjnych było tak samo, jak choćby przy 975, czy 971 oraz 972, tylko muszę to jednoosobowo przedstawiać. No co mam zrobić.... Mózgu se nie wymienię z tego powodu, to oni powinni dbać o sprawność fizyczną, jak wchodzą na stację. Od 172 mieliśmy dostępne plecy, barki, bicepsy przedramienia, dupę, uda, ale to i tak nic, bo blokowałem się na jego uszkodzonych żebrach. Ale żeby nie było. Zajebiście wygląda. Wszystko ok, nic dodać nic ująć. I tylko gdyby nie zgłaszał dolegliwości. Jak mi wchodził na stację 975 uszkodzony to podobnie. Mówiłem wtedy - inwalidów w pracy nie potrzebujemy. Teraz mówię to 172. Po prostu się blokuję i nie mogę dojść, choć dla samca taka sytuacja jest deprymująca, co zresztą kiedyś sam 172 powiedział, co w blogu opisywałem, ja nie mógł dojść przy jakiejś lasce. Wtedy napisałem, że przynajmniej przy mnie mu staje. W każdym razie nawet woda i mydło nie pomogły, choć to ułatwiające. Inną rzeczą jest, iż trochę wypiłem, ale nie zaś tak, bym się przewracał i z tego powodu nie mógł dojść. A w ogóle jak na początku siadłem na 172 to mózg przywołał obrazy pierwszego skurwiela od 972. No nie dziwię się, bo przejebany mięśniak. On se pewnie z tego zdaje sprawę, ale ten mózg..., do wymiany.
  No i co? Właściwie od pokoleń jest tak samo. Transformacja ustrojowa tego procesu nie zatrzymała., Nadal głuptaki mięśniaki powalają swoim wyglądem oraz mózgiem także. Inaczej ładność u nich jest wprost proporcjonalna do głupoty. Co pozostaje laskom? Wybór między skrajnie ładnym mięśniakiem, ale równie skrajnym głuptakiem. Później widzi się laskę, jak choćby dziś, jak jechałem przez wioskę, kiedy laska wyrzucała mięśniakowi na ulicy, zresztą kiedyś przejebanemu wyglądem, że jest alkoholikiem i ciągnęła za sobą larwę. No i se pomyślałem - dokonała wyboru. W tym momencie również pomyślałem - jak dobrze, że się z żadnym nie związałem.
   Ale co ma zrobić laska jak taki pierwszy skurwiel od 972 jest taki przejebany wyglądem, kiedy nawet na mnie tak działa? Pewnie se myśli, z takim to będę miała przejebanie zajebiste życie. Jego wygląd zrefunduje jego ułomności mózgowej będzie git. I tak się połączą, on ją zaleje i będzie kolejna larwa, jako produkt uboczny seksu. Kolna wyhodowana larwa, nie mylić z wychowaną.
   (w zasadzie ta notka powinna być trochę na czerwono, ale aż tak się nie zalałem to jednak pozostawię ją w naturalnym kolorze)
   Dziś też był 172. Ta sama pozycja, ale tym razem on po alko, a dla mnie, nie wiedzieć czemu, to dodatkowy fetysz. Poszło nawet sprawnie, sam 172 stwierdził, że po alko się blokuję, ale też nie wiedział, że rano juz raz zbiorniki opróżniłem, bowiem musiałem strawić wciąż pojawiające się obrazy pierwszego od 972.
   Tyle. Innych tematów nie poruszam, bo jak zwykle robota czeka na st. mac. Narka.

czwartek, 5 lipca 2018

Czwartek #1388

   Ile można pomagać tym mięśniakom-głuptakom? A na koniec to jeszcze się okaże, że ja jestem temu winien. 826 już kiedyś bolały zęby. Osobną sprawą jest dbałość o nie lokalnych mięśniaków, przenoszona z pokolenia na pokolenia. Wtedy proponowałem mu wyrobienie dow. osob. i pomoc przy tym, zdjęcia itp., zarejestrowanie się w biurze pracy, by mieć ubezp. zdrowotne. Oczywiście olał sprawę, bo po co je mieć. Ja też olałem sprawę. Niestety zęby mają to do siebie, że bóle wracają ze zdwojoną siłą. Teraz to nastąpiło. By uśmierzyć ból, 826 się zalewa alko, bo pod jego wpływem powiedzmy, że odlatuje i go mniej boli, ale ile można tak działać? Trochę przy tym korzystamy, bo co podotykamy, to nasze i wrażenia na długi czas.
   Wczoraj już spał u mnie, bo samemu nie chce mu się spać w domu, to zaległ tu na grupie A. Przez co musiałem wstawić się na spanie na grupę B. W zębach, czy zębie zrobiła mu się ropa, więc sprawa się skomplikowała. Teraz mnie wrabiają, bym uruchomił swoje znajomości, jakąś lekarkę, lekarza by mu pomóc. Nosz qrwa, co jest z nimi nie tak. Jak przewiduję co będzie, to może warto by posłuchać i coś zrobić, a nie teraz jak już jest ostatnia deska ratunku to stękają.
   Po za tym rano robił śniadanie. Kupił na wyprzedaży przedwczoraj kury, bo im terminy mijały, takie zafoliowane. Rano to ciepł na patelnie, którą mu musiałem przygotować. Pytałem się czy je umył, odpowiedział, że tak, ale widziałem, że nie, bo nie były z wody. Obsypał takie nieumyte solą pieprzem i na patelnię. Zeżarłem kurtuazyjnie jeden mały kawałek, choć nie powinienem w ogóle. Mało tego jak już to było naszykowane, bo ja sztućcami, ale on łapami, bo tak jest po śląsku i po chłopsku. No zajebiście w chuj, tylko później wszystko czego się dotknął było tłuste. Qrwa jak Ci ludzie funkcjonują.... Od razu przypomniały mi się się kiedyś frytki u żony od 972 (opisywane kiedyś na blogu). Podobnie. Po obraniu kartofli nawet ich nie umyła tylko takie pokrojone z ziemią do gara z olejem. No mało mi się nie dźwigło. Podobnie jak u 826, atutem było żarcie tych frytek łapami, ale tu spoko, nie maraszę u siebie, to nie ja będę to wszystko doprowadzał do porządku. Skąd takie pojebane pomysły? Żarcie paluchami, a następnie brudzenie wszystkiego dookoła, jakby to jacyś Marsjanie mieli myć. Zresztą żona od 972, to jest w ogóle antykuchnia. Nawet herbata jest u niej beznadziejna o czym kiedyś tu pisałem.
  Oczywiście jak mówię tym mięśniakom-głuptakom, że jestem w biurze pracy zarejestrowany w profilu trzecim, dla życiowo nieudolnych i społecznie nieprzydatnych, to się śmieją, po co tam jeżdżę, skoro oni mi nie płacą. Im się wypada śmiać, to czemu mnie nie wypada się teraz śmiać jak 826 się zwija z bólu i stęka przez pół dnia? Podobnie jak inni, faszeruje się lekami przeciwbólowymi, bo nie idzie do lekarza, bowiem nie ma ubezpieczenia.
  Mniejsza. UM Ruda Śl. napisało pismo, że podtrzymuje swoją poprzednią decyzję, to jest że nie bierze terenu. W sumie się ucieszyłem, bo cały czas po głowie mi chodziło, kim to wszystko będę robił? Teraz jakby wyzwoliłem się z myślenia, co z tym dalej, choć biznes plan chcę doprowadzić do końca i złożyć w UM. Jutro zadzwonię do sekretarki v-ce prez. m-ta, czy on jeszcze może być złożony. To długie pisanie biznes planu, to moja wina, ale też przy okazji niego doskonale widać, że kibicują inni, ale generalnie mają wyjebane, na zasadzie niech się sam z tym męczy, wszak to on to chce. A ja już, właśnie ze względu na to, co raz mniej ostatnio tego chcę. Mam wzloty i dostaję energii do działania, ale to krótkotrwałe, bo za chwilę myślę ponownie - z kim to będę robił? I jeszcze co ze szczurami, które przyzwyczaiły się do mojej obecności w ciągu dnia, a tam pewnie by doszło do tego, że trza by było jakieś nocki w tygodniu na początku robić.
  Pobawiłem się, porobiłem zdjęcia, oczywiście nie tyle co bym chciał, ale mam tyle zdjęć w ogóle, a i tak ich nie przeglądam, że kolejne kilkadziesiąt nie wiem czy miało by sens. Teraz będę mógł zabrać się za stację macierzystą, a roboty tu jest od groma. To co pisałem kiedyś, że ofiarą kopalni byłaby stacja mac., na której pewnie nic bym nie robił oprócz spraw utrzymaniowych, a to za mało. Nie ruszałem tu z pracami, bo jakoś mi chodziło po głowie, że tu ruszę, a nagle trzeba będzie się przenieść na st. zwrotną, ale teraz od wczoraj planuję już prace w miejscu.
   Trudno. Pomysł był, jak mi się wydaje, dobry, ale jak widać nie zawsze takie się przebijają, a też i sam bez wsparcia, trudno jest mi wszystko dopiąć do końca. Jeszcze pchnę ten biznes plan i kolejna przygoda życiowa zostanie zakończona.
  Notka miała być już wczoraj, ale 826 cały czas stacjonuje w stacji, to też nie było możliwości, tym bardziej, że przez 4h lutowałem kable w drzwiach od kierowcy skurwomobila, które po 20 latach się poukręcały. Wpierw musiałem we wtyczce, z której się ukręciły znaleźć odpowiednie piny w niej, następnie w gnieździe w drzwiach odszukać odpowiedni kabel, który jest przedłużeniem tego idącego od komory silnika. Dla ułatwienia, kolory po jednej stronie, nie są zgodne z kolorami po drugiej stronie, wiec tyle to trwało, a zrobiona jest dopiero połowa. Dziś druga, na szczęście ma być k/30C na placu, to się będzie dobrze robiło.
  Tyle, bo przylezie 826, który dzisiejszą noc też spędził na stacji, ale już na grupie B, na którą w nocy kazałem mu się przemanewrować. 

niedziela, 1 lipca 2018

Niedziela #1387

   W czwartek pierwszy raz zaczęły z pod klawiatury wychodzić małe szczurki od szczurzycy przyniesionej przez 826. Miałem wywieźć kolejne dwa, ale akurat padało na zewnątrz, nadto szczurzyca akurat wlazła do nich je karmić. Trochę też zwlekałem, bo mogłem 5 min wcześniej je wybrać z legowiska. Widzę, że po karmieniu wychodzi od nich zmęczono, wszak one są co raz większe i więcej ssają, a ona jak maszyna przeróbcza żarcie na mleko dla nich przetwarza. Akcja została przeniesiona na pn., bowiem w piątek praca na zlecenie - wieszanie kabla i przewieszki w wiosce. Na szczęście przy wieszaniu było ciepło. To jeden dzień, gdy ponownie zawiało z południa i w ciąg dnia było 30C. Niestety jak to przy takich pracach bywa, wychodzą jakieś nieprzewidziane komplikacje i takie też wyszły. Praca nie została skończona w piątek, w sobotę również, bowiem gość kupił jakiś nietypowo gruby kabel, chodzi o te druciki wewnątrz z izolacją. Nie chciały wchodzić do końcówek RJ45, trza je było obierać, co na sieci internetowej nie zdarzało się. Przez to z krótkim kablem nie wyszło, piny 7 i 8 miały zwarcie, ale w długim kablu poszło lepiej, ale jutro i tak będzie mierzony.
  Po za tym małe szczurki co raz chętniej wychodzą z szuflady biurka na której jest klawa, i przechodzą za matką szczurzycą do większej szuflady biurka po lewej stronie. Wymagają jednak nadzoru, bowiem przy mnie jeden spadł do niższej szuflady, na szczęście wyłożonej gazetami przez matkę szczurzycę. Usiłowałem go złapać, by przenieść do szuflady domku, ale taki mały, a już sprawnie spierdalał.
  No i jeszcze na koniec sytuacja techniczno-ruchowa na stacji. Nie wiem co się ze mną dzieje w tym roku, ale mam jakieś starszne niechciejstwo do wszystkiego. Nie umiem się z tego marazmu wydostać. Nie wiem czy to sytuacja na kopalni tak na mnie podziałała, czy nie tylko ona, ale jeszcze inne czynniki. W każdym razie nawet w czasie piątkowej przewieszki tak robiłem, bo robiłem i jedynie widok, czasami młodych mięśniaków w klatach, bo wtedy było bardzo ciepło, pobudzał mnie do działania. Tak se myślałem, że też brakuje mi tego co jeszcze nie dawno miałem czyli dostęp do młodych mięśniaków. Teraz wraz ze mną oni się zestarzeli, już nie mają po naście, dwadzieścia początkowe, a część z nich podbija już pod 30-kę, jak choćby 979. Ten czas tak zapierdala, a mnie teraz przelatuje bezproduktywnie.
   Nie umiem znaleźć w sobie tej iskierki, która wznieciła by pożar do działania. To coś co pchnęło by mnie znowu do zadań. Owszem, choć boję się strasznie, to wyczekuje trochę pozytywnego zakończenia sytuacji z kopalnią. Tzn., że miasto zdecyduje się wziąć teren od kopalni i zacznę działać. Taki wymarzony etat na starość.
  Nawet ostatnio włączanie symka kolejowego jest poprzedzone o sens takiego działania. No kiedyś to było nie do pomyślenia. 
  Miały być zdjęcia brzucha od 826, ale tak się z tym grzebie, że dziś w ramach zadość uczynienia jego plecy.
EDYTOWANO
  I tym akcentem kończymy, na dziś. Narka.